Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Przyjemne czytadło, trzyma w napięciu, ale intryga totalnie bez sensu. Mało prawdopodobny jest sposób prowadzenia śledztwa (to że właściwie nie szuka się niedawno zaginionej Joanny Wasiak). Nie przekonują mnie relacje w emeryckim kręgu byłych prominentów. Nie przekonuje mnie wyjaśnienie tajemnicy sprzed lat. Doceniam twist. Ale twist nie wystarczy, by intryga się broniła. Mam też wrażenie, że autor zapomina o niektórych bohaterach. Również tych kluczowych;-) No i znalazłam kilka błędów redakcyjnych, w tym pomylone imię postaci.

Przyjemne czytadło, trzyma w napięciu, ale intryga totalnie bez sensu. Mało prawdopodobny jest sposób prowadzenia śledztwa (to że właściwie nie szuka się niedawno zaginionej Joanny Wasiak). Nie przekonują mnie relacje w emeryckim kręgu byłych prominentów. Nie przekonuje mnie wyjaśnienie tajemnicy sprzed lat. Doceniam twist. Ale twist nie wystarczy, by intryga się broniła....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiepskie to.

Okładka swą grafiką nawiązuje do świetnych „Chłopek”, które kilka miesięcy wcześniej ukazały się nakładem tego samego wydawnictwa – Marginesy. Co sugeruje, że udostaniemy podobną jakość i równie dużo dowiemy się o innej grupie – ziemiankach.

Figa z makiem. Nie do wiemy się.

Ubogi materiał wyjściowy. Nie ma danych liczbowych, statystyk, osadzenia w czasie, przestrzeni. Ile było tych ziemianek, jak majętna była to grupa (usatysfakcjonowałoby mnie choć jedno porównanie, np. z pensją nauczyciela, stanem posiadania zamożnego chłopa itd.). Skąd się wzięła ta klasa, jak powstała i w co się przekształciła, pozbawiona majątków. O jakich w ogóle terenach mówimy, gdzie te ziemianki żyły. Bo mam wrażenie, że wszystkie w Nałęczowie. Nie ma wielkiej historii, polityki, przemian społecznych, takich jak chłopskie bunty. Nie ma mięsa i życia. Jest za to polityczna poprawność. Banalna. Sprowadzająca się do myśli, że ziemianki inwestowały w edukację chłopek dla własnego dobra i był to raczej wyraz protekcjonalizmu niż dobroczynności.

Nie ma, jak przy „Chłopcach”, tylu źródeł, wspomnień, listów, pamiętników. A mówimy o wykształconej, zamożnej grupie, która – można zakładać – ma dość dobrze udokumentowane losy i zostawiła po sobie bogatą spuściznę intelektualną. Mówimy o grupie, w której były głośne nazwiska, kobiety wybitne. Już chłopki z „Chłopek” więcej pisały niż te całe ziemianki. Taki przynajmniej wniosek nasuwa się po lekturze porównawczej obu książek.

Wbrew podtytułowi „co panie z dworów łączyło z chłopakami” nie dostajemy odpowiedzi na to pytanie. Poza powtarzającym się w każdym rozdziale opisem szkoły w Nałęczowie. Nie ma codzienności, przykładów, konkretnych historii, kryjących się za nimi emocji. Nie dostajemy nawet zarysu tych skomplikowanych relacji.

Ba, nie ma nawet wytłumaczenia, kto to ziemianka, kto włościanka. Czy włościanka to każda chłopka, czy może bardziej majętna, taka z ziemią? Trzeba się domyślać. Za to autorka z upodobaniem powtarza słowa ziemianki i włościanki, przeciwstawiając je sobie; i ta dychotomia po pewnym czasie – przyznaję szczerze – zaczęła mnie drażnić. Dodatkowo zastosowana w tekście fraza „szkoła ziemianek” to dość mylące określenie. Bo chodzi przecież o szkołę zorganizowaną przez ziemianki, do której uczęszczały chłopki. Przez ten brak precyzji miałam momentami poczucie, że autorka w ogóle nie wie, o czym pisze.

