-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
Rzadko spotyka się książki, które rozkładają człowieka na łopatki po przeczytaniu pierwszego akapitu. Powiem szczerze - czytałam go co najmniej piętnaście razy i to nie dlatego, że jestem przymulonym żółwiem o tempie kojarzenia co najmniej explorera, a dlatego, że rozkoszowałam się nim jak doprawdy wybornym kąskiem. A później mnie wciągnęło... Błyskotliwy, ostry dowcip. Puenty siekące jak poszarpane krawędzie źle otworzonych puszek po kukurydzy, aromat absurdu i groteski- wyborny. I te postacie! Pratchett wykreował wyraziste, niepowtarzalne osobowości, do których pała się sympatią od pierwszego wypowiedzianego przez nie zdania. Ostatnio nie jestem osobą płaczliwą, ale nad tą książką wylałam potoki łez, oczywiście ryczałam ze śmiechu. I jeśli jeszcze nie sięgnąłeś po książki autorstwa tego pana, to chociażby z tego powodu przenajserdeczniej je polecam.Czyta się je płynnie, szybko i sam człowiek nie wie czy minęło piętnaście minut czy to już całe popołudnie. Jednakowoż, jeśli czytelniku liczysz na zwykłą, banalną i niezobowiązującą lekturę, to grubo się zdziwisz. W każdym groteskowym przedstawieniu kryje się filozoficzna myśl,która potrafi utknąć w głowie i brzęczeć aż do czasu, gdy zaczniesz inaczej postrzegać otaczającą cię rzeczywistość. To książka, która zmienia postrzeganie. Może z pozoru to śmieszna bajeczka o Śmierci, grupce magów i leku na kaca, ale chociaż nie wiem jak horendalnie ma to zabrzmieć... ma w sobie głębię i mądrość. Tylko trzeba dokopać się do drugiego dna. Polecam. Wszystkim. (Szczególnie maturzystom - kolejny motyw śmierci! Kontrast ukazania Pratchetta z chociażby śmiercią wg. mistrza Polikarpa, albo Dance Makabre.)
Rzadko spotyka się książki, które rozkładają człowieka na łopatki po przeczytaniu pierwszego akapitu. Powiem szczerze - czytałam go co najmniej piętnaście razy i to nie dlatego, że jestem przymulonym żółwiem o tempie kojarzenia co najmniej explorera, a dlatego, że rozkoszowałam się nim jak doprawdy wybornym kąskiem. A później mnie wciągnęło... Błyskotliwy, ostry dowcip....
więcej mniej Pokaż mimo to2015
Nakręciłam się na tą książkę jak nie wiem co. Ziemia, Arizona i znowu świat w którym ludzie całkowicie nieświadomie żyją obok potężnych istot. Po prostu świetnie! Bardzo zachęcił mnie opis książki, ale chyba szalkę przeważyły zasłyszane przeze mnie opinie jakoby twór ten był podobny do książek Cassandry Clare (A ja jestem ogromną fanką pani Clare i jej książek). Od razu wyrobiłam sobie opinię, że książka z pewnością jest świetna, ale cóż... Prawda była gorzka. Nie mniej jednak zacznę od plusów.
1. Oberon. Kocham tego psiaka i każdy jego tekst jest tak psi, kochany i zabawny, że trudno go nie polubić.
2. Polskie akcenty w powieści. Czułam się jakoś tak... miło gdy czytałam o znaczących postaciach, które pochodziły z polski. (SPOJLER! Mimo, że były złe.)
3. Książkę czyta się tak szybko, że naprawdę jest się zdziwionym kiedy następuje koniec. (Spojler! Koniec sam w sobie nie zaskakuje ani trochę!)
4. I ostatni. Przy czytaniu można naprawdę się pośmiać i to nie z głupoty postaci, a tak szczerze, co w dzisiejszym książkowym świecie jest dość rzadkie.
I na tym plusy się kończą. Jak dla mnie. Mam niestety więcej rzeczy, do których się przyczepię.
1. Po pierwsze narracja Atticusa. Chodzi mi głównie o to, że on po prostu cały czas opisuje co robi, co zrobi i z jaką cholerną łatwością ubije wszystkich swoich wrogów. Na początku nużyło, później irytowało a potem irytacja tylko narastała.
