-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant2
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński4
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2008
2008
2016-02-14
Świetny poradnik dla wszystkich posiadaczy aparatów cyfrowych. Nawet posiadacze zwykłych "kompaktów" znajdą tutaj zarówno mnóstwo rad, które pozwoli im lepiej wykorzystywać potencjał aparatu (dużo osób robi zdjęcia w trybie "auto", a o ile lepsze by byly, gdyby ustawić odpowiednie parametry? Tego można się nauczyć korzystając z tego poradnika). Im więcej możliwości oferuje sam aparat, tym więcej stwarza nam okazji do zrobienia jak najlepszego zdjęcia. Z przewodnikiem, który tutaj mamy, nauczymy się wykorzystywać wszystkie dostępne dotąd opcje, w które wyposażone są aparaty cyfrowe (szczegolnie lustrzanki, które mają więcej udogodnień- np wymienne obiektywy itp). Jednak nawet najlepszy aparat nie "zrobi" dobrego zdjęcia, jeżeli osoba fotografująca nie będzie miała pojęcia jak ustawić parametry- światło, ostrość, nie mówiąc o bardziej szczegółowych ustawieniach.
Na pewno wielkim plusem tego opracowania jest duża przystępność przy czytaniu i nauce fotografii. Nie trzeba właściwie umieć dużo, wystarczy otworzyć menu w aparacie i popatrzeć, jakie nasz model oferuje opcje- a później wybierając odpowiednie rozdziały, uczyć się fotografii doskonałej "od A do Z"- od podstaw zrobienia dobrego zdjęcia z wykorzystaniem odpowiednich ustawień aż po najlepszą możliwą obróbke zdjęcia (każdy aparat ma program retuszu zdjęcia, choć są one rożne w poszczególnych modelach, generalnie zasady są takie same- oczywiście chodzi mi o parametry takie jak poprawienie ostrości, jasność fotografii itp- retusz typu "upiększanie" zdjęcia to już raczej funkcja dla amatorów, pozwalająca bardziej wyeksponować kolory itp- jednak wszystko to robione jest "na jedno kopyto"- albo bardziej nasycone wszystkimi kolorami, albo mniej). O ile piękniej wyglądają zdjęcia ze wzmocnionym kolorem głównym, i lekko "wyciszonymi" kolorami w tle? Jednak do tego trzeba już umieć obrabiać zdjęcie ręcznie.
Zdecydowanie polecam tę książkę (i od razu dodam, że pozycja ta ma wielkość średniej cegły, nie należy się tym jednak zniechęcać- w końcu z początku nie będą nas interesowały zagadnienia dla bardziej zaawansowanych fotografów). Nie czytałam jaśniej i lepiej napisanego poradnika o robieniu zdjęć.
Świetny poradnik dla wszystkich posiadaczy aparatów cyfrowych. Nawet posiadacze zwykłych "kompaktów" znajdą tutaj zarówno mnóstwo rad, które pozwoli im lepiej wykorzystywać potencjał aparatu (dużo osób robi zdjęcia w trybie "auto", a o ile lepsze by byly, gdyby ustawić odpowiednie parametry? Tego można się nauczyć korzystając z tego poradnika). Im więcej możliwości oferuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-02-19
"Igrzyska śmierci" od samego początku przeniosły mnie do świata wykreowanego przez S. Collins, świata niebezpiecznego, którego realia są osadzone w Panem, państwie powstałym na resztkach dawnego terytorium Ameryki Północnej, znacznie mniejszej po powodziach i innych kataklizmach. Życie w Panem jest pełne niebezpieczeństw, jedynie mieszkańcy Kapitolu mają pełne brzuchy i wszelkie możliwe luksusy. Kapitol jest siedzibą władz Panem, które to usiłują wprowadzić maksymalną kontrolę w poszczególnych dwunastu dystryktach, a najokrutniejszą tradycją, mającą przypomnieć kto rządzi, odbywającą się co roku, jest udział dwojga tzw trybutów- dzieci pomiędzy 12 a 18 rokiem życia wybieranych z każdego dystryktu, w Głodowych Igrzyskach. Główna bohaterka i jednocześnie narratorka- Katniss, bierze udział w igrzyskach zamiast swej młodszej, ukochanej siostrzyczki- wie, że Prim nie miałaby żadnych szans na arenie. Jak potoczą się igrzyska- tego nie zdradzę, przeczytajcie sami, gdyż ta książka jest po prostu genialna.
