-
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński4 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać8 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać5
Biblioteczka
2019-03-06
2019-03-04
Zdecydowanie ciekawa propozycja dla miłośników historii o faeries. Czytając ją miałam mocne skojarzenia z innymi seriami (Dwór Cierni i Róż, Trylogia Klątwy a nawet, przez sporą dawkę polityki Czerwona Królową) jednak nie mogę odmówić autorce pójścia niejako własną drogą mniej oczywistych rozwiązań fabularnych - główną bohaterką nie jest pół człowiek pół faerie Vivi, a jej w pełni ludzka siostra Jude. To samo tyczy się głównego bohatera płci przeciwnej - też nie jest to taki w 100% oczywisty wybór, a przynajmniej dla mnie z początku do tej roli kandydowało co najmniej trzech osobników. Faerieland istnieje tak jakby obok świata zwykłych ludzi. Żyją tam istoty które łudząco ludzi przypominają, jak również takie które mają niecodzienny kolor skóry, kopytka zamiast stóp, rogi, ogony etc. I nie mogą kłamać (ale jak wiadomo są mistrzami w wykorzystywaniu półprawd, czyli w zasadzie na jedno wychodzi) Dla mnie jednak esencję tej krainy oddawało zachowanie postaci. Bo czym innym jest bezustanne wmawianie czytelnikowi jaka to niebezpieczna kraina, a czym innym pokazanie tego niebezpieczeństwa jasno i wyraźnie poprzez zachowanie bohaterów najbliższych Jude. A będą oni rozkochiwać, oszukiwać, zwodzić i knuć. Będą udawać przyjacielskie zamiary dla własnej rozrywki tudzież osiągnięcia zamierzonych celów. Tak, to jedna z tych książek w których nie można ufać praktycznie nikomu. A uczucie to potęguje zastosowanie narracji pierwszoosobowej z perspektywy Jude. Przyznam od razu, że ta narracja dała mi mocno popalić - nie mogłam się jakoś do niej przyzwyczaić, cały czas mnie drażniła. Jeśli chodzi o samą Jude to nie mogę powiedzieć żeby była to moja ulubiona bohaterka. Owszem jest niezła, mimo że jest człowiekiem potrafi nieźle skopać tyłki faerii, knuje i planuje za dwóch i jest żądna władzy. To jest kolejna niecodzienna rzecz w tej książce - zwykle główni bohaterowie to ci którzy władzy wcale nie chcą, którzy kierują się szlachetnymi motywami etc. Jude mówi bez ogródek - władza ją uzależnia - i chyba własnie dlatego nie do końca ją polubiłam, i cały czas czułam tutaj lekki zgrzyt. Książka może jakoś specjalnie nie wciąga przez pierwszą połowę, jednak w drugiej robi się naprawdę ciekawie, a sama końcówka to już w ogóle niezłe zaskoczenie.
Zdecydowanie ciekawa propozycja dla miłośników historii o faeries. Czytając ją miałam mocne skojarzenia z innymi seriami (Dwór Cierni i Róż, Trylogia Klątwy a nawet, przez sporą dawkę polityki Czerwona Królową) jednak nie mogę odmówić autorce pójścia niejako własną drogą mniej oczywistych rozwiązań fabularnych - główną bohaterką nie jest pół człowiek pół faerie Vivi, a jej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-02-26
2019-01-27
Wspaniała! Doskonale wyważona - nie za poważna i smutna, ale też nie zbyt wesoła . Chociaż mamy tutaj sporo niemalże głównych bohaterów, wszystkim poświęcono mniej więcej tyle samo uwagi. Jedno z lepszych, o ile nie najlepsze zakończenie serii jakie przyszło mi czytać. Ogromnie się cieszę, że nie zniechęciłam się pierwszym tomem! Naprawdę było warto dotrwać aż do końca.
