Słoń z Étretat

Okładka książki Słoń z Étretat Joanna Stoga
Okładka książki Słoń z Étretat
Joanna Stoga Wydawnictwo: SEQOJA literatura piękna
360 str. 6 godz. 0 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
SEQOJA
Data wydania:
2022-09-09
Data 1. wyd. pol.:
2022-09-09
Liczba stron:
360
Czas czytania
6 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788396239969
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Magazyn Biały Kruk #6 "Grafoman", Dagmara Adwentowska, Anna Baj, Krzysztof Biliński, Michał Brzozowski, Grzegorz Czapski, Angela Dłubak, Rozalia Eder, Łukasz Marek Fiema, Anna Kańtoch, Adam Loraj, Joanna Stoga, Jakub Tyszkowski
Ocena 7,0
Magazyn Biały ... "Grafoman", Dagmara...
Okładka książki Szortal na wynos #62 Izabela Balińska-Lech, Dariusz Bednarczyk, Adrianna Biełowiec, Michał Bończyk, Rafał Charłampowicz, Grzegorz Czapski, Edyta Głód, Mike Jansen, Urszula Koszarek, Marcin Kowalski, Andrzej Kozakowski, Karolina Lewicka, Paulina Łoś, Karol Pajdak, Marcin Podlewski, Klaudia Sowiak, Joanna Stoga, Mateusz Tokarski, Jacek Wilkos, Maciej Żołnowski, Marcin Zwoleń
Ocena 7,0
Szortal na wyn... Izabela Balińska-Le...
Okładka książki IGPOTY Robert Malinowski, Joanna Stoga, Małgorzata Szymańczyk
Ocena 0,0
IGPOTY Robert Malinowski, ...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
17 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
509
509

Na półkach:

Joanna Stoga napisała powieść wielopłaszczyznową, w której historia głównej bohaterki łączy się, uzupełnia i przenika z doświadczeniami ważnych dla niej osób, które poznajemy w miarę zagłębiania się w narrację, a one otwierają nam drzwi do swoich skomplikowanych światów. I właśnie czegoś tak głęboko empatycznego, wnikającego w naturę człowieka, lecz pozbawionego zgorzknienia i fatalizmu spodziewałam się po autorce migotliwych opowiadań-miniatur „Las, pole, dwa sobole”. Nawet tematy bolesne, trudne, uwierające można poruszać ot, po prostu, bez zbytniej emfazy i epatowania cierpieniem.

Aleksandra i jej przeciętne, skupione na zadaniach do wykonania, w gruncie rzeczy bardzo samotne życie. Niesatysfakcjonująca praca zdalna przy korekcie miałkich tekstów, opieka nad chorym psychicznie ojcem, praktycznie 24 godziny na dobę i zero własnego świata. Gdy wydaje się, że już gorzej być nie może, wydarzenia wokół bohaterki nabierają tempa i gęstości, a my, poznając też stopniowo przeszłość, odnosimy wrażenie, że imię nadane jej przez brata lata temu – Kassandra, zawisło czarną chmurą i zdeterminowało jej los.

Ta powieść wciąga od pierwszej strony, bohaterowie stają się nam bliscy, nie jesteśmy więc w stanie przejść obok nich i tego, co ich spotyka, obojętnie. W końcu wszystko tutaj tak bardzo przypomina nam to, co dookoła, co i nas dotyka, z czym i my sobie nie radzimy. Przeglądamy się więc w historii bohaterów „Słonia z Etretat” niczym w lustrze i nagle zaczynamy dostrzegać, że drzwi, za którymi czeka przyszłość nie są już wcale zatrzaśnięte, że zaczynają się uchylać. Widać, że autorka uważnie przygląda się współczesności, ludziom, tym młodym oraz tym, którzy wchodzą już w dojrzały i bardzo dojrzały wiek. Dostrzega wiele, także to, co zwykle skryte, schowane tylko dla siebie, nie ma dla niej tajemnic.

Czyżby każdy z nas miał zatrzaśniętego w jakiejś szufladzie własnego słonia z Etretat symbolizującego sprawę nigdy nie rozliczoną, nie zamkniętą, rozsnutą przez lata nad naszym życiem niczym trujące opary smogu? Dzieciństwo, jak się okazuje, nie zawsze bywa sielanką, do której później z radością wracamy wspomnieniem. Stanowi zawiązek przyszłości, z którego rośniemy w różne strony, hojnie czerpiąc garściami z jego bazy. A co, jeśli tą bazę stanowi poczucie małej wartości, bylejakości i drugoplanowości niegodnych uwagi i miłości? Albo przeciwnie – balast nadmiernych oczekiwań i konieczność utrzymywania statusu „cudowności” za wszelką cenę, by nie zawieść tych, którzy nas tak właśnie postrzegają. Czy pieniądze albo codzienny obiad z dwóch dań plus kompot mogą zastąpić miłość? Jak trudno komuś, kto nie czuł się nigdy kochany, stworzyć dobry związek, widzimy tutaj na licznych przykładach.

Mamy też schorowanych, bezradnych, zdanych na naszą opiekę rodziców, co stanowi niezwykle istotną cezurę w naszym, dotąd w miarę niezłym, poukładanym życiu. Co tu dużo mówić, po prostu wywraca je zupełnie do góry nogami i każe nam organizować je na nowo. Autorka nie bierze w tym przypadku jeńców, potrafi bez osłonek pokazać całą plątaninę negatywnych uczuć, jakie szarpią Kassi, jej zniechęcenie, opór, złość, którą wyładowuje bezwiednie na ojcu, będącej zawsze pod ręką przyczynie wszystkich kłopotów, konieczność odreagowania i w końcu ogromne, zalewające ją całą poczucie winy. Stopniowe ewoluowanie emocji Kassi w kierunku większego zrozumienia i akceptacji zostało przez autorkę sprzęgnięte ze zmianami w jej życiu osobistym i postanowieniem zrobienia w nim tak bardzo potrzebnego remanentu.

Choroba psychiczna, która niemal pozbawia bliskich nawiązania z chorym komunikacji, wymagając jednocześnie od nich nieziemskich pokładów cierpliwości i pomysłowości. To bardzo potrzebny wątek, zbyt rzadko podejmowany w literaturze. Przydałoby się wszak temat choroby oddemonizować i oswoić, pokazać ją w nieco innym, mniej przerażającym świetle. W „Słoniu z Etretat” ojciec i córka osiągają w końcu poziom pewnej symbiozy, wzajemnego wspierania się i czerpania z siebie tego, co najlepsze.

I jeszcze szokujący obraz korporacyjnego piekiełka, znanego dzisiaj wielu, owego wyścigu, w którym wrażliwcy bardzo szybko odpadają, oddając pola bezwzględnym karierowiczom i intrygantom, gdzie słowo „mobbing” tłumaczyć można na konkretnych przykładach.