Pomysł na fabułę- nowatorski, świetny, dla mnie- majstersztyk. Czytając tę opowieść, pochłaniałam stronę za stroną, zarwałam niejedną noc, gdy w dzień nie miałam czasu na czytanie. Niezliczoną ilość razy zadawałam sobie pytanie- jak Suzanne Collins udało się stworzyć coś tak poruszającego? Czułam, jakby wszystkie inne książki przy tej jednej były przewidywalne, a ta jedna jedyna- wyjątkowa, genialna w swojej odmienności. Z taką historią, bohaterami, klimatem i akcją mknącą niczym roller-coaster, "Igrzyska..." robią niesamowite wrażenie. Bohaterowie są z jednej strony wyjątkowi, a z drugiej- bardzo ludzcy (troszkę nie rozumiem tutaj- w niektórych opiniach, pisania, że Katniss przedstawiono jako ideał- w żadnym wypadku nie jest to postać "płaska", czy na wskroś dobra. Nie jest przecież pewna swoich uczuć, a konsekwentnie gra, chcąc przeżyć i jednocześnie zachować własne ideały w tym starciu z władzami Kapitolu (Snowem), jakim naprawdę okażą się głodowe igrzyska. Katniss ponadto jest sprytna i szybko się uczy, jest honorowa i przy tym wszystkim- w pewien dziewczęcy sposób nieśmiała w kontaktach damsko-męskich (trochę tego jej podejścia nie rozumiem, bo ona sama nawet nie wie, czy kocha Gale'a, czy jest tylko jej przyjacielem- a jeśli się nie wie... Jeśli chodzi o Peetę, sytuacja jest bardziej skomplikowana. W postaci Katniss nie podobało mi się też to, że dziewczyna lubi polować- ale to już moje własne poglądy się tutaj wtrąciły. Ogólnie uważam, że ta dziewczyna ma w sobie wielką siłę i za pewne jeszcze będzie o niej głośno- w końcu nie jest tajemnicą, że "Igrzyska śmierci" są trylogią.
Książka ta, z jej bohaterami, niesamowicie szybką akcją, i tematyką stanowi coś w stylu koktajlu Mołotowa. Albo się ją odłoży po kilku stronach na półkę, albo pokocha.
Gdybym miała wybrać jedną scenę, która zrobiła na mnie najsilniejsze wrażenie, bez wątpienia byłaby to chwila tuż przed zakończeniem Igrzysk- spotkanie ze zmiechami. Ich opis sprawił, że przeszły mnie ciarki. Oczywiście pojawia się pytanie- jak powstały? I mam wielką nadzieję, że dowiem się tego z następnych części. Mam pewną teorię, ale czy chociaż trochę przybliżyłam się do prawdy? Opis zmiechów był na tyle sugestywny, że pierwszy raz od sama nie wiem kiedy, autentycznie poczułam strach, wstręt, obrzydzenie i jakąś niezdrową ciekawość (jakże ułomną istotą jest człowiek...).
Czy polecam "Igrzyska śmierci"? Tak, jak najbardziej, ale tym, którzy wiedzą, czego się spodziewać, przynajmniej z notki na okładce. Niby jest to "młodzieżówka", a dotyka problemów o wiele za poważnych jak na literaturę tego typu, dlatego i starsi czytelnicy poczują się zaintrygowani życiem w Panem. Jak dla mnie- bezwględne 10/10.
"Igrzyska śmierci" od samego początku przeniosły mnie do świata wykreowanego przez S. Collins, świata niebezpiecznego, którego realia są osadzone w Panem, państwie powstałym na resztkach dawnego terytorium Ameryki Północnej, znacznie mniejszej po powodziach i innych kataklizmach. Życie w Panem jest pełne niebezpieczeństw, jedynie mieszkańcy Kapitolu mają pełne brzuchy i...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01
Przyznam, że moda na kreatywne kolorowanie dosięgła i mnie. Ta kolorowanka jest bodajże drugą, którą dostalam, i jak do tej pory- ulubioną. Oprócz przeróżnych zwierząt mamy w niej do wykończenia piękne kwiaty. Książka w swojej kategorii nie mogłaby być lepsza. Różnorodność wzorów, różny stopień trudności, obrazki na tyle zróżnicowane, ze w zależności od nastroju, możemy kolorowac piękne kwiaty lub wieloryba w oceanie. Papier jest bardzo dobrej jakości- gruby, biały, choć koloruję kredkami w kilku miejscach użylam flamastrów i nie było mowy o żadnym przebijaniu na drugą stronę. Naprawdę można zapomnieć o stresach dnia codziennego dobierjąc kolory i tworząc. Polecam wszystkim z żyłką do "plastycznego" wyrazania siebie.