Konstrukcyjnie też chaos. Tytuły rozdziałów nic nie znaczą, bo praktycznie każdy jest o tym samym – o programie szkoły w Nałęczowie. Jakby to była jedyna w kraju placówka oświatowa i jedyne miejsce kontaktu wspomnianych grup społecznych, ziemianek i włościanek. Efekt jest taki, że nieustannie czytamy tę samą, błyskotliwą myśl, wyrażoną na 10 różnych sposobów, mianowicie: ziemianki edukowały włościanki. Przydałoby się uporządkowanie tekstu wg jakichś zagadnień, np. codzienność, macierzyństwo, polityka, relacje małżeńskie, wykształcenie, wybitne przedstawicielki itp.

A tu każdy temat muśnięty zaledwie, niedokończony. Naprawdę życia całej grupy społecznej nie można sprowadzać do jednej szkoły z kilkunastoma uczennicami z jednego kursu!

I mogłabym sobie sama zarzucić zbytni krytycyzm i nieuzasadnione porównywanie do doskonałych „Chłopek”. Ale wydawca jest ten sam. I jeszcze okładka utrzymana w podobnej konwencji. Pozostaje pytanie: kto poleciał na kasę, na fali sukcesu „Chłopek” naprędce szykując powierzchowne, wyzute z treści opracowanie?

Kiepskie to.

Okładka swą grafiką nawiązuje do świetnych „Chłopek”, które kilka miesięcy wcześniej ukazały się nakładem tego samego wydawnictwa – Marginesy. Co sugeruje, że udostaniemy podobną jakość i równie dużo dowiemy się o innej grupie – ziemiankach.

Figa z makiem. Nie do wiemy się.

Ubogi materiał wyjściowy. Nie ma danych liczbowych, statystyk, osadzenia w czasie,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozczarowanie. Jakby ktoś pisał Anię z Zielonego wzgórza, tylko z akcją współcześnie, w NY i o dorosłych mężczyznach.

Historia nadmiernie ckliwa, ale przede wszystkim papierowa - co chwilę w tym świecie coś mi pęka i zgrzyta.

Nie wierzę w integralność bohaterów (pozlepianych z różnych historii, ale nieistniejących jako spójne osoby).

Nie wierzę w ich perypetie. Ilość życiowych ciosów, jakie dostał Jude jednak przekracza reguły prawdopodobieństwa. Przekracza je rownież zestawienie jego wykształcenia, pozycji zawodowej, umiejętności, jakimi wykazuje się w pracy - z tym, że czołga się przez park do samochodu, że otoczenie przez 20 lat nie interesuje się za bardzo jego dziwnymi przypadłościami, a on sam pozwala dotkliwie się pobić bliskiej osobie, i to nie raz! A jak już pojawia się obok niego ktoś dobry, pani z opieki - oczywiście umiera.

Nie wierzę, że takie osobowości mogłyby się zakumplować. Nie wiedząc o sobie momentami nic. Nie czuję tu prawdziwej przyjaźni. Więzi. Tego że bohaterowie w realu byliby w ogóle sobą zainteresowani. Jak można być blisko, naprawdę blisko, i przez 25 lat nie poruszyć w rozmowie najistotniejszych spraw, ani razu nie przebić się do tematów życia osobistego, intymnych?

Nie wierzę wreszcie w ich dialogi. Ludzie tak nie mówią. Dorośli faceci tak nie mówią (Oh, Haroldzie; Oh, Will; Oh, tak mi przykro, Jude).

Na plus dwie rzeczy: budowanie napięcia, stopniowe odsłanianie losów bohaterów i teoretyczne dysputy z dziedzin takich jak prawo czy sztuka.

Temat potrzebny. Mężczyźni. Przyjaźń. Różne seksualności. Ale nie w tym wydaniu. Z Deus ex machina spełniającym dziecięce marzenia o opiece, rodzicu, przyjacielu. Wydaniu pełnym egzaltacji, emocjonalnego dystansu, pustosłowia. Dla mnie to było jakieś płytkie i sztuczne.