Czy pora więc, biorąc pod uwagę ciemne strony naszego świata, poddać się, uciec w samotność? O, nie! Wówczas z pewnością nic się nie zmieni na lepsze i już do końca będziemy się ledwie czołgać zamiast biec żywo ku nowym dniom. W powieści bardzo głośno i wyraźnie wybrzmiała siła przyjaźni, na której możemy oprzeć się pewnie, niczym na skale. Kassi, Baśka, Emil, Justyna, Brygida, Mateusz… Siłą człowieka jest drugi człowiek. Przyjaźń to bardzo ważny wątek książki, drugim zaś jest odwaga, by stanąć oko w oko ze swoimi demonami, co pozwoli nam w końcu ruszyć z miejsca. Zaś lekkości naszym krokom i naszemu sercu doda przebaczenie. Weźcie więc za ręce przyjaciół, niech wraz z Wami patrzą, jak puszczacie na wodę słonia z Etrerat, by spłynął z najbliższą falą do morza i pozostawił wolne miejsce dla przyszłości, dla miłości, dla życia…
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Joanna Stoga napisała powieść wielopłaszczyznową, w której historia głównej bohaterki łączy się, uzupełnia i przenika z doświadczeniami ważnych dla niej osób, które poznajemy w miarę zagłębiania się w narrację, a one otwierają nam drzwi do swoich skomplikowanych światów. I właśnie czegoś tak głęboko empatycznego, wnikającego w naturę człowieka, lecz pozbawionego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
24
24

Na półkach:

Najtrudniej jest rywalizować z tymi, którzy nie żyją. Nie można dorównać komuś, kto już za życia uważany był za ideał, bo po śmierci z jego wizerunku nikną najdrobniejsze nawet rysy. Kassi więc nawet nie próbuje. Zwłaszcza że z chwilą śmierci Teo przestali w pewnym sensie istnieć jej rodzice. Ojciec zniknął w sobie, matkę pochłonęła opieka nad nim. A Kassi, ta gorsza, mniej zdolna, mniej wyjątkowa, została sama ze swoją żałobą i swoim poczuciem bycia niewystarczającą. Tak jakby liczyło się to, że jej rodzice stracili syna, ale już nie to, że ona straciła starszego brata.

Kassi prowadzi więc nieszczególnie satysfakcjonujące, ale i niezbyt trudne – przynajmniej od strony praktycznej – życie. Niedawno stuknęła jej trzydziestka. I wtedy świat wali jej się po raz drugi: umiera matka. A wraz z nią ustalony porządek rzeczy. Bo Kassi musi teraz przejąć opiekę nad ojcem. Udźwignąć to, z czym wiele innych osób nie dałoby sobie rady. Dźwiga więc, jednak chwilami ten ciężar ją przerasta. Bo łączy się z pewną tajemnicą, a ta – z ogromnym poczuciem winy.

Powieściowy debiut Joanny Stogi to galeria ciekawych postaci powiązanych interesującymi relacjami. Autorka pokazuje, że i traumy, i nadzieja mają zwykle swoje źródło właśnie w ludziach. To oni nas mniej lub bardziej intencjonalnie (a czasem nieświadomie) krzywdzą, ale i to od nich dostajemy – czasem zupełnie niespodziewanie – wsparcie.

„Słoń z Étretat” to w pierwszej części przede wszystkim smutna i bardzo realistyczna narracja o… Cóż, po prostu o życiu. W drugiej zaś w to szare życie wkracza odrobina baśni, bo czasem warto mieć nadzieję. Mimo wszystko.

Najtrudniej jest rywalizować z tymi, którzy nie żyją. Nie można dorównać komuś, kto już za życia uważany był za ideał, bo po śmierci z jego wizerunku nikną najdrobniejsze nawet rysy. Kassi więc nawet nie próbuje. Zwłaszcza że z chwilą śmierci Teo przestali w pewnym sensie istnieć jej rodzice. Ojciec zniknął w sobie, matkę pochłonęła opieka nad nim. A Kassi, ta gorsza, mniej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
731
621

Na półkach: , , ,

Czasami zdarza się tak, że znajdziemy na swojej czytelniczej drodze książkę, która zostaje w myślach na długi czas, a w sercu odciska swój ślad już na zawsze. Dla mnie właśnie jedną z takich książek jest "Słoń z Étretat" i choć jest to w pewnym sensie debiut autorki (pisałam o pierwszym zbiorze opowiadań również tu na blogu),jest to powieść niezwykle dojrzała i wielowymiarowa...

Jest to historia o kobiecie, która próbuje odnaleźć się w nowej dla siebie roli. Gdy umiera jej matka, Kassi musi przejąć opiekę nad ojcem, który po tragicznych wydarzeniach związanych ze swoim starszym synem w wyniku szoku zamyka się w sobie i staje się zupełnie nieprzystosowany do samodzielnego życia. Jest to opieka niezwykle trudna, niejednokrotnie doprowadzająca do łez bezsilności w starciu z systemem wsparcia i opieki nad takimi osobami- ja jako matka chorego dziecka doskonale tę bezsilność rozumiałam, przez co bardzo utożsamiałam się z bohaterką i niejednokrotnie płakałam nad jej (a może i swoim) losem.
Jest to również historia o przyjaźni, o tym, że prawdziwych przyjaciół poznaje się niekiedy w naprawdę najtrudniejszych momentach życia, i ci, którzy nas krytykują, (a my niejednokrotnie odbieramy to jako atak),tak naprawdę wyciągają w naszą stronę pomocną dłoń, i dbają o nasze dobro.
Jest to także historia o miłości, pokazująca, że nie warto brnąć w związek, gdzie na starcie już wiadomo, że to nie da rady przetrwać, że czasami warto posłuchać kogoś z boku, kto spojrzy na sytuację "trzeźwym" okiem, bo przecież nie od dziś wiadomo, że człowiek zakochany patrzy na świat przez różowe okulary.

