-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik1
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać10
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant2
-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2022-02-12
2024-01-09
Po przeczytanych niedawno przygodowych powieściach Londona oraz po powoływaniu się Wajraka na czytane przez niego w dzieciństwie powieści Curwooda i mnie ogarnęła nostalgia za tymi beztroskimi latami. Za Szarą Wilczycą, za Kazanem, za Barim i ich przygodami.
A że pewnym zrządzeniem losu miałam trochę więcej wolnych chwil postanowiłam powrócić do przeszłości.
Pies Miki i niedźwiadek Niua. O nich jest ta historia. I chociaż tyle lat upłynęło od jej powstania, to nadal jest to świetna powieść przygodowa dla dzieci. Tych nieco starszych dzieci, bo jednak sporo we „Włóczęgach północy” opisów brutalnych walk na śmierć i życie, sporo też okrucieństwa fundowanego zwierzętom przez człowieka.
Uważam, że zbyt małego czytelnika opisy te mogą przerazić.
Mimo iż Curwood dynamicznie i emocjonująco opisuje losy przyjaźni psiaka i niedźwiadka, ich włóczęgi i walki o przetrwanie, to nie towarzyszyły mi te same co przed laty wypieki na twarzy i wstrzymywanie oddechu oraz gorączkowe przewracanie kartek.
Czasu się bowiem nie cofnie.
Po przeczytanych niedawno przygodowych powieściach Londona oraz po powoływaniu się Wajraka na czytane przez niego w dzieciństwie powieści Curwooda i mnie ogarnęła nostalgia za tymi beztroskimi latami. Za Szarą Wilczycą, za Kazanem, za Barim i ich przygodami.
A że pewnym zrządzeniem losu miałam trochę więcej wolnych chwil postanowiłam powrócić do przeszłości.
Pies Miki i...
2024-01-10
Co za dużo to niezdrowo.
Niby znam to powiedzenie, ale nie umiałam się powstrzymać przed sięgnięciem po jeszcze jedną książkę Curwooda.
Niestety przeholowałam.
1. Zamiast zadowolić się „Włóczęgami północy” i zostawić umiarkowaną już nostalgię w spokoju, totalnie się jej wyzbyłam. Przynajmniej do dzieł Curwooda.
2. Zamiast czerpać radość z przeżywania przygód Kazana i Szarej Wilczycy, rozmyślałam o schemacie, według którego te książki powstają. O powtarzalności cech i zachowań, którymi obdarzone są i zwierzęta, i ludzie, a także o pewnej matrycy zdarzeń i losów bohaterów.
Dlatego „Bari, syn Szarej Wilczycy” w chwili obecnej na powtórkę nie ma szans.
Ale ocena zostaje ta sprzed lat.
Przeczytane w 1990 i 2023
Co za dużo to niezdrowo.
Niby znam to powiedzenie, ale nie umiałam się powstrzymać przed sięgnięciem po jeszcze jedną książkę Curwooda.
Niestety przeholowałam.
1. Zamiast zadowolić się „Włóczęgami północy” i zostawić umiarkowaną już nostalgię w spokoju, totalnie się jej wyzbyłam. Przynajmniej do dzieł Curwooda.
2. Zamiast czerpać radość z przeżywania przygód Kazana i...
2024-01-08
Jak dobrze jest rozpocząć rok bardzo dobrą książką. Daje to nadzieję, że kolejne będą równie dobre.
W „Na północ” wszystko zaczyna się od fok na estońskim Bałtyku, a kończy w polskiej stacji badawczej na Spitsbergenie. Kończy pozornie, bo autor zapowiada jeszcze dwa tomy arktycznych „przygód”.
Nie jest to jednak książka ani przygodowa, ani naukowa. Są to dość refleksyjne i nostalgiczne wspomnienia trapera okraszone informacjami o miejscach w których przebywał, o żyjących bądź wymarłych tam gatunkach zwierząt arktycznych i o ludziach spotkanych na arktycznej drodze. A że akcja rozgrywa się w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, jest i sporo smaczków związanych z tamtą epoką.
Mnie, arktycznemu laikowi ze szkolną wiedzą o biegunie północnym i jego otoczeniu, lektura ta bardzo przypadła i do gustu, i do serca.