Przez 200 stron czytałam, przez następnych 200 biłam się z myślami, czy czytać dalej. No i ostatecznie zrezygnowałam. Szkoda mi czasu.

Rozczarowanie. Jakby ktoś pisał Anię z Zielonego wzgórza, tylko z akcją współcześnie, w NY i o dorosłych mężczyznach.

Historia nadmiernie ckliwa, ale przede wszystkim papierowa - co chwilę w tym świecie coś mi pęka i zgrzyta.

Nie wierzę w integralność bohaterów (pozlepianych z różnych historii, ale nieistniejących jako spójne osoby).

Nie wierzę w ich perypetie. Ilość...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Takich lektur dziś potrzebujemy. Świetnie napisana, dowcipna, błyskotliwa.
Z przeglądem możliwych stanowisk wobec przyszłości. Bez ulegania technopesymistom i ślepego podążania za technooptymizmem. Wersja racjonalna. Pragmatyczna. Do wdrożenia.
Na przecięciu socjologii, kognitywistyki, historii kultury i kilku innych dziedzin.
Daje odpowiedzi. Inspiruje. Zachwyca.

Takich lektur dziś potrzebujemy. Świetnie napisana, dowcipna, błyskotliwa.
Z przeglądem możliwych stanowisk wobec przyszłości. Bez ulegania technopesymistom i ślepego podążania za technooptymizmem. Wersja racjonalna. Pragmatyczna. Do wdrożenia.
Na przecięciu socjologii, kognitywistyki, historii kultury i kilku innych dziedzin.
Daje odpowiedzi. Inspiruje. Zachwyca.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Imponujący debiut. Mega ciekawy temat osadzony w jednym z moich ulubionych miejsc na mapie Polski - aż się prosiło o historię karkonoskich schronisk w kryminalnej konwencji (znam tylko Tak będzie prościej Semczuka). I jest! Wielowątkowa, dopracowana, przemyślana. Zaczynałam z nieufnością, dopatrując się niedoróbek. Znalazłam jakieś drobnostki, ale szybko dałam się porwać. Czekam na kolejną cześć:-)

Imponujący debiut. Mega ciekawy temat osadzony w jednym z moich ulubionych miejsc na mapie Polski - aż się prosiło o historię karkonoskich schronisk w kryminalnej konwencji (znam tylko Tak będzie prościej Semczuka). I jest! Wielowątkowa, dopracowana, przemyślana. Zaczynałam z nieufnością, dopatrując się niedoróbek. Znalazłam jakieś drobnostki, ale szybko dałam się porwać....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mistrzowska forma idealnie dobrana do treści. Rodzaj strumienia świadomości, który oddaje chaos myśli i uczuć głównej bohaterki. Kobiety z dnia na dzień postawionej przed chorobą męża, a w końcu przez niego porzuconej; zagubionej, słabej, która nie wie, czego chce. Ani żony, ani matki, ani kochanki, ani córki, ani pracownika roku, ani tym bardziej kogoś, kto rezygnuje z wymienionych wcześniej ról i egoistycznie żyje sam dla siebie. Źdźbła trawy targanego wiatrem? A może jednej z milionów kobiet na całym globie, zmagającej się ze światem i samą sobą?

Od początku czułam się przytłoczona przez życie głównej bohaterki, jej relacje, przytłoczona zalewem zdarzeń (żadnych katastroficznych, sensacyjnych - samo życie, można by rzec), przytłoczona zalewem myśli i uczuć.

Na początku znajdowałam to co wspólne, kibicowałam, współczułam, przechodząc stopniowo do zniecierpliwienia, zadziwienia totalną irracjonalnością, wkurzenia i wybaczenia.

Do dziś nie wiem, co myśleć o Na'amie, jej życiu, mężu... Trudna to była lektura, mało przyjemna, z tych "niebudujących". Ale jestem też pełna uznania dla autorki - prawdziwe mistrzostwo.

