-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2016-11-13
2016-08-20
Podzielam opinię agi i tych nielicznych, którym książka się nie podobała. Nudziły mnie prawnicze wywody, irytowała Joanna Chyłka i jej pomocnik. Język też nie zachwycił, raczej denerwował, zwłaszcza dosadne słownictwo pani prokurator i jej stosunek do Konrada (czyt. Zordona!).
Szczegóły menu podczas narad w knajpach, dla mnie nie do strawienia.
Zawzięłam się i doczytałam do końca, w sumie myślę sobie: "po co?"
Podzielam opinię agi i tych nielicznych, którym książka się nie podobała. Nudziły mnie prawnicze wywody, irytowała Joanna Chyłka i jej pomocnik. Język też nie zachwycił, raczej denerwował, zwłaszcza dosadne słownictwo pani prokurator i jej stosunek do Konrada (czyt. Zordona!).
Szczegóły menu podczas narad w knajpach, dla mnie nie do strawienia.
Zawzięłam się i doczytałam do...
2016-04-06
Małgorzata Saramonowicz ma na LC siedmiu fanów. jestem w tej liczbie. Jej trzy książki stoją w mojej biblioteczce, wracam do nich co jakiś czas. zwłaszcza "Lustra" należą do moich ulubionych książek. Niesamowity jest klimat jej niezbyt obszernych, ale wypełnionych emocjami powieści,uważam, że słusznie przyrównano ją do E.A. Poe.
Długo czekałam na kolejną książkę Saramonowicz. Minęło 10 lat. Wreszcie jest, pędzę do księgarni, kupuję. Wcześniej czytam wywiad z autorką, czuję jakiś niepokój, akcja w XII wieku? Nie sądziłam, że ten czas znajdzie się w kręgu zainteresowań pisarki.
No nic, jestem jej wierną fanką, mam wielkie nadzieje na kolejną świetną powieść. Czytam...powoli emocje ustępują. Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę Saramonowicz. Jest nudno. Kronikarz Nefas pisze kronikę dla potomnych, jedynie słuszną i prawomyślną, a oprócz niej przedstawia prawdziwy bieg zdarzeń.
Leje się krew, spadają odcinane głowy, dwa wielkie bursztyny umożliwiają komunikację na odległość. Pogaństwo i magia, chrześcijaństwo i nawracanie siłą, walki między Bolesławem Krzywoustym i jego bratem Zbigniewem. Zamtuzy, chędożenie, seks. Chyba za bardzo jest to "podlane" nużącymi przemyśleniami Nefasa. I ten jego drażniący zmysł szpiegowski, kryjówki, tajemne przejścia, zapowiedź dalszego złego ciągu wydarzeń. Trzeba było koniecznie o tym informować?
Miało być dark fantasy, czyli, jak wyczytałam, "podgatunek łączący fantasy i horror". Ano właśnie "podgatunek", jakoś mi to dobrze brzmi niestety w odniesieniu do tej powieści.
Mają być następne tomy, podobno i serial w planach. Czy przeczytam kolejne "Xięgi Nefasa"? Dziś mam wątpliwości. Daję sześć gwiazdek z sympatii do wcześniejszych dokonań pani Saramonowicz.
A może dalej będzie lepiej, może kronikarz Nefas rozwinie swoje pióro?
Małgorzata Saramonowicz ma na LC siedmiu fanów. jestem w tej liczbie. Jej trzy książki stoją w mojej biblioteczce, wracam do nich co jakiś czas. zwłaszcza "Lustra" należą do moich ulubionych książek. Niesamowity jest klimat jej niezbyt obszernych, ale wypełnionych emocjami powieści,uważam, że słusznie przyrównano ją do E.A. Poe.
Długo czekałam na kolejną książkę...
2016-12-27
To druga książka Oza, którą przeczytałam. Pierwsza była "Opowieść o miłości i mroku" i zachwyciła mnie. Liczyłam więc, że i teraz doznam podobnych odczuć.
No i mam kłopot, niby jest klimat i niespieszna narracja, co bardzo lubię, ale jednocześnie drażniące są dla mnie ciągłe powtórzenia. Ile razy można czytać o tym, że Szmuel Asz posypuje swoją brodę pudrem dla niemowląt, że narzeczona opuściła go i wyszła za specjalistę od deszczówki, że dom Abrabanela znajduje się na końcu zaułka Rabina Elbaza itd. w każdym prawie rozdziale. I jeszcze ta nieszczęsna kaszka podgrzewana przez Szmuela dla Gerszoma Walda - też na okrągło (jadł ją codziennie, podobnie jak Szmuel zupę gulaszową)!