Dodatki dla zainteresowanych.
Kto czytał, może sobie przypomni, kto będzie czytał, może zwróci uwagę.
To, co we mnie zostało po tej lekturze:
*Smutna i tragiczna historia zagłady alki olbrzymiej.
*Puffiny - „takie papugi, co przebrały się za pingwiny”
*„Noc jest wtedy jak się śpi. A jak się nie śpi to jest dzień”.
*Wajrak i niedźwiedź - „mrożąca krew w żyłach” opowieść.
*Deszcz nurzyków.
*Wzruszająca i łapiąca za serce historia przychatkowej rodziny nurzyków.
Pierwsze słowa o Arktyce, które przykuły moją uwagę, zostały ze mną do końca lektury i wydaje mi się, że będą ze mną jeszcze długo po, to stwierdzenie że Arktyka wydaje się bardzo krucha.
Jak dobrze jest rozpocząć rok bardzo dobrą książką. Daje to nadzieję, że kolejne będą równie dobre.
W „Na północ” wszystko zaczyna się od fok na estońskim Bałtyku, a kończy w polskiej stacji badawczej na Spitsbergenie. Kończy pozornie, bo autor zapowiada jeszcze dwa tomy arktycznych „przygód”.
Nie jest to jednak książka ani przygodowa, ani naukowa. Są to dość ...
2023-12-31
Jacka Londona znałam z biografii Irvinga Stone’a, a także jako autora doskonałego „Martina Edena”.
I „Zew krwi”, i „Białego kła”, mimo że miałam ich zawsze na uwadze, przegapiłam w czasie bardziej sprzyjającym takim lekturom i przeczytałam dopiero niedawno. Wydawało mi się, że wyrosłam z literatury przygodowej i że będę traktować ją trochę z przymrużeniem oka.
Historia przyjaźni człowieka i psa – ograny od tylu lat temat.
„Biały Kieł” udowodnił jednak, że jest świetnie skomponowaną powieścią, napisaną wspaniałym, oszczędnym, ale ekspresywnym i plastycznym językiem. Mistrzowski styl, który London wypracował przez wszystkie lata morderczych prób pisarskich, daje przyjemność obcowania z wyborną twórczością. To budowanie napięcia, granie na emocjach czytelnika.
I chociaż domyślamy się jak ta historia się potoczy, los głównego bohatera przejmuje nas i wzrusza. Po przeczytaniu miałam przekonanie, że to dzieło kompletne, w którym niczego nie brakuje i wszystko ma tam swoje uzasadnienie i miejsce.
Na długo ze mną zostanie określenie - „rzetelne cięgi”, które regulowały kwestie wychowawcze i stanowiły podstawę wymiaru sprawiedliwości „bogów”.
Jacka Londona znałam z biografii Irvinga Stone’a, a także jako autora doskonałego „Martina Edena”.
I „Zew krwi”, i „Białego kła”, mimo że miałam ich zawsze na uwadze, przegapiłam w czasie bardziej sprzyjającym takim lekturom i przeczytałam dopiero niedawno. Wydawało mi się, że wyrosłam z literatury przygodowej i że będę traktować ją trochę z przymrużeniem oka.
Historia...
2023-12-23
Pies. Człowiek. Natura.
Mimo, że od powstania tej opowieści minęło 120 lat, natura człowieka pozostaje niezmienna. Gorzej z psią.
I chociaż niektóre „ludzkie” zachowania były przez mnie trudne do zaakceptowania, to uważam że London świetnie oddał koloryt tamtych czasów. Sam będąc poszukiwaczem złota w rzece Klondike wiedział doskonale, że w tamtych terenach nie obejdzie się bez psiej pomocy. W powieści na czoło wysuwa się Buck. Pojętny i sprytny psiak, który od razu zyskuje sympatię czytelnika.
Bardzo podobał mi się opis budzenia się pierwotnych instynktów u Bucka. Te jego psie sny o prapoczątkach. Mnie one naprawdę zachwyciły.
Pies. Człowiek. Natura.
Mimo, że od powstania tej opowieści minęło 120 lat, natura człowieka pozostaje niezmienna. Gorzej z psią.
