-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1147
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać395
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2019-05-21
2019-05-21
10 tom cyklu inkwizytorskiego Jacka Piekary przypomniał mi wszystko to, co było najlepsze w historiach o Mordimerze. Co prawda jego samego tam nie ma, jest tylko wspomniany, ale nie brakuje innych, wyrazistych i równie potężnych Inkwizytorów.
Ta część pozwala dojrzeć kobiecy pierwiastek chrześcijaństwa i mam wrażenie, że wyszło to tej powieści na dobre. Wreszcie poznajemy historię chrześcijaństwa z perspektywy potężnych i ambitnych kobiet. Bardzo się cieszę, że Jacek Piekara powrócił do cyklu w tak pięknym stylu.
Zapraszam na Instagram: pokojpelenksiazek :)
10 tom cyklu inkwizytorskiego Jacka Piekary przypomniał mi wszystko to, co było najlepsze w historiach o Mordimerze. Co prawda jego samego tam nie ma, jest tylko wspomniany, ale nie brakuje innych, wyrazistych i równie potężnych Inkwizytorów.
Ta część pozwala dojrzeć kobiecy pierwiastek chrześcijaństwa i mam wrażenie, że wyszło to tej powieści na dobre. Wreszcie poznajemy...
2019-05-21
Oto kandydatka nr 1 do tytułu najbardziej przewidywalnej książki tego roku. Bardzo szybko przeczuwałam jak to się skończy i to jest moim zdaniem nie do wybaczenia przy lekturze kryminału. Wielka szkoda, bo tematyką ciekawa i bardzo potrzeba. Podoba mi się także ten wątek z punktu widzenia etyki - czy zabójstwo osoby, która krzywdzi własne dziecko można usprawiedliwić? Skoro ktoś sam jest potworem, to czy zasługuje na szansę?
Zapraszam na instagram: pokojpelenksiazek :)
Oto kandydatka nr 1 do tytułu najbardziej przewidywalnej książki tego roku. Bardzo szybko przeczuwałam jak to się skończy i to jest moim zdaniem nie do wybaczenia przy lekturze kryminału. Wielka szkoda, bo tematyką ciekawa i bardzo potrzeba. Podoba mi się także ten wątek z punktu widzenia etyki - czy zabójstwo osoby, która krzywdzi własne dziecko można usprawiedliwić? Skoro...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-05-21
Ta książka jest bardzo potrzebna - mimo że mamy XXI wiek to nadal bezdzietni są zmuszeni tłumaczyć się że swoich wyborów. Edyta Broda, autorka bloga Bezdzietnik, rozprawia się z mitami na temat bezdzietności, przekonuje, że życie bez dzieci nie ma nic wspólnego z mrokiem czy pustką, o ile jest świadomym wyborem. Dowiemy się także jak odpowiadać na nieśmiertelne pyta ,,kiedy dzieci?"oraz wysłuchamy opowieści kobiet i mężczyzn, którzy na rodzicielstwo się nie zdecydowali. Moim zdaniem ta część książki jest najbardziej ciekawa, a historia o pani, którą mąż wysłał do psychiatry, bo nie chciała urodzić mu dzieci jest absolutnym złotem. Każda z tych historii dowodzi jak bardzo rodzicielstwo jest zakorzenione w świadomości ludzi, niezależnie od ich własnych chęci do bycia rodzicami. Gorąco polecam debiut autorki bloga
Zapraszam na instagram: pokojpelenksiazek :)
Ta książka jest bardzo potrzebna - mimo że mamy XXI wiek to nadal bezdzietni są zmuszeni tłumaczyć się że swoich wyborów. Edyta Broda, autorka bloga Bezdzietnik, rozprawia się z mitami na temat bezdzietności, przekonuje, że życie bez dzieci nie ma nic wspólnego z mrokiem czy pustką, o ile jest świadomym wyborem. Dowiemy się także jak odpowiadać na nieśmiertelne pyta ,,kiedy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-05-21
Mam z tą książką olbrzymi problem. Na lubimyczytać średnia ocen powyżej osiem i same pochwały. Gdzie nie spojrzę, tam recenzje w samych superlatywach. I zaczynam się zastanawiać, co jest że mną nie tak.
Kiedy byłam w liceum zaczytywałam się w literaturze obozowej, przygotowując się do pracy maturalnej. Książka #mojeprzyjaciółkizravensbrück jest na pewno ważna i wnosi bardzo dużo do tematyki. Natomiast nie mogę powiedzieć, że jest to dobra pozycja.
Zabieg mieszania czasów współczesnych i II wojny światowej nie przysłużył się tej pozycji. Mnie osobiście to bardzo wybijało, zwłaszcza, że Ida, jako główna bohaterka części współczesnej, bardzo mnie nużyła. Nie było w niej absolutnie nic interesującego, postać kompletnie bez charakteru. Myślę, że gdyby autorka, zamiast w czasach współczesnych, poprowadziła powieść od początku do końca w Racensbrück, to skorzystalibyśmy na tym wszyscy.
Zastanawiam się skąd te wysokie oceny i dochodzę do wniosku, że chyba nie wypada tego typu literatury ocenić inaczej. Może coś recenzentów blokuje, gdzieś odczuwają dyskomfort, ponieważ tematyka jest trudna. Ja jednak się wyłamię i powiem wprost, że konwencja powieści do mnie nie przemówiła i oczekiwałam czegoś innego, sięgając po nią.
Zapraszam na instagram: pokojpelenksiazek :)
Mam z tą książką olbrzymi problem. Na lubimyczytać średnia ocen powyżej osiem i same pochwały. Gdzie nie spojrzę, tam recenzje w samych superlatywach. I zaczynam się zastanawiać, co jest że mną nie tak.
Kiedy byłam w liceum zaczytywałam się w literaturze obozowej, przygotowując się do pracy maturalnej. Książka #mojeprzyjaciółkizravensbrück jest na pewno ważna i wnosi...
2019-04-24
Kilka słów o tym jaki wpływ na Donalda Trumpa miały najważniejsze kobiety w jego życiu. Poznajemy historię jego babki, matki, wszystkich żon i córki Ivanki. Druga żona obecnego prezydenta USA miała kiedyś powiedzieć, że ,,nigdy nie czuła się bardziej pusto i samotnie niż wtedy, gdy była żoną Donalda". Czy pozostałe żony miały takie samo zdanie? Co o jego kolejnych małżeństwach, seksualnych skandalach i biznesach sądziły jego matka i córka? Nina Burleigh stara się odpowiedzieć na te wszystkie pytania i zabiera nas w ekscytującą podróż na Upper East Side, gdzie wszystko się zaczęło.