Jest jednak coś dla czego warto było przeczytać tę powieść; to rozdziały dotyczące tematu pracy magisterskiej, którą próbuje pisać główny bohater czyli "Jezus w oczach Żydów" i przy okazji refleksje na temat Judasza i pojęcia zdrady, postrzegania Żydów przez chrześcijan.
Interesujące są też informacje na temat państwa izraelskiego i tu też w kontekście oskarżanego o zdradę ojca Atalii, współpracownika Ben Guriona.
Czy lepiej, żeby nie powstało Państwo Izrael?
Na pewno Amos Oz skłania do wielu refleksji i przemyśleń, więc w sumie cieszę się, że przeczytałam "Judasza".
To druga książka Oza, którą przeczytałam. Pierwsza była "Opowieść o miłości i mroku" i zachwyciła mnie. Liczyłam więc, że i teraz doznam podobnych odczuć.
No i mam kłopot, niby jest klimat i niespieszna narracja, co bardzo lubię, ale jednocześnie drażniące są dla mnie ciągłe powtórzenia. Ile razy można czytać o tym, że Szmuel Asz posypuje swoją brodę pudrem dla niemowląt,...
2016-12-19
Uważam, że Lagercrantz zupełnie nieźle poradził sobie z dalszym ciągiem Millennium. Oczywiście dla mnie to już nie te emocje, które towarzyszyły mi przy części pierwszej. Drugą i trzecią czytałam już dużo spokojniej, a i niekiedy nudząc się nieco.
Tutaj też bywają dłużyzny, ale w sumie napięcie jednak stopniowo rośnie i przyznam, że gdzieś w połowie mocno się wciągnęłam i trudno mi się było oderwać od książki. Miło było znów wrócić do Salander i Blomkvista.
Uważam, że Lagercrantz zupełnie nieźle poradził sobie z dalszym ciągiem Millennium. Oczywiście dla mnie to już nie te emocje, które towarzyszyły mi przy części pierwszej. Drugą i trzecią czytałam już dużo spokojniej, a i niekiedy nudząc się nieco.
Tutaj też bywają dłużyzny, ale w sumie napięcie jednak stopniowo rośnie i przyznam, że gdzieś w połowie mocno się wciągnęłam i...
2016-12-09
Na książkę Pawła Huelle złożyły się w dużej mierze felietony i eseje pisane dla Gazety Wyborczej. Wznowiony w tym roku zbiór tekstów otwiera „Ulica Świętego Ducha”, w której autor analizuje jedno zdanie z „Gdańskich wspomnień młodości” Joanny Schopenhauer, matki słynnego Artura. Dotyczy ono lokalizacji domu, w którym się urodziła. Zastanawiając się nad tym „przypadkiem nie do wiary”, Huelle pisze o sąsiadach Joanny Trosiener, o XVIII – wiecznym Gdańsku, wspomina dalsze losy matki filozofa.
Najobszerniejsza część książki ma tytuł „Imiona , miejsca”. I tu, podobnie jak w opowiadaniu tytułowym, możemy poznać Pawła Huelle jako czytelnika, który snuje refleksje wokół przeczytanych lektur. Zastanawia się często nad jakimś zdaniem, zdarzeniem, postacią. Pisze o tym, co byłoby, gdyby np. Platon został ministrem spraw wewnętrznych Aten, pyta o wiek Telimeny i o to, dlaczego Tomasz Mann wspomina tylko o gdańskim okresie życia Hansa Castorpa.
To oczywiście tylko nieliczne przykłady jego pięknych i mądrych, świadczących o wielkiej erudycji, rozważań, dla których punktem wyjścia jest nie tylko literatura, ale i sztuka. Pisarz zastanawia się nad różnicami w ujęciu biblijnego tematu ofiarowania Izaaka przez Abrahama na obrazach Rembrandta i Caravaggio. Posąg Nike zestawia z wierszem Herberta z tomu „Struna światła”.
Są też w tekstach Huellego wspomnienia z dzieciństwa i dzielenie się wrażeniami z podróży. Bardzo często przywoływany jest rodzinny Gdańsk w różnych okresach swej historii i współcześnie. Czuje się, jak to miasto jest mu bliskie i jak wiele wie na jego temat.
Książkę kończą „Inne sprawy”, a w nich czytamy o fascynacji pisarza mapami, o wykształceniu klasycznym, o demokracji, o sprawiedliwości czy o Kaszubach.
Huelle zachwyca, pisząc o tym co minęło, co chciałby zatrzymać w swej pamięci. Ciekawie komentuje, próbując niekiedy „wejść” między linijki omawianego utworu, stwarzając inne możliwości poprowadzenia zdarzeń. To fascynująca lektura, ma się po niej ochotę na poznanie choćby niektórych przytaczanych przez niego tytułów, na obejrzenie obrazów, rzeźb, na wzbogacenie wiedzy o historii Kaszubów, menonitów czy albigensów.
