-
ArtykułySEXEDPL poleca: najlepsze audiobooki (nie tylko) o seksie w StorytelLubimyCzytać1
-
ArtykułyTom Bombadil wreszcie na ekranie, nowi „Bridgertonowie”, a „Sherlock Holmes 3” jednak powstanie?Konrad Wrzesiński2
-
Artykuły„Dzięki książkom można prawdziwie marzyć”. Weź udział w akcji recenzenckiej „Kiss cam”Sonia Miniewicz4
-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński40
Biblioteczka
2015-10-15
Powieść Joanny Stogi posiada wiele tajemniczych skojarzeń, począwszy od tytułu i imion głównych bohaterów, poprzez przewijające się w lekturze kultowe książki i muzykę jazzową, a na fotografiach i filmach kończąc. Całe to bogactwo odniesień sprawia, że portret głównej bohaterki zyskuje psychologiczną głębię i wieloznaczność. Narracja jest wartka, a częste zaskakujące zwroty akcji, sąsiadujące w lirycznymi, poetyckimi albo realistycznymi opisami, sprawiają, że lektura "przykleja się" do czytelnika. Wiem o tym dobrze, bo sama utknęłam w powieści do tego stopnia, że ocknęłam się po trzeciej nad ranem 😄.
Całość recenzji na blogu:
https://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2022/08/joanna-stoga-son-z-etretat-czyli-podroz.html
Powieść Joanny Stogi posiada wiele tajemniczych skojarzeń, począwszy od tytułu i imion głównych bohaterów, poprzez przewijające się w lekturze kultowe książki i muzykę jazzową, a na fotografiach i filmach kończąc. Całe to bogactwo odniesień sprawia, że portret głównej bohaterki zyskuje psychologiczną głębię i wieloznaczność. Narracja jest wartka, a częste zaskakujące zwroty...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-03
Choć wydarzenia III części powieści rozgrywają się w epoce rozumu, a bohaterowie wydają się być przewidywalni jak postaci z komedii dell'arte, to jednak przy bliższym poznaniu okazują się ludźmi jak my - skrywają cierpienie, tęsknotę za miłością, za pełnią, za transcendencją. Wiedza i rozum stają się dla nich źródłem cierpienia i jedynie miłość sprawia, że życie nabiera sensu i barw.
Na koniec wyznam, że lektura trzeciego tomu nieco mnie rozczarowała. Zabrakło mi tych bujnych wielowymiarowych postaci, z którymi zetknęłam się wcześniej. Narracja nie jest tak obrazowa i błyskotliwa jak w poprzednich opowieściach. Szkoda...
Całość recenzji:
https://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2021/03/kristina-sabaliauskaite-silva-rerum-iii.html
Choć wydarzenia III części powieści rozgrywają się w epoce rozumu, a bohaterowie wydają się być przewidywalni jak postaci z komedii dell'arte, to jednak przy bliższym poznaniu okazują się ludźmi jak my - skrywają cierpienie, tęsknotę za miłością, za pełnią, za transcendencją. Wiedza i rozum stają się dla nich źródłem cierpienia i jedynie miłość sprawia, że życie nabiera...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-11-03
Proza Christiana Teodorescu ma urodę wschodnich miniatur - precyzyjnych mikroopowieści, w których za anegdotą skrywa się filozoficzna refleksja. To swoiste ćwiczenia z pamięci, którą w latach 50. zacierano. Podobnie jak w Polsce.
Żebracza apokalipsa
Teodorescu przedstawia świat małego miasteczka, które dotyka apokalipsa - wojenna, ale także apokalipsa dwóch totalitaryzmów. Przedstawia ją w jednym z opowiadań na swój specyficzny sposób. Otóż opowiada o dwóch dworcowych żebrakach: Kulawym Prztyczku i ślepym paralityku Marcelu, którzy podzielili między siebie rewir dworca. Wszystko szło zgodnie z umową, kiedy pewnego dnia pojawił się trzeci - "żebrak apokalipsy" - dobrze zbudowany mężczyzna, który podpierając się kulą, defilował wzdłuż wagonów, informując pasażerów o nadchodzącym końcu świata:
"Koniec świata puka do drzwi! Ale On, Ten, któremu nie możemy ucałować stóp, aby dostąpić zbawienia, daje wam jeszcze szansę okazania potrzebującym miłosierdzia, mimo wszystkich waszych grzechów!"
