-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2018-05-23
2019-03-11
2018-10-31
"Ty jesteś moją Światłością. Opromieniaj mnie, tak abym nawet w najgłębszej Ciemności umiał odnaleźć do ciebie drogę i już nigdy nie zbłądził."
Zakończenie pierwszego tomu wywołało w wielu czytelnikach niemałe zaskoczenie. Sama nie mogłam otrząsnąć się z szoku i zastanawiałam się jak autorki rozwiną rozpoczęty wątek, który zakończył Klątwę Przeznaczenia. Czytelnicy musieli długo czekać na kontynuację. W kilku zdaniach nie jestem w stanie opisać jakie pokłady determinacji, cierpliwości i wiary w swoje dzieło musiały włożyć Monika i Sylwia, bym wraz z innymi zagorzałymi fanami, mogła trzymać swój egzemplarz Korony Przeznaczenia w dłoniach. Udało się! Jadąc na ubiegłoroczne Krakowskie Targi Książki miałam możliwość osobiście poznać te dwie niezwykłe kobiety i wreszcie nabyć ich drugie papierowe dziecko.
Severowi i Ariadnie udaje się uciec z Ravillonu. Przed byłym Mistrzem Walk i Tahitanką maluje się przyszłość, w której będą mogli wreszcie prowadzić szczęśliwe, nieograniczone przez innych życie. Niestety, Severo by ratować ukochaną decyduje się zawrzeć krwawy pakt, który rzuca się cieniem na idyllę, która była na wyciągnięcie ręki. Nie informując Ariadny o cenie, którą przyszło mu zapłacić, postanawia wziął udział w walce, która wstrząsnęła całym Kontynentem. A to nie koniec problemów. W Ravillonie to Severo ustalał wszelkie zasady. Zdarzało mu się brać pod uwagę zdanie Tahitanki, jednak poza murami twierdzy wszystko może ulec zmianie. Czy Severo i Ariadna odnajdą się w nowej rzeczywistości? I czy miłość naprawdę może wybaczyć wszelkie błędy? O tym przekonacie się sięgając po Koronę Przeznaczenia.
Prawie osiemset stron za mną, a ja czuję niedosyt. I nie chodzi mi o to, że w książce czegoś zabrakło. Wręcz przeciwnie. Wsiąknęłam po raz kolejny w świat wykreowany przez Monikę i Sylwię. Odczuwałam tęsknoty Ariadny, zagłębiałam się z Severem w jego wewnętrzne rozterki, współodczuwałam ból targający Venem, poznawałam prawdziwe oblicze Tamiry, a także innych bohaterów, którzy pojawili się w książce. Wszystko ze sobą współgrało. Klątwa Przeznaczenia była dobra i z pewnością kiedyś jeszcze do niej wrócę, jednak drugi tom był lepiej dopracowany jeśli chodzi o dialogi bohaterów oraz spójność. Są niespodziewane zwroty akcji, niektóre bardzo bolesne o czym z pewnością przekonały się osoby, które są już po lekturze powieści.
Relacja między kochankami nabiera nowego kształtu. W Związku oboje mogli pozwolić sobie na większą swobodę. Severo, przywykły do tego, że robi to co chcę, nie może pogodzić się z tym, że musi podlegać dworskiej etykiecie. Ponad to osoba z którą zawarł pakt, przypomina byłemu Mistrzowi Walk, że czeka na swoją zapłatę... Początkowo miałam mieszane uczucia jeśli chodzi o decyzje, które podejmował Severo. Złościłam się, powstrzymywałam cisnące się na usta przekleństwa, aż wreszcie popatrzyłam na to z jego perspektywy. I wtedy wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Co do Ariadny - w poprzedniej części nie ukrywałam, że jest dla mnie za łagodna, zbyt wyrozumiała i zapatrzona w swojego ukochanego. W Koronie dalej Tahitanka jest zapatrzona w Severa, jednak widać strona za stroną, że przechodzi przemianę, dorośleje. Jest bardziej obiektywna, jednak nie zatraca w sobie romantyzmu, co sprawiło, że naprawdę ją polubiłam.