Na książkę Pawła Huelle złożyły się w dużej mierze felietony i eseje pisane dla Gazety Wyborczej. Wznowiony w tym roku zbiór tekstów otwiera „Ulica Świętego Ducha”, w której autor analizuje jedno zdanie z „Gdańskich wspomnień młodości” Joanny Schopenhauer, matki słynnego Artura. Dotyczy ono lokalizacji domu, w którym się urodziła. Zastanawiając się nad tym „przypadkiem nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-12-05
Gretkowska szczerze i bardzo otwarcie o sobie, rodzinie, znajomych, polityce, literaturze itd. Bardzo dobrze czytało mi się jej dziennik z końcówki roku 2015 i 2016 aż do sierpnia. Miałam w pamięci fakty, o których pisze, więc tym ciekawsza była konfrontacja z jej zapatrywaniami.
Interesujące są refleksje z podróży zagranicznych, bardzo podobał mi się szczegółowy opis rzeźby Berniniego z rzymskiego kościoła przedstawiającej świętą Teresę, miałam wrażenie, że ją widzę.
Okładka mi się podoba, wpisuje się w naszą aktualną rzeczywistość, o której autorka mówi celnie i dosadnie. Pomysł, by samej zachęcić do czytania książki, bo jest znakomita, też uważam za świetny.
Gretkowska szczerze i bardzo otwarcie o sobie, rodzinie, znajomych, polityce, literaturze itd. Bardzo dobrze czytało mi się jej dziennik z końcówki roku 2015 i 2016 aż do sierpnia. Miałam w pamięci fakty, o których pisze, więc tym ciekawsza była konfrontacja z jej zapatrywaniami.
Interesujące są refleksje z podróży zagranicznych, bardzo podobał mi się szczegółowy opis...
2016-12-02
O Stryjeńskiej czytałam w książkach Sławomira Kopra. Wiedziałam więc o niej co nieco. Angelika Kuźniak pozwoliła mi zdecydowanie te wiadomości wzbogacić. Podobały mi się zwłaszcza obszerne fragmenty pamiętnika malarki i relacje jej bliskich. Świetny jest język Stryjeńskiej i jej specyficzny humor, gdy np. narzeka na bezsens przysyłania jej przez syna kawy ziarnistej:"... czy mam z tym do młyna chodzić, czy butem tłuc na dywanie".
Żałuję, że w książce nie znalazło się więcej zdjęć, zwłaszcza reprodukcji jej obrazów.
Autorce udało się przybliżyć postać ekscentrycznej i utalentowanej artystki, której życie było ciągłym zmaganiem się z problemami finansowymi. Warto przeczytać i może potem sięgnąć po wydany niedawno pamiętnik malarki.
O Stryjeńskiej czytałam w książkach Sławomira Kopra. Wiedziałam więc o niej co nieco. Angelika Kuźniak pozwoliła mi zdecydowanie te wiadomości wzbogacić. Podobały mi się zwłaszcza obszerne fragmenty pamiętnika malarki i relacje jej bliskich. Świetny jest język Stryjeńskiej i jej specyficzny humor, gdy np. narzeka na bezsens przysyłania jej przez syna kawy...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-12-01
Wydaje mi się, że Jakub Wędrowycz lata świetności ma jakby za sobą. Znam wszystkie części, więc mam porównanie. Czytam jednak z sympatii dla autora i jego bohatera. Przyznaję też, że znalazły się w tym zbiorze bardzo dobre opowiadania.
Wyróżniam zwłaszcza "Źródło" (wreszcie wiadomo dlaczego Semen wciąż w dobrej formie), "Zamianę" (Semen zastępuje w szkole Piotra Wędrowycza) i "Trudny teren". W tym ostatnim świetna lekcja pracy w policji dla praktykanta Pawła Jaworskiego w wykonaniu niezawodnych wojsławickich stróżów prawa Birskiego i Rowickiego. No i przepis, nieudany niestety, na coca colę ze stonki.
Wydaje mi się, że Jakub Wędrowycz lata świetności ma jakby za sobą. Znam wszystkie części, więc mam porównanie. Czytam jednak z sympatii dla autora i jego bohatera. Przyznaję też, że znalazły się w tym zbiorze bardzo dobre opowiadania.
Wyróżniam zwłaszcza "Źródło" (wreszcie wiadomo dlaczego Semen wciąż w dobrej formie), "Zamianę" (Semen zastępuje w szkole Piotra...
2016-11-30
Piękna, wzruszająca, urzekająca wspaniałymi opisami niewielka powieść Nabokowa. Tytułowa Maszeńka jest wciąż we wspomnieniach Lwa Glebowicza Ganina, który opuścił Rosję 6 lat temu i mieszka aktualnie w "nieprzyjemnym" pensjonacie rosyjskim w Berlinie.
