-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-01
2023-12-30
W powieści tej czytelnik poznaje Astrid - młodą żydówkę z Łomży, która przed likwidacją getta ucieka do Warszawy. Tam spotyka Waltera Schmidta, oficera SS, który z początku jest bardzo oczarowany jej urodą i stylem bycia. Do czasu, aż jej prawdziwa tożsamość zostaje ujawniona…Dziewczyna ucieka z rąk wroga, szukając schronienia u pewnej Niemki, która prowadzi magiel. Walter za wszelką cenę próbuje ją odnaleźć. Astrid natomiast zrobi wszystko, aby nie dać się złapać. Czy jej się to uda? I co mają z tym wspólnego listy?
Nie będę ukrywać, że „Złodziejka listów” to powieść, która z początku bardzo mnie oczarowała. Autorka już od pierwszych stron przedstawia czytelnikowi życie i relacje rodzinne młodej Astrid, które chwytają za serce. Po tych kilkunastu stronach pomyślałam sobie „kurczę, to będzie fantastyczna opowieść”. Niestety, im dalej w las, tym moja fascynacja zaczęła się ulatniać. Pierwszym punktem, który do tego doprowadził, były poczynania głównej bohaterki. Młodość rządzi się swoimi prawami, stanie w obliczu wojennej zawieruchy, także pewnie miało ogromny wpływ na decyzje i wybory ludzi, którym przyszło żyć w tamtych czasach. Ale czy naiwność i głupotę można przy tym jakoś wytłumaczyć? Chyba nie. A właśnie takimi cechami charakteryzuje się główna bohaterka, która na fali miłości do wroga, człowieka widzianego raz w życiu, igra z ogniem i podrzuca mu listy, zapewniając go o swoim prawdziwym i głębokim uczuciu. Ucieka, aby za chwilę podać mu się na srebrnej tacy. I tak w kółko. Nie byłam w stanie tego zrozumieć. Czy stalkowanie (bo tak byśmy to określili w dzisiejszych czasach) człowieka, który zagraża Twojemu życiu jest czymś normalnym? No chyba nie. Przez to książka traci wiele na swojej autentyczności, a sam aspekt jednostronnej korespondencji pozostawia pewien niesmak… Nie mam nic do fikcji literackiej, lecz jeśli chodzi o literaturę wojenną, czy obozową - wymagam jakiejś namiastki prawdziwości, której tutaj niestety zabrakło. W moim odczuciu autorka przedstawiła te ciężkie czasy jako zabawę. Fabularnie również było różnie. Gdyby nie to cale przekoloryzowanie i pojawiający się praktycznie na każdej stronie łut szczęścia towarzyszący naszej głównej bohaterce, „złodziejka listów” mogłaby uchodzić za naprawdę świetną i watrą polecenia książkę. Wystarczyło tylko poprowadzić fabułę w trochę innym kierunku. Tak czy inaczej, nie twierdzę, że to bardzo zła książka. To zależy od tego, jakie kto ma wymagania. Jeśli szukacie historii takiej do poczytania - spoko, może się Wam spodobać. Jeśli szukacie czegoś mocno emocjonującego, czegoś co zostanie w Was na dłużej i czegoś, co przedstawi Wam prawdziwe oblicze wojny - to niestety, ale nie tutaj. Ja osobiście tego nie kupiłam. Nie polubiłam się z głównymi bohaterami, czułam ogromną irytację podczas czytania i nie wierzyłam w to, co się tam dzieje. Było w książce kilka momentów, które faktycznie mnie wciągnęły, lecz patrząc na całokształt - to trochę za mało. Zabrakło mi w niej również głębszego rozwinięcia niektórych wątków. Samo zakończenie także nie było niczym zaskakującym. Trochę szkoda, bo początek naprawdę bardzo zachęcał. Czy polecam? Chyba tak nie do końca. Ale widziałam sporo dobrych opinii na temat tej książki, więc jest szansa, że komuś się spodoba. Może się nie znam, może moja ocena jest niesprawiedliwa, lecz jak wspomniałam wyżej - nawet od fikcyjnej literatury wojennej oczekuję czegoś autentycznego, logicznego i emocjonującego.
W powieści tej czytelnik poznaje Astrid - młodą żydówkę z Łomży, która przed likwidacją getta ucieka do Warszawy. Tam spotyka Waltera Schmidta, oficera SS, który z początku jest bardzo oczarowany jej urodą i stylem bycia. Do czasu, aż jej prawdziwa tożsamość zostaje ujawniona…Dziewczyna ucieka z rąk wroga, szukając schronienia u pewnej Niemki, która prowadzi magiel. Walter...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-26
Moja znajomość z Ruth Ware zaczęła się od książki „Pod kluczem”, którą serdecznie Wam polecam! Następnie zdecydowałam się na „Śmierć Pani Westaway” - która niestety bardzo mnie rozczarowała. Mimo wszystko postanowiłam dać autorce kolejną szansę i tym oto sposobem w moje ręce wpadło „Jedno po drugim”. Historia, która zachęciła mnie opisem. Czy spełniła moje oczekiwania? I tak i nie. Niby dostałam poprawnie skonstruowaną opowieść, która na swój sposób mnie zaciekawiła, a z drugiej strony - spodziewałam się chyba czegoś mocniejszego i bardziej wyszukanego.
W tej powieści Ruth Ware zaprasza czytelnika w sam środek luksusowego domku w górach, gdzie dochodzi do spotkania pracowników firmy, którzy zorganizowali ten wyjazd po to, aby porozumieć się w pewnych kwestiach dotyczących ich działalności na rynku. W grę wchodzą duże pieniądze. Mogłoby się wydawać, że wypad w góry zjedna grupę, zaciśnie również między nimi nić przyjaźni i rozwieje panujące między nimi konflikty.. niestety, ten plan nie wypala. Już od samego początku czuć między nimi napiętą atmosferę. Mało tego, lawina śnieżna zapoczątkuje jeszcze większy dramat, nie tylko na zewnątrz wynajętego domku, ale i wśród uczestników, którzy zaczną znikać… jedno po drugim.
