-
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński4 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać8 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać5
Biblioteczka
2024-02-19
2023-04-10
2023-05-08
2023-04-10
2022-12-29
2022-11-18
2022-10-31
„Nic nigdy nie jest takie klarowne i niewinne, jakim się zdaje na początku(…).”
Po przeczytaniu tej książki trzy razy się zastanowię, zanim komuś zaufam. Mowa o „Oszustce” Janelle Brown. To moje drugie spotkanie z twórczością tej pisarki i z pewnością nie ostatnie. „Oszustka” ponownie wpasowała się w mój gust czytelniczy tak jak przeczytana wcześniej książka „Będę tobą”.
„Są dwa rodzaje ludzi: ci, którzy czekają, aż ktoś ich obdaruje, i ci, którzy biorą, co chcą”. Nina zdecydowanie należała do drugiej kategorii. Przekonana, że jest nikim dorastała pod opieką matki, obserwując ludzi, którzy „mieli o wiele więcej niż my i beztrosko obnosili się ze swym bogactwem”. Pewnie dlatego została oszustką i wraz ze swoim partnerem Lachmanem okradała bogaczy z cennych dzieł sztuki. W dzieciństwie skrzywdzona przez rodzinę Lieblingów decyduje się na zemstę, gdy nadarza się stosowna ku temu okazja.
Vanessa, dziedziczka fortuny Lieblingów, przeciętna osoba, która za wszelką cenę chciała być kochana, uzależniła się od Instagrama. Na swoje konto wrzucała własne zdjęcia, często stanowiące tylko dobrą grę aktorską, aby napawać się rosnącą liczbą polubień.
„Zamiast być dobrą osobą, koncentrowałam się na tym, aby sprawiać wrażenie dobrej osoby”.
Te dwie kobiety połączone przeszłością, mające poczucie krzywdy, pewnego dnia spotykają się razem. Zaczyna się pełna intrygi gra. Co z tego spotkania wyniknie? Kto okazuje się być tytułową „Oszustką”?
Warto sięgnąć po tę pozycję ze względu na poruszane zagadnienia i aktualną tematykę. Nie tylko mam tu na myśli uzależnienie od Instagrama.
Zaletą książki jest niewątpliwie język i styl autorki. Prowadzenie narracji z perspektywy bohaterów pozwala lepiej zrozumieć podejmowane przez nich decyzje i sprawia, że są oni wiarygodni psychologicznie. Osobiście większą sympatią darzyłam Ninę za jej determinację. Vanessa swoją rozchwianą psychiką wzbudzała raczej współczucie. Mimo że książka pozbawiona jest nagłych zwrotów akcji, ma w sobie to coś, co sprawia, że trudno się od niej oderwać. Czuje się jakieś napięcie, chciałoby się jak najszybciej poznać zakończenie, a to okazuje się zaskakujące.
Podsumowując, warto sięgnąć po tę powieść nie tylko ze względu na godny uwagi warsztat pisarski Janelle Brown, ale i na refleksje, do których pobudza. Pamiętajcie
„(…) niewykluczone, że pierwsza miłość to po prostu konsekwencja znalezienia się w towarzystwie pierwszej osoby, której szczerze na nas zależy.”
„Władza jest sama w sobie afrodyzjakiem. A pokusa sięgania po to, co do kogoś należy, jest jeszcze silniejsza.”
Dziękuje Wydawnictwu Agora za egzemplarz recenzencki.
„Nic nigdy nie jest takie klarowne i niewinne, jakim się zdaje na początku(…).”
Po przeczytaniu tej książki trzy razy się zastanowię, zanim komuś zaufam. Mowa o „Oszustce” Janelle Brown. To moje drugie spotkanie z twórczością tej pisarki i z pewnością nie ostatnie. „Oszustka” ponownie wpasowała się w mój gust czytelniczy tak jak przeczytana wcześniej książka „Będę tobą”....
2022-04-10
Długo zabierałam się do tej książki. Zniechęcały mnie tytuł i okładka, które jakoś mnie odstraszały. Do sięgnięcia po książkę Inki Jabłońskiej „Mój chłopak i jego narzeczona” ostatecznie zmobilizowało mnie wyzwanie czytelnicze. Czy otrzymałam to, czego się spodziewałam?