Okazuje się, że jego ukochana ma tu przyjechać jako żona jednego ze współlokatorów. Ganin coraz częściej wraca do przeszłości, odtwarza drobiazgowo swoje spotkania z Maszeńką, przywołuje wspaniałe wspomnienia.
Myśli o ukochanej czy o utraconej ojczyźnie? Chce ją spotkać czy lepiej jeśli pozostanie wyłącznie w jego pamięci?
Czytałam i zachwycałam się poetyckim językiem, niespieszną narracją i rozterkami bohatera, którego końcową decyzję popieram.
Nabokow rzeczywiście zupełnie inny niż w "Lolicie", takiego wolę.
Piękna, wzruszająca, urzekająca wspaniałymi opisami niewielka powieść Nabokowa. Tytułowa Maszeńka jest wciąż we wspomnieniach Lwa Glebowicza Ganina, który opuścił Rosję 6 lat temu i mieszka aktualnie w "nieprzyjemnym" pensjonacie rosyjskim w Berlinie.
Okazuje się, że jego ukochana ma tu przyjechać jako żona jednego ze współlokatorów. Ganin coraz częściej wraca do...
2016-11-27
Od rajtuz przez guziki, próg, stół aż do mydła, łącznie 44 opowiastki o różnych rzeczach widzianych z perspektywy dziecka, dziewczynki (małej Bronki???). Czytałam, myśląc sobie, że to dziwne jakieś, udziwnione może. Gdzieś po połowie trochę mnie "wciągnął" ten dziwny świat zaludniony nie tylko rzeczami, ale i ludźmi, głównie najbliższymi: rodzice, babka, prababka są tu raczej groźnymi istotami.
Próbowałam przejąć się tą poetycką prozą, podobały mi się nawet niektóre metafory, choć czasem, i jak czytam w opiniach nie jestem w tym odosobniona, miałam wrażenie, że skądś to znam.
W felietonie Małgorzaty Niemczyńskiej z ostatniego Dużego Formatu wyczytałam, że Nowicka "jedzie zżyną z Veteranyi" i z jej bardziej znanej rodaczki Herty Muller. Książki tej drugiej znam i bardzo cenię. Może faktycznie coś w tym jest, bo i w innych opiniach znalazłam te same sugestie. Część oczywiście mocno analizuje i w uczonych recenzjach dowodzi wielorakich ukrytych w tekście znaczeń. Jakoś mnie one nie przekonują.
Przeczytałam, bo krótkie. Nie zostanie we mnie na długo, chyba już niewiele pamiętam.
Od rajtuz przez guziki, próg, stół aż do mydła, łącznie 44 opowiastki o różnych rzeczach widzianych z perspektywy dziecka, dziewczynki (małej Bronki???). Czytałam, myśląc sobie, że to dziwne jakieś, udziwnione może. Gdzieś po połowie trochę mnie "wciągnął" ten dziwny świat zaludniony nie tylko rzeczami, ale i ludźmi, głównie najbliższymi: rodzice, babka, prababka są tu...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10-10
I już... niestety trzeba opuścić osiedle Zielone Marzenie, pożegnać Mortkę, Suchą, Kochana, Borzestowskiego. Jednakże z nadzieją na rychłe kolejne spotkanie, wszak zakończenie wyraźnie to sugeruje.
Lubię Chmielarza, nie będę się czepiać drobiazgów, dobrze mi się go czyta. Brawa za postać "Piasta" Mieszka Ziemowita Ziemiańskiego. Kochana toleruję, wierząc, że się zmieni. Może kolejne sukcesy dobrze na niego wpłyną.
Aspirantka Suchocka za chwilę może wygryźć Mortkę, który w tej części trochę bez wyrazu. Może to, jak ktoś zauważył, szczęście w miłości tak na niego wpłynęło. Cóż, nie będę mu źle życzyć, może wróci do dawnej formy.
Panie Chmielarz, czekam z niecierpliwością na kolejny tom.
Dopisek:
Zapytam autora, kiedy można oczekiwać kolejnego "Mortki". Już bowiem 6 grudnia Chmielarz będzie gościł w Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu, początek spotkania godz.18.
Zapraszam bardzo serdecznie:))))
I już... niestety trzeba opuścić osiedle Zielone Marzenie, pożegnać Mortkę, Suchą, Kochana, Borzestowskiego. Jednakże z nadzieją na rychłe kolejne spotkanie, wszak zakończenie wyraźnie to sugeruje.
Lubię Chmielarza, nie będę się czepiać drobiazgów, dobrze mi się go czyta. Brawa za postać "Piasta" Mieszka Ziemowita Ziemiańskiego. Kochana toleruję, wierząc, że się zmieni....
