rozwińzwiń

Sto lat samotności

Okładka książki Sto lat samotności Gabriel García Márquez
Okładka książki Sto lat samotności
Gabriel García Márquez Wydawnictwo: Muza Ekranizacje: Sto lat samotności (1970) klasyka
456 str. 7 godz. 36 min.
Kategoria:
klasyka
Tytuł oryginału:
Cien años de soledad
Wydawnictwo:
Muza
Data wydania:
2019-10-23
Data 1. wyd. pol.:
2019-10-23
Liczba stron:
456
Czas czytania
7 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
9788328713185
Tłumacz:
Kalina Wojciechowska, Grażyna Grudzińska
Ekranizacje:
Sto lat samotności (1970)
Tagi:
Ameryka Południowa kazirodztwo klasyka literatury literatura kolumbijska los miłość namiętność Nagroda Nobla Nobel noblista przeznaczenie realizm magiczny relacje rodzinne rodzina śmierć
Inne
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
15 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
65
11

Na półkach:

Dobra książka.

Dobra książka.

Pokaż mimo to

avatar
31
31

Na półkach: , ,

Saga rodzinna. Historia, założonej przez ród Buendía, miejscowości Macondo. Historia siedmiu pokoleń. Całość kręci się wokół ich domu rodzinnego. Zawiłe losy rodziny zataczają koło. Kolejne pokolenia powielają błędy swoich przodków. Czasy się zmieniają, a ludzie pozostają tacy sami. Targa nimi namiętność, popadają w obłęd i nieustająco poszukują sensu życia, a nade wszystko, dręczy ich samotność, z którą zmagają się wszyscy od narodzin do samego końca. To opowieść, która opiera się na wierze, że czas to powtarzające się po sobie cykle. Członkowie rodziny popadają cały czas w te same schematy i ściągają na siebie cały czas te same kłopoty.

Wydarzenia historyczne i codzienność mieszają się tu z magią. Mieszanka osobliwa i nie dla każdego.

Wymaga dużego skupienia i uważności. Trzeba mieć się na baczności, by nie zginąć w meandrach biografii rodziny Buendía. Czasem bawi, czasem zniesmacza, czasem nuży.
Nie jestem fanką, ale doceniam za rozmach i za realizm magiczny.

„Nie było takiej tajemnicy w sercu kogokolwiek z Buendíów, której nie potrafiłaby przeniknąć, bo sto lat czytania w kartach i doświadczenia nauczyły ją, że historia rodziny jest mechanizmem nieuchronnych powtórzeń, kołem, które obracałoby się w nieskończoność, gdyby nie postępujące i nieodwracalne zniszczenie osi”. 416-417.
Cytat z wydania z 1996 roku.

Saga rodzinna. Historia, założonej przez ród Buendía, miejscowości Macondo. Historia siedmiu pokoleń. Całość kręci się wokół ich domu rodzinnego. Zawiłe losy rodziny zataczają koło. Kolejne pokolenia powielają błędy swoich przodków. Czasy się zmieniają, a ludzie pozostają tacy sami. Targa nimi namiętność, popadają w obłęd i nieustająco poszukują sensu życia, a nade...

więcej Pokaż mimo to

avatar
11
8

Na półkach:

Nieco przereklamowana. Powieści nie można odmówić rozmachu, polotu przy tym spotykanej niezwykle rzadko żywiołowości czy barwności. Po drodze jednak ma się wrażenie, że gubi się coś ważnego. Wiem realizm magiczny ma swoje "prawa"; jednak za mało w tym detali, za mało przełożenia życiorodnych opisów na dialogi i język bohaterów, za bardzo to migawkowe - ma się wrażenie, że ogląda się film z podkręconą prędkością czasami o 1,5 czasami o 2. Fabuła pędzi od afery do afery, od szalonego przedsięwzięcia do totalnych zgliszczy; i chyba tylko, a raczej aż to, że wszystko trzyma się kupy oraz wątki pozostają w pamięci znajdują się tacy co mówią, że mamy do czynienia z genialnym dziełem.