Dawno nie czytałam tak oryginalnej książki!
Trudno o niej pisać, bo wszystko, co chciałoby się o niej powiedzieć, wydaje się zbyt błahe i proste, by uwydatnić wszystkie emocje, które czuje czytelnik w trakcie tej niesamowitej przygody. Jest to jedna z tych książek, które niesamowicie trudno jest zamknąć w sztywnych ramach i jednoznacznie ocenić. Nawet w kilka dni po skończeniu lektury czuje się totalny mętlik w głowie i nadal nie wie się jak ubrać w słowa te emocje i refleksje, które się czuje. Jedyne co mi zgrzytało to zbyt "cukierkowe" zakończenie w moim odczuciu zupełnie niepasujące do historii, ale to jest moje bardzo subiektywne odczucie.
Akcja może nie pędzi na złamanie karku, ale gwarantuję, że zapewnia całą gamę uczuć, emocji. Pomimo tego, że porusza niezwykle trudne tematy, otula czytelnika jakimś wewnętrznym ciepłem, trudno odłożyć ją na bok bez poznania zakończenia.
Bohaterowie są genialnie wykreowani, wielowymiarowi, niebanalni, przepełni emocjami, posiadający całą gamę wad i zalet, przez co stają się niezwykle bliscy czytelnikowi. Choć jest ich naprawdę sporo, łatwo się z nimi utożsamić, polubić, ale i niektórych szczerze znienawidzić- każdy z nich wnosi "to coś" do przedstawionej historii i myślę że gdyby ich nie było, książka nie byłaby taka, jaką właśnie trzymamy w dłoni.
Plastyczne opisy, które autorka nam serwuje przy okazji podróży do Francji i tytułowego nadmorskiego miasteczka, otwierają szerokie pole do popisu dla wyobraźni. Rozbudzają chęć do wyruszenia w podróż i poznania tego pięknego miejsca.
Ogrom muzyki, której również nie brakuje w powieści, niejednokrotnie ukołysze poszarpane nerwy i być może otworzy drzwi do nostalgicznych wspomnień. Odkryłam wiele cudownych kawałków, o których nie miałam pojęcia.

"Słoń z Étretat" to przepełniona emocjami opowieść o stracie, radzeniu sobie z żałobą i poszukaniu nadziei. Jest to historia o zagubieniu, chorobach, które nadal są tematem tabu i osnute są tysiącami mitów i niedopowiedzeń, szczerej przyjaźni i prawdziwej miłości, która pokona wszystkie trudności.
To opowieść o tym co najważniejsze i najcenniejsze w naszym życiu, a zarazem wskazówka jak bardzo ważne jest słuchanie siebie.
Autorka zaserwowała czytelnikowi cały wachlarz emocji i jestem pod ogromnym wrażeniem tej powieści. W tle starożytna Grecja i wiele odniesień do jej mitologii... Dawno nie byłam tak poruszona...

Czy polecam?
Zdecydowanie tak, to książka, w której każdy odnajdzie cząstkę siebie i każdy spojrzy na nią pod innym kątem, odnajdując drugie, trzecie a może i czwarte dno...

POLECAM...

Czasami zdarza się tak, że znajdziemy na swojej czytelniczej drodze książkę, która zostaje w myślach na długi czas, a w sercu odciska swój ślad już na zawsze. Dla mnie właśnie jedną z takich książek jest "Słoń z Étretat" i choć jest to w pewnym sensie debiut autorki (pisałam o pierwszym zbiorze opowiadań również tu na blogu),jest to powieść niezwykle dojrzała i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1978
1456

Na półkach:

Sięgając po tę książkę, właściwie nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać. Podejrzewałam, że to będzie spory kaliber, w końcu to opowieść o córce, która nagle musi zająć się swoim ojcem i nie ma nikogo bliskiego, kto mógłby jej pomóc.

Autorka pokazuje w swojej powieści to, jak wygląda opieka nad osobą zmagającą się z zaburzeniami psychicznymi. To bardzo często samotność, walka z biurokracją, systemem, który niczego nie ułatwia. W przychodniach nie ma miejsc, a i z domami opieki bywa ciężko. Osoby zajmujące się chorymi są niedoceniane, za to bardzo łatwo się je ocenia, jeśli choć na chwilę chcą zająć się sobą, odzyskać w jakiś sposób utracone życie. Został tu także poruszony temat relacji rodziców z dziećmi. Kochania nie swoich pociech, a ich wymyślonych wersji i pomijania "tych gorszych". Za to należą się autorce wyrazy uznania. Uważam, że to jeden z mocniejszych punktów tej historii. I szkoda, że tylko na tym nie został położony ciężar.

Moim zdaniem pojawia się tutaj dużo wątków, które nie zostały odpowiednio rozwinięte - homofobia, przemoc, traumy z dzieciństwa. Dobrze, że nie zamiata się takich rzeczy pod dywan, ale mam wrażenie, że tu były nieco na siłę wciśnięte. I o ile broni się to, co działo się z Brygidą, bo to pokazuje różnorodność, jeśli chodzi o relacje rodziców i dzieci, o tyle uważam, że wątek Baśki i Adriana był niepotrzebny. Tym bardziej, że jego zakończenie mnie nie usatysfakcjonowało.

Mam też pewne zastrzeżenie co do samego finału tej powieści. Moim zdaniem był zbyt bajkowy. O ile wcześniej było sporo rozmyślań, byłam w stanie wczuć się w sytuację Kassi, rozumiałam jej ból, frustrację, o tyle pod koniec było zbyt kolorowo i trudno mi uwierzyć w to, że takie rzeczy mogą tak szybko wyleczyć poranioną przez lata duszę.

Nie twierdzę, że książka jest zła, bo mocno daje do myślenia i warstwa psychologiczna jest na wysokim poziomie, a relacja Kassi i M. to dla mnie mistrzostwo, ale pod koniec zrobiło się dla mnie zbyt cukierkowo, niestety. Mimo wszystko uważam, że Joanna Stoga ma bardzo lekkie pióro i spory potencjał. Tyle że ja jestem Grinchem, jeśli chodzi o okołoromansowe wątki i bardzo trudno mnie pod tym względem zadowolić. Taka już moja natura.

Sięgając po tę książkę, właściwie nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać. Podejrzewałam, że to będzie spory kaliber, w końcu to opowieść o córce, która nagle musi zająć się swoim ojcem i nie ma nikogo bliskiego, kto mógłby jej pomóc.

Autorka pokazuje w swojej powieści to, jak wygląda opieka nad osobą zmagającą się z zaburzeniami psychicznymi. To bardzo często...

więcej Pokaż mimo to

avatar
131
92

Na półkach:

Nieraz zdarzało mi się nazwać swojego tatę zdziecinniałym staruszkiem, bo po kryjomu objadał się sernikiem albo pięć razy powtarzał tę samą historyjkę, ale po przeczytaniu „Słonia z Étretat” Joanny Stogi stwierdzam, że nie wiedziałam, co mówię. Bo dopiero kiedy poznałam ojca głównej bohaterki, zrozumiałam, co znaczy słowo „zdziecinniały”. Tata Kassi tak się cofnął w rozwoju, że utracił umiejętność ludzkiej mowy i dbania o siebie. Trzeba bezustannie pilnować, by nie wypadł przez okno, zabawiać go figurkami z żołędzi, wyprowadzać do parku czy na plac zabaw. Jeśli się pójdzie z nim na pocztę, poprzestawia stojaki z kopertami, a jeśli córka zechce spędzić noc ze swoim chłopakiem, to niesforny tata będzie się kręcił pod drzwiami, chował ubrania gościa albo naciągał je na siebie. I nic mu nie można powiedzieć, bo najzwyczajniej w świecie nie zrozumie pretensji i pouczeń, za to wyczuje niechęć i zamknie się w sobie albo nawet zmoczy w spodnie.

