-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2018-11-20
2018-10-28
Książki utrzymane w świątecznym klimacie są zwykle bardzo przyjemne, ciepłe, przypominają nam jak ważna jest w życiu rodzina, przyjaciele i dążenie do szczęścia (robienie czegoś dla siebie). Zwykle zaczynają się one dość smutno, ale magia świąt sprawia, że wszystko się zmienia, bo gdy zasiadamy przy wigilijnym stole razem z rodziną stajemy się silniejsi, mocniejsi, a czując wsparcie bliskich możemy góry przenosić.
W rodzinie Kreftów kobiety nie należą do szczególnie szczęśliwych (i to w kilku pokoleniach!) Są zabiegane, zagubione, często odczuwają pustkę/niedosyt/niezrozumienie, ciągle czegoś im brakuje. W swej bezsilności widzą tylko to co złe, a za swoje niepowodzenia/niedostatki obwiniają cały świat... tylko nie siebie, choć w kilku przypadkach powinny właśnie od siebie zacząć, doszukując się powodów swoich mniejszych czy większych nieszczęść.
W pierwszej części poznajemy wszystkie panie i panny Kreft, dowiadując się głównie tego na czym polega ich nieszczęście. Niestety przez pierwsze 200 stron zastanawiałam się o co im tak właściwie chodzi, bo głównie same są odpowiedzialne za to jak wygląda ich życie, a sprawiają wrażenie jakby szukały dziury w całym. Wyjątek stanowi nestorka rodu Róża (zresztą najpogodniejsza z kobiet!), która szansę na pełnię szczęścia i wyśnioną miłość straciła już we wczesnej młodości w wyniku rodzinnej przeprowadzki do innego miasta, a w późniejszym czasie w wyniku manipulacji rodziców. Jej wnuczka Basia przez wiele lat żyła w konflikcie z własnym ojcem, a z macochą i przyrodnią siostrą ich stosunki były wręcz wrogie. Sytuacja ta ciągle boli dziewczynę, niestety jest pamiętliwa, uparta i dumna, przez co przez wiele lat nie próbuje tego zmienić. Pozostałe bohaterki w moim odczuciu są bardzo niesprawiedliwe, momentami wyniosłe, niewdzięczne i zbyt wymagające od życia i innych, przez co same tak naprawdę blokują się na pełnię szczęścia.
Przez bardzo długi czas zastanawiałam się po co autorki napisały tę książkę, bo nie czułam tu za grosz świątecznej atmosfery. Bohaterki mnie irytowały (zwłaszcza Dagna i Rita) i miałam ochotę im przemówić do słuchu. Ich "problemy" były dla mnie wyssane z palca i wręcz byłam na nie zła, że tak źle traktują innych - pewnie przez to podobieństwo tak świetnie się dogadywały razem. Dagnę to najchętniej przełożyłabym przez kolano i wlała za to jak traktowała matkę, siostrę, a także za to jak wstydziła się swojej rodzinnej miejscowości.
Dopiero gdy sytuacja zaczęła się "klarować" i to wcale nie tak słodko i różowo, jak można by się spodziewać po takiej literaturze, zaczęłam patrzeć na powieść z innej strony. Być może się mylę, ale może autorki chciały trochę wstrząsnąć czytelniczkami? Może chciały byśmy się krytycznie przyjrzały swojemu życiu, relacji z bliskimi, oczekiwaniami i marzeniami, a także temu co tu i teraz. Może książka ukazała się już w październiku, żeby każda czytelniczka mogła zrobić na czas rachunek sumienia i spróbować zawalczyć o siebie, swoją rodzinę, bliskich, lepsze jutro. Może wszyscy powinniśmy się zastanowić, otworzyć szeroko oczy, rozejrzeć się wokół, spróbować coś zmienić, a nie czekać na świąteczny cud?!
Książki utrzymane w świątecznym klimacie są zwykle bardzo przyjemne, ciepłe, przypominają nam jak ważna jest w życiu rodzina, przyjaciele i dążenie do szczęścia (robienie czegoś dla siebie). Zwykle zaczynają się one dość smutno, ale magia świąt sprawia, że wszystko się zmienia, bo gdy zasiadamy przy wigilijnym stole razem z rodziną stajemy się silniejsi, mocniejsi, a czując...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-07-28
Jakże miło mi było wrócić do Starej Leśnej, móc przebywać ze wspaniałymi ludźmi, uczestniczyć w ich codzienności, razem z nimi śmiać się, martwić, przeżywać dobre i złe chwile. Bardzo im wszystkim kibicowałam (no może poza Kacprzycką), szczególnie tym, walczącym o miłość.
