Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka jest ciekawa, szybko się ją czyta, a jeszcze szybciej kończy. Na wyróżnienie zasługuje pomysł, czyli tajemnicza planeta Delmak, na którą przybywa czternastu naukowców-indywidualistów; mamy więc niewielką grupę, ale bardzo dobrze przedstawioną pod kątem wzajemnych stosunków. Psychologiem się nie znam, lecz ,,Labirynt śmierci" wydaje mi się udanym eksperymentem psychologicznym. To zdecydowanie na plus. Punktuje również sama fabuła, tym bardziej, że książka bardziej przypomina kryminał niż sci-fi. Zagadkowy Budynek, pojawiające się nie wiadomo skąd i rejestrujące otoczenie mini roboty, problem z odczytaniem rozkazów (które miały wyjaśnić powód znalezienia się na ów planecie), niemożliwość powrotu, a potem nagła śmierć członka grupy i tylko więcej kłopotów, i próby ratowania żyć, których jest coraz mniej... i w końcu Philip K. Dick, który jest klasą samą w sobie, tylko...
Tylko... nie wiem, czegoś mi zabrakło. Nie do końca podoba mi się przedstawiony świat, chciałabym, żeby bohaterowie byli ciut bardziej charakterni, a powieść może bardziej rozbudowana. Nie umiem określić, co spowodowało niedosyt, lecz b y ł o. Mimo bardzo dobrego zakończenia.
Właśnie, zakończenie jest świetne, dotrwajcie do niego.

Książka jest ciekawa, szybko się ją czyta, a jeszcze szybciej kończy. Na wyróżnienie zasługuje pomysł, czyli tajemnicza planeta Delmak, na którą przybywa czternastu naukowców-indywidualistów; mamy więc niewielką grupę, ale bardzo dobrze przedstawioną pod kątem wzajemnych stosunków. Psychologiem się nie znam, lecz ,,Labirynt śmierci" wydaje mi się udanym eksperymentem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Cudowna opowieść o odwadze, nadziei i wierze w siebie" - te słowa oraz słabość do twórczości Stephena Kinga skusiły mnie do sięgnięcia po tę powieść. I tak, zdecydowanie jest to opowieść o wyżej wymienionych cechach, ale czy cudowna? Cóż, moim zdaniem to tak właściwie... nie.
,,Dziewczyna, która kochała Toma Gordona" opowiada o dziewięcioletniej dziewczynce, Patricii McFarland, która nagle gubi się w lesie w parku narodowym podczas rodzinnej wycieczki. I tu już mogłabym się przyczepić do jednej rzeczy, a mianowicie wydaje mi się, że wiek głównej bohaterki jest nieco zaniżony, ale może po prostu się nie znam lub/i wolę czytać o starszych (od niej) osobach. Trisha zostaje zdana na samą siebie, a także zawartość plecaka, gdzie chowa jedzenie, picie oraz walkmana z wbudowanym radiem, dzięki któremu utrzymuje jako taki kontakt z ludźmi. Droga jest długa, znikąd nie widać pomocy, a z biegiem czasu przeszkód przebywa, z czego najgorszy jest tajemniczy, czający się w cieniu obserwator...
Właśnie, droga, jaką pokonuje Trisha, jest długa tak samo jak i książka, biorąc pod uwagę ilość przedstawionych tam wydarzeń. Jakość, zresztą, również; King próbował dostosować sposób pisania tak, by wydawał się autentyczny, pasujący do dziecka. Udało mu się to, aczkolwiek język jest przez to trochę nudny i płytki. Myślę, że mogłabym polecić tę pozycję komuś z podstawówki, ja jednak oczekuję po literaturze czegoś więcej.
Mimo iż powieść nieco mnie rozczarowała, uważam że warto ją przeczytać w wolnej chwili, zwłaszcza pod kątem matury - idealna do tematu o odwadze czy przezwyciężaniu własnych słabości. (;