Kilka słów o tym jaki wpływ na Donalda Trumpa miały najważniejsze kobiety w jego życiu. Poznajemy historię jego babki, matki, wszystkich żon i córki Ivanki. Druga żona obecnego prezydenta USA miała kiedyś powiedzieć, że ,,nigdy nie czuła się bardziej pusto i samotnie niż wtedy, gdy była żoną Donalda". Czy pozostałe żony miały takie samo zdanie? Co o jego kolejnych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-24
Camilla jak zwykle nie zawodzi - na początku trochę mnie zwiodła. Miałam wrażenie, że wiem, jak skończy się powieść. Autorka udowadnia jednak, że nic nie jest proste, a w każdej, nawet najbardziej pogubionej kobiecie tkwi wielką siła.
Camilla jak zwykle nie zawodzi - na początku trochę mnie zwiodła. Miałam wrażenie, że wiem, jak skończy się powieść. Autorka udowadnia jednak, że nic nie jest proste, a w każdej, nawet najbardziej pogubionej kobiecie tkwi wielką siła.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-24
Nic dziwnego, że to najbardziej oczekiwany thriller ostatniego roku. Trzyma w napięciu od samego początku i sprawia, że ani na chwilę nie można się od niego oderwać. Książka nie jest idealna, czuć pewien niedosyt w paru kwestiach. Niemniej jednak warto po nią sięgnąć. Nie będzie to czas zmarnowany.
Nic dziwnego, że to najbardziej oczekiwany thriller ostatniego roku. Trzyma w napięciu od samego początku i sprawia, że ani na chwilę nie można się od niego oderwać. Książka nie jest idealna, czuć pewien niedosyt w paru kwestiach. Niemniej jednak warto po nią sięgnąć. Nie będzie to czas zmarnowany.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-10-14
Laila Shukri to pisarka ukrywająca się pod pseudonimem. Znawczyni Wschodu, Polka podróżująca i mieszkająca na stałe w krajach arabskich. Nie zatrzymuje się nigdzie na dłużej, jest typem wędrowniczki. Niezależnie od tego gdzie w danym momencie jest, udaje jej się poznać najbardziej skrywane tajemnice świata arabskiego. W 2014 roku debiutowała powieścią Perska miłość.
Powieść opowiada o Bibi Shaik, dziewczynce pochodzącej z biednej, hinduskiej rodziny. Matka wysłała ją do pracy do Kuwejtu, kiedy miała niespełna dwanaście lat. Musi nauczyć się zasad panujących w pałacach tak, aby pracodawcy byli z niej zadowoleni. W innym przypadku zostanie odesłana do domu – bez pieniędzy i bez jakichkolwiek szans na powrót.
Tak jak powiedziałam na wstępie, nie mam pojęcia czemu czytelnicy oceniają książkę tak nisko. Narratorką jest Bibi we własnej osobie, co pozwala nam zobaczyć ten dziwny, nieznany świat z perspektywy młodej, niewiele jeszcze rozumiejącej dziewczynki, która musiała bardzo szybko dorosnąć.
Poznajemy zasady panujące w arabskich domach – Bibi mówi o tym, w jaki sposób traktowana jest służba, co niejednokrotnie wywoływało u mnie ciarki. Opowiada także o metodach wychowawczych panujących w pałacach, a raczej ich braku. Poznajemy ukryty świat handlu kobietami, o którym nie mówi się prawie wcale.
Ksiązka jest napisana w przystępny sposób, czyta sie dość szybko. Czytelnik dowiaduje się mnóstwa przydatnych rzeczy, które w barwny sposób opisują ten odległy i niejednokrotnie niebezpieczny świat, w którym kobiety nie mają za wiele do powiedzenia.
Spotkałam się z zarzutami, że historia Bibi jest niewiarygodna, ponieważ tyle rzeczy nie mogło się zdarzyć jednej osobie. Rzeczywiście, życie Bibi wręcz ocieka o dramatyczne zwroty akcji, o przygody, których podejrzewam dziewczynka wolałaby nigdy nie doświadczać. Nie mnie oceniać, czy przedstawione wydarzenia to fikcja literacka, czy może prawdziwe życie. Wiem jednak, że życie wielu kobiet jest dalekie od utartych schematów. Zwłaszcza gdy przychodzi im żyć w trudnych czasach. Bibi opisuje inwazję Saddama Husajna na Kuwejt. Ciągły strach przed gwałtem, bronią chemiczną i biologiczną pozwala przypuszczać, że nie są to wymysły.
Zdecydowanie warto przeczytać. Moim zdaniem książka ma dużą wartość edukacyjną i i czytelnik nie będzie zawiedziony, zagłębiając się w zupełnie nowy świat arabskich pałaców.
Laila Shukri to pisarka ukrywająca się pod pseudonimem. Znawczyni Wschodu, Polka podróżująca i mieszkająca na stałe w krajach arabskich. Nie zatrzymuje się nigdzie na dłużej, jest typem wędrowniczki. Niezależnie od tego gdzie w danym momencie jest, udaje jej się poznać najbardziej skrywane tajemnice świata arabskiego. W 2014 roku debiutowała powieścią Perska...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-07-14
Autorka Pochłaniacza powraca z kolejnym tomem o byłej policjantce z niejasną przeszłością. Tym razem Sasza Załuska ląduje w Hajnówce, małym miasteczku w Puszczy Białowieskiej, w samym środku policyjnej zawieruchy. Przyjechała załatwić sprawy z przeszłości, które nie dają jej spać, a zastała zmowę milczenia, tajemnicze morderstwa, niekompetentnych funkcjonariuszy, kilka wykopanych z ziemi czaszek i nacjonalizm. Wydaje się wam, że to mieszanka wybuchowa? Macie racje.
Powiem tak – jestem wściekła. W głowie mi się nie mieści, jak bardzo dobra to mogła być powieść i jak bardzo została zepsuta przez Katarzynę Bondę. Mam do Okularnika wiele zarzutów, które powtarzałam przy okazji czytania Pochłaniacza. Tym razem można je pomnożyć razy dwa.
