-
ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant1
-
ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
-
ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik1
Biblioteczka
2024-04-26
2024-04-22
2024-04-10
2024-03-28
2024-03-30
2024-03-24
2024-03-11
2024-03-07
2024-03-01
„Kąkol” to relacja z wakacji u dziadków na wsi, a zarazem opowieść o członkach rodziny. Opowiedziana z perspektywy dziecka – albo może raczej próbująca odtworzyć tę perspektywę po latach, bo w narracji pojawiają się elementy słownika dorosłej osoby. Najbardziej oczarowała mnie w niej właśnie narracja, styl pisania. Baśniowość, ale bez zbędnych ozdobników; ironia, ale i szczery humor. Każde zdanie jest tu potrzebne i dogłębnie przemyślane.
Kogo tu poznajemy? Despotycznego dziadka, który urasta do figury Boga, ale bywa też złym wilkiem lub Kościejem Nieśmiertelnym. Idealizowaną matkę, gęsiareczkę w zwiewnych sukienkach, za którą drepcze gromada wiejskich i miejsko-wiejskich dzieci. Mrukliwego ojca, niepotrafiącego się dopasować stryja i kilka ekscentrycznych ciotek (każda ekscentryczna na swój sposób). Wreszcie dwa Trutnie (zbyt małe, by posiadać cechy wyróżniające) i naszą narratorkę.
Poznajemy ich poprzez szereg obrazków wiejskich, które nie tworzą linearnego ciągu, ale świetnie oddają panującą w domu atmosferę – duszną, bynajmniej nie ze względu na skwar za oknem. Konieczność tłoczenia się w ciasnym domu, ciągłe uczucie nieznajomości reguł toczącej się gry, poczucie niedopasowania, bycia wyklętym poprzez samo spojrzenie. Wszystko dlatego, że w tym domu rośnie kąkol, chwast, który przypadkowo zebrany razem z ziarnem, zatruwa całą mąkę. Kto jest tytułowym kąkolem? Różne postacie mają na ten temat odmienne zdania.
„Kąkol” to relacja z wakacji u dziadków na wsi, a zarazem opowieść o członkach rodziny. Opowiedziana z perspektywy dziecka – albo może raczej próbująca odtworzyć tę perspektywę po latach, bo w narracji pojawiają się elementy słownika dorosłej osoby. Najbardziej oczarowała mnie w niej właśnie narracja, styl pisania. Baśniowość, ale bez zbędnych ozdobników; ironia, ale i...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-21
2024-02-16
2024-01-30
2024-01-29
2024-01-22
2024-01-16
2024-01-14
2024-01-08
"Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli" to dziwny twór. Zawieszony między tytułową baśnią a XIX-wieczną krwawą historią, między mitologią a biblijnym apokryfem, między gawędą (nieprzypadkowo każdy rozdział zaczyna się od słów "Powiadają, że...") a fantastyką z krwi i kości. Cała ta mieszanka - i nie tylko ona - zafascynowała mnie swoją oryginalnością.
Sięgając po tę książkę, spodziewałam się raczej subtelnego realizmu magicznego, a jednak jest to naprawdę intensywna fantastyka - jako fantastykę określa ją zresztą sam Radek Rak. Podczas gdy początek i koniec trzymają się jedną stopą ziemi i realności (te fragmenty podobały mi się nieco bardziej), środek to prawdziwy odlot. Czasami gubiłam się w tej otchłani dziwności, przypominającej trochę "Mistrza i Małgorzatę", ale jednak bardziej podkręconej. Do bardziej subtelnych elementów należy wątek z tytułowym sercem, który przekłada się na bardzo emocjonalne sceny.
Najbardziej uderzyło mnie, jak punkt zwrotny w samym środku książki zmienił narrację oraz dynamikę postaci na linii Jakób Szela - dziedzic Wiktoryn Bogusz. Na koniec tej historii silnie narzuciły mi się dwa stwierdzenia.
Pierwsze: chociaż cała książka mówi o tym, jak bardzo w XIX-wiecznej Galicji ludzie NIE SĄ sobie równi, to okazuje się, że pod względem swoich namiętności, żądzy zemsty i okrucieństwa są jak najbardziej równi.
Drugie: chociaż powieść zaznacza, że słowa i imiona nic nie znaczą, to jednocześnie znaczą bardzo wiele - a szczególnie dla percepcji czytelnika. Bo to właśnie słowa, nazwy, imiona sprawiają, że w naszej głowie podczas czytania powstają konkretne obrazy. I to przez nie na koniec możemy pozostać równie zagubieni jak sam bohater.
"Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli" to dziwny twór. Zawieszony między tytułową baśnią a XIX-wieczną krwawą historią, między mitologią a biblijnym apokryfem, między gawędą (nieprzypadkowo każdy rozdział zaczyna się od słów "Powiadają, że...") a fantastyką z krwi i kości. Cała ta mieszanka - i nie tylko ona - zafascynowała mnie swoją...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-30
"A jeśli jesteśmy złoczyńcami" to opowieść o grupie studentów aktorstwa w Dellecher Classical Conservatory, gdzie wystawia się wyłącznie sztuki Szekspira. Każdy z przyjaciół gra na scenie podobne role jak w życiu.
Śmierć jednego z nich zmieni wszystko.