,,Cudowna opowieść o odwadze, nadziei i wierze w siebie" - te słowa oraz słabość do twórczości Stephena Kinga skusiły mnie do sięgnięcia po tę powieść. I tak, zdecydowanie jest to opowieść o wyżej wymienionych cechach, ale czy cudowna? Cóż, moim zdaniem to tak właściwie... nie.
,,Dziewczyna, która kochała Toma Gordona" opowiada o dziewięcioletniej dziewczynce, Patricii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To książka zdecydowanie lepsza od informacji zawartych w podręczniku do historii. Jest autentyczna. Prawdziwa, zwłaszcza że Marek Hłasko żył w opisywanych przez siebie czasach, nie jest to więc czysta fikcja literacka.
To książka zdecydowanie lepsza od większości znanych i (choćby fragmentami) przeczytanych przeze mnie lektur szkolnych. Język, w jakim jest napisana, może i nie zawiera nie wiadomo jak ,,mondrych", elokwentnych słówek, porównań homeryckich ani autor nie rozwodzi się nad kolorem kwiatów o wschodzie słońca. Nie, ,,Wilk" został napisany językiem prostym, prostym tak samo jak bohaterowie powieści, a przy tym pięknym, na każdej stronie dającym znać o niewątpliwym talencie literackim pisarza.
To książka jest opowieścią wciągającą w świat niespełnionych marzeń, podartych spodni, rozlatujących się butów, kłótni rodzinnych, kłótni sąsiedzkich, kiepskich płacy, braku pracy... A wszystko przemieszane z dziecięcym podziwem do Kena Maynarda, młodzieńczym zapałem i bezustanną walką o lepsze życie, bo przecież te brudne ulice, te wygłodzone dzieci to nie może być wszystko, bo przecież gdzieś tam są piękne domy Heńka Pękały... Lepszy świat, lepszy byt, tylko trzeba się przedrzeć przez ten kurz i pył, te nienawistne oczy, trzeba się zaprzeć, gryźć z całych sił i nie poddawać, nigdy nie przestawać wierzyć...
Oto świat Ryśka Lewandowskiego, chłopca z marzeniami. Oto czasy, o których w szkole można usłyszeć, że były ciężkie, co wyleci drugim uchem, o ile nie przeczyta się książki tego pokroju. Tutaj jedyną nadzieją na coś więcej jest partia i warto za ten komunizm nawet oddać życie, byleby się zmieniło, byleby to nie poszło na marne.
Przygnębiająca powieść, ale bardzo dobra. I pouczająca; warto przeczytać, żeby uświadomić sobie, choć raz na jakiś czas, jak wygodnie się nam teraz żyje. Chętnie widziałabym ją jako lekturę szkolną zamiast - na przykład - ,,Cierpień młodego Wertera".
Warto. Po prostu.

To książka zdecydowanie lepsza od informacji zawartych w podręczniku do historii. Jest autentyczna. Prawdziwa, zwłaszcza że Marek Hłasko żył w opisywanych przez siebie czasach, nie jest to więc czysta fikcja literacka.
To książka zdecydowanie lepsza od większości znanych i (choćby fragmentami) przeczytanych przeze mnie lektur szkolnych. Język, w jakim jest napisana, może i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka zdecydowanie pozostawia niedosyt. Niedosyt także dlatego że nikt ciągle (!) nie zekranizował całej sagi, zaś w ostatniej części, w ,,Dzieciach Umysłu" jest scena - bardzo ważna dla dalszej egzystencji Jane - do której niemalże idealnie pasowałaby mi dramatyczna muzyka jak w pewnym momencie w Interstellarze (dokładnie ta: https://www.youtube.com/watch?v=m3zvVGJrTP8). Jeśli wydaje Ci się, że utwór ten został stworzony do jednego filmu, wpasował się tam i nie powinien być ruszany, to znak, że nie pokochałeś twórczości Orsona Scotta Carda tak jak Ender Królową Kopca i nie żałujesz razem ze mną, że wielkie kino nie ujrzało wyobraźni autora. Chociaż, znając życie, ekranizacja tylko popsułaby cały wykreowany świat.
A jest to świat jak najbardziej fantastyczny i wart poznania!
W ,,Dzieciach Umysłu" przeżywamy z bohaterami ich ostatni etap walki o przetrwanie. Wang-mu razem z Peterem zostają wysłani na inną planetę, by przekonać Kongres i ocalić Lusitanię. Valentine i Miro z pomocą Jane szukają nowych planet, odpowiednich do zasiedlenia przez pequeninos i formidów, a więc planet zapewniających przetrwanie dwóch ras. A co w tym całym zamieszaniu robi Ender Wiggin? Skoro nie jest ani z Peterem, ani z Valentine, zapewne wykonuje inną, jeszcze ważniejszą misję. Otóż nie. Andrew zapada się w sobie, blaknie, przestaje się interesować wszystkim i wszystkimi poza Novinhą. Troszczy się o swoją żonę, za wszelką cenę próbuje ją odzyskać, ale nawet ona - a może zwłaszcza ona - nie jest w stanie mu pomóc. W takim razie na oczach czytelnika zanika największy bohater, a zarazem największy morderca ludzkości, a razem z nim może zniknąć i Lusitania...
W ,,Dzieciach Umysłu" akcja toczy się spokojniej, a przynajmniej takie mam wrażenie. Mimo ponad trzystu stron, autor nie zapisał na nich zbyt wielu wydarzeń. Wydaje mi się, że nagle wszystko nieco zwolniło, zostało stonowane, jakby dostosowało się do opadającego z sił Endera. Bardzo podoba mi się ten zabieg, choć przecież książka nadal pełna jest i emocji, i akcji. Tak, emocji jest tu zdecydowanie więcej niż w poprzednich częściach.
Czyta się dobrze i czyta się szybko.
Mam wielki problem z oceną tej pozycji. Kilka zastosowanych przez Orsona Scotta Carda rozwiązań wzbudziło moją sympatię, a kilka odwrotnie - dość dużą antypatię. Z całą pewnością będę rozpaczać nad tym, w jaką stronę poprowadził wątek Endera. Nie chcę niczego spojlerować, po prostu... po prostu nie. Nie i koniec.
Żałuję, że to już ostatnia część, że tutaj zakończyłam swoją przygodę z Sagą Endera, sagą niewątpliwie wartą polecenia. Trzyma poziom do końca.

