Babetta Nina Wähä 6,6
ocenił(a) na 613 tyg. temu Katja i Lou to przyjaciółki, choć nie widziały się parę lat. Dawniej były nierozłączne, ale potem ich drogi się rozeszły - Lou została wielką gwiazdą filmową, ale Katji się to nie udało i wciąż szuka na siebie pomysłu. Choć obie łączy miłość do kina. Kiedy Lou zaprasza przyjaciółkę do swojej francuskiej posiadłości, ta zgadza się bez wahania. A my obserwujemy rozwój wydarzeń.
To zdecydowanie nie jest przyjaźń, której się spodziewałam. Nie taka, którą znam. Od początku widać nierówny rozkład sił - to Lou błyszczy i decyduje, a Katja podąża za nią. Z pozoru są sobie bliskie, jak siostry, a jednak dalekie.
To także powieść zupełnie inna od poprzedniej książki autorki, „Testamentu”. Chwilami nie mogłam uwierzyć, że te historie napisała jedna i ta sama osoba. Jest zupełnie inny klimat. Choć równie duszny.
Podglądamy świat bogatych i pięknych, ale szybko orientujemy się, że takie życie ma swoją cenę. Lou jest dla mnie zagadką, nie do końca wiemy co tak naprawdę myśli i dlaczego zaprosiła Katję właśnie teraz. Wydaje się zamknięta, może trochę zagubiona.
Cała akcja rozgrywa się właściwie w tym jednym miejscu, a każdy dzień jest podobny do poprzedniego - choć może to brzmieć nudno, bardzo podobał mi się ten zabieg, jest realistyczny i przypomina mi o własnych urlopach spędzanych nad basenem, gdy dni zlewają się w jedną długą dobę.
Poza przyjaźnią i kinem mamy tu wiele innych tematów. Jest trójkąt miłosny, z udziałem ukochanego Lou, dużo napięcia seksualnego, które poniekąd dotyczy także przyjaciółek (i w moim odczuciu jeszcze bardziej komplikuje dla mnie sklasyfikowanie tej relacji jako „przyjaźni”, ale czym właściwie jest przyjaźń?),są wszystkie cudowne elementy, które wiążą się z bogactwem i sławą, ale także ich bardziej mroczna strona. A do tego mamy jeszcze wątki feministyczne, przemysł filmowy rządzony przez mężczyzn i na ich zasadach.
No i zakończenie. Wisienka na torcie. Dalej we mnie siedzi i uparcie każe mi się zdecydować - czy podobało mi się? Czy je lubię? Czy jest prawdziwe?
Jedno mogę powiedzieć z całą pewnością - jest zaskakujące, inne, zapadające w pamięć. Wywaliło mnie z butów. Zostawiło we mnie masę pytań i najchętniej wszystkie je bym wam tu przytoczyła, ale nie mogę. Nie będę wam psuć zabawy.
Najbardziej podobała mi się mnogość tematów, nagła zmiana stylu, inny ton, zaskoczenie - wszystko to sprawia, że „Babetta” wydaje mi się szalenie oryginalna i po prostu inna od powieści, które znam. Bardzo to cenię, lubię być zaskakiwana, ale przede wszystkim lubię odkrywać, że tak, nadal można to zrobić inaczej. Mimo wielu przeczytanych powieści jednak mogą się trafić i takie, których nie do końca rozumiem, po których mam ochotę napisać do autorki i zapytać „dlaczego?!”. Czy warto przeczytać? Warto. Choćby po to, żeby przeżyć coś… innego.