rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Alkoholik - instrukcja obsługi Ewelina Głowacz, Jolanta Reisch-Klose
Ocena 7,3
Alkoholik - in... Ewelina Głowacz, Jo...

Na półkach: , ,

Co zrobić, żeby on przestał pić? Jak poprawić związek z nim? Jak postępować z alkoholikiem?


"Alkoholik - instrukcja obsługi" skierowana jest do kobiet. Kobiet, które kochają alkoholików - żon, matek, córek. Już we wstępie przeczytamy:

"Nie jest grzechem kochać alkoholika – grzechem jest kochać go głupio i podtrzymywać jego uzależnienie."

To chyba kwintesencja tej książki. Mnie osobiście właśnie ten cytat skłonił do sięgnięcia po "Instrukcję". Z każdej strony bębni się o tym, że od alkoholików trzeba odchodzić. Są wybrakowani, zawsze do picia mogą wrócić a życie z nimi to gehenna. Chcesz z nim zostać? Jesteś głupią gąską.

W "Instrukcji" już od początku autorki zaznaczają, że nie zamierzają namawiać kobiet do odejścia. One chcą ułatwić im życie z uzależnionymi partnerami . Chcą - no właśnie - "sprawić, by bolało mniej". Bo może boleć mniej, naprawdę.

Co ważniejsze, "Instrukcja obsługi" napisana jest właśnie w taki sposób, by dotarła do zwykłych kobiet. Ważne kwestie są tłumaczone na różne sposoby, autorki ilustrują to, o czym mówią. Czytelniczki mogą co chwilę ze zdziwieniem stwierdzać: "Jezu, to prawda!", "Miałam tak samo!", "To o mnie!". Dlaczego? Bo życie z alkoholikiem wszędzie wygląda podobnie, a współuzależnienie - to, o czym mowy jest najwięcej - dotyka każdej kobiety żyjącej pod jednym dachem z człowiekiem uzależnionym.

W książce nie znajdziemy przepisu na to, co musimy zrobić, by on przestał pić - bo taki przepis nie istnieje. Mowa jest o tym, co może (a czego nie jest w stanie) zrobić kobieta, która kocha alkoholika. Jak może o siebie zadbać, nad czym może popracować. To prawdziwe rady, żadne filozofowanie i czcza gadka. To wskazówki, które od jutra możesz wprowadzić w życie.

To przepis na lepsze życie dla takiej kobiety, jaką sama byłam i żałuję, że dopiero dziś mam w rękach tę książkę.

W gruncie rzeczy "Instrukcja" jest też o pomaganiu swojemu partnerowi. Autorki po pierwsze przytaczają historie, które ilustrują POMAGANIE NAŁOGOWI (a przecież nikt nie chce tego robić!).  Pokazują też w jaki sposób POMÓC PARTNEROWI, nie jego piciu. Bo często właśnie to robimy (naprawdę!) - zapewniamy mu komfort picia.

Dzięki "Instrukcji" dowiemy się, jak ten komfort mu zabrać, co w konsekwencji bardzo często prowadzi do tego, że on podejmuje leczenie. Pozwalamy mu zobaczyć, że jest uzależniony i jak nałóg niszczy mu życie. To nie tak, że musimy od niego odejść, by zrozumiał (sama myślałam, że to jedyny sposób), ale nie - możemy zrobić to inaczej.

Jeśli czujesz się osamotniona w tym wszystkim, możesz zobaczyć, że są inne. Takich jak ty jest wiele. Inne kobiety cierpią z tego samego powodu - mało tego - cierpią w podobny sposób. Są na to rozwiązania, są sposoby, jest nadzieja. 

Co bardzo mi się spodobało, autorki piszą też o tym, co się dzieje po tym, gdy on podejmie się leczenia. Często opowiadane historie kończą się w tym momencie - on już od jakiegoś czasu jest trzeźwy, leczy się, koniec bajki. Nie, nie, nie. Kobieta, która chce swojemu alkoholikowi pomóc, musi być świadoma wielu rzeczy. Wiele mechanizmów musi poznać, nie tylko tych, które rządzą nim, gdy pije. Również te, które zadziałają, gdy on odstawi butelkę. Musi wiele rzeczy zrozumieć, jeśli chce z alkoholikiem zostać.

Co może się wydarzyć, kiedy on przestanie pić? Paradoksalnie to wtedy rozpada się najwięcej związków. Dlaczego? To wszystko znajdziecie w "Instrukcji", bo autorki przytaczają prawdziwe historie, które ułatwiają zrozumienie tego wszystkiego. A jest wiele do zrozumienia, wiele do uświadomienia sobie, wiele do nauczenia się.

To wbrew pozorom optymistyczna książka. Dlaczego? Bo jest szczera - pokazuje alternatywy, pokazuje możliwe scenariusze, nie mami, ale też nie odbiera nadziei. Uczy. Naprawdę uczy, jak postępować z alkoholikiem. 

I naprawdę może sprawić, by kobiety mniej cierpiały.

- czytamthrillery.pl

Co zrobić, żeby on przestał pić? Jak poprawić związek z nim? Jak postępować z alkoholikiem?


"Alkoholik - instrukcja obsługi" skierowana jest do kobiet. Kobiet, które kochają alkoholików - żon, matek, córek. Już we wstępie przeczytamy:

"Nie jest grzechem kochać alkoholika – grzechem jest kochać go głupio i podtrzymywać jego uzależnienie."

To chyba kwintesencja tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

ogłabym napisać tutaj sentymentalny wstęp o tym, jak to nie zauważamy bezdomnych, o tym, że każdego z nas może kiedyś spotkać taki los i jakie to przykre. Ale oszczędzę Wam tego, bo też nie przepadam za banałami.