Będę tęsknić za Enderem i jego światem.

Książka zdecydowanie pozostawia niedosyt. Niedosyt także dlatego że nikt ciągle (!) nie zekranizował całej sagi, zaś w ostatniej części, w ,,Dzieciach Umysłu" jest scena - bardzo ważna dla dalszej egzystencji Jane - do której niemalże idealnie pasowałaby mi dramatyczna muzyka jak w pewnym momencie w Interstellarze (dokładnie ta: https://www.youtube.com/watch?v=m3zvVGJrTP8)....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

,,Grę Endera" przeczytałam niedługo po oglądnięciu filmu, zafascynowana nim, choć tak wielu narzeka na tę produkcję. Wciągnął mnie zarówno przedstawiony przez autora świat jak i sama postać Endera, młodego geniusza. Jakiś czas później sięgnęłam po ,,Mówcę Umarłych". Porównując te dwie książki, stwierdziłam, że Andrew - postać, którą tak uwielbiałam - stracił gdzieś swój czar z upływem lat. Nie zabrałam się za kolejną część, porzuciłam sagę na rzecz innych książek.
Dopiero teraz, zacząwszy od ,,Endera na wygnaniu", przez ,,Mówcę Umarłych", aż do ,,Ksenocydu" znów zaczęłam się zagłębiać w świat Orsona Scotta Carda. I tym razem, czytając tę pozycję, nabrałam przekonania, że skończę sagę.
Po zablokowaniu połączeń ansibli, po zerwaniu kontaktu z jakimkolwiek innym światem, po niezastosowaniu się do poleceń Gwiezdnego Kongresu, Andrew Wiggin, a także jego towarzysze przebywający na Lusitanii znajdują się w bardzo nieciekawym położeniu. Muszą nauczyć się współpracować i koegzystować z dwoma obcymi gatunkami, ramenami - formidami (robalami) i pequeninos (prosiaczkami). Ciągle zmagają się z wirusem przejawiającym zadziwiające zdolności adaptacyjne - descoladą - który jest zabójczy dla ludzi, a przy tym zdaje się być powiązany z wszystkimi rdzennymi gatunkami Lusitanii. A jakby tego było mało, dochodzi jeszcze flota lusitańska wysłana przez Gwiezdny Kongres i wyposażona w przerażającą broń, tę samą, której użył Ender Ksenobójca podczas wojny z formidami. W tej walce o przetrwanie Andrew pomagają postaci znane już z wcześniejszych części, a więc Novinha oraz jej dzieci, Jane, Człowiek, królowa kopca, a także jego siostra, Valentine.
I jeśli w tym momencie (zapewne tak jak ja na początku) pomyśleliście, że to już koniec kłopotów, przecież nasi bohaterowie mają ich aż za dużo, Orson Scott Card ma dla Was niespodziankę. Otóż równolegle z historią Lusitanii, śledzimy losy Drogi, planety ludzi wybitnie inteligentnych i oddanych bogom tak jak Qing-jao.
W tej książce mamy do czynienia z bardzo dobrą, wciągającą historią. Podziwiam autora za niektóre pomysły, podziwiam za narrację i fabułę, która nie pozwalała się nudzić (choć na początku irytował mnie wątek Drogi) i wreszcie podziwiam za ukazanie jeszcze więcej fragmentów psychiki Endera.
Tutaj każdy ma swoje tajemnice, a posiadanie ich nie sprzyja w sytuacji, gdy ksenocydem zagrożone są dwa albo nawet trzy gatunki ramenów. Albo Ty i wszyscy ludzie wszystkich światów razem z Tobą.
Zachęcam do odkrycia tychże sekretów, wraz z lekturą kolejnej części Sagi Endera. (:

,,Grę Endera" przeczytałam niedługo po oglądnięciu filmu, zafascynowana nim, choć tak wielu narzeka na tę produkcję. Wciągnął mnie zarówno przedstawiony przez autora świat jak i sama postać Endera, młodego geniusza. Jakiś czas później sięgnęłam po ,,Mówcę Umarłych". Porównując te dwie książki, stwierdziłam, że Andrew - postać, którą tak uwielbiałam - stracił gdzieś swój...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam duży problem z oceną tej książki. Podobała mi się i to bardzo, ale...
Na pewno na uwagę zasługuje pomysł, na którym opiera się cała fabuła, czyli dziecko dorastające na cmentarzu i wychowywane przez duchy. Szczerze mówiąc, choć od początku wydawało mi się to kuszącą opcją, bałam się nagminnie utrwalanego w fantastyce schematu, a mianowicie schematu wybrańca. Wiecie, jest przepowiednia, ktoś ma nadejść i najczęściej zniszczyć jednych, zaś drudzy będą mu służyć pomocą, jako że tylko on jest ich w stanie uratować, bla bla bla. Cóż, tutaj również pojawia się przepowiednia w pewnym momencie, aczkolwiek jest przepchnięta w subtelny sposób, tak że nie razi.
Tak więc mamy do czynienia z ciekawym - swoją drogą, nie gorzej opisanym - pomysłem. I z interesującymi przygodami. Bo chyba nie podejrzewaliście o normalne, nudne życie kogoś, komu na imię Nikt? ;) Jednakże nie mogę się pozbyć wrażenia, że książka jest zbyt... krótka! Poważnie, większość historii ma o wiele większy potencjał niż tych kilkanaście stron, które poświęcił im autor. Dlatego też uważam, że powinna być o jakieś sto albo nawet dwieście stron dłuższa. Gdybym dostała tę opowieść w takiej formie, myślę, że zaliczyłabym ją do swoich ulubionych bez najmniejszego wahania, a tak... cóż, jestem nieco rozczarowana.
Ale polecam! Bo kiedy mamy mieszankę tajemnicy, dwa przenikające się światy (żywych i umarłych), ghule, wiedźmę, nieboszczyków z każdej możliwej epoki, z których prawie każdy wnosi coś do życia głównego bohatera... Kiedy mamy to wszystko o r a z ciekawskiego rozrabiakę o imieniu Nikt, który wprowadza nas w swój świat i z którym łatwo się w jakimś stopniu utożsamić, książka powinna nam dostarczyć przyjemnej chwili w oderwaniu od rzeczywistości. Mnie dostarczyła. ;)

Mam duży problem z oceną tej książki. Podobała mi się i to bardzo, ale...
Na pewno na uwagę zasługuje pomysł, na którym opiera się cała fabuła, czyli dziecko dorastające na cmentarzu i wychowywane przez duchy. Szczerze mówiąc, choć od początku wydawało mi się to kuszącą opcją, bałam się nagminnie utrwalanego w fantastyce schematu, a mianowicie schematu wybrańca. Wiecie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka napisana jest w bardzo oryginalny sposób, ponieważ narratorem jest... Śmierć!
I to nie Śmierć przewrotna, bawiąca się ludzkim losem, z pogardą patrząca na nasze marne starania przeżycia kolejnego dnia, litościwie słuchająca modlitw. Właśnie, o Bogu narrator nie wspomina wcale albo prawie wcale, co jest dla mnie bardzo pozytywnym aspektem. Ale wracając do naszego opowiadającego - jest stary, bardzo zmęczony i przygnębiony swoją pracą... wręcz można by się było utożsamiać, gdyby tylko był człowiekiem! Oprócz tego, cechuje go ciekawość świata i ludzi; ich historii, myśli, marzeń. Niektóre spotkania są naprawdę trudne, gdyż - jak sam mówi - ma dar dostrzegania tego, co w nas najgorsze, ale i najlepsze.
Śmierci wykreowanej przez autora ,,Złodziejki książek" nie da się nie lubić. Wprawdzie chętnie sięgnęłabym po pozycję, w której śmierć przedstawiona została jako przewrotna, złośliwa i nieszanująca innych - ta wersja również mi odpowiada.
Oprócz tego mamy historię o niemieckiej rodzinie w czasach Apokalipsy Spełnionej, która na dokładkę do swoich licznych problemów decyduje się pomóc... tak, dokładnie, Żydowi. I co najlepsze w tym wszystkim - to nie jest ckliwa opowiastka o tym, jacy jedni ludzie byli biedni, a drudzy okrutni. Nie, to opowieść Śmierci i małej dziewczynki jednocześnie, która powoli odkrywa moc słów. Książka nie jest moralizatorska i chyba dlatego tak szybko znalazła drogę do mojego serca.
Polecam!

