-
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński4 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać8 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać5
Biblioteczka
2021-07
Mam mnóstwo problemów z tą książką. Przeczytałem, a raczej przebrnąłem przez nią w drugim podejściu, półtora roku po pierwszym – i po przeczytaniu czuję głównie ulgę. Może trzeba było dać sobie spokój? Może i tak, ale jest w „Gnomonie” na tyle dużo zapadających w pamięć elementów, że niedokończony siedzi gdzieś z tyłu głowy i przypomina o sobie.
Z pozoru główna oś fabuły wydaje się prosta. Londyn w niedalekiej przyszłości jest stolicą państwa na wskroś policyjnego i inwigilacyjnego, państwa, w którym władza jest skupiona w Systemie. Przestępczość nie istnieje, bo zautomatyzowany System obserwuje obywateli na każdym kroku i wie wszystko o wszystkich. Gdyby komuś zaś przyszło do głowy zrobić coś niepraworządnego, można najdosłowniej zbadać zawartość jego umysłu za pomocą technik neuroprzesłuchania. System jest nie do oszukania i nie można przed nim nic zataić.
Jak to się więc stało, że neuroprzesłuchanie pisarki Diany Hunter, które powinno być rutynowym zabiegiem, zakończyło się jej śmiercią? Inspektorka Systemu, Mielikki Neith, staje przed odpowiedzią na to pytanie. Aby rozwikłać tę zagadkę, musi jednak przejrzeć zapis zawartości mózgu Hunter. I odkrywa tam zupełnie niespodziewane rzeczy…
Mamy więc pierwsze fundamentalne pytanie, przed którym „Gnomon” stawia czytelnika: czy można poświęcić prywatność w imię dobrostanu społeczeństwa? Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że to jest tylko cyberpunkowa opowieść o świecie policyjnym. Świat tej książki jest urządzony z dużo większym rozmachem. Jest tu też o rekinach i o świecie wielkiej finansjery; o Etiopii, o jej otwieraniu się na świat i o rozgrywkach politycznych na dworze Hailego Sellasie I w Addis Abebie; o późnym cesarstwie rzymskim i o Augustynie z Hippony; o nadumysłach zamieszkujących wiele ciał; o Komnacie Izydy, istniejącej poza czasem, stwarzanej po wielokroć i przybierającej różne formy; o katabazie i apokatastazie; i o FA LA JI RO JI JA.
Rozumiecie coś z tego? Ja też nie.
No, może trochę. Język tej książki jest skomplikowany i szalenie erudycyjny (dzięki niech będą słownikowi instalowanemu na Kindle’u), a akcja, mimo zagadki z trupem w tle, toczy się nieszczególnie żwawym tempem – narracja w czasie teraźniejszym poświęca dużo uwagi myślom bohaterów, a sceny raczej przepływają jedna w drugą, niż następują po sobie. Czytając, miałem nieustające wrażenie mętliku w głowie i jednego wielkiego WTF.
Mimo to jednak zdarzają się zdania, które są nie tylko najzupełniej jasne, ale też odciskają się w umyśle niezatartym śladem. Jak ten wykład praw człowieka, który ze mną zostanie z „Gnomona”:
> There’s only one fundamental human right, and that is the right to security of person, be it physical or mental. Everything else is contingent on the level of society in which you exist – food, shelter, broadband digital access: all these come later. The only right that cannot be debated – if you acknowledge any kind of right at all – is the one that asserts a boundary at the skin, and says that anything within its boundary is the business of that person and no one else. The right to avoid self-incrimination, the right to die, the right to live, the right to freedom from slavery, freedom of conscience and religion, of opinion, and the right not to be tortured − all these exist as subheadings of that one, simple statement: I am me and I am not yours. No one who believes in rights at all can deny this right. It is the first. Without it, there are no others.
Mam mnóstwo problemów z tą książką. Przeczytałem, a raczej przebrnąłem przez nią w drugim podejściu, półtora roku po pierwszym – i po przeczytaniu czuję głównie ulgę. Może trzeba było dać sobie spokój? Może i tak, ale jest w „Gnomonie” na tyle dużo zapadających w pamięć elementów, że niedokończony siedzi gdzieś z tyłu głowy i przypomina o sobie.
Z pozoru główna oś fabuły...
Bardzo fajne, soczyste fantasy. Gdzieś czytałem, że określana jest ta książka (i cała trylogia, której trzeciego tomu jeszcze nie ma) mianem „Harry’ego Pottera dla dorosłych” – to trafne porównanie ze względu na pewne podobieństwa fabularne, ale myślę, że znajdą tu coś dla siebie nawet ci, których książki Rowling nie porywają. Magia w tym świecie – jak i sam świat – jest porządna, mroczna, niszczycielska, zabójcza. A książka jest napisana tak, że chce się wiedzieć, co dalej. I – mimo objętości – kończy się za szybko. Chcę następne tomy.
Bardzo fajne, soczyste fantasy. Gdzieś czytałem, że określana jest ta książka (i cała trylogia, której trzeciego tomu jeszcze nie ma) mianem „Harry’ego Pottera dla dorosłych” – to trafne porównanie ze względu na pewne podobieństwa fabularne, ale myślę, że znajdą tu coś dla siebie nawet ci, których książki Rowling nie porywają. Magia w tym świecie – jak i sam świat – jest...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to