Przyznam, że moda na kreatywne kolorowanie dosięgła i mnie. Ta kolorowanka jest bodajże drugą, którą dostalam, i jak do tej pory- ulubioną. Oprócz przeróżnych zwierząt mamy w niej do wykończenia piękne kwiaty. Książka w swojej kategorii nie mogłaby być lepsza. Różnorodność wzorów, różny stopień trudności, obrazki na tyle zróżnicowane, ze w zależności od nastroju, możemy...
więcej mniej Pokaż mimo to2002
1999-02
Wyjątkowa, ponadczasowa, książka opowiadająca o losach rosyjskiej arystokracji po upadku byłego ustroju i "czerwonej rewolucji". Niektórzy nazywają "Pokonanych" rosyjskim "Przeminęło z wiatrem"... W przeciwieństwie jednak do dzieła M. Mitchell, w książce A. Gołowkiny mamy kilku równie ważnych bohaterów pierwszoplanowych (ciężko mi z perspektywy czasu ocenić, czy najważniejszą bohaterką była tutaj Ksenia, czy może jej mąż, dookoła którego wszystko się kręciło, czy jednak cicha i niepozorna Elżbieta?). Jednak owszem, porównanie to podoba mi się. Charaktery Kseni, Leny czy Elżbiety oddane są z wyjątkową precyzją, każda z tych bohaterek jest inna, nie sposób je pomylić. Autorka wykazała się dobrą znajomością ludzkiej psychiki, choć muszę przyznać, że nieco denerwowała mnie postać Elżbiety- tak szlachetna, że aż kryształowa. Zresztą Ksenia także właściwie nie ma wad, ale tę bohaterkę polubiłam, więc przymknę na to oko. Najbardziej "ludzka" jest chyba Lena, którą miotają przeróżne dylematy, więc chociaż jest postacią raczej drugoplanową, pozostaje dobrze zapamiętana. Najbardziej jednak w "Pokonanych" uderza nie historia pojedynczego człowieka, a kraju, który po zamachu na cara Mikołaja i jego rodzinę (co było oczywiście tylko skutkiem wcześniejszych spisków "czerwonych"), podupadł, by na kilkadziesiąt lat stać się ostoją komunizmu. Losy arystokracji rosyjskiej, która nie opuściła ojczyzny, są tutaj przedstawione na przykładzie grupki naszych bohaterów- straszne to były czasy. W tym dziele nie ma "happy endu"...
W "Pokonanych" wyraźnie widać poglądy Iriny Gołowkiny, jej tęsknotę za dawnym ustrojem politycznym, jest to tak wyraźne, że przez długie lata komunizmu książka ta była zakazana w Rosji (czy raczej Związku Radzieckim) i w Polsce. Fabuła jest porywająca i choć to grube tomiszcze, pochłonęłam je w ciągu kilku dni- nie mogłam się oderwać (zresztą czytałam książkę w sumie dwa czy trzy razy). Podczas lektury Czytelnik łatwo zżywa się z bohaterami, wczuwa w ich rolę, a istnienie byłych arystokratów którzy robią wszystko, by nowy rząd nie dowiedział się, że pochodzą ze szlacheckich rodów, naznaczone jest wszechobecnym strachem, wiszącym nad tymi ludźmi. Niepewność jutra, ukrywanie się, donosicielstwo ze strony sąsiadów czy "znajomych"- to nowe realia Rosji po rewolucji, z którymi ciężko żyć.
Chociaż książka porusza poważne tematy, ja zaczytywałam się nią już w wieku 16-stu lat, kiedy trudno było mnie uznać za osobę "poważną"- uważam więc, że jest to dzieło klasy światowej, dla każdego, bez względu na wiek. Ta historia po prostu porywa.