I chociaż niektóre „ludzkie” zachowania były przez mnie trudne do zaakceptowania, to uważam że London świetnie oddał koloryt tamtych czasów. Sam będąc poszukiwaczem złota w rzece Klondike wiedział doskonale, że w tamtych terenach nie obejdzie...
2021-06-30
WYZWANIE CZYTELNICZE VI 2021
Książka z ilustracjami lub zdjęciami
Tę niezwykłą historię misia - żołnierza Armii Andersa znam nie od dziś.
Porządkując domową biblioteczkę zebrałam wreszcie, poupychane w różnych miejscach, wszystkie książki o Wojtku. Okazało się, że jest ich pięć. Łączy je główny bohater, jednak wiek odbiorcy, do którego utwór jest przeznaczony, forma i autor - w każdym z tych pięciu egzemplarzy jest inny.
Jako pierwsze pod nóż krytyki poszły „Przygody misia Wojtka, dzielnego żołnierza” w wydaniu komiksowym.
Zdecydowanie są one przeznaczone dla najmłodszego czytelnika, któremu, dzięki świetnym rysunkom Krzysztofa Kokoryna, przybliżymy koleje życia walecznego misia.
Na 27. kartach książeczki panuje niezmiennie ten sam układ. Każdą lewą stronę wypełnia ilustracja w dużym formacie (34 x 24 cm), a prawą - sześć prostokątnych, obrazkowych okienek. Pod każdym z nich znajduje się czterowersowy rymowany komentarz do ilustracji.
Ilustracje są wspaniałe. Wyraziste, plastyczne i przykuwające uwagę. Nie ma tu skomplikowanej kreski i zbyt wielu detali. Kolory oddają istotę żołnierskiego losu i doskonale komponują się z mijanymi na szlaku bojowym krajobrazami. Dominuje barwa oliwkowa, brąz, wojskowa zieleń i beż. Mimo poważnej, wojennej tematyki z rysunków bije duża dawka humoru i wspaniałej zabawy, którą jak widać, niesforny niedźwiadek funduje żołnierzom w tych trudnych wojennych czasach.
I tylko szkoda, że treść nie dorównuje obrazkom.
Sama historia w wersji fabularnej jest bez zarzutu, w zgodzie z faktami, ale te rymy… 🙄 Psują przyjemność poznawania pełnej przygód historii. Dla mnie rytm „wiersza” i te rymy właśnie stanowią ogromną przeszkodę w odbiorze.
Dlatego niestety tylko pięć ⭐️
PS
Dzieciom jednak rymy nie przeszkadzały i całość bardzo się podobała. 😉
WYZWANIE CZYTELNICZE VI 2021
Książka z ilustracjami lub zdjęciami
Tę niezwykłą historię misia - żołnierza Armii Andersa znam nie od dziś.
Porządkując domową biblioteczkę zebrałam wreszcie, poupychane w różnych miejscach, wszystkie książki o Wojtku. Okazało się, że jest ich pięć. Łączy je główny bohater, jednak wiek odbiorcy, do którego utwór jest przeznaczony, forma i...
2022-02-07
2023-06-29
Sama mini powieść nie jest ani odkrywcza, ani pasjonująca. Przyświecają jej typowe pozytywistyczne idee. Na uwagę, i to jedynie w pierwszej części utworu (przed tym nim zachoruje) zasługuje tytułowa Anielka. Taki mix Pollyanny, Sary z „Małej Księżniczki” i Ani z „Ani z Zielonego Wzgórza”.
Przedwcześnie dojrzała, zamknięta w świecie swoich wyobrażeń i przemyśleń, zrozpaczona zachowaniem dorosłych i zagubiona w świecie, w którym przyszło jej żyć.
Nie pamiętam, czy kiedykolwiek czytałam „Anielkę” w całości. Na pewno czytałam fragment o psie Karusku w podręczniku do polskiego. I ten fragment, tak jak historia Lampo z książki Pisarskiego, był moim najbardziej bolesnym wspomnieniem literackim z dzieciństwa. Do dziś pamiętam, jak serce pękało mi z bólu, gdy towarzyszyłam Karuskowi podczas jego poszukiwań Anielki.