W drugiej części "Ogrodu Zuzanny" dzieje się tak wiele, że czytamy z zapartym tchem i nie możemy się oderwać od książki. Choć na początku mnogość postaci, które już przecież znałam, nieco mnie przytłaczała, to jednak gdy tylko nastąpiła rzecz zupełnie niespodziewana, zdarzenie, które wstrząsnęło całą społecznością Starej Leśnej to po prostu przepadłam! Można powiedzieć, że tym razem fabuła krąży wokół Wioletty, która przechodzi metamorfozę zarówno zewnętrzną i wewnętrzną i postanawia zawalczyć o miłość i szczęście. Równocześnie toczy się postępowanie w sprawie, w której jak na taką spokojną, niewielką mieścinę bardzo dużo osób ma coś do ukrycia...
Autorki poczyniły ogromny postęp! Pierwsza część serii była bardzo przyjemna, ciepła i piękna, ale druga wydaje się o wiele lepsza! Często jest tak, że zbyt duża ilość wątków sprawia, że powieść jest chaotyczna i niedomknięta. Tutaj autorki przedstawiły wszystkie wątki genialnie. Idealnie się ze sobą przeplatają, zazębiają. Wszystkie są na równi ważne i opisane w optymalny sposób, żaden nie został potraktowany po macoszemu. Poznajemy nie tylko teraźniejsze życie poszczególnych mieszkańców, ale i historie z ich przeszłości, które w większości przypadków mocno rzutują na to co tu i teraz. Autorki domknęły wszystkie sprawy, ale dały też nadzieję na kolejną część (części?) i czuję, że teraz bliżej poznamy Kazimierę i... Krystynę. Zaskoczyło mnie bardzo to, że książka, którą na wstępie zakwalifikowałam jako obyczajówkę okazała się bardzo dobrze skonstruowaną powieścią obyczajowo-sensacyjną, dopracowaną w najdrobniejszych szczegółach. Zwroty akcji, tajemnice, odkrywanie kawałek po kawałku prawdy były fascynujące, a do tego prawdziwie bliskie czytelnikowi emocje, uczucia, obawy rodzące się w mieszkańcach Starej Leśnej.
Kto powiedział, że miłość jest łatwa? Że zawsze uderza jak grom z jasnego nieba i jest przyjemna jak morska bryza? Nie zawsze tak jest. To raczej rodzaj układu. Najpierw zwykle jest zauroczenie, w czasie którego widzimy wszystko w różowych barwach. Ale prawdziwa miłość ujawnia się później, w codziennych gestach, słowach, czy nawet wspólnym milczeniu. Bardzo trudno ocenić czy to co czujemy to właśnie miłość. Czy to jeszcze stan zauroczenia? A może strach przed samotnością? Środkiem do spełnienia innych marzeń - dom, dziecko? Nie spieszmy się z oceną i deklaracjami. Wszystko wyjdzie z czasem, ale jedno jest pewne. Nigdy się nie dowiemy, że to właśnie TA osoba jest nam przeznaczona, gdy nie damy miłości szansy. Dlatego proszę! Jesteś samotny? Nie patrz na metrykę! Po prostu odważ się kochać! Miłość przyjdzie na pewno!
Każda z przedstawionych tu postaci jest wyjątkowa na swój sposób, ma zespół cech właściwych tylko jej osobie i przez to czytelnik ma wrażenie, że osobiście zna wszystkich bohaterów. Jednych lubi bardziej, innych mniej, ale każdy jest tu ważny. Każdy ma za sobą jakąś przeszłość, doświadczenia, które bardzo wpłynęły na ich losy. Autorki przedstawiły swoich bohaterów w sposób bardzo prawdziwy. Nie sugerują kogo mamy lubić, a kogo nie, ale pokazują, że każdy z nas ma inne potrzeby, marzenia, pomysł na siebie, na przyszłość, bagaż przeżyć. Pokazują, że nasze życie nie zawsze zależne jest tylko od nas samych. Mimo wszystko powinniśmy patrzeć na innych holistycznie, nie przez pryzmat jednego zdarzenia, złej decyzji czy chociażby gburowatego usposobienia. Dajmy ludziom szansę, nie osądzajmy z góry. Zastanówmy się zanim kogoś zdefiniujemy. Oczywiście są wyjątki (także w tej powieści), ale dla czystego sumienia dajmy szansę... i innym, i sobie.