„Jedno po drugim” to książka, która potrafi na swój sposób zaangażować i zaciekawić. W tej powieści Ruth Ware przedstawia czytelnikowi kilku bohaterów, których nie da się polubić. Przedstawia nam typy ludzi, których nie obchodzi dobro innych. Intrygantów, którzy nie widzą nic, poza czubkiem własnego nosa. Ci bohaterowie przeprowadzą czytelnika przez multum kłamstw i manipulacji, fałszywych uśmiechów i nieszczerych intencji. Ta kreacja okazała się być strzałem w dziesiątkę. Tutaj każda osoba prowadzi własną grę, nie tylko między sobą, ale i samym czytelnikiem. Uważam to za największy plus książki. Fabularnie za to, było dość słabo. Autorka zdecydowała się na powolną akcję i stopniowe budowanie napięcia. W tej powieści nie dynamizm, a profile psychologiczne postaci odgrywają największą rolę. I to jest spoko! Lubię takie książki. Lecz tutaj coś mi zgrzytało. O ile z początku ten zabieg jak najbardziej mi odpowiadał, tak później zaczął mnie lekko nudzić. Bo ile można w kółko wałkować te same kwestie? Ile razy można czytać o jednym i tym samym? Nic dziwnego, że znużenie dawało o sobie znać. Liczyłam na jakieś smaczki, większy dreszczyk emocji, czy niespodziewane zwroty akcji. Niestety, ale się nie doczekałam. Owszem, poczynania bohaterów potrafią niejednokrotnie zaskoczyć, lecz koniec końców spodziewałam się chyba czegoś mocniejszego i bardziej oryginalnego. Czegoś, co spowoduje, że książka zostanie w mojej głowie na dłużej. Niestety, ale dość szybko o niej zapomnę. Finał także okazał się lekkim rozczarowaniem - przewidywalny i mało wyszukany. Ta książka miała naprawdę ogromny potencjał, autorka miała ogromne pole do popisu, lecz totalnie tego nie wykorzystała. Patrząc na całokształt - tylko bohaterowie i ich rywalizacja ratują tę powieść. Reszta wyszła dość średnio.
„Jedno po drugim” to historia, z którą można się polubić. To zależy od tego, jakie kto ma wymagania. To książka, w której czuć mroźny i lekko klaustrofobiczny klimat. Czuć negatywną energię i sprzeczne sygnały. Lecz nie czuć w niej dreszczyku emocji. Książka nie zaskakuje niczym szczególnym. Motywy w niej wykorzystane można bez problemu znaleźć w innych pozycjach. To nie było nic wyjątkowego, ani szczególnego.
Moja znajomość z Ruth Ware zaczęła się od książki „Pod kluczem”, którą serdecznie Wam polecam! Następnie zdecydowałam się na „Śmierć Pani Westaway” - która niestety bardzo mnie rozczarowała. Mimo wszystko postanowiłam dać autorce kolejną szansę i tym oto sposobem w moje ręce wpadło „Jedno po drugim”. Historia, która zachęciła mnie opisem. Czy spełniła moje oczekiwania? I...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-12-23
2022-07-01
2021-12-21
„Ślad” to moje pierwsze spotkanie z Autorem. Po tylu pozytywnych opiniach nastawiłam się na fajną i wciągającą lekturę, lecz niestety - nie zaiskrzyło.
W grudniową noc policja w jednym z mieszkań w Sosnowcu trafia na kasetę VHS z zapisem zabójstwa młodej dziewczyny. W mieszkaniu nie ma ciała ani żadnych śladów wskazujących na to, że doszło tu do zbrodni. Komisarz Robert Kreft musi jak najszybciej odkryć tożsamość tej kobiety, bowiem dochodzi do kolejnych morderstw, które jego zdaniem są w jakiś sposób ze sobą powiązane. Ślady prowadzą policję w przeszłość, do roku 1993, w którym ginie Sylwia Nowicka. I to właśnie tutaj wszystko się zaczyna.
„Ślad” to typowy kryminał, gdzie fabuła krąży między zbrodnią sprzed lat, a dotychczasowym dochodzeniem. Uwielbiam książki napisane właśnie w taki sposób. Przeszłość mieszająca się z teraźniejszością. Prowadzi to do pewnej tajemniczości, jak i zabawy z czytelnikiem. Tutaj niestety tego nie dostałam. „Ślad” to dość chaotyczna i nudna historia. Kreacja bohaterów niestety nie przypadła mi do gustu, bowiem wszystkie wykreowane przez autora osobowości okazały się nijakie, nudne, bez wyrazu i pazura, przez co ciężko było mi się połapać, kto jest kim. Żaden bohater nie został ze mną na dłużej. Książkę przeczytałam już jakiś czas temu i jeśli mam być szczera - nie pamiętam z niej żadnej postaci, więc to o czymś świadczy. Sam pomysł na fabułę jak najbardziej przypadł mi do gustu, lecz niestety, po drodze coś nie wyszło. Wszystko, co dostałam w tej powieści już gdzieś było, więc „ślad” nie charakteryzuje się niczym szczególnym, ani tym bardziej oryginalnym. Książka ta okazała się także do bólu przewidywalna. Niczym mnie nie zaskoczyła, nie wywołała napięcia, ani dreszczyku emocji charakterystycznego dla tego gatunku literackiego. Nie twierdzę, pojawiło się w niej kilka mocnych i wciągających fragmentów, ale niestety, przez większość część książki czułam znużenie i czytałam ją na siłę. Brak wartkiej i dynamicznej akcji, nielogiczne sytuacje, przegadane opisy, które tak naprawdę nic nie wnoszą do tej historii, potrafią odtrącić i odebrać całą chęć czytania. Zakończenie ratuje tę powieść, ale to za mało. Czuję się przez to rozczarowana. Koniec końców książkę polecam, chociażby dla wyrobienia sobie własnej opinii. Wierzę, że komuś może się spodobać, lecz typowi wyjadacze kryminałów nie znajdą tutaj niczego odkrywczego. Tak czy inaczej autora nie skreślam, kiedyś na pewno sięgnę po kolejną część, która - mam nadzieję, okaże się o wiele lepsza.