I tak jak przed laty, teraz też najbardziej w tej króciutkiej powieści wstrząsnął mną los psa. Niepowodzenia rodziny, kiepska sytuacja matki i dzieci po bankructwie, krętactwa ojca i jego dwulicowość nie zrobiły na mnie takiego wrażenia, jak ta psia miłość, wierność, tęsknota i szaleńcza próba odnalezienia swojej pani.
WYZWANIE CZYTELNICZE VI 2023
Przeczytam książkę z bohaterem dziecięcym
Przeczytane w 1987 i 2023
Sama mini powieść nie jest ani odkrywcza, ani pasjonująca. Przyświecają jej typowe pozytywistyczne idee. Na uwagę, i to jedynie w pierwszej części utworu (przed tym nim zachoruje) zasługuje tytułowa Anielka. Taki mix Pollyanny, Sary z „Małej Księżniczki” i Ani z „Ani z Zielonego Wzgórza”.
Przedwcześnie dojrzała, zamknięta w świecie swoich wyobrażeń i przemyśleń,...
2023-04-30
Kilka lat temu, podczas pierwszego czytania starszym dzieciom, przeżywanie przygód Wintera bardziej nas bawiło. To beztroskie psie życie według zasad głównego bohatera i wynikające z niego kłopoty raz po raz śmieszyły swoją absurdalnością.
Podczas drugiego czytania, tym razem młodszakom, po pierwszych kilku rozdziałach dzieciom się znudziło, bo schemat zachowania Wintera i reakcji jego „rodziny” na to zachowanie był powtarzalny. W dodatku mój do bólu logicznie myślący młodszy syn, co rusz zarzucał zdarzeniom brak wiarygodności. Ja siłą rozpędu chichotałam jeszcze co jakiś czas, ale i mnie udzieliło się dziecięce znużenie i dlatego do pierwszej części przygód Wintera wracać już nie będziemy.
Kilka lat temu, podczas pierwszego czytania starszym dzieciom, przeżywanie przygód Wintera bardziej nas bawiło. To beztroskie psie życie według zasad głównego bohatera i wynikające z niego kłopoty raz po raz śmieszyły swoją absurdalnością.
Podczas drugiego czytania, tym razem młodszakom, po pierwszych kilku rozdziałach dzieciom się znudziło, bo schemat zachowania Wintera...
2016
2005-01-01
2023-01-04
Po sporej przerwie sięgnęliśmy po niezawodnego "Pana Kuleczkę", tym razem po "Skrzydła" - drugą część serii.
I znowu były pytania i dumania nad codziennością życia.
A dlaczego tak?
A dlaczego?
A…
Tytułowe "Skrzydła" były świetne. Potem prześcignęła je „Winda”. Ostatniego rozdziału nic już nie mogło pokonać, bo „Okna” chociaż na końcu, były najlepsze. I nawet jeśli wywróciły do góry nogami nasz wieczorny rytuał, bo dzieci zamiast po wysłuchaniu iść spać rzuciły się do okna, by szukać „żółtych plamek” w domach stojących po drugiej stronie ulicy, to było warto.
Dla mnie cała seria tych uniwersalnych opowieści o codzienności jest ciągle bezkonkurencyjna.
Nieodmienne polecam wszystkim dużym, by czytali je małym. Wtedy zabawa jest najlepsza.
Po sporej przerwie sięgnęliśmy po niezawodnego "Pana Kuleczkę", tym razem po "Skrzydła" - drugą część serii.
I znowu były pytania i dumania nad codziennością życia.
A dlaczego tak?
A dlaczego?
A…
Tytułowe "Skrzydła" były świetne. Potem prześcignęła je „Winda”. Ostatniego rozdziału nic już nie mogło pokonać, bo „Okna” chociaż na końcu, były najlepsze. I nawet jeśli ...
2022-07-31
Kafka potrafi opisać czyjeś położenie tak, że czytelnik odczuwa to współcierpiąc i współczując wraz z bohaterem. Mnie podczas czytania ściskał ogromny żal i miałam w sobie całe pokłady współczucia dla Gregora. Podobnie działa na mnie opis cierpienia zwierząt. Brak tchu i panika, i pytanie: dlaczego tak się dzieje?!