Zacznijmy od tego, że książka ma ponad 800 stron. Ktoś może sobie pomyśleć, że fajnie, dużo się dzieje, fabuła ciekawa, akcja wartka, szczegółowe opisy. Otóż nie, moi drodzy. Te ponad 800 stron to przeciąganie, lanie wody, brak pomysłu na jakąkolwiek fabułę, nie wspominając o wątku kryminalnym, który leży i kwiczy. Jeszcze się nie spotkałam z kryminałem, w którym doszukiwałabym się wątku kryminalnego. Przez większość czasu zastanawiałam się, co ja czytam.
Wróćmy jeszcze raz do fabuły. Nuda nudą powlekana. W przypadku Pochłaniacza pojawił się zarzut, że za dużo było wątków i czytelnik mógł się zgubić. Tutaj to jest jakaś apokalipsa. Czyta człowiek o jednym bohaterze, za chwile przeskakuje do kilku innych, a za kolejne 10 stron jest już w zupełnie innym miejscu i czasie, niż w dwóch poprzednich wątkach. Liczba bohaterów jest taka, że autor Drogi królów, Brandon Sanderson by się nie powstydził ( dla niewtajemniczonych to pisarz fantasy słynący z tego, że jego powieści mają coś około 1000 stron i naprawdę dużo wątków, miejsc oraz jeszcze więcej postaci. Żeby nie było, ja go bardzo lubię, już od jakiegoś czasu czytam Słowa światłości ale umówmy się, że Katarzyna Bonda to nie ta liga co Sanderson. U niej coś takiego zmienia książkę w mamałygę). Niby różnorodność bohaterów i wątków powinna działać na plus ale nie w tym przypadku. Tutaj nic ze sobą nie współgra.
I znowu pojawia się zarzut, że wątek kryminalny jest na uboczu. W przypadku Okularnika jest to dużo bardziej widoczne, niż w przypadku Pochłaniacza. Przez większość książki usilnie starałam się zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi i po co w ogóle powstała ta powieść. Niby w tej Hajnówce coś się dzieje, ale wszyscy udają, że wszystko gra. Nawet głównej bohaterce, która sama się w te pomyje wpakowała, nie chce się nic rozwiązywać. Policjanci i profilerzy są nieudolni i przedstawieni wyłącznie jako figuranci. I niby gdzie jest akcja? Gdzie napięcie? A zwroty akcji? E tam. Za dużo bym chciała.
Bohaterowie nijacy, włącznie z postacią Saszy Załuskiej. W Pochłaniaczu miała swój charakterek, tu go nie ma. W Okularniku jest bierna, słaba, jej decyzje są dla mnie kompletnie nie zrozumiałe, nie wspominając o relacji z Duchnowskim, której nie rozumiem do kwadratu. Nawet profilowanie jej nie wychodzi i pokazuje, że ci wszyscy, którzy profilowanie krytykują, mogą się nieźle przy tym pseudo kryminale uśmiać. To już nie jest wróżenie z fusów ale jakaś istna kabała. Autorka mogła to później uratować, przy okazji pojawienia się drugiego profilera. Niestety, pojawia się on na sekundę i nic nie wnosi do sprawy.
Jestem bardzo zła, że kryminał z takim potencjałem został zaprzepaszczony. Bonda miała wszystko podstawione pod nos - dobrych, ciekawych bohaterów, nietuzinkową profesję jednego z nich, pomysł na intrygę, którą po drodze wielokrotnie skopała, ciekawe miejsce zbrodni, posiadające swoją wielowarstwową historię oraz swój talent pisarski, bo nie można powiedzieć, że pisać nie umie wcale. Nic z tego nie zostało, jeno zgliszcza. Nie polecam tej książki nikomu, a już najmniej fanom Bondy. Mogą być bardzo rozczarowani. Ja fanką nie byłam i nie jestem, a i tak jestem wzburzona takim marnotrawstwem talentu i pomysłu.
Całość recenzji : e2--ksiazkowo@blog.pl
Autorka Pochłaniacza powraca z kolejnym tomem o byłej policjantce z niejasną przeszłością. Tym razem Sasza Załuska ląduje w Hajnówce, małym miasteczku w Puszczy Białowieskiej, w samym środku policyjnej zawieruchy. Przyjechała załatwić sprawy z przeszłości, które nie dają jej spać, a zastała zmowę milczenia, tajemnicze morderstwa, niekompetentnych funkcjonariuszy, kilka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-06-17
Oglądałam każdy odcinek ,, Magla Towarzyskiego", więc nic dziwnego, że sięgnęłam po tę książkę. Wielu zarzuca, że jest przedłużeniem ,, Magla...". Niestety, nie mogę się z tym zgodzić. W ,,Sławie" dostajemy wiele informacji, o których w programie nie mówiono - chociażby o królowej Wiktorii i jej romansie z ówczesnymi mediami, o Charlim Chaplinie i jego kontrowersyjnym życiu oraz o wielu, wielu innych postaciach świata filmu i literatury, o których dzisiaj mało się mówi. Przede wszystkim za tą lekcję historii jestem wdzięczna, bo uzyskałam wiele wartościowych informacji, o których wcześniej nic nie wiedziałam.
Obecny showbiznes jest dla mnie zwyczajnie smutny, dlatego skupiłam się bardziej na części historycznej tej książki. Obecnie tak zwanym celebrytą może być każdy, niezależnie od tego, czy ma jakikolwiek talent, czy nie. Zdaję sobie jednak sprawę, że to my uczymy gwiazdy czego chcemy. Jeśli klika się kontrowersja, skandal, golizna, alkoholizm, dragi i romanse to właśnie tak będą się zachowywać ludzie, którzy chcą być na świeczniku. Konkluzja jest jeszcze smutniejsza, niż to jak zachowują się celebryci - to my ich tak ,,wychowujemy". A oni dają nam tylko to, co się sprzedaje, a co my kupujemy.