Książka napisana jest w bardzo oryginalny sposób, ponieważ narratorem jest... Śmierć!
I to nie Śmierć przewrotna, bawiąca się ludzkim losem, z pogardą patrząca na nasze marne starania przeżycia kolejnego dnia, litościwie słuchająca modlitw. Właśnie, o Bogu narrator nie wspomina wcale albo prawie wcale, co jest dla mnie bardzo pozytywnym aspektem. Ale wracając do naszego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam x książek za dużo, by zachwycać się nad tą, zwłaszcza, że poświęciłam jej zdecydowanie zbyt wiele czasu. Jestem człowiekiem upartym i tylko dlatego skończyłam lekturę. Zakończeniem, niestety, się rozczarowałam. Po pierwsze, język jest prosty, pełny powtórzeń, a sposób, w jaki autor opisuje akcję, nie wciąga. Po drugie, bohaterowie wcale nie są wyraziści, jak to sugeruje tył książki. Po trzecie, moje osiemnaście lat to zbyt dużo jak na tę pozycję; młodszemu czytelnikowi, takiemu zaczynającemu swoją przygodę z fantasy powinna się spodobać, dla mnie była przede wszystkim powielaniem schematów. I to mało interesująco. Po czwarte, wszystko jest przewidywalne, brakuje nagłych zwrotów akcji. Po piąte, jedynie drugi odbyty pojedynek wydawał mi się ciekawy. Po szóste, rozczarowałam się, że wątek, od którego rozpoczyna się książka, nie jest połączony z późniejszymi przygodami w jakoś lepiej wytłumaczony sposób. Że niby jak? Potrzebowali wsparcia, no to trzeba coś wymyślić? Zbyt wiele.
Podsumowując, znajdźcie sobie coś innego do czytania.

Przeczytałam x książek za dużo, by zachwycać się nad tą, zwłaszcza, że poświęciłam jej zdecydowanie zbyt wiele czasu. Jestem człowiekiem upartym i tylko dlatego skończyłam lekturę. Zakończeniem, niestety, się rozczarowałam. Po pierwsze, język jest prosty, pełny powtórzeń, a sposób, w jaki autor opisuje akcję, nie wciąga. Po drugie, bohaterowie wcale nie są wyraziści, jak to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo niewiele wnoszą, nie ukazują historii z jakiegoś ciekawszego punktu widzenia (fakt, wprowadzają nieco informacji o bohaterach, ale malutko), a niektóre fragmenty opowiadania Hany i wcześniejsze przygody Leny czy historia Annabel i Aleksa są pisane w tak podobny sposób, przez co bohaterowie niemalże się zlewają (co oczywiście jest bardzo niekorzystne).

Bardzo niewiele wnoszą, nie ukazują historii z jakiegoś ciekawszego punktu widzenia (fakt, wprowadzają nieco informacji o bohaterach, ale malutko), a niektóre fragmenty opowiadania Hany i wcześniejsze przygody Leny czy historia Annabel i Aleksa są pisane w tak podobny sposób, przez co bohaterowie niemalże się zlewają (co oczywiście jest bardzo niekorzystne).

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę przeczytałam przede wszystkim ze względu na wprowadzenie narracji Hany, co swoją drogą było bardzo dobrym pomysłem. Z o wiele większą ciekawością śledziłam losy jej niż Leny, choć to przecież druga dziewczyna opowiadała historię w dwóch poprzednich książkach. No właśnie, historię. Historia cały czas jest, w końcu mamy ukazane życie Odmieńców, ich walki o wolność, codzienne trudy i znoje... ale wszystko to jest zdaje się przytłumione przez Lenę, która nie potrafi się zdecydować, czy woli Aleksa, czy Juliana i co tak właściwie do każdego z nich czuje. Nie przepadam za trójkątami miłosnymi, a w połączeniu z narracją pierwszoosobową wyszła totalna klapa, moim zdaniem.
Zmarnowany potencjał. Jeśli przeczytało się poprzednie części, chyba warto sięgnąć i po ostatnią, ale nie jest to konieczne; nic szczególnie ciekawego, a już ponad wszystko n i c niespodziewanego się nie dzieje.

