-
Artykuły
Ojcowie w literaturze, czyli świętujemy Dzień OjcaKonrad Wrzesiński29 -
Artykuły
Rękopis „Chłopów” Władysława Stanisława Reymonta na liście UNESCOAnna Sierant3 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 21 czerwca 2024LubimyCzytać579 -
Artykuły
Wejdź do świata, który przyspiesza bicie serca. Najlepsze kryminały w StorytelLubimyCzytać2
Biblioteczka
2019-05-12
2019-05-11
2019-04-08
2018-08-06
2018-07-23
2018-07-21
2018-07-10
2018-06-09
2018-04-14
2018-03-21
2018-03-14
Okładka mnie urzekła.
„Kobieta w oknie” to studium życia kobiety chorej na agorafobię. Anna od wielu miesięcy nie wychodziła z domu, straciła rodzinę, pogubiła się kompletnie. Najważniejszym punktem jej dnia stała się obserwacja sąsiadów – a wprowadziła się obok niej nowa rodzina, więc jest na co popatrzeć.
W powieści, jak przystało na thriller psychologiczny, najbardziej koncentrujemy się na przeżyciach wewnętrznych i rozmyślaniach głównej bohaterki. Pamiętajcie jednak, że to może być dla Was męczące – cały czas siedzieć w głowie bohatera. Ja to lubię, bo lubię rozkminiać w książkach aspekt psychologiczny. No i to nie tak, że w „Kobiecie w oknie” nie ma akcji, bo owszem – jest. Ale miejcie na uwadzę specyfikę tego podgatunku literatury.
Główną bohaterkę naprawdę polubiłam – choć ze strony na stronę była coraz mniej odpowiedzialna, choć z rozdziału na rozdział coraz bardziej sama sobie szkodziła. W którymś momencie zwątpiłam, czy Anna rzeczywiście widziała to, co twierdzi, że widziała.
Zwroty akcji bardzo na plus, choć częstowo domyśliłam się zakończenia. Czy polecam „Kobietę w oknie”? Tak. Głównie ze względu na nietuzinkowy pomysł bohaterki „w oknie”.
Okładka mnie urzekła.
„Kobieta w oknie” to studium życia kobiety chorej na agorafobię. Anna od wielu miesięcy nie wychodziła z domu, straciła rodzinę, pogubiła się kompletnie. Najważniejszym punktem jej dnia stała się obserwacja sąsiadów – a wprowadziła się obok niej nowa rodzina, więc jest na co popatrzeć.
W powieści, jak przystało na thriller psychologiczny, najbardziej...
2018-03-27
Moje marcowe odkrycie! Oczywiście, trochę z oporami sięgnęłam po „Kredziarza”, bo pojawiał się wszędzie. Bardzo podobały mi się zdjęcia reklamujące tą powieść. Kiedy jednak widziałam -ątą fotografię z kredą, zaczęło to być nużące.
Niby mamy tutaj dość ograny już scenariusz „coś złego dzieje się teraz, więc musimy cofnąć się do przeszłości”. A jednak wcale nie wiało nudą.
Nasz główny bohater jest teraz po czterdziestce. Wraca do czasów, gdy miał 12 lat i wydarzyło się coś bardzo złego, a gdzie główną rolę grała… a jakże, kreda.
Niby nic niezwykłego, prawda? A jednak, sposób snucia opowieści przez głównego bohatera naprawdę mnie urzekł. Podstarzały, uzależniony od alkoholu samotnik próbuję rozwikłać zagadkę ze swojego dzieciństwa. A sam motyw z kredą – przechodziły mnie dreszcze.
Fajnie budowane napięcie, ciekawi bohaterowie, zdecydowanie coś nie tak z psychiką Kredziarza. A zakończenie jest naprawdę zaskakujące – i to do ostatniej strony, pamiętajcie by doczytać!
Moje marcowe odkrycie! Oczywiście, trochę z oporami sięgnęłam po „Kredziarza”, bo pojawiał się wszędzie. Bardzo podobały mi się zdjęcia reklamujące tą powieść. Kiedy jednak widziałam -ątą fotografię z kredą, zaczęło to być nużące.
Niby mamy tutaj dość ograny już scenariusz „coś złego dzieje się teraz, więc musimy cofnąć się do przeszłości”. A jednak wcale nie wiało...
2018-04-05
Po drugą powieść B. A. Paris sięgnęłam bardzo szybko. Tym razem nie chciałam czytać niczyich opinii, ale mimo wszystko gdzieś zobaczyłam (a niestety, jak wiem jeszcze odwidzieć się nie da), że ludzie bardzo niepochlebnie wyrażają się o tej książce.