Chcielibyście pogadać z człowiekiem bezdomnym i zapytać dlatego właściwie się nim stał i jak jego życie wyglądało „przed”? Może ciekawi Was codzienność tak różna od tej, której sami doświadczacie? A może chcecie sztucznie wprowadzić się w poczucie wdzięczność za to, że akurat wy macie pachnącą pościel i ładnie urządzony salon? Że w ogóle macie salon?

No to ta książka jest dla Was. I na tym mogłabym zakończyć, ale… „Niczyj. Prawdziwe oblicza bezdomności” oprócz oczywistej zalety, jaką są wywiady przeprowadzone z ludźmi, którzy żyją na ulicy jest… bardzo słabe. Jest słabo napisane, po prostu. Nie wiem, jak wygląda książka przed redagowaniem, ale chyba to coś podobnego do „Niczyjego”. Chwilami miałam wrażenie, że to wypracowanie na polski. Zapchajdziury w postaci całkowicie zbędnych opisów miast czy pomników. W dodatku w wielu miejscach cytowane dosłownie. Czy tak trudno było o parafrazę?

Nie wiem, może się czepiam, ale trudno było mi przebrnąć przez tą książkę mimo tego, o jakim temacie traktowała. A jednak, dla zainteresowanych tym zagadnieniem, warto dodać, że już w połowie książki można wychwycić profil psychologiczny osoby bezdomnej. Nie zawsze, oczywiście, jest on taki sam. Nie generalizujmy, bo sama tego nie znoszę, ale wielu z tych ludzi jest do siebie bardzo podobnych pod względem niektórych cech osobowości, światopoglądów czy postaw.

Och, ale zdjęcia. Autorka postanowiła nam maksymalnie przybliżyć codzienność bezdomnych i pokusiła się o robienie im zdjęć. W porządku. Nie rozumiem jednak sensu tego, że zostały one wrzucone losowe do książki. Skoro zainteresowani zgodzili się (w większości) podać swoje nazwiska i sfotografować się, to dlaczego autorka nie włożyła w to trochę więcej wysiłku i nie przypisała historiom zdjęć ich bohaterów?

Zamiast tego mamy coś takiego: Zdjęcie kogoś (nie wiemy kogo) + Jan Kowalski, lat 55, bezdomny od 3 lat (oraz historia i wywiad).

Czy osoby bezdomne okazały się dla autorki tak podobni do siebie, że nie warto było postarać się i do każdej historii dołączyć odpowiedniej fotografii? Kłóci się to trochę z założeniem, jakoby dla autorki bezdomni stali się prawdziwymi ludźmi.

Ale zapominając o warsztacie pisarskim i budowie książki, jaki wniosek płynie z tej opowieści?

Pogadajmy czasami z bezdomnymi, którzy nie wydają się groźni. Myślę, że tyle możemy dla nich zrobić – kupić bułkę, oddać niepotrzebną kurtkę, pogadać i zapytać o samopoczucie. Nie trzeba od razu przenosić gór, wystarczy podarować trochę słońca. Ja osobiście właśnie to zamierzam zrobić przy najbliższej okazji.

ogłabym napisać tutaj sentymentalny wstęp o tym, jak to nie zauważamy bezdomnych, o tym, że każdego z nas może kiedyś spotkać taki los i jakie to przykre. Ale oszczędzę Wam tego, bo też nie przepadam za banałami.

Chcielibyście pogadać z człowiekiem bezdomnym i zapytać dlatego właściwie się nim stał i jak jego życie wyglądało „przed”? Może ciekawi Was codzienność tak różna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Twoje dziecko zaginęło podczas powodzi 10 lat temu. Wtedy wyłowiono tylko jego kurtkę. Załamałaś się. Przetrawiłaś żałobę.

Dziś jesteś ponownie w ciąży, spotkałaś mężczyznę swojego życia – wszystko zdaje się układać. I wtedy dostajesz telefon – odnaleziono Twojego syna. Tego, z którego śmiercią się pogodziłaś – w końcu – tego, którego uznano za zmarłego. Gdzie podziewał się przez te wszystkie lata? I co się z nim stało?

Nie mówi. Nie reaguje na Twoje słowa, Twój dotyk ani na ludzi wokół siebie. Czy to naprawdę Twój syn? I co mu zrobiono?

To nie jest książka, która będzie Cię zaskakiwać i skręcać z ciekawości. To nie jest też książka, która sprawi, że będziesz robił wiatr, przewracając strony. Typowo, przyśpieszy pod koniec. Ale warta uznania jest tutaj postać głównej bohaterki. Polubiłam ją. Była dla mnie mądrą i rozsądną kobietą.


www.dziewczynaodpisania.pl

Twoje dziecko zaginęło podczas powodzi 10 lat temu. Wtedy wyłowiono tylko jego kurtkę. Załamałaś się. Przetrawiłaś żałobę.

Dziś jesteś ponownie w ciąży, spotkałaś mężczyznę swojego życia – wszystko zdaje się układać. I wtedy dostajesz telefon – odnaleziono Twojego syna. Tego, z którego śmiercią się pogodziłaś – w końcu – tego, którego uznano za zmarłego. Gdzie podziewał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Znajdź ją” to kolejny, moim zdaniem, oryginalny kryminał Lisy. To też najnowszy tom całej sagi z detektyw D.D. Warren.

Wyobrażcie sobie zamknięcie w skrzyni o wymiarach trumny. Oczywiście, jesteście w pełni świadomi. A teraz wyobraźcie sobie, że w takiej trumnie przetrzymuje Was porywacz. Długo, bardzo długo.