Bardzo podobała mi się postać Tamiry. W świecie zdominowanym przez mężczyzn, czarodziejka potrafiła pokazać pazury. Oczytana, niesamowicie inteligenta i broniąca swoich racji, żyła według własnych zasad. Oddana przyjaciółka Ariadny urzekła mnie swoją osobowością. Z wypiekami na twarzy śledziłam jej losy.
Cudownie było ponownie przeżywać wzloty i upadki bohaterów. W Koronie Przeznaczenia znajdziecie miłość, pikanterię i wątki fantastyczne. Nie obędzie się bez uronionych łez, zarumienionych z emocji policzków, ale i smutku, podczas czytania niektórych scen. Czekam na Srebrnego Demona, a Wam, jeśli jeszcze nie czytaliście, polecam dać się porwać Przeznaczeniu.
"Ty jesteś moją Światłością. Opromieniaj mnie, tak abym nawet w najgłębszej Ciemności umiał odnaleźć do ciebie drogę i już nigdy nie zbłądził."
Zakończenie pierwszego tomu wywołało w wielu czytelnikach niemałe zaskoczenie. Sama nie mogłam otrząsnąć się z szoku i zastanawiałam się jak autorki rozwiną rozpoczęty wątek, który zakończył Klątwę Przeznaczenia. Czytelnicy...
2019-04-01
"- Rozumiem, że musisz mnie jakoś nazywać. Zwłaszcza, że nawiążemy, szukam właściwego, precyzyjnego terminu... - (...) - bliższą relację. Powiedzmy, że będziesz nazywał mnie Lucyferem."
Adam Berg, dziennikarz pracujący w gdańskim "Kurierze", odbiera nietypowy telefon. Mężczyzna, który do niego dzwoni twierdzi, że jest odpowiedzialny za morderstwa, które wstrząsnęły Trójmiastem. Początkowo Berg myśli, że to głupi żart, jednak rozmówca opisuje mu szczegóły zbrodni, które może znać osoba, która popełniła te brutalne czyny. Czy dziennikarz da się wplątać w chorą grę, którą wymyślił sobie człowiek, który każę nazywać się Lucyferem?
Krzysztof Bochus urzekł mnie już w tym roku serią o Christianie Abellu, którą przeczytałam praktycznie za jednym zamachem. Dlatego z niecierpliwością wyczekiwałam, aż w moje ręce wpadnie najnowsze dzieło autora - Lista Lucyfera. Wydarzenia poprzedniej serii miały miejsce w latach 20. XX wieku. Tym razem Pan Bochus stworzył kryminał osadzony w obecnych czasach. Gdybym musiała jednym słowem określić tę książkę, stwierdziłabym: pierwszorzędna. Na szczęście mogę bardziej się rozpisać, z czego z chęcią skorzystam.
Lista Lucyfera to nie tylko kryminał. Autor z precyzją żongluje wątkami szpiegowskimi, by po chwili wrzucić czytelnika w sam środek scen rodem z dobrego filmu sensacyjnego, a do tego nie zapomina o dodaniu pikantnych momentów. Każdy z bohaterów jest na swoim miejscu. Nawet z pozoru mało istotne postacie idealnie wpasowują się w rozgrywane wydarzenia. Akcję powieści czytelnik śledzi z różnych perspektyw, nawet tej Lucyfera. W tle wydarzeń ukazana jest medialna rzeczywistość, żądze, które ciężko zaspokoić i fragmenty historii, które mają odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Cenię książki, w których całkowicie się zatracam. Podczas których emocje sięgają zenitu, a ja nie mogę odłożyć książki, chociaż obiecuję sobie, że "jeszcze tylko jeden rozdział". W której bohaterowie stają się tak rzeczywiści, że po odłożeniu powieści czuję jakbym rozstawała się z dobrym znajomym. Czytając Listę Lucyfera odczuwałam to wszystko. A minusy? No był taki jeden... Mianowicie taki, że 456 stron to stanowczo za mało! Czekam na kolejny tom, by ponownie towarzyszyć Bergowi w jego dziennikarskich śledztwach.
Polecam!
"- Rozumiem, że musisz mnie jakoś nazywać. Zwłaszcza, że nawiążemy, szukam właściwego, precyzyjnego terminu... - (...) - bliższą relację. Powiedzmy, że będziesz nazywał mnie Lucyferem."
