-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
"Mówi się, że kiedy ktoś umiera, wraz z nim umiera jakaś cząstka nas wszystkich. I pewnie dlatego to musi boleć. Przez całe życie tracimy różne części siebie, aż w końcu nie mamy już nic do stracenia."
Travis ma 16 lat i nieuleczalnego raka. Gdy staje przed wyborem: śmierć lub eksperymentalna operacja, nie zastanawia się długo. Godzi się na to, by ciało od szyi w dół przeszczepiono mu od zdrowego człowieka. Jest tylko jeden problem – na razie rozwój medycyny nie pozwala na przeprowadzenie tak skomplikowanego zabiegu, dlatego chłopak musi zostać wprowadzony w śpiączkę podobną do hibernacji i czekać. Żegna się więc z bliskimi, bo nie wie, czy i kiedy się z nimi zobaczy... Budzi się pięć lat później. Ma własną głowę i atrakcyjne, choć obce ciało. Świat z pozoru jest taki sam jak dawniej. Jednak powrót do życia wygląda inaczej, niż Travis to sobie wyobrażał. Jego przyjaciele są już na studiach, rodzice coś przed nim ukrywają, a dziewczyna ma narzeczonego. Trudno się dziwić, że chłopak nie ma zamiaru się z tym pogodzić...
"Podobno człowiek jest jedynym gatunkiem na tej planecie, którego osobniki mają świadomość nieuchronnie zbliżającego się końca. Po prostu dla niektórych z nas ten koniec nadchodzi znacznie wcześniej niż można by się spodziewać."
Kochani, dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki mojego życia! Kompletnie nie spodziewałam się, że opowieść o chłopcu, który stracił głowę tak mi się spodoba, a sam pomysł na fabułę... po prostu WOW... Przebrnęłam przez książkę w jeden dzień, co jest nie lada osiągnięciem, zwłaszcza, że czytałam ją w wersji elektronicznej. Nie jest to jedna z tych wesołych książek, mimo dużej ilości prześmiesznych wypowiedzi bohaterów, panuje w niej raczej przygnębiający klimat. No bo jak byście się czuli gdybyście umarli i po pięciu latach obudzili się z obcym ciałem? Mieliście przyjaciół, chłopaka, dziewczynę, z którymi widzieliście się za ledwie tydzień temu, a okazuje się, że minęło 5 lat i wszyscy już dawno poukładali sobie życie bez Was... Mimo tego, że bohater dostał drugą szansę od losu, to nie jest szczęśliwy i pragnie swojego dawnego życia i przyjaciół... A z tym że jego dziewczyna wychodzi niedługo za mąż, to już w ogóle nie może się pogodzić...
"Zrozumiałem, że nieważne, jak często się z kimś spotykacie albo rozmawiacie, nieważne, jak dobrze go znacie albo nie znacie, zawsze zajmujecie w jego życiu jakieś miejsce, którego nie da się zastąpić po waszym odejściu."
Travis Coast to cudowny bohater. Często zadziwiała mnie jego pozytywne nastawienie do życia, bo przecież miał raka. Kiedy wrócił do żywych, jego życie zmieniło się o 180 stopni. Był jednym z dwóch osób na świecie, których zabieg kriogeniczny przebiegł pozytywnie. To przełom w dziedzinie medycyny! Wyobraźcie sobie, że o niczym innym nie mówili w wiadomościach, tylko o tym. Może za parę lat też u nas będą możliwe takie zabiegi, o ile już nie są..... Co do samego bohatera - Travis, to moja brania dusza. Naprawdę, jego zachowanie w niektórych sytuacjach, to jak bym siebie widziała. Uwielbiam go za wszystko, ile ja bym dała za takiego chłopaka :D! Z resztą wszyscy bohaterowie byli tak cudowni, tak ciepli, nie mam się do czego przyczepić.
Podsumowując: Nie jest to książka z dużą ilością akcji, ale też nie jest to pozycja przy której będziemy się nudzić. Pokazuje nam co tak naprawdę jest w życiu ważne i jeżeli dostajemy od lasu drugą szansę to powinniśmy ją jak najlepiej wykorzystać, a nie żyć tym, co było kiedyś. Osobiście pokochałam historię Travisa i jest to obecnie jedna z moich ulubionych książek, po które będę jeszcze nie raz sięgać. (A co mi tam, chyba przeczytam ją jeszcze raz jak tylko skończę inne pozycje, które już zaczęłam :D). Polecam serdecznie zapoznać się z tą unikatową historią!
cynamonkatiebooks.blogspot.com
"Mówi się, że kiedy ktoś umiera, wraz z nim umiera jakaś cząstka nas wszystkich. I pewnie dlatego to musi boleć. Przez całe życie tracimy różne części siebie, aż w końcu nie mamy już nic do stracenia."
Travis ma 16 lat i nieuleczalnego raka. Gdy staje przed wyborem: śmierć lub eksperymentalna operacja, nie zastanawia się długo. Godzi się na to, by ciało od szyi w dół...