Ale w tej książce znajdziemy coś więcej niż krwawe zbrodnie i sadystycznych psychopatów. Autorka sprytnie przemyca motyw ocalałych – a więc osób, które przeszły piekło (wymknęły się oprawcy, były torturowane, przetrzymywane itp.), ale które starają się wrócić do swojego życia „przed”. Wydawałoby się, że spełnia się marzenie ich i ich bliskich – wracają żywe, OCALAŁY.
A jednak ich życie jest cholernie trudne.

W „Znajdź ją” fajne jest też to, że już na początku zaczynamy się zastanawiać czy ofiara jest rzeczywiście ofiarą. Niekonwencjonalny i oryginalny (na tyle, na ile może taki być w tym gatunku) pomysł na główną bohaterkę. Ja przepadłam.

„Znajdź ją” to kolejny, moim zdaniem, oryginalny kryminał Lisy. To też najnowszy tom całej sagi z detektyw D.D. Warren.

Wyobrażcie sobie zamknięcie w skrzyni o wymiarach trumny. Oczywiście, jesteście w pełni świadomi. A teraz wyobraźcie sobie, że w takiej trumnie przetrzymuje Was porywacz. Długo, bardzo długo.

Ale w tej książce znajdziemy coś więcej niż krwawe zbrodnie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To jeden z tych kryminałów, które naprawdę ZAPADAJĄ W PAMIĘĆ. Głównie za sprawą postaci seryjnego mordercy, jego metod i upodobań (nie wiem, czy można to tak nazwać). W każdym razie – w książce naprawdę dużo jest… pająków.

Gdyby sadystyczny morderca torturując Cię, kazał Ci wskazać osobę, która jest dla Ciebie najważniejsza na świecie, kogo byś wybrała?

Okropne, co? Zwłaszcza jeśli wiesz, że kolejną ofiarą będzie właśnie ta osoba.

To brutalna historia, w dodatku zamieszane są w nią niewinne dzieci. Dlatego po pierwsze trzeba stalowych nerwów, by przez nią przebrnąć (nie wiem jakim cudem ja mogę, skoro mam tak wysoką neurotyczność), po drugie po prostu trzeba lubić tego typu powieści (w których jest mnóstwo okazji do analizowania, również drugiego /często porąbanego/ człowieka), bo jeśli szukamy w literaturze odpoczynku czy chwili oderwania od rzeczywistości, to nie wiem czy to dobry wybór. Nie, to zdecydowanie nie jest dobry wybór.

Więc „Pożegnaj się” Lisy Gardner tylko dla miłośników trudnych i brutalnych kryminałów.

To jeden z tych kryminałów, które naprawdę ZAPADAJĄ W PAMIĘĆ. Głównie za sprawą postaci seryjnego mordercy, jego metod i upodobań (nie wiem, czy można to tak nazwać). W każdym razie – w książce naprawdę dużo jest… pająków.

Gdyby sadystyczny morderca torturując Cię, kazał Ci wskazać osobę, która jest dla Ciebie najważniejsza na świecie, kogo byś wybrała?

Okropne, co?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeśli chodzi o oryginalność – w „Tej dziewczynie” nie ma na to szans. Spotykamy się z dość typową sytuacją; kochająca na zabój swojego syna matka i jego nowa dziewczyna. Dodajmy do tego górę pieniędzy i możemy domyślić się o co kaman.

Szczęśliwe zakończenie jest tu aż nazbyt szczęśliwe, a co za tym idzie – mało wiarygodnie. Po za tym wydaje mi się, że wystarczyłoby, że pierwsze spotkanie tych dwóch kobiet przebiegło inaczej i cała historia w ogóle by sie nie wydarzyła.

Mamy manipulatkę, a jakże. Trochę się gubimy, bo właściwie nie wiemy kto tutaj zasługuje na większe potępienie. A mimo wszystko „ta” dziewczyna wydała mi się jakaś… przekombinowana i niespójna.

Dość sztampowa powieść. Nie znalazłam w niej nic, co mogłoby mi zaimponować, wzruszyć mnie czy szczególnie zaskoczyć. Taki tam thriller psychologiczny.

Jeśli chodzi o oryginalność – w „Tej dziewczynie” nie ma na to szans. Spotykamy się z dość typową sytuacją; kochająca na zabój swojego syna matka i jego nowa dziewczyna. Dodajmy do tego górę pieniędzy i możemy domyślić się o co kaman.

Szczęśliwe zakończenie jest tu aż nazbyt szczęśliwe, a co za tym idzie – mało wiarygodnie. Po za tym wydaje mi się, że wystarczyłoby, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Okładka mnie urzekła.

„Kobieta w oknie” to studium życia kobiety chorej na agorafobię. Anna od wielu miesięcy nie wychodziła z domu, straciła rodzinę, pogubiła się kompletnie. Najważniejszym punktem jej dnia stała się obserwacja sąsiadów – a wprowadziła się obok niej nowa rodzina, więc jest na co popatrzeć.

W powieści, jak przystało na thriller psychologiczny, najbardziej koncentrujemy się na przeżyciach wewnętrznych i rozmyślaniach głównej bohaterki. Pamiętajcie jednak, że to może być dla Was męczące – cały czas siedzieć w głowie bohatera. Ja to lubię, bo lubię rozkminiać w książkach aspekt psychologiczny. No i to nie tak, że w „Kobiecie w oknie” nie ma akcji, bo owszem – jest. Ale miejcie na uwadzę specyfikę tego podgatunku literatury.

Główną bohaterkę naprawdę polubiłam – choć ze strony na stronę była coraz mniej odpowiedzialna, choć z rozdziału na rozdział coraz bardziej sama sobie szkodziła. W którymś momencie zwątpiłam, czy Anna rzeczywiście widziała to, co twierdzi, że widziała.