Nieco przereklamowana. Powieści nie można odmówić rozmachu, polotu przy tym spotykanej niezwykle rzadko żywiołowości czy barwności. Po drodze jednak ma się wrażenie, że gubi się coś ważnego. Wiem realizm magiczny ma swoje "prawa"; jednak za mało w tym detali, za mało przełożenia życiorodnych opisów na dialogi i język bohaterów, za bardzo to migawkowe - ma się wrażenie, że...

więcej Pokaż mimo to

avatar
64
18

Na półkach:

Jakieś cztery lata temu, gdy po raz pierwszy czytałem ,,Mistrza i Małgorzatę", z ulgą odłożyłem dzieło Bułhakowa na półkę, myśląc przy tym, że jeszcze nigdy nie czytałem książki równie nudnej. W międzyczasie kartkowałem ją, pomijałem wiele fragmentów, tracąc coraz więcej z tego arcydzieła. Odłożyłem ją więc z ulgą. Ale było coś w ,,Mistrzu i Małgorzacie", że ciągnęło mnie z powrotem - wróciłem więc kilka miesięcy później, tym razem w pełni ją doceniając. Z książką ,,Sto lat samotności" było inaczej, ponieważ pokochałem ją od razu. Ale - tak jak "Mistrz i Małgorzata" - dzieło Marqueza miało w sobie coś magnetycznego, coś, co kazało mi wracać. No i wróciłem, by pokochać je jeszcze bardziej. Stała się - obok "Władcy Pierścieni" - książką mojego życia. I choć Marquez miał swoich licznych naśladowców np. Salmana Rushdiego, Bernièresa i Olgę Tokarczuk, to żaden z nich nie zdołał mu dorównać.
"Sto lat samotności" nie jest łatwą lekturą, nie jest to bowiem typowa powieść, a jej czytanie wymaga uruchomienia pewnej poetyckiej wrażliwości, ze względu na jej subtelność. To prawda, że nie ma tu głównego bohatera, a powieść dotyczy wielu pokoleń, ale znajdujemy tu ogrom postaci, z którymi zaczyna nas łączyć jakaś niewytłumaczalna więź emocjonalna - jak choćby z poczciwym Melquiadesem. Wydarzenia realistyczne płynnie przenikają się z wydarzeniami magicznymi (to właśnie słynny realizm magiczny). Pod magią ukryty jest jednak bieg latynoamerykańskiej historii, wojny domowe, plutony egzekucyjne. Sprawia to, że w połączeniu z realizmem magicznym powieść przypomina narkotyczny sen, albo równą pochyłą, z której postacie nie mogą uciec.

Jakieś cztery lata temu, gdy po raz pierwszy czytałem ,,Mistrza i Małgorzatę", z ulgą odłożyłem dzieło Bułhakowa na półkę, myśląc przy tym, że jeszcze nigdy nie czytałem książki równie nudnej. W międzyczasie kartkowałem ją, pomijałem wiele fragmentów, tracąc coraz więcej z tego arcydzieła. Odłożyłem ją więc z ulgą. Ale było coś w ,,Mistrzu i Małgorzacie", że ciągnęło...

więcej Pokaż mimo to

avatar
269
4

Na półkach: ,

Samotność oddana tak precyzyjnie, tyle słów, żeby wywołać to ulotne uczucie na koniec, kiedy już wszystko jest zarysowane i się domyka. Patrzę z dystansu na cały obraz i widok ten kuje melancholią. Historia się kończy, spełniła swoje zadanie, momentalne uczucie może wygasnąć.

Samotność oddana tak precyzyjnie, tyle słów, żeby wywołać to ulotne uczucie na koniec, kiedy już wszystko jest zarysowane i się domyka. Patrzę z dystansu na cały obraz i widok ten kuje melancholią. Historia się kończy, spełniła swoje zadanie, momentalne uczucie może wygasnąć.

Pokaż mimo to

avatar
41
41

Na półkach: ,

Trochę mnie wymęczyła nie powiem.
Ale jest coś w tej książce ze cały czas siedzi z tylu głowy a muszę powiedzieć ze przeczytałem ja kilka lat temu i wciąż ja pamiętam.

Trochę mnie wymęczyła nie powiem.
Ale jest coś w tej książce ze cały czas siedzi z tylu głowy a muszę powiedzieć ze przeczytałem ja kilka lat temu i wciąż ja pamiętam.

Pokaż mimo to

avatar
124
10

Na półkach: , ,

W moim odczuciu to jest książka, którą się kocha i nienawidzi jednocześnie. Telenowele rodem z Brazylii mogłyby się uczyć od Marqueza. Szczerze to mam problem z oceną tej lektury. Oper mydlanych nie znoszę, także jak przeczytałam pierwsze 50 stron, to miałam chęć rzucić książkę w cholerę (po co marnować czas na takie bzdety). Ale... Jednak zostałam do końca. Ciekawiło mnie jak skończy się powieść. Było coś takiego w tych bohaterach, w tej całej historii rodu, co przyciągało i nie pozwalało się oderwać. Z drugiej strony jak skończyłam czytać, to oznajmiłam wszem wobec, że właśnie skończyłam to g*wno. W końcu mogę sięgnąć po coś pożyteczniejszego.

