-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2017-02-28
2017-10
2014-06-01
2014-07-12
2014-07-17
2014-07-18
2014-09-08
2014-07-15
2014
2014-07-24
2014-01-29
2014-03-13
Tytułową "Mapę czasu" trzyma dla nas w ręku narrator powieści, który zapraszając czytelnika w podróż, staje się tym samym jego przewodnikiem. Wie wszystko, słyszy wszystko i widzi to, co dzieje się również poza zasięgiem wzroku bohaterów. Chełpi się swoją mocą i zwraca do czytelnika w sposób bezpośredni, jak gdyby stał obok niego i na bieżąco referował mu wydarzenia, a czego zobaczyć nie można - dopowiadał. Nie jest na szczęście natrętny, choć często mówi za bohaterów. Ot, gawędziarz, do którego szybko można przywyknąć. Tego typu narracja była dosyć powszechna w XIX-wiecznych powieściach.
Czytelnik przenosi się zatem do roku 1896 i przeżywającego czas intensywnych zmian Londynu epoki wiktoriańskiej, w którym młody i zamożny Andrew pragnął popełnić samobójstwo. Mijało właśnie osiem lat od śmierci jego ukochanej, która padła ofiarą grasującego w dzielnicy Whitechapel Kuby Rozpruwacza (tak, Marie Kelly była kobietą lekkich obyczajów). Mężczyzna chciał pożegnać się ze światem w tym samym miejscu, w którym wypatroszona została miłość jego życia. "W przyszłości nie będzie już błędów, ponieważ nie będzie już przyszłości"[s.9]. Jednak wszystko zmieniła informacja o tym, że może cofnąć się w czasie i uratować życie swej ukochanej. Robi to więc. Mniej więcej w tym samym czasie pewna młoda dama nie potrafi odnaleźć się w otaczającej ją rzeczywistości. "Zdaniem Claire jej czasy były pozbawione powabu i emocji, nudziły ją"[s.196]. Złożona jej zatem propozycja podróży do roku 2000, by na własne oczy zobaczyć ostateczną bitwę pomiędzy ludźmi a automatami, stanowi spełnienie jej marzeń. Nie wie jeszcze, że przeżyje niezwykły romans z człowiekiem z przyszłości. Jak to jest jednak możliwe?
Otóż położone w sercu Londynu Centrum Podróży w Czasie Murray'a umożliwiło spełnienie tego marzenia każdemu, kto oczywiście dysponował odpowiednio wysoką sumą pieniędzy. A z uwagi na to, że pragnienie podróży w czasie rozbudziła w Londyńczykach niedawno wydana powieść Herberta George'a Wellsa "Wehikuł czasu", chętnych było mnóstwo. Przybyła nawet brytyjska Królowa. Sam pan Wells (choć wolałby z pewnością, by zostawiono go w spokoju) zostaje wplątany w losy wspomnianej dwójki młodych podróżników i toczące się wydarzenia; chcąc nie chcąc staje się właściwie głównym bohaterem powieści.
"Mapa czasu" to powieść utkana niczym sieć pająka. Każda historia stanowi nić, która połączona jest z kolejną z idealną precyzją. Każda z tych rozlicznych nici stanowić by mogła samodzielne opowiadanie. Połączone są one jednak w sposób tak przemyślany, by czytelnik podążając każdą kolejną nicią dostrzegał coraz lepiej tworzący się wzór całości. Niewątpliwie "Mapa..."stanowi hołd złożony powieściom, dla których nie istniała jeszcze wówczas kategoria science-fiction, a które otworzyły wrota wyobraźni niejednego człowieka tamtych czasów i rozpoczęły ogromne zmiany w myśleniu. Wspominane w książce powieści Juliusza Verne'a, H.G Wellsa, czy sędziwy XVII-wieczny "Tamten świat" Savinien Cyrano de Bergeraca, fascynują odwiecznym pragnieniem sięgnięcia po niemożliwe. Co musieli zatem czuć ci, których wiedza o świecie i nauce ograniczała się jedynie do tej dostępnej im w ich czasach?