Niemoc, bezsilność, zupełna bezradność. Osamotnienie i bezbrzeżny smutek. I to, w jakimś stopniu, pogodzenie z tym stanem rzeczy. On, Gregor, nie zdziwił się za bardzo przybraniem pancerza żuka. I to było dla mnie najbardziej przejmujące.
To czytelnik buntuje się przeciwko tej przemianie, to m n i e ona wpędziła w panikę, nie bohatera.
Kafka potrafi opisać czyjeś położenie tak, że czytelnik odczuwa to współcierpiąc i współczując wraz z bohaterem. Mnie podczas czytania ściskał ogromny żal i miałam w sobie całe pokłady współczucia dla Gregora. Podobnie działa na mnie opis cierpienia zwierząt. Brak tchu i panika, i pytanie: dlaczego tak się dzieje?!
Niemoc, bezsilność, zupełna bezradność. Osamotnienie i...
2022-06-13
Książkę tę moja córka dostała na zakończenie roku szkolnego. Przeczytałyśmy ją razem. Dałyśmy jej pierwszeństwo, pomijając stojące w kolejce inne lektury. Po przeczytaniu, ja miałam bardzo mieszane uczucia, a córka w sumie też nie wiedziała co myśleć. Najpierw śmiała się z rozkapryszonego bohatera, dziwiła ją jego płaczliwość, ale na końcu, zrobiło się jej żal nosorożca.
Dzieci, które są docelowym odbiorcą książeczki, mimo wszystko kibicują temu biednemu nosorożcowi i chcą żeby to jego wielkie marzenie się spełniło, a tu… klops. Kołakowski umiejętnie ściąga nosorożca na ziemię. Pardon. Do wody. A ci rybacy, krzyczący: „dość już tego”.🙄 Tak jakby ten biedak robił coś złego. On tylko chciał zrealizować swoje marzenie.
Mnie ta opowieść nauczyła tego, że marzenia to są po prostu kaprysy, niewarte realizacji. W dodatku nikt i nic nie pomoże ich spełnić. Mało tego, na końcu czeka kara.
Miało być żartobliwie, ale wyszło prześmiewczo. Sporo w tej historyjce złośliwej ironii.
Książkę tę moja córka dostała na zakończenie roku szkolnego. Przeczytałyśmy ją razem. Dałyśmy jej pierwszeństwo, pomijając stojące w kolejce inne lektury. Po przeczytaniu, ja miałam bardzo mieszane uczucia, a córka w sumie też nie wiedziała co myśleć. Najpierw śmiała się z rozkapryszonego bohatera, dziwiła ją jego płaczliwość, ale na końcu, zrobiło się jej żal nosorożca....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-05-10
Mimo, że jest to książka dla dzieci, dorosły czytelnik doceni ją bardziej. Przynajmniej tak stało się w naszym przypadku. Książkę czytaliśmy bardzo długo, ponieważ dzieci (7 lat i 9 lat) nie zawsze chciały jej słuchać. I wiem, że chodziło przede wszystkim o język, bo co prawda w Polsce wydana została w roku 2020, ale napisana - 70 lat wcześniej. I ten odległy czas, i klimat w tej książce czuć.
Akcja w dużej mierze dzieje się w londyńskich dokach. Słownictwo związane z tym obszarem jest specyficzne, bardzo często obecnie nieużywane, a miejsca trudne do wyobrażenia przez dzieci. Główni bohaterowie sympatyczni, więzy przyjaźni prawdziwe i wzruszające, a kocie prawo i rytuały interesująco przedstawione, ale językiem, który wyszedł z użycia i w dzisiejszych czasach stracił swoją żywotność i czar przykuwania uwagi. Jest to piękna polszczyzna, ale niedzisiejsza.
Cała podróż Jennie i Petera stateczkiem parowym do Glasgow, dla mnie samej była wyzwaniem, gdyż załoga statku używała wiejskiej gwary, która już zupełnie dla moich dzieci była niezrozumiała i musiałam symultanicznie przekładać gwarę na język bardziej przystępny. I tu również barierą dla wyobraźni, dla budowania obrazu, było marynistyczne nazewnictwo. Wyposażenie statku, obyczaje i praca marynarzy sprzed 70 lat oraz ich charakterystyka, przyzwyczajenia i wykonywane zadania oderwane zupełnie od współczesnej rzeczywistości. Właśnie to językowe oderwanie od rzeczywistości spowodowało niechęć i nie pozwoliło zachwycić się tą książką, na tyle na ile ona zasługuje.