Zwroty akcji bardzo na plus, choć częstowo domyśliłam się zakończenia. Czy polecam „Kobietę w oknie”? Tak. Głównie ze względu na nietuzinkowy pomysł bohaterki „w oknie”.

Okładka mnie urzekła.

„Kobieta w oknie” to studium życia kobiety chorej na agorafobię. Anna od wielu miesięcy nie wychodziła z domu, straciła rodzinę, pogubiła się kompletnie. Najważniejszym punktem jej dnia stała się obserwacja sąsiadów – a wprowadziła się obok niej nowa rodzina, więc jest na co popatrzeć.

W powieści, jak przystało na thriller psychologiczny, najbardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Moje marcowe odkrycie! Oczywiście, trochę z oporami sięgnęłam po „Kredziarza”, bo pojawiał się wszędzie. Bardzo podobały mi się zdjęcia reklamujące tą powieść. Kiedy jednak widziałam -ątą fotografię z kredą, zaczęło to być nużące.

Niby mamy tutaj dość ograny już scenariusz „coś złego dzieje się teraz, więc musimy cofnąć się do przeszłości”. A jednak wcale nie wiało nudą.

Nasz główny bohater jest teraz po czterdziestce. Wraca do czasów, gdy miał 12 lat i wydarzyło się coś bardzo złego, a gdzie główną rolę grała… a jakże, kreda.

Niby nic niezwykłego, prawda? A jednak, sposób snucia opowieści przez głównego bohatera naprawdę mnie urzekł. Podstarzały, uzależniony od alkoholu samotnik próbuję rozwikłać zagadkę ze swojego dzieciństwa. A sam motyw z kredą – przechodziły mnie dreszcze.

Fajnie budowane napięcie, ciekawi bohaterowie, zdecydowanie coś nie tak z psychiką Kredziarza. A zakończenie jest naprawdę zaskakujące – i to do ostatniej strony, pamiętajcie by doczytać!

Moje marcowe odkrycie! Oczywiście, trochę z oporami sięgnęłam po „Kredziarza”, bo pojawiał się wszędzie. Bardzo podobały mi się zdjęcia reklamujące tą powieść. Kiedy jednak widziałam -ątą fotografię z kredą, zaczęło to być nużące.

Niby mamy tutaj dość ograny już scenariusz „coś złego dzieje się teraz, więc musimy cofnąć się do przeszłości”. A jednak wcale nie wiało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po drugą powieść B. A. Paris sięgnęłam bardzo szybko. Tym razem nie chciałam czytać niczyich opinii, ale mimo wszystko gdzieś zobaczyłam (a niestety, jak wiem jeszcze odwidzieć się nie da), że ludzie bardzo niepochlebnie wyrażają się o tej książce.

Mnie samą rozczarował sam fakt, że wydawcy zdecydowali się – po pierwsze, na prawie identyczną okładkę (wiem, że to typowe przy powieściach tego samego autora, ale chyba zgodzicie się z tym, że tutaj podobieństwo jest uderzające) i ktoś nieogarnięty mógłby kupić ją choćby przez pomyłkę z jej poprzedniczką. Po drugie na okładce zdecydowano się umieścić miniaturkę okładki „Za zamkniętymi drzwami” i to było już dla mnie żenujące. Rozumiem, że „Za zamkniętymi drzwami” stało się bestsellerem, ale KAŻDA KSIĄŻKA POWINNA OBRONIĆ SIĘ SAMA. W tym przypadku „Na skraju załamania” dostało fory. Czy słusznie?

Powieść zaczyna się z pompą. Choć może to zbyt duże słowo – powiedzmy więc, że zaczyna się z „pompką”. A później długo, długo nic. Przez 2/3 książki główna bohaterka odbiera głuche telefony i boi się, że zaczyna chorować na demencję podobnie jak jej matka. Całość ratuje (znów) dynamiczny język – inaczej bym nie przebrnęła.

Owszem, zakończenie jest całkiem niezłe i zaskakujące. Ale myślę, że czytanie książki powinno być przyjemnością od początku do końca – a thriller powinien nas czy trzymać w napięciu czy ciekawić od pierwszej do ostatniej strony (ewentualnie z jakimiś wyjątkami – krótkimi). Tutaj jednak męczymy się przez 100 kartek po to, żeby przeczytać 30-40 ciekawych stron. Nie, nie, nie.

Z jednej strony „Za zamkniętymi drzwiami” postawiło samej autorce wysokie progi, bo wiecie jak to jest zrobić coś fenomentalnego – później ciężko jest coś takiego przeskoczyć. A jednak, nawet gdybym nigdy nie czytała i nie słyszała o jej pierwszej książce – druga nadal byłaby słaba. Nie chodzi tu więc o samo rozczarowanie, bo trudno byłoby tak po prostu napisać drugą świetną książkę. Ale „Na skraju załamania” jest… nie, po prostu nie polecam.

Po drugą powieść B. A. Paris sięgnęłam bardzo szybko. Tym razem nie chciałam czytać niczyich opinii, ale mimo wszystko gdzieś zobaczyłam (a niestety, jak wiem jeszcze odwidzieć się nie da), że ludzie bardzo niepochlebnie wyrażają się o tej książce.

Mnie samą rozczarował sam fakt, że wydawcy zdecydowali się – po pierwsze, na prawie identyczną okładkę (wiem, że to typowe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Trafiamy na przyjęcie, na którym spotyka się kilkoro znajomych. Śmieją się, dyskutują, jedzą. Wszyscy wydaje się naprawdę normalne. A jednak, kilka niuansów już od początku budzi w czytelniku podejrzewania. Jakby na tym pięknym kolażu pojawiło się kilka niewytłumaczalnych rys i załamań.