Dwaj żebracy poczuli się zagrożeni, toteż "spuścili przybłędzie manto, aby zrozumiał, że koniec świata może dla niego nadejść znacznie wcześniej niż dla reszty ludzi". Jednak nie omieszkali wykorzystać pomysłu i od tej pory także używali argumentu nadchodzącej apokalipsy - każdy na swój sposób.
We wstępie do polskiego wydania książki autor wyjaśnia:
"W ciągu zaledwie dekady, którą rozpoczął rok 1938, w Rumunii zmieniło się tak wiele, że nawet świadkowie owych częstokroć katastrofalnych zmian przestali wierzyć, że wydarzyły się one naprawdę, a zaczęli myśleć, że był to jakiś senny koszmar. Wielu z tych, którzy marzyli o powrocie do normalności, trafiło do więzień. Aby dawne czasy zatarły się w zbiorowej pamięci narodu, począwszy od lat pięćdziesiątych, z rozkazu kolejnych władz, historia Rumunii była wielokrotnie pisana na nowo".
Teodorescu przywraca więc pamięć dotyczącą nie tylko narodu, ale czyni to także w odniesieniu do swoich dziadków i świata, w którym dane im było żyć.
Medgidia - rumuńskie Makondo
Skojarzenie Medgidii z fikcyjnym Macondo ze "Stu lat samotności" Marqueza przychodzi na myśl, gdy czyta się te wszystkie opowieści, ponieważ - choć nieodległe w czasie - wydają się jednak należeć już do sfery pewnej mitologii. Takiego miasteczka bowiem, jakie poznajemy na początku tej opowieści, już nie ma. Nie żyją bohaterowie owych historii, a odtworzone realia zmieniły się nie do poznania. Tętniące życiem miasteczko, zamieszkałe przez Rumunów, Żydów, Ormian, Turków, przypomina trochę mityczną Bukowinę.
Oprócz historii swego dziadka - Stefana Teodorescu, zwanego Stefankiem, właściciela dworcowej restauracji, pisarz snuje barwne opowieści o innych mieszkańcach Medgidii: jubilerze Marcelu, który terminował u paryskich mistrzów i który zmuszony został do opuszczenia miasta na fali antysemityzmu, co potem okazało się zbawienne, zważywszy wszystko, co działo się w Europie z Żydami podczas II wojny. Marcel wyjechał do Nowego Jorku, gdzie wkrótce został milionerem. Innym bohaterem jest imam Hassan - prawdziwy mędrzec, którego rady zasięgają imamowie z całej Turcji i który grywa w szachy ze Stefankiem i z majorem Scipionem - komendantem pułku, mimo że początkowo unika go z racji jego mało finezyjnego, koszarowego usposobienia. Śledzimy także zmienne losy bezkompromisowego majora i jego skrywanej, ale wielkiej i odwzajemnionej miłości do żydowskiej lekarki Leili. W miasteczku mieszka nawet jeden Rosjanin - Grigorij, który zajmuje się kowalstwem, bije swoją żonę i ukrywa przeszłość.
Każdy z tych bohaterów to odrębna opowieść, a właściwie cykl miniaturowych opowieści, które wszakże stanowią odrębne, zamknięte dramaturgicznie historie. Jeśli jednak uważnie śledzimy losy bohaterów - a są one tak fascynująco przedstawione, że nie sposób się od nich oderwać - zauważymy, jak się one zmieniają na skutek historycznych wydarzeń. Niektórych historia miażdży bezlitośnie, inni wychodzą z doświadczenia totalitaryzmu (zwłaszcza komunizmu) przemienieni. Ale są i tacy, którzy pozostają jakby nietknięci przez okrucieństwa losu - jak piękna lekarka Leila, mimo że jest Żydówką, osobą niezwykle prawą i bezkompromisową. Ona zresztą także na koniec emigruje. Miasteczko, zarządzane przez przedstawicieli komunistycznego reżimu, szarzeje, brzydnie i przestaje być tętniącym życiem, wielokulturowym tyglem.
