-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2017-02-16
2013-09-29
2013-04
2013-11-13
2013-08-27
Tan Twan Eng namalował obraz ogrodu, w którym kumulują się wspomnienia. W ogrodzie tym pojawiają się i znikają ludzie. Łączy ich jednak to, co chcieliby ukryć - nie przed światem, a przed samymi sobą. Przeszłość chciałaby zapomnieć. Zapomnieć się jednak nie da. Przyszłość chciwie poszukuje wspomnień, by jeszcze pamiętać. Znaleźć ich jednak nie jest w stanie. (...)Autor silnym kontrastem wyeksponował ogród Yugiri, który dla bohaterki stanowił miejsce ucieczki przez bezwzględnością i terrorem japońskiej okupacji oraz późniejszej wojny partyzanckiej. Uczynił z ogrodu i wojny dwa równoległe i biegunowo odmienne światy, które łączyło jedno. Wspomnienie.
(więcej na www.owcazksiazka.pl)
Tan Twan Eng namalował obraz ogrodu, w którym kumulują się wspomnienia. W ogrodzie tym pojawiają się i znikają ludzie. Łączy ich jednak to, co chcieliby ukryć - nie przed światem, a przed samymi sobą. Przeszłość chciałaby zapomnieć. Zapomnieć się jednak nie da. Przyszłość chciwie poszukuje wspomnień, by jeszcze pamiętać. Znaleźć ich jednak nie jest w stanie. (...)Autor...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-09-01
Grek po rodzicach, Polak z miejsca narodzin i zamieszkania. Za dzieciaka czczący ojca, rudobrodego Posejdona niczym bóstwo (autora stwierdzenia, które pokochałam bezgranicznie: "jak się człowiekowi w życiu powodzi, to nawet gówno pachnie makowcem") i chłonący wizję świata pełnego greckich wspomnień. Obserwujący matkę, ikonę dobroci i pracowitości, kobietę dla niego świętą, która nawet zwykłym ziemniakom nadawała nazwy greckich potraw. Tożsamość narodowa w głębi dzieciaka tak naprawdę nieokreślona. W wersji dorosłej zaś pisarz w Grecji, starający się odtworzyć historię swej rodziny, o której, jak się okazuje, niewiele wie. "Jechałem do kraju, który znałem tylko z opowieści, ale te opowieści były niepełne, za to pełne zagadek. Niedopowiedziane, urwane w połowie, czasem ciszą kneblowane, rumieńcem wstydu". "Grecy umierają w domu" czyta się bardzo szybko ze względu na wartką akcję, proste dialogi oraz brak zbędnych treści. Taka powieść, która ma tempo. No, może z wyjątkiem zawartości torebki pewnej poetki, gdzie lista przedmiotów zajmuje dwie strony. Autorowi daleko jednak jeszcze do wyliczeń tworzonych przez G. Pereca, w trakcie których potrafiłam zasnąć i kontynuować przegląd zawartości półek w magazynie kolejnego dnia. To ten typ powieści, przez którą płynie się tak szybko, że można zupełnie nie zauważyć upływu poświęconego jej czasu. (owca-z-ksiazka.blogspot.com)
Grek po rodzicach, Polak z miejsca narodzin i zamieszkania. Za dzieciaka czczący ojca, rudobrodego Posejdona niczym bóstwo (autora stwierdzenia, które pokochałam bezgranicznie: "jak się człowiekowi w życiu powodzi, to nawet gówno pachnie makowcem") i chłonący wizję świata pełnego greckich wspomnień. Obserwujący matkę, ikonę dobroci i pracowitości, kobietę dla niego świętą,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-12-07
To mocna historia, w której nie wiesz już sam, kto naprawdę jest ofiarą, a kto jest katem, ale przecież o to właśnie chodzi. By powieść trzymała w napięciu aż do ostatniej strony. Kawał dobrego thrillera, proszę Państwa.
Powieść podzielona jest na trzy części, a bohaterką każdej z nich jest Alex. Kobieta, której na początku jest mi szkoda. Wręcz współczuję. Tego chce ode mnie autor. Później jednak zaczynam jej źle życzyć. Tak też ma być. A dalej? Huh. Pierre Lemaitre stworzył doskonały thriller ze zmyślną konstrukcją, dobrze napisanymi postaciami, których zachowania i myśli wydają się niezwykle realne, prawdziwie ludzkie. Gdybyś Ty, czytelniku, był świadkiem porwania - co byś zrobił? Krzyczał? Rzucił się na porywacza? Schował się i obserwował, by opowiedzieć wszystko policji? No, co byś zrobił? "Alex" naprawdę wciąga i kilkukrotnie mocno zaskakuje. Nawet nie zauważyłam, jak minął cały dzień podróży pociągiem. Nie było mnie tu. Byłam tam. W dziwnym Paryżu, pośród dziwnych ludzi. Śledziłam losy Alex i próbowałam rozgryźć, o co tak naprawdę tu chodzi. I gdy już wydawało mi się, że byłam "na szlaku", autor pokiwał paluszkiem i powiedział "nie-e".