Gorąco polecam tę powieść wszystkim. Kobietom i mężczyznom, fanom powieści obyczajowych i tym, niekoniecznie w nich gustującym. Książkę wspaniale się czyta, nie ma nawet konieczności znajomości pierwszej części, bo autorki zadbały o to by je tutaj podsumować i to w sposób tak płynny, że osoby, które czytały część pierwszą nie mają wrażenia, że ciągle czytają to samo. Fenomenalna książka. Dziękuję bardzo autorkom, że piszą, że stworzyły takie miejsce jakim jest Stara Leśna i wachlarz tak różnych od siebie postaci. Jestem zachwycona!
P.S. Miałam dzisiaj zacząć swoją przygodę z Mrozem, ale nie wiem czy będę potrafiła od razu przestawić się na zupełnie inny klimat..
Jakże miło mi było wrócić do Starej Leśnej, móc przebywać ze wspaniałymi ludźmi, uczestniczyć w ich codzienności, razem z nimi śmiać się, martwić, przeżywać dobre i złe chwile. Bardzo im wszystkim kibicowałam (no może poza Kacprzycką), szczególnie tym, walczącym o miłość.
W drugiej części "Ogrodu Zuzanny" dzieje się tak wiele, że czytamy z zapartym tchem i nie możemy...
2018-02-12
Prawdopodobnie najlepiej wypromowana książka w tym roku! Czy pozycja warta jest takiego rozgłosu? Czy jest "nieodkładalna" jak twierdzi Stephen King? "Zdumiewająca, porywająca, niesamowita" jak mówi Gillian Flynn ("Zaginiona dziewczyna").
Psycholog dziecięcy - Anna Fox, po traumatycznych wydarzeniach zamyka się w sobie. I nie tylko... Od kilku miesięcy nie wychodzi z domu, cierpi na agorafobię i przez to z nudów podgląda sąsiadów. Wiele o nich wie, a czego nie wie to sobie dopowiada wedle własnych domysłów. Któregoś dnia widzi coś przerażającego, coś co nie powinno się wydarzyć i... nic poza tym co widziała nie wskazuje na to, że zdarzenie miało miejsce. Czy można jej wierzyć? Może to tylko halucynacje wywołane lekami zapijanymi alkoholem? Co właściwie się stało? Dlaczego nikt jej nie wierzy? Co w tym wszystkim jest prawdziwe, a co wymysłem chorej, samotnej kobiety?
Anna szaleńczo chce dociec prawdy, choć lęk przed otwartą przestrzenią mocna ogranicza jej pole manewrów. Nikt jej nie wierzy. Nic nie wskazuje na to, że to co "widziała" jest prawdą. Jak było w rzeczywistości? Rozwiązanie zagadki nie jest takie proste. Co rusz wszystko się gmatwa. Anna nie jest wiarygodnym świadkiem, to co uparcie powtarza rodzi wiele wątpliwości. Czy sprawa się wyjaśni? A co jeśli kobieta cierpi na poważne zaburzenia psychiczne? Jak sprawdzić co jest prawdą, a co fikcją, kiedy nie ufa się innym i jest się mocno ograniczonym na zamkniętej przestrzeni?