„Ślad” to moje pierwsze spotkanie z Autorem. Po tylu pozytywnych opiniach nastawiłam się na fajną i wciągającą lekturę, lecz niestety - nie zaiskrzyło.
W grudniową noc policja w jednym z mieszkań w Sosnowcu trafia na kasetę VHS z zapisem zabójstwa młodej dziewczyny. W mieszkaniu nie ma ciała ani żadnych śladów wskazujących na to, że doszło tu do zbrodni. Komisarz Robert...
2021-11-10
Lubię czasami oglądać sobie filmiki z książkami na YouTube. Kanał strefy czytacza nie raz urozmaicił mi niejeden wieczór. Wiedziałam, że będę musiała przeczytać książkę, którą napisał właśnie ten youtuber. Debiuty również bardzo lubię, jednak w tym przypadku czuję ogromne rozczarowanie.
To miała być historia obyczajowa z romansem w tle, niestety nie znalazłam tutaj ani jednego, ani drugiego. Powieść ta skupia się na Macieju, trzydziestojednoletnim mężczyźnie, weterynarzu, który nie do końca lubi swoją pracę, ale dzielnie ją znosi, bowiem zawód ten wybrała mu mama, więc jakoś trzeba sobie z tym radzić. Bohater ten prowadzi dość nudne i monotonne życie, opierające się w głównej mierze na wewnętrznych monologach. Sytuacja się zmienia, gdy niespodziewanie w jego ręce wpada paczka, zaadresowana do Anety, młodej, nieznanej mu kobiety. Zwrócenie przesyłki właścicielce zapoczątkuje nową znajomość. Jak się ona potoczy?
Od takich książek nie wymagam wiele. Fajnie, jak takie pozycje otulają lekkością, ale i poruszają życiowe tematy, wydobywają emocje, oraz kuszą interesującą fabułą. Niestety, z przykrością muszę stwierdzić, że w moim odczuciu „gra o marzenia” to historia pozbawiona jakiejkolwiek fabuły. Przez pierwsze pół książki nie dzieje się w niej praktycznie nic. Czytelnik skupia się na monologu głównego bohatera, który ma śmieszyć i może faktycznie, w niektórych momentach tak jest, ale po czasie zaczyna nudzić i irytować, więc ze strony na stronę wywrotka oczami staje się nieodłącznym elementem czytania. Sytuacja się zmienia, gdy Maciej poznaje Anetę. Tajemniczą kobietę, która jak się później okazuje, dźwiga na swoich barkach dość ciężką i chwytającą za serce przeszłość. Jej sytuacja rodzinna potrafi zaciekawić i wydobyć emocje, a świadomość, że takich rodzin niestety nie brakuje, jakoś tak bardziej wywołuje smutek. I to jest jeden, jedyny pozytyw tej powieści. Sama relacja między bohaterami z początku szła w dobrym kierunku, lecz niestety, bardzo szybko zboczyła z trasy. Niby to romans, a jednak do romansu daleko. Nie czułam tej chemii między nimi, iskierki pożądania, która rozpaliłaby moje zmysły. Nie czułam tej delikatności, otoczki jakiegokolwiek romantyzmu, pragnienia. Nie czułam dosłownie nic, bowiem tego tutaj nie ma. Sama kreacja głównych bohaterów także nie spełnia oczekiwań. Maciej to taki typowy facet, który pomimo swojej dorosłości nadal liczy się ze słowem matki i nie ma w nim nic interesującego, co mogłoby przyciągnąć do niego czytelnika. Aneta to bardziej wyrazista osobowość, lepiej wykreowana, ale nadal jej daleko do ideału. Ta dwójka może i tworzy fajny duet, lecz podczas czytania odnosi się wrażenie, że czytamy o nastolatkach, aniżeli dorosłych ludziach. Powieść tę ratuje Miłka, młodsza siostra Macieja. Bardzo fajna osobowość, jej dialogi potrafią rozweselić i wywołać uśmiech na twarzy. Ale i w tym przypadku pojawia się kolejny absurd. Jedenastolatka rozwiązująca problemy dorosłych ludzi, świetnie odnajdująca się w ich świecie, znająca odpowiedź na każde pytanie. Niestety, ale tego nie kupuję.
Koniec końców książkę przeczytałam, wytrwałam do końca, momentami nawet fajnie się bawiłam, lecz na pewno nie będę polecać tej historii dalej i bardzo szybko o niej zapomnę. Nie twierdzę, ze to zła pozycja, bo po recenzjach widać, że ma ona także swoich zwolenników. Autor na pewno miał dobre intencje pisząc tę powieść. Pomysł dobry, potencjał też był, ale totalnie niewykorzystany. A szkoda, bo zapowiadało się naprawdę fajnie. Na plus zasługuje fajnie przedstawiony motyw walki o własne marzenia. Warto walczyć o to, czego się pragnie, bez względu na to, co myślą inni. Taka mała anegdotka.
Lubię czasami oglądać sobie filmiki z książkami na YouTube. Kanał strefy czytacza nie raz urozmaicił mi niejeden wieczór. Wiedziałam, że będę musiała przeczytać książkę, którą napisał właśnie ten youtuber. Debiuty również bardzo lubię, jednak w tym przypadku czuję ogromne rozczarowanie.