Mistrzowska forma idealnie dobrana do treści. Rodzaj strumienia świadomości, który oddaje chaos myśli i uczuć głównej bohaterki. Kobiety z dnia na dzień postawionej przed chorobą męża, a w końcu przez niego porzuconej; zagubionej, słabej, która nie wie, czego chce. Ani żony, ani matki, ani kochanki, ani córki, ani pracownika roku, ani tym bardziej kogoś, kto rezygnuje z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W moim odczuciu - proza w wydaniu młodzieńczym. Intryga rodem z Jamesa Bonda, nastoletnia femme fatale, a do tego wątek kazirodczy. No i bohater... jakiś taki bez właściwości. Wiem, czyta Conrada i gra w piłkę. Ale mi to nie wystarczy. Nie wiem, czego chce, co myśli. Nie przechodzi żadnej przemiany. Trochę bezwolny taki.
Choć sam pomysł pokazania bananowej młodzieży czy też patointeligencji z lat 60-tych ciekawy bardzo. Doceniam też z pietyzmem odtworzony świat, repertuar kin, teksty wykonywanych na apelach pieśni, rozkłady jazdy itd.

W moim odczuciu - proza w wydaniu młodzieńczym. Intryga rodem z Jamesa Bonda, nastoletnia femme fatale, a do tego wątek kazirodczy. No i bohater... jakiś taki bez właściwości. Wiem, czyta Conrada i gra w piłkę. Ale mi to nie wystarczy. Nie wiem, czego chce, co myśli. Nie przechodzi żadnej przemiany. Trochę bezwolny taki.
Choć sam pomysł pokazania bananowej młodzieży czy też...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię realizm historyczny Twardocha. W takiej najbardziej podstawowej warstwie. Raki w koprze, pomady, mikadki, kupowane z gara na ulicy kiełbaski. Zapachy, faktury i przede wszystkim ogólny klimat. Czas, w którym bez Twardocha trudno byłoby się zagłębić, który nie jest tylko beznamiętną kartką z podręcznika historii.

Kiedy czytam książki z akcją w latach 30-tych XX w. (np. Stramera) przechodzi mi cały lęk przed współczesnością i dzisiejszą polaryzacją społeczeństwa [choć Twardoch, o ile wiem, nie lubi paraleli i porównań do współczesności]. W głowie nam się nie mieści, jak społeczeństwo mogło być spolaryzowane. PPS, PPR, ruchy syjonistyczne, Bereza Kartuzka, urkowie i aktywne bojówki. To nie były tylko słowa. To była fizyczna moc i przemoc.

Świetne postaci. Nie tylko Kum Kaplica (Tata Tasiemka), czy Radziwiłłek (Józef Łokietek), ale przede wszystkim Jakub Szapiro (dlaczego Twardoch temu niejednoznacznemu bandziorowi dał nazwisko autentycznej, szanowanej osoby?). No i to napięcie sygnalizowane przez drugą, współczesną i niejednoznaczną płaszczyznę czasową; przeczuwany zgrzyt; być może katastrofa.

Do tego bohaterki kobiece. Jakżeż trudno musiało być je skonstruować, by były przedwojenne, a jednocześnie nie raziły odbiegającą od dzisiejszej mentalnością. Oczytana, zorientowana w geopolityce Emilia, dziecko ulicy, bojowniczka – Ryfka i wyzwolona, podążająca za pragnieniami Anna. Brawa.

Trudno mnie porwać fikcją. Zdecydowanie wolę reportaż i fakty. Ale Twardochowi się udało.

Lubię realizm historyczny Twardocha. W takiej najbardziej podstawowej warstwie. Raki w koprze, pomady, mikadki, kupowane z gara na ulicy kiełbaski. Zapachy, faktury i przede wszystkim ogólny klimat. Czas, w którym bez Twardocha trudno byłoby się zagłębić, który nie jest tylko beznamiętną kartką z podręcznika historii.

Kiedy czytam książki z akcją w latach 30-tych XX w....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciągająca. Świetny pomysł na konstrukcję: obalanie kolejnych tez przeplatane z rysem postaci. Przyznaję, że mniej więcej od połowy dla mnie dość trudna (zbyt mała wiedza o tajnych służbach, wywiadzie wojskowym, UOP itd.). Niemniej polecam gorąco.