Hit roku, szturmem wdzierający się na rynek księgarski i w ręce czytelników. Czy książka rzeczywiście zasługuje na swoją sławę? Ja pokładałam w niej ogromne nadzieje, liczyłam na to, że dosłownie zwali mnie z nóg. Oczaruje, przerazi i zaskoczy jednocześnie. I...? Nie udało się. Zwłaszcza początek. Szczerze mówiąc, to gdyby nie to, że otrzymałam egzemplarz recenzencki, książkę dawno odłożyłabym na półkę. Pierwsze sto stron było zupełnie zbędnych i niestety nudnych. A już na pewno książka nie należy do "nieodkładalnych". Akcja ruszyła dopiero po 115 stronie. Było znacznie lepiej, zainteresowanie rosło, ale... miałam tak silne skojarzenia z "Dziewczyną z pociągu", że trudno było mi cieszyć się tą nową historią i emocjonować kolejnymi etapami poznawania tajemnicy. Ostatecznie książka okazała się dobra, ale czuję jakiś niedosyt przez silne podobieństwo do innego tytułu. Czuję się też oszukana tym co otrzymałam w odniesieniu do reklamy. Spodziewałam się prawdziwej bomby, książki, która zawładnie mną od pierwszej strony i rzeczywiście nie będę mogła jej odłożyć, a dostałam nudny, przydługawy początek i ciekawą, emocjonującą dalszą historię, ale niestety odgrzewaną, przez co nie było tego "wow" jak przy "Dziewczynie z pociągu".
Czy warto więc przeczytać tę książkę? Warto! Ale najlepiej za jakiś czas, gdy ucichnie szum wokół książki, gdy nie będzie już ona wyskakiwać z lodówki :p Poważnie! Wstrzymajcie się na jakiś czas, weźcie ją w ręce za kilka tygodni, gdy opadną emocje związane z jej promocją. Najlepiej w mroczny, deszczowy, wietrzny i nieprzyjemny wieczór. Koniecznie w pokoju, gdzie gałęzie złowrogo trzepoczą o szybę okienną. Bójcie się! Wczujcie w postać Anny i spróbujcie zrozumieć co czuje.
Prawdopodobnie najlepiej wypromowana książka w tym roku! Czy pozycja warta jest takiego rozgłosu? Czy jest "nieodkładalna" jak twierdzi Stephen King? "Zdumiewająca, porywająca, niesamowita" jak mówi Gillian Flynn ("Zaginiona dziewczyna").
Psycholog dziecięcy - Anna Fox, po traumatycznych wydarzeniach zamyka się w sobie. I nie tylko... Od kilku miesięcy nie wychodzi z...
2018-01-22
Piękna i ciepła powieść o rodzinie, miłości, przyjaźni, przywiązaniu i lojalności. Te słowa w zasadzie mogłyby wystarczyć, bo tę historię trzeba przeżyć samemu, delektować się wszystkimi wątkami, sukcesywnie odkrywanymi tajemnicami z przeszłości mieszkańców Starej Leśnej.
Główną oś powieści wytyczają trzy pokolenia pań Czaplicz - 90-letnia Cecylia, około 60-letnia Krystyna i jej córka Zuzanna (w zasadzie jest jeszcze jedno pokolenie - syn Zuzanny - Wojtek). W tej części sagi autorki skupiają się głównie na życiu uczuciowym Zuzanny, próbie odnalezienia szczęścia, miłości i spełnienia. Jest ona bardzo mocno związana z pozostałymi paniami Czaplicz, więc jej losy nieustannie wiążą się z nimi. Zuzanna to blisko 40-letnia kobieta, po rozwodzie, samotnie wychowująca syna (a właściwie ze wsparciem mamy i babci). Jest bardzo dobrym ogrodnikiem, na roślinach zna się jak nikt inny, niestety skąpy szef jej nie docenia, a na pracę w innym miejscu nie ma co liczyć, gdyż w młodości przerwała studia, by poświęcić się rodzinie.
Autorki stworzyły bardzo barwne postaci. Tu każdy jest "jakiś", ma swoją przeszłość i plany na przyszłość. Panie Czaplicz, małżeństwo Kozaków, Jacek Wtorek, Adam Przygodzki, Irena Sławińska, Wiesław Koczocik, Stanisław Grzybek, August Fąfera, Kazia, Wiola i Jurko - wszyscy oni są nietuzinkowi, ciekawi. Mają wiele wzruszających, chwytających za serce doświadczeń, trudnych decyzji i wyborów za sobą, rozczarowań, tęsknot i uczuć. Czytając książkę delektowałam się każdą stroną, każdym zdaniem, chciałam żeby książka nigdy się nie skończyła. Wspaniale mi było towarzyszyć im w tych kilku miesiącach życia, obserwować ich przemiany wewnętrzne, uświadamianie życiowych błędów, pragnień i uczestniczyć w życiu codziennym. Moją ulubioną bohaterką jest Cecylia - oj chciałabym taka być za 40 lat! - którą pokochałam od pierwszego "wejrzenia". Podoba mi się sposób narracji, język, humor, realizm postaci i miejsca, swojski klimat, duch przeszłości. Wspaniale są tu przedstawione relacje rodzinne, koleżeńskie, partnerskie - nie zawsze łatwe, nie zawsze oczywiste, często skryte, chowające jakąś urazę z przeszłości, ale jednocześnie silne i wierne. Cudownie było mi czytać tę książkę!
