-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
Ta książka to jedna wielka pomyłka, robiąca z Piotrusia Pana tani chwyt marketingowy. W rzeczywistości dostaniemy słabo opisany świat Nibylandii (bo autorka zakłada, że skoro znamy historie bajki to opisy okolicy są zbędne). Po przeczytaniu tego doszłam do wniosku, że Nikki pewnego dnia wstała z łóżka z pomysłem "A może napiszę pornos o Piotrusiu Panie?". Otworzyła laptopa, machnęła na kolanie dwieście parę stron i puściła w obieg, aż wreszcie to pożałowania godne dzieło trafiło do naszych rąk. "The Never King" obrzydza jedynie starą dobrą bajkę z lat dzieciństwa, więc jeśli lubicie Piotrusia Pana... za nic po to nie sięgajcie!
Jedynie okładka broni się na jeden punkt.
Ta książka to jedna wielka pomyłka, robiąca z Piotrusia Pana tani chwyt marketingowy. W rzeczywistości dostaniemy słabo opisany świat Nibylandii (bo autorka zakłada, że skoro znamy historie bajki to opisy okolicy są zbędne). Po przeczytaniu tego doszłam do wniosku, że Nikki pewnego dnia wstała z łóżka z pomysłem "A może napiszę pornos o Piotrusiu Panie?". Otworzyła laptopa,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książki Victorii Schwab podzieliłam na dwa etapy: na ten sprzed Addie LaRue i ten po. Pierwszy z nich stanowią bowiem książki, które rozumiem, ale nie czuję ich świata. Chciałabym, by było inaczej, ale styl pisania autorki i kreacja przestrzeni literackiej to jak walenie głową w mur, którego nie umiem przebić - chcę pojąć ją na wszystkie sposoby, a jednocześnie nie potrafię tego zrobić. Drugi zaś to historie, w które wsiąkam niemal od pierwszej strony. Tak było z Niewidzialnym życiem Addie LaRue" i tak jest też z "Gallantem".
Niezwykle piękna powieść współczesna, fantastyczna, osadzona w iście gotyckim klimacie, nieustannie budzącym we mnie niepokój.
Gdybym miałam porównać "Gallant" ze znanymi tekstami, wymieniłabym na pewno: twórczość Edgara Alana Poe (w szczególność" Zagłada domu Usherów"), "Koralinę" Neila Gaimana, "Tajemniczy ogród" F.H. Burnett oraz filmu "Wzgórze krwi" (albo "Crimson Peak", jak kto woli) reż. Guillermo del Toro czy "Beetlejuice" albo serii "Rodziny Addamsów"
W fabule nie brakuje mroku, tajemnic, równoległych rzeczywistość, relacji rodzinnych. Nie ma w niej romansu, ale to działa na plus, ponieważ łatwiej jest skupić się na odkrywaniu przez Olivię prawdy o jej rodzicach i jej samej.
Miałam wobec książki spore wymagania i otrzymałam niemal wszystko jak na talerzu.
Sądziłam jednak, że Olivii uda się spotkać z ojcem i jeszcze z nim porozmawiać (ponieważ jestem uzależniona od motywu relacji ojciec-córka), a Hanna i Edgar wcale nie okażą się miłą parą zamieszkującą Gallant. Nie otrzymałam tego, ale nie narzekam 😊
Książka cudowna, idealna na klimaty październikowo-listopadowe, doskonała na zbliżających się Wszystkich Świętych albo Halloween. Polecam 😁
Książki Victorii Schwab podzieliłam na dwa etapy: na ten sprzed Addie LaRue i ten po. Pierwszy z nich stanowią bowiem książki, które rozumiem, ale nie czuję ich świata. Chciałabym, by było inaczej, ale styl pisania autorki i kreacja przestrzeni literackiej to jak walenie głową w mur, którego nie umiem przebić - chcę pojąć ją na wszystkie sposoby, a jednocześnie nie potrafię...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po książce oczekiwałam wiele magii i ją dostałam 😊 Jako że temat Japonii jest moim konikiem, nie mogłam po prostu przejść obok tej pozycji (i to jeszcze od polskiej pisarki!) obojętnie.