Adam Berg, dziennikarz pracujący w gdańskim "Kurierze", odbiera nietypowy telefon. Mężczyzna, który do niego dzwoni twierdzi, że jest odpowiedzialny za morderstwa, które wstrząsnęły...
2018-07-07
Rewelacyjnie skonstruowany kryminał, pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji. Usilnie próbowałam odgadnąć kim jest morderca, jednak takiego rozwiązania sprawy się nie spodziewałam.
Plus dla autorki, że relacja Meyer - Rudy nie zmieniła się w ckliwy, przewidywalny romans z "hollywoodzkim happy endem".
Dodatkowo poruszyła mnie postać Elwiry. Kobieta, która miała teoretycznie wszystko - przystojnego męża, dziecko, osiągnięcia zawodowe, a jednak... Czasem ludzie tylko z pozoru mają idealne życie i tak właśnie było w tym przypadku. Elwira zakochuje się w kimś, kto zgłębia jej sferę emocjonalną, kto potrafi ją wysłuchać, jednak i ta relacja okazuje się zwykłym fałszem. Szkoda, że została tak wykorzystana.
Książkę polecam i oceniam 10/10.
Rewelacyjnie skonstruowany kryminał, pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji. Usilnie próbowałam odgadnąć kim jest morderca, jednak takiego rozwiązania sprawy się nie spodziewałam.
Plus dla autorki, że relacja Meyer - Rudy nie zmieniła się w ckliwy, przewidywalny romans z "hollywoodzkim happy endem".
Dodatkowo poruszyła mnie postać Elwiry. Kobieta, która miała teoretycznie...
2016-09-30
Ta książka jest dla mnie piękna. A raczej rozmowy Pana Wiśniewskiego i Pani Domagalik. Ich przemyślenia. Ta intymność, która nie razi, która nie jest wulgarna. Taka intymność, która wprawia czytelnika w miłe odczucia typu "cieszę się, że też mogę być jej częścią i nie czuję się intruzem".
W moim odczuciu wybitna, ponieważ zachęca do przemyśleń. Do poznawania faktów, pewnych zdarzeń, doprowadzająca do tego przy stanąć na chwilę z kubkiem kawy w ręku i zastanowić się... nad samym sobą.
Znów ciśnie mi się na usta słowo "piękna". W dzisiejszych czasach wydaje mi się, że mało jest takich rozmów. A Ci Państwo pisali na odległość. Nas i naszych bliskich dzieli czasem tylko parę kroków, a czy rozmawiamy na tak ważne tematy? Każdy niech odpowie wedle własnego sumienia.
Polecam, a sama zabieram się za kolejną książkę tych wspaniałych ludzi.
Ta książka jest dla mnie piękna. A raczej rozmowy Pana Wiśniewskiego i Pani Domagalik. Ich przemyślenia. Ta intymność, która nie razi, która nie jest wulgarna. Taka intymność, która wprawia czytelnika w miłe odczucia typu "cieszę się, że też mogę być jej częścią i nie czuję się intruzem".
W moim odczuciu wybitna, ponieważ zachęca do przemyśleń. Do poznawania faktów,...
2019-10-16
"Kto tego nie przeżył, ten nie zrozumie, jak to jest, gdy
w miejscu, w którym powinieneś dostać miłość, dostajesz po twarzy..."
Po przeczytaniu niektórych książek, ciężko mi wyrazić w słowach, jakie odczucia przeżywałam w trakcie ich czytania. Tak właśnie jest z reportażem Darii Górki pt. "Aż do śmierci". Zaledwie kilka historii, które wyrażają ból i cierpienia tysiąca innych kobiet, które przeżyły podobne piekło. Kobiet, które nie zabiły z zimną krwią. Zabiły w akcie ostatecznej desperacji...
Bite, maltretowane, gwałcone, katowane... Lata cierpień, łez, rozpaczy. Pomyślisz - dlaczego nie odeszły? Czemu pozwoliły się tak traktować? A teraz wyobraź sobie, że człowiek, którego kochasz i któremu ufasz, w krótkim czasie zmienia się w sadystę, który depcze dzień za dniem twoją godność, wmawiając ci, że jesteś brzydka, głupia i nic nie warta. Dalej ciężko postawić się w takiej sytuacji, prawda? A to dlatego, że nie da się wejść w skórę takiej ofiary. Łatwo sądzić zachowania innych z własnego, pełnego ciepła, rodzinnego domu, gdzie o takich historiach można przeczytać co najwyżej w książkach...
