Drugi alfabet literacki. Z Irlandii do Libanu
Pierwszy polski przekład wczesnej powieści mistrza, liryczna proza pierwszego japońskiego zdobywcy literackiego Nobla, książka uznawana za jedną z najpiękniejszych współczesnych opowieści o miłości i pierwsze przetłumaczone na polski dzieło „Palestyńczyka z wyboru”.
Odkopywanie książkowych perełek w drugiej wycieczce po świecie literatury potrafi nastręczyć niejakich trudności (Omanie, widzę cię!). Trzecia odsłona alfabetu była jednak wyjątkowo łaskawa. Literki I–L dają nam bowiem ogromne pole do popisu.
Książki z całego świata po raz drugi
Przypomnę, że przed miesiącem wróciliśmy. W pierwszej odsłonie drugiego literackiego alfabetu Lubimyczytać omówiliśmy powieści z Albanii, Brazylii, Chile i Dominikany. Następnie, odkrywając Europę nieznaną, przyszła kolej na Estonię, Francję („Paryski splin”!), Gruzję i Holandię.
Nie przedłużając, przechodzę do książek. Zapraszam was do Irlandii, Japonii, Kirgistanu i Libanu.
I jak Irlandia – „Murphy”, Samuel Beckett
Becketta przedstawiać, rzecz jasna, nie trzeba, ale – podobnie jak w przypadku wspomnianego w poprzedniej odsłonie cyklu „Paryskiego splinu” Baudelaire’a – przedstawiać polskiemu czytelnikowi warto mniej znane pozycje z dorobku artystów, których należałoby uznać za tych największych. I tak też jest z „Murphym”. Tłumacząc na polski jedną z wczesnych powieści Samuela Becketta (i być może pierwsze znaczące dzieło jednego z gigantów literatury XX wieku), Państwowy Instytut Wydawniczy niemalże domknął zbiór polskich przekładów dorobku Irlandczyka.
„Murphy’ego” napisał trzydziestoletni twórca, który w młodości był sekretarzem samego Jamesa Joyce’a, i wpływ tegoż – czy też zmagania z nim – rozpoznamy tu bez większego trudu. Choćby w typowym dla Joyce’a erudycyjnym wielogłosie, w licznych aluzjach literackich. I czy autor dźwiga przyjętą formę, to zupełnie inna sprawa, ale otrzymujemy tu niejako Becketta sprzed Becketta, to jest sprzed wypracowania stylu, który poznamy w późniejszych jego dziełach, i choćby z tego powodu „Murphy” wart jest uwagi.
Nie znaczy to, że nie znajdziemy tu cech dla Becketta charakterystycznych, ponurego nihilistycznego humoru, grzebania w absurdzie, komizmu, panowania nad absurdalnością narracji.
Murphy’ego, owego „obskurnego solipsystę”, poznajemy, gdy siedzi nago w fotelu na biegunach, przywiązany siedmioma szarfami, i kołysze się w ciemności. Zdawszy sobie sprawę, że jego pragnienia nigdy nie zostaną spełnione w konwencjonalny sposób, wycofuje się z życia i próbuje pogrążyć się w niebycie.
W bohaterze powieści opublikowanej przed blisko dziewięćdziesięcioma laty, któremu coraz trudniej znaleźć poważne powody do życia, większość z nas przejrzy się – niestety? – jak w lustrze. Wchodzicie na własną odpowiedzialność.
J jak Japonia – „Kraina śniegu”, Yasunari Kawabata
Japońska proza ma się u nas świetnie. O ile jednak nasze półki opanował Murakami, coraz częściej poznajemy Dazaia czy Ogawę, o tyle dzieła Yasunariego Kawabaty, pierwszego Japończyka uhonorowanego Literacką Nagrodą Nobla, pozostają, jak się zdaje, prozą dla wybranych.
Niesłusznie. Poetycki język Kawabaty wymaga skupienia, boimy się, by nie uronić ani jednego słowa, a tradycyjna japońska symbolika nie niesie dla polskiego czytelnika tak wielu znaczeń jak dla krajanów noblisty, ale w głęboko lirycznym nastroju i maestrii opisów przyrody odnajdziemy się wszyscy.
