-
ArtykułyCzternaście książek na nowy tydzień. Silne emocje gwarantowane!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant6
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński45
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać426
Biblioteczka
2024-04-01
2023-03-19
Wydobyć z mroków historii postacie sprzed ponad pięciuset lat, stworzyć z nich bohaterów z krwi i kości, z wszystkimi ich uczuciami, rozterkami, marzeniami i porażkami, wgryźć się w ich codzienne życie, odmalować wszystko niczym najpiękniejszą baśń, znaną z lat dziecinnych, chociaż baśnią być to nie może, bo wszyscy bohaterowie żyli naprawdę. Który pisarz tak potrafi? Nieliczni. Z wdziękiem i prawdziwą maestrią pióra umie tak pisać Pani Ania Szepielak. Od pierwszych stron czytałam tę najnowszą powieść zachłannie, z podziwem i pokłonem dla tytanicznej pracy, którą autorka wykonała.
Nie jest prosto - piszę to jako absolwentka studiów historycznych - utkać barwną, obfitą w detale opowieść o losach Zygmunta Jagiellończyka, zwanego też często Starym (1467- 1548), naszego przedostatniego dziedzicznego króla. Wszak zostały po nim raczej suche źródła nasycone faktografią, a przecież daty i fakty nie oddadzą prawdziwego człowieka - syna, brata, księcia, kochanka. Historycy odtwarzający przeszłość lubują się w źródłach, ale nie znajdą tam wzmianek o emocjach targających postaciami władców. Zresztą odtworzenie osoby władcy jako zwykłego człowieka do ich zadań rzadko należy. Skupiają się na jego decyzjach w kontekście uwarunkowań politycznych i militarnych. Żeby zatem snuć literacką, a nie naukową opowieść o monarsze -człowieku żyjącym w odległej rzeczywistości trzeba mieć spore pokłady wyobraźni, umieć oczarować słowem, w całkiem prawdziwe wydarzenia wpleść nieco fikcji i w końcu sprawić, by tak odległa postać stała się czytelnikowi bliska. Dlatego nie znajduję skali dla talentu Pani Ani, bo z wszystkich tych zadań wywiązała się perfekcyjnie.
Pierwszy tom dylogii rozpoczyna rok 1467 i trudne narodziny Zygmunta w Kozienicach. Potem towarzyszymy mu w dorastaniu, nabywaniu wiedzy pod okiem Długosza, przy pasowaniu na rycerza w Toruniu, w orszaku pogrzebowym po śmierci brata Kazimierza, a później ojca, w udrękach bycia “zapasowym księciem” bez księstwa, w czasach panowania jego starszych braci: Jana Olbrachta w Koronie i Aleksandra na Litwie. W końcu poznajemy pierwszą miłość do toruńskiej mieszczki Katarzyny z Trenczyna. Pani Ania snuje opowieść, która przypadnie do gustu nawet najbardziej zatwardziałym wrogom historii. Bo historia jest w tej opowieści tylko tłem do pokazania uniwersalnych ludzkich uczuć: małżeńskiej miłości na przykładzie Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki - rodziców Zygmunta, bezpieczeństwa dawanego przez rodzinny dom, miłości rodzicielskiej i braterskiej, szacunku i oddania, a także wieloletniej przyjaźni. Autorka nie będzie jednak katować Was faktografią, nazwiskami i skomplikowanymi problemami politycznymi, za to pokaże inny wymiar przeszłości - ten, w którym książęta od wczesnego dzieciństwa wdrażani surowo do obowiązków wobec Boga, ojczyzny, korony i rodziny doświadczali emocji zwykłych i przyziemnych, niczym nie różniących się od doświadczeń ich poddanych.
I podobnie, jak we wcześniejszych powieściach autorki, znowu nie zabrakło wspaniałych kobiet. Odważnych, bezkompromisowych, mądrych, poświęcających się bez wytchnienia dzieciom i wnukom, pielęgnujących tradycje i obyczaje. Elżbieta - Matka Królów. Ta, która urodziła Kazimierzowi trzynaścioro dzieci, niezłomna duchem, świetnie wykształcona, rozsądna i ponad ówczesną miarę mądra, a jednocześnie bogobojna i pokorna. Oparcie dla męża, podpora dla dzieci, prawdziwa opoka. Katarzyna z Trenczyna – morganatyczna żona Zygmunta, matka jego pierworodnego, chociaż odsuniętego od dziedziczenia, syna. Dziewczyna ponadprzeciętnie, jak na tamte czasy, samodzielna, wytrwale dążąca do celu, realizująca konsekwentnie swe zamiary, dyskretna, oddana i bezgranicznie w Zygmuncie zakochana, mimo wszystkich ograniczeń pochodzenia.