To miała być historia obyczajowa z romansem w tle, niestety nie znalazłam tutaj ani...
2021-07-13
„Już cię kiedyś kochałam” to historia przede wszystkim o kobiecie, jej planach, marzeniach, budowaniu własnej drogi życiowej i presji, jaką narzuca na nią najbliższe otoczenie. W tej powieści czytelnik pozna Dominikę, trzydziestosześcioletnią kobietę, która po ciężkim rozstaniu postanawia wrócić w rodzinne strony. Kobieta planuje ułożyć sobie życie na nowo, jednak nie jest to łatwe zadanie, bowiem mama głównej bohaterki nie może zaakceptować faktu, że jej jedyna córka znowu jest sama i nie potrafi spełnić jej marzenia dotyczącego zięcia i wnuków. Dominika zaczyna żyć pod pewnym naciskiem. Jedyną osobą na jakiej może polegać jest jej kuzynka, która również nie do końca wie, czego chce od życia. Jak potoczą się losy tych dwóch bohaterek?
Mam lekki problem z tą powieścią. Wprawdzie temat, jaki porusza Autorka potrafi zaintrygować i zaciekawić, jednak gorzej z wykonaniem. Na kartkach tej powieści poznamy dwie kobiety, dwie różnorodne postaci, z którymi nie do końca się polubiłam. Ich historie i dylematy potrafią przyciągnąć uwagę, zmusić do kilku przemyśleń, lecz ich zachowanie nie do końca spełnienia oczekiwania. Dość naiwne i płytkie dialogi są w stanie momentami zniesmaczyć, co też bywa rozczarowujące. Nie twierdzę, że to zła powieść, jednak spodziewałam się czegoś innego. „Już cię kiedyś kochałam” to historia, która poza rozterkami życiowymi bohaterek nie zaskakuje niczym szczególnym. Powieść o ogromnym potencjale, który nie został do końca wykorzystany. Historia ta kreśli obraz rozstania, tęsknoty, dylematów, problemów i samego życia. Skupia się na presji, oczekiwaniach i bezsilności. To książka, o zabawnych, jak i smutnych momentach, zmuszających do refleksji. Te fragmenty zdecydowanie pochłaniają, lecz dla mnie to za mało. Niestety, ale nie do końca to kupiłam. Może dlatego, że rzadko sięgam po takie książki? Czułam ogromny niesmak zachowaniem Dominiki i jej kuzynki. Nie rozumiałam wyborów obu kobiet i tego, jak postępują. Ich obraz zepsuł mi odbiór tą świetnie zapowiadającą się lekturą, a dość niesmaczny wizerunek samej kobiety i jej kobiecości raził po oczach. Zabrało mi w tym wszystkim również większego rozbudowania fabularnego i samego wątku obyczajowego. Niemniej polecam, aby wyrobić sobie własną opinię.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Filia.
„Już cię kiedyś kochałam” to historia przede wszystkim o kobiecie, jej planach, marzeniach, budowaniu własnej drogi życiowej i presji, jaką narzuca na nią najbliższe otoczenie. W tej powieści czytelnik pozna Dominikę, trzydziestosześcioletnią kobietę, która po ciężkim rozstaniu postanawia wrócić w rodzinne strony. Kobieta planuje ułożyć sobie życie na nowo, jednak nie jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-31
Niedawno skończyłam „dylemat” i sama nie wiem co myśleć o tej książce. Lubię twórczość Paris, jednak ta pozycja na pewno nie zalicza się do moich ulubieńców.
„Dylemat” to historia Livii i Marka - szczęśliwego małżeństwa, które przygotowuje się do organizacji przyjęcia z okazji czterdziestych urodzin Livii. To miał być jej idealny i niezapomniany wieczór. Na przyjęciu zjawiają się wszyscy, na których jej zależy, z wyjątkiem Marnie - córki studiującej na innym zakątku świata. Livia cieszy się jednak z nieobecności córki, bowiem odkryła jej sekret, który nią wstrząsnął, a sama nie wie, w jaki sposób przekazać Markowi te ciężkie do zrozumienia informacje. Mark także ma dla niej wiadomość. I stoi przed dylematem. Powiedzieć, czy może poczekać na odpowiednią chwilę? W końcu to wymarzone przyjęcie jego żony...
Po przeczytaniu tej książki poczułam ulgę i byłam zdecydowanie na „nie”, chciałam ją nawet ocenić na max dwie gwiazdki, jednak kiedy usiadłam i zaczęłam analizować ją od początku do końca, moje zdanie odrobinę się zmieniło. Wprawdzie ta historia jest trochę nudna i mozolna, brak w niej większych momentów zaskoczenia, czy dreszczyku emocji, bowiem Autorka już na samym początku wykłada wszystkie karty na stół i czytelnik wie, z czym musi się zmierzyć, to i tak pojawiły się pomiędzy fragmenty, które w jakimś stopniu potrafią zaintrygować i przyciągnąć uwagę. Chociażby profil psychologiczny postaci. Walka toczona w umyśle bohaterów potrafi odbić się na czytającym ze zdwojoną mocą. Przyznam szczerze, że znając wszystkie myśli i analizy Marka oraz Livii, sama wciągnęłam się w tą psychologiczną zabawę i gdybym musiała stanąć przed ich wyborem - miałbym również sporo dylematów. Te fragmenty świetnie udowadniają, jak działa mózg człowieka stojącego przed trudną, życiową decyzją. Często sami w swoim życiu mamy moment, gdzie zastanawiamy się nad tym, kiedy nadejdzie odpowiednia chwila, aby powiadomić kogoś o tragedii. Zazwyczaj odwlekamy to w czasie, bowiem nie mamy odwagi, ani słów, aby wyrazić to, co zaprząta nam głowę. Tutaj jest to samo. Książka ta idealnie to oddaje, co jest ogromnym plusem. Tytułowy dylemat został przedstawiony przez Autorkę po mistrzowsku. Tak samo jak i dramat rodzinny, czy problemy, z jakimi musi zmierzyć się niejeden człowiek. Jednak jeśli miałabym ocenić całość - bez szału. Ta historia ma niewiele ponad 300 stron, jednak połowa z tego mogłaby zostać spokojnie wycięta, bowiem poza tym właśnie dylematem i wewnętrznymi dialogami bohaterów nic ciekawego się nie dzieje. Brak tu jakiegokolwiek napięcia czy większych zwrotów akcji. Czytelnik przez całą powieść zastanawia się, czy Mark w końcu powie to, co chce powiedzieć. I to potrafi zmęczyć. Myślę, że gdyby Autorka wprowadziła więcej tajemniczości i odrobinę dynamizmu, ta historia miałaby o wiele lepszy wydźwięk. Kilka dobrych i interesujących momentów nie spowoduje jednak, że historia stanie się fantastyczna. Jak dla mnie to taka bardzo przeciętna lektura. Potencjał był, ale szybko się zmył.
