Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Peru, niespokojne, naznaczone wojną domową lata 90. Czterech nastolatków mierzy się z dość typowymi w tym wieku problemami. Trudne charaktery, skomplikowane relacje rodzinne w połączeniu z okresem dojrzewania dają mieszankę wybuchową. Próby zapanowania nad nieznośnymi uczniami przez surową nauczycielkę przynoszą wręcz odwrotny skutek. Konflikt narasta, a gdy nad jednym z kolegów zawisa groźba wydalenia ze szkoły, pozostali stają za nim murem, planując zemstę. Jak nietrudno przewidzieć, zamiar nastraszenia nauczycielki wymyka się spod kontroli, a fabuła od tej pory nieuchronnie zmierza ku tragedii. Od początku wiadomo, że panna Pringlin nie wyjdzie żywa z tego starcia, a mimo to podświadomie czekałam na jakiś zwrot akcji. Przez cały czas czułam napięcie i niepokój, podszyty jednak jakąś dozą niedowierzania. Bo czy można być aż tak głupim, wierzyć, że uda się uniknąć konsekwencji? Zwłaszcza, gdy w całą sytuację wplątana jest córka ofiary?

Wyglada jednak na to, że żadna głębsza refleksja nie dopada naszych bohaterów nawet po latach. Mimo, że wydarzenia opowiadane są przez każdego z nich, gdy są już dorośli, w ich relacjach na próżno szukać skruchy.

Choć to dosyć wulgarna i brutalna lektura, uważam, że warto po nią sięgnąć. Nie jest to banalny thriller, a opowieść o dorastaniu, szukaniu swojego miejsca w społeczeństwie i wpływie otoczenia na kształtowanie się charakteru i wybory młodych ludzi. Dynamiczna akcja, fajnie wykreowane postacie - to naprawdę dobra książka.

Instagram: @ostatnirozdzial

Peru, niespokojne, naznaczone wojną domową lata 90. Czterech nastolatków mierzy się z dość typowymi w tym wieku problemami. Trudne charaktery, skomplikowane relacje rodzinne w połączeniu z okresem dojrzewania dają mieszankę wybuchową. Próby zapanowania nad nieznośnymi uczniami przez surową nauczycielkę przynoszą wręcz odwrotny skutek. Konflikt narasta, a gdy nad jednym z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię książki, które otwierają mi oczy. Sprawiają, że rzeczy, na których wcześniej nie skupiałam uwagi, nagle okazują się fascynujące.

Tym razem padło na surowce: piasek, sól, żelazo, miedź, ropę i lit. Ed Conway każdemu z nich poświecił po jednym rozdziale swojej książki i kolejno udowadnia, jak ogromne znaczenie mają one dla naszego życia. Autor w wyczerpujący sposób opisuje chyba wszystkie kwestie, o jakich można tylko pomyśleć: sposoby pozyskiwania minerałów i ich przetwarzania, ich zastosowanie, ale także historię, zawiłe zależności geopolityczne, wpływ na środowisko, mnóstwo statystyk. Ta książka to kopalnia (hehe 😉) wiedzy na temat fundamentów istnienia cywilizacji takiej, jaką znamy.

To nie jest książka, którą da się szybko przeczytać, jeśli chce się wynieść z niej jak najwięcej. Do tego jest to lektura raczej z tych pozbawiających złudzeń i zdejmujących różowe okulary - ale właśnie dlatego naprawdę warto po nią sięgnąć.

Instagram: @ostatnirozdzial

Lubię książki, które otwierają mi oczy. Sprawiają, że rzeczy, na których wcześniej nie skupiałam uwagi, nagle okazują się fascynujące.

Tym razem padło na surowce: piasek, sól, żelazo, miedź, ropę i lit. Ed Conway każdemu z nich poświecił po jednym rozdziale swojej książki i kolejno udowadnia, jak ogromne znaczenie mają one dla naszego życia. Autor w wyczerpujący sposób...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Korea Północna ma bardzo ograniczone możliwości legalnego pozyskiwania pieniędzy. Z jednej strony zamknięcie i izolacja, z drugiej międzynarodowe sankcje. Utrzymanie kraju, zwłaszcza inwestującego tak wiele w armię i uzbrojenie, wymaga ogromnych nakładów finansowych. Skąd więc biorą na to środki? O tym między innymi jest ta książka.

Geoff White opisuje kilka zuchwałych cyberataków, których autorstwo przypisywane jest hakerom z KRLD. Zadziwia fakt, jak skrupulatnie były one przygotowane i przeprowadzone. Autor w bardzo przystępny sposób tłumaczy, jaki mechanizm został wykorzystany w każdym z ataków, w jaki sposób skradzione pieniądze były prane i upłynniane.
Nie we wszystkich atakach chodziło o kradzież pieniędzy, ale wszystkie można potraktować jako poważne ostrzeżenie, żeby nie lekceważyć tego biednego azjatyckiego kraju ze śmiesznym pyzatym człowieczkiem na czele. Sposób, w jaki Korea wychowuje sobie hakerów świadczy o tym, że to element jej długofalowej strategii, nakierowanej na wykorzystanie nowoczesnych technologii jako groźnej broni o nieograniczonym zasięgu.