Daria Górka rozmawia z Kasią, Martą, Moniką, Sylwią, Olą, Izą, Małgorzatą oraz Alicją. Każda z nich doświadczyła przemocy domowej. Ale czym właściwie ona jest? Niby każdy wie o co chodzi, a jednak dalej tysiące osób w Polsce pada jej ofiarą. To przemoc fizyczna i/lub psychiczna, której ofiary doświadczają we własnym domu. Zalicza się do niej bicie, okaleczanie ostrymi narzędziami, podpalanie, wyzywanie, natarczywa i bezpodstawna krytyka, nagminne obrażanie werbalne... Dużo tego, prawda? A teraz wyobraź sobie, że przez takie piekło, czasami każdego dnia przechodzi jedna kobieta. A później, że takich kobiet jak ona są w naszym kraju tysiące... Bohaterki reportażu "Aż do śmierci" pewnego dnia po prostu nie wytrzymały presji i chwyciły za nóż...
Przeczytajcie i poznajcie ich historie. To książka, o której warto mówić. Warto wziąć sobie jej przekaz do serca...
"Kto tego nie przeżył, ten nie zrozumie, jak to jest, gdy
w miejscu, w którym powinieneś dostać miłość, dostajesz po twarzy..."
Po przeczytaniu niektórych książek, ciężko mi wyrazić w słowach, jakie odczucia przeżywałam w trakcie ich czytania. Tak właśnie jest z reportażem Darii Górki pt. "Aż do śmierci". Zaledwie kilka historii, które wyrażają ból i cierpienia tysiąca...
2017-08-08
2019-08-26
Opowieść o psiej miłości i oddaniu,
których nie jest w stanie przerwać nawet śmierć...
Nie jestem miłośniczką książek, w których głównymi bohaterami są zwierzęta. Jedynym wyjątkiem, który mnie do siebie jak dotąd przekonał, okazał się "Był sobie pies", pierwszy tom cyklu o tym samym tytule, który rozłożył mnie na łopatki. W trakcie jego czytania musiałam zaopatrzyć się w paczkę chusteczek. Dlatego wiedziałam, że gdy tylko pojawi się kolejna część, to będzie mój czytelniczy "must have". W "Był sobie pies 2" Bailey, którego pokochałam platoniczną miłością w poprzedniej części, powraca, jednak tym razem jego zadaniem będzie towarzyszenie Clarity June. Dziewczynka, która opuszcza farmę ukochanej babci, będzie potrzebować pomocy tak oddanego czworonoga.
Ponowne wejście w psią skórę okazało się ciekawym doświadczeniem. Czy zastanawiacie się czasem jak widzi świat wasz pies? Pupilom często przypisuje się posiadanie ludzkich cech, jednak być może nie zdajemy sobie sprawy z tego, że dana sytuacja jest kompletnie różnie interpretowana przez nas, a inaczej przez nich. Podoba mi się w tej powieści to, że autor mimo iż w pewnym stopniu przypisał wykreowanej przez siebie postaci ludzkie cechy, nie zapomniał o "psim pierwiastku", który nadaje je autentyczności. Ponad to każdy człowiek opisany w książce przedstawia różne cechy zachowań. Od dawna wiadomo, że psy są w stanie wyczuć całą gamę emocji. Na szczęście autor nie wpadł w filozoficzne tony i nie przypisał psiemu bohaterowi nadludzkich cech. Wręcz przeciwnie - wszystkie jego zachowania bazowały na doświadczeniach, które nabywał w poprzednich wcieleniach.
W "Był sobie pies 2" prócz zabawnych czy wzruszających momentów, pojawiają się wątki ukazujące problemy, z którymi często borykać się każdy z nas. Bezsilność, brak wiary w siebie i własne możliwości, egoizm, chciwość i wiele innych, o których nie chcemy lub wstydzimy się mówić, a czasem i przyznać przed samym sobą. Pies, niczym niemy świadek dostrzega je, starając się pomóc na swój psi sposób.