Jako lekką lekturę fantasy wprowadzającą do świata Japonii jest w porządku i tak też oceniłam tę książkę. 😊
Fabuła jest wciągająca, przeprowadzona w odpowiedni, prosty i przejrzysty sposób. Nie mogę jednak pochwalić pani Ziętarskiej za research kultury japońskiej. Pomijam fakt, że część yokai została tam wciśnięta jako kłody, rzucane bohaterom pod nogi by mieli z kim walczyć (ale książka ma tylko 350 stron, więc jestem w stanie wybaczyć). Boli mnie trochę, że w kwestii ubioru nazewnictwo zostało mocno okrojone i potraktowane bardzo ogólnie. No i na koniec (nie potrafię tego wyrzucić z głowy)... KRZESŁA?! Nie umiem stwierdzić, w którym wieku dzieje się akcja, ale to z pewnością czasy feudalizmu, więc krzeseł na pewno nie używano. Nawet dzisiaj mało w którym japońskim domu znajdziesz taki mebel.
Mimo tych potknięć lektura lekka i przyjemna 😊
Po książce oczekiwałam wiele magii i ją dostałam 😊 Jako że temat Japonii jest moim konikiem, nie mogłam po prostu przejść obok tej pozycji (i to jeszcze od polskiej pisarki!) obojętnie.
Jako lekką lekturę fantasy wprowadzającą do świata Japonii jest w porządku i tak też oceniłam tę książkę. 😊
Fabuła jest wciągająca, przeprowadzona w odpowiedni, prosty i przejrzysty sposób....
Zakończenie tej pięknej historii było... bezpieczne.
Nie mam tu na myśli nic negatywnego, ponieważ obojętnie czy opowiadasz się za Darą czy za Alim, nie jesteś zawiedziony. Historia kończy się racjonalnie, co daję na duży plus, tym bardziej w książce tak zawikłanej politycznie. Akcja przez znaczną część książki jest stateczna, wypełniają ją rozmowy, więc ten, kto nie może się doczekać powrotu do Dewabadu musi uzbroić się w cierpliwość. Nie ma tego złego - Dara wszystko pięknie objaśnia, co dzieje się w magicznym mieście Dewów.
Chakraborty do ostatniej chwili grała czytelnikom na emocjach, miejscami prawie doprowadzała mnie do łez a ilość współczucia przepełniała czarę.
Nic dodać, nic ująć, jestem zachwycona. Fajerwerków nie ma przesadnie dużo, bo liczy się to, co dzieje się na ziemi 😊
Zakończenie tej pięknej historii było... bezpieczne.
Nie mam tu na myśli nic negatywnego, ponieważ obojętnie czy opowiadasz się za Darą czy za Alim, nie jesteś zawiedziony. Historia kończy się racjonalnie, co daję na duży plus, tym bardziej w książce tak zawikłanej politycznie. Akcja przez znaczną część książki jest stateczna, wypełniają ją rozmowy, więc ten, kto nie może...
Sięgnęłam po tę książkę z uwagi na moje zamiłowanie do serialu "Wikingowie". "Upadku królestwa" jeszcze nie widziałam, ale mam w planach je obejrzeć. Wiadomość o istnieniu oryginału w postaci książki zachęciła mnie do przeczytania.
Sam początek aż kusi by sięgać po więcej, później historia robi się trochę bardziej rozwlekła, aczkolwiek doczytałam ja do końca (trochę na siłę).
Kultura wikingów została pięknie zobrazowana a co najważniejsze - w przystępny dla każdego sposób. Pojawiają się nieścisłości historyczne, ale jestem w stanie to wybaczyć.
Po drugi tom pewnie sięgnę, ale czy przeczytam całość, nie wiem. Nie mam zaufania do tak długich serii.