Książkę przeczytałam przede wszystkim ze względu na wprowadzenie narracji Hany, co swoją drogą było bardzo dobrym pomysłem. Z o wiele większą ciekawością śledziłam losy jej niż Leny, choć to przecież druga dziewczyna opowiadała historię w dwóch poprzednich książkach. No właśnie, historię. Historia cały czas jest, w końcu mamy ukazane życie Odmieńców, ich walki o wolność,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Skończywszy czytać część pierwszą, byłam ciekawa życia w Głuszy, Odmieńców i wszystkich nowości, jakie napotka tam Lena. Skończywszy czytać część drugą, nie jestem ciekawa chyba niczego. Więcej - jestem zniesmaczona. Autorka zdecydowała się na najbardziej przewidywalne i najnudniejsze możliwe zakończenie. Dałabym ósemkę, ale przez to będzie szóstka.
No dobrze, to teraz może trochę o zaletach. W tej części dzieje się więcej, o wiele więcej niż w poprzedniej. Niemalże cały czas mamy jakąś akcję i jeśli tylko polubiliście Lenę, na pewno Was porwie. Oprócz tego autorka ukazała większy świat, bardziej złożony, skomplikowany, ale - niestety - również przewidywalny. Warto przeczytać pierwszą część dla tej. Warto przeczytać obie, bo niosą ze sobą przesłanie, aczkolwiek po raz kolejny zaznaczam, że to nie jest pozycja dla każdego; raczej dla młodzieży i to tej żeńskiej części.

Skończywszy czytać część pierwszą, byłam ciekawa życia w Głuszy, Odmieńców i wszystkich nowości, jakie napotka tam Lena. Skończywszy czytać część drugą, nie jestem ciekawa chyba niczego. Więcej - jestem zniesmaczona. Autorka zdecydowała się na najbardziej przewidywalne i najnudniejsze możliwe zakończenie. Dałabym ósemkę, ale przez to będzie szóstka.
No dobrze, to teraz może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sama nie wiem, co powiedzieć o tej książce. Na pewno pozytywnie mnie zaskoczyła. Myślałam, że będzie to kolejna młodzieżówka, których raczej unikam, gdzie wątek miłosny jest najważniejszy i tak przerysowany, że aż czytelnik ma dość. Cóż, to raczej jest młodzieżówka, bo nie wyobrażam sobie czytania takiej książki po czterdziestce, a wątek miłosny jest na pierwszym planie, nie ma wielu niespodziewanych zwrotów akcji, a styl nie jest szczególnie wygórowany - mimo to wszystko świat wykreowany przez Lauren Oliver pochłania bez dwóch zdań.
W świecie, gdzie miłość jest zakazana, traktowana jako zło konieczne, oczywiście musimy mieć przedstawiony zakazany romans. Ba, główna bohaterka jest na dodatek naznaczona, jako że jej rodzice się kochali. Oczywiście nie może się doczekać zabiegu, po którym będzie już bezpieczna, wolna od wirusa. Oczywiście przez pewien czas nie może zapomnieć o raz spotkanym chłopaku i o c z y w i ś c i e chłopak ten jest wyjątkowy, poniekąd jej przeciwieństwo; pewny siebie, wyluzowany i - czysto teoretycznie - wyleczony. Myślałam, że te cechy będą przeszkodą nie do pokonania, jeśli chodzi o dalsze czytanie. O dziwo, tak się nie stało. Nie wiem, dlaczego jestem gotowa nazwać tę książkę wyjątkową. Na pewno przez sam pomysł stworzenia antyutopijnego świata, w którym miłość uchodzi za chorobę, jednak nie tylko. Uważam, że autorka w bardzo dobry sposób ukazała stosunek postaci do panującego ładu i ich reakcje w różnych, nietypowych sytuacjach, np. to, że główna bohaterka, Lena, na samą myśl, że chłopcy i dziewczyny mogli pić z tego samego kubka miała wręcz odruchy wymiotne.
Książka jest... inna. A także oryginalna pod pewnymi względami, do których, niestety, nie należy historia Leny i Aleksa. Hmm, chyba chodzi o społeczeństwo, o jego funkcjonowanie - to mnie w tej książce uwiodło i mam ochotę na więcej.