(cała recenzja: owcazksiazka.pl)
To mocna historia, w której nie wiesz już sam, kto naprawdę jest ofiarą, a kto jest katem, ale przecież o to właśnie chodzi. By powieść trzymała w napięciu aż do ostatniej strony. Kawał dobrego thrillera, proszę Państwa.
Powieść podzielona jest na trzy części, a bohaterką każdej z nich jest Alex. Kobieta, której na początku jest mi szkoda. Wręcz współczuję. Tego chce ode...
2013-11-09
W małej szwedzkiej miejscowości (o dziwnej szwedzkiej nazwie), w bogatej dzielnicy (z równie dziwną nazwą), odkryte zostają zwłoki małżeństwa. Nigdzie nie można znaleźć córeczki - Wietnamki adoptowanej przez ofiary. Nie ma żadnych śladów, ciężko trafić na motyw. Nic nie wskazuje na to, by dziewczynka nie żyła. Ale upływający czas w takich sytuacjach gra mocno na niekorzyść. To jest jedna płaszczyzna powieści. Drugą stanowią prywatne problemy porucznik Malin Fors, która prowadzi śledztwo, a także jej kolegów z zespołu dochodzeniowego. Wszak człowiek, czy w Szwecji, czy w Polsce, czy w dowolnym innym miejscu na świecie, nie żyje tylko pracą. Również problemami z życia osobistego. Nałóg, próba z niego wyjścia, problemy rodzinne, zdrowotne, macierzyństwo. Każdy z czymś się boryka.
(cała recenzja: www.owcazksiazka.pl)
W małej szwedzkiej miejscowości (o dziwnej szwedzkiej nazwie), w bogatej dzielnicy (z równie dziwną nazwą), odkryte zostają zwłoki małżeństwa. Nigdzie nie można znaleźć córeczki - Wietnamki adoptowanej przez ofiary. Nie ma żadnych śladów, ciężko trafić na motyw. Nic nie wskazuje na to, by dziewczynka nie żyła. Ale upływający czas w takich sytuacjach gra mocno na niekorzyść....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-11-20
Jack i Mabel dobiegali już 50-tki, gdy spakowali swoje rzeczy i wyruszyli na poszukiwanie swojego nowego domu na Alasce. Oboje szukali czegoś, czemu mogliby nadać sens i co mogliby nazwać swoim dziełem. Oboje potrzebowali zmian. Oboje pragnęli wypełnić czymś pustkę w ich życiu. Dawno, dawno temu przez chwilę byli rodzicami, przez moment byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Ale dziecko nie przeżyło. Żal natomiast żył w nich przez cały czas i zabijał w młodych ludziach wszystko, co dobre. Radość i bliskość znikały. Punktem zwrotnym miała być Alaska. Zamieszkali w wybudowanym przez Jack'a domu, chcieli uprawiać niechętną do współpracy alaską ziemię. By ją pozyskać, Jack spędzał dnie na karczowaniu drzew. Mabel sprzątała i gotowała. I tak dzień za dniem. Oboje skupieni na swoich obowiązkach. Niby blisko, jednak ciągle daleko od siebie. Nie tak to sobie wyobrażała. On również. I wtedy spadł z nieba śnieg...
(cała recenzja: owcazksiazka.pl)
Jack i Mabel dobiegali już 50-tki, gdy spakowali swoje rzeczy i wyruszyli na poszukiwanie swojego nowego domu na Alasce. Oboje szukali czegoś, czemu mogliby nadać sens i co mogliby nazwać swoim dziełem. Oboje potrzebowali zmian. Oboje pragnęli wypełnić czymś pustkę w ich życiu. Dawno, dawno temu przez chwilę byli rodzicami, przez moment byli najszczęśliwszymi ludźmi na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-12-31
Wbrew pierwszej myśli, powieściowe "Helsinki" nie są stolicą Finlandii. To mały pub gdzieś w jakimś mieście we wschodniej części Niemiec. Miejsce, którego współczesna młodzież raczej nie umieściłaby na liście weekendowych imprezowni. Takie miejsce nazywane jest potocznie przez nich mordownią. Można się tam napić piwa, innych alkoholi, kawy, zjeść solankę Gabi, rolmopsa z rolmopsa lub pączka. Niczego więcej tam nie dostaniecie. Może czasem w mordę. Statek "Helsinki" ma jednak swoją załogę. Ludzi duchy. Stali bywalcy Helsinek to grupa życiowych rozbitków, szukających ciągle jakiegoś sensu w ich teraźniejszości. A ich kapitanem jest Ole - właściciel przybytku i główny bohater powieści. Wie, że takich miejsc w mieście już nie ma. Tylko u niego ciągle można palić, a na drzwiach wisi tabliczka informująca, że matkom z wózkami wstęp jest zakazany. Bo psują nastrój i narzekają na dym. "Helsinki" płyną więc po morzu kapitalizmu i stanowią ostatni przyczółek dla dusz, które młodość spędziły na buntowaniu się przeciw ustrojowi, którego już nie ma, a dziś nie wiedzą, co ze sobą i swoim dawnym buntem począć.