Komitet noblowski nagrodził Kawabatę „za mistrzostwo w narracji, która z wielką wrażliwością wyraża istotę japońskiego umysłu”. Przytoczył przy tym trzy jego prace. Jedną z nich była „Kraina śniegu”, która pozostaje jedną z najsłynniejszych japońskich powieści. Znacznie ważniejszą, niż sugerowałoby zaledwie trzysta ocen, jakie wystawiono jej w naszym serwisie.
Jej tło, jak zapowiada tytuł, stanowi zimowy pejzaż pokrytych śniegiem gór. Sednem jest jednak opowieść o pasji, pożądaniu i przemijaniu uczuć. Zmęczony tętniącym życiem miastem mężczyzna wyrusza pociągiem przez śnieg, by spotkać się z gejszą, którą, jest przekonany, kocha.
Powieść Kawabaty to subtelna medytacja na temat miłości i jej granic. Wszystko to na ledwie 150 gęstych od znaczeń stronach.
K jak Kirgistan – „Dżamila”, Czingiz Ajtmatow
Kirgiska literatura brzmi nam cokolwiek egzotycznie, ale proza Czingiza Ajtmatowa, zrodzonego z kirgiskiego ojca i tatarskiej matki, okaże się nam bliższa, niż moglibyśmy przypuszczać, myśląc o prozie z jednej z najbardziej odległych swego czasu krain Imperium Rosyjskiego.
Najsłynniejszą książką w dorobku Ajtmatowa pozostaje „Golgota”, wydana przez Państwowy Instytut Wydawniczy na początku lat 90. Na mapę literackiego świata trafił jednak dzięki „Dżamili”, nowelce napisanej pod koniec lat 50. Sławę książce przyniósł jej francuski przekład, a mówiąc ściślej, słowa tłumacza, Louisa Aragona, który nazwał ją „najpiękniejszą historią miłosną współczesnej literatury”.
Co tu mamy? Trwa druga wojna światowa. Mąż Dżamili walczy na froncie. Wiejska dziewczyna spędza dni na noszeniu worków ze zbożem na stację kolejową, w czym pomaga jej tajemniczy Danijar, przebywający w wiosce ranny żołnierz.
Dżamila odrzuca zaloty mężczyzn. Z niechęcią czyta beznamiętne listy słane przez męża z frontu. Początkowo naśmiewa się też z ponurego Danijara. Wkrótce jednak młodzi zakochują się w sobie.
„Dżamila” to opowieść o trudnym uczuciu, które musi stawić czoło społecznym tabu. Książka, która daje nam wgląd w tradycje i życie dawnych Kirgizów.
L jak Liban – „Jalo”, Iljas Churi
Nieodmiennie polecam wam „Dzieci getta”, mistrzowską prozę Iljasa Churiego, Libańczyka, jednego z najwybitniejszych współczesnych twórców piszących po arabsku, który samego siebie nazywa „Palestyńczykiem z wyboru”.
Nim w ręce polskiego czytelnika trafiła opowieść o getcie w Liddzie [hebr. Lod], założonym przez izraelskich żołnierzy po Nakbie – exodusie blisko 800 tysięcy Palestyńczyków, do którego doszło w lipcu 1948 roku, wkrótce po zakończeniu wojny izraelsko-arabskiej – Karakter przedstawił nam Churiego, publikując „Jalo”. Rzecz niesłychana, że od jej premiery minęło już dziesięć lat…
Lektura „Dzieci getta”, która przypomina próbę poskładania roztrzaskanego lustra, to rzecz wymagająca – i nie inaczej jest z „Jalo”, pozycją, o której polski wydawca pisze tak: „Obsesyjna, niemal transowa powieść, której nie sposób streścić, tak jak nie sposób ustalić, co tak naprawdę wydarzyło się w życiu głównego bohatera ani kim on właściwie jest”.
Osadzony w areszcie Jalo usiłuje odtworzyć własne życie; życie naznaczone cierpieniem, zarówno jego, jak i jego bliskich. Poddawany brutalnemu śledztwu, dostaje w ręce pióro. Torturowany narrator plącze się w zeznaniach, wycofuje, przyznaje do najstraszliwszych zbrodni, tworzy kolejne warianty swojej historii, by wreszcie przestać odróżniać jawę od rojeń pokaleczonego umysłu.
