Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Żenująca próba napisania kolejnej autobiografii. Przytaczanie aforyzmów i złotych myśli, kolejne "sprawdzone metody" odniesienia sukcesu w życiu - nie są sposobem na dobrą książkę. Jestem również rozczarowana sposobem czytania przez autorkę własnego tekstu. Sztuczna modulacja psuje wydźwięk większości zdań.
Szkoda czasu

Żenująca próba napisania kolejnej autobiografii. Przytaczanie aforyzmów i złotych myśli, kolejne "sprawdzone metody" odniesienia sukcesu w życiu - nie są sposobem na dobrą książkę. Jestem również rozczarowana sposobem czytania przez autorkę własnego tekstu. Sztuczna modulacja psuje wydźwięk większości zdań.
Szkoda czasu

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wspaniała książka o kobiecie, której nie znałam osobiście, ale o niej nigdy nie zapomnę.

Wspaniała książka o kobiecie, której nie znałam osobiście, ale o niej nigdy nie zapomnę.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Z ogromnym zainteresowaniem i przyjemnością spędziłam z panem Tyrmandem te kilka dziennikowych miesięcy Anno Domini 1954. Cenię tę prozę za szczerość i prawdziwość, jakimi autor posługuje się przy przedstawianiu faktów i ocenie osób. Książka zaskakuje lekkością i humorem, kipi niekłamanymi uczuciami, zniewala dokładnością wynurzeń erotycznych.
Powieść urywa się w najciekawszym momencie, kiedy autor przedstawia osobisty manifest. Urywa się w pół zdania, które już nigdy nie zostanie dokończone. Tyrmand wówczas zaczął pisać "Złego". Powieść ta dała mu sławę, ale to "Dzienniki 1954" są jego najlepszą książką.

Z ogromnym zainteresowaniem i przyjemnością spędziłam z panem Tyrmandem te kilka dziennikowych miesięcy Anno Domini 1954. Cenię tę prozę za szczerość i prawdziwość, jakimi autor posługuje się przy przedstawianiu faktów i ocenie osób. Książka zaskakuje lekkością i humorem, kipi niekłamanymi uczuciami, zniewala dokładnością wynurzeń erotycznych.
Powieść urywa się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Twardocha poznałam pierwszy raz, kiedy otworzyłam książkę "Król". Do "Morfiny" podchodziłam sceptycznie, ale okładka od razu wzbudziła moje zaufanie, ta dwoistość rzeczy zaintrygowała mnie.
Tak, "Morfinę" połknęłam łatwo, szybko i przyjemnie. Książka przedstawia losy polskiego antybohatera, przy czym znajdziemy tu jeszcze ośmieszoną konspirację, karykaturę polskiej tradycji rodzinnej a to wszystko zmieszane z pikantnym romansem.
Język powieści jest bardzo barwny, potoczysty, słowa gładko się toczą w pijanym lub morfinowym zwidzie. Za Konstantego myśli morfina i to ją słyszymy, dopóki bohater szprycuje nią swoje ciało. To są świetne fragmenty, kiedy substancja wypełnia ciało Kostka i zaczyna nim kierować, niweczy wszelkie postanowienia, psuje życie. Czasem nie wiadomo, co dzieje się naprawdę, a co jest wytworem wyobraźni na haju.
Książka jest o poszukiwaniu tożsamości w obrębie własnej rodziny, płci i narodowości. Bohater czuje potrzebę wiecznego udowadniania swojej wartości głównie we własnych oczach. Na uwagę załuguje przemiana, która dokonuje się w nim pod wpływem kobiety o silnej osobowości.