Sama nie wiem, co powiedzieć o tej książce. Na pewno pozytywnie mnie zaskoczyła. Myślałam, że będzie to kolejna młodzieżówka, których raczej unikam, gdzie wątek miłosny jest najważniejszy i tak przerysowany, że aż czytelnik ma dość. Cóż, to raczej jest młodzieżówka, bo nie wyobrażam sobie czytania takiej książki po czterdziestce, a wątek miłosny jest na pierwszym planie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nadal żałuję, że nie przeczytałam notki o autorze, ale kto, na litość boską, umieszcza informację, że książka jest częścią serii w takim miejscu? Cóż, niestety jestem człowiekiem zakręconym i wyszło, że trylogię zaczęłam czytać od ostatniej części... i z pewnością sięgnę kiedyś po dwie pozostałe!
Co do samej książki - szczerze mówiąc, spodziewałam się większej ilości humoru, zwłaszcza po tak zachęcającym tytule i opisie. Nie ubawiłam się, czytając ją, ale się bawiłam. Czyta się szybko, styl nie jest zbyt wyrafinowany, za to mamy gamę ciekawych, dziwacznych (jak cała firma) bohaterów. Choćby Paul Carpenter. Biedny, wiecznie zakochany Paul Carpenter, dla którego przejście przez recepcję to horror ze względu na wieczne zaloty mamy pana Tannera, sama praca w firmie jest z góry narzucona przez wyrodnych rodziców, a na dodatek w prawie każdym momencie książki wie mniej więcej tyle, co czytelnik... czyli naprawdę niewiele. Rozwiązanie zagadek jest dopiero na końcu, ale... cóż, do niego dotrzyjcie sami. ;)

Nadal żałuję, że nie przeczytałam notki o autorze, ale kto, na litość boską, umieszcza informację, że książka jest częścią serii w takim miejscu? Cóż, niestety jestem człowiekiem zakręconym i wyszło, że trylogię zaczęłam czytać od ostatniej części... i z pewnością sięgnę kiedyś po dwie pozostałe!
Co do samej książki - szczerze mówiąc, spodziewałam się większej ilości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czyta się bardzo szybko i sprawnie, ale - szczerze mówiąc - spodziewałam się czegoś więcej.

Czyta się bardzo szybko i sprawnie, ale - szczerze mówiąc - spodziewałam się czegoś więcej.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Myślałam, że to będzie kolejna książka pisana wyłącznie po to, by dorobić na popularności. Cóż, jeśli rzeczywiście tak było, autor zrobił to na tyle zręcznie, by mnie do siebie nie zrazić. Drugim problemem był sam gość z K-PAX. No bo jak to mam czytać o jakiejś małpie?! Znaczy trodzie, wybacz, fled. I chyba to moje negatywne podejście najbardziej wpłynęło na odbiór lektury, ponieważ razem z pacjentami i doktorem B przekonywałam się do fled, aż w końcu ją polubiłam.
Naprawdę polecam, zwłaszcza ze względu na podane przez kosmitkę tematy do refleksji. Szkoda że na podstawie i tej części nie został zrealizowany film (tym bardziej dla mnie, wegetarianki).

Myślałam, że to będzie kolejna książka pisana wyłącznie po to, by dorobić na popularności. Cóż, jeśli rzeczywiście tak było, autor zrobił to na tyle zręcznie, by mnie do siebie nie zrazić. Drugim problemem był sam gość z K-PAX. No bo jak to mam czytać o jakiejś małpie?! Znaczy trodzie, wybacz, fled. I chyba to moje negatywne podejście najbardziej wpłynęło na odbiór lektury,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść fantastyczna dziesięciolecia. Wielokrotnie nagrodzona. I wychwalana przez mojego znajomego jako ,,wybitna". Może to wszystko sprawiło, że mnie rozczarowała?
To nie tak, że książka jest zła. Jest bardzo dobra, pochłonęłam ją właściwie w jeden dzień i jak tylko otworzą sklep, wybieram się po kolejną część. Świat wykreowany przez Grzędowicza wydaje się wręcz namacalny, zarówno Vuko jak i Tendżaruk (dwójka głównych bohaterów) są bardzo sympatyczni, a w wielu miejscach autor poukrywał subtelne nawiązania do innych pisarzy, czego najlepszym przykładem jest kruk o imieniu Nevermore. Czyta się szybko, przyjemnie, ale... Ale sama nie wiem co. Może styl mi nie odpowiada. Tak, zdecydowanie spodziewałam się czegoś więcej. I świat... Z jednej strony mamy naprawdę fajne połączenie, od teraźniejszości (lub nawet przyszłości), z której pochodzi Vuko do wzorowanego na średniowieczu miejsca. Jednak planeta wydaje mi się nieco naciągana, jakby zlepek pomysłów, które autor chciał w niej zawrzeć, a które nieraz zupełnie mi nie pasowały. Sam koniec był naprawdę dobry.
Książkę polecam z nadzieją, że następne części okażą się lepsze i rozwiążą moje wątpliwości.