Sięgnęłam po tę książkę z uwagi na moje zamiłowanie do serialu "Wikingowie". "Upadku królestwa" jeszcze nie widziałam, ale mam w planach je obejrzeć. Wiadomość o istnieniu oryginału w postaci książki zachęciła mnie do przeczytania.
Sam początek aż kusi by sięgać po więcej, później historia robi się trochę bardziej rozwlekła, aczkolwiek doczytałam ja do końca (trochę na...
Zaczynając debiutancką powieść autorki "Za Kurtyną. Apogeum." byłam pozytywnie nastawiona. Od lat miałam negatywne podejście do polskiej fantastyki, ale kilka pozycji zdążyło to zmienić. Czy tej książce udało się utrzymać mnie w przekonaniu, że polska fantastyka ma coś do zaoferowania?
Tak i nie.
Zaczynając od plusów:
-polskie nazwy mnie nie odpychają, są w mojej opinii bardzo egzotyczne i swojskie zarazem (zwykle miałam z tym problem)
-piękny świat przedstawiony, z łatwością go sobie wyobraziłam
-Eavan o dziwo bardzo mi się spodobał (jestem osobą, która gustuje w bohaterach mrocznych i tajemniczych). Nie zapomnę, jak reagował na każdą nowość ze świata Leny
-miejscami utożsamiałam się z Leną (głównie na początku), wydawała się być moją wierną kopią (jak choćby problem z chłopakami)
Minusy:
- przejście rodem z Narnii (i inne oklepane schematy)
-Lena pod koniec książki traciła rozum, głupiała z miłości i podejmowała idiotyczne decyzje
-Cedrik czasami przypominał mi Massima z "365 dni" (🤮),choćby przez to, że nazywał Lene "małą"
-jeżeli historia dzieje się w średniowieczu/renesansie/baroku to bohaterowie żyjący tam nie powinni używać słów typu "wyluzuj". Jakieś standardy epoki powinny być zachowane. Także język kuleje.
-cliff hanger na koniec, który sprawia, że muszę sięgnąć po drugą część 🤣
Zaczynając debiutancką powieść autorki "Za Kurtyną. Apogeum." byłam pozytywnie nastawiona. Od lat miałam negatywne podejście do polskiej fantastyki, ale kilka pozycji zdążyło to zmienić. Czy tej książce udało się utrzymać mnie w przekonaniu, że polska fantastyka ma coś do zaoferowania?
Tak i nie.
Zaczynając od plusów:
-polskie nazwy mnie nie odpychają, są w mojej opinii...
2022-02-19
Zaczynając od kwestii kontrowersji, jeżeli ktoś obawia się, że książka przeinacza czy neguje słowa Pisma Świętego, to mogę zapewnić, że tego w niej nie ma. Historia Any zręcznie przeplata się z wydarzeniami z życia Jezusa i nie ma w niej mowy o herezjach.
Co do głównej bohaterki, wiedziałam, że jest to silna postać kobieca już od pierwszej strony. Niezależna, mądra, inteligentna, z zamiłowaniem do słowa pisanego, a przede wszystkim otwarta na nowe możliwości. Podczas całej historii Ana obserwuje i spisuje dzieje innych kobiet, które są obecne w Piśmie Świętym, daje im drugie życie, podkreśla ich wartość i jednocześnie potępia ignorancję mężczyzn. Pod tym względem jest to powieść feministyczna, po prostu cudowna.
Co do Jezusa, bardzo podoba mi się przedstawienie tak ważnej postaci prze autorkę. O ile Biblia ukazywała nam Go jako Boga-człowieka, który doskonale zdawał sobie sprawę z misji, jaką mu powierzono, o tyle w "Księdze tęsknot" Jezus czuje, że jest powołany do wielkich czynów, ale nie wie jeszcze do jakich. Uczy się swojego powołania, próbuje je odnaleźć, w czym wspiera go Ana.
Co więcej, znaczna część akcji, w którym Ana i Jezus przeżywają wzloty i upadki w małżeńskim stanie dzieje się pomiędzy 12 a 30 rokiem życia Mesjasza, a więc w latach, o których nie wiadomo właściwie nic. Sądzę, że to był najprostszy i najwygodniejszy okres w życiu Jezusa, by w miarę swobodnie manewrować Jego wyborami na kartkach książki.