Szybko poznajemy przyczynę i stopniowo odkrywamy historię pewnego małżeństwa. Kobieta i mężczyzna, którzy z pozoru wydają się cudownie dobraną parą łączy bardzo dziwna relacja. Jaki sekret tkwi za tytułowymi Zamkniętymi Drzwiami?

Powieść jest napisana bardzo dynamicznym językiem (weszłam, wzięłam, podniosłam, wyszłam, zamknięłam drzwi), więc naprawdę trudno tu o nudę i rozwlekłe opisy.

Podeszłam do książki naprawdę sceptycznie, a zostałam miło zaskoczona. Domyśliłam się zakończenia, ale nie odebrało mi to ani odrobiny przyjemności z czytania. Tak więc zdecydowanie dołączam do grupy miłośników „Za zamkniętymi drzwami” i z czystym sumieniem polecam ten thriller psychologiczny.

Trafiamy na przyjęcie, na którym spotyka się kilkoro znajomych. Śmieją się, dyskutują, jedzą. Wszyscy wydaje się naprawdę normalne. A jednak, kilka niuansów już od początku budzi w czytelniku podejrzewania. Jakby na tym pięknym kolażu pojawiło się kilka niewytłumaczalnych rys i załamań.

Szybko poznajemy przyczynę i stopniowo odkrywamy historię pewnego małżeństwa. Kobieta i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Zostajesz uprowadzona. Budzisz się w drewnianym, obcym domku na środku śnieżnej pustyni. Nikt Cię nie torturuje, nie jesteś związana, w kuchni jest jedzonko, w szafie ubrania. Ba! Twojego porywacza ani widu ani słuchu.

Okazuje się, że w innej sypalni skrępowany jest człowiek, który niegdyś był Ci bliski. Po za tym – nic się nie dzieje. Jesteście tam uwięzieni i tak naprawdę nie wiecie ani przez kogo ani dlaczego. Czy do końca życia zostaniecie w domu, który ewidentnie przygotowano specjalnie dla Was? Meble są zamocowane na śruby, szyby nie do zbicia, solidne drzwi na kod. Zapas jedzenia i drewna na kilka miesięcy.

Czy musicie rozwiązać jakąś zagadkę, by się uwolnić? Co stało się przed porwaniem?

Trudna, smutna historia.

Pamiętajcie, że jeśli na codzień nie czytacie thrillerów psychologicznych, możecie czuć się skołowani lub przygnieceni/zwyczajnie znudzeni ilością opisów wewnętrznych rozterek bohaterów.

„Ciemna strona” dla mnie osobiście to historia o miłości. A musicie wiedzieć, że chociaż próbowałam, nie mogę czytać romansów – bo w nie nie wierzę, bo nie mogę się w nie wkręcić, bo większość kwestii brzmi dla mnie banalnie. A „Ciemną stronę”, podobnie jak „Margo” zapamiętam na długo.

Zostajesz uprowadzona. Budzisz się w drewnianym, obcym domku na środku śnieżnej pustyni. Nikt Cię nie torturuje, nie jesteś związana, w kuchni jest jedzonko, w szafie ubrania. Ba! Twojego porywacza ani widu ani słuchu.

Okazuje się, że w innej sypalni skrępowany jest człowiek, który niegdyś był Ci bliski. Po za tym – nic się nie dzieje. Jesteście tam uwięzieni i tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

No dobra. Okładka mi się spodobało. Trochę z przekory chciałam zobaczyć, jak wygląda kolejna słaba książka Fisher, co tym razem. I…?

Znów byłam zaintrygowana od pierwszej strony. Znów kosmicznie zaciekawiła mnie główna bohaterka. Czekałam więc na nieuchronne rozczarowanie.

Nie nastąpiło! Margo to bohaterka, która wpiłowała mi się w zwoje mózgowe i choć minęło kilka miesięcy, wciąż dokładnie ją pamiętam.

Mamy małe, zapomniane i spisane na świat miasteczko, z którego nikt nie potrafi się wyrwać, mamy dziewczynkę, później nastolatkę, której matka ma depresje i uprawia najstarszy zawód świata. W dodatku nie odzywa się do Margo.

Powieść jest subletnie brutalne (o ile to w ogóle możliwe). Czytelnik zostaje postawiony przed dylematem – kto jest tutaj ofiarą, a kto oprawcą? Co jest prawdą, a co urojeniem?

Tym samym zwróciłam honor Tarryn Fisher.

No dobra. Okładka mi się spodobało. Trochę z przekory chciałam zobaczyć, jak wygląda kolejna słaba książka Fisher, co tym razem. I…?

Znów byłam zaintrygowana od pierwszej strony. Znów kosmicznie zaciekawiła mnie główna bohaterka. Czekałam więc na nieuchronne rozczarowanie.

Nie nastąpiło! Margo to bohaterka, która wpiłowała mi się w zwoje mózgowe i choć minęło kilka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Akcja powieści toczy się dwutorowo – w 1930 i 1995 roku. W roku 1930 poznajemy Clarę, siedemnastolatkę z bogatej rodziny, która właśnie zakochała się w chłopaku z niższej warstwy społecznej. Jej rodzice są bardzo rygorystyczni, a celem jej życia zdaje się być tylko „dobre zamążpójście”. Clara trafia do szpitala psychiatrycznego wbrew swojej woli i stopniowo poznajemy jej losy w tym ośrodku.

Natomiast w roku 1995 poznajemy Izzy – również siedemnastolatkę, która właśnie rozpoczyna rok szkolny w nowej szkole i w nowej rodzinie zastępczej. Jej matka została skazana za zamordowanie ojca, a Izzy obawia się, że podobnie jak matka zapadnie na chorobę psychiczną.