Wspaniała! Doskonale wyważona - nie za poważna i smutna, ale też nie zbyt wesoła . Chociaż mamy tutaj sporo niemalże głównych bohaterów, wszystkim poświęcono mniej więcej tyle samo uwagi. Jedno z lepszych, o ile nie najlepsze zakończenie serii jakie przyszło mi czytać. Ogromnie się cieszę, że nie zniechęciłam się pierwszym tomem! Naprawdę było warto dotrwać aż do końca.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-12
2018-12-16
2016-12-31
O ile pierwszy tom mi się podobał, nawet mimo tego że nie była to wcale taka lekka lektura, ten tom mnie zmęczył. I to nawet nie chodzi o to, że trudno zaufać któremukolwiek bohaterowi i nieustannie podejrzewa się kogoś o zdradę. Sama Mare zrobiła się męcząca. Przeszła metamorfozę, jednak niekoniecznie w dobrym kierunku. Wiele jej zachowań było bardzo dyskusyjnych moralnie. Do tego kłóciła się praktycznie z każdym. Pojawiło się mnóstwo nowych postaci, jednak najciekawszą jest Jon, rodzaj proroka, którego intencję są dosyć dyskusyjne. Jeśli chodzi o akcję, to zrobiło się jednostajnie, i to też dało efekt przytłoczenia. Największy zwrot akcji miał miejsce na końcu, i w zasadzie całkiem mnie zaskoczył. Jestem ciekawa co będzie dalej, zwłaszcza po tym mocnym zakończeniu tomu, jednak mam głęboką nadzieję, że nie będzie to aż tak męczące.
O ile pierwszy tom mi się podobał, nawet mimo tego że nie była to wcale taka lekka lektura, ten tom mnie zmęczył. I to nawet nie chodzi o to, że trudno zaufać któremukolwiek bohaterowi i nieustannie podejrzewa się kogoś o zdradę. Sama Mare zrobiła się męcząca. Przeszła metamorfozę, jednak niekoniecznie w dobrym kierunku. Wiele jej zachowań było bardzo dyskusyjnych moralnie....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-05
2018-08-26
Nie powiem żeby był to mój ulubiony zbiór opowiadań Grzędowicza, jednak zdecydowanie jest wart przeczytania. Wielki plus za komentarze autora do każdego tekstu - fajnie tak dowiedzieć się jakie były okoliczności powstania tej czy innej historii.
Nie powiem żeby był to mój ulubiony zbiór opowiadań Grzędowicza, jednak zdecydowanie jest wart przeczytania. Wielki plus za komentarze autora do każdego tekstu - fajnie tak dowiedzieć się jakie były okoliczności powstania tej czy innej historii.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-08-16
Ponieważ tom poprzedni czytało mi się okropnie, ten serwowałam sobie w mniejszych dawkach i faktycznie w ten sposób był bardziej znośny. Niestety bohaterowie nadal mnie nie przekonali, a przy zmianie perspektywy (narracja oczami Mare/Evangeline/etc.) czasem miałam wręcz problem czyj punkt widzenia aktualnie czytam. Początkowo dałam 5 gwiazdek, jednak po namyśle zmieniłam na 4 ze względu na zakończenie. Jeśli ma to być zamknięta seria, to brakuje w niej obecnie jakiegoś epilogu, który opowiedziałby czytelnikowi dalsze losy Norty w wielkim skrócie na jakim ustroju stanęło oraz czym zajęli się Cal i Mare oraz reszta bohaterów. Nie jestem wielką fanką takich epilogów, jednak myślę, że akurat tutaj właśnie taki by się sprawdził. W obecnej formie seria krzyczy o jakiś domknięcie - być może autorka zostawiła sobie taką furtkę na dopisanie czegoś?