Do zapoznania się z całą recenzją zapraszam na:
http://www.owcazksiazka.pl/2014/03/mapa-czasu-felix-j-palma.html
Tytułową "Mapę czasu" trzyma dla nas w ręku narrator powieści, który zapraszając czytelnika w podróż, staje się tym samym jego przewodnikiem. Wie wszystko, słyszy wszystko i widzi to, co dzieje się również poza zasięgiem wzroku bohaterów. Chełpi się swoją mocą i zwraca do czytelnika w sposób bezpośredni, jak gdyby stał obok niego i na bieżąco referował mu wydarzenia, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-05
Policjant ginie na miejscu zbrodni, której nie rozwiązał i w ten sam sposób, w jaki zamordowana została pierwotna ofiara. Nie ma żadnych śladów. Zaraz potem w oparciu o ten schemat ginie kolejny. Zespół kryminalny jest bezradny. Nie ma żadnych tropów, za którymi mógłby podążyć. Pogrzebany już gwałciciel, który zginął w więzieniu, powstaje z martwych. Nie wiadomo, czy te sprawy się łączą. Śledztwo stoi w miejscu. Brak już pomysłów. Zaraz może zginąć kolejny funkcjonariusz. Trzeba działać szybko. Nowy komendant okręgowy Mikael Bellman obejmuje stanowisko. Wspina się nieczysto po kolejnych szczeblach swej kariery. Nie jest zadowolony, że ta sprawa wypłynęła akurat teraz. Wszyscy przecież będą oczekiwać od niego wyników. A w szpitalu leży pogrążony w śpiączce człowiek, którego pilnuje sztab policjantów. Co takiego wie?
Jo Nesbø się bawi. Nie tylko postaciami, nie tylko fabułą. Bawi się czytelnikiem. I robi to w niezwykły sposób. Wykorzystuje fakt, że czytelnik z całą pewnością sam będzie próbował rozwikłać tkwiące w powieści tajemnice i skutecznie mu to utrudnia. Prowadzi go po schodkach zjeżdżalni, mówi: "jedź śmiało". Więc odpychasz się od barierki i jedziesz. Autor nie wspomniał Ci tylko, że na dole jest wykopany dół.
(cała recenzja: owcazksiazka.pl)
Policjant ginie na miejscu zbrodni, której nie rozwiązał i w ten sam sposób, w jaki zamordowana została pierwotna ofiara. Nie ma żadnych śladów. Zaraz potem w oparciu o ten schemat ginie kolejny. Zespół kryminalny jest bezradny. Nie ma żadnych tropów, za którymi mógłby podążyć. Pogrzebany już gwałciciel, który zginął w więzieniu, powstaje z martwych. Nie wiadomo, czy te...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-12-08
2014-12-22
Prowincja wielkiego miasta, Mezopotamia pomiędzy rzekami. Ten żadanowski Charków jawi się niczym miejsce zapomniane przez jakiegokolwiek boga.
Choć nie jest to opowieść romantyczna, "Mezopotamia" jest o miłości i jej różnych odcieniach. Towarzyszy ona wspomnieniom o zmarłym, o którym można mówić jedynie dobrze, ponieważ jest obecny na stypie pod postacią chłodnej mgły, jest dostrzegalna w zaborczości syna o matkę, w pijanej próbie uwiedzenia sąsiadki, na przyjęciu weselnym, w niemogącym się nigdy do końca spełnić związku, na sali chorych w szpitalu, w uczuciu do prostytutki, którą się idealizuje, na przyjęciu wydanym z okazji żegnania się z życiem. Jest obecna na przedmieściach Charkowa. Miłość ma różne barwy, a Serhij Żadan w sposób prosty, często zabawny próbuje ją w swojej książce pokazać, nawet jeśli dochodzi przez to do mordobicia.
Pełny tekst recenzji:
http://www.owcazksiazka.pl/2015/01/mezopotamia-serhij-zadan.html
Prowincja wielkiego miasta, Mezopotamia pomiędzy rzekami. Ten żadanowski Charków jawi się niczym miejsce zapomniane przez jakiegokolwiek boga.
Choć nie jest to opowieść romantyczna, "Mezopotamia" jest o miłości i jej różnych odcieniach. Towarzyszy ona wspomnieniom o zmarłym, o którym można mówić jedynie dobrze, ponieważ jest obecny na stypie pod postacią chłodnej mgły, jest...