2016-11-08
Zapamiętałam taki obraz z radzieckich filmów: dworzec, pociąg wypełniony ochotnikami ruszającymi na front, żegnające ich matki, żony, siostry, narzeczone, euforia, bukiety kwiatów, gra orkiestra. Wydało mi się to trochę dziwne, myślałam, że to może na potrzeby filmu, przecież wojna jest straszna, z czego tu się cieszyć, ruszając walczyć i zabijać, mając świadomość, że można nie wrócić.
Kiedy czytałam książkę Aleksijewicz, przekonałam się, jak bardzo ten obraz był rzeczywisty. Co więcej, kobiety nie tylko żegnały swych mężczyzn, one również zgłaszały się na ochotnika, by wziąć udział w wojnie. To z ich wspomnień, przejmujących i wstrząsających relacji, składa się reportaż Noblistki. Autorka im oddaje głos, pozwalając sobie na krótkie komentarze i z rzadka jakieś pytania.
Kobiety opowiadają o wojnie, innej niż jawi się ona w relacji mężczyzn. One zapamiętały szczegóły, drobne, na pozór mało ważne zdarzenia; za duże buty, męską bieliznę, którą musiały nosić, oczy rannych i martwych żołnierzy. Wspominają chęć uchronienia choćby w niewielkim stopniu swej kobiecości, Maria Nikołajewna chowa kolczyki, by móc wpiąć je nocą w uszy. Mówią o przerażeniu okrucieństwem wojny, ale podkreślają też chęć dorównania mężczyznom, chwalą się swoimi odznaczeniami.
Można się zastanawiać, co skłoniło te młode siedemnasto - , osiemnasto - , a nawet szesnastoletnie dziewczęta, by zaciągnąć się do wojska, by nie tylko być na tyłach jako kucharki, praczki, sanitariuszki czy lekarki, ale i domagać się udziału w walkach na pierwszej linii frontu. Mówią Swietłanie Aleksijewicz o miłości do Ojczyzny, o nakazie walki za nią wynikającym z przynależności do Komsomołu, o wierze w Stalina i w partię. Wspominają plakaty z napisem „Matka Ojczyzna wzywa” czy pieść „Zbudź się potężny kraju, na krwawy ruszaj bój”. Cieszą się, że dzięki Aleksijewicz mogą po 40 latach milczenia (autorka zbierała relacje w latach 1978 – 1985) wreszcie otwarcie wspominać swój udział w wojnie.
Jest w nich jednocześnie obawa, że zburzą mit wielkiego zwycięstwa Armii Czerwonej. Część z nich nie ujawnia swego nazwiska, wolą pozostać anonimowe, by dzieci i rodzina nadal widzieli w nich wyłącznie bohaterki wojny. Wciąż jest w nich lęk. Walentyna Jewdokimowa M –wa mówi, że nawet teraz się boi i żyje w strachu wraz z mężem: „Tak też umrzemy – w strachu. Z goryczą i wstydem…”
Skąd się to bierze? Otóż po zwycięstwie niekoniecznie witano je jak bohaterki, raczej mówiono „suki wojskowe”. Kobiety, które zostały, które cierpiały głód i wyczekiwały, często daremnie, na swych mężczyzn, oskarżały te walczące o złe prowadzenie się czy chęć znalezienia na wojnie męża. Wspominają o tym z goryczą, jednak często w ich relacjach 4 lata wojny to czas, który pokazał wielkość ZSRR i zakończył się Zwycięstwem, tak właśnie pisanym, wielką literą.
Swietłana Aleksijewicz słucha kobiet, pijąc z nimi herbatę, jedząc pierogi. Opowiadają zwyczajnie, prostym językiem o tym, czego doświadczyły, o przerażających rzeczach, które widziały. Mnie najbardziej poruszyły wspomnienia kobiet walczących w partyzantce, narażających nie tylko siebie, ale i swoje dzieci. Czy takie zachowania można zrozumieć, usprawiedliwić miłością do ojczyzny, czy może nazwać głupotą? Po lekturze książki pozostaje się z takimi pytaniami, wzbogaca się też wiedzę na temat udziału kobiet radzieckich w wojnie, zachowania żołnierzy w wyzwalanych krajach i w Niemczech, stosunku władz do tych, którzy z niewoli wrócili do domów.
„Ptaki szybko zapomniały o wojnie…” – takim zdaniem kończy się książka. A ludzie? – chciałoby się zapytać.