"Strach będzie twoim wrogiem tylko wtedy, gdy na to pozwolisz. Zbyt silny strach może paraliżować. Zbyt mały strach rodzi arogancję."
I w tym momencie zupełnie nie wiem co mam napisać.... Więc.. właśnie skończyłam czytać jedną z najlepiej ocenianych książek ubiegłego roku. I.. to chyba nie jest najlepszy pomysł, żeby pisać o niej od razu po przeczytaniu - ogromne emocje :D. Nie ukrywam, trochę boję się takich "zachwalanych" pozycji, gdyż zawsze nastawiam się na coś spektakularnego, a tu wychodzi powieść niezła no ale liczyłam na coś więcej. Na szczęście w tym wypadku tak nie było i w pełni rozumiem fenomen tej książki.
"Nie muszę wierzyć siły nadprzyrodzone, kiedy są gorsze rzeczy, które można spotkać nocą."
Pani Tahir stworzyła niezwykle oryginalny świat. Jak dla mnie to była trochę taka mieszanka współczesności ze starożytnością. Podzielone społeczeństwo, bezwzględni wojownicy, targi niewolników.. Czyż to nie starożytny Rzym? Osobiście nigdy mnie nie ciągnęło do powieści historycznych, ale to właśnie ten wątek historyczny, sprawił, że po prostu zakochałam się w tej pozycji. Autorka wykonała kawał dobrej roboty podczas tworzenia całej fabuły.
"- Opowiedz nam jakąś historię. Coś strasznego. (...)
- Życie nie wydaje ci się wystarczająco straszne, dziewczyno?"
Bohaterowie byli świetnie skonstruowani. Każdy z nich był inny, każdy z nich miał swoje priorytety. Oczywiście były złe, zarówno jak i dobre postacie, więc wszyscy znajdą tu swojego faworyta. Elias i Laia to świetne połączenie i w sumie nie wiem czyj wątek podobał mi się bardziej. Dodatkowo była tam jeszcze taka jedna postać przez którą nic nie szło po mojej myśli, ale mimo to strasznie mnie intrygowała. Mam tu na myśli Helenę i liczę na to, że jeszcze zaskoczy nas czymś w kolejnych tomie. Mogę jeszcze dodać, że pierwszy raz w historii nie mam zastrzeżeń do żadnego z bohaterów. ŻADNEGO. Naprawę, bo gdyby nie te czarne charaktery, których pewnie powinniśmy nienawidzić, ta książki nie wywołałaby u nas tak wielkich emocji. Autorka doskonale wiedziała co robi :).
Podsumowując: Nie ukrywam, że pokochałam tę książkę od pierwszych stron i jest to obecnie moja ulubiona powieść fantasy. Znajdziemy tutaj po prostu wszystko. Świetnych, silnych bohaterów, krwawe opisy walk, a nawet wątek miłosny, który swoją drogą bardzo mi się podobał, gdyż nie był on głównym wątkiem. Komu polecam? Absolutnie wszystkim, młodszym, starszym, nie ważne. Po prostu to przeczytajcie :).
cynamonkatiebooks.blogspot.com
"Strach będzie twoim wrogiem tylko wtedy, gdy na to pozwolisz. Zbyt silny strach może paraliżować. Zbyt mały strach rodzi arogancję."
I w tym momencie zupełnie nie wiem co mam napisać.... Więc.. właśnie skończyłam czytać jedną z najlepiej ocenianych książek ubiegłego roku. I.. to chyba nie jest najlepszy pomysł, żeby pisać o niej od razu po przeczytaniu - ogromne emocje...
"Czasami słońce zachodzi wcześniej. Nie ma dnia, który trwałby wiecznie."
June i Day poświęcili bardzo wiele dla ludu Republiki i dla siebie nawzajem. Teraz ich kraj zaczyna pisać swoją historię od nowa. June wraca do łask Republiki, pracując z rządową elitą skupioną wokół Najwyższego Elekta, zaś Day awansuje na wysoką pozycję w armii. Ale żadne z nich nie może przewidzieć okoliczności, które sprawią, że znów będą musieli działać razem. Właśnie wtedy, gdy pokój wydaje się być tak bliski osiągnięcia, wybuch epidemii powoduje panikę w Koloniach i do granic miast Republiki zbliża się wojna. Nowy rodzaj epidemii jest najbardziej zabójczy z wszystkich dotychczasowych i, jak wkrótce przekonuje się June, jedyny sposób obrony Republiki może kosztować Daya wszystko, co ma...
"Czas leczy wszystkie rany, ale ta jest chyba wyjątkiem."
Czy Wam też się czasem zdarza, że książka albo seria spodoba Wam się tak bardzo, że nie chcecie jej kończyć? A nawet już po zakończeniu jej, nie możecie przestać myśleć o dalszych losach bohaterów? Błagam, powiedzcie, że nie jestem jedyna! A więc dzisiaj trzeci i ostatni tom znanej i uwielbianej trylogii "Legenda" Marie Lu. Ahhh... moje życie stało się piękniejsze dzięki temu, że już to przeczytałam, ale jest równocześnie gorsze, dlatego że już to skończyłam...