Ten rok jeszcze nie dobiegł końca, lecz mimo to mogę stwierdzić, że to najpiękniejsza, najbardziej wzruszająca i nostalgiczna książka, jaką przeczytałam w 2019 roku. Jeżeli i ty zamierzasz ją przeczytać, nie zapomnij przygotować wcześniej chusteczek!
Opowieść o psiej miłości i oddaniu,
których nie jest w stanie przerwać nawet śmierć...
Nie jestem miłośniczką książek, w których głównymi bohaterami są zwierzęta. Jedynym wyjątkiem, który mnie do siebie jak dotąd przekonał, okazał się "Był sobie pies", pierwszy tom cyklu o tym samym tytule, który rozłożył mnie na łopatki. W trakcie jego czytania musiałam zaopatrzyć się...
Podążając wraz z główną bohaterką w jej przygodzie zwanej życiem, odkrywamy historię ludzi, którzy mieli wpływ na wydarzenia, które odcisnęły swoje piętno na kartach historii...
Listopad 1966 roku. Jerzy Ostrowski zostaje przetransportowany do Ostrowa. Przez kilka dni rozgrywa partie szachów z ważną personą z Moskwy.
Sierpień 1939 roku. Odbywa się festyn na Polu Mokotowskim. Bierze w nim udział nastoletnia Wanda Kuryło, córka podoficera Cyryla, który był strzelcem podczas I wojny światowej.
Gdy wybucha II wojna światowa, Wanda postanawia dołączyć do konspiracji. Dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, że właśnie rozpoczął się dla niej nowy etap życia, w którym każda decyzja przyniesie niespodziewane dla niej skutki...
Jakie powiązania łączą te dwa wątki? Jak wielki bagaż doświadczeń niosą na swoich barkach ludzie, którym przyszło żyć w okrutnych czasach wojny? Czy prawda ma silniejszą siłę od kłamstwa?
O tym przekonacie się sięgając po najnowszą książkę Macieja Siembiedy.
Po przeczytaniu poprzednich książek autora (444 i Miejsca i imienia), zastanawiałam się jaką tym razem historią zaskoczy mnie Pan Siembieda. Po raz kolejny fikcja literacka mieszała się z wydarzeniami, które wydarzyły się naprawdę. Tym razem czytelnik cofa się do czasów wojennych. Wanda, główna bohaterka książki, rozdział za rozdziałem, zostaje poddawana coraz trudniejszym wyborom. Podobała mi się jej osobowość, hart ducha i determinacja w podejmowaniu działań. Maciej Siembieda idealnie zobrazował miejsca wydarzeń i atmosferę, która panowała w tamtych czasach. Wnikliwie i z dbałością o detale wykreował bohaterów, którzy na dłużej zapadną w pamięć czytelnika. Ponad to, wplótł na karty swojej powieści prawdziwych ludzi i wydarzenia, dzięki czemu odbiorcy mogą bez trudu zwizualizować sobie obraz Polski, zarówno podczas II wojny światowej, jak i z czasów powojennych, kiedy komuniści hulali sobie w najlepsze, narzucając swoje racje obywatelom.
Gambit wywołał we mnie wiele emocji. Wraz z bohaterami przeżywałam ich radości, roniłam łzy w chwilach smutku, zagryzałam usta w momentach bezsilności i rzucałam gromy, gdy wpadali we wściekłość. Prócz tego poszerzyłam swoją wiedzę historyczną. Jak wspomniałam wcześniej, Pan Maciej w mistrzowski, nienachalny sposób i bez przydługich opisów, wplata wiele ciekawostek historycznych. Krótko mówiąc, ta powieść łączy w sobie przyjemne z pożytecznym, bo warto poszerzać swoją wiedzę w każdym wieku. Gdy doszłam do ostatniego zdania, żałowałam, że to już koniec.
Ale jak wiadomo, to co dobre, szybko się kończy.
Polecam!
Podążając wraz z główną bohaterką w jej przygodzie zwanej życiem, odkrywamy historię ludzi, którzy mieli wpływ na wydarzenia, które odcisnęły swoje piętno na kartach historii...
więcej Pokaż mimo toListopad 1966 roku. Jerzy Ostrowski zostaje przetransportowany do Ostrowa. Przez kilka dni rozgrywa partie szachów z ważną personą z Moskwy.
Sierpień 1939 roku. Odbywa się festyn na Polu...