Rosyjska arystokracja interesowała mnie od dawna- rozsiana po świecie, tajemnicza, dumna. Niektóre postaci (choćby dzieci ostatniego cara- szczegolnie najmłodszy, chory syn i córka Natasza) owiane są do dziś legendą i pewną tajemnicą. Niestety, świat "Pokonanych" skończył się wraz z upadkiem białogwardzistów. Co czekało wysoko urodzonych- możemy przeczytać w tej pięknej, smutnej i poruszającej książce. Gorąco polecam!
Wyjątkowa, ponadczasowa, książka opowiadająca o losach rosyjskiej arystokracji po upadku byłego ustroju i "czerwonej rewolucji". Niektórzy nazywają "Pokonanych" rosyjskim "Przeminęło z wiatrem"... W przeciwieństwie jednak do dzieła M. Mitchell, w książce A. Gołowkiny mamy kilku równie ważnych bohaterów pierwszoplanowych (ciężko mi z perspektywy czasu ocenić, czy...
więcej mniej Pokaż mimo to1993
1993
2012-12-25
2012-12-25
Drugi tom "Ptaków Polski" naszego- moim zdaniem najlepszego- ornitologa, dr Andrzeja Kruszewicza, nie rozczarował mnie, a wręcz przeciwnie. Nie wiem jak Autor to robi, ale w Jego wykonaniu nawet tak gruby leksykon jest po prostu ciekawy i czyta się go jak interesującą książkę. Opisy wróblowych (Passeriformes), która to grupa zawiera najwięcej gatunków ptaków na świecie, które zawiera tom drugi (w pierwszym mamy zebrane opisy pozostalych gatunków ptaków, występujących u nas), są niezwykle barwne, kompetentne, ale oprócz garści faktów mamy tutaj coś więcej- ciekawostki dotyczace opisywanych gatunków, piękne zdjęcia, poglądowe rysunki. To pozycja, którą każdy kto lubi ptaki, powinien mieć na półce- na pewno jest warta swojej ceny. Z całego serca polecam.
Drugi tom "Ptaków Polski" naszego- moim zdaniem najlepszego- ornitologa, dr Andrzeja Kruszewicza, nie rozczarował mnie, a wręcz przeciwnie. Nie wiem jak Autor to robi, ale w Jego wykonaniu nawet tak gruby leksykon jest po prostu ciekawy i czyta się go jak interesującą książkę. Opisy wróblowych (Passeriformes), która to grupa zawiera najwięcej gatunków ptaków na świecie,...
więcej mniej Pokaż mimo to1991
1991
Drugi tom ponadczasowego leksykonu ptaków żyjących w Polsce, opisanych przez wybitnego ornitologa. Jako że od dziecka ptaki mnie fascynują, zachwycają i interesują, w wieku ok. 10-ciu lat przeczytałam ten drugi tom- zaraz po pierwszym. Na uwagę zasługują barwne ryciny z porównniem kilku gatunków ptaków- czego brakuje w wielu nowych książkach. Niewątpliwą zachętą do lektury tego dzieła (i jego pierwszej części) były rozmowy z moim wspaniałym ś.p.Dziadkiem, ornitologiem, który zachęcał mnie do czytania i zabierał na wycieczki do lasu, by pokazać wcześniej zobaczone w książce gatunki ptaków... Czasy te wspominam z rozrzewnieniem, są to jedne z moich najlepszych wspomnień- podczas wakacji u dziadków.
Sama książka, pomimo wciąż zmieniającej się systematyki, jest wciąż jednym z lepszych leksykonów ptaków Polski (porównać z nią mogę jedynie "Ptaki Polski" dr.Kruszewicza, napisane znacznie później). Dla miłośników skrzydlatych- pozycja obowiązkowa, choć obecnie trudna do zdobycia...