Śmiercionośne papryczki Januszka
Teodorescu uwodzi czytelnika nie tylko pasjonującymi opowieściami. Istotne jest także to, że owe cudowne miniatury charakteryzuje specyficzny humor i wszechobecność ironii losu, ale także ironii historii. Dzięki temu każda anegdota zyskuje drugie dno.
Mnie najbardziej urzekła miłosna historia jednej z głównych postaci - kelnera Januszka. Otóż restauracja Stefanka Teodorescu zawdzięczała swoje powodzenie nie tylko atmosferze, którą stwarzał właściciel, ale przede wszystkim obecności kelnera. Mężczyzna przed wojną pracował w Orient Expressie, znał języki i świetnie opanował sztukę przygotowywania i podawania potraw. Marzył o tym, aby otworzyć własną restaurację w Bukareszcie, a może nawet kabaret, jednak ciągle brakowało mu na to pieniędzy. Tymczasem ani się obejrzał, kiedy "stuknęła" mu czterdziestka. Pozostawał w stanie kawalerskim, ponieważ jako wielbiciel kobiet nie ryzykowałby zakochania się w którejś z nich. I oto pewnego dnia spojrzał w oczy młodej dziewczynie, zatrudnionej w kasie na stacji i ... stało się.
Żeby móc znowu popatrzeć jej w oczy kupił niepotrzebny mu bilet, a potem starał się zawsze być w pobliżu niej i choć robił to nader dyskretnie, dziewczyna zauważyła jego starania. I choć nie było to w zwyczaju, ale obyczaje powoli zaczęły się zmieniać - pozwoliła mu odprowadzać się do domu, a wreszcie gotowa była za niego wyjść. Kiedy jednak przyszły teść pogodził się z myślą, że córka wyjdzie za mąż za starszego od niej o dwadzieścia lat mężczyznę, Januszek postanowił coś udowodnić kolejarzowi, który stroił sobie żarty z jego związku. Założyli się, że jeżeli Jan zje pięćdziesiąt ostrych papryczek, kolejarz wyjedzie z miasta. Kelner był tak szczęśliwy, że gotów był zjeść dwa razy tyle. Zakład wygrał, po czym... wyzionął ducha.
Teodorescu opisuje nie tylko śmiertelne papryczki. Pisze o rewizjach, fałszowanych wyborach, przesłuchaniach, bezprawnym zabieraniu majątków, zawsze jednak w kontekście ludzkich losów, bohaterów, których - dodajmy - zdążyliśmy już poznać i jakoś się do nich przywiązać. Zawsze towarzyszy temu dyskretny humor, niekiedy czarny, jak w opowiadaniu"Kupiecki kadysz", w którym inny bohater - Żyd Haiks traci cały towar i majątek, a nawet mieszkanie, ale nie traci poczucia humoru, tylko postanawia porozmawiać ze Stefankiem o kadisz - modlitwie za umarłych, którą powinno się nad nim zaśpiewać trzykrotnie.
Wielowątkową powieść Teodorescu można czytać na różne sposoby. Sam autor, z właściwym sobie poczuciem humoru, sugeruje, aby tak właśnie czynić:
"... mogą Państwo rozpocząć lekturę w dowolnym miejscu. Najbardziej niecierpliwi mogą czytać od końca do początku. Amatorzy powieści o szybkiej akcji mogą zacząć lekturę od początku i przeskakiwać przez tak zwane rozdziały - wypełniacze, natomiast ci z Państwa, którzy chcą poznać powieść jak powieść, powinni ją przeczytać od początku do końca, nawet jeśli składa się ona z ponad setki opowiadań".
źródło:
https://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2017/09/christian-teodorescu-medgidia-miasto-u.html
Proza Christiana Teodorescu ma urodę wschodnich miniatur - precyzyjnych mikroopowieści, w których za anegdotą skrywa się filozoficzna refleksja. To swoiste ćwiczenia z pamięci, którą w latach 50. zacierano. Podobnie jak w Polsce.