Zapamiętałam taki obraz z radzieckich filmów: dworzec, pociąg wypełniony ochotnikami ruszającymi na front, żegnające ich matki, żony, siostry, narzeczone, euforia, bukiety kwiatów, gra orkiestra. Wydało mi się to trochę dziwne, myślałam, że to może na potrzeby filmu, przecież wojna jest straszna, z czego tu się cieszyć, ruszając walczyć i zabijać, mając świadomość, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-03
Byłam na spotkaniu z Marią Czubaszek, trwało chyba ponad dwie godziny i był to czas śmiechu prawie do łez. Przeczytałam "Każdy szczyt ma swój Czubaszek" i też się ubawiłam. Lubiłam słuchać w Trójce rozmów Artura Andrusa i Marii Czubaszek.
W jej ostatniej książce jest sporo rzeczy, które już znałam. Czytałam jednak chętnie i szybko, bo i w obrębie tekstu wiele jest powtórzeń. Czy mi to przeszkadzało? Może odrobinę, ale towarzyszyła mi głównie nutka nostalgii i żalu, że nie ma już z nami znakomitej satyryczki.
Byłam na spotkaniu z Marią Czubaszek, trwało chyba ponad dwie godziny i był to czas śmiechu prawie do łez. Przeczytałam "Każdy szczyt ma swój Czubaszek" i też się ubawiłam. Lubiłam słuchać w Trójce rozmów Artura Andrusa i Marii Czubaszek.
W jej ostatniej książce jest sporo rzeczy, które już znałam. Czytałam jednak chętnie i szybko, bo i w obrębie tekstu wiele jest...
2016-10-21
Niezmiennie lubię podróże po Wrocławiu z bohaterami książek Krajewskiego. Nie zawodzi mnie ten autor i wciąż sięgam po jego powieści.
Tym razem młody wachmistrz policji Eberhard Mock rozwiązuje zagadkę kryminalną w 1913 roku, a jest ona związana z Halą Stulecia, której otwarcie ma zaszczycić swą obecnością sam cesarz Wilhelm II.
Czy przyjedzie, skoro doszło tam do zabójstwa? Jak Mockowi uda się dotrzeć do prawdy? Wrogowie czyhają!
Świetny kryminał retro, którego to gatunku Krajewski jest dla mnie mistrzem. Jak zwykle u niego sporo łacińskich sentencji, są też wyjaśnienia tajemnych znaków masońskich. Do tego ciemne zaułki, burdele, sprzedajne kobiety i urocza baronowa Charlotta Bloch von Bekessy(cóż za nazwisko!).
Tym razem chyba nieco mniej drastycznych szczegółów, mrożących krew w żyłach opisów. Może autor trochę złagodniał po niezwykle mocnej pod tym względem "Arenie szczurów".
Niezmiennie lubię podróże po Wrocławiu z bohaterami książek Krajewskiego. Nie zawodzi mnie ten autor i wciąż sięgam po jego powieści.
Tym razem młody wachmistrz policji Eberhard Mock rozwiązuje zagadkę kryminalną w 1913 roku, a jest ona związana z Halą Stulecia, której otwarcie ma zaszczycić swą obecnością sam cesarz Wilhelm II.
Czy przyjedzie, skoro doszło tam do...
2016-10-14
Chyba miałam za duże oczekiwania wobec tej książki. Czekałam cierpliwie, kiedy moja biblioteka ją zakupi, teraz widzę, że dobrze, iż sama nie pokusiłam się o jej zakup.
Podzielam opinie tych, którzy zarzucają autorowi chaos i brak myśli przewodniej. Po wywiadach z autorem i niektórych ocenach oczekiwałam wielkiej tajemnicy, magii, jakichś niesamowitości w ukazaniu życia małej społeczności na Pitcairn. Jeszcze pierwsze strony zapowiadały, że będzie dobrze, niestety dalej nie za wiele się działo, zaczęło być zwyczajnie nudno.
Czy autor odkrył coś, o czym świat nie wiedział? Czy mieszkańcy Pitcairn są rzeczywiście tacy tajemniczy i niedostępni? Chyba niekoniecznie.
Kilka nieciekawych czarno - białych zdjęć nie ubarwia tekstu. Rozczarował mnie ten reportaż.
Chyba miałam za duże oczekiwania wobec tej książki. Czekałam cierpliwie, kiedy moja biblioteka ją zakupi, teraz widzę, że dobrze, iż sama nie pokusiłam się o jej zakup.
Podzielam opinie tych, którzy zarzucają autorowi chaos i brak myśli przewodniej. Po wywiadach z autorem i niektórych ocenach oczekiwałam wielkiej tajemnicy, magii, jakichś niesamowitości w ukazaniu życia...
2016-10-16
Czytałam i czułam, jak rośnie we mnie "Pani Furia, co się wkur..." Czy to naprawdę Plebanek? Znam wszystkie jej książki i żadna z nich nie wywołała we mnie takiego nastroju. Nuda i jeszcze raz nuda. Alia i jej ojciec ze swoimi opowiastkami nie wiadomo o czym.