Drugi tom ponadczasowego leksykonu ptaków żyjących w Polsce, opisanych przez wybitnego ornitologa. Jako że od dziecka ptaki mnie fascynują, zachwycają i interesują, w wieku ok. 10-ciu lat przeczytałam ten drugi tom- zaraz po pierwszym. Na uwagę zasługują barwne ryciny z porównniem kilku gatunków ptaków- czego brakuje w wielu nowych książkach. Niewątpliwą zachętą do lektury...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-08
To już piąty kalendarz Beaty Pawlikowskiej, jaki kupiłam. Zawsze sprawdzały się dobrze, a robienie w nich notatek było samą przyjemnością. Obserwowałam też niewielkie zmiany zachodzące w wydaniach, jakie zachodzą z roku na rok. W tym roku mam wrażenie, że jest ich więcej, jednak dotyczą tylko szaty graficznej. O ile podoba mi się, że szlaczek na dole strony sprawia, iż każdy miesiąc jest widocznie "oddzielony" od innych (co może pomóc w szybszym znalezieniu konkretnej daty), to już na samej stronie sam szlaczek jest odrobinę zbyt szeroki- wiem że to drobiazg, jednak sprawia że strona wygląda bardziej... dziecinnie? Jednak to tylko moje osobiste zdanie. W zeszłym roku wprowadzono m/w raz na 10 dni jakąś piosenkę, którą można było odsłuchać za pomocą aplikacji Tap2c. Podobało mi się to, jednak rok się kończy, a ja- chociaż ściągnęłam aplikację na telefon- jakoś dotąd nie skorzystałam z tej możliwości. W kalendarzu na rok 2019 piosenek już nie ma, co trochę mnie zmartwiło na początku, ale z drugiej strony- skoro i tak ich nie słuchałam... Mamy za to wszystko to, co było od początku- śmieszne rysuneczki Autorki, daty dziwnych świąt, złote myśli B. Pawlikowskiej, kilka przepisów i wolne kartki na końcu kalendarza (ja notuję na nich m.in. przeczytane danego roku książki). Do tego moja ulubiona, miękko-twarda okładka- w nowym kalendarzu bardziej kolorowa niż w poprzednich- rzecz gustu...
Miałam nie pisać opinii nt. kalendarza jako "przeczytanej książki", jednak chciałam wskazać różnice, jakim uległ kalendarz od prawie samego początku (nie miałam tylko pierwszego wydania).
Tradycyjnie 10/10, uwielbiam robić w nim notatki (a stare kalendarze przechowuję w szafce).
To już piąty kalendarz Beaty Pawlikowskiej, jaki kupiłam. Zawsze sprawdzały się dobrze, a robienie w nich notatek było samą przyjemnością. Obserwowałam też niewielkie zmiany zachodzące w wydaniach, jakie zachodzą z roku na rok. W tym roku mam wrażenie, że jest ich więcej, jednak dotyczą tylko szaty graficznej. O ile podoba mi się, że szlaczek na dole strony sprawia, iż...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-31
Kalendarz z całą stroną na każdy dzień, z osobistymi notatkami Beaty Pawlikowskiej, ciekawymi cytatami, złotymi myślami, oraz- co ciekawe- z wynotowanymi przy datach świętami w różnych częściach świata. Obrazu dopełniają śmieszne rysunki Autorki, które poprawiają humor. Ładne wydanie, w kolorowej, twardo-miękkiej (zobacz opis kalenadarza :) ) okładce, dopełnia wrażenia estetyczej strony tego wydania. Przyjemnie robić notatki w tak estetycznym kalendarzu, i na pewno lepiej to wpływa na nasza psychikę, niz korzystanie ze zwyklego biurowego kalendarza-notatnika (w twardej, ponurej okladce, etc). Od strony estetycznej- 10/10, jako kalendarz który ma spelniać swoje zadanie: 10/10.
Osobiście ten kalendarz spodobał mi się na tyle, że już w październiku 2015 kupiłam sobie wydanie na rok następny...
Kalendarz z całą stroną na każdy dzień, z osobistymi notatkami Beaty Pawlikowskiej, ciekawymi cytatami, złotymi myślami, oraz- co ciekawe- z wynotowanymi przy datach świętami w różnych częściach świata. Obrazu dopełniają śmieszne rysunki Autorki, które poprawiają humor. Ładne wydanie, w kolorowej, twardo-miękkiej (zobacz opis kalenadarza :) ) okładce, dopełnia wrażenia...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01-01
Równie estetycznie wykonany jak poprzedni, z roku 2015- aż przyjemnie wziąć kalendarz do ręki. Te okładki twardo-miękkie- super sprawa, zaczynam je doceniać, poprzedni kalendarz przetrwał bez szkody cały rok, a jednocześnie był przyjemny w dotyku (jeśli można to tak ująć).
Tak samo jak w poprzednim wydaniu, na każdy dzień przeznaczona jest cała strona, z sympatycznymi aforyzmami i rysunkami Beaty Pawlikowskiej.
