Zamruczę Ci Agata Bieńko 7,1
ocenił(a) na 718 tyg. temu Pierwszy raz z historią Grzegorza i Pauli spotkałam się jeszcze na Wattpad, gdzie autorka tam to właśnie publikowała. Pamiętam, że spodobało mi się to opowiadanie i jako jedno z nielicznych śledziłam na bieżąco, ale później przez różne zmiany w moim życiu zabrakło mi na to czasu i porzuciłam je gdzieś w połowie drugiej części. Później próbowałam je odszukać, ale już go nie było i nie od razu zorientowałam się, że autorka to wydała. A gdy w ręce wpadły mi książki, musiałam je mieć, chociażby dlatego, żeby sprawdzić jak bardzo książka różni się od pierwowzoru i jak się skończy.
A więc, jest kilka różnic, ale powiedziałabym, że na lepsze. Historia jest dość lekka w odbiorze. Opowiada nam perypetie młodych ludzi, kobiety, która ma pecha w miłości, została zdradzona, oszukana, nie ma najlepszego kontaktu z matką i siostrą, w rodzinie czuje się jak wyrzutek.
I o mężczyźnie, który aktualnie jest miejscowym playboyem w sile wieku, z panienkami na wyciągnięcie ręki, z kumplem, który umie się dobrze zabawić i życiem bez zobowiązań, do tego nasz główny bohater taszczy też ze sobą niewidzialny bagaż przeszłości, bagaż błędów jego ojca, które - jak mu się wydaje - teraz są jego błędami.
To wszystko to małe i większe dramaty ludzkie, które w różnym stopniu spotykały, spotykają i będą spotykały różnych ludzi.
Paula jest wrażliwą dziewczyną marzącą o miłości, Grzegorz to wolny strzelec, który boi się zobowiązań i o wiele lepiej odnajduje się w relacji opartych tylko na samym seksie. Różnią się od siebie i to bardzo, zupełnie skrajnych rzeczy oczekują od życia, ale jak można się domyślić pojawia się między nimi chemia. Paula przyznaje to i potrafi nazwać to odpowiednim słowem o wiele szybciej niż Grzegorz, a on walczy, dzielnie walczy ze sobą, z Paulą, z całym światem, aby tylko nie nazwać tego co czuje do tej dziewczyny.
Większość ich perypetii przedstawiona jest w konwencji komedii, dużo śmiechu, zabawnych tekstów, żartów. A tam gdzie robi się odrobinę poważnie, to nadal nie na tyle żeby wyciskało łzy. Nie odczuwa się tego jako dramatu.
Bohaterowie też są spoko. Mucha jest genialna, uwielbiam ją, czy Paula jest rozchwiana i czy potrzebuje terapii? ( A kto dziś nie potrzebuje? 😉 I w ogóle to już widzę te tabuny młodych dziewczyn, które są takie mądre życiowo, bo takie się urodziły i dojrzałe i nigdy nie popełniły żadnego błędu. I nie potrzebują poznać życia i uczyć się siebie bo już wszystko mają w małym paluszku. Nie obrażam nikogo, ale no bądźmy szczerzy, kto z nas nie popełnił nigdy żadnego błędu? No kto? - to w odpowiedzi na jedną z opinii.)
Grzegorz, to na pewno potrzebuje terapii, ale mi na przykład podobała się przemiana jak w nim zachodziła, gdy zaczynało zależeć mu na Pauli, ale nie potrafił odpowiednio tego nazwać, albo nie chciał. 😉
No i jego mama, prawdziwe złoto. 😅
Nie wiem dlaczego ale nie polubiłam Agi, jakaś taka nudna mi się wydała i w sumie jej wątek bez większego znaczenia.
Tak samo jak wątek z Laurą i Marcelem, też nie przypadł mi do gustu. I wtedy chyba jedyny raz przewróciłam oczami, gdy Paula zaczęła o nim rozmyślać.
Podsumowując całokształt. Czy lubię romanse? Lubię, ale z reguły bardziej wolę te z większą głębią, ze szczyptą dramatu, z delikatnie opisanymi scenami erotycznymi, które w większości zostawione są do wyobraźni czytelnika, niż te z dosłownymi opisami, z wulgarnym słownictwem, z przedmiotowym traktowaniem kobiet, tak jak mieliśmy tutaj, ale jakoś szybko udało mi się przez to przebrnąć, choć nie ukrywam kilka razy zgrzytając zębami.