Pani Ania nie zawodzi. Piękny, stylizowany na dawny język, autentyczny do bólu, znakomite przygotowanie źródłowe i merytoryczne, dokładnie odtworzone detale architektury, strojów, kuchni, obyczajów, precyzyjnie skonstruowana opowieść, przecudne opisy polskiej przyrody i ogromna dawka wiary w człowieka, w dobro, w rodzinę urzekną każdego. Zatracicie się w tej opowieści. Lekcja historii nie do zapomnienia.
Wydobyć z mroków historii postacie sprzed ponad pięciuset lat, stworzyć z nich bohaterów z krwi i kości, z wszystkimi ich uczuciami, rozterkami, marzeniami i porażkami, wgryźć się w ich codzienne życie, odmalować wszystko niczym najpiękniejszą baśń, znaną z lat dziecinnych, chociaż baśnią być to nie może, bo wszyscy bohaterowie żyli naprawdę. Który pisarz tak potrafi?...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-27
"Francuskim klejnotem" zakończyłam czytać wszystko, co wyszło dotąd spod pióra Pani Anny Szepielak. Dziewięć powieści typowo kobiecych, ciepłych i mocno optymistycznych. Liczę z niecierpliwością na kolejne książki.
Autorka ma niesamowity dar budowania historii opartych na rodzinnych sekretach, lokalizując je nie tylko w rodzinnej Małopolsce. Zawsze umiejętnie buduje klimat i scenografię powieści dopasowując bezbłędnie stylistykę językową i elementy realnej przeszłości. Z pierwszego tomu "Francuskie zlecenie", gdzie zwiedzaliśmy rezydencję pośród prowansalskich lawendowych pól, przenosi nas tym razem na polski grunt, do agroturystycznego gospodarstwa gdzieś w górach, z prawdziwą gaździną i swojskim jadłem. Minęło kilkanaście lat i Ewa, fotografka z wielką pasją, odnajduje się przy boku Gerarda jako spełniona zawodowo kobieta, szczęśliwa żona i matka dwóch urwisów. W góralskim domu rozgrywa się historia trzech rodzących się miłości, zaś tajemnice rodzinne znajdują swe rozwiązanie.
Wspaniałe opisy przyrody górskiej, kreacje silnych kobiet stawiających czoła bieżącym problemom, pochwała solidarności i rodzinnego wsparcia to największe atuty tej powieści. A wszystko napisane pięknym językiem, chwilami okraszonym góralską gwarą, daje czytelnikowi mnóstwo uśmiechu na twarzy. Dziękuję autorce za ten optymizm, za wspaniały czas relaksu i oderwania się od trudnej rzeczywistości. I czekam, jak wspomniałam, na kolejne tomy z historią w tle.
"Francuskim klejnotem" zakończyłam czytać wszystko, co wyszło dotąd spod pióra Pani Anny Szepielak. Dziewięć powieści typowo kobiecych, ciepłych i mocno optymistycznych. Liczę z niecierpliwością na kolejne książki.
Autorka ma niesamowity dar budowania historii opartych na rodzinnych sekretach, lokalizując je nie tylko w rodzinnej Małopolsce. Zawsze umiejętnie buduje klimat...
2021-11-05
Książki Pani Szepielak to zawsze miód na moje serce. Ogromna dawka wiary w człowieka, w rodzinę, w dobro, serwowana przez autorkę, jest wybitnie budująca i pozwala na chwilę odpocząć od obecnej trudnej rzeczywistości.
W odróżnieniu jednak od innej tego typu literatury kobiecej widać duży szacunek do czytelniczek. To nie jest proza naiwna i niewymagająca, nieprawdopodobna i przerysowana. W każdym tomie sagi, a tym szczególnie, w warstwie historycznej, doceniam, jako absolwentka studiów historycznych - znakomite przygotowanie źródłowe i merytoryczne autorki. Pani Szepielak sięgnęła tym razem do przeszłości bardzo zamierzchłej odwołując się do czasów największych podbojów Mongołów na kontynencie europejskim w XIII wieku, a także dziejów litewskich w wieku XVI na przykładzie rodów Gasztołdów i Radziwiłłów.