Opieka nad takim człowiekiem to mordęga, a Kassi na domiar złego nie ma nikogo do pomocy. Jak ma pogodzić rodzinne obowiązki z koniecznością zarobienia na życie? Do tej pory zatrudniona była w wydawnictwie jako „pani od przecinków”, ale teraz zachodzą zmiany i praca zdalna nie będzie już możliwa. Udręczona trzydziestodwulatka coraz wyraźniej widzi, że „Jest przykuta do M. jak galernik do statku i pewnie wraz z nim utonie”[1]. Jej zły stan psychiczny pogłębia świadomość, że w przeszłości ten bezradny staruszek wcale nie był dobrym ojcem, podobnie zresztą jak jego nieżyjąca już żona. Wyróżniał syna, pozwalając, by córka wyrastała w poczuciu, że jest gorsza i mniej kochana. Teo był dla nich niczym bóstwo, a gdy zmarł, życie Demi i M. straciło sens.

M. to ten niesprawny umysłowo ojciec. W przeszłości rodzina bohaterki wielbiła bogów greckich i ponadawała sobie przydomki takie jak Demeter, Theos, Morfeusz, Kasandra (w skrócie Demi, Teo, M. i Kassi). Demi i Teo już nie żyją, tato bohaterki stosownie do swojego pseudonimu ucieka od problemów, śpi, z kolei ona ma wiele cech swojej sławnej imienniczki: jest pryncypialna, odważna (nie waha się powiedzieć pewnemu zamożnemu łajdakowi, co o nim myśli),ale też skłonna do napadów agresji i nieco szalona. Poza tym podobnie jak Kasandra lubi pouczać i przepowiada przyszłość – przykładowo ostrzega przyjaciółkę przed Adrianem, innej zaś radzi, by pogodziła się z ojcem, zanim ten umrze.

Autorka zdecydowała, że korespondowanie z mitologią to za mało, że potrzebne są jeszcze odniesienia do „Zimy Muminków”. I tak wolontariusz zabawia Morfeusza odgrywaniem Małej Mi, Kassi mówi: „Ja przypominam raczej Muminka, który miota się w niezrozumiałym zimowym świecie z milczącym krewnym u boku”[2], zaś w zakończeniu pojawia się cytat z tej bajeczki. Nawiązania do mitologii odebrałam jako ciekawe, wzbogacające powieść, natomiast te muminkowe nieco mnie nużyły, bo autorka podała je na tacy, jak na mój gust za mało subtelnie.

Mniej więcej do połowy czytałam „Słonia z Étretat” z zainteresowaniem, a nawet z uczuciem lęku, bo autorka przejmująco pokazywała, jak straszne bywa życie niektórych osób. Postacie mnie ciekawiły, akcja wciągała... Ale potem pojawiło się nieprzyjemne wrażenie, że jednak nie jest to książka dla mnie. Dlaczego? Ano dlatego, że nie jestem miłośniczką nieuzasadnionych happy endów. Brakuje mi naiwności, by w nie uwierzyć, i kiedy autorka zarysowuje jakiś dramat, a potem ni z gruszki, ni z pietruszki kończy go słodkościami, to ja się nie wzruszam, tylko nudzę i irytuję. Tak więc rozwiązania niektórych wątków, szczególnie tego o przemocy seksualnej i gejowskiego, nie przekonały mnie, nie mówiąc już o scenach finałowych. Poza tym zazgrzytało mi, że bohaterka traci matkę, a chwilę potem aż dwoje z jej bardzo nielicznych przyjaciół staje przed problemem umierania rodzica, i jakby tego jeszcze było mało, na łoże śmierci pada również ojciec Adriana. Wygląda to tak, jakby autorka koniecznie chciała pokazać, jak różnie zachowują się dzieci umierających ludzi (a może ma obsesję na punkcie utraty rodziców, bo z tego, co widzę, w swojej pierwszej książce też porusza takie wątki),i nie pomyślała o tym, że wrzuca dwa grzyby w barszcz. W każdym razie ja tak to odebrałam.

Podsumowując, Joanna Stoga niewątpliwie umie pisać ładnie, obrazowo, ma duży talent literacki i ma też skłonność do „pokrzepiania” czytelników. W tej powieści przedstawia kobietę w matni, kobietę, która się nie poddaje i nie myśli, jak uciec od problemów, tylko szuka sposobów na poprawę swojego losu i samopoczucia, nie potrafi przy tym pójść na łatwiznę i oddać uciążliwego ojca do domu opieki, bo byłoby to zbyt okrutne. Na przykładzie jej sytuacji autorka pokazuje, jak destrukcyjnie działa poczucie krzywdy i poczucie winy, jak niewydolny jest polski system pomocy społecznej i jak ważna przyjaźń. Joanna Stoga przez całą powieść utrzymuje czytelnika w niepewności, co takiego stało się podczas wycieczki do tytułowego Étretat, wycieczki, której Kassi bynajmniej nie wspomina z sentymentem. Potem pojawiają się reminiscencje z owej podróży, ale każdy czytelnik sam będzie musiał rozstrzygnąć, czy rozpad rodziny bohaterki zaczął się właśnie wtedy, czy o wiele, wiele wcześniej.

---
[1] Joanna Stoga, „Słoń z Étretat”, Seqoja, s. 86.
[2] Tamże, s. 225.

https://koczowniczkablog.blogspot.com/2022/08/son-z-etretat-joanna-stoga.html

Nieraz zdarzało mi się nazwać swojego tatę zdziecinniałym staruszkiem, bo po kryjomu objadał się sernikiem albo pięć razy powtarzał tę samą historyjkę, ale po przeczytaniu „Słonia z Étretat” Joanny Stogi stwierdzam, że nie wiedziałam, co mówię. Bo dopiero kiedy poznałam ojca głównej bohaterki, zrozumiałam, co znaczy słowo „zdziecinniały”. Tata Kassi tak się cofnął w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
256
200

Na półkach: ,

Powieść Joanny Stogi posiada wiele tajemniczych skojarzeń, począwszy od tytułu i imion głównych bohaterów, poprzez przewijające się w lekturze kultowe książki i muzykę jazzową, a na fotografiach i filmach kończąc. Całe to bogactwo odniesień sprawia, że portret głównej bohaterki zyskuje psychologiczną głębię i wieloznaczność. Narracja jest wartka, a częste zaskakujące zwroty akcji, sąsiadujące w lirycznymi, poetyckimi albo realistycznymi opisami, sprawiają, że lektura "przykleja się" do czytelnika. Wiem o tym dobrze, bo sama utknęłam w powieści do tego stopnia, że ocknęłam się po trzeciej nad ranem 😄.
Całość recenzji na blogu:
https://kulturalneingrediencje.blogspot.com/2022/08/joanna-stoga-son-z-etretat-czyli-podroz.html