Główna bohaterka Malwina jest z zamiłowania archeologiem i uwielbia podróżować w celu odkrywania kultur duchowych dawnych społeczeństw. Mimo że zbliża się do czterdziestych urodzin, nie zbudowała dotąd trwałego związku, gdyż uważa, że się do niego nie nadaje. Nie znaczy to, że nie darzyła i nie darzy-jak jej się wydaje- nikogo głębszym uczuciem. Pierwszą miłość przeżyła w szkolnych latach. Daniel, dla którego wtedy jej serce szybciej zabiło, właśnie zaprosił ją na swój ślub. Co się stało, że to nie ona staje u jego boku na ślubnym kobiercu tylko Aniela, koleżanka z klasy? Jaką rolę w jej życiu odgrywa Jacek, z którym Malwina wybiera się na wesele? Czy spotkanie z dawnymi szkolnymi znajomymi zmieni coś w ich niezbyt jak dotąd udanych relacjach? Jak rozpoznać prawdziwą miłość ?
Nie jest łatwo podejmować życiowe decyzje, jeżeli się nie wie, czego człowiek właściwie w życiu pragnie. I nie jest łatwo, gdy musimy czasem rezygnować z cząstki siebie, aby zyskać cząstkę drugiej osoby. Dojrzałość i mądrość życiowa nie zawsze przychodzą w wiekiem. Główna bohaterka stanowi doskonałe potwierdzenie tej tezy.
Nie jest to książka ambitna, jak się zresztą spodziewałam. Zaletą książki jest warta akcja, dzięki czemu powieść niezwykle wciąga i trudno się od niej oderwać. Czasem zabawna, innym razem budząca napięcie, co sprawia, że w trakcie lektury towarzyszy nam cały wachlarz emocji. I to również jest dobrą stroną książki. Nie do końca przypadł mi do gustu styl pisania autorki i język utworu. Czasem reakcje, wybory bohaterów wydawały mi się mało zasadne. Główna bohaterka nie wzbudziła mojej sympatii, często denerwowała mnie swoim sposobem myślenia. Polubiłam za to Jacka, którego postać została -moim zdaniem-potraktowana została trochę po macoszemu, podobnie jak niektóre wątki. Samo zakończenie też jakby zbyt szybko wprowadzone.
To moje pierwsze zetknięcie z twórczością Inki Jabłońskiej. Lektura jakoś nie zachęciła mnie do sięgnięcia po inne utwory. Nie zrozumcie mnie źle - „Mój chłopak i jego narzeczona” nie jest słabą książką. To przeciętna obyczajowa powieść, nie wymagająca od czytelnika wysiłku w odbiorze, którą dobrze się czyta. Mimo że na długo nie zostaje w pamięci, w trakcie lektury momentami skłania do refleksji.
Długo zabierałam się do tej książki. Zniechęcały mnie tytuł i okładka, które jakoś mnie odstraszały. Do sięgnięcia po książkę Inki Jabłońskiej „Mój chłopak i jego narzeczona” ostatecznie zmobilizowało mnie wyzwanie czytelnicze. Czy otrzymałam to, czego się spodziewałam?
Główna bohaterka Malwina jest z zamiłowania archeologiem i uwielbia podróżować w celu odkrywania kultur...
2022-04-04
Odłóżcie wszelkie zajęcia na co najmniej sześć godzin. Tyle mniej więcej potrzeba, aby przeczytać wciągającą powieść Adriana Bednarka „Zapomniany. W matni strachu”. Od pierwszego rozdziału zostaniecie wciągnięci w wir wydarzeń i zapomnicie o upływie czasu aż do ostatniego zdania kończącego utwór. Wszystko to za sprawą pełnej napięcia i zwrotów akcji historii, genialnej kreacji bohaterów, doskonałego stylu pisarskiego autora. Aż strach pomyśleć, co znajduje się w głowie pana Bednarka, że tak wiarygodnie zagłębia się on w psychikę swoich psychopatycznych bohaterów!