Akcja rozgrywa się w Republice, państwie znajdującym się na terenach dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Nie jest to kraj liczący się ze swoim ludem, wręcz przeciwnie. Aby coś zdziałać, należy pochodzić z wyższych sfer, gdyż biedotę wykorzystuje się jedynie do eksperymentów. Już wiemy, że epidemie panujące na obrzeżach państwa są wywoływane tylko po to, aby zastraszyć mieszkańców i wybić im z głów chęć do powstania. Jednak pewnego dnia Republika stworzyła wirusa, na którego nie znaleziono jeszcze antidotum. Przez to pokój między Republiką a Kolonią wisi na włosku. I tutaj właśnie pojawia się moja ulubiona para bohaterów. June i Day. Uwielbiam ich, a szczególnie June, którą znienawidziłam w pierwszej części, a pokochałam w pozostałych dwóch. Jest to typ bohaterki, która zdecydowanie przypadła mi do gustu. (To dlaczego wcześniej jej nie lubiłam? Przeczytacie, zobaczycie.) Geniusz militarny, cudowne dziecko Republiki - tak najczęściej określają ją ludzie. Odważna, inteligenta, zdecydowana, zawsze ma jakiś plan i to do niej należy ostatnie słowo. Po prostu uwielbiam ją i jak dla mnie stanowczo zdominowała tutaj Day'a. Aczkolwiek jego również uwielbiam za jego upór, współczucie i chęć pomocy innym. Tak jak już wcześniej wspomniałam, razem tworzą duet nie do pobicia. Tak.. zdecydowanie nadużywam tutaj słowa "uwielbiam", ale to świadczy tylko o fenomenie tej pozycji :).
"Dotykam którejś ze ścian i wyobrażam sobie, że w ten sposób mogę odnaleźć jego życie oraz jego ciepło. Potem spoglądam ku dachom i nocnemu niebu,gdzie połyskuje kilka bladych gwiazd. Wydaje mi się, że tam właśnie mogę go dostrzec. Wyczuwam jego obecność w każdym kamieniu, którego dotknął, w każdej osobie, której pomógł, w każdej ulicy i alejce, którą zmienił w ciągu ostatnich kilku lat, ponieważ to on jest Republiką, to on jest naszym światłem."
Muszę przyznać, że "Patriota" podobał mi się najbardziej z całej trylogii i chyba już nie muszę dodawać, że jest to jej znakomite zakończenie! Akcja tutaj zagęściła się, nie było czasu na nudę, co niestety zdarzyło mi się w drugim tomie... Poza tym, właśnie owe "zakończenie" sprawiło, że załamałam się psychicznie. Było tak piękne i romantyczne, ale za razem tak smutne i niespodziewane, że.... moim zdaniem, po prostu mistrzowskie!
Podsumowując: Bardzo, ale to bardzo polecam trylogię "Legenda" Marie Lu. Ten tom utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że to jedna z moich ulubionych serii i na pewno do niej kiedyś wrócę. Cudowni bohaterowie i wartka akcja, nie pozawalają się od niej oderwać, no i zakończenie! Dla niego warto przeczytać poprzednie dwa tomy...
cynamonkatiebooks.blogspot.com
"Czasami słońce zachodzi wcześniej. Nie ma dnia, który trwałby wiecznie."
June i Day poświęcili bardzo wiele dla ludu Republiki i dla siebie nawzajem. Teraz ich kraj zaczyna pisać swoją historię od nowa. June wraca do łask Republiki, pracując z rządową elitą skupioną wokół Najwyższego Elekta, zaś Day awansuje na wysoką pozycję w armii. Ale żadne z nich nie może przewidzieć...
"Jeśli wrócę na Ziemię, będę sławny, nie? Nieustraszony astronauta, który pokonał wszelkie przeciwności losu, prawda? Założę się, że to się spodoba kobietom. Większa motywacja, żeby przeżyć."
"Mam całkowicie przesrane. To moja przemyślana opinia. Przesrane. Szósty dzień tego, co miało być dwoma najwspanialszymi miesiącami w moim życiu i wszystko zmieniło się w koszmar. Nawet nie wiem kto to przeczyta. Pewnie ktoś to w końcu znajdzie. Może za setki lat. Tak wspominam... Nie umarłem 6. sola. Bez wątpienia reszta załogi tak myślała i nie mogę ich za to winić. Może ogłoszą z mojego powodu żałobę narodową, a na mojej stronie w Wikipedii napiszą: "Mark Watney to jedyny człowiek, który umarł na Marsie". I to będzie prawda, tak podejrzewam. Bo na pewno tu umrę, Po prostu nie w solu 6., tak jak wszyscy myślą. Tak więc... od czego by tu zacząć?" ~ Mark Watney
Jestem z siebie dumna. Tak, jestem dumna z tego, że udało mi się przeczytać tę jakże znaną i zachwalaną książkę do końca. A dlaczego jestem dumna? Bo było to dla mnie ogromne wyzwanie, gdyż pozycja wbrew pozorom jest napisana trudnym, "naukowym" językiem, przez co miałam małe problemy z ogarnięciem wszystkiego. Ale na szczęście udało się!