Z drugiej strony można to podciągnąć pod dobrą kreację bohaterów. Nie przepadam za przekleństwami w książce, ale dzięki nim taki Grzegorz wydaje się bardziej realistyczny. Bardzo, bardzo nie polubiłam Andrzeja, wątki z nim, jego tok myślenia wywoływały we mnie lekkie obrzydzenie. To taki prymityw, ale dzięki jego obecności w książce dostrzegamy kontrast w życiu Grzegorza, gdy poznaje Paulę.
Zastanawiam się jakby takie książki wyglądały bez takich bohaterów, bez takich wątków, bez męskich bohaterów, którzy szukają tylko przygód. No i jak? Raczej mdło. Taka historia nie miałaby smaku, gdyby od pierwszej do ostatniej strony było tylko szczęście, miłość, motylki i płynący po tyłku lukier. No nie. Tak samo jak w życiu, nie codzień świeci słońce, nie spotykamy tylko dobrych i szczerych ludzi, a miłość czasem rodzi się w bólach.
Więc ta historia choć momentami może faktycznie nieco przerysowana, to może mieć swoje odbicie w świecie realnym, skądś te pomysły trzeba w końcu brać.
A w kwestii ostatnich opinii, bardzo krytycznych, negatywnych słów odnośnie autorki i obrażania jej czytelniczek (cytuję: "debilna książka, dla debilek, które potrzebują faceta aby być szczęśliwa") no trochę słabo dziewczyny.
Rozumiem, że każdy ma prawo do oceny różnych rzeczy i nawet do wypowiedzenia się negatywnie w danej sytuacji, ale szanujmy się nawzajem. Nie ma co obrażać kogoś tylko dlatego, że nie podoba mi się coś, co podoba się komuś innemu. Bo jeśli mi się nie podoba, to trzeba to spalić na stosie, co nie?
I nie zgadzam się z tym, że autorka nie miała pomysłu o czym napisać. Otóż nie, autorka miała pomysł i napisała. Napisała komedie romantyczną, o kobiecie która marzy o miłości, o mężczyźnie który chce tylko przygody, o tym co się dzieje, gdy ich drogi się krzyżują i o tym jakie zmiany w nich zachodzą, gdy dociera to do nich.
Mnie to w ogóle nieustannie bawią ludzie, którzy nie lubią romansów, "bo głupie, bo płytkie" ale i tak czytają. Po co? Tylko po to, żeby skrytykować? To tak jak ja, gdzie nie przepadam za science-fiction, ale czytała bym z uporem i wszystkie negatywnie oceniała, "bo gniot, bo słabe". No nie.
Ludzie, czytajcie książki, które lubicie, takie które wydają się wam ciekawe, to będziecie czytelniczo o połowę szczęśliwsi i nie będziecie musieli na darmo wylewać jadu, na coś co tak naprawdę w ogóle Was nie obchodzi. 😉
Czy ta książka to wniosła literatura piękna? No nie. Ani ona wzniosła, ani literatura piękna, ta książka to komedia romantyczna (co napisane było nawet na okładce),więc oceniajmy ją według skali nadającej się dla komedii romantycznej. Traktujmy ją jak komedię romantyczną i nie szukajmy w niej czegoś czego na pewno tam nie ma. I nie krytykujmy słonia, że nie ma gracji baletnicy.
Rzadko sięgam po książki z tego pułapu, ale teraz tego potrzebowałam. Mam za sobą literaturę wojenną, ciągiem przeczytanych chyba pięć książek, które niezbyt miło śniły mi się po nocach, więc potrzebowałam czegoś lekkiego, co pozwoli mi psychicznie odpocząć i zrelaksować się. I właśnie decydując się na lekki romans, a dokładnie komedię romantyczną dokładnie to dostałam.
Moja ocena 7/10. Całkiem przyjemnie się czyta, jeśli dostosuje się wymagania do tego co się ma. Polecam. ;)