Oglądałam każdy odcinek ,, Magla Towarzyskiego", więc nic dziwnego, że sięgnęłam po tę książkę. Wielu zarzuca, że jest przedłużeniem ,, Magla...". Niestety, nie mogę się z tym zgodzić. W ,,Sławie" dostajemy wiele informacji, o których w programie nie mówiono - chociażby o królowej Wiktorii i jej romansie z ówczesnymi mediami, o Charlim Chaplinie i jego kontrowersyjnym życiu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-04-15
Dziewczyna we mgle to naprawdę dobra literatura. Mogłoby się wydawać, że temat jest wielokrotnie powtarzany - w małym miasteczku ginie dziewczyna. Mieszkańcy mają swoje sekrety, nikt nic nie wie i nie widział. W ta zapomniane przez wszystkich miejsce przyjeżdża agent specjalny, który ma znaleźć dziewczynkę. To już wszystko było, ale autor poprowadził to tak, że czytelnik ani przez chwilę się nie nudzi. Więcej - mamy tutaj pierwszoplanowego bohatera, któremu nie kibicujemy, który jest strasznym człowiekiem, manipulantem i szują ostatnią. Rzadko w powieściach stosuje się taki zabieg- tym bardziej jestem wdzięczna za to autorowi. Mam już dosyć przesłodzonych, praworządnych głównych bohaterów.
Mam zamiar obejrzeć ekranizację książki - wątpię żeby była lepsza niż powieść ale do odważnych świat należy. :)
Dziewczyna we mgle to naprawdę dobra literatura. Mogłoby się wydawać, że temat jest wielokrotnie powtarzany - w małym miasteczku ginie dziewczyna. Mieszkańcy mają swoje sekrety, nikt nic nie wie i nie widział. W ta zapomniane przez wszystkich miejsce przyjeżdża agent specjalny, który ma znaleźć dziewczynkę. To już wszystko było, ale autor poprowadził to tak, że czytelnik...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-03-25
Justyna Kopińska to guru polskiego reportażu. Porusza bardzo trudne tematy - hipokryzja Kościoła, pedofilia, molestowanie seksualne w wojsku oraz niekompetencja organów ścigania. Większość z nich mocno mnie poruszyła. Tak było w przypadku reportażu o siostrze Bernadeccie i historiach przedstawionych w ,, Polska odwraca oczy". W ,, Z nienawiści do kobiet" mamy kilka historii, które są po prostu przerażające. Nie da się tego inaczej powiedzieć. To jak bardzo niesprawiedliwy bywa wymiar tak zwanej sprawiedliwości sprawia, że ludzie powoli przestają wierzyć, że na sali sądowej wygra prawda. Po lekturze reportaży Justyny Kopińskiej przestaje się temu dziwić. Jedny minus tego reportażu - tytuł jest niedopracowany, ponieważ wiele z tych historii nie mówi o kobietach. Najważniejsze jednak jest to, że to nadal rzetelne i do bólu prawdziwe dziennikarstwo. Czekam na więcej reportaży w wydaniu tej autorki.
Justyna Kopińska to guru polskiego reportażu. Porusza bardzo trudne tematy - hipokryzja Kościoła, pedofilia, molestowanie seksualne w wojsku oraz niekompetencja organów ścigania. Większość z nich mocno mnie poruszyła. Tak było w przypadku reportażu o siostrze Bernadeccie i historiach przedstawionych w ,, Polska odwraca oczy". W ,, Z nienawiści do kobiet" mamy kilka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-17
Umiera ukochany przez lud papież, który przez całą swoją posługę propagował ideę Kościoła ubogiego i tolerancyjnego. Zaszczyt i ciężar zorganizowania konklawe przypada dziekanowi kolegium kardynalskiego – kardynałowi Lomeliemu. Gdy siedemnastu kardynałów pojawia się w Watykanie, konklawe można uznać za rozpoczęte. Niestety, zmarły papież postanowił wtrącić się do rozgrywki. Przed śmiercią wyniósł do godności kardynalskiej kardynała Beniteza z Filipin. Zrobił to w tajemnicy przed wszystkimi. I tak oto kardynał pojawia się, chcąc wziąć udział w wyborach nowego papieża. Nikt o nim nic nie wie, poza oficjalnymi notatkami. Nie wiadomo, za kim się opowie. Lomeli usiłuje także dociec, co zaintrygowało zmarłego papieża w tym człowieku. Tymczasem dziekan musi zmierzyć się także z innymi kardynałami, którzy zaczynają skupiać się na całkiem ziemskich intrygach, aby wpłynąć na wynik wyborów. Lomeli stanie przed wieloma trudnymi wyborami, które pokażą mu, czy rzeczywiście jego wiara jest tak słaba, jak sądził.
Niewątpliwie mocną stroną tej powieści są bohaterowie wykreowani przez autora. Harris zarzekał się, że zmarły papież nie miał być podobny do obecnego papieża Franciszka, jednakże nie sposób nie doszukać się analogii. Chcąc nie chcąc, czytelnik wyobraża sobie właśnie jego. Lomeli jest również bardzo mocną postacią, zwłaszcza, że zmaga się z wieloma kryzysami moralnymi, które nie do końca pasują do jego funkcji. Są jednak elementem ziemskiego życia i sprawiają, że dziekan staje się bardziej ludzki i o wiele łatwiej go polubić. Ja go w każdym razie bardzo polubiłam. Najbardziej tajemnicza postać – kardynał Benitez – został trochę przeidealizowany, niemniej jednak od samego początku budzi ciekawość nie tylko kolegów kardynałów, ale także ogromne zainteresowanie czytelnika. Przez całą powieść zastanawiałam się, co z tym człowiekiem jest nie tak. Co sprawiło, że papież go wybrał, poza oczywistymi przymiotami charakteru?
Bardzo mocnym punktem tej powieści są fakty, które autor do niej przemyca. Czytelnik dowie się kilku szczegółów – mniej lub bardziej pozytywnych- na temat byłych papieży ( m.in. Karola Wojtyły) oraz będzie mógł zobaczyć jak wygląda konklawe od środka. ,,Konklawe” jest także powieścią z morałem, który mówi, że wiara bez wątpliwości jest niczym, a najważniejsze jest nasze sumienie i dobre uczynki. Wizerunki siedemnastu kardynałów, którzy przyjechali do Watykanu wybierać nowego papieża doskonale pokazują, że nie wszyscy mogą poszczycić się takimi przymiotami jak czyste sumienie i zwyczajna, ludzka dobroć, choć każdy z nich deklaruje się jako obrońca wiary.