Książka M.L. Rio jest przesiąknięta Szekspirem, tak jak były nim przesiąknięte umysły jej bohaterów. Ostatnio czytałam, że według Platona recytacje i wystawiane dramaty mogą być "niebezpieczne", ponieważ przez głośne czytanie przejmujemy emocje postaci, której kwestie czytamy. I tutaj dokładnie tak się dzieje. Ale z głębszym uzasadnieniem, ponieważ mamy do czynienia ze studentami aktorstwa, chcącymi jak najlepiej się zaprezentować i wczuć w rolę. Mówimy też o Szekspirze, którego postacie czują wszystko bardzo intensywnie, często przy tym miotając się między przeciwstawnymi biegunami emocjonalnymi.
Relacje, które zawiązują się między głównymi bohaterami również są intensywne i ciekawie było je obserwować - podobnie jak ich nieraz niepokojące reakcje psychologiczne na pewne wydarzenia. Ogromnie podoba mi się też, jak ta książka odnosi się do szekspirowskiego motywu, zgodnie z którym dla przywrócenia porządku świata winny musi zostać ukarany.
"A jeśli jesteśmy złoczyńcami" zawiera masę cytatów z utworów Szekspira, ale też wyraźnie nawiązuje do wydarzeń z nich, dlatego cieszę się, że przeczytałam wcześniej istotne dla fabuły sztuki - "Juliusza Cezara" i "Króla Leara". Warto było to zrobić! 🖤
"ᴊᴇsᴛᴇᴍ ᴘᴇᴡɴʏ, żᴇ ᴄᴏʟʙᴏʀɴᴇ ɴɪᴇ ᴢʀᴏᴢᴜᴍɪᴇ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ: ᴘᴏᴛʀᴢᴇʙᴜᴊę ᴊęᴢʏᴋᴀ ᴅᴏ żʏᴄɪᴀ ᴊᴀᴋ ᴊᴇᴅᴢᴇɴɪᴀ - ᴅᴢɪęᴋɪ ʟᴇᴋsᴇᴍᴏᴍ, ᴍᴏʀғᴇᴍᴏᴍ ɪ ᴋęsᴏᴍ ᴢɴᴀᴄᴢᴇń ᴡɪᴇᴍ, żᴇ ɴᴀ ᴡsᴢʏsᴛᴋᴏ ᴊᴇsᴛ sᴌᴏᴡᴏ."
"A jeśli jesteśmy złoczyńcami" to opowieść o grupie studentów aktorstwa w Dellecher Classical Conservatory, gdzie wystawia się wyłącznie sztuki Szekspira. Każdy z przyjaciół gra na scenie podobne role jak w życiu.
Śmierć jednego z nich zmieni wszystko.
Książka M.L. Rio jest przesiąknięta Szekspirem, tak jak były nim przesiąknięte umysły jej bohaterów. Ostatnio czytałam,...
2023-12-21
2023-12-19
„Póki żyła moja matka, byłam córką. Ale kiedy umarła, ja tę tożsamość straciłam: nie będę już nigdy niczyją córką. A w tym tylko bywałam naprawdę dobra: w córectwie. Kawał mnie odpadł. Jej śmierć zabiła we mnie córkę. Albo ja ją w sobie zabiłam.”
„Bezmatek” to historia relacji dwóch kobiet, relacji przepełnionej bezgraniczną miłością, ale i niezdrowej. Ta książka to jedynie migawki z życia, krótkie fragmenty uwiecznione na kartkach. Wydawałoby się, że trudno z tego sklecić spójną opowieść, a jednak szczególna dynamika łączącej kobiety więzi daje się uchwycić. Widać, że matka nie w pełni odnajdywała się w swojej roli, przez co czasem trudno było powiedzieć, która strona jest właściwie matką, a która córką. A później role naturalnie się odwróciły, gdy to bohaterka pielęgnowała matkę w chorobie. Autorka nie szczędzi nam również poruszającego, drobiazgowego studium żałoby, które sprawia, że książka zostawiła mnie w stanie głębokiego smutku.
„Matka – substancja silnie uzależniająca.”
To, jak wszechogarniająca była więź tych dwóch kobiet, można zobaczyć choćby po tym, jak łatwo wyrzucono z tej historii innych bohaterów. Na początku dowiadujemy się, że narratorka ma siostrę, a więc matka miała też drugą córkę, której nie poświęca się w tej książce ŻADNEJ uwagi. Zdążyłam zapomnieć, że w ogóle istniała. Podobnie jest z babcią, ojczymem czy później mężem narratorki. W doświadczeniu choroby, śmierci i żałoby (ale nawet we wcześniejszym okresie dorastania) matka i córka to jedyne mieszkanki samotnej planety.
„Póki żyła moja matka, byłam córką. Ale kiedy umarła, ja tę tożsamość straciłam: nie będę już nigdy niczyją córką. A w tym tylko bywałam naprawdę dobra: w córectwie. Kawał mnie odpadł. Jej śmierć zabiła we mnie córkę. Albo ja ją w sobie zabiłam.”
więcej Pokaż mimo to„Bezmatek” to historia relacji dwóch kobiet, relacji przepełnionej bezgraniczną miłością, ale i niezdrowej. Ta książka to...