Żebracza apokalipsa
Teodorescu przedstawia świat małego miasteczka, które dotyka apokalipsa - wojenna, ale także apokalipsa dwóch...
2019-09
Książka Cristiana Teodorescu z pewnością spodoba się każdemu, kto ma poczucie humoru i patrzy na świat z ironicznym dystansem, nie tylko wielbicielom kotów. Ale tym ostatnim spodoba się z pewnością najbardziej, bo nikt z takim znawstwem i wrażliwością nie pisze o kociej wyobraźni i psychice, jak właśnie ten pisarz.
Całość recenzji na blogu:
https://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2019/09/cristian-teodorescu-kocie-opowiesci.html
Książka Cristiana Teodorescu z pewnością spodoba się każdemu, kto ma poczucie humoru i patrzy na świat z ironicznym dystansem, nie tylko wielbicielom kotów. Ale tym ostatnim spodoba się z pewnością najbardziej, bo nikt z takim znawstwem i wrażliwością nie pisze o kociej wyobraźni i psychice, jak właśnie ten pisarz.
Całość recenzji na...
2019-09
Powieść - bestseller Antoniego Libery ma wiele poziomów znaczeń. Po pierwsze, ukazuje kształtowanie się młodego artysty w opresyjnych czasach, które zamyka stan wojenny. W tym, co szare, ponure i pozbawione wolności jaśnieje tytułowa Madame - nauczycielka francuskiego, kobieta piękna i jakby nie należąca do porządku tego świata. Budzi jednak tęsknotę na czymś wspaniałym - za wolnością, miłością, pełnią i daje nadzieję, że to możliwe. Nieprzypadkowo ma na imię Wiktoria.
Powieść Libery to także przyglądanie się różnym konwencjom opowiadania o świecie - od romantyzmu począwszy, a na Gombrowiczu kończąc. Struktura powieściowa jest precyzyjna jak kompozycja muzyczna - nie na darmo autor ma wykształcenie muzyczne. Ilość rozdziałów i podrozdziałów jest znacząca i ma symboliczny sens, a tok narracji niesie wiele niespodzianek (wariacji), trzymając czytelnika w szachu do końca. Jest to wreszcie powieść inicjacyjna - o dorastaniu w trudnych czasach. Każdy może się w niej przejrzeć i czerpać przyjemność z lektury na różnych poziomach tej prozy. Przeczytałam z poślizgiem, ale i z wielką przyjemnością.
Powieść - bestseller Antoniego Libery ma wiele poziomów znaczeń. Po pierwsze, ukazuje kształtowanie się młodego artysty w opresyjnych czasach, które zamyka stan wojenny. W tym, co szare, ponure i pozbawione wolności jaśnieje tytułowa Madame - nauczycielka francuskiego, kobieta piękna i jakby nie należąca do porządku tego świata. Budzi jednak tęsknotę na czymś wspaniałym -...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPo latach wróciłam do "Króla mrówek" Zbigniewa Herberta, aby na nowo zachwycić się jego twórczym i zarazem dowcipnym odczytaniem greckich mitów. Cóż za język! Jaka precyzja słowa! W powodzi wielosłowia lektura podziałała na mnie odświeżająco, jak chłodny prysznic w upalny dzień :-) Polecam do wielokrotnego czytania.
Po latach wróciłam do "Króla mrówek" Zbigniewa Herberta, aby na nowo zachwycić się jego twórczym i zarazem dowcipnym odczytaniem greckich mitów. Cóż za język! Jaka precyzja słowa! W powodzi wielosłowia lektura podziałała na mnie odświeżająco, jak chłodny prysznic w upalny dzień :-) Polecam do wielokrotnego czytania.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01
Kulturalne Ingrediencje blog
"Spalony teatr robi szczególnie dotkliwe wrażenie. Jest umarły"
Motto zaczerpnięte z Prologu książki Kazimierza Brauna ma rangę metafory - oznacza coś więcej, kryje się pod nim bowiem nie tylko diagnoza polskiego teatru, ale także diagnoza państwa. Z drugiej strony ogień symbolizuje działanie odnawiające, oczyszczające, zbawcze. I to znaczenie okaże się w tej powieści ważniejsze.