Powieść Joanny Stogi posiada wiele tajemniczych skojarzeń, począwszy od tytułu i imion głównych bohaterów, poprzez przewijające się w lekturze kultowe książki i muzykę jazzową, a na fotografiach i filmach kończąc. Całe to bogactwo odniesień sprawia, że portret głównej bohaterki zyskuje psychologiczną głębię i wieloznaczność. Narracja jest wartka, a częste zaskakujące zwroty...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1003
799

Na półkach: ,

Debiutancka książka Joanny Stogi, utalentowanej wrocławskiej fotografki, niosła za sobą pokaźny nakład melancholii i smutku. Las, pole, dwa sobole był poruszającym zbiorem miniatur literackich, które połączył jeden, stały motyw: śmierć matki. Trudne wspomnienia stały się podwalinami zgrabnych opowiadań, które choć oszczędne w stylu, ujmowały czytelników swoim liryzmem, pietyzmem słowa oraz nostalgiczną aurą. Próżno podobnej poetyki szukać w najnowszej propozycji Wrocławianki. Swoim Słoniem z Étretat Joanna Stoga dowodzi, iż nie zamierza zamykać się w obrębie literackiej martyrologii. Wszelką egzystencjalną gorycz, życiowe zakręty oraz ból istnienia, jak i nieistnienia przekuwa tym razem w pełną ciepła i uroku, pokrzepiającą baśń. Paradoksalnie, ją także otwiera śmierć matki.

Śmierć Demi, jest tutaj równoznaczna ze śmiercią beztroskiego dzieciństwa głównej bohaterki Słonia z Étretat – Aleksandry Zakińskiej, zwanej dalej Kassi. Moment, w którym odchodzi Demeter, staje się momentem zarówno narodzin nowej Kassi, jak i dopełnieniem mitycznej przepowiedni, w której cieniu wiodła młodzieńcze życie, a mianowicie poniesienia kary za pewne kluczowe zdarzenie sprzed lat, o którym wspomnę niebawem. Bohaterka odtąd zmuszona będzie odpokutować winę i zmierzyć się z życiem pełnym nieprzewidzianych zdarzeń. Przyczyną wspomnianych zawirowań stanie się jej niepełnosprawny umysłowo ojciec – Morfeusz, nazwany w skrócie M., którym to Kassi będzie zmuszona odtąd, w pełnym tego słowa znaczeniu, się zaopiekować. Wraz z odejściem matki przed dziewczyną pojawi się szereg komplikacji, którym będzie musiała podołać, ciąg zdarzeń, którym zmuszona zostanie sprostać. Intelektualna niepełnosprawność i nieporadność ojca okaże się wyjątkowo kłopotliwa, zarówno na niwie zawodowej (Kasandra nie może zostawiać ojca samego, co znacznie utrudnia wychodzenie z domu),jak i na niwie prywatnej. Praktycznie jednak, chwila, w której bohaterka przejmie kontrolę nad życiem M., stanie się również dla niej samej swoistym punktem zwrotnym. W ruch wprawiona zostanie machina, która pozwoli Kassi odnaleźć własne ja, poznać własne marzenia i pragnienia, a także odnaleźć sposób, by zadbać o komfort nie tylko M., ale również własnego życia, w konsekwencji zaś wyjść z matni bóstwa, jakie stworzył wokół siebie ongiś jej brat Teo.

Do momentu śmierci Demeter, Kasandra wraz z resztą rodziny, żyje bowiem w cieniu swojego brata. Wzorem ojca, chłopak zafascynowany jest mitologią grecką. Ten inteligentny młody socjolog, niczym młody bóg, rozdaje rodzinie karty. To właśnie on przydziela poszczególnym członkom rodziny mitologiczne imiona, to on nadaje tej rodzinie sens istnienia, jest dlań motorem napędowym. Kiedy więc w pewny wigilijny wieczór ginie w tragicznym wypadku, rodzina Zakińskich rozpada się, by już nigdy nie wrócić do swojego poprzedniej formy. Trauma związana z utratą syna najbardziej odbija się na ojcu, który w wyniku poniesionej straty doznaje psychicznego urazu, przestaje mówić, zamyka się w sobie, by finalnie zupełnie zdziecinnieć. Matka w żałobie niedołężnieje, choć do końca stara się dbać o niepełnosprawnego męża. Praktycznie jednak, najbardziej cierpi sama Kassi, która wini siebie za śmierć brata i niczym antyczna córka Priama czeka, aż los zmusi ją do odkupienia win. Śmierć Demi staje się dla Kassi karą, na którą czekała. Jest dla niej swoistym zniewoleniem, ale i – chciałoby się wierzyć – wyzwoleniem jednocześnie. To przecież chwila, w której musi w końcu przejąć stery, wziąć sprawy i odpowiedzialność za siebie i M. we własne ręce, jakkolwiek trudnym zadaniem by to nie było i wyjść z sideł, które nałożył rodzinie Teo.

Mocnym punktem Słonia z Étretat jest kreacja bohaterów. Postaci skreślone zostały zdecydowaną, mocną kreską. Wyraziste, jaskrawe niemal cechy osobowościowe nadają wyraźnego i niepodrabialnego charakteru całej powieści. Mamy do czynienia z bohaterami, którym się współczuje i kibicuje, a jednocześnie, o których niełatwo zapomnieć jeszcze tygodniami po lekturze. To postaci niejednoznaczne, dynamiczne i barwne. Ich poczynania nie pozostawiają obojętnym. Prym wiedzie tutaj zdecydowanie główna bohaterka (oryginalny sposób prowadzenia przez nią samochodu jest godny pozazdroszczenia!),nie można w tym przypadku nie wspomnieć też o kreacji samego M. (niebywałe, jak wspaniale udało się Stodze zamknąć w jego starczym ciele umysł dziecka) czy też Brygidy, monstrualnej pod względem postury, odpychającej pod względem zachowania, a w rzeczywistości kobiety o anielskiej wrażliwości, gołębim sercu i niepodważalnym talencie kulinarnym.