Tłem opowieści jest koszmar bratobójczej wojny domowej. „Jalo” to historia upadku człowieczeństwa. I mocy literatury, pozwalającej odnaleźć sens w rozpadającym się świecie.
komentarze [21]
Mój ulubiony cykl artykułów :)
Chętnie rozszerzę Liban o
B jak Bejrut, Druzowie z Belgradu oraz Szarańcza i ptak. Może też L jak Libia - Tajemnice pustyni i W kraju mężczyzn
Przez jakiś czas zastanawiałem się nad podstawami fantastyki i tak poprzez literaturę średniowiecfzną i eposach z tamtego czasu znalazłem podstawy stworzenia smoków. Zbadałem także parę mitologii jako, że mity i wierzenia oczywiście wpisywały się w zasób wyobraźni zawartej w fantasy i trochę s-f. Kolejno sprawdzając także naszą mitologię słowiańską szukałem podstaw...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejNad źródłami fantastyki (czy poszczególnymi jej motywami) zastanawiało się wielu, co zaowocowało interesującymi książkami. Dla przykładu Wampiry i wilkołaki. Źródła, historia, legendy od antyku do współczesności albo Wampiry . Mamy też...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejKsiążki autorów japońskich, czy chińskich, takich, jak Kawabata, czy Liao Yiwu, (nie jestem pewien, czy także Murakami, dość "zachodni" w stylu) - często są przekładami z angielskiego, nie z oryginału. Tu kłania się jeszcze dyskusja z czasów Barańczaka - przekład a tłumaczenie. Często gubimy znaczenia lub kulturowe konwergencje - nieprzekładalne, ale wytłumaczalne (przypisy...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejKiedyś przeczytałam, że z przekładem jak z kobietą. Albo wierny i brzydki, albo piękny i niewierny.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postZnam to ale wydaje mi się, że to obraża kobiety i te brzydkie i te piękne. A z przekładem to czasem kwestia gustu.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Katarzyna to znaczne uproszczenie. Jeśli zajrzysz np. do tłumaczenia Grzegorz Wasowski , czyli do książki "Perypetie Alicji na Czarytorium" to nie jest ani wierne, ani piękne. Jest zabawne.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Róża_Bzowa Dzięki za przypomnienie, gdzieś kiedyś słyszałam o tym tłumaczeniu i zapomniałam sprawdzić jak wygląda w czytaniu. Trzeba by zdefiniować co to znaczy "piękne tłumaczenie" - czy to znaczy że jest poprawne gramatycznie czy elegancką polszczyzną pisane czy się po prostu łatwo czyta. Dla mnie jeżeli coś jest zabawne i dowcipne to jest piękne, dodam nawet...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejhttps://lubimyczytac.pl/ksiazka/53508/ocalone-w-tlumaczeniu
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postPanie @Konradzie -świetny odcinek! Po wszystkie pozycje chętnie sięgnę. Beckett przed Beckettem to mój nr 1. Bardzo lubię jego dramaty, więc z chęcią skonfrontuje z debiutem.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postTradycyjne podziękowania dla naszego ulubionego autora z redakcji LC i najciekawszego cyklu na łamach portalu. Z wymawianiowy autorów czytałem tylko Czingiza Ajtmatowa , a konkretnie Golgotę , jego opus magnum. Oprócz niej znane mi lektury z krajów od I do L (m.in. ze wspomnianego tu Libanu)...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejMuszę przyznać, że nie wiem, co ludzie widzą w Kawabacie. Czytałem Głos góry i nie dałem rady skończyć, dosłownie nic mnie w tej książce nie zainteresowało. Od Mishimy nie mogę się oderwać, a tutaj z dużym przymusem próbowałem w ogóle czytać, czekając aż się rozkręci (nie rozkręciło się)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postZ literatury irlandzkiej zdecydowanie godny polecenia jest wspomniany powyżej Robert McLiam Wilson . Ze swojej strony polecam jeszcze Brendan O'Carroll i jego trylogię z Agnes Brown, krótką sagę rodzinną, pełną irlandzkiego humoru.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUwielbiam "Alfabet Literacki"! Fantastycznie, że pojawiają się kolejne edycje 🥰
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postIrlandia, dokładam od siebie: Robert McLiam Wilson , Sebastian Barry , Colum McCann
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejwszystkie książki są tłumaczeniami, ale przy żadnej nie podano autora/autorki przekładu :(
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post