Całość recenzji na blogu:
https://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2019/01/kazimierza-brauna-ponacy-teatr-recenzja.html
Kulturalne Ingrediencje blog
"Spalony teatr robi szczególnie dotkliwe wrażenie. Jest umarły"
Motto zaczerpnięte z Prologu książki Kazimierza Brauna ma rangę metafory - oznacza coś więcej, kryje się pod nim bowiem nie tylko diagnoza polskiego teatru, ale także diagnoza państwa. Z drugiej strony ogień symbolizuje działanie odnawiające, oczyszczające, zbawcze. I to...
2019-01
KULTURALNE INGREDIENCJE BLOG
Powieść Wiesława Myśliwskiego "Ucho igielne" jest dziełem wybitnym. Napisana piękną polszczyzną, zawierająca głębokie przemyślenia autora na temat różnych aspektów życia, a jednocześnie autotematyczna i pełna subtelnego humoru, stanowi - by użyć określenia samego pisarza - wielobarwne malowidło, w którym dostrzega się także i własną historię.
całość recenzji - na blogu:
https://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2019/01/z-wiesawem-mysliwskim-przez-ucho.html
KULTURALNE INGREDIENCJE BLOG
Powieść Wiesława Myśliwskiego "Ucho igielne" jest dziełem wybitnym. Napisana piękną polszczyzną, zawierająca głębokie przemyślenia autora na temat różnych aspektów życia, a jednocześnie autotematyczna i pełna subtelnego humoru, stanowi - by użyć określenia samego pisarza - wielobarwne malowidło, w którym dostrzega się także i własną...
Błyskotliwie napisana powieść - satyra o współczesnej Polsce - bez wyrazistej tożsamości, chaotycznej, pełnej stereotypów, od których bohater ucieka, ale od której uciec nie może i nie chce. Na uwagę zasługuje przede wszystkim język, który najdobitniej zaświadcza, że "to Polska własnie", ale bliższa Smarzowskiemu niż Wyspiańskiemu. Szczerkowi blisko do Gombrowicza. O ile jednak problemem autora "Trans-Atlantyku" była Forma, o tyle "Siódemki" - jej kompletny brak.
Błyskotliwie napisana powieść - satyra o współczesnej Polsce - bez wyrazistej tożsamości, chaotycznej, pełnej stereotypów, od których bohater ucieka, ale od której uciec nie może i nie chce. Na uwagę zasługuje przede wszystkim język, który najdobitniej zaświadcza, że "to Polska własnie", ale bliższa Smarzowskiemu niż Wyspiańskiemu. Szczerkowi blisko do Gombrowicza. O ile...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-06
KULTURALNE INGREDIENCJE BLOG
Powieść Sofi Oksanen rozgrywa się w czasach dwóch totalitaryzmów, ale na pierwszym planie są przede wszystkim sylwetki trojga bohaterów oraz ich wzajemne uwikłania.
"Gdy zniknęły gołębie" jest kolejną książką fińsko-estońskiej pisarki, która ukazuje się w języku polskim. Sofi Oksanen jest zjawiskiem niepowtarzalnym - i jako pisarka, i jako kobieta, o czym mogliśmy się przekonać uczestnicząc w spotkaniu z nią w Kinie Nowe Horyzonty. Począwszy od debiutanckiej powieści "Krowy Stalina" (2003), Oksanen stara się przywracać pamięć historii Estonii. Jednakże jej styl narracji sprawia, że opowiedziane historie nabierają cech indywidualnych - są z gruntu subiektywne i przez to "gorące", pełne emocji. W dodatku losy trzech głównych postaci kryją wiele tajemnic, co sprawia, że trudno się od nich oderwać, podobnie jak to ma miejsce w przypadku powieści sensacyjnych. Choć mnie się ta proza bardziej kojarzy ze "Wściekłością i wrzaskiem" W. Faulknera.