Jest to jeden z lepszych reportaży, jakie ostatnio czytałam, niesamowicie wciągający. Na pewno przypadnie do gustu nawet laikom technologicznym i osobom, które nigdy nie interesowały się Koreą Północną.

Po tej lekturze już nigdy nie kliknięcie w żaden podejrzany link! ;)

Instagram: @ostatnirozdzial

Korea Północna ma bardzo ograniczone możliwości legalnego pozyskiwania pieniędzy. Z jednej strony zamknięcie i izolacja, z drugiej międzynarodowe sankcje. Utrzymanie kraju, zwłaszcza inwestującego tak wiele w armię i uzbrojenie, wymaga ogromnych nakładów finansowych. Skąd więc biorą na to środki? O tym między innymi jest ta książka.

Geoff White opisuje kilka zuchwałych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ludzka percepcja opiera się na pięciu zmysłach. Wydawałoby się, że zasada ich działania jest prosta: odbieramy przy ich pomocy bodźce zewnętrzne, a mózg je interpretuje i tak powstaje obraz rzeczywistości, która nas otacza. Dopóki wszystko działa jak należy, nie poświęcamy zbyt wiele czasu na zastanawianie się nad tymi procesami. Wszystko się jednak komplikuje w momencie, gdy któryś ze zmysłów zaczyna zawodzić.

Guy Leschziner jest neurologiem i w swojej książce opisuje przypadki pacjentów, z którymi spotkał się w trakcie swojej lekarskiej praktyki. U każdego z nich z różnych powodów działanie któregoś ze zmysłów zostaje zaburzone. Jest tam na przykład historia mężczyzny, który od urodzenia nie czuje bólu, kobiety, która mimo utraty wzroku wciąż „widzi” ukazujące się jej przed oczami obrazy, mężczyzny, który w miarę utraty słuchu zaczął słyszeć muzykę i wiele innych, równie fascynujących.
Wszystkie są niezmiernie ciekawe, ale dla mnie były też trochę przerażające, bo uświadamiają, jak bardzo utrudnić życie może brak lub choćby nieprawidłowe działanie zmysłów. I to nie tylko tych, które uznalibyśmy za istotniejsze jak wzrok, ale wszystkich. Gdzieś na początku książki autor stawia czytelnikowi zadanie, aby ułożyć zmysły w kolejności od najważniejszego do tego, z którego najłatwiej byłoby mu zrezygnować. I o ile na początku lektury wydaje się to dosyć łatwe, o tyle pod koniec już nie ma się takiej pewności, a już na pewno ochoty z czegokolwiek rezygnować!

Bardzo dobrze mi się czytało tę książkę, autor pisze w przystępny sposób (chociaż działanie zmysłów tłumaczy typowo naukowo), wiele się z niej dowiedziałam i ani przez chwilę nie nudziłam. Wszystkich fanów tego typu popularnonaukowych pozycji zachęcam do lektury.

Ludzka percepcja opiera się na pięciu zmysłach. Wydawałoby się, że zasada ich działania jest prosta: odbieramy przy ich pomocy bodźce zewnętrzne, a mózg je interpretuje i tak powstaje obraz rzeczywistości, która nas otacza. Dopóki wszystko działa jak należy, nie poświęcamy zbyt wiele czasu na zastanawianie się nad tymi procesami. Wszystko się jednak komplikuje w momencie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy mówi się o Solidarności, najwiecej miejsca poświęca się zazwyczaj mężczyznom. Nigdy nie zwracałam na to szczególnej uwagi, a przecież powinno dziwić, że w czasach, kiedy w fabrykach i zakładach pracowało tyle kobiet, tak niewiele było ich w strukturach Związku.

„Kobiety Solidarności” to książka, w której autorka oddaje głos tym, które choć wykonywały ogrom pracy, podejmowały ryzyko, poświęcały się i ponosiły konsekwencje, zostały zepchnięte na margines kart historii.
Gdyby nie one, historia Solidarności, a w szczególności strajku w Stoczni Gdańskiej, potoczyła by się zupełnie inaczej.
Tymczasem ich zasługi były celowo pomijane, czasem wręcz negowane. Trudno czytać tę książkę nie mając poczucia niesprawiedliwości i krzywdy.

Marta Dzido podjęła się naprawdę trudnego zadania, ale wywiązała się z niego bardzo dobrze. Dotarła do kobiet, o których istnieniu mało kto pamięta i wysłuchała ich wersji historii. Te, które miały być tłem, w końcu trafiają na pierwszy plan.

Przedstawione w książce fragmenty wypowiedzi pochodzą z materiałów, które Marta Dzido zbierała do swojego filmu dokumentalnego pt. „Solidarność według kobiet”. Obejrzałam go już po lekturze i rownież polecam.

Gdy mówi się o Solidarności, najwiecej miejsca poświęca się zazwyczaj mężczyznom. Nigdy nie zwracałam na to szczególnej uwagi, a przecież powinno dziwić, że w czasach, kiedy w fabrykach i zakładach pracowało tyle kobiet, tak niewiele było ich w strukturach Związku.