Po lekturę książki sięgnęłam świeżo po przeczytaniu pierwszego tomu „Zapomnianego”. Warto zapoznać się z nim, zanim sięgniecie po kontynuację losów Patryka Kamińskiego, Jędrka Sokołowskiego, Diany oraz Hani. Kiedy Patryk zdaje sobie sprawę, że jego dawny kolega, który okazał się seryjnym zabójcą, nie umarł w lochu, ale uciekł, postanawia pierwszy go dopaść, zanim on dopadnie jego. Okazuje się, że wcale nie jest to takie proste. Dodatkowo sprawy komplikuje fakt, że z powodu kłamstwa Diana zrywa z Kamińskim i popada w uzależnienie. Czy w obliczu grożącego niebezpieczeństwa Patryk i Diana znowu połączą siły, aby dopaść wspólnego wroga? Jaką rolę w całej historii odegra Hania, z jednej strony siostra Jędrka, z drugiej pierwsza miłość Patryka? Czy według przysłowia oliwa zawsze sprawiedliwa?
Jedną z mocnych stron powieści jest umiejętność stopniowania napięcia. To sprawia, że rozmaite emocje zaczynają w nas buzować i nie jest się w stanie oderwać od lektury. Narracja jest prowadzona naprzemiennie z perspektywy bohaterów, co pozwala poznać motywy działania poszczególnych postaci, podążać tokiem ich myślenia. Moim zdaniem to dobry zabieg, dzięki któremu książka zyskuje na ocenie. Żaden z bohaterów nie jest czarno-biały, w każdym tkwi zarówno dobro, jak i zło. Tylko od sytuacji zależy, czy dana postać nie przekroczy ustalonych granic etycznych.
Dylogia „Zapomniany” to moje pierwsze zetknięcie z twórczością Adriana Bednarka i zapewne nie ostatnie. Nie mam większych zastrzeżeń do jego pisarstwa. Choć oba tomy trochę się różnią, warto dać się porwać całej serii „Zapomnianego.” W drugiej części mniej jest brutalności, co mi akurat odpowiada. Całość okraszona niebanalnymi dialogami.
„Zapomniany. W matni strachu” to dobry thriller, który polecam każdemu żądnemu sporej dawki wrażeń, niebanalnej fabuły, zaskakującej akcji. Dreszczyk emocji nie opuści was od pierwszej do ostatniej strony!
Dziękuję Grupie Wydawniczej „Zaczytani” za egzemplarz recenzencki, który okazał się porywającą lekturą.
Odłóżcie wszelkie zajęcia na co najmniej sześć godzin. Tyle mniej więcej potrzeba, aby przeczytać wciągającą powieść Adriana Bednarka „Zapomniany. W matni strachu”. Od pierwszego rozdziału zostaniecie wciągnięci w wir wydarzeń i zapomnicie o upływie czasu aż do ostatniego zdania kończącego utwór. Wszystko to za sprawą pełnej napięcia i zwrotów akcji historii, genialnej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-02-02
„Człowiek jest tylko człowiekiem, a owa odrobina rozsądku, jaką może posiadać, bardzo mało albo zgoła nic nie waży na szali, gdy rozpęta się namiętność i niedola uciska…”
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Anny Rybakiewicz, ale po lekturze „Złodziejki listów” wiem, że nie ostatnie. Przypadł mi do gustu styl autorki i fakt, że pisze książki z drugą wojną światową w tle. I to jak pisze! Na okładce powinno się dopisywać, że rozpoczęcie lektury przed snem grozi nieprzespaniem nocy, gdyż „Złodziejka listów” to niesamowicie wciągająca książka.
Moje pierwsze skojarzenie, gdy zobaczyłam tytuł tej powieści? Oczywiście „Złodziejka książek”! I coś w tym jest, bo bohaterki obu utworów uwielbiają książki i w obu lekturach pojawia się podobna scena. Mam na myśli sytuację, gdy bohaterki odnoszą wyprane rzeczy do właścicieli. Ale te skojarzenia tak naprawdę nie są istotne. Lepiej skupić się na samej fabule „Złodziejki listów”.