Precyzyjnie, a z rozmachem skonstruowana historia, płynnie przechodząca z epoki w epokę; piękne dzieje Zarzewskich, którzy odkrywają początki swego rodu w królewskiej rodzinie średniowiecznej Gruzji; opowieści o porwaniach, miłościach, zdradach i ucieczkach, a w końcu pomyślne i obiecujące zakończenie - to wszystko atuty ostatniego tomu sagi "Dziedzictwo rodu".
Polecam miłośnikom historii, genealogii, sag rodzinnych i romansów.
Warto!
Książki Pani Szepielak to zawsze miód na moje serce. Ogromna dawka wiary w człowieka, w rodzinę, w dobro, serwowana przez autorkę, jest wybitnie budująca i pozwala na chwilę odpocząć od obecnej trudnej rzeczywistości.
W odróżnieniu jednak od innej tego typu literatury kobiecej widać duży szacunek do czytelniczek. To nie jest proza naiwna i niewymagająca, nieprawdopodobna...
2021-02-06
Wspaniała saga. Za mną pierwszy tom, a zapowiada się jeszcze ciekawiej. Ciepło, swojsko, rodzinnie, a nieśpiesznie odkrywane tajemnice z przeszłości tylko podsycają ciekawość czytelnika takiego jak ja, kochającego historię. A co najważniejsze wszystko zgrabnie osadzone we współczesnej rzeczywistości, bez słodzenia i lukrowania, jak to bywa często w tego typu literaturze. Nie wszystko jest więc kolorowe i słusznie, bo obecne polskie rodziny dotyka wiele problemów, od których autorka nie ucieka.
Znakomite wstawki o sytuacji oświaty i mało stabilnej pozycji zawodowej nauczyciela w Polsce również idealnie odzwierciedlają realia. Od razu widać, co bliskie sercu autorki, z zawodu nauczycielki. Zaraz biorę się za drugi tom, by się ostatecznie utwierdzić w przekonaniu, że moją "koleżankę po fachu" muszę dodać do ulubionych.
Doskonała odskocznia od kryminału i zbrodni.
Idealna lektura na zimne lutowe wieczory.
Wspaniała saga. Za mną pierwszy tom, a zapowiada się jeszcze ciekawiej. Ciepło, swojsko, rodzinnie, a nieśpiesznie odkrywane tajemnice z przeszłości tylko podsycają ciekawość czytelnika takiego jak ja, kochającego historię. A co najważniejsze wszystko zgrabnie osadzone we współczesnej rzeczywistości, bez słodzenia i lukrowania, jak to bywa często w tego typu literaturze....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-02-07
Piękna, urzekająca i mocno wzruszająca książka. Za duży ładunek solidnie opowiedzianej historii Galicji Wschodniej dodaję plus, bo niewielu autorom się to udaje. I chociaż nie jest to książka aspirująca do naukowej, to poprzez odtworzenie losów jednej rodziny mieszkającej pod Lwowem staje się prawdziwą, żywą lekcją historii...
W tym tomie autorka skupia się na dziejach rodu innej bohaterki, pokazanej już w tomie pierwszym, ale tym razem z postaci drugoplanowej stawia ją w centrum wszystkich wydarzeń. Joanna, nauczycielka, a jakże! (uwielbiam wszystko, co pisze Pani Szepielak o współczesnej szkole w tej sadze, a jej rada pedagogiczna przedstawiona na końcowych stronach tomu to jako żywo obraz 99% takich rad w naszym kraju:))) poszukuje korzeni swojej rodziny ze strony babci...
Fabuła toczy się dwutorowo. Jedna od 1903 do 1948 roku, najpierw we Lwowie i jego okolicach, potem gdzieś w Rzeszy towarzysząc babce Joanny w czasie robót przymusowych, w zburzonej Warszawie tuż po wojnie i w końcu na Sądecczyźnie, gdzie po okrutnych doświadczeniach wojennych babcia Danusia w końcu znajduje nowy dom, miłość i stabilizację. Zawieruchy wojenne pierwszej i drugiej wojny światowej, wojny z bolszewikami w 1920, gehenna wywózek i rzeczywistość powojenna, w której rodziny ze Lwowa pozbawione domów i majątków czuły się bezdomnymi, nikomu niepotrzebnymi Polakami..Wszystko tak detalicznie odtworzone, w pełni zgodne z historycznymi faktami, a przy tym znakomicie opisane jako doświadczenie prostych ludzi, przesycone bólem, rozpaczą i beznadzieją wojennego życia spowodowało, że popłakałam się jak bóbr. Wielu z Was, mających swe korzenie rodzinne gdzieś na Kresach, odkryje może podobną do losów Danusi historię swoich przodków rozsianych dziś po całej Polsce.