„Kobiety Solidarności” to książka, w której autorka oddaje głos tym, które choć wykonywały ogrom pracy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Zmęczony człowiek, mający na głowie codzienną walkę o byt, wieczorem siada przed telewizorem i otrzymuje jasno określoną wizję rzeczywistości, z której dowiaduje się, że gdzie indziej jest gorzej, a w Rosji potomkowie wielkiego pokolenia, które uratowało świat od nazizmu, żyją godnie i zachowują właściwe wartości. Jednocześnie nad krajem czuwają właściwi ludzie i nie trzeba niczego zmieniać.”

Trudno mi w obecnej sytuacji spojrzeć na Rosję i Rosjan obiektywnym okiem, bez cienia uprzedzeń. Marcin Strzyżewski pomógł mi odłożyć je na chwilę na bok i postarać się zrozumieć ten „stan umysłu”.

Autor wbrew panującemu trendowi nie skupia się na sytuacji politycznej Rosji i Putinie, ale na życiu zwykłych ludzi. Bo nie jest łatwo żyć w kraju, w którym bieżąca woda to nie standard, wszelkie dolegliwości łatwiej leczyć u znachora niż u lekarza, zarobki nie pokrywają podstawowych potrzeb, miasta toną w śmieciach, a ulicami grasują stada wygłodniałych bezdomnych psów.

Codzienność przeciętnego Rosjanina to ciągła walka o związanie końca z końcem, bez nadziei na jakąkolwiek pomoc od państwa, któremu tak naprawdę odpowiada ignorowanie wszechobecnej patologii. Bo czyż nie ma lepszego obywatela niż taki, który zajęty swoimi sprawami nie patrzy ci na ręce?

Bardzo odpowiada mi styl autora, niby lekki, trochę gawędziarski, ale jednak rzetelny i prowokujący do zastanowienia się nad własnymi przekonaniami.

„Zmęczony człowiek, mający na głowie codzienną walkę o byt, wieczorem siada przed telewizorem i otrzymuje jasno określoną wizję rzeczywistości, z której dowiaduje się, że gdzie indziej jest gorzej, a w Rosji potomkowie wielkiego pokolenia, które uratowało świat od nazizmu, żyją godnie i zachowują właściwe wartości. Jednocześnie nad krajem czuwają właściwi ludzie i nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z twórczością Anny Pamuły po raz pierwszy spotkałam się przy okazji lektury „Wrzenia” - jej reportażu o wyzwaniach, z jakimi mierzy się współczesna Francja ze względu na jej wielokulturowość.
Wiedziałam, że autorka mieszka we Francji, ale nie miałam pojęcia, że tak szeroko zajmuje się tam tematem macierzyństwa - publikuje w czasopiśmie parentingowym oraz wydała tam książkę „Mamans du monde”.

Jej najnowsza książka, tym razem wydana w Polsce, to opowieść o tym, jak wygląda macierzyństwo w różnych zakątkach świata, spisana na podstawie rozmów z matkami pochodzącymi z ponad 90 różnych krajów.
Opowiada o podobieństwach i różnicach, zaczynając od etapu planowania (a także nieplanowania) potomstwa, poprzez ciążę, połóg, po pierwsze lata życia dziecka.
Uwarunkowania kulturowe oraz wpływ norm społecznych panujących w poszczególnych krajach sprawiają, że tych różnic jest sporo, tym więcej, im dalej poza Europę akurat zajrzymy. Momentami można się zdziwić, czasem uśmiechnąć, ale na pewno nie da się przy tej lekturze nudzić.

Trzeba jednak zaznaczyć, że jest to opis subiektywny i pewnie książka wyglądałaby inaczej, gdyby jej bohaterki podmienić na inne kobiety pochodzące z tych samych krajów. Ale domyślam się, że nie chodziło tutaj o napisanie wiernego reportażu o życiu matek na całym świecie (co byłoby niemożliwe do zrobienia w jednej książce), a bardziej o pokazanie, że niezależnie od pochodzenia, dzielimy podobne problemy, troski, przeżywamy podobne radości. Że nie ma jednego, uniwersalnego przepisu na macierzyństwo, a dobrą matką można być nawet, jeśli nie uda nam się w 100% zastosować rad obcych ludzi, rodziny, czy wujka Google ;)


