-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik252
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2022-11-29
2022-11-12
2022-11-06
2022-10-20
Czy naszym życiem rządzi przypadek? Kombinacja przypadkowych zdarzeń może być zwrotem o sto osiemdziesiąt stopni, drobnostka może pociągnąć różnego rodzaju konsekwencje. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, jak wielki wpływ na nasze życie może mieć jakiś bodziec, słowo, gest, osoba, impuls, który skłoni nas do jakiegoś konkretnego działania. Jakbyśmy kroczyli jasno wytyczoną ścieżką i nagle coś nas pchnęło do zboczenia z trasy. Zdarza się i tak, że to my jesteśmy tymi, którzy odciskają trwały ślad na życiu innych ludzi - decydujemy się wtrącić zamiast pozostać w pozycji obserwatora. I wszystko byłoby w porządku, gdyby ten kontakt pozostawiał po sobie coś pozytywnego - jednak wiadomo, że nie ma tak łatwo. A największą sztuką jest przetrwać pomimo życiowych zawirowań - jak główny bohater "Kolibra", Marco Carrera, w którym urzekły mnie takie cechy jak: pokora, opanowanie, prostolinijność. To postać, od której możemy się wiele nauczyć, śledząc koleje jego losu od narodzin do śmierci, przedstawione przez pisarza w formie opowiadań, listów, czy rozmów telefonicznych.
.
To książka o małych cudach, które dodają sił w późniejszej wędrówce naszą osobistą drogą krzyżową. O odnajdywaniu woli życia i wyzwalaniu się z dyktatury bólu i cierpienia. O niemożliwej miłości i życiu życiem, którego nikt nigdy by sobie nie wymarzył. O tym, że nic nie dzieje się bez powodu.
.
To książka na wskroś smutna, obnażająca kruchość ludzi i ich małość w zetknięciu z nieprzewidywalnym losem. Ale - jak to zwykle bywa - niosąca też pociechę. Na początku nie jest łatwo zagłębić się w tę historię ze względu na liczne dygresje, brak chronologii i przydługie zdania. Dopóki nie wpadłam we właściwy rytm, byłam o krok od rezygnacji z lektury. Ale mówię Wam, warto było się przemóc! To bomba z opóźnionym zapłonem, która pod koniec wyciska łzy. Mądra, skłaniająca do refleksji powieść, którą warto mieć na półce. Autora do tej pory nie znałam, ale ta pozycja mnie zaintrygowała i mam ochotę sięgnąć po inne jego książki.
Czy naszym życiem rządzi przypadek? Kombinacja przypadkowych zdarzeń może być zwrotem o sto osiemdziesiąt stopni, drobnostka może pociągnąć różnego rodzaju konsekwencje. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, jak wielki wpływ na nasze życie może mieć jakiś bodziec, słowo, gest, osoba, impuls, który skłoni nas do jakiegoś konkretnego działania. Jakbyśmy kroczyli jasno...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-14
2022-10-10
Z przykrością muszę stwierdzić, że jest to najnudniejsza książka tej autorki. Autorki, którą bardzo lubię i na której książki czekam zawsze z wielką niecierpliwością. Umęczyłam się okropnie.
Z przykrością muszę stwierdzić, że jest to najnudniejsza książka tej autorki. Autorki, którą bardzo lubię i na której książki czekam zawsze z wielką niecierpliwością. Umęczyłam się okropnie.
Pokaż mimo to2022-10-05
2022-10-01
2022-09-27
Powiem Wam, że bardzo lubię czytać książki historyczne - zwłaszcza gdy są to książki nawiązujące do historii naszego kraju. Myślę, że nie można przejść obojętnie obok trzytomowej serii Jolanty Marii Kalety opisującej dzieje rodu Piastów. Wręcz uważam, że jest to pozycja obowiązkowa! To, czego nauczyliśmy się na lekcjach w szkole, to tyle, co nic. Pisarka odkrywa przed nami nieznane fakty, wzbogaca naszą wiedzę i intryguje. Czy święty Wojciech faktycznie został zamordowany podczas wyprawy misyjnej przez pogan? A może padł ofiarą spisku? Kto rzucił klątwę, która miała dotknąć każdego Piasta sięgającego po koronę?
.