Choć to mało prawdopodobne, te dwie kobiety coś połączy – jedno miejsce, Willard – stary szpital psychiatryczny, który, swoją drogą, istniał naprawdę i naprawdę został zamknięty w 1995 roku. Izzy będzie wraz ze swoją zastępczą mamą badała to miejsce w ramach pewnego projektu i pozna historię Clary. Więcej Wam nie zdradzę!

Oprócz oczywistego motywu szpitala psychiatrycznego, znajdziecie tam również wiele okazji do rozmyślań o macierzynstwie i matczynej miłości, o zbiegach okoliczności i tym, jak dziwnie może potoczyć się ludzkie życie.

Akcja powieści toczy się dwutorowo – w 1930 i 1995 roku. W roku 1930 poznajemy Clarę, siedemnastolatkę z bogatej rodziny, która właśnie zakochała się w chłopaku z niższej warstwy społecznej. Jej rodzice są bardzo rygorystyczni, a celem jej życia zdaje się być tylko „dobre zamążpójście”. Clara trafia do szpitala psychiatrycznego wbrew swojej woli i stopniowo poznajemy jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Hit, hit, hit. Przeczytałam, kiedy emocje na fanpage’ach, grupach czytelnicznych, instagramach i blogach książkowych już opadły. Przebierałam nóżkami i nie mogłam się doczekać klikając „Otwórz” na Legimi.

Od pierwszej strony byłam zaintrygowana. Jakaś kobieta, tajemnicza i najwyraźniej z obsesją, obserwuje swoją sąsiadkę i jej małą córeczkę. Ewidentnie będzie z dreszczykiem. Intrygi, czające się niebezpieczeństwo, rozumiecie.

A później… Nie mogłam znieść kolejnego bohatera – socjopaty i dupka. Mdliło mnie na myśl o tym, że jest psychoterapeutą i seksoholikiem (który, rzecz jasna, wykorzystuje pacjentki). Tak chory człowiek pracował i miał się dobrze w tym zawodzie, w co trudno mi było uwierzyć.

No, ale miał być thriller, co nie? A jednak jakoś przestałam już „ufać” tej powieści, o ile powieści można ufać. Jeśli coś jest tak cholernie niedorzeczne… – znacie powiedzienie o tym, że fikcja musi być prawdopodobna?

Kiedy okazało się, że ostatnia z bohaterek też nie jest tym, za kogo się podaje to tylko wzruszyłam ramionami i postanowiłam po prostu dokończyć książkę. Byłam zdegustowana. Miałam wrażenie, że zmarnowano mega potencjał na dobrą historie.

A jednak książka stała się bestsellerem (pamiętajcie jednak, że to tylko ilość sprzedanych egzemlarzy). Czy polecam? Nie. Szkoda czasu, hajsów. Oszczędźcie sobie rozczarowania.

Hit, hit, hit. Przeczytałam, kiedy emocje na fanpage’ach, grupach czytelnicznych, instagramach i blogach książkowych już opadły. Przebierałam nóżkami i nie mogłam się doczekać klikając „Otwórz” na Legimi.

Od pierwszej strony byłam zaintrygowana. Jakaś kobieta, tajemnicza i najwyraźniej z obsesją, obserwuje swoją sąsiadkę i jej małą córeczkę. Ewidentnie będzie z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Urzekła mnie okładka i przyznaję, głównie dlatego zaraz po wykupieniu abonamentu w Legimi po nią sięgnęłam.

Poznajemy Grace, która została wbrew swojej woli (podobnie jak Clara) umieszczona w szpitalu psychiatrycznym przez swojego ojca. Trudno w ogóle mówić o szpitalu, to bardziej przytułek dla niechcianych i opuszczonych przez bliskich ludzi. Choć oczywiście są tam też osoby naprawdę chorze psychicznie.

Grace nie mówi. Dzięki milczeniu zbudowała wokół siebie mur i próbuje nie dopuścić do całkowitego załamania. A ma ku temu wiele powodów – pacjenci są bowiem traktowani nieludzko.

Pewnego dnia Grace poznaje wyszkolonego frenologa (frenologia – teoria z XVIII i XIX wieku, wedle której kora mózgu była podzielona na odrębne ośrodki, z których każdy zapewniał fizykalne podstawy zjawisk psychicznych – źródło) i amatora psychologii kryminalnej – doktora Thornhollow.

To on pomoże Grace wydostać się z przytułku i razem z nią zacznie zastanawiać się i „badać” (trudno mówić badaniach, to raczej obserwacje) umysły seryjnych morderców. Mamy tu więc ewidentnie wątek kryminalny – ale fajny, bo zupełnie różny od tego, co można dziś spotkać w kryminałach i thrillerach.

W ostatecznym rozrachunku powieść polubiłam. Była tak różna od tego, co znam i czytam, że zapadła mi w pamięć (a zdarza mi się to na szczęście coraz częściej odkąd czytam bardziej świadomie). Mogę więc z czystym sumieniem polecić Wam „Dyskretne szaleństwo”.

Urzekła mnie okładka i przyznaję, głównie dlatego zaraz po wykupieniu abonamentu w Legimi po nią sięgnęłam.

Poznajemy Grace, która została wbrew swojej woli (podobnie jak Clara) umieszczona w szpitalu psychiatrycznym przez swojego ojca. Trudno w ogóle mówić o szpitalu, to bardziej przytułek dla niechcianych i opuszczonych przez bliskich ludzi. Choć oczywiście są tam też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Porwane dziecko - motyw, którego, jeśli czytamy thrillery, możemy mieć już zdecydowanie dość. Nie miałam więc wygórowanych oczekiwań. Po za tym wraca dawno niewidziana siostra, więc już wiemy kto jest tytułową manipulatorką, prawda?