Tak, przyznaję wspomagałam się przy czytaniu. Całe czytanie oddałam w ręce, właściwie powinnam powiedzieć, że w usta Macieja Stuhra. Aktor doskonale sprawdził się w roli lektora. Miałam wrażenie, że zna tę książkę na pamięć, bo zmieniał tembr głosu rozróżniając słowa i myśli, inną barwą czytał kobiety i mężczyzn, każdej postaci nadał indywidualny charakter związany ze sposobem mówienia, intonacją. Do tego aktor biegle posługuje sie kilkoma językami, więc bez problemu radził sobie z fragmentami w językach obcych. Proszę Państwa, to była audiouczta! Dla samego sposobu czytania wrócę do tej książki niebawem.
Tym, którzy jeszcze nie czytali - polecam

PS. Spieszę donieść, że Króla równiez przeczytałam ustami Macieja Stuhra - to wspaniała historia osadzona w realiach miedzywojennej Warszawy. Polecam.

Twardocha poznałam pierwszy raz, kiedy otworzyłam książkę "Król". Do "Morfiny" podchodziłam sceptycznie, ale okładka od razu wzbudziła moje zaufanie, ta dwoistość rzeczy zaintrygowała mnie.
Tak, "Morfinę" połknęłam łatwo, szybko i przyjemnie. Książka przedstawia losy polskiego antybohatera, przy czym znajdziemy tu jeszcze ośmieszoną konspirację, karykaturę polskiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Z biegiem lat (własnych) nauczyłam się patrzeć na rzeczy, jakimi są, a nie jakie mogłyby być.Rozpatrywanie książki z pozycji, że jej brakuje innego spojrzenia jest bezcelowe, albowiem autor dawno ukończył swe dzieło, uznając tym samym za pełne. Nam, czytającym pozostaje brać je takim, jakie jest.
Moim zdaniem jednostronna narracja to celowy zabieg pisarza. Czytelnik jest postawiony w przymusowej roli wcielenia się w postać Humberta, czy mu się bohater podoba, czy nie. Razem z Humbertem pokonuje schody do drewnianego domku, jest w jego pokoju, gdy zagląda tam Lolita, towarzyszy mu w długiej drodze-tułaczce i wkażdym wynajętym domu, gdzie ta para zamieszka.
Humbert nie chce widzieć tego, co w rzeczywistości czuje Lolita. Dlatego i autor tego nie widzi. Nie widzi oczami dziewczynki, ale jednak są pewne symptomy, które powinny czytelnika zastanowić. Humbert stosuje chwyty dostępne tylko dorosłym - ma pieniądze, które dają mu przewagę i dostęp do wrót szczęścia. Obsypuje dziewczynkę prezentami, potem płaci za usługi wykonywane kilka razy dziennie. Niejedna dorosła kobieta nie potrafiłaby sprostać takiej gorączce kontaktów. Potem posuwa sie do kolejnego obrzydliwstwa - kradnie Lolicie uciułane pieniądze, by znów znaleźć się na pozycji dyktującego warunki, a nie żebrzącego o minimum zainteresowania. Zazdrosny na każdym kroku Humbert osacza młodego człowieka, odbiera mu prawo do przyjaźni, pierwszych miłości, prawo do wolności.
Nie sądzę żeby Lolita pozwalała, czy zachecała Humberta. To, co odbieramy, jako zachętę jest właśnie tym "jednostronnym widzeniem", tym pragnieniem, które musi być zrealizowane. Humbert sam o sobie myśli niepochlebnie, wielokrotnie powtarza wyzwiska nie pozostawiające wątpliwości, że ma świadomość swoich podłych czynów.
A jednak...
Patrzymy na wszystko oczami Humberta i mimowolnie sekundujemy mu w jego poczynaniach, oceniamy starania, krytykujemy naiwność. Zostajemy perfidnie wplątani przez autora we współwinę. Jesteśmy otoczeniem, które widzi i nie grzmi. Miłość dopada Humberta w najmniej oczekiwanym momencie. Wizyta w domu dorosłej Lolity to moim zdaniem kluczowa scena książki. Ci sami bohaterowi, ale w jakże odmiennych rolach! Humbert doskonale widzi, jak Lolita uwikłała się w swoim życiu, jak nieporadnie próbuje "żyć normalnie", jak zmaga się z problemami finansowymi. Proponuje proste rozwiązanie u swego boku. Natomiast Lolita nie widzi w nim partnera. Kurczowo trzyma się swojej drogi i choć wiemy, że to jest jakieś karkołomne staczanie się, rozpaczliwe trwanie przy swoim, krzyczymy do niej: nie Lolito, nie wracaj, uciekaj jak najdalej!
Moje spojrzenie:
Czytałam tę książkę kilka razy, a za każdym razem inaczej. Dopiero po ostatnim czytaniu listopadowym naszła mnie następująca refleksja. Gdyby autor zamiast 12-latki wstawił tam dorosłą kobietę, gotową na przyjęcie tego bagażu uczuć i pieszczot, to chciałabym być tą kobietą. Ogrom uczuć, jaki ma Humbert do obiektu swojego pożądania, cały zestaw refleksji nad jej niedoskonałym ciałem, wzruszeń nad każdym skaleczeniem, dbałością o rozwój intelektualny - to pełnia miłości.
Nabokov zadbał o odpowiedni język powieści. Precyzyjnie zbudowana narracja, te błyski obrazów, zjawiska uczuć, migawki doznań - wszystko to składa się na niezapomniane wzruszenia podczas lektury. 12-letni obiekt pożądania - ta jedna jedyna skaza - determinuje odbiór dzieła przez minione dziesiątki lat wstecz i w przód.
Kocham Nabokoa za całokształt, a za Lolitę go uwielbiam!