Instagram: @ostatnirozdzial

Z twórczością Anny Pamuły po raz pierwszy spotkałam się przy okazji lektury „Wrzenia” - jej reportażu o wyzwaniach, z jakimi mierzy się współczesna Francja ze względu na jej wielokulturowość.
Wiedziałam, że autorka mieszka we Francji, ale nie miałam pojęcia, że tak szeroko zajmuje się tam tematem macierzyństwa - publikuje w czasopiśmie parentingowym oraz wydała tam książkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę sceptycznie podchodziłam do tej lektury ze względu na fakt, że autorem jest osteopata (a nie „prawdziwy” lekarz). Osteopatia kojarzyła mi się raczej z pseudonaukowymi i pseudomedycznymi kocopołami, na które jestem uczulona i uważam, że mogą wyrządzić wiele złego. Ciekawość jednak zwyciężyła i muszę przyznać, że moje wątpliwości zostały rozwiane bardzo szybko.
Jest to bardzo merytoryczna książka, z której dowiemy się jak wyglądają mechanizmy działania bólu, reakcje mózgu i układu nerwowego, ale także dlaczego leczenie bólu bywa trudne. Tezy stawiane przez autora nie mają nic wspólnego z szamanizmem, a są logicznymi wnioskami popartymi badaniami naukowymi. Fakt, że ból wcale nie musi być spowodowany urazem czy chorobą, zaczyna być już coraz szerzej znany. Nick Potter pokazuje, jak wielkie znaczenie ma spojrzenie na pacjenta z szerszej perspektywy - poznanie jego historii, zwyczajów czy obaw. Może się bowiem okazać, że trauma, strach czy długotrwały stres ujawniła się właśnie w postaci chronicznego bólu.
Pocieszający jest fakt, że mamy całkiem spory wpływ na to, co czujemy, choć wymaga to pracy i zaangażowania.
Sporo wiedzy wyniosłam z tej lektury, czego dowodem niech będzie fakt, że często raczę swoich bliskich wyczytanymi ciekawostkami :)

Instagram: @ostatnirozdzial

Trochę sceptycznie podchodziłam do tej lektury ze względu na fakt, że autorem jest osteopata (a nie „prawdziwy” lekarz). Osteopatia kojarzyła mi się raczej z pseudonaukowymi i pseudomedycznymi kocopołami, na które jestem uczulona i uważam, że mogą wyrządzić wiele złego. Ciekawość jednak zwyciężyła i muszę przyznać, że moje wątpliwości zostały rozwiane bardzo szybko.
Jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nigdy nie ciągnęło mnie specjalnie do książek o górach. Ze względu na lęk wysokości góry zawsze też wolałam podziwiać z daleka niż się z nimi mierzyć.
Dlatego gdy od wydawnictwa Marginesy dostałam propozycję przeczytania najnowszej książki Elżbiety Sieradzińskiej, trochę się wahałam, bo miałam wątpliwości, czy trafi w mój gust. Zupełnie niepotrzebnie.

„Wrócimy po was” to sześć alpejskich historii, których wspólnym mianownikiem jest pasja, miłość do gór, odwaga, żywioł i niestety smierć. O żadnej z nich wcześniej nie slyszałam, choć swego czasu nie schodziły z pierwszych stron gazet i wywoływały wiele emocji. Te same emocje mimo upływu czasu mogłam poczuć dzięki tej lekturze. Sposób, w jaki pisze autorka oraz jej świetne przygotowanie merytoryczne sprawia, że ma się wrażenie bycia naocznym obserwatorem opowiadanych wydarzeń. Niestety, jak to w życiu bywa, nie zawsze doczekamy się happy endu oraz odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Wiele z nich zostało na zawsze pogrzebanych wśród alpejskich szczytów.

Polecam nie tylko pasjonatom gór, już dawno żadna książka mnie tak nie wciągnęła.


Instagram: @ostatnirozdzial

Nigdy nie ciągnęło mnie specjalnie do książek o górach. Ze względu na lęk wysokości góry zawsze też wolałam podziwiać z daleka niż się z nimi mierzyć.
Dlatego gdy od wydawnictwa Marginesy dostałam propozycję przeczytania najnowszej książki Elżbiety Sieradzińskiej, trochę się wahałam, bo miałam wątpliwości, czy trafi w mój gust. Zupełnie niepotrzebnie.

„Wrócimy po was” to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Polska to kraj, w którym posiadanie zębów wydaje się być luksusem, na który nie każdego stać. Ceny w prywatnych gabinetach dentystycznych potrafią zwalić z nóg, publiczna opieka zaś prawie nie istnieje. Wydawałoby się, że wybór zawodu stomatologa to prosta droga do bogactwa.
Kwestie finansowe to jedne z wielu, o które zapytała swoich rozmówców Agnieszka Fiedorowicz. W swoim reportażu udzieliła głosu dentystom, którzy opowiadając codzienne sytuacje ze swych gabinetów, ukazują nam obraz tego zawodu, który nie zawsze mamy okazję poznać. Dowiadujemy się nie tylko skąd biorą się wysokie ceny leczenia, ale także jak wielki wpływ na ogólny stan zdrowia ma zdrowie naszych zębów, skąd bierze się tak powszechny strach przed leczeniem oraz do czego potrafią posunąć się pacjenci, byle tylko uniknąć wizyty.
Jest to bardzo dobrze wyważony, nieprzegadany reportaż, który wciąga już od pierwszej strony, do przeczytania w jedno, może dwa popołudnia. Mimo, że również należę do osób, które panikują przed wizytą u dentysty, tę książkę przeczytałam z przyjemnością.
Swój egzemplarz otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Relacja, za co serdecznie dziękuję.