Wciągająca. Świetny pomysł na konstrukcję: obalanie kolejnych tez przeplatane z rysem postaci. Przyznaję, że mniej więcej od połowy dla mnie dość trudna (zbyt mała wiedza o tajnych służbach, wywiadzie wojskowym, UOP itd.). Niemniej polecam gorąco.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna publikacja. Naukowa wiedza podana w bardzo przystępny sposób - krótko, treściwie, zrozmiale.

Świetna publikacja. Naukowa wiedza podana w bardzo przystępny sposób - krótko, treściwie, zrozmiale.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mieszkańcy miasta w czasach powodzi. Beletrystyka, a jakby reportaż. Dla Wrocławiofili - lektura obowiązkowa.

Mieszkańcy miasta w czasach powodzi. Beletrystyka, a jakby reportaż. Dla Wrocławiofili - lektura obowiązkowa.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Sad but true.

Smutna lektura. Potrzebna. Mam nadzieję, że szersze i głośne wyjście z obrazem oddającym stan i kondycję mniejszych miast nie pozostanie bez echa, przyczyni się do jakichś systemowych zmian.

Powiedziałabym, że to "wydanie drugie, poprawione" Springera ("Miasto Archipelag"). Zaktualizowane. Choć niestety wykazuje, że niewiele się zmieniło. I bardziej uporządkowane - według zagadnień: upadek fabryk, mieszkaniówka, dostęp do służby zdrowia, zieleni i świeżego powietrza...

Taka jest codzinność jednej piątej Polaków. Porażające.

A przy tym napisane lekko, z reporterskim sznytem najwyższej klasy. Bez politykowania, tendencyjnych wniosków. Pochłania się jednym kęsem.

Sad but true.

Smutna lektura. Potrzebna. Mam nadzieję, że szersze i głośne wyjście z obrazem oddającym stan i kondycję mniejszych miast nie pozostanie bez echa, przyczyni się do jakichś systemowych zmian.

Powiedziałabym, że to "wydanie drugie, poprawione" Springera ("Miasto Archipelag"). Zaktualizowane. Choć niestety wykazuje, że niewiele się zmieniło. I bardziej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Rewelacyjny debiut. Wydany z cowdfoundingu, a śmiało mógłby konkurować z profesjonalistami na empilkowych półkach.u

Zachęciła mnie zwłaszcza Sobótka (zresztą kupiłam książkę w Ślężańskim Info Punkcie), bo uwielbiam czytać o małych miasteczkach, w których bywam. Sobótka i jej pogańskie tajemnice wręcz zasługiwały na powieść. Spodobała mi się też gęsta intryga, zwodzenie czytelnika kolejnymi poszlakami i podsuwanie mu kolejnych potencjalnych sprawców.

Po przemyśleniu całości mam jednak wrażenie, że historia momentami była nieco zbyt zagmatwana, rozbijała się o detale (ale na pewno przy tym precyzyjnie przemyślana i wręcz rozrysowana). Zakłócono też prawdopodobieństwo - zbyt wiele trupów w tej małej Sobótce, pisarzy, biznesmenów, osobowości i osobistości. Główna bohaterowie Flo i Anders musieliby, ze względu na swe historie, wcześniej choć trochę o sobie słyszeć. Ich losy są nieco w stylu romantic (bogaty chłopiec - policjant; siostra ofiary - policjantka), no ale to, można powiedzieć, mieści się w kryminalnej konwencji. Z pewnych fraz wynikało też, że mieszkańcy Wro nigdy nie słyszeli o odległej Sobótce.

Ale to detale. A ja szukam dziury w całym. Ogólnie kryminał pierwsza klasa. Bardzo przyjemna, wakacyjna lektura. Profesjonalnie wydana, z dobrą korektą i bez najmniejszych usterek. Chętnie przeczytam kolejne dzieła autorki:-)

Rewelacyjny debiut. Wydany z cowdfoundingu, a śmiało mógłby konkurować z profesjonalistami na empilkowych półkach.u

Zachęciła mnie zwłaszcza Sobótka (zresztą kupiłam książkę w Ślężańskim Info Punkcie), bo uwielbiam czytać o małych miasteczkach, w których bywam. Sobótka i jej pogańskie tajemnice wręcz zasługiwały na powieść. Spodobała mi się też gęsta intryga, zwodzenie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Poetyckie, błyskotliwe.