W części trzeciej przenosimy się do Polski z okresu rozbicia dzielnicowego, kiedy to tworzą się dwa obozy - po jednej stronie ci, którzy popierają prawo ustanowione przed śmiercią przez Bolesława Krzywoustego oraz ci, którzy chcą je obalić. Bratobójcze walki, zawieranie i zrywanie sojuszy, zdrady, miłosne uniesienia, a do tego wplatanie w fabułę elementów nadprzyrodzonych - wszystko to składa się na lekturę, od której nie sposób się oderwać. W tomie trzecim dodatkowo stajemy się uczestnikami wyprawy krzyżowej.
.
I tak jak wspominałam już wcześniej, przy okazji recenzowania poprzednich części - bardzo przypadł mi do gustu sposób opowiadania pisarki - plastyczne opisy, dzięki którym z łatwością można sobie wyobrazić poszczególne sceny, na przykład te z pola bitwy, wprowadzenie archaistycznych zwrotów i delikatna stylizacja języka po to, aby móc jeszcze lepiej wczuć się w klimat powieści.
.
Jestem oczarowana - pomimo tego, że w szkole nie byłam wielbicielką historii ;-) Polecam!
Powiem Wam, że bardzo lubię czytać książki historyczne - zwłaszcza gdy są to książki nawiązujące do historii naszego kraju. Myślę, że nie można przejść obojętnie obok trzytomowej serii Jolanty Marii Kalety opisującej dzieje rodu Piastów. Wręcz uważam, że jest to pozycja obowiązkowa! To, czego nauczyliśmy się na lekcjach w szkole, to tyle, co nic. Pisarka odkrywa przed nami...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-09-21
2022-09-16
2022-09-10
O syndromie sztokholmskim na pewno już nieraz słyszeliście - jest to stan, w którym ofiara rozwija więź emocjonalną z porywaczem. A jeśli to porywacz zaczyna z empatią spoglądać na sytuację swojej ofiary, nazywamy to syndromem limskim - zjawisko to zawdzięcza swoją nazwę sytuacji, która miała miejsce w stolicy Peru w 1996 roku, kiedy to terroryści wzięli za zakładników pracowników japońskiej ambasady, by po jakimś czasie z niezrozumiałych na początku powodów zaczęli ich najzwyczajniej w świecie wypuszczać na wolność.
.
To właśnie te wydarzenia stały się dla Ann Patchett inspiracją do napisania tej książki. Pisarka okazuje się tak bystrą obserwatorką ludzkich zachowań, tak skrupulatnie łączy ze sobą wątki i życiorysy, i krzyżuje ścieżki bohaterów, ukazując następnie, jak rozwija się ich relacja, że wydaje się, iż chyba nikt inny nie potrafiłby opisać i wytłumaczyć tego syndromu tak dokładnie.
.
W "Belcanto" bodźcem, który daje początek temu niezwykłemu psychologicznemu zjawisku jest postać divy operowej, Roxane Coss, uwięzionej przez organizację terrorystyczną w rezydencji wiceprezydenta kraju położonego gdzieś w Ameryce Południowej wraz z grupą innych wpływowych osób.
.
Piękno jej głosu paraliżowało i docierało do istoty jestestwa. I wprowadziło chaos, przez co nic nie szło po myśli terrorystów. Jej głos wprawiał w oszołomienie, mącił myśli, pozbawiał słów, z przeróżnych powodów wyciskał z oczu łzy, a przede wszystkim stanowił swego rodzaju błogosławieństwo w niedoli i niósł nadzieję. Sprawił, że zarówno zakładnicy, jak i terroryści powstrzymali się od mówienia i myślenia o przyszłości, skupiając na tu i teraz. I zaczęło się dziać z nimi coś niezwykłego. Okoliczności, w których wszyscy ugrzęźli, wydobyły na światło dzienne ich ukryte talenty oraz głęboko skrywane pragnienia, ustawiły im na nowo priorytety.
.
Sytuacja była niesamowita. Bezbronni zakładnicy i bezwzględni terroryści egzystujący tygodniami razem w pokojowej atmosferze? "Byli zakochani w tym miejscu. Nie opuściliby go, nawet gdyby obalono mur. Gdyby szturchnieto ich w plecy karabinem i kazano iść, wróciliby biegiem." Aż ciężko w to uwierzyć!
.