W uścisku dwóch totalitaryzmów
Akcja powieści rozgrywa się naprzemiennie w latach czterdziestych, podczas okupacji bolszewickiej, a następnie niemieckiej oraz w latach 60. - kiedy to Estonia po utracie suwerenności staje się się Estońską Socjalistyczną Republiką Radziecką. W powieści nie brakuje autentycznych miejsc, jak choćby kawiarnia "Moskwa", w której przesiadują zarówno współpracownicy KGB, jak też opozycjoniści. Sofi pokazała nam tę kawiarnię na zdjęciu - rzeczywiście niewiele się zmieniła przez te wszystkie lata. Dopiero ostatnimi czasy przestała nosić tę znaczącą nazwę. Również jeden z głównych bohaterów - Edgar ma swój prototyp w postaci człowieka znanego jako autor książek propagandowych, a poza tym - człowiek, który podawał się za lotnika, choć nigdy w życiu nie latał. Takim też poznajemy Edgara, który ciągle na ten temat fantazjuje.
Wszyscy próbują jakoś przeżyć opresyjne czasy i robią to na różne sposoby. Niemiecka okupacja następuje po bolszewickiej i daje niektórym bohaterom złudną nadzieję, że w ten sposób pozbyli się czegoś o wiele gorszego. Później jednak okazuje się, że to "mniejsze zło" także bywa brutalne, że zamyka się ludzi w obozach koncentracyjnych i zabija. Przegrana Niemców oznacza zresztą powrót do Związku Radzieckiego. Nielicznym udaje się uciec.
Ich troje
Troje głównych bohaterów to zarazem trzy różne światy. Edgar to człowiek - kameleon: w każdym przypadku tak manipuluje ludźmi i sytuacjami, aby wyjść na swoje. Pozornie miły i spolegliwy, jest w istocie bezwzględny i nie zawaha się przed niczym. Działa podstępnie. Nie rozumie, czym jest miłość, bezinteresowność, uczciwość. Jednocześnie, kiedy narracja przybiera jego punkt widzenia, możemy mu się dogłębnie przyjrzeć i zobaczyć powodujące nim mechanizmy:
"Proces w Domu Oficerów otworzył nowy rozdział jego życia - Parts nie przegapił nadarzającej się okazji, postanowił obrócić wszystko na swoją korzyść. Kariera etatowego uczestnika rozpraw, naocznego świadka i ofiary hitlerowskiego sadyzmu zagwarantuje mu bezpieczną przyszłość. Będą go wzywać na kolejne procesy, może nawet za granicę, jest im potrzebny. Dlaczego jego żona nie potrafi tego pojąć?"
Żona jest dla Edgara rodzajem zasłony dymnej dla jego homoseksualnych skłonności. Nie kocha jej, nie kocha zresztą nikogo, poza mamcią (jak ją nazywa), która gotowa jest dla niego zrobić wszystko. Podczas okupacji hitlerowskiej, kiedy Edgar zmienia po raz kolejny nazwisko i współpracuje z Niemcami, jego żona - sfrustrowana i nieszczęśliwa z powodu odrzucenia przez męża - zakochuje się z wzajemnością w niemieckim oficerze, z którym jej małżonek również współpracuje. Edgar staje się wtedy przypadkowym świadkiem sceny, w której tych dwoje okazuje sobie miłość:
"Jakim prawem znalazła się w świecie Niemców, nie mając żadnych zasług? - myśli. Kobieta wsiada do opla, w środku zapala się światło rozświetlające wyłącznie chwile intymne, siedzący w aucie mężczyzna kładzie ręce na ramionach kobiety, unosi dłoń, dotyka jej włosów, jej ucha, i to wewnętrzne światło przyćmiewa dzień i zmienia go w noc, samochód staje się nagle latarnią pośrodku czarnego morza, a oni nawet tego nie widzą, tylko rozpalają się nawzajem, on dotyka jej ucha i rozbłyska światło, ich światło".
Scena ta powtarzać się będzie w umyśle bohatera wielokrotnie w różnych wariantach - kompletnie niezrozumiała, aż dojdzie on do konkluzji, że prędzej czy później będzie miał z niej pożytek.