Niedawno skończyłam „dylemat” i sama nie wiem co myśleć o tej książce. Lubię twórczość Paris, jednak ta pozycja na pewno nie zalicza się do moich ulubieńców.
„Dylemat” to historia Livii i Marka - szczęśliwego małżeństwa, które przygotowuje się do organizacji przyjęcia z okazji czterdziestych urodzin Livii. To miał być jej idealny i niezapomniany wieczór. Na przyjęciu...
2021-01-28
Określenie tej książki thrillerem jest ogromną pomyłką. Osoby, które pragną przeczytać właśnie ten gatunek literacki, będą bardzo rozczarowani. To rozczarowanie dopadło również i mnie. „Córka” to powieść obyczajowa z minimalnymi elementami thrillera w tle. Ale zaczynajac od początku...
Kate jako samotnej matce nie jest łatwo wychowywać dziecko. Jednak jej się to udało. Rezygnując z własnych ambicji dała szansę swojej córce - Becky na otwarcie bramy do wspaniałej przyszłości w zawodzie dziennikarki. I w momencie, kiedy Kate mogłaby cieszyć się z osiągnięć córki, ta ginie w tragicznym wypadku. Zrozpaczona matka zaczyna podążać tropem historii, nad którą pracowała Becky, i z każdym nowym odkryciem ma coraz to większe wątpliwości. Czy to możliwe, że wypadek jej córki nie był fatalnym zbiegiem okoliczności?
Pierwszym plusem tej historii jest ukazanie czytelnikowi przepięknej miłości matki do dziecka. Kate to kobieta, która nigdy nie miała w życiu łatwo. Bardzo wczesne zajście w ciążę zmusiło ją do pożegnania się z własnymi marzeniami. Od pierwszego dnia narodzin to właśnie Becky była najważniejsza. Kate zrobiła wszystko, aby zapewnić swojemu dziecko lepsze życie, lepszy start, otwierając przed nią furtkę do realizacji pragnień. Te wątki potrafią zaciekawić. Autorka opowiada historię matki i córki nie tylko w czasach współczesnych, ale i przedstawia czytelnikowi ich ciężką przeszłość, wydobywając z naszego wnętrza obraz smutku i lekkiej frustracji. Determinacja głównej bohaterki potrafi dać siłę i chwilę na zastanowienie się. Ten wątek udowadnia, że każda kobieta jest w stanie zrobić wszystko dla swojego dziecka, aby go nie zawieść, a uszczęśliwić. I to niestety jedyny plus tej historii. Intrygujący, aczkolwiek to trochę za mało.
„Córka” to historia o dobrze wykreowanych bohaterach i dość ciekawej fabule. Autorka porusza w niej dość oryginalny temat, skupiając się na człowieku i niesieniu mu pomocy. Jednak jak wspomniałam wyżej - nie jest to thriller, a typowa obyczajówka, a co za tym idzie - książka nie trzyma w napięciu, nie zaskakuje, nie zapewnia dreszczyku emocji i mało kiedy wciąga w swoje sidła. Kiedy Kate zaczyna węszyć w sprawie, nad którą pracowała jej córka, czytelnik już wie, jaki będzie finał tej historii. Książka ma lepsze i gorsze momenty, wątek przeszłości głównej bohaterki potrafi zaciekawić, temat obrany przez autorkę również, jednak to tylko mały element na tle tej powieści. Większą część tej historii przeczytałam ze znużeniem. Kiepskie dialogi, kilka absurdalnych scen i w kółko powtarzające się wątki potrafią zniechęcić. Nie jest to najlepsza książka tej Autorki. „Ta dziewczyna” bardzo mi się podobała, więc ochoczo sięgnęłam i po tę pozycję. Myślę, że gdyby Autorka obrała zupełnie inny kierunek, weszłaby w tę historię całym sercem i skupiła się na thrillerze, aniżeli powieści obyczajowej, ta historia miałaby ogromny potencjał. Bo jak wspomniałam- wykreowała dość ciekawych bohaterów, całkiem nieźle nakreśliła ich podłoże psychologiczne i obrała dość intrygujący temat, z którym jeszcze nigdy nie spotkałam się w literaturze. Ale nie wyciągnęła z tego wszystkiego, co wyciągnąć powinna. Szkoda, bo gdyby było inaczej, mogłaby wyjść z tego petarda. Ale niestety- fajerwerków brak.
Określenie tej książki thrillerem jest ogromną pomyłką. Osoby, które pragną przeczytać właśnie ten gatunek literacki, będą bardzo rozczarowani. To rozczarowanie dopadło również i mnie. „Córka” to powieść obyczajowa z minimalnymi elementami thrillera w tle. Ale zaczynajac od początku...
Kate jako samotnej matce nie jest łatwo wychowywać dziecko. Jednak jej się to udało....