2. Może się czepiam, ale... Wyobraź sobie, że masz postać. Będzie to druid mający dwa tysiące i sto lat. Druid ten potrafi zajebiście władać magią, tak że prawie nikt nie ma z nim szans, ma zajefajny naszyjnik, który sam sobie wykuł i ten naszyjnik sprawia, że jest prawie całkowicie odporny na magię innych. Posiada genialny miecz, który szatkuje wrogów jak masło, nie ważne czy są okuci w zbroję od stóp do głów, czy nie. Parzy genialne herbatki, które mają miliony różnych zastosowań w tym jedno szczególne, które sprawia, że jest wiecznie piękny i młody. Poza tym posiada całe pęczki sprzymierzeńców, którzy wyciągają go z każdych możliwych kłopotów, a nawet jeśli już się skaleczy to zdrowieje w ekspresowym tempie. A na dodatek (poproszę fanfary!) jest nieśmiertelny. Niby nie, ale najpotężniejsza bogini śmierci obiecała mu, że go nie zabierze z tego świata i w sumie to będzie żył wiecznie. I teraz jak to sobie wyobraziłeś, spróbuj stworzyć jakiś wciągający konflikt, gdzie nic nie jest pewne, gdzie twój bohater musi rozważać swoje decyzje, bo może zginąć. To po prostu nie możliwe! Tworzenie kurna, cholernych ideałów, jest kurna bez sensu! Kurna! A co jest jeszcze zabawniejsze? A to, że cała cholerna fabuła opiera się na chęci zabicia tego druida! Ludzie...
3. Dlaczego główni antagoniści zawsze muszą być takimi cieniasami? Fakt, mamy nieśmiertelnego druida (który niby jest kilka razy ranny, ale... serio, chyba nikt nie uwierzy, że coś mu się stanie.), który jest zajefajny, ale czemu oni zawsze mają inteligencję warzywa? (np. Bres) Co prawda było kilka fajnych intryg, na przykład ta z wiedźmami, ale łatwość z jaką wszystko wychodziło na jaw, aż bolała. Na dodatek coś co mogłoby być ciekawym starciem (mam na myśli zemstę Brighid na Atticusie za zabicie jej męża) okazuje się kolejną porażką. Brighid, ta Brighid która siała postrach, a wszyscy, których wkurzał jej mąż nie zabijali go ze względu na jej zemstę, okazuje się być wdzięczna Atticusowi za to zabójstwo! No ludzie!!!
4. Bezkarność Atticusa. Serio. Facet wmieszał się w ciągu kilku dni w chyba cztery ogromne zbrodnie. Morderstwo policjanta, zabicie olbrzymów pod przykrywką motocyklistów, zabójstwo dwóch niewinnych chłopaków, no i masakrę na odludziu z udziałem wiedźm, wilkołaków itp. Którzy na co dzień mieszkają w jego mieście... Ekhem. Myślisz, że można przejść z tym na porządek dzienny tak od razu? W tej książce można. W tej książce Atticus musi jedynie rzucić kilka uroków by zamaskować krew i ukryć ciała, ma wampirka prawnika, który kasuje pamięć i super prawnika wilkołaka, który dzielnie broni go przed policją. I koniec sprawy. Zero głębszego dochodzenia, zero wizyt na komisariacie, tylko kilka najazdów policji. A co najgorsze, zero empatii i wyrzutów. Jemu po prostu na tych ludziach nie zależało, fakt niektórzy byli jego wrogami, ale niektórzy byli zupełnie niewinni i umarli przez niego!!! Rozumiem, że dwa tysiące lat na karku i wiele przebytych wojen potrafi znieczulić na takie rzeczy, ale jeśli ma to być pozytywny bohater (który z innej beczki bardzo przejmuje się przyjaciółmi) to powinien wykazywać chociaż odrobinę żalu i nie wiem... niech ma chociaż lekkie wyrzuty, że zginęli przez niego do kurki nędzy!