CD. NA BLOGU:
https://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2017/11/sofi-oksanen-gdy-znikney-goebie.html
KULTURALNE INGREDIENCJE BLOG
Powieść Sofi Oksanen rozgrywa się w czasach dwóch totalitaryzmów, ale na pierwszym planie są przede wszystkim sylwetki trojga bohaterów oraz ich wzajemne uwikłania.
"Gdy zniknęły gołębie" jest kolejną książką fińsko-estońskiej pisarki, która ukazuje się w języku polskim. Sofi Oksanen jest zjawiskiem niepowtarzalnym - i jako pisarka, i jako...
2018-10
KULTURALNE INGREDIENCJE BLOG
Znakomita, trzymająca w napięciu, przy tym mądra i napisana z dużą znajomością epoki historycznej, a także, co tu dużo mówić, ludzkich dusz, powieść Kristiny Sabaliauskaitė jest absolutnym literackim ewenementem i ma szansę stać się prawdziwym bestsellerem wydawniczym również w Polsce, a nie tylko na Litwie. Bo chociaż Litwinka, nasza ci ona :-)
Całość recenzji na blogu. Znajdziecie tam również recenzję I tomu oraz wywiad z pisarką.
https://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2018/10/kristina-sabaliauskaite-silva-rerum-ii.html
KULTURALNE INGREDIENCJE BLOG
Znakomita, trzymająca w napięciu, przy tym mądra i napisana z dużą znajomością epoki historycznej, a także, co tu dużo mówić, ludzkich dusz, powieść Kristiny Sabaliauskaitė jest absolutnym literackim ewenementem i ma szansę stać się prawdziwym bestsellerem wydawniczym również w Polsce, a nie tylko na Litwie. Bo chociaż Litwinka, nasza ci ona...
2016-01-28
KULTURALNE INGREDIENCJE BLOG
Kristina Sabaliauskaitė prowadzi nas przez fascynujący, pełen tajemnic świat XVII-wiecznego Wilna, w którym bohaterowie przeżywają chwile piękne, ale częściej dramatyczne, zmagając się z kruchością życia, cierpieniem i obecnością zła.
Wyznam na wstępie, że dawno nie czytałam prozy równie uwodzicielskiej, od której wprost trudno się oderwać. Narracja pozbawiona jest dialogów i przypomina opowieść ustną, w której osoba opowiadacza w zupełności wystarcza, aby roztoczyć przed oczami wyobraźni barwny, fascynujący świat.
Choć sama opowieść, choć znakomita, to jednak nie wyczerpuje jej zalet. Litewska pisarka posiada bowiem wielką erudycję, jeśli chodzi o historię, a w szczególności historię Wilna, w którym się urodziła Także zabytków i postaci tamtej epoki... Posiada nawet wiedzę z zakresu ogrodnictwa! To talent na miarę Jana Potockiego, choć "Silva rerum" brzmi bardziej współcześnie od "Pamiętnika znalezionego w Saragossie". Nie bez przyczyny porównuje się ją do Marqueza - z powodu zmysłowości i atmosfery magii, a także do Umberto Eco - ze względu na erudycję i grę konwencjami. Jednakże mimo tych porównań, Kristina Sabaliauskaitė pozostaje zjawiskiem oryginalnym i jedynym w swoim rodzaju. Jej wspaniała narracja - długie barokowe zdania - pokazuje, że w czasach, kiedy posługujemy się skrótem, taka wybujała opowieść może być fascynująca i sprawić, że nie oderwiemy się od niej ani na chwilę, pozostając pod jej przemożnym urokiem. Jest w tej powieści wszystko: i liryzm, i dramatyzm, i komizm, a ostatecznie także wiara, że życie nie jest absurdem, lecz ma głęboko ukryty sens, który można dostrzec, kiedy się człowiek trochę potrudzi.
Kristina Sabaliauskaitė napisała całą trylogię, której akcja rozgrywa się w Wilnie. Pierwsza jej część ukazała się w ubiegłym roku w Wydawnictwie Znak. Pozostaje zatem mieć nadzieję, że znakomita tłumaczka tej prozy - Izabela Korybut-Daszkiewicz przybliży polskim czytelnikom kolejne dzieła tej litewskiej pisarki o polskich korzeniach.