2020-12-03
Tess Markham nie potrafi sobie poradzić po śmierci dwójki swoich dzieci, a jej życie wywraca się do góry nogami, kiedy jej mąż, z którym jest jeszcze w separacji postanawia ułożyć sobie życie z młodszą kobietą. To jeszcze bardziej pogrąża ją w mroku, a wieść o tym, że jej mąż spodziewa się dziecka z nową ukochaną, całkowicie łamie serce głównej bohaterce. Można by pomyśleć, że to co dzieje się w życiu Tess to maks z dramatów, jakie może zgotować człowiekowi los. Niestety, sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, kiedy pod nieobecność Tess w mieszkaniu pojawia się mały chłopiec, który jak twierdzi - został przyprowadzony przez anioła, a kobieta jest jego nową mamusią. Policja nie wierzy w tę opowieść, a sama bohaterka staje się okrzyknięta porywaczką dzieci nie tylko w prasie, ale również i mediach. Jej życie zamienia się w koszmar, a sama Tess postanawia na własną rękę dowiedzieć się, kim jest tajemniczy chłopiec i w jaki sposób trafił do jej domu. Czy faktycznie ktoś próbuje ją wrobić i jeszcze bardziej zniszczyć jej życie, czy może jej własny umysł płata jej figle i faktycznie jest porywaczką?
Thrillery psychologiczne to coś, co uwielbiam i mogłabym czytać bez przerwy. Niestety tutaj pierwsze pojawiające się rozczarowanie - tej książki zdecydowanie nie można zaliczyć do tego gatunku literackiego, bowiem autorka w tym przypadku obrała drogę obyczajową, gdzie ten thriller jest tylko niewielką cząsteczką tej oto powieści. Więc krzyczące z okładki hasła, o mrocznym thrillerze psychologicznym nie mają pokrycia z tym, co znajduje się w środku. A w środku znajduje się sporo, jednak nie to, czego czytelnik mógłby oczekiwać. Po bardzo intrygującym opisie większość osób zapewne spodziewałaby się mrocznego, niemalże groteskowego klimatu, o zawiłej fabule i świetnie wykreowanym profilu psychologicznym bohaterów. Niestety nie tutaj. Bohaterowie w tej powieści pozostali całkowicie pozbawieni charakteru. Główna bohaterka cierpi po stracie swoich dzieci i odejściu męża. I o ile można ją zrozumieć, oraz spojrzeć na tę sytuację jej oczami, o tyle nie można jej polubić. To taka kobieta, która nie chce czegoś robić, mimo wszystko decyduje się na ten krok, żeby później żałować, ale w międzyczasie wmawia sobie, że jednak dobrze zrobiła, aby za dwie minuty ponownie pluć sobie w twarz za podjętą decyzję. Zdaję sobie sprawę, że ludzka psychika różnie reaguje w dramatycznych sytuacjach, co nie zmienia faktu, że wątki poczynań głównej bohaterki po jakimś czasie zaczynają irytować. I z jednej strony kobieta jest pełna determinacji, tak z drugiej strony nie do końca wie, czego chce. Autorka chyba sama nie miała pomysłu na tę postać, a wrzucenie do jednego worka wszystkich możliwych cech nie zawsze jest dobrym połączeniem. O kolejnych bohaterach czytelnik nie dowie się praktycznie nic. Niby są ważnym elementem w całej tej historii, jednakże autorka nie przyłożyła do nich szczególnie swojej ręki, co bardzo rozczarowuje, bowiem bohaterowie to naprawdę ważny element każdej opowieści. Fabularnie również nie jest zachwycająco. Może gdyby skupić się na wątku thrillerowym, aniżeli tym obyczajowym, coś by z tego wyszło. I tu po raz kolejny pisarka sama chyba nie wiedziała w jakim kierunku powinna iść, ponownie zapomniała, że więcej, nie znaczy lepiej.
"Sekret matki" nie jest najgorszą książką, jaką przeczytałam, lecz nie zalicza się również do tych dobrych. Fakt, historia mnie wciągnęła, początek zapowiadał się obiecująco, aczkolwiek im dalej w las, tym chęć czytania stawała się coraz mniejsza. To historia o ogromnej stracie, jednak nie czuć tych emocji, nie czuć tej rozpaczy, a profil psychologiczny głównej bohaterki nie daje tego, czego czytelnik mógłby oczekiwać. Fabularnie jest to samo. Poza zachęcającym początkiem czytelnik na kartkach tej powieści dostaje mało dynamiczną opowieść, o przewidywalnym schemacie i jeszcze bardziej przewidywalnym zakończeniu. Gdyby podrasować bohaterów, wprowadzić większą ilość zwrotów akcji, mieszankę tajemniczości - powstałaby z tego świetna książka. Potencjał był, ale nie został do końca wykorzystany. I przede wszystkim - mało thrillera w thrillerze..
Jedynym plusem jest to, że książkę czyta się szybko i potrafi parę razy zaskoczyć, jednak dla mnie to za mało. Książki ani nie polecam, ani nie odradzam. Patrząc na poniższe opinie historia ma swoich fanów, więc zachęcam do sięgnięcia, po to, aby wyrobić sobie własną opinię.
Tess Markham nie potrafi sobie poradzić po śmierci dwójki swoich dzieci, a jej życie wywraca się do góry nogami, kiedy jej mąż, z którym jest jeszcze w separacji postanawia ułożyć sobie życie z młodszą kobietą. To jeszcze bardziej pogrąża ją w mroku, a wieść o tym, że jej mąż spodziewa się dziecka z nową ukochaną, całkowicie łamie serce głównej bohaterce. Można by pomyśleć,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-04
Ostatnio miałam szczęście do książek. Trafiałam na same perełki i ciekawe pozycje godne polecenia. Do czasu, aż w moje ręce wpadła ta oto powieść. Bardzo byłam jej ciekawa, tym bardziej, że książka miała swój dość głośny czas w intrenecie. Niestety troszkę się rozczarowałam.