"Może napiszę opinię klienta. „Zabrałem go na powierzchnię Marsa i przestał działać. 0/10”."
Głównym bohaterem jest Mark Watney, botanik i inżynier, uczestniczący w misji "Aresa III" na Marsa. Z racji tego, że jest botanikiem, jego głównym zadaniem było zbieranie próbek gleby Marsa. Z powodu pewnych komplikacji, zostaje sam na czerwonej planecie, a cały świat myśli, że nie żyje. Jednak Mark nie poddaje się i za wszelką cenę próbuje przeżyć do czasu przylotu następnej misji. Prowadzi dziennik na wypadek gdyby nie udało mu się przetrwać, żeby ktoś go znalazł i dowiedział się że żył sobie kiedyś człowiek na Marsie. I to właśnie z owego dziennika dowiadujemy się o sytuacji życiowej Marka. Tyle że, bohater bardzo szczegółowo opisuje każde zjawisko, eksperyment jaki przeprowadza. Np. Otrzymywanie wody - spalanie wodoru itp. I to miałam na myśli kiedy wspominałam o trudnym języku, bo mamy tutaj dużo chemicznych pojęć. Przez pierwsze 150 było ciężko, ale potem to już kwestia przyzwyczajenia i poszło z górki. Niemniej jednak bardzo się cieszę, że autor posługiwał się takim, a nie innym językiem, gdyż przynajmniej miałam możliwość przypomnienia sobie podstaw chemii :).
"Nie mogę się doczekać, aż będę miał wnuki. "Kiedy byłem w waszym wieku, musiałem wejść na krawędź krateru! W skafandrze EVA! Na Marsie, małe gnojki! Słyszycie? Marsie!"
Od razu mówię, że uwielbiam Marka Watneya! Po pierwsze, podziwiam go za jego wytrwałość, determinację i umiejętność jasnego myślenia w chwili zagrożenia. No jakbym ja została sama na Marsie i cały świat myślałby, że nie żyje to bym się chyba...załamała, najprościej mówiąc. Ale nasz bohater wręcz przeciwnie, to dało mu motywację do walki. W książce, mamy okazję poznać jego dwa oblicza. Z jednej strony to bardzo wykształcony mężczyzna, no w końcu botanik i inżynier, czasami jednak jego wiedza mnie zadziwiała. Ale co się dziwić, NASA przecież nie wysłałaby jakiegoś buraka na Marsa. A z drugiej strony to niezwykle zabawny optymista, dusza towarzystwa. Jego wypowiedzi powalają na kolana :D
"Jeśli to przetrwam, będę opowiadał, że sikałem paliwem rakietowym."
Podsumowując: Oczywiście teraz, po przeczytaniu książki dołączam do grona fanów Marsjana. Jest to niezwykle ciekawa i przezabawna pozycja, która na długo zostaje w pamięci. Obejrzałam również film na jej podstawie i był on świetnym odwzorowaniem książki. Tak więc, i książkę i film serdecznie polecam!
cynamonkatiebooks.blogspot.com
"Jeśli wrócę na Ziemię, będę sławny, nie? Nieustraszony astronauta, który pokonał wszelkie przeciwności losu, prawda? Założę się, że to się spodoba kobietom. Większa motywacja, żeby przeżyć."
"Mam całkowicie przesrane. To moja przemyślana opinia. Przesrane. Szósty dzień tego, co miało być dwoma najwspanialszymi miesiącami w moim życiu i wszystko zmieniło się w koszmar....
"Byłaś pod każdym względem wszystkim, czym można być. [...] Gdyby ktokolwiek mógł mnie uratować, byłabyś to Ty."
Theodore jest zafascynowany śmiercią. Codziennie rozmyśla nad sposobami, w jakie mógłby pozbawić się życia, a jednocześnie nieustannie szuka – znajdując – czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie. Violet żyje przyszłością i odlicza dni do zakończenia szkoły. Marzy o ucieczce od małego miasteczka w Indianie i niemijającej rozpaczy po śmierci siostry. Kiedy Finch i Violet spotykają się na szczycie szkolnej wieży – sześć pięter nad ziemią – nie do końca wiadomo, kto komu ratuje życie. A gdy ta zaskakująca para zaczyna pracować razem nad projektem geograficznym, by odkryć „cuda” Indiany, ruszają – jak to określa Finch – tam, gdzie poprowadzi ich droga: w miejsca maleńkie, dziwaczne, piękne, brzydkie i zaskakujące. Zupełnie jak życie.Wkrótce tylko przy Violet Finch może być sobą – śmiałym, zabawnym chłopakiem, który, jak się okazuje, wcale nie jest takim wariatem, za jakiego go uważają. I tylko przy Finchu Violet zapomina o odliczaniu dni, a zaczyna je przeżywać. Jednak w miarę jak świat Violet się rozrasta, świat Fincha zaczyna się gwałtownie kurczyć.