Z biegiem lat (własnych) nauczyłam się patrzeć na rzeczy, jakimi są, a nie jakie mogłyby być.Rozpatrywanie książki z pozycji, że jej brakuje innego spojrzenia jest bezcelowe, albowiem autor dawno ukończył swe dzieło, uznając tym samym za pełne. Nam, czytającym pozostaje brać je takim, jakie jest.
Moim zdaniem jednostronna narracja to celowy zabieg pisarza. Czytelnik jest...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jak zostać przywódcą stada Cesar Millan, Melissa Jo Peltier
Ocena 7,7
Jak zostać prz... Cesar Millan, Melis...

Na półkach: , , ,

Ta książka pomogła mi rowiązać wiele łamigłówek życia z moim stadem psów. Polecam wszystkim zaintersowanym.

Ta książka pomogła mi rowiązać wiele łamigłówek życia z moim stadem psów. Polecam wszystkim zaintersowanym.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lektura obowiązkowa dla nastolatków.

Lektura obowiązkowa dla nastolatków.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Przeczytałam w formie audiobooka. Głos Stanisławy Celińskiej doskonale wkomponowuje się w treść książki - aktorka wydobywa skarby, modulując, śpiewając, recytując. Ale moja skromna ocena wynika z niedosytu, jaki poczułam głęboko w dołku po zakończeniu czytania książki. To doskonały materiał na powieść formatu "Chłopów" Władysława Reymonta lub "Nocy i Dni" Marii Dąbrowskiej. Wszystkie te opowiastki o życiu Maryśki są jedynie ułożone chronologicznie i przekazane tak, jakby ludzkie życie składało się nie z wypełnionej po brzegi wazy, ale z garści pękniętych skorup. A mnie zabrakło szerszego kontekstu historycznego, albo chociaż staranniejszego osadzenia w realiach wsi wileńskiej. To była kiedyś Polska, a tak niewiele o niej wiemy.
Być może to, o czym piszę przerasta możliwości autorki, która chciała po prostu napisać opowiadanie o matce. Tym bardziej szkoda, bo tej wyjątkowej w naszym życiu osobie należy się wyjątkowa oprawa.