Druga fabuła, współcześnie osadzona na Sądecczyźnie, a chwilami w stolicy, przywołuje już na twarz uśmiech i radość. W życiu bohaterek zachodzą pozytywne zmiany, rodzą się nowe miłości, pojawiają intratne propozycje pracy, a dzieci rosną....Swojsko, sielsko, apetycznie, jak to na rodzinnych imprezach, pachnie maciejką i różami w altanach, a i widoki w tamtych stronach, przyznacie sami, cieszące oko.
Nic, tylko czytać!
Ja przepadłam z kretesem na całą niedzielę.
Wam też polecam takie zapomnienie.
Autorkę bezapelacyjnie dodaję do ulubionych.
Piękna, urzekająca i mocno wzruszająca książka. Za duży ładunek solidnie opowiedzianej historii Galicji Wschodniej dodaję plus, bo niewielu autorom się to udaje. I chociaż nie jest to książka aspirująca do naukowej, to poprzez odtworzenie losów jednej rodziny mieszkającej pod Lwowem staje się prawdziwą, żywą lekcją historii...
W tym tomie autorka skupia się na dziejach...
2021-02-13
Pięknie pisze Pani Szepielak. Jej trzytomowa Saga małopolska, której ostatni tom przed chwilą skończyłam spowodowała, że zaliczę ją do moich najjaśniejszych gwiazd w gronie ulubionych autorek kobiecej literatury. Na półce już czeka na mnie "Dworek pod Lipami".
Tym razem poznajemy historię rodziny trzeciej z bohaterek sagi - zwariowanej nieco, prostej w obyciu, ale szalenie utalentowanej muzycznie i językowo fryzjerki - Elwiry. Ciągle rozpowiadająca o swoim chłopskim rodowodzie nie miała pojęcia, że jej przodkowie i pisali i czytali, a praprababka nawet na fortepianie grała. Autorka przez połowę książki cudownie prowadzi swą historię od lat sześćdziesiątych XIX wieku do 1913 roku, który był dla rodziny aż nazbyt tragiczny. Późniejsze dzieje poznajemy już z opowiadań snutych w latach osiemdziesiątych XX wieku przez ówczesną seniorkę rodu - Barbarę. Ostatnie rozdziały to znów współczesność i życiowe perypetie wszystkich trzech bohaterek sagi- Marty, Joanny i Elwiry. A chociaż poznały wiele z dziejów swoich rodzin, to najbardziej tragiczne i zawstydzające fakty pozostały do końca nieodkryte i wraz ze śmiercią ostatnich świadków zginą w pomroce dziejów. Ale może to i dobrze, że nie kładły się cieniem na rodzinie.
A same bohaterki, no cóż. Okazało się, że troszkę ze sobą spokrewnione, chociaż to taka szósta woda po kisielu, ale same tej świadomości do końca nie zdobyły, chociaż chwilowo były mocno zafascynowane genealogią i prowadziły mniej lub bardziej zaawansowane "śledztwa". Wszystkie poszły poniekąd w ślady swoich przodkiń, bo historia lubi zataczać koło...Ale o tym już musicie przeczytać sami.
Saga małopolska autentycznie mnie urzekła.
- Pięknym językiem, nafaszerowanym dawną i współczesną miejscową gwarą, a przez to autentycznym do bólu,
- Dokładnością w odtwarzaniu historycznych detali,
- Znakomitymi kreacjami bohaterów, a przede wszystkim kobiet, i tych historycznych i tych współczesnych. Odważnych, bezkompromisowych, mądrych, poświęcających się bez wytchnienia dzieciom i wnukom, pielęgnujących tradycje i obyczaje. Kochanych i brutalnie pozbawionych miłości na całe życie, szczęśliwych i wypłakujących non stop oczy.