Mnie samą rozczarował sam fakt, że wydawcy zdecydowali się – po pierwsze, na prawie identyczną okładkę (wiem, że to typowe przy powieściach tego samego autora, ale chyba zgodzicie się z tym, że tutaj podobieństwo jest uderzające) i ktoś nieogarnięty mógłby kupić ją choćby przez pomyłkę z jej poprzedniczką. Po drugie na okładce zdecydowano się umieścić miniaturkę okładki „Za zamkniętymi drzwami” i to było już dla mnie żenujące. Rozumiem, że „Za zamkniętymi drzwami” stało się bestsellerem, ale KAŻDA KSIĄŻKA POWINNA OBRONIĆ SIĘ SAMA. W tym przypadku „Na skraju załamania” dostało fory. Czy słusznie?
Powieść zaczyna się z pompą. Choć może to zbyt duże słowo – powiedzmy więc, że zaczyna się z „pompką”. A później długo, długo nic. Przez 2/3 książki główna bohaterka odbiera głuche telefony i boi się, że zaczyna chorować na demencję podobnie jak jej matka. Całość ratuje (znów) dynamiczny język – inaczej bym nie przebrnęła.
Owszem, zakończenie jest całkiem niezłe i zaskakujące. Ale myślę, że czytanie książki powinno być przyjemnością od początku do końca – a thriller powinien nas czy trzymać w napięciu czy ciekawić od pierwszej do ostatniej strony (ewentualnie z jakimiś wyjątkami – krótkimi). Tutaj jednak męczymy się przez 100 kartek po to, żeby przeczytać 30-40 ciekawych stron. Nie, nie, nie.
Z jednej strony „Za zamkniętymi drzwiami” postawiło samej autorce wysokie progi, bo wiecie jak to jest zrobić coś fenomentalnego – później ciężko jest coś takiego przeskoczyć. A jednak, nawet gdybym nigdy nie czytała i nie słyszała o jej pierwszej książce – druga nadal byłaby słaba. Nie chodzi tu więc o samo rozczarowanie, bo trudno byłoby tak po prostu napisać drugą świetną książkę. Ale „Na skraju załamania” jest… nie, po prostu nie polecam.
Po drugą powieść B. A. Paris sięgnęłam bardzo szybko. Tym razem nie chciałam czytać niczyich opinii, ale mimo wszystko gdzieś zobaczyłam (a niestety, jak wiem jeszcze odwidzieć się nie da), że ludzie bardzo niepochlebnie wyrażają się o tej książce.
Mnie samą rozczarował sam fakt, że wydawcy zdecydowali się – po pierwsze, na prawie identyczną okładkę (wiem, że to typowe...
2018-04-02
Trafiamy na przyjęcie, na którym spotyka się kilkoro znajomych. Śmieją się, dyskutują, jedzą. Wszyscy wydaje się naprawdę normalne. A jednak, kilka niuansów już od początku budzi w czytelniku podejrzewania. Jakby na tym pięknym kolażu pojawiło się kilka niewytłumaczalnych rys i załamań.
Szybko poznajemy przyczynę i stopniowo odkrywamy historię pewnego małżeństwa. Kobieta i mężczyzna, którzy z pozoru wydają się cudownie dobraną parą łączy bardzo dziwna relacja. Jaki sekret tkwi za tytułowymi Zamkniętymi Drzwiami?
Powieść jest napisana bardzo dynamicznym językiem (weszłam, wzięłam, podniosłam, wyszłam, zamknięłam drzwi), więc naprawdę trudno tu o nudę i rozwlekłe opisy.
Podeszłam do książki naprawdę sceptycznie, a zostałam miło zaskoczona. Domyśliłam się zakończenia, ale nie odebrało mi to ani odrobiny przyjemności z czytania. Tak więc zdecydowanie dołączam do grupy miłośników „Za zamkniętymi drzwami” i z czystym sumieniem polecam ten thriller psychologiczny.
Trafiamy na przyjęcie, na którym spotyka się kilkoro znajomych. Śmieją się, dyskutują, jedzą. Wszyscy wydaje się naprawdę normalne. A jednak, kilka niuansów już od początku budzi w czytelniku podejrzewania. Jakby na tym pięknym kolażu pojawiło się kilka niewytłumaczalnych rys i załamań.
Szybko poznajemy przyczynę i stopniowo odkrywamy historię pewnego małżeństwa. Kobieta i...
Zostajesz uprowadzona. Budzisz się w drewnianym, obcym domku na środku śnieżnej pustyni. Nikt Cię nie torturuje, nie jesteś związana, w kuchni jest jedzonko, w szafie ubrania. Ba! Twojego porywacza ani widu ani słuchu.