Ponieważ tom poprzedni czytało mi się okropnie, ten serwowałam sobie w mniejszych dawkach i faktycznie w ten sposób był bardziej znośny. Niestety bohaterowie nadal mnie nie przekonali, a przy zmianie perspektywy (narracja oczami Mare/Evangeline/etc.) czasem miałam wręcz problem czyj punkt widzenia aktualnie czytam. Początkowo dałam 5 gwiazdek, jednak po namyśle zmieniłam na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-08-09
Strasznie męcząca lektura. Człowiek brnie przez tą historię, jest nią przytłoczony a każda następna strona jest bardziej wyczerpująca niż poprzednia. W ogóle autorka zdecydowanie skupia się tylko na fabule, na jej niespodziewanych zwrotach i politycznych knowaniach obu stron, chcąc pokazać tym samym, że nic nie jest czarne lub białe - w koło tylko szarość. O ile doceniam wszystkie zawiłości, o tyle niestety czyta się to fatalnie bo dwójka bohaterów która powinna czytelnika przyciągnąć do tej historii i dać mu powód żeby brnąć w to dalej jest po prostu nieciekawa. Czytając niestety łapałam się na tym, że Cal i Mare są mi po prostu obojętni. Jedyna postać, która tak naprawdę rozbudza moje zainteresowanie to Maven, czyli synonim wszelkiego zła. Zresztą tak było od samego początku - Cal doskonale przewidywalny, Maven tajemniczy i intrygujący. Do tego narracja pierwszoosobowa, której nie lubię nie umiliła mi tej lektury.
Strasznie męcząca lektura. Człowiek brnie przez tą historię, jest nią przytłoczony a każda następna strona jest bardziej wyczerpująca niż poprzednia. W ogóle autorka zdecydowanie skupia się tylko na fabule, na jej niespodziewanych zwrotach i politycznych knowaniach obu stron, chcąc pokazać tym samym, że nic nie jest czarne lub białe - w koło tylko szarość. O ile doceniam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-08-06
Stormcaster jest chyba póki co najlepszym tomem w tej serii. Pozostaje oczywiście czekać na ostatnią książkę, jednak Starcie Królestw przeszło w moich oczach daleką drogę od takiej średniej historii która jakoś specjalnie mnie nie pociągała do naprawdę rozbudowanej opowieści o losach "następnego pokolenia". Bo w gruncie rzeczy o to tutaj chodzi - młode pokolenie ma po dziurki w nosie niekończącej się wojny między Fellsmarch a Ardenem, a żeby tego było mało na horyzoncie pojawia się zagrożenie wspólne dla wszystkich Siedmiu Królestw - Cesarzowa Celestine.
To tak w ogóle. W szczególe lekturę rozpoczynamy (znowu) zaburzoną chronologią - cofamy się po raz kolejny jakieś cztery lata wstecz jednak tym razem jesteśmy na oceanie i śledzimy losy Evana. Chłopak dopiero co zaciągnął się do pracy na statku. Nie długo po tym, ów statek napadła Celestine, która poluje na osoby z magicznym znamieniem na karku. Tak się składa, że Evan też takie ma - nie wie dlaczego jest ścigany, ale nie wie też komu zaufać więc ucieka. I przy okazji odkrywa, że ma władzę nad pogodą. Następnie przeskakujemy jakieś dwa lata w przód - chłopak jest wynajmowany jako kapitan do przewożenia różnych ładunków. Właśnie wrócił z jednej z wypraw, udaje się do opuszczonego domu w którym pomieszkuje, a tam surprise! Okazuje się, ze ktoś się wprowadził. Nieco później wychodzi na jaw, że jest to Destin oraz jego matka Frances. Przyznam się, że nie od razu skojarzyłam go z chłopakiem występującym w Zaklinaczu Ognia - wiedziałam, że gdzieś mi to imię dzwoni ale o życie nie mogłam go do niczego przypiąć. W ten oto sposób historia zatacza koło do pierwszego tomu, i uzupełnia pewne jego luki - dowiadujemy się m.in. jak Destin trafił z powrotem do Ardenu oraz jak Evan dowiedział się o Jennie i podszył pod ambasadora cesarzowej. A potem przeskakujemy do wydarzeń bieżących.
Albo się przyzwyczaiłam, albo w tym tomie zabieg ten wypadł lepiej, w każdym razie mieszanie w chronologii tak bardzo mnie tutaj nie denerwowało (chociaż początkowo miałam wrażenie że będzie inaczej), a i cały ten "wstęp" zajął jakieś 30% książki. W tym tomie dogrywają się ładnie pewne wątki - bohaterowie którzy nie mieli okazji się poznać wcześniej spotykają się i uzupełniają braki w informacjach, znajduje się Ash który na cały tom zniknął z wydarzeń, w ogóle sporo się dzieje. Na szczęście nie jest to frustrujące dla czytelnika bo np. ktoś się z kimś minął, ktoś pała do kogoś taką nienawiścią że nawet nie chce z nim gadać, a powinien itp. Pod tym względem bohaterowie są bardzo zdroworozsądkowi. Wyjaśnia się też nieco na temat tych magicznych znamion - nadal co prawda nie są to pełne informacje, ale jednak wiadomo coś więcej. Tak odnośnie tego wątku, to trochę mnie dziwi że żadna z zainteresowanych postaci nie wpadła na pomysł odwiedzenia biblioteki. No ale cóż.