5. Atticus jest druidem. O ile dobrze mi wiadomo jest on bardzo związany z ziemią i ją kocha, i normalnie Greenpeace pełną gębą. Przynajmniej tak powinien się zachowywać. Asfalt jakoś mu nie przeszkadza, zatrucia przez samochody też nie, fakt jeździ na rowerze, ale zupełnie nie rozumiem czemu tak się wściekł kiedy jego arcywróg wyciągnął energię z ziemi i "zabił" tą ziemię. 1. To była pustynia. 2. Jakoś ludzie bardziej zabijają ziemię i mu to nie przeszkadza. 3. Czy to był tylko pretekst żeby w końcu dowalić Aenghus Ogowi? Nie pojmuję jego logiki.
6. Język... O tak! Mający dwa tysiące lat druid powinien być... nie wiem. Mądrzejszy, nieco staroświecki... Może nawet nie, ale on po prostu mówi jak nastolatek i nawet nie pomyli się i nie powie czegoś w starszym języku. Jest aż nadto współczesny i to w każdym calu. Czasem aż trudno uwierzyć, że ma te dwa tysiące lat.
7.Poza tym wszystkie kobiety na niego lecą. Jak zwykle...
8. No i na koniec... Koniec. Po tym wszystkim co przeżył i jaki jest genialny nie miałam jakoś złudzenia nawet, że coś mu się stanie. Punkt kulminacyjny był po prostu nudny, bo wiedziałam od pierwszych stron jak to się skończy. Więc super.
Ostatnie do czego się przyczepię to sama budowa "książki". Dla mnie twory literackie dzielą się na dwie grupy. Jodły i Tasiemce. Jodły - mają jeden główny pień o solidnych korzeniach do którego doczepione są najpierw konary a później mniejsze gałązki. Takie książki sprawiają, że czytelnik cały czas ma na oku główny wątek, jest jego ciekawy i jednocześnie rozkoszuje się pobocznymi, ale wszystko jest spójne, harmonijne i się uzupełnia. Tasiemce to książki złożone z segmentów. Główny wątek gdzieś znika, a jeśli autorowi przyjdzie coś do głowy to po prostu dodaje kolejny segment. Przykładem typowej jodły jest Harry Potter, który ma ściśle ustalony cel i cała fabuła jest tak skonstruowana, żeby ten cel osiągnąć. A jak się już go osiągnie to w sumie trudno wymyślić kontynuacje. Natomiast kroniki żelaznego druida są tasiemcem. Kontynuacji może być tyle ile się autorowi zapragnie, a znając kontynuacje to każda gorsza od poprzedniej.
Podsumowując. Książka może być. Niektóre postacie polubiłam inne były banalne, często się męczyłam, ale były i chwile śmieszne. Jednak zatrważająca ilość minusów wygrywa i zostawiam tylko 4 gwiazdki. Nie jest to pozycja beznadziejna. W żadnym wypadku! Przeczytałam takie szmiry, że przy nich ta to arcydzieło! Jednak nie zachwyciła mnie. Po prosty szału mnie ma, dupy nie urywa. Polecam fanom gatunku.
Nakręciłam się na tą książkę jak nie wiem co. Ziemia, Arizona i znowu świat w którym ludzie całkowicie nieświadomie żyją obok potężnych istot. Po prostu świetnie! Bardzo zachęcił mnie opis książki, ale chyba szalkę przeważyły zasłyszane przeze mnie opinie jakoby twór ten był podobny do książek Cassandry Clare (A ja jestem ogromną fanką pani Clare i jej książek). Od razu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTa książka szybko znika z pamięci. W sumie trudno powiedzieć o czym jest. Na pewno jest długa, trochę nudna i trochę o niczym, ale ma fajny język i dość szybko się czyta. Raczej lepiej wypożyczyć niż kupić.
Ta książka szybko znika z pamięci. W sumie trudno powiedzieć o czym jest. Na pewno jest długa, trochę nudna i trochę o niczym, ale ma fajny język i dość szybko się czyta. Raczej lepiej wypożyczyć niż kupić.