Na wstępie chciałabym żebyście wiedzieli, że jest mi niezmiernie ciężko sklecić cokolwiek na temat tej książki. Wywołała u mnie tyle emocji, pozytywnych i negatywnych, że nie jestem po prostu w stanie wyrazić czegokolwiek. Na pewno podchodziłam do niej z dużym dystansem, gdyż praktycznie wszyscy się nią zachwycali, a nawet porównywali do "Gwiazd naszych wina". I faktycznie, jeżeli chcemy się doszukiwać podobieństw to na pewno je znajdziemy, ale ja osobiście nie chciałabym porównywać jej do książki Greena.
"Dlatego właśnie lepiej udawać, że jest się taką samą osobą jak wszyscy, chociaż w głębi duszy człowiek wie, że jest inny."
Chciałabym napisać, że już dawno nie czytałam tak dobrej książki, ale w tym roku czytam same świetne pozycje, więc powiem że "Wszystkie jasne miejsca" wyróżniają się na tle innych. Nawet śmiem stwierdzić, że to jedna z najlepszych książek 2016. Dlaczego? Po pierwsze, opowiada niezwykłą historię miłosną dwojga młodych ludzi, ale to nie wątek romantyczny odgrywa tutaj główną rolę. Po drugie, ukazuje problemy coraz częściej dotykające dzisiejszą młodzież w bardzo przystępny sposób. No i po trzecie, przecudowni, przesympatyczni prze.. (zabrakło mi epitetów!) bohaterowie, którzy dopełnili całość. Bo tak, mamy dwójkę głównych bohaterów i narracja jest prowadzona przez nich na zmianę.
Uwielbiam Fincha i Violet do tego stopnia, że mam tapetę na telefonie z ich dialogami, a to musi o czymś świadczyć. W sumie im mniej Wam powiem o bohaterach tym lepiej. Może tylko tyle, że czytanie ich myśli, myśli samobójczych, było dla mnie trochę przerażające, ale hmm.. także fascynujące. Naprawdę, to co się dzieję w głowach takich osób jest interesujące. Jednakże, jestem bardzo wrażliwą osobą i mnie strasznie poruszają takie rzeczy. Czytałam tę książkę w autobusie i wyobraźcie sobie moją minę i twarz całą zapłakaną w miejscu publicznym. Nie.. pff wcale się na mnie ludzie nie patrzyli!
"Co czterdzieści sekund ktoś na świecie umiera na skutek samobójstwa. Co czterdzieści sekund ktoś zostaje i musi uporać się z poczuciem straty i żałoby."
Przyznaję się, że przeczytałam ją jakieś 2 tygodnie temu i kompletnie nie mogłam przestać o niej myśleć, a jak siadałam do komputera, żeby Wam trochę o niej napisać wtedy.. PUSTA.. Miałam nadzieję, że po tym czasie zdążę się pozbierać, ale z tego co widzę, to chyba nie bardzo. Zostawiła mnie w kacu tak ogromnym, że nie wiem co mam teraz robić ze swoim życiem!
Podsumowując: Dzięki tej książce, zmieniłam swój pogląd na pewne rzeczy. A nawet wykorzystałam kilka pomysłów bohaterów we własnym życiu. Dała mi dużo, a jednocześnie odebrała tyle, zostawiając po sobie pustkę. Jeżeli chcecie się załamać psychicznie to książka dla Was. Żartuję! Jest to naprawdę świetna, dopracowana pozycja, do której na pewno będę wracać nie raz. Daję jej najwyższą ocenę, ale mam wrażenie, że 10/10 to i tak za mało...
cynamonkatiebooks.blogspot.com
"Byłaś pod każdym względem wszystkim, czym można być. [...] Gdyby ktokolwiek mógł mnie uratować, byłabyś to Ty."
Theodore jest zafascynowany śmiercią. Codziennie rozmyśla nad sposobami, w jakie mógłby pozbawić się życia, a jednocześnie nieustannie szuka – znajdując – czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie. Violet żyje przyszłością i odlicza dni do zakończenia...
"Żyjcie, umierajcie, kradnijcie, kochajcie, nienawidźcie, zdradzajcie, mścijcie się. Co tylko chcecie. Endgame jest zagadką życia, powodem śmierci. Grajcie. Co ma być to będzie."
Endgame to zagadka życia. Endgame to jedyny sposób na przetrwanie. Endgame trwa. Gracze grają. Spośród 12 osób została już tylko 9. Świetnie wyszkolone maszyny do zabijania. Najlepsi z najlepszych. Znalezienie klucza ziemi zapoczątkowało apokalipsę zwaną "Zdarzeniem". Od tej pory każdy z nich zrobi wszystko aby zwyciężyć drugi etap. Jednak gracze wkrótce odkrywają, że keplerzy grają według własnych zasad. Część z nich buntuje się przeciwko Stwórcom, próbując uniknąć Zdarzenia i uratować naszą planetę....