Zakończenie dosłownie wbiło mnie w fotel i muszę szczerze przyznać, odrobinę zniesmaczyło. Moim zdaniem było zwyczajnie nierealne. Nie będę się rozpisywać, żeby nie spojlerowac nikomu., niemniej jednak bardzo się rozczarowałam, bo po pisarzu pokroju Harrisa nie spodziewałam się czegoś takiego. Gdyby rzucił bombą i rozwalił całe to konklawe nie zaskoczyłby mnie bardziej.
Polecam powieść wszystkim, których interesuje tematyka związana z instytucją Kościoła. Na pewno nie będziecie się nudzić, ponieważ fabuła jest świetnie naszkicowana, bohaterowie warci poświęcenia im uwagi.
Umiera ukochany przez lud papież, który przez całą swoją posługę propagował ideę Kościoła ubogiego i tolerancyjnego. Zaszczyt i ciężar zorganizowania konklawe przypada dziekanowi kolegium kardynalskiego – kardynałowi Lomeliemu. Gdy siedemnastu kardynałów pojawia się w Watykanie, konklawe można uznać za rozpoczęte. Niestety, zmarły papież postanowił wtrącić się do rozgrywki....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-11
Antyutopie mają w sobie coś przerażającego. Człowiek czytając takie książki zaczyna myśleć w kategoriach ,,A co jeśli...". Czasami lepiej się nad tym nie zastanawiać, bo można dojść do strasznych wniosków. Najpierw obejrzałam serial, który bardzo mi się spodobał. Czy przeczytanie książki było dobrym pomysłem w tym przypadku?
Freda jest jedną z Podręcznych w Republice Gileadu. Jako jedna z niewielu kobiet w Republice jest płodna, dlatego Ciotki wmawiają jej i innym dziewczętom, że są elitą i mają misję. Misja ta polega na rodzeniu dzieci dla Komendantów i ich Żon. Co miesiąc są gwałcone. Co miesiąc modlą się, żeby ich opiekun je zapłodnił, bo tylko ciężarne mają w tym społeczeństwie jakąś wartość i ochronę. Freda kiedyś miała męża, córkę i przyjaciółkę. Miała także pracę, własne pieniądze, godność i wolność. Dzisiaj nie ma nic. Ten świat już się skończył.
Byłam bardzo zaskoczona, bo rzadko tak jest, że serial jest lepszy od książki. W każdym razie do tej pory tak miałam, że nie zdarzało mi się to często. Największym rozczarowaniem była główna postać powieści - Freda. W serialu miała jakąś osobowość. W powieści miałam wrażenie, że została jej pozbawiona. Nie widziałam żadnej woli walki. Widziałam za to kobietę, która się poddała. Brakło jej ekspresyjności i siły, którą udało się wydobyć w serialu na podstawie powieści. O tamtej kobiecie nie powiedziałabym, że jest mameją, mięczakiem. O tej tak powiem. Podobnie ma się sytuacja z Nickiem. Praktycznie niewiele znacząca postać w powieści, choć to on uruchomił w Fredzie to, o czym zapomniała. Nie wspomnę o Żonie Komendanta. W powieści praktycznie niezauważalna. Autorka poświęciła najwięcej miejsca samemu Komendantowi, choć i tutaj mam wrażenie, że czegoś zabrakło.
Sama fabuła jest ciekawa i na swój sposób przerażająca. Istnieje wiele środowisk, które chciałyby sprowadzić rolę kobiet do takiego poziomu, dlatego czytając tę książkę nie ma się poczucia, że coś takiego jest niemożliwe. Nie jest łatwo sobie to wyobrażać. Myślę, że powieść jest warta przeczytania, pomimo tego, że bohaterowie mnie rozczarowali. Ale to pewnie dlatego, że oglądałam wcześniej serial, zamiast zacząć od książki.
Antyutopie mają w sobie coś przerażającego. Człowiek czytając takie książki zaczyna myśleć w kategoriach ,,A co jeśli...". Czasami lepiej się nad tym nie zastanawiać, bo można dojść do strasznych wniosków. Najpierw obejrzałam serial, który bardzo mi się spodobał. Czy przeczytanie książki było dobrym pomysłem w tym przypadku?
Freda jest jedną z Podręcznych w Republice...
2017-03-16
Co się stanie, gdy marszałek sejmu obudzi się z wielką luką w pamięci, w nieznanym wcześniej pokoju hotelowym, znajdującym się gdzieś na wygwizdowie? Wiadomo jedynie, że to tylko początek problemów. Czy marszałek Daria Seyda przypomni sobie, co się stało w tę noc? Tymczasem Patryk Hauer, młody polityk prawicy, próbuje zrozumieć czy śmierć jednego Polaka i działania najwyższych urzędników w państwie mają ze sobą jakikolwiek związek. Tą dwójkę dzieli absolutnie wszystko – podejście do rodziny, etyki, moralności i polityki. Połączy za to jedna, tajemnicza sprawa śmierci jednego człowieka, którą oboje będą chcieli wyjaśnić za wszelką cenę.
Nie na darmo książki tego pana nazywane są majstersztykami. Na własne oczy przekonałam się, co to znaczy po mistrzowsku stworzyć fabułę. Na ogół książki political fiction mnie nie grzeją. Tak właściwie to ja nie lubię polityki. Co mnie podkusiło żeby coś takiego wziąć do ręki? Nie mam bladego pojęcia. Ale wiem jedno. Zatonęłam w tej książce. Od pierwszej chwili autor wciągnął mnie w wir intryg, hipokryzji, twardej i bezkompromisowej polityki. To było nie tylko ciekawe – to chwyta za gardło i nie daje na chwilę odpuścić.
Najlepszą cechą tej powieści są emocje. Jest ich tyle, że nie sposób zaczerpnąć tchu. Były momenty, że śmiać mi się chciało, bo przez chwilę był już spokój, a tutaj nagle znowu coś się dzieje. Mróz nie daje czytelnikowi chwili wytchnienia. Przez moment ma się wrażenie, że spokój to dla autora ujma na honorze – u niego w książkach musi się dziać i to tak, że wszystko się trzęsie. I rzeczywiście tak jest. Akcja goni akcję, bohaterowie są doświadczani na różne sposoby i wikłani w coraz trudniejsze do opanowania i dziwniejsze sytuacje. Powiem szczerze – gdybym była na miejscu tych ludzi chyba bym usiadła i się popłakała z bezsilności.