W utworze przeplatają się trzy plany czasowe. Warszawa 1958 roku. Jedna z nielicznych ocalałych łomżyńskich Żydówek Astrid Rosenthal przyjeżdża z Nowego Jorku, aby w Sądzie Wojewódzkim zeznawać jako świadek oskarżenia w procesie jednego ze zbrodniarzy niemieckich okresu drugiej wojny światowej. Od pierwszej strony autorka doskonale buduje emocjonalne napięcie. Daje się odczuć, że w życiu Astrid miały miejsce tragiczne wydarzenia, które odcisnęły głębokie piętno na jej psychice. Jakie to były wydarzenia, odkrywamy stopniowo cofając się do roku 1941 do Łomży. W tym drugim planie czasowym dowiadujemy się, jak to się stało, że Astrid wraz z rodziną trafiła do łomżyńskiego getta, a następnie jako Karolina Bednarska znalazła się w Warszawie i jak doszło do jej spotkania z przystojnym Walterem Schmidtem, oficerem SS.
„Walter jawił mi się jako spełnienie moich wszystkich marzeń. Przystojny, elokwentny, wrażliwy, względnie oczytany i muzykalny. I na dodatek uśmiechał się do mnie tak pięknie...Czy mogłam się winić za to, że tak zwyczajnie w świecie mi się podobał?”
Czy miłość ponad podziałami ma rację bytu? Czy wypada kochać wroga? Kierować się rozumem czy sercem? Jakim człowiekiem tak naprawdę jest Walter? Musze przyznać, że wydarzenia tej płaszczyzny czasowej najbardziej chwytają za serce. Wywołały u mnie rozmaite, czasami sprzeczne, emocje. Szczerze współczułam Astrid.
Jest jeszcze trzeci plan czasowy. Warszawa 2014 roku. Zosia w piecu jednej z warszawskich kamienic odnajduje listy z czasów II wojny światowej pisane w języku niemieckim do dawnego właściciela domu Waltera Schmidta. Pewnego dnia otrzymuje wiadomość z Argentyny w języku angielskim, w której niejaki David Harper podał się za właściciela listów, zażądał ich natychmiastowego zwrotu oraz zakazał ich upubliczniania pod groźbą konsekwencji karnych i zapłaty wielotysięcznego odszkodowania. Tytuł wiadomości brzmiał „Do złodziejki listów”. Kim tak naprawdę jest David? Co go łączy z listami? Wszystkiego dowiemy się w trakcie lektury. Wydarzenia tego planu czasowego, zwłaszcza zakończenie, okazały się dla mnie mniej wciągające i nieco przelukrowane.
W całej książce mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową, raz z punktu widzenia Astrid, raz z punktu widzenia Zosi. Osobiście cenię sobie ten rodzaj snucia opowieści, gdyż pozwala lepiej wniknąć w psychikę narratora, wczuć się w jego sytuację, poznać motywację podejmowanych działań.
Podsumowując, „Złodziejka listów” to dobra, poruszająca powieść obyczajowa. Atutem książki jest styl autorki, który sprawia, że utwór od pierwszej strony pochłania nas bez reszty. Dodatkowo mamy okazję poznać los łomżyńskich Żydów i rzeczywistość czasu II wojny światowej. Choć książka nie jest oparta na faktach Anna Rybakiewicz w plastyczny i wiarygodny sposób buduje scenerię opisywanych wydarzeń. Opisywana historia, choć trochę naiwna, wcale nie jest -moim zdaniem-zupełnie nieprawdopodobna. „Złodziejka listów” zmusza do refleksji i przypomina, że rasa, pochodzenie, majątek nie mają żadnego znaczenia. Liczy się to, jakim kto jest człowiekiem. To kolejny argument za tym, aby przeczytać tę książkę. Zachęcam!
Dziękuje Wydawnictwu Filia za egzemplarz recenzencki.
„Człowiek jest tylko człowiekiem, a owa odrobina rozsądku, jaką może posiadać, bardzo mało albo zgoła nic nie waży na szali, gdy rozpęta się namiętność i niedola uciska…”
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTo moje pierwsze spotkanie z twórczością Anny Rybakiewicz, ale po lekturze „Złodziejki listów” wiem, że nie ostatnie. Przypadł mi do gustu styl autorki i fakt, że pisze książki z drugą wojną światową w...