Przeczytałam w formie audiobooka. Głos Stanisławy Celińskiej doskonale wkomponowuje się w treść książki - aktorka wydobywa skarby, modulując, śpiewając, recytując. Ale moja skromna ocena wynika z niedosytu, jaki poczułam głęboko w dołku po zakończeniu czytania książki. To doskonały materiał na powieść formatu "Chłopów" Władysława Reymonta lub "Nocy i Dni" Marii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Piękni dwudziestoletni" to książka, od której zaczęłam poznawanie Marka Hłaski 30 lat temu i na której dziś zakończyłam czytanie 5 tomowego wydania Jego utworów. Wówczas, czyli 30 lat temu chciałam zrozumieć ten fenomen, a dziś mogę powiedzieć, że go rozumiem. Aby to się zmieniło, musiało minąć te 30 lat wypełnionych moim życiem, poznawaniem historii i literatury polskiej. Życzę wszystkim obecnym pięknym dwudziestoletnim, którym łatwiej uwierzyć w "prawdziwe zmyślenie", niż w gorzką prawdziwą opowieść o własnym kraju, aby ich dochodzenie do rozumu nie trwało tak długo.

"Piękni dwudziestoletni" to książka, od której zaczęłam poznawanie Marka Hłaski 30 lat temu i na której dziś zakończyłam czytanie 5 tomowego wydania Jego utworów. Wówczas, czyli 30 lat temu chciałam zrozumieć ten fenomen, a dziś mogę powiedzieć, że go rozumiem. Aby to się zmieniło, musiało minąć te 30 lat wypełnionych moim życiem, poznawaniem historii i literatury polskiej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ta książka zawsze już będzie kojarzyć mi się z klimatem wakacji, morza i dorastaniem. Młoda dziewczyna spędza wakacje z liczną rodziną przyjaciółki. Wyprawy na Ptasią Wyspę, opalanie i kąpiele, noc spędzona na plaży pod gołym niebem dają obraz spokojnego, beztroskiego życia nastolatków. Podczas tej beztroskiej zabawy ginie mała dziewczynka. Wydarzenie to zmienia życie rodziny. Nie powiem, że przyspiesza dorastanie, ale z pewnością zmusza do głębszych refleksji. Wątek zaginięcia Mai splata obie części opowieści: tę pierwszą wakacyjną i tę drugą po latach. Zgodnie z moimi oczekiwaniami otrzymałam ciekawą historię opowiedzianą barwnie, ciepło i intrygująco. Nie przeszkadzało mi wcale, że pewnych spraw można było domyślić się wcześniej, bo i tak delektowałam się nimi, kiedy przyszła na nie pora.
Polecam nie tylko na wakacyjne dni.

Ta książka zawsze już będzie kojarzyć mi się z klimatem wakacji, morza i dorastaniem. Młoda dziewczyna spędza wakacje z liczną rodziną przyjaciółki. Wyprawy na Ptasią Wyspę, opalanie i kąpiele, noc spędzona na plaży pod gołym niebem dają obraz spokojnego, beztroskiego życia nastolatków. Podczas tej beztroskiej zabawy ginie mała dziewczynka. Wydarzenie to zmienia życie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Wielowątkowa nie-powieść, dokumentalny nie-reportaż. Pan Pilch snuje swą opowieść, mieszając wspomnienia z teraźniejszością i powagę z humorem. To udany mariaż, a w każdym razie panu Pilchowi wychodzi bezbłędnie i ja to "kupuję". Spędziłam czas miło, przyjemnie i pożytecznie, a jakże. Najbardziej zaciekawił mnie fragment porządkowania biblioteki: zostaje - do Wisły - do Powszechnego. Interesujący klucz eliminacji i powaga sortowania wzbudziły u mnie wesołość.
Ciekawy jest również stosunek pisarza do kobiet, które wymienia: piąta od końca, szósta od końca. Rozumiem, że to nie z powodu podmiotowego traktowania, ale przez delikatność, żeby nie zdradzać personaliów choćby tej, co przy pisarzu również pisać coś MUSIAŁA i to pisanie do zmęczenia mu czytała. Nie wykazał autor tyle delikatności w stosunku do Janka Nowickiego, który "może zagrać nawet płytkę pcv", czy Janka Polkowskiego, którego krótka kariera na wysokim szczeblu URM jest przedmiotem niejednej uroczej kpinki. Pojawia się też szereg innych znanych i bardziej znanych osób, którzy pozostają nie bez wpływu na życie i rozwój pisarza. I ci mają swoje grzeszki, przywary, wychodzą poza ramy powagi, by dać uciechę gawiedzi. Tym bardziej należy docenić szarmancję wobec dam; niech same znajdują swoje numerki na mapie Pilchowego życia.
Lubie prozę Jerzego Pilcha, wprawia mnie zawsze w dobry humor i samozadowolenie. Bo nic tak nie poprawia nastroju, jak autoironia.
Polecam.