Pokaż mimo toZło pod postacią dobrego. Jakie to popularne w dzisiejszych czasach. I jakie szatańskie! Nie ma to jak wciskać ludziom zło pod postacią dobra! Jeszcze lepiej się sprzeda! Co my tu mamy? Opętanie jest tu pokazane jako rodzaj hmmm... cudownego tańca? Serio? Demon jako wrażliwy kochanek? Demon, który wraca do nieba? Nawracający się demon? BULLSHIT! Ja wiem, że dziewczyny lubią bad-boyów, ale są pewne granice. Ten świat i tak już jest zepsuty, a dodatkowe zacieranie granic między dobrem a złem jest tylko kolejnym gwoździem do jego trumny. Nawet taka jedna, mała głupia książka może być upierdliwym narzędziem demoralizacji,bo może ją przeczytać jakaś dziewczynka, jakaś mała głupia dziewczynka i uwierzyć, że demony są dobre z natury, mogą się zmienić, a opętanie jest cudowne. Ha! Może dojdą do wniosku, że Szatan nie jest taki zły, tylko się tak zgrywa szajbus jeden! NIE! Ateiści, Deiści, Katolicy i inni. Różne mamy stosunki do Boga, ale proszę was. Wpajanie takich wartości jest durne. Wpajanie, że zło jest dobre to ARGHHHH! Jakaś cholerna ciemnota! Proszę was. Mimo, że jedni z was wierzą a inni nie. Nie czytajcie tego i dbajcie o swój kręgosłup moralny, bo wszystko z czym obcujecie ma na to wpływ! I takie gówno, może nic nie znaczyć... A może zacząć zmieniać wasze postrzeganie świata w tą złą stronę oczywiście.
Zło pod postacią dobrego. Jakie to popularne w dzisiejszych czasach. I jakie szatańskie! Nie ma to jak wciskać ludziom zło pod postacią dobra! Jeszcze lepiej się sprzeda! Co my tu mamy? Opętanie jest tu pokazane jako rodzaj hmmm... cudownego tańca? Serio? Demon jako wrażliwy kochanek? Demon, który wraca do nieba? Nawracający się demon? BULLSHIT! Ja wiem, że dziewczyny lubią...
więcej mniej Pokaż mimo toWróciłam do tej książki po kilku latach i przeraziło mnie dogłębnie to, że kiedyś coś takiego mogło mi się podobać (miałam dwanaście lat ludzie, nie bijcie). Dorosły jednak widzi dużo więcej. Pedofilia, Nekrofilia, Gerontofilia, Fetysze zapachów, fetysze bycia uległą i panem. Ludzie... To nie patologia. TO PATOLA! Każde skrzywienie, każdy rodzaj moralnego skrzywienia, każdy rodzaj patoli ma tu swoją własną, odrębną postać, która idealnie go ukazuje. Nie będę streszczać fabuły,którą wszyscy doskonale znają. Na koniec powiem tylko, idealna tortura dla ceniących swoje komórki mózgowe dorosłych. Miłego dnia!
Wróciłam do tej książki po kilku latach i przeraziło mnie dogłębnie to, że kiedyś coś takiego mogło mi się podobać (miałam dwanaście lat ludzie, nie bijcie). Dorosły jednak widzi dużo więcej. Pedofilia, Nekrofilia, Gerontofilia, Fetysze zapachów, fetysze bycia uległą i panem. Ludzie... To nie patologia. TO PATOLA! Każde skrzywienie, każdy rodzaj moralnego skrzywienia, każdy...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-12-22
Cóż mogę powiedzieć. Odkąd po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością pani Clare od razu zakochałam się w jej książkach. Są pełne pasji, emocji! Każda postać ma wyraźny charakter, każda jest idelnie określona. Mechaniczna księżniczka zawładnęła moim sercem. Na epilogu płakałam. Polecam ją każdemu kto chciałby trochę magii, innych czasów i fantazji wnieść do swojego życia. Naprawdę zakochałam się w tej książce i w jej postaciach. Gorąco polecam.