Jestem bardzo ciekawa czy w kolejnej części na pierwszym planie również będą panie Czaplicz, czy może państwo Kozakowie... Tak czy inaczej, już tęsknię za Starą Leśną i jej wspaniałymi mieszkańcami i bardzo chciałabym znów ich "spotkać" (oczywiście Kulczybę, Azę i Ryjka też).
Piękna i ciepła powieść o rodzinie, miłości, przyjaźni, przywiązaniu i lojalności. Te słowa w zasadzie mogłyby wystarczyć, bo tę historię trzeba przeżyć samemu, delektować się wszystkimi wątkami, sukcesywnie odkrywanymi tajemnicami z przeszłości mieszkańców Starej Leśnej.
Główną oś powieści wytyczają trzy pokolenia pań Czaplicz - 90-letnia Cecylia, około 60-letnia...
2015-04-28
"Dom nad klifem" to opowieść pełna ciepła i uroku. To książka, dzięki której możemy przekonać się, że marzenia się spełniają, a w życiu nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być lepiej.
Prawie każdy z nas pragnie czasem skądś uciec. Tak było w przypadku Chicky, która w poszukiwaniu szczęścia wyruszyła z rodzinnego miasteczka w Irlandii do Nowego Jorku. Podążała za swoją wielką miłością, ale czy na pewno? Po latach wraca do Stoneybridge i realizuje swoje wielkie marzenie - staje się właścicielką Kamiennego Domu, który przekształca w pensjonat. Pomagają jej w tym poprzednia właścicielka domu, dystyngowana panna Queenie oraz siostrzenica Orla, która wiodła szczęśliwe życie w wielkim mieście, tylko czy szczęście było prawdziwe? Jest też Rigger, chłopak, który popadł w konflikt z prawem i dlatego musiał się ukrywać. Dom nad klifem stał się jego azylem, gdzie z rozbrykanego, hulaszczego i butnego kryminalisty stał się...
Dom nad klifem to miejsce, do którego większość z nas z chęcią by się wybrała. Każdy ma przecież czasem jakieś decyzje do przemyślenia, rzeczy lub osoby, przed którymi ucieka, żal, którego nie potrafi okiełznać, tajemnice, które niszczą mu życie. Goście Kamiennego Domu także zmierzają się z takimi problemami. Jest wśród nich szukająca swej drugiej połówki Winnie, Corry, który w odosobnieniu odnajduje siebie i własne życiowe wartości, czy zgorzkniała, ciągle niezadowolona, emerytowana dyrektorka szkoły, a to zaledwie początek całej plejady pensjonariuszy. Bardzo podoba mi się sposób przedstawienia postaci w książce. Każdy z jej bohaterów omawiany jest w osobnym rozdziale, dzięki czemu mamy możliwość bliższego poznania danej osoby.
Piękna powieść o życiu i pokręconych losach ludzkich na przykładzie mieszkańców domu nad klifem. Historie pełne emocji i wzruszeń, skłaniające do refleksji i wysunięcia wniosków nad własnym życiem. Kamienny dom to miejsce, w którym każdy może poczuć się naprawdę sobą, bez udawania, bez spełniania czyichś zachcianek. Aż żal, że nie mogę w nim spędzić urlopu :)
Muszę jeszcze wtrącić swoje trzy grosze na temat okładki :) Jest tak urocza, śliczna i klimatyczna, że nie sposób przejść obok niej obojętnie. Gdy tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach wydawnictwa, moje serce zabiło mocniej. Wiedziałam, że książkę muszę koniecznie poznać jeszcze zanim przeczytałam opis książki :) Nic nie mogę poradzić na to, że jestem wzrokowcem, a piękne okładki przyciągają mnie jak magnes.