- Świetnie skrojoną kompozycją, w której zarówno treści historyczne, jak współczesne znakomicie się łączą w całość, a trzeci tom pokazuje w jaki sposób splatały się losy trzech rodzin
- Budowaniem wiarygodnej historii, przez przejaskrawień, przedobrzeń, przedziwnych zbiegów okoliczności i całego lukrowania wszechobecnego w tego typu literaturze, co uznaję za ogromny pozytyw
Magia, prawdziwa magia. Nic, tylko czytać, czytać, czytać...
Pięknie pisze Pani Szepielak. Jej trzytomowa Saga małopolska, której ostatni tom przed chwilą skończyłam spowodowała, że zaliczę ją do moich najjaśniejszych gwiazd w gronie ulubionych autorek kobiecej literatury. Na półce już czeka na mnie "Dworek pod Lipami".
Tym razem poznajemy historię rodziny trzeciej z bohaterek sagi - zwariowanej nieco, prostej w obyciu, ale szalenie...
2021-03-20
Galicja Zachodnia, czyli najpewniej gdzieś w Małopolsce, 1888 rok. Duży, dobrze prowadzony dworek szlachecki (wypisz wymaluj jak ten z okładki), a nieopodal podupadły pałac kryjący wiele tajemnic ich właścicieli, a może nawet zbrodni. I ona. Główna bohaterka, Julia Zarzewska, dwudziestoczteroletnia guwernantka, niegdysiejsza lokatorka pałacu, dręczona od wielu lat przez koszmary senne i poszukująca odpowiedzi na pytanie kim właściwie jest i dlaczego "maman" nie okazywała jej żadnego serca...Idealna okładka, znakomicie skomponowana z treścią książki i wprowadzająca nas w równie idealnie oddany klimat tamtych lat..
W odróżnieniu od innych pozycji tego gatunku czytelnik znajdzie tu nie tylko gorące romanse czy zdrady, ale takżę szaleństwo, prowadzące do lawiny morderstw, a nawet interwencji ówczesnej policji...Autorka odkrywa tajemnice drobnymi porcyjkami, by w finale wprawić nas w niezłe osłupienie.
Poza tym jest tutaj wszystko, do czego przekonała mnie Pani Szepielak od pierwszych przeczytanych stron jej twórczości. Urzekający język, plastyczne krajobrazy, doskonała znajomość obyczajowości epoki z podkreślaniem roli kobiet w tamtym czasie i położeniem akcentu na ich pęd do wiedzy i niezależności.
Żałuję jedynie, że musiałam czytać z przerwą i rozłożyć lekturę na dwie części. Ale jest tak wybornie, że pochłonęłam dzisiaj niemal trzysta stron.
Oderwijcie się od smutnej rzeczywistości i zapomnijcie w historii Julii.
Warto.
Galicja Zachodnia, czyli najpewniej gdzieś w Małopolsce, 1888 rok. Duży, dobrze prowadzony dworek szlachecki (wypisz wymaluj jak ten z okładki), a nieopodal podupadły pałac kryjący wiele tajemnic ich właścicieli, a może nawet zbrodni. I ona. Główna bohaterka, Julia Zarzewska, dwudziestoczteroletnia guwernantka, niegdysiejsza lokatorka pałacu, dręczona od wielu lat przez...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-21
Zdarzało mi się wcześniej w weekendy przeczytać pół tysiąca stron, ale blisko siedemset chyba nigdy w życiu. Idąc za ciosem "połknęłam" dzisiaj drugi tom sagi o rodzinach Zarzewskich i Laskowiców z Małopolski osiągając tą imponującą liczbę, chociaż nie o liczby i ilość stron tu chodzi. Nie byłoby jednak takiego wyniku, gdyby Pani Szepielak nie rozkochała mnie w swoich książkach! Prawdziwa uczta czytelnicza!
Drugi tom niewiele odsłonił z dalszych losów Julii Zarzewskiej. Pierwsza narracja, osadzona w 1903 roku, pokazuje Julię jako szanowaną doktorową, matkę dwójki dzieci, gorliwie oddaną edukacji biednych dzieci z okolicy i niesieniem im pomocy. O wiele więcej treści autorka poświęciła burzliwym losom praprababki Julianny i jej córki Felicji primo voto Zarzewskiej, secundo voto Laskiewicowej. I znowu otrzymujemy doskonałe portrety kobiet znacznie wyprzedzających swoją epokę. Odważne, broniące swych praw, gotowe do wszelkich poświęceń dla dziecka, nawet wbrew uświęconej opinii familii i dobrym obyczajom...Pobrzmiewają tu nawet echa zamachu na króla Poniatowskiego.