Ta książka skłania do zadumy nad tym, co tak naprawdę jest w życiu ważne i jak wielki wpływ na nasze losy ma środowisko i okoliczności, w jakich przyszło nam żyć. A Ann Patchett potrafi czarować słowem - oczarowała mnie powieścią "Dziedzictwo" i od tamtej pory z niecierpliwością czekam na jej książki. Cieszę się, że "Belcanto" doczekało się wznowienia w tak pięknej oprawie pasującej do innych pozycji tej autorki. Uwielbiam i Wam też polecam :-)
O syndromie sztokholmskim na pewno już nieraz słyszeliście - jest to stan, w którym ofiara rozwija więź emocjonalną z porywaczem. A jeśli to porywacz zaczyna z empatią spoglądać na sytuację swojej ofiary, nazywamy to syndromem limskim - zjawisko to zawdzięcza swoją nazwę sytuacji, która miała miejsce w stolicy Peru w 1996 roku, kiedy to terroryści wzięli za zakładników...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-09-03
2022-08-23
2022-08-16
2022-08-10
2022-08-02
2022-07-27
"Czy możliwe jest takie pokrewieństwo jaźni, taka wspólnota idei? Czy to nie osobliwe zrządzenie, że w bezmiarze kosmosu tak w jednej minucie bezczasu zeszły się osie ich odległych planet...?"
.
"Szklane ptaki" to opowieść o niezwykłej miłości Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i jego żony Basi. Oboje byli młodzi, utalentowani, z nadzieją patrzyli w przyszłość; byli zdecydowani, by być razem pomimo przeszkód piętrzących się na ich drodze do szczęścia. Jedną z nich była Stefania - Basia musiała pogodzić się z faktem, że jej teściowa zajmowała w sercu jej męża szczególne miejsce. Drugą - wojenna rzeczywistość niesprzyjająca zauroczeniom.
.
Ta książka to również swego rodzaju reportaż o codziennym życiu w okupowanej Warszawie. I o powolnym dojrzewaniu do decyzji, by chwycić za broń i walczyć o wyzwolenie spod jarzma nazistów. I o zrzucaniu masek nieustraszonych bohaterów nałożonych powstańcom przez następne pokolenia.
.
Z jednej strony studia, pisanie wierszy i wieczorki poetyckie, a z drugiej przygotowanie żołnierskie, akcje dywersyjne, zgłębianie wiedzy na temat rodzajów i budowy broni, magazynowanie arsenału broni pod podłogą. Kilka błogich dni spędzonych na wsi, a potem łapanki po powrocie do miasta. Pisarka pokazuje, jak niewyobrażalnie trudną decyzją było poświęcenie własnego zdrowia i szczęścia na rzecz ojczyzny - ale innego wyjścia nie było, by zacząć "żyć od nowa i tak, jak się żyć powinno." By przestać udawać, bo była to egzystencja daleka od normalności, skoro śmierć wszędzie podążała z nimi ramię w ramię. Podobało mi się to, że autorka ukazuje ludzką twarz powstańców, odkrywa wady i słabości Krzysztofa, któremu nie brakowało odwagi, ale tak naprawdę do walki zupełnie się nie nadawał.
.
Prozę Katarzyny Zyskowskiej pokochałam już wcześniej, w trakcie lektury książek "Sprawa Hoffmanowej" i "Historia złych uczynków". Pisarka ma wnikliwe spojrzenie, używa dosadnych, wręcz soczystych słów, potrafi w jednym zdaniu przekazać myśl, która komuś innemu zajęłaby akapit. Zarazem jej język jest momentami poetycki - i to widać jeszcze wyraźniej w tej książce, zwłaszcza że wplata w tekst parafrazy wierszy Baczyńskiego. A oprócz jej unikatowego stylu pisania przyciąga mnie do jej twórczości tematyka. Pisarka wzbudza ciekawość u czytelnika, a jednocześnie ją zaspokaja, przekazując wiedzę zdobytą podczas przeprowadzania szczegółowego researchu.
.
Czytajcie Zyskowską. Przeczytajcie "Szklane ptaki". Nawet jeśli z poezją Baczyńskiego nie jest Wam po drodze. Książka spodoba się też fanom literatury wojennej. Bardzo polecam!
"Czy możliwe jest takie pokrewieństwo jaźni, taka wspólnota idei? Czy to nie osobliwe zrządzenie, że w bezmiarze kosmosu tak w jednej minucie bezczasu zeszły się osie ich odległych planet...?"
.
"Szklane ptaki" to opowieść o niezwykłej miłości Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i jego żony Basi. Oboje byli młodzi, utalentowani, z nadzieją patrzyli w przyszłość; byli...