Tak jak pisałam na wstępie - młode pokolenie, zgodnie z maksymą, że lepiej prosić o wybaczenie niż o pozwolenie szykuje spore zmiany polityczne i wielką akcję ratunkową. Jeśli nie lubicie wątków miłosnych, albo jesteście przekonani, że zwykle przesłaniają fabułę to fear not! Co prawda w tym tomie też pojawia się romans (Evan - Destin), a jeśli pamiętacie to w całej historii mamy łącznie trzy, jednak nie determinują one wszystkich czynów bohaterów i są bardzo drugoplanową sprawą. Nikt też nie usycha z miłości i w ogóle nie ma jakichś strasznych dramatów z nią związanych. Bardzo mnie ciekawi czy w Deathcasterze na scenę trafi kolejna postać ze znamieniem, czy autorka rozwinie historię cesarzowej. Niestety żeby się tego dowiedzieć będzie trzeba poczekać do 2019 roku.
Stormcaster jest chyba póki co najlepszym tomem w tej serii. Pozostaje oczywiście czekać na ostatnią książkę, jednak Starcie Królestw przeszło w moich oczach daleką drogę od takiej średniej historii która jakoś specjalnie mnie nie pociągała do naprawdę rozbudowanej opowieści o losach "następnego pokolenia". Bo w gruncie rzeczy o to tutaj chodzi - młode pokolenie ma po...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-08-05
Człowiek spodziewałby się, że akcja zacznie się tam gdzie się skończyła a tu niespodzianka - scena otwierająca Shadowcastera ma miejsce kilka miesięcy przed wydarzeniami rozpoczynającymi Zaklinacza Ognia. Nie jest to co prawda jakaś super ważna scena, powiedziałabym raczej że jest to bardziej sentymentalny wycinek z życia Asha i jego siostry, ale mimo wszystko gdzie w tym jakiś sens i logika? Bardziej widziałabym coś takiego w pierwszym tomie. Anyway, dalej jest jeszcze dziwniej,bo niby jesteśmy kilka lat do przodu, ale jednak nie aż tak bardzo żeby zrównać się z wydarzeniami zamykającymi tom pierwszy. I tak przez pół książki człowiek próbuje się umiejscowić na osi czasu. Było to dla mnie trochę męczące, i odbierało radość z lektury. Jednak przekroczywszy połowę fabuły możemy spokojnie porzucić ciągłe główkowanie nad tym "jak to się ma do tomu pierwszego?" bo widzimy pewne wydarzenia tam pokazane z nieco innej perspektywy. Nie myślcie jednak,że ta książka sprowadza się tylko do uzupełnienia wydarzeń o inną perspektywę - dostajemy tez garść nowych bohaterów.
Całkiem sporą garść. Większość z nich to "drugie pokolenie" czyli dzieci bohaterów serii Siedem Królestw. I tutaj znowu trochę walimy głową w mur, bo jeśli się miało kilkuletnią przerwę, to siłą rzeczy to czy tamto uleciało z pamięci. Przydałaby się wyraźna lista kto jest kim wtedy jakoś łatwiej byłoby się w tym połapać. Ale przechodząc do konkretów - kto jest tutaj głównym bohaterem/bohaterką? Po pierwsze Lyss, czyli siostra Asha, dziedziczka tronu Szarych Wilków, obecnie uzdolniona militarnie pani kapitan. Z drugiej strony mamy Halstona, również kapitana tyle, że w armii Ardenu. Oprócz tego jest muzyk Breon,który posiada magiczne znamię na karku (podobnie jak Jenna w tomie pierwszym). Dosyć istotną rolę odgrywa również Shadow Dancer, a oprócz niego pojawiają się znani z poprzedniego tomu Jenna i jej smok, Evan Strangward i parenaście innych postaci. Jeśli chodzi o te ulubione to zdecydowanie wymienię tutaj Breona i Halstona, Lyss jest ok, zdecydowanie lepsza niż Jenna w mojej opinii, ale ci dwaj są przekomiczni - każdy na swój sposób.