"Dom nad klifem" to opowieść pełna ciepła i uroku. To książka, dzięki której możemy przekonać się, że marzenia się spełniają, a w życiu nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być lepiej.
Prawie każdy z nas pragnie czasem skądś uciec. Tak było w przypadku Chicky, która w poszukiwaniu szczęścia wyruszyła z rodzinnego miasteczka w Irlandii do Nowego Jorku. Podążała za...
"W końcu każdy z nas każdego dnia dostaje do rąk maleńki okruszek dobra. Takie ziarenko. Dobrą drobnostkę. Dobrostkę, można by rzec. Wystarczy, że się ją zasadzi w swojej duszy i zacznie pielęgnować. Wtedy dostąpimy prawdziwego szczęścia - i my, i to miasto, i cały świat."*
Ile osób - tyle historii do opowiedzenia. Każdy z nas ma swój bagaż doświadczeń, jedni mniejszy, drudzy większy, ale wszyscy odczuwamy jego "wagę". Przeżyte radości i smutki, sukcesy i porażki wpływają na naszą osobowość, nasz stosunek do życia i świata. Jednak... obojętnie co by się nie działo, warto wykrzesać z siebie okruchy dobra i ofiarowywać je innym każdego dnia. Te drobne gesty z naszej strony sprawią, że komuś będzie lepiej, łatwiej, radośniej, ale i my sami poczujemy się z tym dobrze i jednocześnie silniejsi, by stawić czoła jutru.
O czym zatem jest ta książka? O czynieniu dobra? Też! Jednak przede wszystkim jest to książka o nadziei.
Mieszkańców krakowskiej kamienicy życie delikatnie mówiąc "nie rozpieszcza". Każdy z mieszkańców przeżywa rozterki sercowe, rozlicza się z błędów przeszłości i nie jest pewien co przyniesie przyszłość. Choć jest im naprawdę trudno to świąteczna aura w przededniu wigilii napawa ich nadzieją na odmianę losu. W tym czasie linia życia mieszkańców kamienicy i kilku innych osób przecinają się i łączą w jedną. Nieoczekiwanie tych kilka osób spotyka się przy wspólnym wigilijnym stole i to spotkanie pozwala odzyskać siły, uwierzyć, że będzie dobrze i daje nadzieję na rozwiązanie wszystkich problemów...
Celowo nie opisuję dokładnie książki, bo chcę byście sami poznali jej bohaterów, poczuli tę nadzieję w ich sercach i zrozumieli, że warto wierzyć, warto się starać, dawać sobie i innym szansę, a w problemach, które na nas spadają nie zapominać o drugim człowieku, który często jest tuż obok, a w biegu życia nie zauważamy go, nie zaglądamy w oczy, w których przecież odbijają się potrzeby, uczucia, myśli. Czyńmy dobro, nie wahajmy się rozsiewać "dobrostek" wokół i pamiętajmy o złotej prawdzie - dobro zawsze do nas wraca!
Znany nam z serii "Ogród Zuzanny" duet pisarski poradził sobie z zadaniem stworzenia historii, która podtrzymuje nas na duchu, daje wiarę i siłę, sprawia, że chcemy być jeszcze lepsi, ale też wierzymy, że i nas czekają lepsze chwile. Mnie ujęła zwłaszcza końcówka książki, a więc wspólna wieczerza, budujące rozmowy i wyjście na pasterkę, a tam... słowa kazania. No tak... mnie niewierzącej ujęły właśnie słowa księdza, które miały pomóc odnaleźć w wiernych to co w nich najlepsze i sprawić, by podzielili się tym z innymi.
"W końcu każdy z nas każdego dnia dostaje do rąk maleńki okruszek dobra. Takie ziarenko. Dobrą drobnostkę. Dobrostkę, można by rzec. Wystarczy, że się ją zasadzi w swojej duszy i zacznie pielęgnować. Wtedy dostąpimy prawdziwego szczęścia - i my, i to miasto, i cały świat."*
więcej Pokaż mimo toIle osób - tyle historii do opowiedzenia. Każdy z nas ma swój bagaż doświadczeń, jedni...