Wachlarz tematyczny powieści jest szeroki i pojemny, autorka dotyka nie tyleż samego problemu niepełnosprawności i sprawowania opieki nad osobą niesprawną intelektualnie, co towarzyszącej tym działaniom samotności i braku społecznej akceptacji. Mamy tutaj dodatkowo do czynienia z poszukiwaniem i akceptacji własnego ja, a także z problemem homofobii. Choć tematyka najnowszej propozycji literackiej Joanny Stogi do najłatwiejszych nie należy – wszak przywołuje traumatyczną śmierć w rodzinie i konsekwencji, jakie za nią stoją – Słoń z Étretat niesie za sobą niesłychany pokład nadziei i pokrzepienia. Stoga kreuje świat przepełniony niedogodnościami, pełen zawirowań i niebezpiecznych zakrętów, paradoksalnie jednak stwarza przyjazne i ciepłe uniwersum, w którym przyjaźń i braterstwo, silna wola, zawziętość i upór wygrywają nad życiowym marazmem. To pełna ciepła i niewypowiedzianego uroku, napisana z polotem powieść obyczajowa, która finalnie zaskoczy niejednoznacznością i wpisaną między wiersze głębią.

W przeciwieństwie do swojego debiutu, Joanna Stoga nie bawi się słowem, a konwencją i samą treścią. Nie waha się czerpać inspiracji z mitologii greckiej czy twórczości Tove Jansson, subtelnie i z niezachwianą konsekwencją wplata je w intrygę. Ponadto niejednokrotnie wikła swoich bohaterów w tragikomiczne sytuacje, wywołując tym samym u czytelnika salwy śmiechu na twarzy. Autorka podchodzi do poruszanej tematyki z dojrzałym dystansem, tworzy przestrzeń, w której ból, poczucie winy, przemęczenie i niezrozumienie przekute zostają w śmiech. Nawet, jeśli będzie to śmiech przez łzy, finalnie pozostawi po sobie odczucie pokrzepienia i swego rodzaju katharsis.

Tylko na pierwszy rzut oka do czynienia mamy bowiem z lekką powieścią obyczajową. Sięgając po Słonia z Étretat tak naprawdę mierzymy się z frapującą opowieścią z kilkoma płaszczyznami interpretacji. To, czy, i ile ukrytych znaczeń uda nam się w niej doszukać, nie sposób ocenić, istotne jednak, że czasu spędzonego z książką nie można uznać za zmarnowany. Dla mnie, jako jednej z pierwszych czytelniczek powieściowego debiutu Joanny Stogi, towarzystwo Kassi było czasem niezwykłym, urzekającym i budującym. Takich pokrzepiających lektur potrzebuje współczesny rynek wydawniczy.

www.bookiecik.pl

Debiutancka książka Joanny Stogi, utalentowanej wrocławskiej fotografki, niosła za sobą pokaźny nakład melancholii i smutku. Las, pole, dwa sobole był poruszającym zbiorem miniatur literackich, które połączył jeden, stały motyw: śmierć matki. Trudne wspomnienia stały się podwalinami zgrabnych opowiadań, które choć oszczędne w stylu, ujmowały czytelników swoim liryzmem,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
885
76

Na półkach: ,

“Skończyła trzydzieści dwa lata, lecz do teraz nie umie się określić ani upchnąć w jakiejś zawodowej szufladzie. Dobrze zna angielski, kiedyś pięknie rysowała, umie też składać papier według szlachetnej sztuki origami. Czy jest coś więcej? Nie, to tyle. Coś stoi pomiędzy nią a życiem, które było jej przeznaczone; jakby na zawsze utknęła w przedsionku.” Poznajcie Kassi. Najpierw pochowała brata, potem matkę i w końcu utknęła w starym mieszkaniu rodziców, z psychicznie chorym ojcem, z nudną pracą i bez większych szans na świetlaną przyszłość. Poprawka: na jakąkolwiek przyszłość. Jej ojciec non stop potrzebuje opieki, co z kolei nie podoba się pracodawcom. Wszystko wokół Kassi uparło się spaść jej na głowę i nie odpuszczać, zupełnie jak w jakiejś greckiej tragedii, albo w historii o Hiobie. Czy pojawienie się w jej życiu wolontariuszki z fundacji, która ma jej pomóc opiekować się ojcem, cokolwiek zmieni? I czy nowo poznany chłopak będzie tym jedynym?

Muszę wam się do czegoś przyznać: nie przepadam za książkami obyczajowymi. Jednak Joanna Stoga zachwyciła mnie swoim debiutem; “Las, pole, dwa sobole” został ze mną na długo, pomimo krótkiej objętości. Teraz, kiedy pani Joanna napisała w końcu powieść, ciekawość zwyciężyła. “Słoń z Etretat” wciągnął mnie od pierwszych kartek. Zaczęłam czytać, kiedy za oknami lało. Nie padało, lało wprost epicko. A w trakcie lektury zaczęło się rozpogadzać. Zabawne, bo to trochę tak, jak z fabułą tej książki. Najpierw jest szaro, smutno, ponuro i beznadziejnie. Jednak im dalej czytamy, tym lżejsze okazuje się powietrze, chmury się rozstępują i przegania je wiatr. Joanna Stoga tworzy barwną galerię postaci, które po prostu da się lubić. Każdy znajdzie tu kogoś dla siebie, kogoś, kto przypomni mu, że nikt nie jest doskonały i że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Popełniamy błędy, mylimy się, mamy swoje humory i demony w piwnicy. Kassi z początku książki przypominała mi mnie samą sprzed kilku lat i może dlatego to właśnie pierwsza połowa “Słonia z Etretat” podobała mi się zdecydowanie bardziej...

To ważna książka, bo porusza temat, o którym rzadko mówi się głośno: kwestię opieki nad kimś chorym. Nad kimś, kto potrzebuje opieki, uwagi, czasu. A tego czasu tak bardzo brakuje; bo praca, bo inni ludzie, bo zakupy, bo telefony, bo takie życie to nie jest życie przecież! Ale z drugiej strony, może przez pryzmat choroby nasze życie wyda się inne, może potrzebujemy tego, żeby zwolnić, przystanąć, odetchnąć? Może warto przyjrzeć się tym chmurom, które walą się nam na głowę i zauważyć, że mają złote brzegi? I że te złote brzegi to słońce, które schowało się tylko na jakiś czas... I że obok nas są jeszcze inni ludzie, niektórzy tak samo smutni i samotni jak my?

Miło mnie rozczarowała ta proza. Niby obyczaj - za którym w końcu nie przepadam – a jednak ciepło mnie otulił i ukołysał, wyciszył i sprawił, że na nowo uwierzyłam w to, że z każdej kałuży da się wygrzebać. Że czasami na swojej drodze spotykamy kogoś, kto będzie dla nas ważny. Że zawsze jest czas, żeby wybaczyć, czy to innym, czy samemu sobie. Bo każdy z nas popełnia błędy, trzeba to tylko przyznać przed samym sobą. I pogadać z kimś od czasu do czasu. Najlepiej przy szarlotce, serniku albo szklance malinowego soku. A jeśli nie macie z kim pogadać, przeczytajcie “Słonia z Etretat”, też pomaga na smutki, zupełnie jak ciasto z jabłkami.