Ale jakoś nie kupiłam konwencji, według której czytam przemyślenia wrażliwego, inteligentnego chłopca. Nadal mówił do mnie Filip Zawada. Przez to całość nie była już tak lekka i zabawna.

Poetyckie, błyskotliwe.

Ale jakoś nie kupiłam konwencji, według której czytam przemyślenia wrażliwego, inteligentnego chłopca. Nadal mówił do mnie Filip Zawada. Przez to całość nie była już tak lekka i zabawna.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozczarowanie.

Najpierw nie mogłam trafić na Opowiści wrocławskie. Ani w żadnej bibliotce, ani na allegro. W końcu udało się zdobyc tę jedną cześć.

Liczyłam na obrazki z życia powstającego miasta, trochę reportażu, trochę prawdziwych ludzkich historii. Dostałam dość nieporadne próby psychologizowania, uklecone - nie z realiów wrocławskiego tygla - a z życiorysu samej Kowalskiej.

Niby bohater zbiorowy. Tylko jak zbiorowy, to czemu tak dużo o Ewie? I czemu Bodzanta tak podobny do Górskiego? No i czemu - jak pisałam - w tych ludziach aż tyle z biografi Kowalskiej? Pojawia się na przykład wątek straconego dziecka i zbierania zielnika z wakacji. Naprawdę bohaterowie muszą wszystko robić aż tak doładnie jak autorka? Nie mogli zbierać pocztówek, kamyczków, melodii, czeogkolwiek innego, co dziś nie byłoby określone jako copy&paste?

Do tego złamane zasady prawdopodobnieństwa - na jednej małej ulicy przypadkiem spotyka sie okrdziona i złodziej przybyli aż ze Szczecina. Dialogi momentami kuleją, np. Opatowana na 3 chyba stronach nienaturalnego monologu wykłada jak kawę na ławę całe swe wnętrzności, tylko po to tylko, by wprowadzić czytelnika w pewien wątek.

Mało tu Wrocławia, akcja mogłaby toczyć się gdziekolwiek, gdzie przybywają ludzie, na jakimkolwiek nowym osiedlu. A postaci są dość czarno-białe. Czuć też ducha socrealizmu. Energiczni młodzieńczym zapałem pionierzy, co zmieniają świet na lepsze. Ale o to pretensji już nie mam. Takie czasy.

Rozczarowanie.

Najpierw nie mogłam trafić na Opowiści wrocławskie. Ani w żadnej bibliotce, ani na allegro. W końcu udało się zdobyc tę jedną cześć.

Liczyłam na obrazki z życia powstającego miasta, trochę reportażu, trochę prawdziwych ludzkich historii. Dostałam dość nieporadne próby psychologizowania, uklecone - nie z realiów wrocławskiego tygla - a z życiorysu samej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozczarowanie. Wbrew podtytułowi ("Historia Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata") nie jest to żadna historia, a zlepek impresji podanych bez ładu i składu. Trochę o Kalinie, dużo mniej o Stanisławie, a najmniej o nich obojgu. Blurb sugeruje ognistą opowieść o dynamicznym związku, a związku tu brak.

Tak jakby autor na siłę sklejał zasłyszane anegdoty, streszczenia scenariuszy i własne, stylizowane językowo fantasmagorie. Może w tym szaleństwie jest metoda... ale ja się nie dopatrzyłam. Przeskoki czasowe, niejasny dobór tematów, muśnięta psychologa postaci. Chaos.

Przeczytałam 100 stron, co chwila przekonując samą siebie, by czytać dalej i na tym koniec. Żałuję, że zwiedziona streszczeniem, wydałam kasę.

Rozczarowanie. Wbrew podtytułowi ("Historia Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata") nie jest to żadna historia, a zlepek impresji podanych bez ładu i składu. Trochę o Kalinie, dużo mniej o Stanisławie, a najmniej o nich obojgu. Blurb sugeruje ognistą opowieść o dynamicznym związku, a związku tu brak.