Powieść wybitna, świetnie napisana płynnym językiem z historycznymi aspektami. Dzieło kulturowe, w którym każda tradycja zostaje szybko wyjaśniona. Moja ocena nie mogła być inna 😍
Zaczynając od kwestii kontrowersji, jeżeli ktoś obawia się, że książka przeinacza czy neguje słowa Pisma Świętego, to mogę zapewnić, że tego w niej nie ma. Historia Any zręcznie przeplata się z wydarzeniami z życia Jezusa i nie ma w niej mowy o herezjach.
Co do głównej bohaterki, wiedziałam, że jest to silna postać kobieca już od pierwszej strony. Niezależna, mądra,...
2022-02-16
Dzięki tej książce wróciła mi wiara w polską fantastykę. Urzekła mnie w niej bogata różnorodność stylów, kreowania bohaterów i światów. Każdy pisarz miał coś do zaoferowania, więc uważam, iż każdy znajdzie w antologii coś dla siebie. Sceny erotyczne wydawały się być tam jedynie dodatkiem, podkręcającym relację między nim a nią. Osobiście najbardziej oczarowały mnie "Łowy" Eweliny Kasiuby, "Świt bogów" Ludki Skrzydlewskiej, "Zanurzeni" Patrycji Fraj oraz "Android" E. Raj. Polecam z całego serca <3
Dzięki tej książce wróciła mi wiara w polską fantastykę. Urzekła mnie w niej bogata różnorodność stylów, kreowania bohaterów i światów. Każdy pisarz miał coś do zaoferowania, więc uważam, iż każdy znajdzie w antologii coś dla siebie. Sceny erotyczne wydawały się być tam jedynie dodatkiem, podkręcającym relację między nim a nią. Osobiście najbardziej oczarowały mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Według mnie historia jest minimalnie, ale naprawdę minimalnie gorsza niż "Vicious", a to z uwagi na inne potraktowanie chronologii zdarzeń. W "Vicious" przeszłość oraz teraźniejszość różnych postaci zręcznie się przeplatały, przez co nie było czuć powiewu nudy, ponieważ historia była dynamiczna. "Vengeful" tego nie robi. Każda cząstka tej powieści to przedstawianie jednej grupy postaci, czyli bandy Victora i samego Victora, Eliota oraz Marcelli i te charaktery mało kiedy się ze sobą przeplatają [dopiero na końcu jest apogeum i wszyscy znajdują się w jednym miejscu (OCZYWIŚCIE)]. Każda część ma skupić się na wybranych postaciach i przez to zaczyna robić się coraz trudniej i nudniej. O ile "Vicious" był artystycznym nieładem, który łączył się w spójną całość, o tyle "Vengeful" zaszufladkował poszczególne wątki, przez co zapis stał się za bardzo schematyczny.
Widzę opinie, iż pierwsze 150-200 stron są najnudniejsze. Odbijam piłeczkę i stwierdzam, że są najciekawsze... dla wybranych czytelników. Mam tu na myśli grupę, która pokochała Victora całym swoim serduszkiem do tego stopnia, że przejmuje się jego losem. 💘Przyznam, że nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bałam się o bohatera i modliłam, aby nic mu się nie stało. Nie raz zamykałam książkę, przyciskałam ją do piersi i powtarzałam "Vic, nie możesz umrzeć."😅
Podsumowując: wciąż jest dobrze, mimo drobnych potknięć 😊
Według mnie historia jest minimalnie, ale naprawdę minimalnie gorsza niż "Vicious", a to z uwagi na inne potraktowanie chronologii zdarzeń. W "Vicious" przeszłość oraz teraźniejszość różnych postaci zręcznie się przeplatały, przez co nie było czuć powiewu nudy, ponieważ historia była dynamiczna. "Vengeful" tego nie robi. Każda cząstka tej powieści to przedstawianie jednej...
więcej Pokaż mimo to