Polska to kraj, w którym posiadanie zębów wydaje się być luksusem, na który nie każdego stać. Ceny w prywatnych gabinetach dentystycznych potrafią zwalić z nóg, publiczna opieka zaś prawie nie istnieje. Wydawałoby się, że wybór zawodu stomatologa to prosta droga do bogactwa.
Kwestie finansowe to jedne z wielu, o które zapytała swoich rozmówców Agnieszka Fiedorowicz. W swoim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bieszczady, tak jak i każde inne miejsce na świecie, można zwiedzać na dwa sposoby: pierwszy, to wędrówka popularnymi, dobrze znanymi szlakami, bez nadmiernego skupiania się na szczegółach. Drugi, bardziej czasochłonny - poszukiwanie mniej zadeptanych, często zapomnianych miejsc, zgłębianie ich historii, zatrzymywanie się w nich, aby wtopić się w nie i poczuć je wszystkimi zmysłami.
Jeśli preferujecie ten drugi sposób, to ta książka będzie idealna dla Was.
Nie jest to przewodnik. To zbiór kilku, pozornie niezwiązanych ze sobą opowieści o ludziach, o miejscach, z których wyłaniają się Bieszczady, jakich wielu z nas nie zna. Choć najczęściej kojarzą się ze spokojem i odpoczynkiem, tak naprawdę jest to region o bardzo bogatej i interesującej, choć niełatwej historii, niezwykły i różnorodny, który można poznawać w nieskończoność.
Wadą tej książki jest fakt, że gdy zaczęła rozkręcać się na dobre, nagle się urwała. Ale może właśnie o to chodziło - żeby zaostrzyć apetyt, a dalsze opowieści powinniśmy snuć już sami, nasze własne.
Czuję się zaproszona i na pewno niedługo z tego zaproszenia skorzystam! 🙂

Instagram: @ostatnirozdzial

Bieszczady, tak jak i każde inne miejsce na świecie, można zwiedzać na dwa sposoby: pierwszy, to wędrówka popularnymi, dobrze znanymi szlakami, bez nadmiernego skupiania się na szczegółach. Drugi, bardziej czasochłonny - poszukiwanie mniej zadeptanych, często zapomnianych miejsc, zgłębianie ich historii, zatrzymywanie się w nich, aby wtopić się w nie i poczuć je wszystkimi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy zastanawialiście się kiedyś, co dzieje się z pobranymi do badań fragmentami ludzkich tkanek, usuniętymi nowotworami, odpadami pooperacyjnymi? W większości pewnie podlegają utylizacji, ich dalsze losy niespecjalnie nas obchodzą. A co jeśli okazałoby się, że akurat Wasze komórki są wyjątkowe i zmieniają bieg historii medycyny, ale ani wy ani ani Wasze dzieci nic z tego nie macie?
Taka historia przydarzyła się w 1951 roku Henrietcie Lacks; Afroamerykance, pochodzącej z rodziny niewolników pracujących na plantacjach tytoniu. Cierpiała ona na wyjątkowo złośliwego raka szyjki macicy, który zabił ją w wieku 31 lat. Jej komórki okazały się praktycznie nieśmiertelne - odkryto, że mogą namnażać się bez końca, co umożliwiło ich badanie na niespotykaną dotychczas skalę. Są używane do dzisiaj w laboratoriach na całym świecie.
Wyjątkowo niesprawiedliwym wydaje się więc fakt, że jej rodziny nie stać nawet na ubezpieczenie zdrowotne. Przez lata nie byli nawet świadomi faktu, że komórki Henrietty wciąż żyją.
Rebecca Skloot opowiada nam tę historię jednocześnie przybliżając jej niemniej ważne historyczne i społeczne tło. To książka, która składnia do zadania sobie pytań o to, gdzie kończy się dobro jednostki a zaczyna dobro ogółu, w którym momencie nasze ciało przestaje być nasze, czy jesteśmy moralnie zobowiązani do tego, by bezinteresownie służyć rozwojowi nauki oraz wielu innych, których nie sposób wymienić.
To historia, którą naprawdę warto poznać.

Instagram: @ostatnirozdzial

Czy zastanawialiście się kiedyś, co dzieje się z pobranymi do badań fragmentami ludzkich tkanek, usuniętymi nowotworami, odpadami pooperacyjnymi? W większości pewnie podlegają utylizacji, ich dalsze losy niespecjalnie nas obchodzą. A co jeśli okazałoby się, że akurat Wasze komórki są wyjątkowe i zmieniają bieg historii medycyny, ale ani wy ani ani Wasze dzieci nic z tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Historia nowojorskiego szpitala Bellevue jest wyjątkowa i i niesamowicie ciekawa.
Od przytułku dla ubogich stał się szpitalem-symbolem, który doczekał się swojego miejsca w popkulturze.
Jako szpital publiczny, nastawiony głównie na leczenie pacjentów, którzy nie mogli pozwolić sobie na opiekę prywatną, musiał mierzyć się z większością kryzysów, jakie dotykały Nowy Jork w sferze ochrony zdrowia. Przyciągał młodych lekarzy, którzy wiedzieli, że nigdzie indziej nie nauczą się tak wiele.
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że w jego murach na przestrzeni ostatnich trzystu lat toczyła się historia medycyny, nie tylko amerykańskiej, ale i światowej.
David Oshinsky opowiada nam fascynujące dzieje tego najstarszego amerykańskiego szpitala, jednocześnie przybliżając specyficzne polityczne i społeczne tło tej historii.
Klimat tej książki bardzo przypominał mi książki Jurgena Thorwalda. Jeśli je znacie i wam się podobały, to ta na pewno też przypadnie Wam do gustu.
Bardzo się cieszę, że pani Agata z Wydawnictwa Relacja trafiła na mój profil i zaproponowała tę lekturę, sama pewnie nieprędko bym po nią sięgnęła 🙂