Okazuje się, że w innej sypalni skrępowany jest człowiek, który niegdyś był Ci bliski. Po za tym – nic się nie dzieje. Jesteście tam uwięzieni i tak naprawdę nie wiecie ani przez kogo ani dlaczego. Czy do końca życia zostaniecie w domu, który ewidentnie przygotowano specjalnie dla Was? Meble są zamocowane na śruby, szyby nie do zbicia, solidne drzwi na kod. Zapas jedzenia i drewna na kilka miesięcy.
Czy musicie rozwiązać jakąś zagadkę, by się uwolnić? Co stało się przed porwaniem?
Trudna, smutna historia.
Pamiętajcie, że jeśli na codzień nie czytacie thrillerów psychologicznych, możecie czuć się skołowani lub przygnieceni/zwyczajnie znudzeni ilością opisów wewnętrznych rozterek bohaterów.
„Ciemna strona” dla mnie osobiście to historia o miłości. A musicie wiedzieć, że chociaż próbowałam, nie mogę czytać romansów – bo w nie nie wierzę, bo nie mogę się w nie wkręcić, bo większość kwestii brzmi dla mnie banalnie. A „Ciemną stronę”, podobnie jak „Margo” zapamiętam na długo.
Zostajesz uprowadzona. Budzisz się w drewnianym, obcym domku na środku śnieżnej pustyni. Nikt Cię nie torturuje, nie jesteś związana, w kuchni jest jedzonko, w szafie ubrania. Ba! Twojego porywacza ani widu ani słuchu.
Okazuje się, że w innej sypalni skrępowany jest człowiek, który niegdyś był Ci bliski. Po za tym – nic się nie dzieje. Jesteście tam uwięzieni i tak...
2017-11-27
No dobra. Okładka mi się spodobało. Trochę z przekory chciałam zobaczyć, jak wygląda kolejna słaba książka Fisher, co tym razem. I…?
Znów byłam zaintrygowana od pierwszej strony. Znów kosmicznie zaciekawiła mnie główna bohaterka. Czekałam więc na nieuchronne rozczarowanie.
Nie nastąpiło! Margo to bohaterka, która wpiłowała mi się w zwoje mózgowe i choć minęło kilka miesięcy, wciąż dokładnie ją pamiętam.
Mamy małe, zapomniane i spisane na świat miasteczko, z którego nikt nie potrafi się wyrwać, mamy dziewczynkę, później nastolatkę, której matka ma depresje i uprawia najstarszy zawód świata. W dodatku nie odzywa się do Margo.
Powieść jest subletnie brutalne (o ile to w ogóle możliwe). Czytelnik zostaje postawiony przed dylematem – kto jest tutaj ofiarą, a kto oprawcą? Co jest prawdą, a co urojeniem?
Tym samym zwróciłam honor Tarryn Fisher.
No dobra. Okładka mi się spodobało. Trochę z przekory chciałam zobaczyć, jak wygląda kolejna słaba książka Fisher, co tym razem. I…?
Znów byłam zaintrygowana od pierwszej strony. Znów kosmicznie zaciekawiła mnie główna bohaterka. Czekałam więc na nieuchronne rozczarowanie.
Nie nastąpiło! Margo to bohaterka, która wpiłowała mi się w zwoje mózgowe i choć minęło kilka...
2018-02-18
2017-07-10
Jeśli chodzi o oryginalność – w „Tej dziewczynie” nie ma na to szans. Spotykamy się z dość typową sytuacją; kochająca na zabój swojego syna matka i jego nowa dziewczyna. Dodajmy do tego górę pieniędzy i możemy domyślić się o co kaman.
Szczęśliwe zakończenie jest tu aż nazbyt szczęśliwe, a co za tym idzie – mało wiarygodnie. Po za tym wydaje mi się, że wystarczyłoby, że pierwsze spotkanie tych dwóch kobiet przebiegło inaczej i cała historia w ogóle by sie nie wydarzyła.
Mamy manipulatkę, a jakże. Trochę się gubimy, bo właściwie nie wiemy kto tutaj zasługuje na większe potępienie. A mimo wszystko „ta” dziewczyna wydała mi się jakaś… przekombinowana i niespójna.
Dość sztampowa powieść. Nie znalazłam w niej nic, co mogłoby mi zaimponować, wzruszyć mnie czy szczególnie zaskoczyć. Taki tam thriller psychologiczny.
Jeśli chodzi o oryginalność – w „Tej dziewczynie” nie ma na to szans. Spotykamy się z dość typową sytuacją; kochająca na zabój swojego syna matka i jego nowa dziewczyna. Dodajmy do tego górę pieniędzy i możemy domyślić się o co kaman.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSzczęśliwe zakończenie jest tu aż nazbyt szczęśliwe, a co za tym idzie – mało wiarygodnie. Po za tym wydaje mi się, że wystarczyłoby, że...