Wielowątkowa nie-powieść, dokumentalny nie-reportaż. Pan Pilch snuje swą opowieść, mieszając wspomnienia z teraźniejszością i powagę z humorem. To udany mariaż, a w każdym razie panu Pilchowi wychodzi bezbłędnie i ja to "kupuję". Spędziłam czas miło, przyjemnie i pożytecznie, a jakże. Najbardziej zaciekawił mnie fragment porządkowania biblioteki: zostaje - do Wisły - do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ten tom zawiera trzy odrębne opowieści, a każda ma swój własny ciężar gatunkowy, klimat i suspens. Proszę, nie każcie mi wybierać, która najlepsza, bo każdą polecam z takim samym zapałem.
Marek Hłasko w cudowny dla mnie sposób ukazuje rodzące się między ludźmi uczucia, ich rozkwit oraz to, co najciekawsze, mianowicie zakończenie, które nie bywa piękne. Jak życie nie bywa piękne.
Nie wiem, skąd Hłasko brał te wszystkie pomysły na opowieść, na dialog, na miłość, na życie wreszcie. Widocznie był świetnym obserwatorem i potrafił dojrzeć nawet TO, co jest niewidoczne dla oczu. Ale właśnie TO stanowi największą wartość tej prozy.
Proszę, czytajcie Hłaskę!

Ten tom zawiera trzy odrębne opowieści, a każda ma swój własny ciężar gatunkowy, klimat i suspens. Proszę, nie każcie mi wybierać, która najlepsza, bo każdą polecam z takim samym zapałem.
Marek Hłasko w cudowny dla mnie sposób ukazuje rodzące się między ludźmi uczucia, ich rozkwit oraz to, co najciekawsze, mianowicie zakończenie, które nie bywa piękne. Jak życie nie bywa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

To nie jest zwyczajna książka. To istny poemat filozoficzny, traktat moralny i opowieść realistyczna w jednym. Trzeba ją smakować powoli, delektując się każdą frazą. Wyobrażam sobie, że tak właśnie pisał ją Hrabal - powoli, precyzyjnie dobierając słowa, którymi wyraził hołd wielkim filozofom i pisarzom klasycznym.
Współczesność jest pełna pychy. I jak prasa do makulatury niszczy stare księgozbiory, tak ona niszczy i marginalizuje dorobek wielu pokoleń myślicieli. W pełni rozumiem dramat głównego bohatera, który książki umiłował, a został postawiony przy maszynie do ich pakowania w paczki przeznaczone do przemiału w fabryce papieru. Starzec, wykształcony mimo woli, ratuje przed "książkowym holokaustem" wiele dzieł, czy to wynosząc je do domu, czy to przekazując w ręce bibliofilów, czy wreszcie czytając je po wielokroć, a potem cytując z pamięci ulubione fragmenty. Najlepiej jak umiał przeciwstawiał się unicestwiającej sile.
A wszystko to opowiedziane niespiesznie i pięknym językiem, co w połączeniu stwarza niezwykły klimat opowieści, która na długo pozostaje w pamięci.
Polecam.

To nie jest zwyczajna książka. To istny poemat filozoficzny, traktat moralny i opowieść realistyczna w jednym. Trzeba ją smakować powoli, delektując się każdą frazą. Wyobrażam sobie, że tak właśnie pisał ją Hrabal - powoli, precyzyjnie dobierając słowa, którymi wyraził hołd wielkim filozofom i pisarzom klasycznym.
Współczesność jest pełna pychy. I jak prasa do makulatury...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Te specyficzne wiersze każdy może rozumieć w swój własny sposób. Jednak dla wszystkich ceniących poezję ich klimat jest niepowtarzalny i wyjątkowy. Polecam audiobook czytany przez Jana Kobuszewskiego - głęboki głos aktora doskonale współgra z treścią wierszy. Polecam.