2014-01-22
"Prawda o sprawie Harry'ego Queberta" jest zaskakująca i przewrotna, trzymająca w niepewności do ostatnich stron. Zabawne, że to zdanie może mieć charakter zarówno pozytywny i negatywny. Czytanie tej powieści, a w zasadzie podążanie za jej fabułą, kojarzy mi się ze zbieganiem z górki. Najpierw spokojnie truchtamy, potem biegniemy coraz szybciej, bo robi się pochyło, ale jeszcze nadążamy za własnymi kończynami. Dalej czujemy, że zaczynami pędzić, a pęd powoli przerasta możliwości naszych nóg. Na koniec nogi nam się już plączą, potykamy się, koziołkujemy z zawrotną prędkością i bum!, rozbijamy się z cała mocą o mur ostatniej strony powieści. Odklejamy się od ściany i myślimy, co tu się właściwie stało? Gdy się otrzepałam po rozbiciu, pomyślałam sobie, że autor chciał tak bardzo zaskoczyć czytelnika, że przegiął już niebezpiecznie w stronę przesady, bo mimo że pędziło się z górki całkiem nieźle, nadal nie do końca pojmuję, jaki był właściwie cel tego pędu.
(cała recenzja: owcazksiazka.pl)
"Prawda o sprawie Harry'ego Queberta" jest zaskakująca i przewrotna, trzymająca w niepewności do ostatnich stron. Zabawne, że to zdanie może mieć charakter zarówno pozytywny i negatywny. Czytanie tej powieści, a w zasadzie podążanie za jej fabułą, kojarzy mi się ze zbieganiem z górki. Najpierw spokojnie truchtamy, potem biegniemy coraz szybciej, bo robi się pochyło, ale...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-12-28
(...)"Ptaki Wierchowiny" noszą podtytuł "Wariacje na temat dni ostatnich". Z rozległą przestrzenią łąk, źródeł termalnych, Niemego Lasu i pasma górskiego kontrastuje mała, ściśnięta wręcz osada, która przypomina żywy skansen, choć wydarzenia opisane w powieści dzieją się współcześnie. Ludzie żyją odcięci od świata, telefon milczy głucho, na Wierchowinę nie dojeżdża już żaden pociąg, ptaki dawno odleciały, a woda zdaje się być zanieczyszczona. Nietypowe, niemal nierealne zjawiska, które się tam dzieją, dla bohaterów powieści nie są niczym niezwykłym. I choć pierwszą moją myślą było powiązanie podtytułu ze zniknięciem brygadzisty Anatola, wydaje się, że również Jabłońska Polana przeżywa swoje ostatnie dni. Nie można nie dostrzec wszechobecnego rozkładu, braku poczucia sensu, ludzkiego strachu przed obcymi - tymi z zewnątrz, którzy niosą ze sobą śmierć, złe wieści, a z całą pewnością jakąś zmianę, a także przed władzą, która nic nigdy nic nie wyjaśnia, oczami szpiegów nieustannie obserwuje to Jabłońskie życie, a pod osłoną nocy zabiera ludzi.
Sposób pisania Ádáma Bodora to spokojna i harmonijna narracja prowadzona przez bohatera, który jest już pogodzony z wydarzeniami. W jego słowach nie wyczuwa się złości, raczej rezygnację. Bodor pisze w sposób prosty, a jednocześnie język powieści nie jest pozbawiony pewnej finezji. Realizm magiczny dodatkowo nadaje całości lekko onirycznego smaku. Autor stosuje w swej narracji elipsę - pozostawia miejsce w treści, które czytelnik powinien sobie uzupełnić sam za pomocą domysłu czy też dalszego kontekstu. Jest to opowieść wypełniona harmonią, którą w pełni można usłyszeć, jeżeli w czasie czytania odetniemy się zupełnie od bodźców zewnętrznych i pozwolimy ponieść się jej melodii.
Zapraszam do lektury całej recenzji na:
www.owcazksiazka.pl
(...)"Ptaki Wierchowiny" noszą podtytuł "Wariacje na temat dni ostatnich". Z rozległą przestrzenią łąk, źródeł termalnych, Niemego Lasu i pasma górskiego kontrastuje mała, ściśnięta wręcz osada, która przypomina żywy skansen, choć wydarzenia opisane w powieści dzieją się współcześnie. Ludzie żyją odcięci od świata, telefon milczy głucho, na Wierchowinę nie dojeżdża już ...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to