Jeśli chodzi o fabułę, to skupia się ona na zamachu na życie Lyss, w który niechcący został wplątany Breon, zajęciu Delphi (to już po części było wspomniane poprzednio), oraz pochwyceniu przez księżniczkę Halstona. Jak to u Cindy Williams Chimy - musi być jakiś romans. I jest. Powiedziałabym nawet, że jest dużo lepszy niż ten zaserwowany w pierwszej książce. Wywiązuje się on między Lyss oraz Halstonem właśnie. Nie dość że definitywnie jest to slow burn, to jeszcze tak samo niemożliwy jak uczucie Hana i Raisy, czyli potencjalnie może z tego wyniknąć fajna historia. Ogólnie dzieją się ciekawe rzeczy, w grę wchodzi już nie tylko Fells i Arden ale także Carthis- ta historia zdecydowanie prze w stronę takiego rozmachu jaki spotyka się u Maas, i tutaj własnie zaczynam się zastanawiać, jak autorka chce to zmieścić w czterech książkach bo wygląda na to, że tyle właśnie tomów będzie mieć ta seria?
Podsumowując: czyta się to tak dobrze jak Siedem Królestw, zwłaszcza przekroczywszy pierwszą połowę i zdecydowanie lepiej niż Zaklinacza. Jednak ocena nie sięgnie wyżej 7 ze względu na spore zamieszanie z chronologią. Nie wiem ile nad tym myślała, ale to nie był najlepszy pomysł żeby to tak dziwacznie podzielić, co jeszcze bardziej daje o sobie znać w tomie 3. Nie mogę uniknąć tutaj (po raz kolejny) porównania do Sarah J. Maas, która według mnie zdecydowanie lepiej radzi sobie z "ogarnianiem" tylu postaci na raz w sensownej chronologii.
lisiwrona.wordpress.com
Człowiek spodziewałby się, że akcja zacznie się tam gdzie się skończyła a tu niespodzianka - scena otwierająca Shadowcastera ma miejsce kilka miesięcy przed wydarzeniami rozpoczynającymi Zaklinacza Ognia. Nie jest to co prawda jakaś super ważna scena, powiedziałabym raczej że jest to bardziej sentymentalny wycinek z życia Asha i jego siostry, ale mimo wszystko gdzie w tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-08-04
2018-07-27
Jak zwykle u Gier lektura lekka, zabawna ale jednocześnie wciągająca. Autorka ma naprawdę fajne pomysły, i często żałuję że te książki nie są jednak skierowane do trochę starszego czytelnika. Odniosłam jednak wrażenie, że pierwszy tom był nieco lepszy niż ten.
Jak zwykle u Gier lektura lekka, zabawna ale jednocześnie wciągająca. Autorka ma naprawdę fajne pomysły, i często żałuję że te książki nie są jednak skierowane do trochę starszego czytelnika. Odniosłam jednak wrażenie, że pierwszy tom był nieco lepszy niż ten.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-26
Non-Heir to opowieść o Darrenie która rozpoczyna się gdy książe ma 3 lata a kończy a początku pierwszego roku w Akademii. Zamysłem autorki było chyba pokazanie dlaczego Darren tak ślepo ufał bratu i był tak zdeterminowany go bronić, niestety kompletnie mnie to nie przekonało. To taka lekka lektura na jedno popołudnie. Nie ważne czy przeczytasz ją jako pierwszą czy ostatnią w serii - nie zawiera jakiś istotnych elementów dalszej części fabuły.