Te specyficzne wiersze każdy może rozumieć w swój własny sposób. Jednak dla wszystkich ceniących poezję ich klimat jest niepowtarzalny i wyjątkowy. Polecam audiobook czytany przez Jana Kobuszewskiego - głęboki głos aktora doskonale współgra z treścią wierszy. Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeśli kto by chciał poznać życie Chopina takim, jakim było, a samego Fryderyka zobaczyć człowiekiem - nie posągiem, to zachęcam do lektury.
Jarosław Iwaszkiewicz dokonał rzeczy wspaniałej: napisał biografię wielkiego artysty w sposób niezwykle prosty i czytelny. Cała wiedzę zaczerpnął z niezliczonych listów Chopina do rodziny i przyjaciół oraz z listów innych ludzi piszących do pianisty, lub o nim. Autor rozbija spiżowy pomnik i wydobywa człowieka z krwi i kości, wesołego, promieniującego radością i ciekawością życia. Nie chcę tu wdawać się w szczegóły biografii Pianisty, bo nie dorównam autorowi. Chcę jedynie zaznaczyć, że w całym tekście wyczuwa się ogromną sympatię i szacunek Iwaszkiewicza do Chopina. Te cechy sprawiają, że książkę czyta się wspaniale. Mimo woli stajemy się bliskim towarzyszem doli i niedoli muzyka. Słowo muzyk to za mało, bo to Artysta w pełnym tego słowa znaczeniu. Ożywienie postaci Chopina na kartach tej książki wcale nie umniejsza wielkości artysty, ale przybliżywszy, uzmysławia nam jej prawdziwy wymiar.
Polecam wszystkim koneserom dobrej książki i muzyki.

Jeśli kto by chciał poznać życie Chopina takim, jakim było, a samego Fryderyka zobaczyć człowiekiem - nie posągiem, to zachęcam do lektury.
Jarosław Iwaszkiewicz dokonał rzeczy wspaniałej: napisał biografię wielkiego artysty w sposób niezwykle prosty i czytelny. Cała wiedzę zaczerpnął z niezliczonych listów Chopina do rodziny i przyjaciół oraz z listów innych ludzi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piękno nagości pokazane w sposób daleki od powściągliwości, ale z cudowną, delikatną skromnością. Niebanalna książka (album) dla koneserów fotografii i kobiecego ciała.
Doskonale sprawdza się jako prezent; sprawdziłam dwukrotnie.

Piękno nagości pokazane w sposób daleki od powściągliwości, ale z cudowną, delikatną skromnością. Niebanalna książka (album) dla koneserów fotografii i kobiecego ciała.
Doskonale sprawdza się jako prezent; sprawdziłam dwukrotnie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Lekko i zabawnie opowiedziana historia pisania pewnego scenariusza. Pan Głowacki w swojej najlepszej formie - bawi, śmieszy, komentuje. Polecam wszystkim, nie tylko koneserom Autora i gatunku.