Problemy rodziny z Konga mieszkającej w Belgii, emigranci z innych krajów, Marzena i Mariusz z Polski, szeleszczące polskie imiona i schabowy z mizerią.
Doczytałam do końca, wciąż mając nadzieję, że coś "zaiskrzy", niestety...
Podpisuję się pod opiniami agi i Renaty, też dostałam tę książkę w bibliotece już jako druga w kolejce. Oddaję, bo chętni czekają, może innym się spodoba, opinie na LC są w większości pochlebne.
Ja zdecydowanie nie polecam.
Czytałam i czułam, jak rośnie we mnie "Pani Furia, co się wkur..." Czy to naprawdę Plebanek? Znam wszystkie jej książki i żadna z nich nie wywołała we mnie takiego nastroju. Nuda i jeszcze raz nuda. Alia i jej ojciec ze swoimi opowiastkami nie wiadomo o czym.
Problemy rodziny z Konga mieszkającej w Belgii, emigranci z innych krajów, Marzena i Mariusz z Polski, szeleszczące...
2016-07-25
Bardzo dobrze się czytało o czytaniu, ale przecież i o czytelnikach. Jakie pozycje zajmujemy przy lekturze, czy warto zostać klubowiczem, jak układamy książki w swoich biblioteczkach, czy w ogóle da się w tym zachować jakiś porządek?
O tym i o wielu jeszcze innych sprawach związanych z czytaniem pisze Justyna Sobolewska w krótkich rozdziałach i pisze dowcipnie, z humorem, często cytując różnych autorów, którzy już przed nią zastanawiali się nad tym zagadnieniem.
Pyta też pisarzy, dziennikarzy i innych znanych ludzi o ich nawyki czytelnicze i sprawy dotyczące pisania czy czytania. Często przywołuje doświadczenia własne i swoich bliskich.
Świetna książka, zastanawiam się, czy nie warto by jej mieć.
Bardzo dobrze się czytało o czytaniu, ale przecież i o czytelnikach. Jakie pozycje zajmujemy przy lekturze, czy warto zostać klubowiczem, jak układamy książki w swoich biblioteczkach, czy w ogóle da się w tym zachować jakiś porządek?
O tym i o wielu jeszcze innych sprawach związanych z czytaniem pisze Justyna Sobolewska w krótkich rozdziałach i pisze dowcipnie, z humorem,...
2016-10-11
Astrid Reis i Daniel; matka i syn. Od kilku lat nie mają ze sobą kontaktu, on wyjechał do Stanów, mieszka w Nowym Jorku, ona pozostała w Paryżu, gdzie Daniel spędził dzieciństwo i młodość. Astrid umiera i wtedy jej jedyny, wychowywany przez nią samotnie, syn przyjeżdża, by zająć się różnymi sprawami pozostałymi po zmarłej. Zaczyna chodzić jej śladami, rozmawia z ludźmi, z którymi się spotykała. Wiele dowiaduje się o niej, zastanawia się, na ile ten wizerunek jest zbieżny z tym, co on zapamiętał.
Trudne relacje matki i syna poznajemy, śledząc spotkania Daniela Reisa z psychoterapeutką Astrid, lekarzem onkologiem, przyrodnią siostrą, lokatorem mieszkania, żoną kochanka. Mamy też okazję sięgnięcia do przeszłości, syn wspomina lata spędzone z matką, bez ojca, którego właściwie nie poznał. Skupia się na pewnych zdarzeniach, ważnych i bolesnych dla niego, a i dla jego matki również. Wypadek na wakacjach, udawane choroby, kwiaty dla mamy, ostatnia awantura i rozbite lustro…
Kto zawinił, dlaczego zamilkli oboje na lata, nie potrzebowali siebie? Mikołaj Łoziński, mając zaledwie 25 lat, napisał piękną i mądrą książkę, w której próbuje odpowiedzieć na te pytania, a może inaczej, po prostu szuka odpowiedzi. Czy je znajduje to już inna kwestia, tu czytelnik musi zabrać głos. Myślę, że czytając tę niewielką powieść (162 strony), możemy się zastanawiać, dlaczego ludzie tak często rozmijają się, nie chcą (nie potrafią) mówić o swych uczuciach, ranią się, odpychają.
Patrzymy na Daniela, który szuka prawdy o matce, nawet niekiedy domaga się jej, np. od psychoterapeutki, a przecież, jak mówi Aude, „ważna jest ta Astrid, którą pan pamięta” i przecież nic nie da się już zmienić.