Non-Heir to opowieść o Darrenie która rozpoczyna się gdy książe ma 3 lata a kończy a początku pierwszego roku w Akademii. Zamysłem autorki było chyba pokazanie dlaczego Darren tak ślepo ufał bratu i był tak zdeterminowany go bronić, niestety kompletnie mnie to nie przekonało. To taka lekka lektura na jedno popołudnie. Nie ważne czy przeczytasz ją jako pierwszą czy ostatnią...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-26
Bardzo obawiałam się tej książki - przygotowałam się na emocjonalnie ciężką lekturę, najprawdopodobniej bez happy endu. Niewiele się pomyliłam. Autorka wystawiła Darrena i Ryiah na wiele niemożliwych prób. Złamała ich psychicznie i fizycznie. Początkowo brnęłam przez tą historię, jednak gdzieś mniej więcej w połowie zdołałam się wciągnąć i tak pozostałam już do końca. Muszę przyznać, że Carter zdołała mnie kilkakrotnie zaskoczyć zrehabilitowała nawet Priscillę, czego zupełnie się nie spodziewałam (swoją drogą całkiem nieprawdopodobna przemiana). Nie do końca jednak kupuję pojednanie naszych bohaterów - po tym wszystkim co sobie wzajemnie zrobili, nie wiem czy faktycznie mogłoby się to tak skończyć.
Najbardziej jednak podobał mi się epilog, co samo w sobie jest rzadkością bo zwykle są dla mnie jakieś takie przygnębiające. Tutaj było zdecydowanie inaczej i całość wiele przez to zyskała.
Bardzo obawiałam się tej książki - przygotowałam się na emocjonalnie ciężką lekturę, najprawdopodobniej bez happy endu. Niewiele się pomyliłam. Autorka wystawiła Darrena i Ryiah na wiele niemożliwych prób. Złamała ich psychicznie i fizycznie. Początkowo brnęłam przez tą historię, jednak gdzieś mniej więcej w połowie zdołałam się wciągnąć i tak pozostałam już do końca. Muszę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-09
Zdążyłam już zapomnieć w jak unikalny sposób napisana jest ta książka. Jednak pomimo całej tej stylowej unikalności, i dwóch naprawdę fajnych bohaterów odniosłam wrażenie, że powstanie tego tomu nie było konieczne. Wydawał mi się taki trochę wymuszony a samobiczowanie się bohaterów przez pierwsze 30% książki było dosyć męczące. Dla mnie historia Jasona i Azy była kompletna po przeczytaniu Magonii, a lektura Gniazda tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu.
Zdążyłam już zapomnieć w jak unikalny sposób napisana jest ta książka. Jednak pomimo całej tej stylowej unikalności, i dwóch naprawdę fajnych bohaterów odniosłam wrażenie, że powstanie tego tomu nie było konieczne. Wydawał mi się taki trochę wymuszony a samobiczowanie się bohaterów przez pierwsze 30% książki było dosyć męczące. Dla mnie historia Jasona i Azy była kompletna...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-06-25
2017-12-18
Tom drugi dzieje się pięć miesięcy po wydarzeniach z tomu pierwszego. Cardan jest "twarzą królestwa" a Jude rządzi zza tronu. Tak jak poprzednio, historia nabiera konkretnego tempa po połowie książki a sama końcówka znów jest fenomenalnym zaskoczeniem. W dalszym ciągu nikomu nie należy ufać, i praktycznie każdy knuje dla siebie. W tym tomie chyba żywię już więcej sympatii do głównej bohaterki, chociaż nadal jej nie ubóstwiam. Natomiast absolutnie rewelacyjna jest postać Cardana. Owszem on był intrygujący w tomie pierwszym co sprawiło, że żałowałam, że nie ma rozdziałów z jego perspektywy. Po lekturze tomu nr 2 stwierdzam, że to naprawdę dobrze, że książka nie uwzględnia jego perspektywy - przez to jest dwa razy bardziej tajemniczy i nieprzewidywalny.
Tom drugi dzieje się pięć miesięcy po wydarzeniach z tomu pierwszego. Cardan jest "twarzą królestwa" a Jude rządzi zza tronu. Tak jak poprzednio, historia nabiera konkretnego tempa po połowie książki a sama końcówka znów jest fenomenalnym zaskoczeniem. W dalszym ciągu nikomu nie należy ufać, i praktycznie każdy knuje dla siebie. W tym tomie chyba żywię już więcej sympatii...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to