Nika Werner to kobieta po przejściach, prowadząca pensjonat w malowniczej Gdyni. Pewnego jesiennego dnia pokój w pensjonacie wynajmuje młoda i tajemnicza dziewczyna, która znika w bagażniku samochodu należącego do zamaskowanego mężczyzny. Nika obserwuje tę sytuację na podglądzie kamer monitoringu, jednak sama nie jest w stanie określić, czy jest właśnie świadkiem porwania albo morderstwa, czy może zamroczony tabletkami i alkoholem umysł płata jej figle? Policja podtrzymuje tę drugą wersję, mając na uwadze to, że Nika była niedawno pacjentką zakładu psychiatrycznego, a jej stan psychiczny pozostawia wiele do życzenia. Zdeterminowana kobieta postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i przeprowadzić prywatne śledztwo. Czy to jej się uda?
Ewa Przydryga zaprasza czytelnika do świata Niki - kobiety, która przeszła w życiu niejedno, a pewne dramatyczne momenty ciągną się za nią latami. Nika zdecydowanie nie potrafi sobie z tym poradzić, a sam pobyt w zakładzie psychiatrycznym nie przyniósł żadnych rezultatów. Postawa głównej bohaterki niesamowicie potrafi zagrać na nerwach, jednak mając wgląd w jej przeszłość, czytelnik jest w stanie okazać jakiekolwiek krzty współczucia, oraz zrozumieć pewne zachowania. Nie zmienia to faktu, że Nika to mało interesująca kobieta, której nie da się polubić. Niemniej jednak profil psychologiczny tej postaci całkiem mnie zadowolił i muszę przyznać, że wyszedł on Autorce bardzo dobrze, co jest największym plusem tej książki.
Akcja książki rozgrywa się dość szybko i na swój sposób interesująco. Czytelnik stopniowo poznaje główną bohaterkę i jej przeszłość, obserwując z boku próby odszukania zaginionej kobiety. Wątek obyczajowy potrafi zaciekawić, momentami nawet zaskoczyć, wywołując przy tym jakieś minimalne dawki emocji. Czego niestety nie można powiedzieć o wątku kryminalnym - płaskim i pozbawionym pazura. Spodziewałam się mrocznego i charakterystycznego thrillera, o dusznym i przerażającym klimacie. Dostałam za to mało dynamiczną, nieskomplikowaną i prostą zagadkę, niewyróżniającą się niczym szczególnym na tle innych i lepszych thrillerów. A szkoda, bo zapowiadało się naprawdę dobrze. Można było z tego stworzyć mocną i wartą uwagi historię...
"Bliżej niż myślisz" to książka, która może zaciekawić niejednego czytelnika, ale jeśli chodzi o mnie - nie porwało mnie to. Nie czułam tego. Ta historia w żaden sposób nie wciągnęła mnie obsesyjnie w swoje sidła, a odłożenie książki w połowie rozdziału nie stanowiło żadnego problemu. Książka ma swoje lepsze i gorsze momenty, wątek głównej postaci potrafi zaciekawić, jednak w moim odczuciu to jedyny pozytyw tej historii. Niemniej jednak książkę polecam, chociażby dla wyrobienia sobie własnej opinii. To taka historia do przeczytania i zapomnienia, na nudny wieczór, kiedy nie ma się nic innego pod ręką..
Ostatnio miałam szczęście do książek. Trafiałam na same perełki i ciekawe pozycje godne polecenia. Do czasu, aż w moje ręce wpadła ta oto powieść. Bardzo byłam jej ciekawa, tym bardziej, że książka miała swój dość głośny czas w intrenecie. Niestety troszkę się rozczarowałam.
Nika Werner to kobieta po przejściach, prowadząca pensjonat w malowniczej Gdyni. Pewnego jesiennego...
2020-06-23
„Ktoś musi umrzeć” to druga część „Morderczyni” od S. Denzil, która nie przypadła mi jakoś specjalnie do gustu. Postanowiłam dać jednak temu szansę i sięgnęłam po kolejny tom, który niestety rozczarował mnie jeszcze bardziej.
Leah wraz z Tomem objęci programem ochrony świadków przyjmują nową tożsamość, przeprowadzając się z miejsca na miejsce, aż w końcu docierają do małego miasteczka, jakim jest Clifton. Tam Leah podejmuje nową pracę, zawiera znajomości, a nawet zaprzyjaźnia się z pewnym starszym mężczyzną, gdzie pomaga mu w rozwiązaniu tragicznej zagadki rodzinnej. Jednak kiedy zostają odnalezione zwłoki młodej kobiety, policja nie ma wątpliwości, że to dzieło morderczyni, która przeżywa upadek z klifu i w dalszym ciągu próbuje wyrządzić krzywdę Leah. To odkrycie rozpocznie ciąg fatalnych zdarzeń, które po raz kolejny wywrócą uporządkowane życie głównej bohaterki do góry nogami, a ona sama ponownie znajdzie się w niebezpieczeństwie.