Życie przemija, tytułowa „reisefieber” także, Astrid wie, że jej podróż się kończy, jeszcze list do syna, w którym wyjawi mu skrywaną przez lata tajemnicę, ostatnie porządki w mieszkaniu i można wyruszać… Widzimy pewne zdarzenia z perspektywy matki. Nakreślony przez Łozińskiego wizerunek Astrid jest ciepły i wzbudza sympatię czytelnika, w przeciwieństwie do jej syna, który wydaje się niedojrzały, mimo 38 lat, raczej egoistyczny i nie bardzo wiedzący, czego chce od życia.
Przeczytałam tę powieść dwukrotnie, pierwszy raz przed czterema laty i teraz właściwie miałam wrażenie, że poznaję ją od nowa. Zwróciłam baczniejszą uwagę na piękny wątek miłości Asrid i Spencera, na pewne luki myślowe, niedopowiedzenia, które samemu można uzupełnić, opisy sytuacji, które mogłyby się wydarzyć. Nieśpieszna, kameralna, spokojna narracja umożliwia refleksje nad przemijaniem, śmiercią, uczuciami. Dobrze się stało, że akcja nie dzieje się w Polsce, że bohaterami nie są Polacy (z jednym małym wyjątkiem). Nie trzeba przykładać do relacji matki i syna naszych rodzimych wyobrażeń, np. o matce – Polce.
Warto przeczytać „Reisefieber”, może nie tylko jeden raz.
Astrid Reis i Daniel; matka i syn. Od kilku lat nie mają ze sobą kontaktu, on wyjechał do Stanów, mieszka w Nowym Jorku, ona pozostała w Paryżu, gdzie Daniel spędził dzieciństwo i młodość. Astrid umiera i wtedy jej jedyny, wychowywany przez nią samotnie, syn przyjeżdża, by zająć się różnymi sprawami pozostałymi po zmarłej. Zaczyna chodzić jej śladami, rozmawia z ludźmi, z...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-30
Muszę przyznać, że po średnich szwedzkich kryminałach ten naprawdę mi się podobał. Napięcie rosło z każdą stroną, Sebastian Bergman drażnił, ale i doceniałam jego profesjonalizm.
Jeszcze przed końcowym rozwiązaniem miałam pewne podejrzenia co do sprawcy, częściowo słuszne, jak się okazało, jednak zagadka kryminalna jest tu naprawdę bardzo zgrabnie skonstruowana.
Anno G-P, dziękuję, bo to z Twojego polecenia sięgnęłam po tę książkę. Może skuszę się na kolejną część.
Muszę przyznać, że po średnich szwedzkich kryminałach ten naprawdę mi się podobał. Napięcie rosło z każdą stroną, Sebastian Bergman drażnił, ale i doceniałam jego profesjonalizm.
Jeszcze przed końcowym rozwiązaniem miałam pewne podejrzenia co do sprawcy, częściowo słuszne, jak się okazało, jednak zagadka kryminalna jest tu naprawdę bardzo zgrabnie skonstruowana.
Anno G-P,...
Emmanuel Carrere pisze o początkach chrześcijaństwa i o własnych doświadczeniach religijnych. Był niewierzącym, potem przeżył kilkuletnie nawrócenie i wreszcie został agnostykiem.
W swej obszernej, ponad 500 stron liczącej, książce prowadzi swoisty dialog trochę z sobą, trochę z czytelnikiem. Koncentruje się na postaciach św. Pawła i św. Łukasza, przybliża tło historyczne, polityczne, obyczajowe narodzin religii, która przetrwała ponad dwa tysiące lat.
Czytałam z ogromnym zainteresowaniem, dowiedziałam się o bardzo wielu ciekawych i nieznanych dla mnie faktach. Wiem, że czasem trzeba wziąć poprawkę na to, o czym pisze Carrere, on sam wyraźnie to mówi, jednak całość jest niezwykle zajmująca, podparta wielką erudycją autora. Pisze w oparciu o wiele źródeł, cytuje różnych pisarzy i znawców tematu. Dokłada też swoje przeżycia i zapiski z czasu nawrócenia oraz przypuszczenia o tym, jak mogło być.
Po lekturze zostaje się z wieloma wątpliwościami, niepewnością w stosunku do tego, co się wiedziało i chęcią dalszego zgłębiania tematu.
Emmanuel Carrere pisze o początkach chrześcijaństwa i o własnych doświadczeniach religijnych. Był niewierzącym, potem przeżył kilkuletnie nawrócenie i wreszcie został agnostykiem.
więcej Pokaż mimo toW swej obszernej, ponad 500 stron liczącej, książce prowadzi swoisty dialog trochę z sobą, trochę z czytelnikiem. Koncentruje się na postaciach św. Pawła i św. Łukasza, przybliża tło historyczne,...