W moim odczuciu to jest książka, którą się kocha i nienawidzi jednocześnie. Telenowele rodem z Brazylii mogłyby się uczyć od Marqueza. Szczerze to mam problem z oceną tej lektury. Oper mydlanych nie znoszę, także jak przeczytałam pierwsze 50 stron, to miałam chęć rzucić książkę w cholerę (po co marnować czas na takie bzdety). Ale... Jednak zostałam do końca. Ciekawiło mnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2
1

Na półkach:

Czytałem tę powieść w latach 80-tych. Wtedy zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Teraz zamierzam wrócić do niej z ciekawością ale i obawą czy będę w stanie ją odebrać z takimi emocjami jak wtedy. Chcą ją też przeczytać powtórnie przed zapowiadanym serialem Netflixa. Nie bardzo sobie wyobrażam jak można taką powieść przełożyć na język filmu ale może mam za słabą wyobraźnię.

Czytałem tę powieść w latach 80-tych. Wtedy zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Teraz zamierzam wrócić do niej z ciekawością ale i obawą czy będę w stanie ją odebrać z takimi emocjami jak wtedy. Chcą ją też przeczytać powtórnie przed zapowiadanym serialem Netflixa. Nie bardzo sobie wyobrażam jak można taką powieść przełożyć na język filmu ale może mam za słabą wyobraźnię.

Pokaż mimo to

avatar
13
1

Na półkach:

Chyba potrzebuję podejść do tej książki jeszcze raz. Tyle się tam dzieje, że trzeba poświęcić 100% uwagi i czasu, żeby dać się pochłonąć. Na chwilę obecną ta książka zostawiła mnie z dziwnym uczuciem niezrozumienia aczkolwiek wina chyba leży po mojej stronie.

Chyba potrzebuję podejść do tej książki jeszcze raz. Tyle się tam dzieje, że trzeba poświęcić 100% uwagi i czasu, żeby dać się pochłonąć. Na chwilę obecną ta książka zostawiła mnie z dziwnym uczuciem niezrozumienia aczkolwiek wina chyba leży po mojej stronie.

Pokaż mimo to

avatar
244
64

Na półkach: , ,

Śniły mi się mrówki, co zjadały ludzi, a oni nie mogli wydać żadnego dźwięku podczas swojej samotnej śmierci. Mogłabym ten obraz pociągnąć w jednym zdaniu przez całą recenzję, z przerywaniem na świeć Panie ich duszy, jednak ten talent ciągnącej się żałości pozostawię Márquezowi.

Gdy zaczynałam „Sto lat samotności” byłam podekscytowana tą książką. W końcu nie dość, że wpadłam w nurt czytelniczy jakiego od lat nie miałam, to jeszcze jest to książka, o której co jakiś czas wspominał mój przyjaciel. Zapoznanie się z takim dziełem wybitnym przecież brzmi jak czyta magia. Tylko już po początku można było odkryć, że tak naprawdę to czarna magia, a po równych stu stronach zarzuciłam czytanie na miesiąc, bo byłam zmęczona. Zmęczona i fabułą, i sposobem jej podania, dlatego omówmy wszystko na spokojnie.

Zacznijmy od prostszej rzeczy, czyli jak z punktu technicznego, jest napisana ta historia. Pozwolę sobie nawet zacytować mój zarzut: dlaczego ta książka jest takim blokiem tekstu? Otóż nie wiem. Natomiast wiem, że ciężko się czyta strona po stronie prawie bez żadnego akapitu czy dialogu. Całe, ponad, 450 stron.

Dodatkowo jest to napisane tak, że przypomina podręcznik do historii, marnie napisana biografie rodziny, która rekonstruuje powierzchownie opowieści czy wydarzenia, co jakiś czas wspominając, że „tak oto zmagali się ze swoją samotnością”. I jakby tutaj kolejny rozczar, bo… 450 stron ‘stu lat samotności’ bez ani jednego rozważania o samotności…po prostu jest. A może w tym była magia, bo czym jest samotność jak nie pominięciem i ciszą?

W temacie magii należy wspomnieć o gatunku, który najbliższy będzie realizmowi magicznemu. I o ja cie! Od niepamiętnych czasów liceum, gdy po raz pierwszy świadomie natknęła się na ten gatunek – mam z nim problem. Książka jest pisana jak skrót epopei rodzinnej, ale w nim będzie szaleństwo, duchy i wniebowstąpienie, a to wszystko jest przecież naturalnym biegiem rzeczy. I o ile cenie sobie absurd, to tutaj został podany w takiej formie, że miało się ochotę krzyknąć „za jakie grzechy?!”. Co do religii, ta książka ma tyle odwołani do wydarzeń biblijnych i ważnych wydarzeń pod drzewami, że teolodzy i ekokrytycy mogli by mieć niezłą zabawę nad tym tekstem. Nie jestem żadnym z nich.