Okładka krzyczy, że to zaskakująca, nieprzewidywalna, szokująca, przerażająca jak i wciągająca książka. I właśnie tego się spodziewałam. Niestety dostałam nudną, ciągnącą się jak flaki z olejem, banalną i pozbawioną fabuły książkę, która bardziej mnie zmęczyła niż zaciekawiła. Nawet główni bohaterowie nie uratowali tej historii. Wręcz przeciwnie, ich postawa dolewała tylko oliwy do ognia, irytując mnie na każdej możliwej stronie powieści. Leah to kobieta, która musi zmierzyć się z przeszłością. Wieczny strach, ataki paniki i obsesja na punkcie swojej prześladowczymi nie pozwala jej normalnie funkcjonować. Strach towarzyszy jej na każdym kroku, a każdy znak, czy szelest budzi w niej niepokój. Niestety, ale Leah grała na moich nerwach w każdy możliwy sposób i choć chciałam ją zrozumieć, jej postawa i tok myślenia zdecydowanie bardziej mnie odpychały, niż wywoływały jakiekolwiek współczucie. To, że żyła w strachu jest wiadome już od pierwszej strony i myślę, że niejeden człowiek w takiej sytuacji również by się tak zachowywał. Jednak powtarzanie w kółko tego samego na każdej możliwej stronie potrafi znużyć nawet najbardziej wytrwałego czytelnika. Jedynym plusem tej książki są wątki Isabel - seryjnej morderczyni, która gna po trupach do celu, nie poddaje się, a jej determinacja napędza ją do tego, aby odnaleźć Leah. I mimo, że jest tutaj czarnym charakterem, to jej dość barwna i całkiem dobrze nakreślona postać potrafi zaciekawić i wprowadzić coś do fabuły, którą można tak naprawdę opisać w dwóch zdaniach.
„Ktoś musi umrzeć” to książka, która w żaden sposób nie spełniła moich oczekiwań. Do tej pory zastanawiam się, jaki cel ma ta kontynuacja? Moim skromnym zdaniem to totalny zapychacz, który równie dobrze można by było skrócić do zaledwie dwudziestu stron i połączyć go z pierwszą częścią. Ta książka w żaden sposób mnie nie zaciekawiła, nie dała mi żadnych emocji, momentów zaskoczenia, czy tego dreszczyku emocji, na który tak bardzo liczyłam. Zakończenie mdłe i przewidywalne. Jedynie wejście w umysł Isabel jakoś ratuje tę historię, chociaż tych wątków nie było jakoś specjalnie wiele. Szkoda. Ta historia naprawdę mogła zaciekawić, tym bardziej, że miała w sobie potencjał, który niestety nie został wykorzystany.
„Ktoś musi umrzeć” to druga część „Morderczyni” od S. Denzil, która nie przypadła mi jakoś specjalnie do gustu. Postanowiłam dać jednak temu szansę i sięgnęłam po kolejny tom, który niestety rozczarował mnie jeszcze bardziej.
Leah wraz z Tomem objęci programem ochrony świadków przyjmują nową tożsamość, przeprowadzając się z miejsca na miejsce, aż w końcu docierają do...
2020-01-17
2019-08-20
2019-04-14
Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją książki, która opowiada historię dziewczyny pracującej w hotelu. W sumie to w hotelach, bowiem ma ich za sobą aż dwadzieścia. Noelle to młoda dziewczyna, która działa według schematu: na pierwszym miejscu próbuje zaimponować szefostwu, zjednać się z personelem, następnie ukraść jak najwięcej nic nieznaczących przedmiotów gościom hotelowym, aby na sam koniec opuścić miejsce pracy pod pretekstem problemów rodzinnych. Dotychczas jej plan działał bez zarzutu. Sytuacja się zmienia, gdy trafia do Magnolii - hotelu numer 21. Tam poznaje osoby, które totalnie odmienią jej życie.
„Hotel 21” to historia, po którą sięgnęłam ze względu na całkiem interesujący opis. Sama jeszcze jakiś czas temu pracowałam w hotelu, jako osoba sprzątająca, więc tym bardziej byłam ciekawa, jak autorka przedstawi ten temat. Kleptomania także przyciągnęła moją uwagę. Z racji tego, że nigdy nie miałam do czynienia z tym motywem w literaturze, oczekiwałam czegoś niebanalnego. I o ile sam pomysł okazał się być naprawdę oryginalny, o tyle samo wykonanie totalnie mnie do siebie nie przekonało. Liczyłam na fajną, w jakiś sposób angażującą i interesującą lekturę, a zamiast tego dostałam dość przeciętną, mało zaskakującą obyczajówkę, która nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych powieści z tego gatunku. Nie powiem, kreacja głównej bohaterki jak najbardziej daje radę. Noelle to dziewczyna, która nigdy nie zaznała prawdziwej miłości ze strony swojej matki. Przez całe dzieciństwo była przez nią odrzucana oraz poniżana. Jak łatwo można się spodziewać - te sytuacje strasznie wpłynęły na jej dorosłe życie, pewne decyzje i poczynania. Nie ukrywajmy - dzieciństwo ma ogromny wpływ na budowaniu przyszłości. I w tej powieści jest to bardzo widoczne. Nie powiem, fragmenty dzieciństwa Noelle naprawdę mnie poruszyły. Przykre to były wątki. Sama myśl, że takie rzeczy zdarzają się nie tylko na kartkach papieru, ale i w życiu realnym potrafi złamać serce. Ale wracając do tematu - wzmianki o latach młodości głównej bohaterki to niestety jedyny pozytyw książki, jaki udało mi się wyłapać. Trochę emocji było, lecz na tle całej fabuły, to zdecydowanie za mało. „Hotel 21” to powieść, która ma w sobie kilka fajnych momentów, lecz jako całokształt okazała się być nudna i bezbarwna. Autorka przedstawia w niej życie kilku kobiet, zmagających się z własnymi problemami, wykorzystuje motyw przyjaźni i miłości, oraz skupia się na codziennym życiu, wypełnionym trudnymi wyborami. Mogłabym to kupić, lecz niestety, nie ma w tym nic odkrywczego. To taka książka do przeczytania i zapomnienia.
Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją książki, która opowiada historię dziewczyny pracującej w hotelu. W sumie to w hotelach, bowiem ma ich za sobą aż dwadzieścia. Noelle to młoda dziewczyna, która działa według schematu: na pierwszym miejscu próbuje zaimponować szefostwu, zjednać się z personelem, następnie ukraść jak najwięcej nic nieznaczących przedmiotów gościom...
więcej Pokaż mimo to