Instagram: @ostatnirozdzial

Historia nowojorskiego szpitala Bellevue jest wyjątkowa i i niesamowicie ciekawa.
Od przytułku dla ubogich stał się szpitalem-symbolem, który doczekał się swojego miejsca w popkulturze.
Jako szpital publiczny, nastawiony głównie na leczenie pacjentów, którzy nie mogli pozwolić sobie na opiekę prywatną, musiał mierzyć się z większością kryzysów, jakie dotykały Nowy Jork w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie jest tajemnicą fakt, że media mają ogromny wpływ na sposób, w jaki ludzie postrzegają świat i jakie decyzje podejmują. Ten, kto ma w rękach media, posiada potężne narzędzie, za pomocą którego może sterować wielkimi grupami ludzi. Dlatego nie powinno dziwić, że wszelkie próby ujawniania (czy powstrzymywania) kampanii fake newsów mogą pociągać za sobą ogromne ryzyko. W dodatku zazwyczaj jest to walka bardzo nierówna, bo nawet tak wielkie platformy jak Facebook czy Twitter, którym przecież powinno zależeć na jakości publikowanych za ich pośrednictwem treści, reagują na zgłaszane nadużycia z opóźnieniem lub wcale.

Jessikka Aro jest fińską dziennikarką, która postanowiła opisać wpływ narracji prowadzonej przez rosyjskie media na politykę w Finlandii. Bardzo szybko przekonała się, że nie można bezkarnie zadzierać z rosyjskimi trollami. Zaczęło się szkalowanie, zastraszanie, próby dyskredytacji nie tylko w sferze zawodowej, ale i prywatnej, byle tylko zmusić ją do zaprzestania swojego śledztwa. Dla wielu dziennikarzy takie poświęcenie byłoby zbyt wysoką ceną za wydanie książki, tym bardziej doceniam odwagę i upór autorki.

Lektura tej książki prowadzi do bardzo przykrych, choć w gruncie rzeczy nie zaskakujących refleksji na temat wolności słowa, rzetelności mediów i niezależności dziennikarskiej. Warto pamiętać o nich na co dzień.

Instagram: @ostatnirozdzial

Nie jest tajemnicą fakt, że media mają ogromny wpływ na sposób, w jaki ludzie postrzegają świat i jakie decyzje podejmują. Ten, kto ma w rękach media, posiada potężne narzędzie, za pomocą którego może sterować wielkimi grupami ludzi. Dlatego nie powinno dziwić, że wszelkie próby ujawniania (czy powstrzymywania) kampanii fake newsów mogą pociągać za sobą ogromne ryzyko. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szczerek w pigułce. Ironiczny, inteligetny kryminał, sporo polityki, wytykanie największych absurdów naszej polskiej mentalności, a wszystko to w oparach wódy i papierosowego dymu.
Autor bawi się językiem, sposobem narracji, zręcznie kreuje alternatywną rzeczywistość Polski, dopracowując ją w najmniejszych szczegółach. Główny bohater, Kary, to z jednej strony drwina z typowych książkowych detektywów, którzy rozwiązują zagadki między jednym a drugim ciągiem alkoholowym, a z drugiej, bardzo ciekawa i wielowymiarowa postać.
Książka pełna jest odniesień kulturowych i historycznych, jestem pewna, że wielu z nich nie udało mi się wyłapać.
Początkowo trochę ciężko było mi się wgryźć w tę specyficzną narrację, ale gdy już się udało, trudno było się oderwać.
Co wrażliwszych ostrzegam, że trup ściele się gęsto, a pozostałym polecam :)


Instagram: @ostatnirozdzial

Szczerek w pigułce. Ironiczny, inteligetny kryminał, sporo polityki, wytykanie największych absurdów naszej polskiej mentalności, a wszystko to w oparach wódy i papierosowego dymu.
Autor bawi się językiem, sposobem narracji, zręcznie kreuje alternatywną rzeczywistość Polski, dopracowując ją w najmniejszych szczegółach. Główny bohater, Kary, to z jednej strony drwina z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Psychiatria to chyba najbardziej niedoceniana dziedzina medycyny. W dzisiejszym, pędzącym na złamanie karku i skupionym na odnoszeniu jak największych sukcesów świecie, staje się bardziej potrzebna niż kiedykolwiek wcześniej. Mimo prób normalizowania tematu chorób psychicznych, nadal trudno jest nam o nich rozmawiać, a osobom nimi dotkniętym, poprosić o pomoc. Nie powinno to jednak dziwić - słowa takie jak "wariat", "psychol", "świr" czy "czubek" wciąż powszechnie funkcjonują w naszym języku i mają bardzo negatywne znaczenie. Nikt nie chciałby, aby przylgnęła do niego taka łatka.