Jednak do samej fabuły – trudno mi wyjaśnić o czym jest „Sto lat samotność”. Im dłużej o nim myślę, tym więcej wątków i interpretacji nakłada mi się na siebie. Są to jak wznoszące się stosy (pogrzebowe),które tylko czekają na podpalenie (bo każda interpretacja będzie jak zapałka rzucona na chrust – namiętny pożar, po którym nie zostanie nic, a z popiołów zostanie wyczytane wszystko). Dlatego podpalmy kilka z nich. ✨

Przekleństwo. A może raczej fatum ciążące, dosłownie, nad każdym ruchem bohaterów rodziny Buendía. Dawno zapisana przepowiednia, o której jest przypomnienie co pokolenie, czy potomka. Ale też w małym formacie relacji, które się tworzą w ich społeczności, które już dawno przeszły moment bycia niezdrowymi.

Zazdrość. Och, ten podpunkt niesamowicie mnie intryguje i tak bardzo przedstawia postać Amaranty i jej wręcz obsesyjnej zawiści. Jednak rozwijanie tego prowadziłoby do szpalerowego omówienia i analizy, więc tak to pozostawię.

Wojna. Mam wrażenie, że ten wątek, mimo iż cenny i poruszany wielokrotnie, gdzieś mi umknął. Bo przecież jest to książka bardzo krwawa i opowiadająca o dość długiem konflikcie zbrojnym, gdzie umierali ludzie, a na przegranych wykonywano egzekucje. Jednak ważnym jest jak bardzo ona odbywa się w tle, jak jej echo, co jakiś czas, zawita do Macondo oraz jak ją łatwo zacząć, a trudno skończyć.

Rodzina. Buendía, czyli Dzień Dobry – po przeczytaniu całości jakże ironiczne. W końcu cała książka to skrót opowieści o jednej familii. O jej losie oraz wielkich wydarzeniach dookoła niej. O relacjach, a może braku nich, wśród bohaterów.

Dom. I tutaj w ramach wyjaśnienia użyje cytatu, który odda to lepiej niż gdybym ja miała ująć to w słowa. „Ukrywała przed nimi smutek domu, który pomimo begonii w słońcu, pomimo dusznego upału o drugiej popołudniu, pomimo odgłosów wesołości dochodzących z ulicy coraz bardziej stawał się podobny do kolonialnego pałacu jej rodziców. […] krążyła po nim sama, wśród trojga żywych duchów…”. Dom okazuje się najważniejszym bohaterem książki i właśnie jego los najbardziej mnie poruszał. Może właśnie ten dom miał najwięcej do zaoferowania w tej opowieści.

I wiele innych większych i mniejszych wątków można byłoby poruszyć. W końcu Macondo okazuje się studnią bez dna, jeżeli o nie chodzi.

Kończąc ten wywód. Gdyby nie fakt, że chciałam przeczytać tę książkę przed moją przyjaciółką, to do dziś bym się z nią męczyła. Jednak przeczytanie połowy na raz nie było zdrowym posunięciem… Czytajcie to powoli, albo słuchajcie w audiobooku, wtedy powinno być to dużo przyjemniejszym (albo mniej bolesnym) doświadczeniem.

Na koniec nie mogę powiedzieć, że ta książka mi się podobała, ale nie mogę też powiedzieć, że jej nie doceniam. Jednym słowem jest, co najmniej, kłopotliwa.

Śniły mi się mrówki, co zjadały ludzi, a oni nie mogli wydać żadnego dźwięku podczas swojej samotnej śmierci. Mogłabym ten obraz pociągnąć w jednym zdaniu przez całą recenzję, z przerywaniem na świeć Panie ich duszy, jednak ten talent ciągnącej się żałości pozostawię Márquezowi.

Gdy zaczynałam „Sto lat samotności” byłam podekscytowana tą książką. W końcu nie dość, że...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    25 077
  • Chcę przeczytać
    17 919
  • Posiadam
    4 864
  • Ulubione
    1 903
  • Teraz czytam
    836
  • Chcę w prezencie
    289
  • Klasyka
    180
  • 100 książek BBC
    99
  • 2021
    88
  • Literatura iberoamerykańska
    80

Cytaty

Więcej
Gabriel García Márquez Sto lat samotności Zobacz więcej
Gabriel García Márquez Sto lat samotności Zobacz więcej
Gabriel García Márquez Sto lat samotności Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także