Nie ukrywam, że pierwszy tom zostawił za sobą porządny niedosyt i już po prostu piszczałam na myśl, że niedługo zabiorę się za "Klucz niebios". - Jeejj! W końcu, kochani. W końcu zabrałam się za kontynuacje tej jakże fenomenalnej serii. I tak pewnie będę się cały czas zachwycać jacy to Pan James i Pan Nils są świetni, ale cóż na to poradzić. Może zacznę od tego, że przed zabraniem się za książkę, nasłuchałam/naczytałam się mnóstwa pozytywnych opinii i tak naprawdę każdy twierdził, że drugi tom jest zdecydowanie lepszy od poprzedniego. Dlatego przestraszyłam się troszeczkę, kiedy to po pierwszych 100 stronach kompletnie nie mogłam się wciągnąć. Na szczęście ten stan szybko minął i już po kolejnych 20, nie mogłam się od niej oderwać. Serio. Na przerwach w szkole - czytałam, jadłam - czytałam, kąpałam się - czytałam. Nie potrwało to długo bo już po 2 dniach przerzuciłam ostatnią stronę...
"Ruch. Walka. Gra. Na pewno pomagają w jednym. Zapomnieć".
Jeżeli czytaliście moją recenzję pierwszej części, to musicie wiedzieć, że nie powiem nic nowego. Nadal uważam, że jest to bardzo oryginalny pomysł na fabułę, ze świetnym opisami i bohaterami. Marzę o tym, żeby kiedyś móc zobaczyć tę historię na wielkim ekranie. Ale okey, nie byłabym sobą gdybym nie doszukała się jakiegoś minusa. Mianowicie zdecydowanie było za mało moich ulubionych bohaterów. Mówię tutaj oczywiście o Jago i Sarze, którym kibicowałam od początku. Za to mogliśmy bliżej poznać innych graczy, których wątki były mało rozwinięte w pierwszej części. Np. An Liu, psychopatyczny komputerowiec, który nie raz mnie zaskoczył. Albo Aisling Kopp, zaradna dziewczyna próbująca za wszelką cenę powstrzymać Endgame. Tak szczerze to uwielbiam wszystkich bohaterów, nawet tych mniej dobrych.
*No i oczywiście nie powiedziałam najważniejszej rzeczy :D. Ciężko jest mi porównać ze sobą oba tomy. W drugim było zdecydowanie więcej akcji, ale za to pierwszy wywołał we mnie więcej emocji... Trudny wybór, uważam, że oba są tak samo świetne.
Podsumowując: Jest to seria, którą mogę polecić wszystkim. Młodszym, starszym, dziewczynom, chłopakom. Zdecydowanie każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, oczywiście w tym ja. Zakochana *.*. No nie... i teraz znowu trzeba czekać ze 2 lata na kontynuację, ale powiem Wam, że właśnie dla takich pozycji warto.
cynamonkatiebooks.blogspot.com
"Żyjcie, umierajcie, kradnijcie, kochajcie, nienawidźcie, zdradzajcie, mścijcie się. Co tylko chcecie. Endgame jest zagadką życia, powodem śmierci. Grajcie. Co ma być to będzie."
Endgame to zagadka życia. Endgame to jedyny sposób na przetrwanie. Endgame trwa. Gracze grają. Spośród 12 osób została już tylko 9. Świetnie wyszkolone maszyny do zabijania. Najlepsi z...
Przybyli przed dwunastoma tysiącami lat. Zeszli z gwiazd pośród dymu i ognia, stworzyli ludzkość i pokazali nam, jak żyć. Pragnęli złota i zbudowali pierwsze cywilizacje, aby im go dostarczyły. A kiedy dostali już to, czego chcieli, opuścili nas. Odchodząc, obiecali, że któregoś dnia powrócą, a gdy tak się stanie, rozpocznie się gra. Gra, która zadecyduje o naszej przyszłości.
Oto Endgame.
Przyszłość nie została jeszcze określona. Dopiero Endgame ją zweryfikuje. W Ziemię uderza seria dwunastu meteorytów. Tylko garstka jest świadoma tego, co to oznacza…wezwanie...W ich żyłach płynie krew starożytnych cywilizacji. W ich rękach znajdują się losy świata. Od dziecka szkolono ich, by stali się zabójcami idealnymi. Aż wreszcie nadszedł czas. Usłyszeli wezwanie. Rozpoczyna się Endgame! Kiedy rozpocznie się gra, gracze będą zmuszeni odnaleźć trzy klucze ukryte gdzieś na Ziemi. Jedyną regułą Endgame jest brak reguł. Ktokolwiek znajdzie klucze, wygrywa...
Już od dłuższego czasu miałam ogromną ochotę przeczytać coś nowego, innego, wyjątkowego. Jednakże w dzisiejszych czasach, ciężko znaleźć jest pozycję, która będzie zupełnie oryginalna i niepowtarzalna... Prawda? Ha! I tu Was mam, bo jednak jest to możliwe, a "Endgame" jest tego najlepszym dowodem.