Tak jakby autor na siłę sklejał zasłyszane anegdoty, streszczenia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest to powieść doskonała, ale ma sporo plusów.

Wakacyjne czytadło? Tak. Czy kryminał? Raczej nie klasyczny, bo nie ma dochodzenia, tezy, podejrzeń, czy choćby nieboszczyka (przynajmniej do pewnego momentu - potem trup ściele się aż za gęsto). Prawda w dużej mierze odkrywana jest mimochodem, przypadkiem, od urlopowego niechcenia.

Na plus: akcja w Łagowie Lubuskim (bywam, a wiadomo, że jak znamy, to lubimy), bohaterka z Wrocławia i kilka scen we Wro (lokalny patriotyzm, nie będę się kryć), postaci kobiece w rolach głównych (mniej ich w kryminałach, więc cenię) i rozmiar lektury zacny, idealny do wakacyjnego leżaka. Jest też klimat niepokojącej tajemnicy, ciekawie poprowadzona narracja (wstawki z czegoś na kształt pamiętnika) i stopniowo odsłaniane fakty, m.in. takie, które od początku zna główna bohaterka - Zuza, a których nie zna czytelnik.

Na minus: dość naciągana intryga, jak dla mnie trochę za bardzo oklepany problem; mało wiarygodne niektóre motywacje i relacje (zwłaszcza z Matim) oraz przebieg niektórych scen (bohaterka do czegoś dąży, docieka i nagle nie wiedzieć czemu kończy rozmowę), a momentami też dialogi (na pierwszych stronach przypominają przerzucanie się ripostami w wykonaniu gimnazjalistów).

No ale jako wakacyjne / urlopowe / covidowe czytadło - przyzwoite bardzo. Rodzimej autorki, z kobiecą bohaterką i miejscami, do których mam sentyment. Więc chętnie zobaczę kolejne dzieła M. Mizuro.

Nie jest to powieść doskonała, ale ma sporo plusów.

Wakacyjne czytadło? Tak. Czy kryminał? Raczej nie klasyczny, bo nie ma dochodzenia, tezy, podejrzeń, czy choćby nieboszczyka (przynajmniej do pewnego momentu - potem trup ściele się aż za gęsto). Prawda w dużej mierze odkrywana jest mimochodem, przypadkiem, od urlopowego niechcenia.

Na plus: akcja w Łagowie Lubuskim...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Lektura obowiązkowa dla każdego wrocloversa. Przystępna, wzbogacająca, przyjemna... Choć to ostatnie określenie jest dyskusyjne, bo przyjemna i nieprzyjemna równocześnie.

Z jednej strony w ciekawy, lekki, obrazkowy sposób pokazuje przedwojenny Wrocław. Fascynuje i uwodzi jego blaskiem, architektonicznym rozmachem i gęstą zabudową. Oparta jest na bogactwie archiwalnych zdjęć, uporządkowanych wg konkretnych, nieistniejących już miejsc. Streszcza i przybliża podstawowe informacje o historii miasta. Opiera się na mnogości opracowań, w tym na obszernych pozycjach, takich jak cenione przeze mnie najbardziej chyba "Obce miasto" G. Thuma https://lubimyczytac.pl/ksiazka/61849/obce-miasto-wroclaw-1945-i-potem, czy trudno dostępny dwutomowy Atlas architektury Wrocławia.

Z drugiej strony to lektura smutna. Na wielu stronach nie mogłam się oprzeć marzeniu, by pospacerować ulicami Wrocławia z 1939 r. Żal serce ściska - tak piękne było to miasto, tak zamożne (choć przeludnione i mało higieniczne), tak bogate architektonicznie... i tak niewiele z tego zostało (wg szacunków zniszczono ok. 70% zabudowy; w jaki sposób i kto się do tego najbardziej przyczynił - wyjaśnia H. Smoke na kartach książki, choć dla wielu czytelników to zapewne doskonale znane fakty).