Osadzenie fabuły w trudnej, osiemnastowiecznej rzeczywistości nie stanowi dla autorki żadnego problemu, bo widać w książce jej znakomite przygotowanie źródłowe i merytoryczne. To nie jest naiwna i nieprawdopodobna literatura dla mało wymagających czytelniczek. To kawał precyzyjnie skonstruowanej, pięknej, chwytającej za serce historii o tym, na jakie cierpienia narażano dawniej nastoletnie dziewczątka ze szlacheckich rodów, wydając je za mąż dla dobra stanu i rodu, a często i dla samego zysku.
Całe szczęście, że te czasy minęły już bezpowrotnie:)
Polecam miłośniczkom historii, genealogii, sag rodzinnych i romansów ze szczęśliwym zakończeniem.
Zdarzało mi się wcześniej w weekendy przeczytać pół tysiąca stron, ale blisko siedemset chyba nigdy w życiu. Idąc za ciosem "połknęłam" dzisiaj drugi tom sagi o rodzinach Zarzewskich i Laskowiców z Małopolski osiągając tą imponującą liczbę, chociaż nie o liczby i ilość stron tu chodzi. Nie byłoby jednak takiego wyniku, gdyby Pani Szepielak nie rozkochała mnie w swoich...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-02-21
Twórczość Pani Szepielak odkrywam absolutnie niechronologicznie. "Dworek pod Lipami" jest pozycją wcześniejszą niż przeczytane przeze mnie trzy tomy Sagi małopolskiej. Ale już tutaj widać mocne zainteresowanie autorki historią polskich rodów, które później objawi z całą mocą we wspomnianej trylogii.
Literacki zabieg, w którym powieść w zasadzie łączy w sobie dwa utwory bardzo przypadł mi do gustu. Bohaterka powieści - 35-letnia Gabriela- spełniona pisarka, pielęgniarka z zawodu, od roku dzieli życie ze starszym od siebie wdowcem, ojcem dwojga dzieci. Perypetie małżeńskie i rodzinne zmuszają ją do chwilowego opuszczenia męża celem przemyślenia całej sytuacji. Na dwa tygodnie ląduje w domu przyjaciółki, a tam, oprócz analizowania swojej sytuacji, poświęca się temu, co lubi najbardziej - pasji pisania. Tym razem nie jest to jednak współczesny romans, ale opowieść o czasach, w których w szlacheckich dworkach kobiety całkowicie uzależnione od ojców i mężów skazane były jedynie na pilnowanie domowego ogniska i dbanie o wzorową opinię rodziny. Ta dziewiętnastowieczna wersja robocza powieści, szeroko przytaczana w książce, dobrze stylizowana językowo, pokazała jednak pazura. Nowo poślubiona żona dziedzica nie była pokornym, słodkim cielęciem, ale zdradzała wszelkie oznaki ówczesnej emancypacji. W zakończeniu autorka nie pisze, czy ta powieść stała się kolejnym bestsellerem Gabrieli, ale ufam, że tak.
Może ktoś powie, że to typowe babskie czytadło opisujące losy współczesnej niezależnej, robiącej karierę singielki, która po trzydziestce i i dekadzie przebierania w mężczyznach, wreszcie trafiła na swego. A że on ma dwoje niemal dorosłych dzieci i w tragicznych okolicznościach stracił pierwszą żonę, to nic nowego dzisiaj. Historia prawie banalna. Owszem, ale napisana pięknie, ciepło, z dużym znawstwem psychiki kobiecej i okraszona sporą dawką humoru. A wstawki twórczości bohaterki powieści osadzone w dziewiętnastym wieku podkreślają kunszt Pani Szepielak w kreowaniu dawno minionego świata, a to niełatwe zadanie.
Twórczość Pani Szepielak odkrywam absolutnie niechronologicznie. "Dworek pod Lipami" jest pozycją wcześniejszą niż przeczytane przeze mnie trzy tomy Sagi małopolskiej. Ale już tutaj widać mocne zainteresowanie autorki historią polskich rodów, które później objawi z całą mocą we wspomnianej trylogii.
Literacki zabieg, w którym powieść w zasadzie łączy w sobie dwa utwory...