Dlatego cieszę się, że powstają takie książki, jak ta - rzetelne, ale przystępne, pokazujące, że zdrowie psychiczne jest równie ważne jak zdrowie fizyczne, a psychiatria powinna być traktowana na równi z pozostałymi dziedzinami medycyny.

Autor, psychiatra z wieloletnim doświadczeniem, a jednocześnie pasjonat, w bardzo ciekawy sposób opowiada o historii "czarnej owcy medycyny". Przybliża sylwetki postaci mających największy wpływ na jej rozwój. Opisuje ścieżkę, którą kroczyli oraz to, w jaki sposób odkrywano coraz to nowsze sposoby terapii. Niejednokrotnie odbywało się to metodą prób i błędów, często kosztem pacjentów, którzy jednak niespecjalnie mieli alternatywę.
I chociaż momentami można poczuć lekki przesyt spowodowany nadmiarem informacji, nie zmienia to faktu, że jest to wartościowa, ciekawa lektura, która przypadnie do gustu zarówno laikom jak i osobom interesującym się psychiatrią.

Instagram: @ostatnirozdzial

Psychiatria to chyba najbardziej niedoceniana dziedzina medycyny. W dzisiejszym, pędzącym na złamanie karku i skupionym na odnoszeniu jak największych sukcesów świecie, staje się bardziej potrzebna niż kiedykolwiek wcześniej. Mimo prób normalizowania tematu chorób psychicznych, nadal trudno jest nam o nich rozmawiać, a osobom nimi dotkniętym, poprosić o pomoc. Nie powinno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

By mówić o trudnych tematach, trzeba mieć ogromne pokłady taktu i empatii. Jacek Hołub swoimi poprzednimi książkami udowodnił, że je ma, dlatego po jego najnowszy reportaż sięgnęłam w ciemno. I cóż, wiedziałam oczywiście, że będzie to trudna lektura. Ale chyba nie spodziewałam się, że aż tak.
Skala zjawiska przemocy domowej jest przytłaczająca. Statystyki, które przytacza autor są o wiele wyższe, niż mogłam sobie wyobrazić. Nie wyobrażałam sobie też, do jakich okrucieństw potrafią posunąć się oprawcy. Oraz oprawczynie - bo autor zwraca uwagę na często marginalizowany fakt, że dotknięci przemocą domową bywają również mężczyźni. Przytoczona historia Łukasza pokazuje, jak trudno jest wydostać się spod wpływu przemocowca, nawet jeśli jest się silniejszym fizycznie. Potrafią oni tak bardzo podkopać poczucie własnej wartości i zmanipulować, że człowiek przestaje wierzyć, że byłby w stanie się uwolnić i żyć normalnie.
Osobom dotkniętym przemocą domową nie pomaga fakt, że sprawca w większości przypadków nie zostaje odizolowany od ofiar - często dostaje karę grzywny i wraca do rodziny, gdzie ma okazję odwdzięczyć się za doznane krzywdy.

Czy jest szansa na zmiany w społeczeństwie, w którym powszechne wydaje się twierdzenie, że żony nie można zgwałcić, a klaps to nie bicie? Niestety, jestem pesymistką. Edukacja w naszym kraju wychodzi z mody, patriarchat przeżywa renesans, a rozwiązania systemowe nie są wystarczające.

Tym bardziej polecam przeczytać tę książkę - uświadamia, uwrażliwia, a historie osób, którym udało się uwolnić od oprawcy, mogą dać nadzieję.

Instagram: @ostatnirozdzial

By mówić o trudnych tematach, trzeba mieć ogromne pokłady taktu i empatii. Jacek Hołub swoimi poprzednimi książkami udowodnił, że je ma, dlatego po jego najnowszy reportaż sięgnęłam w ciemno. I cóż, wiedziałam oczywiście, że będzie to trudna lektura. Ale chyba nie spodziewałam się, że aż tak.
Skala zjawiska przemocy domowej jest przytłaczająca. Statystyki, które przytacza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdy Ann Rule, jako dziennikarka śledcza zgodziła się napisać książkę o serii brutalnych morderstw dokonanych na młodych kobietach, zapewne nie przeszło jej przez myśl, jak ogromny wpływ wywrze ona na jej życie. Okazało się bowiem, że mordercą był człowiek, którego dobrze znała. Ta niecodzienna perspektywa stanowi ogromną wartość dodaną, która pozwala zrozumieć fenomen Teda Bundy'ego; autorka sama padła ofiarą zauroczenia tym z pozoru wyrozumiałym i empatycznym człowiekiem.
Książka po raz pierwszy ukazała się niedługo po zakończeniu pierwszego procesu Bundy'ego. Wszystkie sprzeczne emocje targające autorką nie zdążyły jeszcze przygasnąć i są widoczne w jej opowieści. Z jednej strony wszystkie dowody wskazywały na to, że jest winny, a z drugiej chciała wierzyć, że Ted, którego znała, nigdy nie dopuściłby się równie potwornych zbrodni.
O wiele mniej emocjonalny jest rozdział dopisany po dwudziestu latach, gdy autorka jest się już pogodzona z przeżytym rozczarowaniem i w końcu przestaje "wybielać" swojego byłego przyjaciela.
Na szczęście relacja między Rule a Bundym stanowi jedynie tło opowieści. Cała reszta to naprawdę solidna praca dziennikarska, która zasługuje na uznanie. Myślę, że spodoba się każdemu amatorowi true crime.