“Skończyła trzydzieści dwa lata, lecz do teraz nie umie się określić ani upchnąć w jakiejś zawodowej szufladzie. Dobrze zna angielski, kiedyś pięknie rysowała, umie też składać papier według szlachetnej sztuki origami. Czy jest coś więcej? Nie, to tyle. Coś stoi pomiędzy nią a życiem, które było jej przeznaczone; jakby na zawsze utknęła w przedsionku.” Poznajcie Kassi....

więcej Pokaż mimo to

avatar
171
133

Na półkach:

„Słoń z Étretat” to powieściowy debiut Joanny Stogi, choć pisarka tak naprawdę debiutantką już nie jest. Jej teksty można było przeczytać m.in. w miesięcznikach „Śląsk” czy „Biały Kruk”. W 2020 roku ukazał się zbiór opowiadań „Las, pole, dwa sobole”.

W najnowszej powieści Joanna Stoga wraca do tematu żałoby i straty, chociaż nie jest to jedyny wątek, jaki pojawia się w książce. Główną bohaterkę poznajemy na pogrzebie matki. Następnie dowiadujemy się, że musi się zająć ciężko chorym ojcem. M. jest w specyficznym stanie. Przed laty utrata syna, brata Kassi, wtrąciła go w rodzaj uśpienia. Zachowuje się jak dziecko, wymaga ciągłej opieki, nie mówi, a jego jedyną aktywnością jest wędrówka po mieszkaniu. Kobieta musi się zmierzyć z tym narzuconym jej w pewnym sensie obowiązkiem. Jest to tym trudniejsze, że więzy rodzinne rozpadły się dla niej wiele lat wcześniej.

M., ojciec Kassi był człowiekiem zakochanym w mitologii. Swoim dzieciom opowiadał na dobranoc nie bajki, ale historie o boginiach i bogach. Brat Kassi podzielał pasję ojca i zafascynowany tymi opowieściami zaczął nadawać bliskim nowe imiona. Matka stała się Demi (Demeter),ojciec M. (Morfeuszem),Aleksandra – Kassi (Kassandrą),a on sam - bezgranicznie uwielbiany przez matkę i ojca, a także przez siostrę – został Teo (od theos). Niewinna pozornie zabawa w przydomki stała się rzeczywistością. Brat w pewnym sensie był rodzinnym bogiem. Jednak Kassi pierwsza otrząsnęła się z tego czaru i jak wieszczka, której imię nosiła, zobaczyła rodzinną prawdę. Nieobecną emocjonalnie matkę, dla której liczył się tylko syn; odpchniętego na margines pokornego ojca, który również zapatrzony był w Teo i samą siebie – dziewczynę nie rozumianą i w poczuciu niekochania. Gdy Teo ginie w tragicznym wypadku – wszystko zdaje się zmierzać ku nieuchronnej katastrofie.

Chociaż w powieści na pierwszy plan wysuwa się los Kassi zmagającej się z rzeczywistością, to – moim zdaniem – bardzo ważna jest relacja między nią a nieżyjącym już bratem. Skomplikowana i rozpięta pomiędzy miłością, zazdrością, gniewem, niechęcią, poczuciem winy i krzywdy. Kassi jest w te wszystkie emocje i nieprzepracowaną żałobę uwikłana jak w pajęczynę. Podobnie M., dla którego świat zatrzymał się w chwili śmierci syna. Nie mógł umrzeć wraz z nim, więc (zgodnie z nadanym mu imieniem) – wycofał się, odszedł, zasnął. Tym samym kolejny raz opuścił córkę.

Joanna Stoga głęboko wchodzi i wczuwa się w psychikę bohaterów, nie oszczędzając przy tym i czytelnikowi trudnych emocji. Burzy stereotyp opiekunki / opiekuna osoby z niepełnosprawnością, starzejącego się rodzica, osoby z problemami psychicznymi, jako tej / tego, która /który z pokorą przyjmuje swój los i z li tylko z miłością i nieustanną cierpliwością zajmuje się bliską osobą. Nie, Kassi jest w tym przypadku kimś z krwi i kości. Gniewa się, irytuje, boi, nienawidzi. Ma czasem dość M., jego dziwacznych zachowań, wszystkich przeszkód, jakie stoją jej na drodze. Podświadomie czuje, że to nie jest fair być matką dla własnego ojca. Czuje się uwięziona w tej sytuacji, w mieszkaniu, w relacji. Z człowiekiem, który tak kochał syna, że po jego śmierci nie chciał już zwyczajnie żyć – a miał przecież jeszcze ją, córkę. Kassi przeżywa załamanie, stany agresji czy stany depresyjne. To bardzo ważny temat, o którym trzeba mówić i pisać. O ogromnym ciężarze, jaki dźwigają rodziny osób chorych; o tym, że one także potrzebują wsparcia i że mają prawo do złości czy frustracji. Przypomina mi się w tym miejscu opowieść znajomej mamy chorego chłopca, dla której wyjście do sklepu – dzięki temu, że przy dziecku zostaje wolontariusz – jest świętem i wydarzeniem. I inna historia, gdy po kilkunastu latach opiekowania się bliską chorą osobą ktoś mógł wyjechać na czterodniowy urlop. Przez pierwsze dni ta osoba spała i płakała, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, bo przecież nauczyła się żyć jak na froncie, wiecznie w pogotowiu, odsuwając na bok swoje potrzeby.

W tle jest więc oczywiście polska rzeczywistość, w której nie ma dobrych systemowych rozwiązań związanych z opieką nad osobami z niepełnosprawnościami, osobami wymagającymi ciągłej troski. Owszem, jest życzliwa pani psychiatra, ale wystarczy, że wyjedzie na urlop i już zaczyna się problem. Są organizacje pozarządowe i wolontariusze, ale nie każda osoba chora odnajduje się w danej wspólnocie i w kontakcie konkretną osobą. Trzeba szukać samodzielnie, a nie zawsze ma się na to czas i siłę. Kassi przejdzie własną, ciernistą drogę, żeby znaleźć pomoc dla M. i dla siebie. Przecież musi również pracować, a w środowisku zawodowym znajduje niewiele zrozumienia dla rodzinnej sytuacji. Tu liczy się zysk, a nie to, że nie ma z kim zostawić M., że kobieta prawie nie śpi, bo musi pracować nocami, żeby w dzień zajmować się chorym.

Jest jednak nadzieja w tym ciemnym miejscu, w jakim znalazła się Kassi. Kiedyś usłyszałam takie określenie „dobra otulina ludzka”. Kassi ma szczęście do tejże otuliny. Do życzliwego sąsiada Zdzicha, przyjaciółki z pracy – Basi, wolontariuszy: Emila, Brygidy, Mateusza, którzy przychodzą wspomagać ją w codzienności z M. Jest też psi bohater – Argos, zwany Czortem, wnoszący wiele ciepła i humoru do tej opowieści o niełatwych przecież sprawach. Joanna Stoga i tych drugoplanowych bohaterów maluje szczegółowo i dogłębnie. Każdy z nich niesie jakąś ważną historię, nieraz bolesną (doświadczenie inności, przemocy, gwałtu, traumy),a ich spotkanie z Kassi i M. owocuje nowymi sytuacjami i… w pewnym sensie – rozwiązaniami.