Niekoniecznie.

Odkładam tę książkę z poczuciem zadowolenia i takim zwykłym, ludzkim: "kurde, fajna historia!". To świetne studium siostrzanej więzi, relacji między prawie-bliźniaczkami. Tym chyba byłam zachwycona nawet bardziej, niż zwrotem akcji, który zaskoczył mnie totalnie (jak zawsze, ehm..). Charakterystyka psychologiczna bohaterów na piątkę. Schemat dość znany w thrillerach, czyli przeszłość & teraźniejszość, ale to jak najbardziej na plus. Choć bardzo mnie ta przeszłość zasmuciła. Dużo tu małych kłamstewek, zazdrości, gniewu i macierzyństwa.


Polecam.

Porwane dziecko - motyw, którego, jeśli czytamy thrillery, możemy mieć już zdecydowanie dość. Nie miałam więc wygórowanych oczekiwań. Po za tym wraca dawno niewidziana siostra, więc już wiemy kto jest tytułową manipulatorką, prawda?

Niekoniecznie.

Odkładam tę książkę z poczuciem zadowolenia i takim zwykłym, ludzkim: "kurde, fajna historia!". To świetne studium...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

POMYSŁ NA HISTORIE
Fenomentalny. Opowieść o tym, jak bardzo mylą nas pozory, jak za zamkniętymi drzwami może codziennie toczyć się piekło, o którym nie mamy pojęcia. Czy to nie właśnie takie historie nas przerażają? Bo okazuje się, że potwory wcale nie mają długich kłów, rozczapirzonych łap ani innych znaków szczególnych. Motyw-marzenie!

W dobie pięknych instagramów i facebooków dociera do nas to jeszcze bardziej. No bo jak to, takie mają piękne zdjęcia ze wspólnych wakacji, a on ją zdradza na lewo i prawo? No, ale jak to, ma 450 znajomych, a wszystkie wolne wieczory spędza przy telewizorze?

Dlatego to ma wzięcie - pisanie o pozorach. Wielu z nas bardzo się w nich się zaplątała i usilnie próbuje je utrzymać na przyzwoitym poziomie. Inaczej cała, tak skrupulatnie budowana fasada rozpieprzy sie z hukiem i odkryje prawdziwych nas. A zazwyczaj to nie jest przyjemny widok.

W "Pozorności" właśnie o to chodziło - o to, jak stwarzanie pozorów może zamienić sie w sposób na życie - jedyny sposób. Mamy kobietę i mamy mężczyznę - mamy przemoc i milczenie. Domyślam się więc jaki zamiar miała autorka. Czy jej się udało?

BOHATEROWIE
Główna bohaterka jest tępą idotką, która przez całą powieść działała mi na nerwy. Nie wiem właściwie, dlaczego dokończyłam tę książkę. Zazwyczaj tego nie robię (dlatego też znajdziecie na blogu bardzo mało negatywnych opiniii - ja po prostu złych książek nie kończę). Pozorność na moje (nie) szczęście dokończyłam.

Autorka chciała, jak sądze, ukazać nam zjawisko, jakim jest przywiązanie kobiet maltretowanych do ich katów. I nie chodzi tylko o katowanie fizycznie, ale jak się pewnie domyślacie, również psychiczne. Bo to właśnie mechanizm psychiczny sprawia, że kobiety nie odchodzą (tak zwany miesiąc miodowy).

W "Pozorności" zabrakło mi dopracowania psychologicznego bohaterów. Dlatego główna bohaterka nie jest dla mnie kobietą, która doświadcza błędnego koła przemocy, ale kimś, kto uparł się być przy mężu "bo tak". I owszem, dla laika takie sytuacje w prawdziwym życiu właśnie tak wyglądają ("Po cholerę ona z nim jest, jeśli ją bije?", "Dlaczego nie odejdzie, jeśli on jej zupełnie nie szanuje?" - BO TAK). Ale skoro decydujemy się na pisanie o tym zjawisku, to od tego, żeby ktoś zrozumiał, jesteśmy my - autorzy. Jeżeli bierzemy na klatę taki temat to powinniśmy sami go poznać i zrozumieć.

Miałam wrażenie, że autorka sama nie rozumie tego zjawiska. A jeśli nie rozumie, to jak może o tym dobrze napisać? Nie udało jej się stworzyć autentycznego portretu kobiety, która doświadcza przemocy, milczy i nie odchodzi. Nie udało jej się również ukazać błędnego koła przemocy, bo zdaje się, że podczas kilkuletniej "przerwy" w narracji, mąż przestał ją bić. Takie rzeczy się nie zdarzają.

NAPIĘCIE I ZAKOŃCZENIE
Zakończenie jest jak to w kiepskich baśniach. Oczywiście, przez cały ten czas obok był mężczyzna, który mógł się główną bohaterką zaopiekować i to on wkroczy do akcji (czego domyśliłby się dwunastolatek). Oczywiście, jest też "dobry wujek", który tylko patrzy, ale nic nie robi po to tylko, by w "decydującym momencie" coś zrobić.

Oczywiście, miała być "przelana czara goryczy", ale tego też jakoś nie czuję. Niby bardzo skupiamy się na życiu emocjonalnym bohaterki, na tym, że zaczyna czuć sie coraz gorzej, ale... to nie ratuje całokształtu powieści.