Lekko i zabawnie opowiedziana historia pisania pewnego scenariusza. Pan Głowacki w swojej najlepszej formie - bawi, śmieszy, komentuje. Polecam wszystkim, nie tylko koneserom Autora i gatunku.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Fiodor Dostojewski w swoich pamiętnikach jawi się jako przedstawiciel narodu, którego Europa nie jest w stanie zrozumieć. Minęło 150 lat, a sytuacja Rosji nie uległa znaczącej zmianie w tym względzie. Czy to potwierdza tezę o wyjątkowości tej nacji? Wątpię. Raczej mniemam, że to wina samych Rosjan...
Co do książki, to jest to zbiór felietonów, wspomnień i opowiadań, czyli zestaw małych form literackich nie pozbawionych dydaktyzmu i właściwej dla pisarza - cenionej przeze mnie w "Zbrodni i karze" czy "Biesach" - analizy psychologicznej.
Pisarz najpierw rozprawia się z tematem oświecenia poprzez krzewienie nauki pisania oraz propagowanie czytelnictwa wśród klas niskich. Poucza, jak uczyć, nie pouczając. Osobliwe.
Następnie mamy polityczną tyradę, roztrząsanie generalskich posunięć i strategii wojennej. Z kolei bierze się za sądy i zbyt pobłażliwe traktowanie przestępców przemocy domowej. Znowu powraca do "piśmiennictwa" i czytelnictwa. A wszystko to przetykane opowiadaniami, felietonami, wspomnieniami.

Mnie osobiście zabrakło tu wspomnień z dnia codziennego pisarza. Nie tego, jakim chciał pokazać się światu, ale tego, jakim był naprawdę, ze swoimi wadami, przyzwyczajeniami, słabościami. Być może dziennik pisarza odzwierciedla jedynie pisarską spuściznę wspomnień, stąd wziął się ten mankament.

Fiodor Dostojewski w swoich pamiętnikach jawi się jako przedstawiciel narodu, którego Europa nie jest w stanie zrozumieć. Minęło 150 lat, a sytuacja Rosji nie uległa znaczącej zmianie w tym względzie. Czy to potwierdza tezę o wyjątkowości tej nacji? Wątpię. Raczej mniemam, że to wina samych Rosjan...
Co do książki, to jest to zbiór felietonów, wspomnień i opowiadań, czyli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Interesująca lektura o dojrzewaniu i przyjaźni. Jedna z niewielu, która podejmując ten zdawałoby się trywialny temat, traktuje go z powagą, łącząc z psychologią i filozofią. Młody człowiek poszukuje nie tyle sensu życia, ale raczej autorytetu. Znamienne jest, że nie odnajduje go w domu rodzinnym, szkole ani w kościele. Z rozmów z bliskimi kolegami wyłania się obraz nowego, potężnego boga, który rodząc się, zniszczy stary świat. Związek z Demianem i jego matką nadają życiu Sinclaira wymiaru mistycznego. Te głębokie i intensywne przeżycia wewnętrzne zbiegają się z wybuchem wojny. Jej niszczycielska siła kładzie kres przyjaźni i niewinnemu czasowi dojrzewania.
Książka napisana jest przepięknym językiem. Czyta się ją z ogromną przyjemnością.

Interesująca lektura o dojrzewaniu i przyjaźni. Jedna z niewielu, która podejmując ten zdawałoby się trywialny temat, traktuje go z powagą, łącząc z psychologią i filozofią. Młody człowiek poszukuje nie tyle sensu życia, ale raczej autorytetu. Znamienne jest, że nie odnajduje go w domu rodzinnym, szkole ani w kościele. Z rozmów z bliskimi kolegami wyłania się obraz nowego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Oceniam wysoko, ponieważ mnie ta książka zaciekawiła, ubawiła i zadumała. Autor pisze żywo o czasach, które świetnie pamiętam i znam z zupełnie innej perspektywy. Dla mnie cenne są osobiste refleksje autora, odwaga, z jaką zdradza kulisy swoich sukcesów i porażek. Nade wszystko zaś cenię poczucie humoru, którym doskonale okrasił każdy rozdział i który nadał książce przyjemnej lekkości.

Wam polecam, a sama szukam kolejnych książek Janusza Głowackiego.

Oceniam wysoko, ponieważ mnie ta książka zaciekawiła, ubawiła i zadumała. Autor pisze żywo o czasach, które świetnie pamiętam i znam z zupełnie innej perspektywy. Dla mnie cenne są osobiste refleksje autora, odwaga, z jaką zdradza kulisy swoich sukcesów i porażek. Nade wszystko zaś cenię poczucie humoru, którym doskonale okrasił każdy rozdział i który nadał książce...

więcej Pokaż mimo to