Cóż mogę powiedzieć. Odkąd po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością pani Clare od razu zakochałam się w jej książkach. Są pełne pasji, emocji! Każda postać ma wyraźny charakter, każda jest idelnie określona. Mechaniczna księżniczka zawładnęła moim sercem. Na epilogu płakałam. Polecam ją każdemu kto chciałby trochę magii, innych czasów i fantazji wnieść do swojego życia....
więcej mniej Pokaż mimo to
Eksplozja pozytywnych opinii mnie zmiażdżyła. Okładka dosłownie obłędna, skrywająca jakąś tajemnicę, którą pragnie się jak najszybciej odkryć. Do przeczytania najbardziej zachęcił mnie jedna z pozoru negatywna uwaga, że autorka obezwładnia czytelnika bogactwem swojego poetyckiego stylu. Ubóstwiam takie książki, jak "Sklepy Cynamonowe" Schulza, które kreują żywe obrazy, rozkwitające jak kwiaty w naszej wyobraźni. Miałam jednak świadomość, że to książka dla nastolatków, dlatego też nie obiecywałam sobie zbyt wiele. I w sumie dobrze.
Język na pewno jest poprawny. Raz może być mocno metaforyczny, prawie poetycki (niestety często fragmenty poetyckie są zbyt długie, zbyt nużące, nie zawsze zachwycające - chociaż znajdą się i te szczególne), z drugiej strony może być bardzo prosty i po prostu zwyczajny, jak w każdej młodzieżówce. Niczym nie porywa, nie sprawia, że zakocham się w tej książce, że będę ją za miesiąc pamiętała. Sprawia tylko, że szybko i w miarę przyjemnie spędzę kilka godzin. Ci, co szukają właśnie tego na pewno nie będą zawiedzeni.
Biorąc książkę do ręki zawsze z podnieceniem czekam, aż zakocham się w niej. Aż żyjące na jej kartach postacie staną się mi najbliższymi pod słońcem, lub znienawidzi je każda komórka mojego ciała. Tu mogę powiedzieć tylko tyle, że postacie były poprawne. Zarysowane. Trochę papierowe. Nie potrafiłam zżyć się z Julią, ani jej towarzyszami. Nie ważne jak wielką intrygę chciała stworzyć autorka, wszystko było tak grubymi nićmi szyte, że od razu domyślałam się zakończenia. Co prawda niektóre momenty potrafiły mnie pozytywnie zaskoczyć, w tym sama koncepcja "dotyku" Julii, lecz banalne rozwiązania wątków, psuły początkowo pozytywny efekt.
W tej książce nie ma czegoś takiego jak "świat", jest tak bardzo szczątkowy, że można od razu powiedzieć w prost. Nie ma nic poza tymi kilkoma postaciami, poza Julią, Kenjim, Adamem i Warnerem. Miała być to dystopia, lecz cała ideologia, na której się ona opiera jest tak odległa jakby była tylko mglistym wspomnieniem. Wszystko dzieje się w pomieszczeniach między tym samym, ścisłym gronem osób, a reszta to mniej niż papier. I wszystko, jak to bywa w każdej młodzieżówce, jest oparte na wytartym do mdłości motywie romantycznego trójkąta. Co prawda postacie czasem potrafią być zabawne, jednak (czytając kolejne książki) mam nieodparte wrażenie, że autorka robi wszystko na siłę. Opisy, dialogi, konflikt. Szczególnie zamiana dobry/zły, zły/dobry. Stawało się to coraz bardziej męczące.
Nie uważam jednak, że to zła książka. Są setki gorszych. Poza tym potrafi wciągnąć. Jednak niczym nie zachwyca, nie zaskakuje. Nie będzie się jej pamiętać, nie zostawia czytelnika z wypiekami na policzkach i trawiącym od wewnątrz potwornym rozgoryczeniem, że już się skończyła. Jest taka - może być. Polecam ludziom, którzy chcą po prostu coś poczytać dla odprężenia.
Eksplozja pozytywnych opinii mnie zmiażdżyła. Okładka dosłownie obłędna, skrywająca jakąś tajemnicę, którą pragnie się jak najszybciej odkryć. Do przeczytania najbardziej zachęcił mnie jedna z pozoru negatywna uwaga, że autorka obezwładnia czytelnika bogactwem swojego poetyckiego stylu. Ubóstwiam takie książki, jak "Sklepy Cynamonowe" Schulza, które kreują żywe obrazy,...
więcej Pokaż mimo to