Powiem Wam, że dosłownie przed chwilą skończyłam czytać tę książkę i po prostu nie mogę się pozbierać. Z góry przepraszam, bo coś mi się wydaje, że ta recenzja będzie bardzo chaotyczna, ale te emocje :D Pewnie będę się cały czas zachwycać...zaczynając od początku... Słyszłam o "Endgame" mnóstwo przeróżnych opinii. Jedni mówią, że jest niezwykle pomysłowa, inni, że naciągana i słabo napisana. Jednak ja, jasnowidz, wiedziałam, że książka przypadnie mi do gustu, tylko nie spodziewałam się tego, że aż TAK!!!
Rozpoczęło się Endgame (tak, uwielbiam to słowo, więc pewnie pojawi się jeszcze jakieś milion razy :D). Dwanaścioro graczy z różnych kontynentów, musi odpowiedzieć na Wezwanie. Od dziecka przygotowywano ich do wzięcia udziału w grze, której stawką jest przetrwanie cywilizacji. Każdy uczestnik wywodzi się ze swojego ludu. Jeżeli wygra zapewni przetrwanie sobie i swoim bliskim. Ale wygrana nie jest taka prosta. Gdzieś na świecie ukryte są trzy klucze - Klucz Ziemi, Klucz Niebios i Klucz Światła. Zwycięzca musi odnaleźć wszystkie trzy klucze. Rozpoczyna się walka na śmierć i życie. Każdy gracz zrobi wszytko, aby tylko zapewnić przetrwanie swojemu ludowi. Jednak po czasie okazuję, że Endgame rządzi się według swoich zasad i nie pozwoli się przechytrzyć...
To taki mały wstęp, czy tylko moim zdaniem pomysł na książkę jest fantastyczny? Teraz najlepsza część, czyli bohaterowie ^^. Książka prowadzona jest narracją
3-osobową z perspektywy każdego z bohaterów, dlatego mamy możliwość dobrze zaznajomić się ze wszystkimi postaciami. Od razu muszę zaznaczyć, że uwielbiam wszystkich, choć moimi faworytami zawsze byli Jago i Sarah. Nie chcę się na ich temat zbytnio rozwodzić, bo jak zacznę to będę pisać i pisać. Chciałam tylko dodać, że mamy tutaj bohaterów, przeróżnych, najróżniejszych. Na pewno znajdą się tacy co ich pokochamy, za równo tacy, których znienawidzimy... No dobra był tutaj taki jeden Christopher, który niesamowicie dział mi na nerwy, ale jakoś tak dopiero pod koniec, zdałam sobie sprawę, że jednak go lubiłam. Najlepsze jest to, że wkrada się tutaj również wątek miłosny... Więc naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. A jeżeli chodzi o zakończenie to po prostu WOW. Cieszę się, bo skończyło się dokładnie tak jak chciałam, ale to w jaki sposób do tego doszło... Tutaj nic nie jest takie jakie się wydaje i autorzy zaskakują nas w najmniej oczekiwanych momentach.
Podsumowując: Tutaj znajdziemy po prostu wszystko, WSZYSTKO. Jejku, tak się zachwycam, ale to dlatego, że już dawno nie czytałam tak dobrej książki i wiecie co? Nigdy nie sugerujcie się czyimiś opiniami, bo gdybym ja tak robiła, nie sięgnęłabym po Endgame. A nóż, może akurat Wam przypadnie do gustu tak jak mnie :).
cynamonkatiebooks.blogspot.com
Przybyli przed dwunastoma tysiącami lat. Zeszli z gwiazd pośród dymu i ognia, stworzyli ludzkość i pokazali nam, jak żyć. Pragnęli złota i zbudowali pierwsze cywilizacje, aby im go dostarczyły. A kiedy dostali już to, czego chcieli, opuścili nas. Odchodząc, obiecali, że któregoś dnia powrócą, a gdy tak się stanie, rozpocznie się gra. Gra, która zadecyduje o naszej...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Piekielny Wyścig odbywa się w czterech ekosystemach: w dżungli, na pustyni, na oceanie i w górach. Albo w górach, a potem na oceanie. Dwa mamy za sobą, dwa kolejne przed nami. Jesteśmy w połowie. Hurra! Taniec zwycięstwa."
Tella ma za sobą przerażającą przeprawę przez dżunglę i pustynię. Nie może się już wycofać. W kolejnych etapach wyścigu zmierzy się z ukrytymi niebezpieczeństwami oceanu, mrożącym oddech górskim zimnem oraz… nowymi, pokrętnymi zasadami wyścigu. Co jednak, jeśli niebezpieczeństwo leży jeszcze głębiej? Jak można ufać komukolwiek, skoro wszyscy mają jakieś sekrety? Co zrobić, gdy osoba, na której najbardziej polegasz, nagle przestaje cię wspierać? Jak wybrać między jednym życiem a drugim? Wyścig dobiega końca. Wystartowało stu dwudziestu dwóch uczestników. Kiedy Tella i ci, którzy przeżyli, stają do ostatniego etapu, jest ich zaledwie czterdziestu jeden… i tylko jedna osoba może zwyciężyć.
"Tak to już w życiu jest: kiedy znajdujesz się w beznadziejnej sytuacji, myślisz sobie: "Przynajmniej nie może już być gorzej". I wtedy życie wali cię prosto w głowę za głupią naiwność."