Podsumowując:
Kompletnie nie rozumiem tak wysokiej oceny na LubimyCzytać. Czy kupiłabym tą książkę? Nie. Czy poleciłabym? Nie. Jedyne, co spodobało mi się w tej powieści to okładka. I jak widać - pozory mylą.

http://www.zyciemolaksiazkowego.pl/2018/02/pozornie-d.html

POMYSŁ NA HISTORIE
Fenomentalny. Opowieść o tym, jak bardzo mylą nas pozory, jak za zamkniętymi drzwami może codziennie toczyć się piekło, o którym nie mamy pojęcia. Czy to nie właśnie takie historie nas przerażają? Bo okazuje się, że potwory wcale nie mają długich kłów, rozczapirzonych łap ani innych znaków szczególnych. Motyw-marzenie!

W dobie pięknych instagramów i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ile jesteś w stanie wycierpieć zanim na dobre przestaniesz być sobą? Zanim zapomnisz kim właściwie byłaś przedtem? W którym momencie „przedtem” przestaje istnieć? W którym momencie umiera osoba, którą jesteś i tworzy się to coś, co teraz jest Tobą?

***

Julie uprowadzono w nocy z własnego domu. Na oczach jej młodszej siostry, zamkniętej w szafie i sparaliżowanej ze strachu. Magiczny początek. Możesz się tylko domyślać, jak po takiej tragedii wyglądało życie tej rodziny.

Wracamy po ośmiu latach. Poznajemy matkę, pogodzoną ze śmiercią jednej z córek, próbującą w jakikolwiek sposób dotrzeć do drugiej. Tej z szafy. Tej, której nikt nigdy nie zarzucił wprost, ale która wie. Dlaczego, do cholery, nie zaczęłaś wtedy krzyczeć? Dlaczego nie wzywałaś pomocy?

Aż tu nagle puk, puk.
Przed drzwiami stoi ona. Julie. Po ośmiu latach nieobecności.


***
HISTORIA:
Porwane przed laty dziecko wraca do domu. Czy nie takich szczęśliwych zakończeń chcemy w życiu? Czy nie takie historie porywają tłumy? Ocalała. Uwolniła się. Przeżyła. Niemożliwe staje się realne, namacalne, dzieje się. Dzieje się niemożliwe. Spóźniony cud, w który wszyscy zdążyli już zwątpić.

Tylko co jest później? Co jest po wyjściu z więzienia, czymkolwiek to więzienie było? O tym nie myślimy, nad tym się nie zastanawiamy. Wróciła – i od teraz żyli długo i szczęśliwie.

Gówno prawda.

Powrót to dopiero początek. Bo Julie jakby wróciła i jakby nie wróciła. Jakby ona i jakby nie ona. Dlatego zaczynamy węszyć. Pojawia się prywatny detektyw, pojawiają się dowody, poszlaki, nieścisłości. Czy kobieta, która w ostatnie popołudniu zapukała do domu jest dziewczynką, która z tego domu wyszła osiem lat temu?

Oboje wiemy, że nie.

BOHATEROWIE:
Rozsmakowałam się w głównej bohaterce. Nie mogłam przestać jej analizować, nie mogłam się powstrzymać i stawiałam się na jej miejscu; rozglądałam się, próbowałam poczuć to, co czuła ona. Wyobrażałam sobie decyzje, które podejmowała. Szukałam przyczyn i chciałam ułożyć z tych tragedii jakiś łańcuch przyczynowo-skutkowy. I nie chodziło mi o wydarzenia jako takie, bo to robiłam swoją drogą, chodziło mi o to, co stało się z jej osobowością, co stało się z jej psychiką. Po kolei. Dlaczego i jak. Ale wciąż mi się wymykała. Ona nie wiedziała i jak też nie wiedziałam kim jest naprawdę.

Inni bohaterowie – żywi. Żadne marionetki, papierowe figurki czy kamienne płoty. Prawdziwi i, co ważniejsze, ciekawi ludzie. Matka, która dzwoni do detektywa OD RAZU po otrzymaniu niepokojącego telefonu. Nie odkłada „na później” i nie udaje, że wszystko w porządku. Ojciec, który niejako symbolizuje to, co dzieje się z całymi rodzinami po stracie dziecka. I córka – ta z szafy. Teraz dorosła, studiująca z dala od domu.

NAPIĘCIE:
Bardzo spodobał mi się prolog i to, że resztę musieliśmy dopowiedzieć sobie sami. Autorzy często zapominają o takich niuansach i tłumaczą czytelnikowi wszystko jak chłopu na miedzy. Nie, nie zawsze trzeba.

Szybko też dostrzegamy, że coś jej nie tak. I tutaj możemy poczuć się pogubieni – ale my MAMY się czuć pogubieni, a synapsy mają nie nadążać w przesyłaniu informacji. Na tym polega magia thrillerów. Chaos potęgują niechronologiczne powroty do przeszłości. Ale gdyby to tak ułożyć ładnie od A do Z to jaka to by była frajda?

ZAKOŃCZENIE:
Jak bywa aż nazbyt często (ale to dobrze!) – nie zgadłam. Gdzieś tam tuż tuż, gdy było blisko wyjaśnienia, i moje neurony zatrybiły. Ale teoria, jaką miałam od drugiej połowy książki poszła się zabawić w nocnym klubie. Znów mi się nie udało!

Spodobało mi się w zakończeniu też wyłożenie kawy na ławę - ale nie w nachalny sposób, dla analfabetów. Nareszcie usłyszałam głos, który chciałam usłyszeć przez całą powieść.

Ile jesteś w stanie wycierpieć zanim na dobre przestaniesz być sobą? Zanim zapomnisz kim właściwie byłaś przedtem? W którym momencie „przedtem” przestaje istnieć? W którym momencie umiera osoba, którą jesteś i tworzy się to coś, co teraz jest Tobą?

***

Julie uprowadzono w nocy z własnego domu. Na oczach jej młodszej siostry, zamkniętej w szafie i sparaliżowanej ze...

więcej Pokaż mimo to