2021-04-30
Urzekła mnie ta powieść, zresztą jak wszystkie poprzednie, które wyszły spod pióra autorki. Pani Szepielak tworzy zadziwiające historie kobiet, odkrywających - albo samodzielnie, albo przypadkowo przy okazji różnych okoliczności życiowych - kręte meandry losów swoich rodzin.
Jest klimatycznie - w otoczeniu lawendowych pól prowansalskich, tajemniczo - zwłaszcza na drugim piętrze francuskiej rezydencji, gdzie mamy prawdziwą galerię przodków, romantycznie - bo na naszych oczach rozwija się, nie bez przejściowych trudności uczucie pomiędzy polską panią fotograf a francuskim ogrodnikiem i architektem krajobrazu w jednym. Całość historii, w którą uwikłana zostaje, poprzez tytułowe zlecenie, wspomniana wyżej fotograficzka Ewa, wydaje się być niecodzienna. Mieszkańcy rezydencji, łącznie ze służbą, znają język polski, bo dzieje ich rodziny splecione były z naszym krajem, chociaż nafaszerowane wieloma znakami zapytania, a najwyższą atencją zawsze cieszy się seniorka rodu.
Sympatyczna, ciepła, optymistyczna lektura, pisana przez kobietę dla kobiet. Jednak autorka nie tylko słodzi. Przemyca kilka gorzkich prawd o życiu w naszym kraju i kondycji zawodów, jak choćby nauczyciela (sam wykonywała lub wykonuje nadal ten zawód), a z którą w pełni się zgadzam.
Uwielbiam czytać opowieści Pani Szepielak. Piękny język, doskonałe kreacje bohaterek, rodowe tajemnice i sporo autentycznej historii naszego kraju to atuty jej powieści, którymi ujęła mnie już za pierwszym razem.
Bardzo dobra lektura na majówkę!
Urzekła mnie ta powieść, zresztą jak wszystkie poprzednie, które wyszły spod pióra autorki. Pani Szepielak tworzy zadziwiające historie kobiet, odkrywających - albo samodzielnie, albo przypadkowo przy okazji różnych okoliczności życiowych - kręte meandry losów swoich rodzin.
Jest klimatycznie - w otoczeniu lawendowych pól prowansalskich, tajemniczo - zwłaszcza na drugim...
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Są takie książki, po przeczytaniu których łzy same płyną po policzkach, a opowiedzianej historii nie da się wyrzucić z głowy i z serca. Zostanie z nami na zawsze, bo jest wyjątkowa. I pewnie nie raz będziemy do niej wracać. Bo kiedy zanurzamy się w niej wkraczamy do świata niekoniecznie doskonałego, a jednak takiego, którego nie chcielibyśmy za nic opuścić.
Płynęłam przez tę opowieść z zachwytem dla maestrii pióra, dla znakomicie wykreowanych bohaterów, którzy, choć oddaleni od współczesności, byli ludźmi z krwi i kości, a ich emocje zrozumiałe i bliskie czytelnikowi naszej epoki. Nie każdemu autorowi książek bazujących na historii, udaje się wykrzesać świat bez sztuczności, przesadnego patosu i nadmiaru nudnej, suchej faktografii. Świat, który pokaże, że, odlegli o setki lat, nasi antenaci borykali się z takimi samymi życiowymi problemami, jak my współcześnie, chociaż musieli ściśle trzymać się właściwych ich czasom ograniczeń.
Ania Szepielak należy do tych autorek, które z niezwykłym wdziękiem wydobywają na światło dzienne postacie, które, utrwalone w dawnych rocznikach, kronikach i aktach są dziś w większości jedynie przedmiotem naukowych poszukiwań historyków. Ci jednak rzadko odtwarzają postacie historyczne jako zwykłych ludzi, lokując ich w szeroko ujętych uwarunkowaniach politycznych, ekonomicznych, militarnych czy kulturowych. Ania zaś bazując na bogatej faktografii, bardzo umiejętnie i oszczędnie ją dawkuje, skupiając się na czysto ludzkich działaniach, na życiu osobistym, wymiar polityczny umieszczając na drugim tle. Dostajemy w efekcie piękną literacką wizję historii, która jest nam bliska, bo przybiera uniwersalny charakter. Wizję lekką, przystępną i smakowitą. Odpowiednią nawet dla najbardziej opornych na faktografię czytelników albo traktujących historię jako nudny, nic nie wnoszący, przedmiot.