Całość: blog Kulturalne Ingrediencje
https://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2017/10/kristina-sabaliauskaite-silva-rerum.html
KULTURALNE INGREDIENCJE BLOG
Kristina Sabaliauskaitė prowadzi nas przez fascynujący, pełen tajemnic świat XVII-wiecznego Wilna, w którym bohaterowie przeżywają chwile piękne, ale częściej dramatyczne, zmagając się z kruchością życia, cierpieniem i obecnością zła.
Wyznam na wstępie, że dawno nie czytałam prozy równie uwodzicielskiej, od której wprost trudno się oderwać....
KULTURALNE INGREDIENCJE BLOG
"Zmowa milczenia" Katarzyny Pisarzewskiej jest interesująco opowiedzianą historią kryminalną. Nietypową, bo najważniejsze są w niej psychologiczne portrety bohaterów i relacje między nimi.
cd. na blogu:
http://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2017/12/zmowa-milczenia-katarzyny-pisarzewskiej.html
KULTURALNE INGREDIENCJE BLOG
"Zmowa milczenia" Katarzyny Pisarzewskiej jest interesująco opowiedzianą historią kryminalną. Nietypową, bo najważniejsze są w niej psychologiczne portrety bohaterów i relacje między nimi.
cd. na blogu:
http://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2017/12/zmowa-milczenia-katarzyny-pisarzewskiej.html
KULTURALNE INGREDIENCJE BLOG
Powieść Krzysztofa Piskorskiego o zagadkowym tytule ”Cienioryt” wykracza daleko poza granice jednego gatunku. Błyskotliwe połączenie powieści awanturniczej i fantasy, pełne dowcipnych, autotematycznych aluzji, które nadają jej cechy postmodernistycznej gry z czytelnikiem.
cd. na blogu:
http://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2017/12/krzysztof-piskorski-cienioryt.html
KULTURALNE INGREDIENCJE BLOG
Powieść Krzysztofa Piskorskiego o zagadkowym tytule ”Cienioryt” wykracza daleko poza granice jednego gatunku. Błyskotliwe połączenie powieści awanturniczej i fantasy, pełne dowcipnych, autotematycznych aluzji, które nadają jej cechy postmodernistycznej gry z czytelnikiem.
cd. na...
Najpiękniejsze w prozie Luciana dan Teodorovici są metafory nawiązujące do teatru marionetek, w tym traktat bohatera, napisany przez niego po wielu studiach i latach terminowania w zawodzie. Wywodząc istnienie teatru lalek z odległej starożytności, kiedy to przedstawienia lalkowe niosły ze sobą ważkie treści na temat ludzkiej egzystencji, daje do zrozumienia, że ani na jotę się nie zestarzały. To, co mówi o marionetce - te wszystkie myśli dotyczą jego samego i pozostają ważnym elementem narracji. Dzięki nim możemy zrozumieć, co się dzieje z człowiekiem i ze światem wokół niego, jeśli próbuje się go zniewolić i potraktować jak bezduszną kukłę. Podobnie, jak w "Traktacie o manekinach" Bruno Schulza: człowiek staje się "przedmiotem niższej rangi". Dążeniem komunizmu było stworzenie "nowego człowieka" - całkowicie poddanego władzy i pozbawionego ludzkich, normalnych uczuć. Słowem - marionetki. Bo marionetkami zarządza się łatwo.
Całość recenzji na blogu Kulturalne Inrediencje:
https://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2017/10/lucian-dan-teodorovicimatei-brunul-z.html
Najpiękniejsze w prozie Luciana dan Teodorovici są metafory nawiązujące do teatru marionetek, w tym traktat bohatera, napisany przez niego po wielu studiach i latach terminowania w zawodzie. Wywodząc istnienie teatru lalek z odległej starożytności, kiedy to przedstawienia lalkowe niosły ze sobą ważkie treści na temat ludzkiej egzystencji, daje do zrozumienia, że ani na jotę...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to