do zapoznania się z całą recenzją zapraszam na:
www.owcazksiazka.pl
Wbrew pierwszej myśli, powieściowe "Helsinki" nie są stolicą Finlandii. To mały pub gdzieś w jakimś mieście we wschodniej części Niemiec. Miejsce, którego współczesna młodzież raczej nie umieściłaby na liście weekendowych imprezowni. Takie miejsce nazywane jest potocznie przez nich mordownią. Można się tam napić piwa, innych alkoholi, kawy, zjeść solankę Gabi, rolmopsa z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-01
Młodzi ludzie, wychowani w tak zwanej "kulturze zachodniej", zaciągają się do armii na własne życzenie. Może chcą przeżyć coś emocjonującego, może przed czymś uciekają, może nie wiedzą, co ze sobą zrobić, może potrzebują pieniędzy albo tak ich wychowano. Każdy z nich ma swoją własną motywację. I idą na wojnę, bo tego chcą. Bart również po prostu się zaciągnął. Na szkoleniu poznaje Murpha i gdy dowiaduje się, że ten ma osiemnaście lat, myśli o nim "jeszcze dziecko". Sam ma 21... Tuż przed wylotem, podczas pożegnań z rodzinami i bliskimi, składa obietnicę. Nic szczególnego, ot zwyczajowo przyjęte formułki. Jednak, na skutek przeżyć związanych z walką, obrazów, które zmuszony jest oglądać, wydarzeń, w których musi wziąć udział, dane słowo urasta w jego głowie do rangi misji, której nie wypełnił. Poczucie straty i niemożność poradzenia sobie z przeżyciami sprawiają, że złożona lekko obietnica staje się jego przekleństwem.
Książka "Żółte Ptaki" jest fikcją literacką, inspirowaną jedynie osobistymi przeżyciami wojennymi Kevina Powersa. To jednak powoduje, że wydarzenia przedstawione w powieści stają się niezwykle autentyczne w odbiorze. Ta historia jest jak najbardziej prawdopodobna. I to przeraziło mnie najmocniej. (więcej: owcazksiazka.pl)
Młodzi ludzie, wychowani w tak zwanej "kulturze zachodniej", zaciągają się do armii na własne życzenie. Może chcą przeżyć coś emocjonującego, może przed czymś uciekają, może nie wiedzą, co ze sobą zrobić, może potrzebują pieniędzy albo tak ich wychowano. Każdy z nich ma swoją własną motywację. I idą na wojnę, bo tego chcą. Bart również po prostu się zaciągnął. Na szkoleniu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-09-27
2013
2013-10-26
2013-11-17
2013-10-21
Zapraszam :)
http://owca-z-ksiazka.blogspot.com/2013/10/mezczyzna-ktory-pomyli-swoja-zone-z.html
Zapraszam :)
http://owca-z-ksiazka.blogspot.com/2013/10/mezczyzna-ktory-pomyli-swoja-zone-z.html
Tsukuru Tazaki martwił się, że jest bezbarwny. Wraz z czwórką barwnych przyjaciół tworzyli harmonijną grupę. Każdy był w tej grupie potrzebny, każdy stanowił wyraźny jej element. Każdy z nich miał swój kolor. Czerwony, Niebieski, Biała i Czarna. Tylko nie Tsukuru. On był bezbarwny.
Bezbarwność jest jednak potrzebna dla zrównoważenia barw. Pewnego dnia cztery barwy odwracają się od pozbawionego koloru. Bez słowa wyjaśnienia proszą, by więcej nie przyjeżdżał, nie dzwonił. Harmonia pęka na tysiące kawałeczków niczym tafla lustra i z hukiem spada na podłogę. To uczucie zna zapewne każdy, kto kiedykolwiek w swoim życiu kogoś stracił. A Bezbarwny jest zbyt słaby, zbyt wstrząśnięty by o cokolwiek pytać. Zatraca się w nicości. Mocno przeżywa odrzucenie przez najbliższych mu przyjaciół. Jedynych przyjaciół. Niby jest, jednak żyje oparty ręką o framugę drzwi śmierci, rozważając poważnie czy ich nie przekroczyć. Gdy wraca do życia, na jego drodze staje Szary. Kolejny kolor w życiu Bezbarwnego. Kolejny, który z niego nagle znika... Mija szesnaście lat. Bezbarwny ma poukładane życie, spokojne i monotonne. Samotne. Jednak pewna kobieta staje się dla niego impulsem do działania. Postanawia rozliczyć się z przeszłością. Poznać prawdę. Wraca w rodzinne strony, rozpoczyna pielgrzymkę, która przyniesie ciężkie do zaakceptowania odpowiedzi na niepostawione przed laty przez niego pytania. (cała recenzja: www.owcazksiazka.pl)
Tsukuru Tazaki martwił się, że jest bezbarwny. Wraz z czwórką barwnych przyjaciół tworzyli harmonijną grupę. Każdy był w tej grupie potrzebny, każdy stanowił wyraźny jej element. Każdy z nich miał swój kolor. Czerwony, Niebieski, Biała i Czarna. Tylko nie Tsukuru. On był bezbarwny.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBezbarwność jest jednak potrzebna dla zrównoważenia barw. Pewnego dnia cztery barwy...