W drugim tomie dylogii “Serce w koronie” odnajdziemy kontynuację życia i działalności państwowej Zygmunta I zwanego Starym, przedostatniego z dynastii Jagiellonów. Fabuła obejmuje lata 1505 – 1548, a więc poprowadzona została do końca panowania króla. Zresztą dzień śmierci - 1 kwietnia 1548 – stanowi klamrę otwierającą i kończącą opowieść. A chociaż Zygmunt będzie tu księciem śląskim, potem wielkim księciem litewskim i w końcu polskim królem, my patrzymy na niego jak na syna, brata, ojca, kochanka i męża. I odnajdujemy w nim mężczyznę pochłoniętego miłością do kobiet – kochanki i dwóch żon, kochającego ojca, zawsze lojalnego, chociaż nie bez konfliktów, wobec rodziny syna i brata, człowieka religijnego, honorowego, ufnego i wierzącego w ludzi. Wrażliwego na sztukę i muzykę, ceniącego nowości, nienawidzącego wojen i śmierci. Ania, w swoim doskonałym, poetyckim stylu, znakomicie odmalowała wszystkie rozterki, marzenia i pragnienia Zygmunta. Te najbardziej intymne, przyziemne i zwykłe. Z wieloma zetknęliście się w swoim własnym życiu, więc tym bardziej władca sprzed pół tysiąca lat stanie się wam bliższy.
Czy literacki wizerunek Zygmunta zgadza się z opiniami historyków? W tej książce nie jest to istotne. Należy bowiem rozgraniczyć go jako władcę i jako człowieka. A przecież tu nie o ocenę faktów i decyzji politycznych chodzi, lecz o człowieka z krwi i kości. A to w pełni się Ani udało. Zygmunt kochał i był kochany, troszczył się o byt materialny rodziny, walczył z długami, modlił się gorliwie, ale i z chęcią oddawał rozrywkom. Jak każdy z nas.
Nie oddałabym w pełni klimatu powieści, gdybym nie odniosła się do kobiet w otoczeniu Zygmunta. Muszę o nich napisać, bo Ania już nie pierwszy raz fascynuje mnie swoimi bohaterkami. A te zawsze są nietuzinkowe. Odważne, bezkompromisowe, mądre, walczące o dobro swoich dzieci. Cierpliwie znosząca ból i oddana do końca rodzinie Matka Królów - Elżbieta Rakuszanka, walcząca z fizyczną ułomnością, matka trzynaściorga dzieci, umiłowana żona Kazimierza. Nieco wyzwolona i bezpruderyjna, ale honorowa i godnie znosząca przytyki środowiska Katarzyna z Trenczyna. Oddana mężowi, nad wyraz pokorna i cicha Barbara Zapolya – pierwsza żona Zygmunta. I w końcu ta, którą potomność odsądzała od czci i wiary, a przysłużyła się krajowi i rodzinie jak mało która. Tu mowa oczywiście o Bonie. Jej zaradność, gospodarność i energia nie miała sobie równych wśród polskich królowych.
Jeśli chcecie się zanurzyć w opowieść o znanych ludziach sprzed pięciuset lat, a nie zanudzić, tylko zachwycić, to zapewniam Was, że wybór serii “Serce w koronie” będzie strzałem w dziesiątkę. Tu historia jest tylko tłem dla uniwersalnej opowieści o wartości życia człowieka. “Wielkość człowieka mierzy się trudem jego służby” (s. 202). Stylizowany język, detale strojów, kuchni, obyczajów, czy architektury nie przesłaniają tak sformułowanej prawdy o człowieku, bo ta jest właściwa każdej epoce. Może odnajdziecie tu swój własny portret.
Życzę Wam takiego zatracenia w tej książce, jakiego ja doświadczyłam.
Dziękuję Ci bardzo Aniu za niezapomnianą, cudowną przygodę. Jedenastą. Wiem, że nie ostatnią.
Składam podziękowania także Wydawnictwu Filia za możliwość przeczytania powieści jeszcze przed oficjalną premierą. Ta pojutrze, 3 kwietnia.
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
więcej Pokaż mimo toSą takie książki, po przeczytaniu których łzy same płyną po policzkach, a opowiedzianej historii nie da się wyrzucić z głowy i z serca. Zostanie z nami na zawsze, bo jest wyjątkowa. I pewnie nie raz będziemy do niej wracać. Bo kiedy zanurzamy się w niej wkraczamy do świata niekoniecznie doskonałego, a jednak takiego, którego nie chcielibyśmy za nic...