Jedno, jedyne zastrzeżenie mam do głównej bohaterki, Darii Seydy. Jest tak strasznie wyidealizowana, że to aż boli. Jakim cudem ta baba znalazła się w polityce? Takie pytanie zadawałam sobie niemalże przez całą książkę i nijak nie udało mi się na nie odpowiedzieć. Zapewne był to celowy zabieg autora żeby pokazać jakieś światełko w tym tunelu zła – polityka w tej książce jest tak straszna i brudna, że czytelnik ma ochotę się umyć zaraz po jej przeczytaniu. Pani Seyda wnosi lekki zefirek nadziei, aczkolwiek nie wiem czy takie osoby w polityce w ogóle jeszcze istnieją. Mam co do tego spore wątpliwości.
Wotum nieufności to bardzo dobra powieść, pełna emocji i wielokrotnych zwrotów akcji, od których zapewne niejednemu czytelnikowi zakręci się w głowie. Polecam zwłaszcza osobom, które lubią grzebać w polskiej polityce współczesnej. Spotkanie z bohaterami tej powieści będzie dla nich rozrywką na wiele chłodnych wieczorów.
Co się stanie, gdy marszałek sejmu obudzi się z wielką luką w pamięci, w nieznanym wcześniej pokoju hotelowym, znajdującym się gdzieś na wygwizdowie? Wiadomo jedynie, że to tylko początek problemów. Czy marszałek Daria Seyda przypomni sobie, co się stało w tę noc? Tymczasem Patryk Hauer, młody polityk prawicy, próbuje zrozumieć czy śmierć jednego Polaka i działania...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-03-05
To, że ponad pięćdziesięcioletnia kobieta w charakterystycznej chustce na głowie zburzyła tak misternie budowany spokój PRL-owskich władz nie ulega wątpliwości. Pozostaje pytanie: czy była zwykłą skandalistką, która lubiła szokować, czy może naukowcem z krwi i kości, który przede wszystkim pragnął znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania i pomóc przy tym innym kobietom, które nie miały się do kogo zwrócić ze swoimi problemami? Po przeczytaniu Sztuki kochania uważam, że w w każdym z powyższych cech charakteru Wisłockiej jest ziarno prawdy. Ta pani lubiła szokować, nie panowała nad językiem, odczuwała niepohamowany głód miłości ( niektórzy dzisiaj nazywają to nimfomanią). A nade wszystko lubiła odkrywać i wiedzieć. I to właśnie to ostatnie pragnienie zaprowadziło ją do wydania Sztuki kochania.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Sztuka kochania była na tamte czasy czymś nie do pomyślenia. Czytając ją dzisiaj nie wywołuje u mnie takich emocji, przez pierwszą część książki byłam nawet trochę zirytowana tym, że tak mało się dzieje. Wisłocka prowadziła smutne życie, biorąc pod uwagę standardy dzisiejszych kobiet. Całkowicie podporządkowana mężowi, uwikłana w jakieś dziwne relacje z przyjaciółką, których nie mogłam kompletnie zrozumieć ani zaakceptować. Pierwsza część biografii całkowicie mnie do tej kobiety zniechęciła. jedyne co w niej podziwiałam to pęd do wiedzy, który podsycał jej mąż. To chyba było jedyne, co w tym człowieku było dobre. Podejrzewam, że to dzięki niemu w dużej mierze Wisłocka zaszła tak daleko w karierze naukowej.
Dopiero po dłuższym czasie widzimy jak w głównej bohaterce coś się zmienia. Nie chodzi tutaj tylko o to, że wreszcie poczuła wolność i postanowiła pójść sobie pohasać nago po łące ( to taka metafora, w rzeczywistości nie hasała. Nago może i owszem, ale nie po łące). Kobiety, które przez wiele lat żyły pod dyktando drugiej osoby są niesamowicie tłamszone. Wszelkie ich potrzeby i emocje są spychane na dalszy plan, ponieważ liczą się tylko uczucia tej drugiej osoby. Nie dziwie się więc, że od pewnego momentu czytelnik może zobaczyć jak zmieniał się charakter Wisłockiej i uwalniała się z niej długo tłumiona namiętność. Książka jest bardzo wartościowa pod względem psychologicznym - to studium postaci to gratka dla kogoś, kto się tym tematem faktycznie interesuje.
Najbardziej w tej biografii podobało mi się to, w jaki sposób Wisłocka została pokazana jako lekarz i naukowiec. Kiedyś jej powiedziano, że lekarz powinien być w pierwszej kolejności człowiekiem, dopiero potem lekarzem i ona z tej informacji wyciągneła naukę i wdrażała w życie. Naprawdę pragnęła nauczać i pomóc kobietom, które nie odczuwały przyjemności z seksu. Wtedy nie miał kto ich uświadamiać, bo temat budził zgorszenie. Takie panie były pozostawiane same sobie. Po wydaniu Sztuki kochania to się zmieniło. Dowiedziały się, że to normalne, że niektóre kobiety nie odczuwają przyjemności ze stosunku. Grunt to znaleźć przyczynę, która może leżeć absolutnie wszędzie. Tak nie musi być zawsze. Wisłocka opowiadała także bardzo dużo o antykoncepcji, o której wtedy prawie wcale nie mówiono. To naprawdę byłe Rewolucja i to przez duże R. Najbardziej ciekawe, z mojego punktu widzenia, są fragmenty, które opowiadają o tym, jakie Wisłocka i wydawnictwo mieli trudności z wydaniem książki w Polsce ( przecież musiała przejść cenzurę). Ostatecznie książkę wydano (i sprzedano w 7 milionach egzemplarzy w wielu krajach na całym świecie!), lecz problemy nie przestały się nawarstwiać. Ale to nie zamknęło ust ,,gorszycielki" i ,,Hitlera w spódnicy" jak nazywano autorkę Sztuki kochania. Nadal leczyła, uświadamiała i pomagała wszystkim kobietom, które tego potrzebowały. I za to trzeba ją naprawdę cenić, chociaż jej biografia nie powala na kolana. :)
Więcej recenzji na : pokojpelenksiazek.com
To, że ponad pięćdziesięcioletnia kobieta w charakterystycznej chustce na głowie zburzyła tak misternie budowany spokój PRL-owskich władz nie ulega wątpliwości. Pozostaje pytanie: czy była zwykłą skandalistką, która lubiła szokować, czy może naukowcem z krwi i kości, który przede wszystkim pragnął znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania i pomóc przy tym innym kobietom,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-02-20
Naomi Carson była zaledwie dwunastolatką, gdy odkryła, że jej ojciec jest gwałcicielem i mordercą. Postanowiła sobie, że już nigdy nie pozwoli, żeby to tragiczne wspomnienie zaważyło na jej przyszłości. Poświęciła się fotografii i stwierdziła, że czas radykalnie zmienić otoczenie. Gdy kupiła stary, rozpadający się dom i poznała nowych przyjaciół po raz pierwszy poczuła się bezpiecznie i u siebie. Pytanie tylko, czy przeszłość da o sobie tak łatwo zapomnieć?