Dodatkiem, którego nie było w poprzednich edycjach, jest załączona aplikacja Tap2c (dotknij, żeby zobaczyć), która to przenosi nas do krótkiego filmu z udziałem Autorki (za pomocą telefonu komórkowego z aparatem).
Jak poprzednio- bezwzględnie 10/10 w swojej kategorii.
Równie estetycznie wykonany jak poprzedni, z roku 2015- aż przyjemnie wziąć kalendarz do ręki. Te okładki twardo-miękkie- super sprawa, zaczynam je doceniać, poprzedni kalendarz przetrwał bez szkody cały rok, a jednocześnie był przyjemny w dotyku (jeśli można to tak ująć).
Tak samo jak w poprzednim wydaniu, na każdy dzień przeznaczona jest cała strona, z sympatycznymi...
2017-01-04
To już mój trzeci z rzędu kalendarz Beaty Pawlikowskiej. Uważam że w swojej kategorii są najlepsze, stąd też 10 gwiazdek- i co roku kupowany nowy kalendarz. Na każdy dzień mam całą stronę wolnego miejsca na zapiski, estetyczny- a nawet o wiele więcej, po prostu cieszący oko, z ciekawymi aforyzmami i małymi, zabawnymi rysunkami pióra Autorki. Na początku miejsce na podstawowe dane właściciela kalendarza (bez takich informacji jak np NIP czy nr dowodu ;) ) oraz skrócone kalendarze na dwa przyszłe lata, na końcu kilka pustych stron z kolorowym szlaczkiem na notatki. Po środku, w czterech miejscach- tak wyczekiwane przepisy Beaty Pawlikowskiej, z których moją uwagę przykuła kasza jaglana z warzywami (danie dietetyczne, które ja jadam na słodko- z miodem, rodzynkami, bananem, jabłkiem, i innymi owocami które mam pod ręką). Tutaj dodam, że czytałam opinie (nt. zeszłorocznego kalendarza), iż przepisów jest za mało- wd mnie jest akurat tyle ile trzeba, w przeciwnym razie byłby to kalendarz kulinarny (z resztą, istnieją- z tego co mi wiadomo- książki kulinarne tej właśnie Autorki). Ponadto mam wrażenie, że każde następne wydanie "Roku Dobrych Myśli" jest staranniej dopracowane, przez co jeszcze lepiej spełnia swoją funkcję.
Jeżeli chodzi o kalendarz- wd mnie zasługuje na 10/10 punktów. Mogę tylko polecić tym z Was, którzy jeszcze "Roku Dobrych Myśli 2017" nie mają- nie wahajcie się, warto.
To już mój trzeci z rzędu kalendarz Beaty Pawlikowskiej. Uważam że w swojej kategorii są najlepsze, stąd też 10 gwiazdek- i co roku kupowany nowy kalendarz. Na każdy dzień mam całą stronę wolnego miejsca na zapiski, estetyczny- a nawet o wiele więcej, po prostu cieszący oko, z ciekawymi aforyzmami i małymi, zabawnymi rysunkami pióra Autorki. Na początku miejsce na...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-22
Jest to już mój czwarty kalendarz zaprojektowany przez Panią Beatę Pawlikowską i nie dość, że od tylu lat pozostaję przy tym samym kalendarzu, uważam że z roku na rok jest on coraz lepszy. W tym roku jak zawsze mamy twardo-miękką okładkę, zabawne rysuneczki autorstwa Pani Beaty przy na każdej kartce, ciekawe myśli i cytaty oraz nietypowe święta- np Dzień Uprzejmych Kierowców. O ile w poprzednich kalendarzach były wymienione święta obchodzone w różnych zakątkach naszego globu, co do niektórych z tych zaznaczonych w kalendarzu na rok 2018 mam pewne wątpliwości co do ich genezy. Z kolei bardzo miłą niespodzianką są piosenki do posłuchania za pomocą aplikacji Tap2c- wystarczy zrobić zdjęcie strony z daną piosenką i już leci znany przebój sprzed lat albo całkiem nowy. Przy doborze muzyki pani Pawlikowska za pewne kierowała się własnym gustem ale myślę że każdy znajdzie tutaj piosenkę króra mile go zaskoczy. Smakoszy, którzy narzekali że jest za mało przepisów warto poinformować że w roku 2018 Autorka zamieściła ich więcej- wprawdzie tylko trochę, ale zawsze. Na końcu kalendarza znajdziemy też kilka wolnych stron na osobiste notatki- akurat dla mnie jest to bardzo przydatne. Myślę że kolejny Rok Dobrych Myśli jest równie udany jak jego poprzednicy, a najbardziej cieszą mnie te dodane piosenki- specjalnie nie patrzyłam na wszystkie tytuły, żeby mieć pózniej niespodziankę.