"Kamień i sól" to kontynuacja bestsellerowej powieści "Ogień i woda", na którą przyznaję się, czekałam od kiedy tylko zakończyłam czytać pierwsza część. Jak wielka jest moja radość, gdy mogę stwierdzić, że drugi tom jest moim zdaniem o wiele, wiele lepszy od pierwszego. Po pierwsze, nie musimy tutaj czekać na rozwój akcji, tak jak w pierwszym tomie, wręcz przeciwnie. Zostajemy wyrzuceni w środek wydarzeń, dokładnie w tym miejscu, gdzie kończy się poprzednia część. Lecz w tej pozycji nasi bohaterowie będą musieli zmierzyć się z kolejnymi etapami wyścigu - mianowicie oceanem a także górami. Co samo w sobie jest dla mnie ciekawsze niż dżungla i pustynia.
Tak jak pisałam wcześniej, akcja nabiera ogromnego tępa i po prostu od pierwszej do ostatniej strony nie jesteśmy w stanie się oderwać. Naprawde, tutaj się tyle dzieje.. Tu jakies ekstremalne warunki, tu ktos umiera, tam jakies nowe pandory... Masakra, oczywiście pozytywna :D. Za każdym razem mówiłam sobie "dobra, przeczytam tylko ten rozdział i kończę", no ale jak się pewnie domyślacie, na jednym się nie skończyło. Dodatkowo autorka pisze w bardzo fajny i przystępny dla czytelnika sposób, co również sprzyja szybkiemu czytaniu. Ale, ale coś co sprawiło, że uważam ten tom za lepszy od poprzedniego jest zmiana jaka zachodzi w głównej bohaterce. To w jaki sposób zmienia się ze słabej dziewczyny, próbującej jedynie przeżyć w trudnych warunkach, w odważna przywódczynie, która nie chce już ślepo podążać za poleceniami innych, jest niesamowite. Fakt, czasami przeginała tym, że jej duma nie pozwalała liczyć się ze zdaniem bardziej "doświadczonych" (mam tu na myśli oczywiście Guy'a), ale w sumie to rozumiem ją, no bo jak byście się poczuli gdyby ktoś uważał was za biedna owieczkę, która trzeba ochraniać na każdym kroku? Co to, to nie. Tak jak mówię, Tella zmieniła się zdecydowanie na lepsze i nie dała sobie w kasze dmuchać! Co do innych bohaterów to mam jeszcze postać, którą darzyłam ogromna sympatia, ale oczywiście autorka musiała potoczyć jej watek nie tak jak bym sobie tego życzyła :/.
"Przez chwilę wydaje mi się, że zaraz złapie mnie za rękę, ale on po prostu wstaje i znika za drzwiami z koca niczym duch, zabierając ze sobą resztki mojej dumy."
Pojawia się również watek miłosny, który gdzieś tam sobie był.., ale podobało mi się w jaki sposób bohaterowie okazywali sobie swoje uczucia. No i tutaj pojawia nam się Guy, który robi za "przystojniaka", oczywiście nie było by żadnej książki bez takiej postaci. Mam co do niego mieszane uczucia, bo to taki typowy twardziel, ale jak dla mnie jest jakiś taki dziwny... Dlatego wydaje mi się, że idealnie pasuje do naszej bohaterki!
Ta książka nie miałaby swojego uroku, gdyby nie najsłodsze, najbardziej oddane zwierzątka na świecie. I nie mam na myśli tutaj kotka czy pieska, tylko raczej niedźwiedzia, lisa, iguanę, aligatora, tygrysa i wiele innych. Ich oddanie wobec swoich uczestników było momentami tak wzruszające, że nie raz uroniłam łezkę. Chyba też sobie takie przygarnę!
Podsumowując: "Kamień i sol" jest to bardzo dobra kontynuacja, która na pewno spodoba się miłośnikom fantastyki. Absolutnie nie jest bezwartościowa, gdyż pokazuje jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, aby pomóc osobie, na której nam zależy. Książka już zajmuje honorowe miejsce w mojej biblioteczce i osobiście nie mogę doczekać się kontynuacji.
cynamonkatiebooks.blogspot.com
"Piekielny Wyścig odbywa się w czterech ekosystemach: w dżungli, na pustyni, na oceanie i w górach. Albo w górach, a potem na oceanie. Dwa mamy za sobą, dwa kolejne przed nami. Jesteśmy w połowie. Hurra! Taniec zwycięstwa."
Tella ma za sobą przerażającą przeprawę przez dżunglę i pustynię. Nie może się już wycofać. W kolejnych etapach wyścigu zmierzy się z ukrytymi...
Moja opinia na blogu:
http://www.cynamonkatiebooks.blogspot.com/2015/06/bog-nigdy-nie-mruga-regina-brett.html
Moja opinia na blogu:
Pokaż mimo tohttp://www.cynamonkatiebooks.blogspot.com/2015/06/bog-nigdy-nie-mruga-regina-brett.html