Powieść N. Roberts mogłaby być książką bardzo zajmującą. Mogłaby być, ale nie jest. Albo inaczej – była, ale do pewnego momentu. Zdecydowanie dobry początek książki zepsuły późniejsze błędy. Tak jak wspomniałam wcześniej, fabuła jest zajmująca, a sama historia Naomi i jej ojca rzeczywiście nadaje się do sfilmowania i puszczania w kinach. Czytelnik otrzymuje także sporą dawkę wiedzy z pogranicza psychologii. Poznajemy specyfikę radzenia sobie z traumą – bardzo dobrze widać po poszczególnych bohaterach, w jaki sposób próbują sobie poradzić z tym trudnym przeżyciem. Powieść doskonale pokazuje, jak bardzo różni jesteśmy nie tylko pod względem wyglądu, ale i konstrukcji psychicznej. Zarówno Naomi jak i jej brat i matka przeżyli tą samą tragedię, jednakże każde radziło sobie z nią w inny, ciężko nawet stwierdzić czy dobry, sposób. Obsesja na pewno mogłaby być gratką dla czytelnika, który lubi powieści psychologiczne.
Niestety, powieść ma kilka minusów, obok których nie można przejść obojętnie. Gdzieś około środka powieści wieje straszną nudą. Czytelnik może w tym momencie zapomnieć, że czyta kryminał. Zwłaszcza, że na prowadzenie wysuwa się wątek miłosny, co moim zdaniem ogromnie przeszkodziło fabule rozwinąć skrzydła. Ja wiem, że teraz niemalże w każdej książce musi być bożyszcze – męski, małomówny, silny i najlepiej jeszcze umięśniony facet, który skradnie serca większej części czytelniczek oraz oczywiście głównej bohaterki. Ale błagam, nie róbmy tego w kryminale. To nie romans! Ile już kryminałów w ten sposób spartaczono, to nie zliczę. A autorzy nadal to robią i psują dobre książki.
Dialogi między bohaterami są niekiedy sztuczne i zdecydowanie przegadane. Można odnieść wrażenie, że autorka nie miała pomysłu na dalsze pociągnięcie fabuły i zapychała ją nic nie wnoszącymi dialogami. Bardzo to słabe.
Ale najsłabsze i nie do wybaczenia w kryminale, przynajmniej dla mnie, jest przewidywalne zakończenie. Nienawidzę tego. Jeśli dobrze się wczytamy to już w połowie książki będziemy wiedzieć kto, co i dlaczego. Nie trzeba być Einsteinem. Koniec powieści to ogromne rozczarowanie. Dawno nie widziałam takich flaków z olejem. Zero emocji i akcji. Dno, muł i wodorosty. I jeszcze kilometr mułu.
Te słowa adresują dla fanów kryminałów – czytacie na własne ryzyko. Ostrzegam lojalnie, że to nie jest dobra książka. A miała olbrzymi potencjał, bo początek jest wyśmienity. Podejrzewam, że autorce mógł ktoś źle coś podpowiedzieć w trakcie pisania, bo takiego dobrego początku zazwyczaj się nie chrzani. A tutaj mamy totalny bajzel
Naomi Carson była zaledwie dwunastolatką, gdy odkryła, że jej ojciec jest gwałcicielem i mordercą. Postanowiła sobie, że już nigdy nie pozwoli, żeby to tragiczne wspomnienie zaważyło na jej przyszłości. Poświęciła się fotografii i stwierdziła, że czas radykalnie zmienić otoczenie. Gdy kupiła stary, rozpadający się dom i poznała nowych przyjaciół po raz pierwszy poczuła się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-01-30
Na profil facebookowy autorki trafiłam przypadkiem i muszę przyznać, że zadomowiłam się tam na dobre. Gdy dowiedziałam się, że będzie z tego książka miałam duże oczekiwania, ponieważ sam profil jest prowadzony z jajem i dobrym humorem. Czy książka jest taka sama?
Książkę reklamowano jako antyporadnik dla kobiet, które nie chcą się uczyć, jak powinno wyglądać prowadzenie domu, dobre relacje z ludźmi i ogólnie ogarnięcie życiowe. Sama autorka uważa, że książka powstała z tęsknoty za normalnością, której w naszym kraju jest zdecydowanie za mało.
Ch..wa Pani Domu okazała się pozycją mocno średnią. O ile początek ksiązki jest ciekawy, zabawny i zdecydowanie zapowiada dobrą lekturę, to dalsza jej część jest coraz gorsza. Mamy w niej zbiór felietonów, pisany najczęściej w pierwszej osobie liczby pojedynczej, z perspektywy samej autorki. Nie powiem, były fragmenty zabawne, w których ledwo dusiłam w sobie śmiech. Czasami nawet zdarzyło mi się niekontrolowanie nim wybuchnąć, np. w tramwaju. 🙂 Niestety, mniej więcej w połowie książki mamy do czynienia z obniżeniem poziomu.
Nie mam pojęcia dlaczego tak jest i mocno mnie to zasmuciło. Uwielbiam książki, w których autor trzyma jednostajnie dobry poziom. Tutaj końcowe felietony bardzo mocno kulały. Nie były ani ciekawe, ani zabawne, tylko mocno nudne. Szczerze mówiąc spodziewałam się po autorce czegoś lepszego, zwłaszcza, że wiem, że potrafi, bo śledzę jej profil od dłuższego czasu.