Polecam, dni z tak optymistycznym kalendarzem nie mogą być nijakie! W swojej kategorii jak co roku: 10/10.
Jest to już mój czwarty kalendarz zaprojektowany przez Panią Beatę Pawlikowską i nie dość, że od tylu lat pozostaję przy tym samym kalendarzu, uważam że z roku na rok jest on coraz lepszy. W tym roku jak zawsze mamy twardo-miękką okładkę, zabawne rysuneczki autorstwa Pani Beaty przy na każdej kartce, ciekawe myśli i cytaty oraz nietypowe święta- np Dzień Uprzejmych...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-11
Mam tę książkę już ładnych kilka lat, a sięgam po nią regularnie co jakiś czas. Z tego samego powodu zdecydowałam się dodać opinię (dotąd była tylko jedna) i polecić tę pięknie wydaną, grubą, w formie albumu i formatu A4, z kredowym papierem publikację każdemu, kto interesuje się roślinami mniej czy bardziej. Tę książkę na tle większości leksykonów wyróżnia bardzo wiele- w pozytywnym sensie. Zawiera opisy naprawdę niesamowicie dużej liczby gatunków czy rodzai roślin pokojowych lub balkonowych. Ostatnio, szukając wiadomości nt. Tillandsi (oplątwy), po szczątkowych opisach w internecie, zajrzałam do tej książki- i niespodzianka- rodzaj opisany dokładnie, z podziałem na oplątwy szare i zielone (!). Taka sytuacja zdarzyła mi się już nie pierwszy raz, jednak jako że oplątwy są niezbyt popularne i traktowane raczej jako ciekawostka, nawet nie pomyślałam, że w mojej właściwie jedynej książce nt. kwiatów doniczkowych może coś o nich być (piszę "jedynej", gdyż odkąd ją mam nie korzystam z innych, mniej kompetentnych książek). Odkąd mam tę książkę, biblioteczkę związaną z roślinami wzbogacam tylko o książki o wąskich grupach czy rodzinach roślin (np o storczykach, sukulentach i kaktusach itd.). Ponadto zawiera mnóstwo porad ogólnych oraz zawiera zdjęcia, na których widać jak pomysłowo można wykorzystać zieleń we wnętrzu.
Polecam!
Mam tę książkę już ładnych kilka lat, a sięgam po nią regularnie co jakiś czas. Z tego samego powodu zdecydowałam się dodać opinię (dotąd była tylko jedna) i polecić tę pięknie wydaną, grubą, w formie albumu i formatu A4, z kredowym papierem publikację każdemu, kto interesuje się roślinami mniej czy bardziej. Tę książkę na tle większości leksykonów wyróżnia bardzo wiele- w...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-12
Tę książkę, w zestawie z nagranymi już odgłosami, wydawanymi przez wszystkie opisane gatunki, dostałam od Rodziców po ich powrocie ze Szkocji. Opisane tutaj gatunki to mieszkańcy Wysp Brytyjskich i ptaki, które na Wyspach pojawiają się okresowo. Niektóre z nich to te same ptaki, które możemy zaobserwować w Polsce, inne- są dla nas zupełnie egzotyczne- oczywiście mam na myśli egzotyczne gatunki, występujące na dalekiej północy. Opisano tu ponad 180 gatunków, przy czym każdemu z nich poświęcono całą stronę, na górze opisu zamieszczając wysokiej jakości zdjęcia poglądowe (i małe rysunki, w przypadku gdy konkretny gatunek zmienia upierzenie w zależności od wieku czy pory roku. Opisy są dokładne, oprócz wszystkich niezbędnych informacji, zawierają także ciekawostki charakterystyczne dla opisywanego gatunku. Brakuje mi tutaj jedynie dokładnych danych dotyczących rozmnażania (takich szczegółów jak: ile jaj znosi samica, jaki jest czas inkubacji, jak długo młode pozostają pod opieką rodziców itp), ale przypomnę, że jest to leksykon, stworzony by rozpoznawać przy jego pomocy napotkane ptaki, a nie silenie się na opis wszystkich aspektów dotyczących danego ptaka, tak, że w rezultacie opis- z powodu ograniczonego miejsca, jest chaotyczny.