2022-07-17
Jak ja lubię czytać tak głęboko emocjonalne powieści obyczajowe! Pomimo tego, że poruszają trudne tematy i zmuszają czytelnika do współdźwigania z bohaterami niewyobrażalnie ciężkiego brzemienia. Bo największą zaletą tego typu książek jest to, że nieszczęścia i niełatwe do pokonania przeszkody, a do tego nieidealność przewijających się w nich postaci dodają całej historii autentyczności. Są do bólu bliskie zwyczajnej prozie życia. Niektórzy wolą cukierkowe opowieści nieprzystające za bardzo do rzeczywistości, a ja preferuję takie.
.
"Poproś jeszcze raz" jest studium o traumie. Mary Beth Keane wnikliwie i starannie analizuje historię dwóch rodzin, pozwalając dojść do głosu każdemu z ich członków. Rozkłada ich emocje na czynniki pierwsze, przytacza fakty z przeszłości, które ich ukształtowały i miały wpływ na podejmowane przez nich decyzje, zastanawia się, czy w ogóle można było uniknąć tragedii, która zostawiła w ich psychice nieusuwalne odłamki. I ostatecznie pisarka dzieli się przytłaczającymi wnioskami.
.
Że trzeba starać się z całych sił stworzyć dom, z którego dzieci wyjdą bez traum i nie będą zmuszone nosić do końca życia bólu i krzywd odziedziczonych po rodzicach. I że miłość to czasem dużo za mało i nie wystarczy do dopisania do okropnej historii szczęśliwego zakończenia.
.
Ta książka jest nieco przytłaczająca i niepokojąca, to fakt. Ale oprócz smutku oferuje też coś pozytywnego, zmusza do skupienia uwagi na cechach, które powinniśmy cenić sobie w życiu ponad wszystko, a są to: empatia, lojalność, gotowość do poświęceń i szczerość.
.
Pierwszą książką tej autorki, która ukazała się na rynku polskim, była "Gorączka" - po jej przeczytaniu kilka lat temu byłam zachwycona i czekałam na nową z niecierpliwością. Obie polecam!
Jak ja lubię czytać tak głęboko emocjonalne powieści obyczajowe! Pomimo tego, że poruszają trudne tematy i zmuszają czytelnika do współdźwigania z bohaterami niewyobrażalnie ciężkiego brzemienia. Bo największą zaletą tego typu książek jest to, że nieszczęścia i niełatwe do pokonania przeszkody, a do tego nieidealność przewijających się w nich postaci dodają całej historii...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-07-10
Minusem podróżowania jest dla mnie przemieszczanie się z miejsca na miejsce i w takich momentach żałuję, że nikt jeszcze nie wymyślił teleportacji. Gdyby tylko można było wyobrazić sobie miejsce, w którym chcesz się znaleźć i od razu tam się przenieść... Oczywiście fizycznie, bowiem mentalnie jest to jak najbardziej możliwe - oczywiście dzięki książkom! Takim, jak na przykład "Marzenie panny Benson".
.
Jest rok 1950. Margery Benson to samotna, sfrustrowana, przekwitająca kobieta, która wiele lat wcześniej porzuciła swoje marzenia na rzecz bezpiecznej, ale nudnej egzystencji. I jak to zwykle bywa, kiedy kumulacja nieprzyjemnych i poniżających zdarzeń przeleje czarę goryczy, nie mając zbyt wiele do stracenia, Marge wyrusza na ekspedycję badawczą, zabierając ze sobą jako asystentkę roztrzepaną, żywiołową, ekscentryczną, młodziutką Enid. Razem przemierzają pół świata do kuszącej feerią barw krainy niosącej obietnicę nowych możliwości i ekscytujących przeżyć.
.
Autorka powieści dzieli się z czytelnikiem tak pięknymi, plastycznymi opisami rzeczywistości, że czułam się cichym bohaterem tej opowieści - teleportowałam się na drugi koniec świata bez problemu. A pierwsze zapierające dech w piersiach obrazy pojawiły się w mojej głowie, kiedy wraz z bohaterkami płynęłam łódką ku wybrzeżom Nowej Kaledonii - szmaragdowa wyspa otoczona wstążką białego piasku, grzebienie palm odbijające się w lazurowej wodzie, bogactwo fauny i flory, piękno i potęga natury... Miejsce, w którym przyszło spędzić Margery i Enid kilka tygodni przywodzi na myśl idealną wakacyjną miejscówkę. Ale...
.