Opowieść o Kassi i M. to również historia podróży. Nie tylko tej fizycznej do miejsca, w którym wszystko się dla nich zaczęło i być może ma się skończyć (albo i zacząć, przecież każdy koniec jest czegoś początkiem). To również podróż do siebie, którą bohaterka odbywa, aby lepiej zrozumieć i poczuć, co tak naprawdę jest dla niej ważne, z czym może się pogodzić, a z czym nie i o co chce powalczyć. Przy okazji odkrywa przestrzeń dla siebie i pasję, o której niemal zapomniała. Buduje poczucie własnej wartości.

Joanna Stoga pisze pięknie i wprost o emocjach, o świecie, który obserwują bohaterowie, zwraca naszą uwagę na szczegóły, drobiazgi, przedmioty, świat przyrody, krajobrazy, które mogą mieć dla Kassi i dla nas – uważnych czytelników – znaczenie. Porusza czytelnicze zmysły i daje nam ważną, choć miejscami bardzo trudną, historię. Może dzięki niej inaczej spojrzymy na to, co wokół nas i docenimy to, co mamy? Na pewno warto spróbować towarzyszyć Kassi i M. w tej wędrówce.

„Słoń z Étretat” to powieściowy debiut Joanny Stogi, choć pisarka tak naprawdę debiutantką już nie jest. Jej teksty można było przeczytać m.in. w miesięcznikach „Śląsk” czy „Biały Kruk”. W 2020 roku ukazał się zbiór opowiadań „Las, pole, dwa sobole”.

W najnowszej powieści Joanna Stoga wraca do tematu żałoby i straty, chociaż nie jest to jedyny wątek, jaki pojawia się w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
693
578

Na półkach:

Blizny

Dwa lata temu Joanna Stoga urzekła mnie swoją debiutancką miniaturą literacką "Las, pole, dwa sobole". Utwór opisywał skomplikowaną relację z matką oraz stan głównej bohaterki po jej śmierci. W najnowszej powieści Joanny Stogi punktem wyjścia ponownie jest śmierć matki, ale "Słoń z Étretat" skupia się na osamotnieniu, poczuciu niesprawiedliwości, żalu.

Największą wartością powieści jest pokazanie trudnej relacji łączącej córkę i ojca. Ojca, który zostaje obsadzony w roli osoby bezbronnej i niezaradnej, którą musi opiekować się córka. W literaturze, filmach, serialach pojawia się wątek choroby rodzica ale najczęściej jest to choroba nowotworowa, w której otoczenie (i czytelnik) okazuje przychylność choremu i jego najbliższym. Równie często co choroby nowotworowe przedstawia się problem alkoholizmu. I w tym przypadku dzieci oraz współmałżonek alkoholika wzbudzają w czytelniku współczucie, a sam uzależniony najczęściej skazany jest na potępienie. Joanna Stoga przedstawiła w bardzo przekonujący sposób człowieka, który zmaga się z załamaniem psychicznym, z wyniszczającą traumą po utracie dziecka, tym samym sprowadzając życie własnej córki do bycia całodobową opiekunką.

Umieszczenie wątku choroby psychicznej jest o tyle ważne, że zarówno w literaturze jak i w życiu osoby chore oraz ich rodziny nie uzyskują odpowiedniego wsparcia. Autorka ukazała osamotnienie chorego i jego córki, pokazała z jakimi problemami systemowymi muszą się oni mierzyć na co dzień, z jak wielkim wykluczeniem i niezrozumieniem wiąże się choroba umysłowa. I gdyby tylko tego dotyczyła powieść – choroby, samotności, traumy po utracie najbliższych, skomplikowanych relacji rodzinnych (rodzice-dzieci, brat-siostra) "Słoń z Étretat" miałby szansę być jedną z najlepszych tegorocznych premier literackich.

Niestety w powieści nie wszystko poszło tak jak powinno. Przede wszystkim nie mogłam pozbyć się wrażenia, że jest ona zdecydowanie zbyt długa, choć to zaledwie 350 stron. Joanna Stoga wplotła w swoją historię wielu bohaterów i wątki poboczne, które są całkowicie zbędne. To prawda, że człowiek nie jest samotną wyspą. To prawda, że w życiu potrzebujemy dobrych duchów, które w najgorszym kryzysie wyciągną do nas pomocną dłoń. Jednak w prawdziwym życiu niezwykle rzadko troski znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – wystarczy tylko spotkać odpowiednich ludzi na swojej drodze, a oni rozwiążą za nas nasze problemy – rodzinne, zawodowe, miłosne. I z tego wszystkiego najbardziej szkodliwe jest przekonanie, że nowy związek jest niczym plaster przyklejony na wszelkie rany po tym, jak życie doszczętnie nas skopało – na traumy rodzinne, nieudane związki, mobbing w pracy, czy nawet przemoc seksualną. Rozwiązania rodem z komedii romantycznych, zupełnie nie sprawdzają się w sytuacji, gdy chcemy opowiedzieć o poważnych sprawach.

"Słoń z Étretat" wzbudził we mnie mieszane uczucia. Historia córki i ojca, którzy muszą na nowo się odnaleźć, jest przejmująca od pierwszej do ostatniej strony, a chęć odkrycia tajemnicy zawartej w tytule powieści zmobilizowała mnie do dobrnięcia do jej końca. Jednak trudno jest mi wyrzucić z głowy wszystkie momenty, kiedy w czasie lektury odczuwałam zniecierpliwienie i zniechęcenie poprowadzeniem niektórych wątków. Całkowicie rozumiem potrzebę tworzenia literatury ku pokrzepieniu serc, ale w taka forma mnie nie przekonuje.

Blizny

Dwa lata temu Joanna Stoga urzekła mnie swoją debiutancką miniaturą literacką "Las, pole, dwa sobole". Utwór opisywał skomplikowaną relację z matką oraz stan głównej bohaterki po jej śmierci. W najnowszej powieści Joanny Stogi punktem wyjścia ponownie jest śmierć matki, ale "Słoń z Étretat" skupia się na osamotnieniu, poczuciu niesprawiedliwości, żalu.

Największą...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    23
  • Przeczytane
    21
  • Posiadam
    2
  • 2022
    2
  • Literatura piękna
    1
  • Ulubione
    1
  • 52 / 2022
    1
  • Teraz czytam
    1

Cytaty

Więcej
Joanna Stoga Słoń z Étretat Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także