W każdym razie na dziesiątkach stron tej pięknie, starannie wydanej albumowej publikacji podziwiamy bezpowrotnie utracone przestronne miejskie arterie, ciągi kamienic niczym wiedeński Ring, restauracje, domy handlowe, kina, sale muzyczne, kościoły (wiele z nich na 1,5-2 tys. osób).

Gdybym miała pomarudzić - brakowało mi umiejscowienia poszczególnych budynków na jakimś zarysie istniejących obecnie. Ale nie mam powodu zanadto marudzić. Pozostaję przy marzeniu: ach, jak cudownie byłoby się przespacerować w otoczeniu tych budynków, choćby tylko na chwilę, choćby tylko po Starym Mieście...

Lektura obowiązkowa dla każdego wrocloversa. Przystępna, wzbogacająca, przyjemna... Choć to ostatnie określenie jest dyskusyjne, bo przyjemna i nieprzyjemna równocześnie.

Z jednej strony w ciekawy, lekki, obrazkowy sposób pokazuje przedwojenny Wrocław. Fascynuje i uwodzi jego blaskiem, architektonicznym rozmachem i gęstą zabudową. Oparta jest na bogactwie archiwalnych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Warto zderzyć nasze wyobrażenia o celebrytach z ich prawdziwym życiem. Tutaj można się zdziwić, jak wiele za blaskiem i sławą stało kompleksów, niepewności i poważnych problemów.

Najbardziej zaskakujące i emocjonujące było dla mnie dramatyczne wręcz dzieciństwo, z totalnie dysfunkcyjnymi rodzicami. Natomiast okres, który znam z wielkiego ekranu, zrobił na mnie najmniejsze wrażenie - zresztą opisany jest dość zdawkowo, albo raczej z wielką dyscypliną (za co szacun, bo pewnie łatwo było się rozgadać przy wielkich filmowych produkcjach). Autorka skupia się na emocjach, relacjach. O wielu ludziach, w tym byłych mężach, mówi zaskakująco dobrze, z wyrozumiałością, oddając im sprawiedliwość.

Książka robi wrażenie szczerej, zgodnie z tytułem intymnej, choć zapewne są tam jakieś filtry, kogoś przemilczano, coś opisano zdawkowo (szkoda na przykład, że po temacie pogodzenia z córkami Demie prześlizguje się zaledwie). W każdym razie dobrze, że ktoś we wszechświecie znalazł równowagę i harmonię. Trochę po hollywodzku - kabała, psy, odjechani przyjaciele... Ale co tam.

O walorach literackich mówić trudno, bo język jest wręcz przezroczysty, reporterski. A życia oceniać się nie podejmuję. W każdym razie - przeczytać warto.

Warto zderzyć nasze wyobrażenia o celebrytach z ich prawdziwym życiem. Tutaj można się zdziwić, jak wiele za blaskiem i sławą stało kompleksów, niepewności i poważnych problemów.

Najbardziej zaskakujące i emocjonujące było dla mnie dramatyczne wręcz dzieciństwo, z totalnie dysfunkcyjnymi rodzicami. Natomiast okres, który znam z wielkiego ekranu, zrobił na mnie najmniejsze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Rewelacja!
Jest dynamicznie i wciągająco. Są wątki warszawskie, zabawa motywami znanymi z legend; są liczne odwołania, ciekawe historie i oczywiście spora dawka humoru. Jest też armagedon - jakże podobny do obecnej pandemii (wychodzić nie wolno, dzieci mają zajęcia na skype). A główna bohaterka walczy z czasem. Czy jako pierwsza w swej rodzinie pokona klątwę? Warto sprawdzić! Polecam!

Rewelacja!
Jest dynamicznie i wciągająco. Są wątki warszawskie, zabawa motywami znanymi z legend; są liczne odwołania, ciekawe historie i oczywiście spora dawka humoru. Jest też armagedon - jakże podobny do obecnej pandemii (wychodzić nie wolno, dzieci mają zajęcia na skype). A główna bohaterka walczy z czasem. Czy jako pierwsza w swej rodzinie pokona klątwę? Warto...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to