Ale nie spodziewajcie się wyłącznie lekkiej i przyjemnej fabuły, bo smutek i ból są nieodłącznymi elementami tej opowieści. Podniosłe chwile ubarwione idyllicznymi widokami przeplatają się tutaj z trudami przyziemnej rzeczywistości - zmaganiem się ze słabościami charakteru, ograniczeniami własnego ciała, zaszczepionymi konwenansami, traumami z przeszłości, chichotem losu kiedy potykasz się o te kłody, które rzucono ci pod nogi. Z drugiej strony powieść niesie też nadzieję i podnosi na duchu. Jesteśmy świadkami narodzin i kształtowania się niezwykłej przyjaźni między dwoma kobietami, różniącymi się od siebie jak ogień i woda, a także niezwykłej przemiany Margery.
.
Rachel Joyce zabrała mnie w niezwykłą podróż - pełną przygód, okraszoną dreszczykiem emocji i ekscytacji, urzekła lekkim piórem i humorem sytuacyjnym, na sam koniec przywołując też smutek i łzy wzruszenia. Trudno było mi się pożegnać z tą historią, która rozwijała się powoli, a potem została nagle ucięta - chętnie zostałabym na tej rajskiej wyspie dłużej, poza tym jestem zła na autorkę, nie akceptuję tego zakończenia zupełnie, jej wizja zupełnie nie pokrywa się z moją (foch).
.
Ale już na serio - polecam. Nie ma lepszej lektury na wakacje :-)
Minusem podróżowania jest dla mnie przemieszczanie się z miejsca na miejsce i w takich momentach żałuję, że nikt jeszcze nie wymyślił teleportacji. Gdyby tylko można było wyobrazić sobie miejsce, w którym chcesz się znaleźć i od razu tam się przenieść... Oczywiście fizycznie, bowiem mentalnie jest to jak najbardziej możliwe - oczywiście dzięki książkom! Takim, jak na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kilkanaście dni temu przypadła 90-ta rocznica Wielkiego Głodu w Ukrainie - Hołodomor, czyli klęska zainicjowana na początku lat 30-tych ub. wieku przez Stalina, pośrednio mająca na celu zniszczenie tożsamości narodowej Ukraińców, pochłonęła miliony ofiar. Mimo że od dawna przymierzałam się do tego, by zgłębić wiedzę na ten temat, nie zrobiłam tego - obawiałam się, że dostępne opracowania i sposób przedstawienia brutalnych faktów okażą się dla mnie zbyt trudne, że nie dam rady przez nie przebrnąć. Aż do teraz...
.
W powieści "Strażniczka wspomnień" nie brakuje scen rozrywających serce, a jednak pisarka relacjonuje wydarzenia subtelnie i z wyczuciem, pozostawiając pewne kwestie w sferze domysłów, oszczędzając czytelnikowi makabrycznych obrazów. Są to wydarzenia oparte na prawdziwych relacjach zasłyszanych od pochodzącej z Ukrainy prababci pisarki, które zapoczątkowały przeprowadzenie gruntownego researchu, włączając w to rozmowy z ocalałymi.
.
Fakty przeplatają się tutaj z fikcją literacką, dzięki czemu otrzymujemy przystępny opis tego, co wówczas przeżyli ludzie będący ofiarami zbrodni reżimu sowieckiego. My tutaj dwie linie czasowe i dwa punkty widzenia - z 2004 roku przenosimy się wraz z Cassie do roku 1930, kiedy to życie jej babci Katyi, wówczas 16-letniej dziewczyny, zmieniło się diametralnie za sprawą władz sowieckich. Niewątpliwie zapiski z pamiętnika babci pozwalają Cassie zmierzyć się z własną stratą i stopniowo dopuścić do siebie myśl, że mimo tego, co spotkało ją w życiu, nadal ma prawo do szczęścia. Zarówno Katya, jak i Cassie doświadczyły straty w różnym stopniu, ale uczą się, jak iść naprzód w życiu i jak najlepiej je wykorzystać.
.
Jest to pokrzepiająca i dająca dużo do myślenia książka, którą - mimo trudnego tematu - dobrze się czyta. Polecam!
Kilkanaście dni temu przypadła 90-ta rocznica Wielkiego Głodu w Ukrainie - Hołodomor, czyli klęska zainicjowana na początku lat 30-tych ub. wieku przez Stalina, pośrednio mająca na celu zniszczenie tożsamości narodowej Ukraińców, pochłonęła miliony ofiar. Mimo że od dawna przymierzałam się do tego, by zgłębić wiedzę na ten temat, nie zrobiłam tego - obawiałam się, że...
więcej Pokaż mimo to