Ostatnie rozdziały, w których akcja zmierza do punktu kulminacyjnego nabierają tempa i moje dzieci same prosiły, bym nie kończyła, ale czytała dalej i dalej.
Po debatach dotyczących ilości gwiazdek, ustaliliśmy, że książka otrzyma ich 6, ale bardzo musiałam się starać, by osiągnąć ten pułap. Pomogły mi ostatnie wydarzenia i zakończenie, które każdy z nas po swojemu interpretował i żywo omawiał.
Mimo, że jest to książka dla dzieci, dorosły czytelnik doceni ją bardziej. Przynajmniej tak stało się w naszym przypadku. Książkę czytaliśmy bardzo długo, ponieważ dzieci (7 lat i 9 lat) nie zawsze chciały jej słuchać. I wiem, że chodziło przede wszystkim o język, bo co prawda w Polsce wydana została w roku 2020, ale napisana - 70 lat wcześniej. I ten odległy czas, i klimat...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-06-03
1987-01-01
1987-01-01
Dostałam tę książkę pod choinkę pod koniec lat osiemdziesiątych.
Od razu zaskarbiła sobie moje serce.
Piękny język - jak to u Chotomskiej, ciepła, rodzinna historia i niepowtarzalna psia rodzinka.
Polecam!
Dostałam tę książkę pod choinkę pod koniec lat osiemdziesiątych.
Od razu zaskarbiła sobie moje serce.
Piękny język - jak to u Chotomskiej, ciepła, rodzinna historia i niepowtarzalna psia rodzinka.
Polecam!
2014-09-01
Uważam, że Marek Górlikowski stanął na wysokości zadania i rzetelnie sportretował życie małżeństwa Gucwińskich. Sięgając po opinie na ich temat, dał głos ludziom stojącym po obu stronach barykady. I, co najważniejsze, pozwolił czytelnikowi samemu zdecydować co o tym wszystkim sądzi.
Tak naprawdę dopiero z tej książki dowiedziałam się o wszystkich zoologicznych i poza zoologicznych działaniach i akcjach, a także, nazwę to eufemistycznie - animozjach państwa Gucwińskich. W mojej pamięci utrwalił się bowiem obraz pary sympatycznych miłośników zwierząt i tych wszystkich łaszących się do nich, tulących i wijących w okienku telewizora egzotycznych stworzeń.
Jest w tej opowieści sporo o tym jak narodził się program "Z kamerą wśród zwierząt", o jego olbrzymiej popularności, jest trochę zakulisowych "przygód", które wydarzyły się podczas kręcenia poszczególnych odcinków. No i nie ma co ukrywać - Gucwińscy, to celebryci tamtych czasów, nawet jeden z rozdziałów brzmi: "Zawiść rośnie jak oglądalność".
Jest oczywiście o niedźwiedzim skandalu, o którym ja dowiedziałam się dopiero z książki.
Mnie najbardziej ujął początek, a tak naprawdę ostatnie dwa zdania prologu.
„Zaczyna się w roku 1932. W zoo w Breslau rodzi się mrówkojad, w rodzinie warszawskiego policjanta Hanna Jurczak, a w wiejskiej chacie w Porębie Małej - Antoni Gucwiński".
Prawie jak początek baśni.
WYZWANIE CZYTELNICZE II 2022
Przeczytam książkę z Plebiscytu Książka Roku 2021
Uważam, że Marek Górlikowski stanął na wysokości zadania i rzetelnie sportretował życie małżeństwa Gucwińskich. Sięgając po opinie na ich temat, dał głos ludziom stojącym po obu stronach barykady. I, co najważniejsze, pozwolił czytelnikowi samemu zdecydować co o tym wszystkim sądzi.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTak naprawdę dopiero z tej książki dowiedziałam się o wszystkich zoologicznych i poza...