Rozpoznanie ptasich gatunków ma ułatwić dodane do książki urządzenie z nagranymi odgłosami dla każdego z opisanych gatunków (często jest to np śpiew i nawoływanie lub tzw "dźwięk alarmowy").
Gorąco polecam tym, którzy wybierają się do Wielkiej Brytanii i lubią obserwować ptaki (książka ma poręczny format i można zabrać ją na każdą wyprawę) a także ornitologom-pasjonatom- każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Mnie osobiście zadziwiły dźwięki wydawane przez niektóre ptaki-zupełnie inaczej je sobie wyobrażałam.
Jeżeli chodzi o wykonanie, "noblesse oblige", a więc nie można się do niczego przyczepić. Książka jest szyta, wydrukowana na kredowym papierze, w sztywnej, twardej okładce, ukrywającej urządzenie z nagranymi głosami ptaków.
Tę książkę, w zestawie z nagranymi już odgłosami, wydawanymi przez wszystkie opisane gatunki, dostałam od Rodziców po ich powrocie ze Szkocji. Opisane tutaj gatunki to mieszkańcy Wysp Brytyjskich i ptaki, które na Wyspach pojawiają się okresowo. Niektóre z nich to te same ptaki, które możemy zaobserwować w Polsce, inne- są dla nas zupełnie egzotyczne- oczywiście mam na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jest to pozycja wrecz obowiazkowa (wraz z tomem II) dla każdego, kto na poważnie interesuje się kynologią. Wyraźnie widać, z jak wielu źródeł Autor musiał skorzystać, żeby stworzyc tę "biblię kynologii"- jak to czasami nazywa się tę książkę. W opisach ras polskich np wspomina o korespondencji z wybitnym polskim kynologiem Lubomirem Smyczyńskim, w której to panowie wymieniali uwagi co do przyszłości polskich ras- polskiego owczarka nizinnego, owczarka podhalańskiego oraz charta polskiego. Tom pierwszy obejmuje opisy ras z grup FCI: pierwszej- owczarków i pasterskich, drugiej- dogów, molosów, buldogów, pinczerów i innych, piątej- szpiców i psów pierwotnych, oraz dziewiątej- zwanej grupą psów towarzyszących- gdzie przedział ras jest bardzo szeroki, i obejmuje głównie pieski miniaturowe iraz nieduże: biszony, pudle, pekińczyki, shi-tzu, chihuahua i inne. Oprócz dokładnej genezy powstania każdej z ras (w tym- ras niezaakceptowanych przez FCI, jak psy pariasy i in.), w opisie każdej z ras jest opisany wygląd (oraz to, jak zmieniał się na przestrzeni swojego istnienia, co nie raz stanowi przedział nawet ponad dwóch tysiecy lat), a dodane zdjęcia pochodzą z najlepszych hodowli konkretnych ras. Osobiście wracam do tej wspaniałej, ponadczasowej księgi (mam to szczęście mieć obydwa tomy) co pewien czas- i zawsze wciąga mnie tak samo. Jeśli chodzi o informacje- nie miałam jeszcze w ręku książki tak rzetelnie napisanej, z przytoczeniem wielu danych statycznych (z innych źródeł wiem, że Autor pisząc to dzieło korespondował z naszym rodzimym kynologiem- Panem Leonardem Smyczyńskim, w celu dowiedzenia się więcej o genezie powstania polskiego owczarka nizinnego czy owczarka podhalańskiego). Tak wspaniałej książki nigdy wcześniej nie miałam i wątpię, czy mieć będę- jak dla mnie bezwzględne 10/10.
Jest to pozycja wrecz obowiazkowa (wraz z tomem II) dla każdego, kto na poważnie interesuje się kynologią. Wyraźnie widać, z jak wielu źródeł Autor musiał skorzystać, żeby stworzyc tę "biblię kynologii"- jak to czasami nazywa się tę książkę. W opisach ras polskich np wspomina o korespondencji z wybitnym polskim kynologiem Lubomirem Smyczyńskim, w której to panowie...
więcej Pokaż mimo to