Wierzę, że pani Magdalena Kostyszyn potrafi pisać lepiej i niejednokrotnie jeszcze da nam się o tym przekonać. Na razie jednak proponuję szkolić warsztat, chociażby przy prowadzeniu profilu na Facebooku, który ma się bardzo dobrze i oby tak zostało. Pomimo zawodu książkowego pozostanę jego wierną czytelniczką. 🙂
Więcej recenzji na: pokojpelenksiazek.com
Na profil facebookowy autorki trafiłam przypadkiem i muszę przyznać, że zadomowiłam się tam na dobre. Gdy dowiedziałam się, że będzie z tego książka miałam duże oczekiwania, ponieważ sam profil jest prowadzony z jajem i dobrym humorem. Czy książka jest taka sama?
Książkę reklamowano jako antyporadnik dla kobiet, które nie chcą się uczyć, jak powinno wyglądać prowadzenie...
2017-01-06
Na książkę Tessy Dare trafiłam kompletnie przypadkiem. Nie wiedziałam, że przed Póki starczy nam książąt napisała jeszcze trzy romanse. Co tam, ja nawet nie wiedziałam, że ta powieść to kontynuacja sagi o Spindle Cove, miejscu, w którym spotykają się niepokorne panny, którym nie w smak zamążpójście.
Przede wszystkim zainteresowała mnie tematyka – uwielbiam powieści obyczajowe osadzone w historii. Te ekskluzywne bale, gorsety i suknie, lekcje etykiety i nieuchronna pogoń za mężem zawsze wprawiają mnie w dobry nastrój. Nie powiem, że to były piękne czasy, bo nie wiem. Ale na pewno były to czasy ciekawe i jakże inne od naszych, w których nawiązanie znajomości zajmuje dosłownie sekundę i nie ograniczają nas żadne kwestie etykiety. W tamtych czasach żeby znaleźć męża czy żonę trzeba było się nieźle nalatać.
Griffin Yor jest ostatnim księciem Halford i, o zgrozo, nie chce się żenić, ani tym bardziej przedłużać swojego rodu. Wprawia to jego matkę w stan permanentnej migreny. Księżna nie zamierza zgadzać się na wymysły syna i zabiera go do Spindle Cove, gdzie, jak powszechnie wiadomo, rezydują stare panny, które marzą o tym, by poślubić bogatego księcia. Stawia mu warunek – ma sobie wybrać jedną z nich. Książę jednak jest sprytniejszy. Wybiera Pauline, która nawet w najśmielszych marzeniach księżnej nie mogłaby zostać żoną jej syna. Nie chodzi tylko o to, że jest zwykłą służącą. Klnie, kładzie łokcie na stole, pluje, sarka, a w dodatku jej wygląd pozostawia wiele do życzenia. Griffin jest pewny, że jego matka poniesie sromotną porażkę. Czy aby na pewno?
Jedno, co można powiedzieć o tym romansie historycznym – jest naprawdę bardzo zabawny. Autorka ma dar – potrafi czytelnika rozbawić i sprawić, że zrelaksuje się przy lekturze z pozoru banalnej powiastki. Póki starczy nam książąt nie jest jednak banalna, w żadnym razie nie jest także typowym odmóżdżaczem. Opowiada o rzeczach bardzo ważnych – przede wszystkim o miłości do rodziny. Ten wątek wysuwa się na prowadzenie w sposób zdecydowany, co mi się bardzo podobało, bo stanowiło swojego rodzaju nowość, w porównaniu do innych romansów, jakie do tej pory czytałam. Więzi Griffina z matką czy Pauline z siostrą Daniellą są godne pozazdroszczenia i bardzo miło się o tym czyta.
Powieść zmusza także czytelnika do refleksji na tym, co tak naprawdę nas określa. Czy metkowe ciuchy, kosmetyki z najwyższej półki, a może nasze szlachetne zachowanie? Póki starczy nam książąt udowadnia nam, że ,,nie wszystko złoto co się świeci” i czasami ładna okładka nie oznacza dobrej jakościowo książki. Tak samo jest z ludźmi i ich czynami.
Bohaterowie powieści wiele razy pozytywnie mnie zaskoczyli, choć niektóre z nich są mocno przeidealizowane. Najbardziej realistyczną postacią i jednocześnie najbardziej ciekawą jest książę Halford. Nie chodzi tutaj o jego wygląd, który, jak to w romansach bywa, powala oczywiście na kolana wszystkie przedstawicielki płci pięknej, ale przede wszystkim o jego złożonym charakterze, który dla czytelniczek będzie nie lada zagadką.
Póki starczy nam książąt jest bardzo przyjemną pozycją na zimne, ciemne i smutne wieczory. Nie tylko rozluźnia, rozgrzewa schłodzone serca ale także sprawia, że świat staje się piękniejszy, a my spoglądamy na niego przez trochę bardziej różowe okulary niż dotychczas. Jeśli chodzi polepszacz nastroju to ta powieść jest moim numerem jeden i z pewnością sprawdzę także pozostałe książki z tej serii.🙂
Na książkę Tessy Dare trafiłam kompletnie przypadkiem. Nie wiedziałam, że przed Póki starczy nam książąt napisała jeszcze trzy romanse. Co tam, ja nawet nie wiedziałam, że ta powieść to kontynuacja sagi o Spindle Cove, miejscu, w którym spotykają się niepokorne panny, którym nie w smak zamążpójście.
Przede wszystkim zainteresowała mnie tematyka – uwielbiam powieści...
To książka zdecydowanie nie dla każdego. Nie ukrywam, że po Escape Room spodziewałam się czegoś innego, ale to wcale nie znaczy, że to zła książka. Autorka skupiła się na psychologii relacji. Bardzo wiarygodnie odmalowała obraz pracy w bezwzględnej korporacji, gdzie nikt się z nikim nie liczy i każdy każdemu mógłby wbić nóż w plecy - dosłownie i w przenośni. Megan Goldin udowadnia, że wcale nie musi być krwawo, żeby było przerażająco.
Zapraszam na Instagram: pokojpelenksiazek :)
To książka zdecydowanie nie dla każdego. Nie ukrywam, że po Escape Room spodziewałam się czegoś innego, ale to wcale nie znaczy, że to zła książka. Autorka skupiła się na psychologii relacji. Bardzo wiarygodnie odmalowała obraz pracy w bezwzględnej korporacji, gdzie nikt się z nikim nie liczy i każdy każdemu mógłby wbić nóż w plecy - dosłownie i w przenośni. Megan Goldin...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to