Powieść fantastyczna dziesięciolecia. Wielokrotnie nagrodzona. I wychwalana przez mojego znajomego jako ,,wybitna". Może to wszystko sprawiło, że mnie rozczarowała?
To nie tak, że książka jest zła. Jest bardzo dobra, pochłonęłam ją właściwie w jeden dzień i jak tylko otworzą sklep, wybieram się po kolejną część. Świat wykreowany przez Grzędowicza wydaje się wręcz namacalny,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż, może głupio zrobiłam, nie zaczynając od początku serii, ale trudno, przynajmniej miło spędziłam czas z naprawdę dobrą książką. <:

Cóż, może głupio zrobiłam, nie zaczynając od początku serii, ale trudno, przynajmniej miło spędziłam czas z naprawdę dobrą książką. <:

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na początku byłam zmęczona. Tak, właśnie zmęczona stylem, mnóstwem nazw i nieco przestarzałym słownictwem. Poddałam się po sześćdziesięciu stronach, a po lekturę sięgnęłam dopiero po kilku tygodniach. I wtedy... Po prostu się zakochałam. Nigdy wcześniej nie czytałam Lema, ale teraz zdecydowanie mam ochotę na więcej! ,,Dzienniki gwiazdowe" to naprawdę wyśmienita lektura. Pełna fantastycznych miejsc, postaci i zaprawiona humorem. Polecam!

Na początku byłam zmęczona. Tak, właśnie zmęczona stylem, mnóstwem nazw i nieco przestarzałym słownictwem. Poddałam się po sześćdziesięciu stronach, a po lekturę sięgnęłam dopiero po kilku tygodniach. I wtedy... Po prostu się zakochałam. Nigdy wcześniej nie czytałam Lema, ale teraz zdecydowanie mam ochotę na więcej! ,,Dzienniki gwiazdowe" to naprawdę wyśmienita lektura....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lektura okazała się jedną z najcięższych, jakie pamiętam. Wprawdzie książkę przeczytałam w niecałe dwa dni, ale czułam się przytłoczona już od pierwszych stron. Pomimo iż nie polubiłam ani Winstona, ani Julii, było mi ich poniekąd szkoda. Nie umiem zbyt wiele powiedzieć o tej książce, nie potrafię dobrać słów. Orwell napisał coś... coś naprawdę przerażającego.
Chyba do końca życia nie zapomnę o ,,Roku 1984".

Lektura okazała się jedną z najcięższych, jakie pamiętam. Wprawdzie książkę przeczytałam w niecałe dwa dni, ale czułam się przytłoczona już od pierwszych stron. Pomimo iż nie polubiłam ani Winstona, ani Julii, było mi ich poniekąd szkoda. Nie umiem zbyt wiele powiedzieć o tej książce, nie potrafię dobrać słów. Orwell napisał coś... coś naprawdę przerażającego.
Chyba do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie czytam kryminałów, aczkolwiek ten dostałam w prezencie, więc nie mogłam nie przeczytać. I nie żałuję! Książka jest tego naprawdę warta. Wciąga od pierwszego momentu i nie pozwala o sobie zapomnieć aż do końca, a może i jeszcze dłużej... Urzekł mnie pomysł autorki, nigdy się z czymś takim nie spotkałam, więc jestem pod dużym wrażeniem. Lektura do najprzyjemniejszych nie należy, zwłaszcza gdy zaczynasz się gubić, kto w tym wszystkim jest prawdziwą Bestią...

Nie czytam kryminałów, aczkolwiek ten dostałam w prezencie, więc nie mogłam nie przeczytać. I nie żałuję! Książka jest tego naprawdę warta. Wciąga od pierwszego momentu i nie pozwala o sobie zapomnieć aż do końca, a może i jeszcze dłużej... Urzekł mnie pomysł autorki, nigdy się z czymś takim nie spotkałam, więc jestem pod dużym wrażeniem. Lektura do najprzyjemniejszych nie...

więcej Pokaż mimo to