Instagram: @ostatnirozdzial

Gdy Ann Rule, jako dziennikarka śledcza zgodziła się napisać książkę o serii brutalnych morderstw dokonanych na młodych kobietach, zapewne nie przeszło jej przez myśl, jak ogromny wpływ wywrze ona na jej życie. Okazało się bowiem, że mordercą był człowiek, którego dobrze znała. Ta niecodzienna perspektywa stanowi ogromną wartość dodaną, która pozwala zrozumieć fenomen Teda...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy da się, używając prawie wyłącznie wulgarnego, rynsztokowego języka, napisać książkę, która zdobędzie uznanie wśród czytelników? Okazuje się, że tak. Co więcej - są tematy, o których trudno byłoby opowiedzieć w inny sposób.

"Halny" to zbiór trzech opowiadań, w których dzięki narracji pierwszoosobowej mamy okazję wejść w rolę zdegenerowanego człowieka z marginesu społecznego w konkretnym momencie jego życia. Było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie ze względu na towarzyszący lekturze nieustanny dysonans pomiędzy tym, co sama myślałam i czułam, a tym, jak reagowali i zachowywali się bohaterowie, u których wszelkie przejawy ludzkich odruchów tłamszone są przez ich porywczość i agresję. Trudny charakter w połączeniu z traumatycznymi przeżyciami i wpływem nałogów to mieszanka wybuchowa - wystarczy iskra, by spowodować nieodwracalną w skutkach eksplozję. Zakończenia wszystkich trzech opowiadań są jak cios obuchem w głowę, po którym trudno się pozbierać.

Na pewno jest to książka warta uwagi, choć trzeba przyznać, że jej brutalność i wulgarność nie każdemu przypadnie do gustu.

Instagram: @ostatnirozdzial

Czy da się, używając prawie wyłącznie wulgarnego, rynsztokowego języka, napisać książkę, która zdobędzie uznanie wśród czytelników? Okazuje się, że tak. Co więcej - są tematy, o których trudno byłoby opowiedzieć w inny sposób.

"Halny" to zbiór trzech opowiadań, w których dzięki narracji pierwszoosobowej mamy okazję wejść w rolę zdegenerowanego człowieka z marginesu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdemu z nas zdarza się czasem nie wyspać. Powody bywają różne, ale efekty zazwyczaj podobne: zmęczenie, brak koncentracji, rozdrażnienie. Na szczęście, jedna przespana noc wystarczy, by odwrócić ten stan rzeczy. A co, jeśli następnej nocy znowu nie zmrużysz oka? I kolejnej też? Przyznam, że nie zastanawiałam się nigdy, jak to jest cierpieć na bezsenność. Sam temat snu i jego istotności w naszym życiu nie jest mi obcy dzięki świetnej książce Matthew Walkera „Dlaczego śpimy”. Dzięki niej zwracam większą uwagę na to, ile i jak śpię.

Książka, którą dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak miałam okazję przeczytać ostatnio, napisana jest z perspektywy człowieka, który od kilkunastu lat cierpi na bezsenność.
Anders Bortne opisuje w niej swoje wieloletnie doświadczenia z walki o kolejne przespane noce. Uświadamia, jak ogromny jest to problem i jak trudno jest prowadzić względnie normalne życie, gdy organizm desperacko woła o sen. Lekarze zazwyczaj niewiele mają do zaoferowania poza tabletkami nasennymi, które nie dość, że wywołują sen o niskiej jakości, to bardzo szybko organizm się przyzwyczaja i przestają działać. Rezygnacja ze złych nawyków, kawy, joga, akupunktura, hipnoza - autor próbował niemal wszystkiego, bezskutecznie.
Własne doświadczenia autor przeplata z merytorycznymi wstawkami na temat snu. Sporo tam ciekawostek, statystyk ale i wiedzy, która może pomóc nam zidentyfikować złe nawyki i błędy, które popełniamy obniżając tym samym jakość naszego wypoczynku.
Mi ta książka uświadomiła, jak powszechny staje się problem bezsenności i jak wielkie mam szczęście, że nie muszę się z nią zmagać.

Instagram: @ostatnirozdzial

Każdemu z nas zdarza się czasem nie wyspać. Powody bywają różne, ale efekty zazwyczaj podobne: zmęczenie, brak koncentracji, rozdrażnienie. Na szczęście, jedna przespana noc wystarczy, by odwrócić ten stan rzeczy. A co, jeśli następnej nocy znowu nie zmrużysz oka? I kolejnej też? Przyznam, że nie zastanawiałam się nigdy, jak to jest cierpieć na bezsenność. Sam temat snu i...

więcej Pokaż mimo to