-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
2021-03-18
Tytuł niestety zapowiada panującą w książce atmosferę.
Książka bardzo protekcjonalna i męskocentryczna. Kobiety - egzotyczne rarogi, które Pan Reporter raczył podnieść do godności salonowej anegdoty opowiadanej niby to z zadziwieniem, ale przecież z ironicznym uśmieszkiem czającym się w kąciku ust.
Kobiety ze znalezionej listy - oczywiście musiały być w oczach autora "listą kobiet, które ktoś miał" (co to za słownictwo?!). Historia rektora AGH, który postawił rzeźbę swojej żonie jest historią rektora AGH, a nie żadnej kobiety. Niesamowitości historii Janiny Turek autor kompletnie nie wyczuł, nie był w stanie w żaden sposób zinterpretować.
Książka dostaje ode mnie aż 5 gwiazdek ze względu na faktografię i fragmenty z dzienników Janiny Turek (dla której znalazłam i przeczytałam tę książkę) oraz za ostatnią historię, gdzie temat - wypędzenie Żydów z Polski - wymusił poważne traktowanie przez autora.
Tytuł niestety zapowiada panującą w książce atmosferę.
Książka bardzo protekcjonalna i męskocentryczna. Kobiety - egzotyczne rarogi, które Pan Reporter raczył podnieść do godności salonowej anegdoty opowiadanej niby to z zadziwieniem, ale przecież z ironicznym uśmieszkiem czającym się w kąciku ust.
Kobiety ze znalezionej listy - oczywiście musiały być w oczach autora...
Żal i smutek bez agresji i szantażowania poczuciem winy. Nadzieja bez hurraoptymizmu ani arogancji. Idealny balans tonu.
Żal i smutek bez agresji i szantażowania poczuciem winy. Nadzieja bez hurraoptymizmu ani arogancji. Idealny balans tonu.
Pokaż mimo to
Super! Sama dużo się dowiedziałam.
Minus - o wojnie pisze się w trybie bieżąco-teraźniejszym. "Dziś, gdy trwa wojna...", "Teraz, podczas wojny...". Tak, jakby intencją było czytanie jej wyłącznie w roku 2022/2023.
Tymczasem jeśli przykładowo Aurelia miałaby czytać tę książkę, to zapewne najwcześniej za jakieś 5 lat, w perspektywie wycieczki do Ukrainy lub znajdując się w klasie z mniejszością ukraińską. Zatem wobec tego:
(1) Oczekujemy od dziecka, że na widok tych określeń będzie kartkować przód i tył książki w poszukiwaniu informacji wydawniczych, w którym roku wyszła;
(2) Zakładamy, że wojna będzie trwać jeszcze nieskończoną ilość lat;
(3) Po wojnie zrobi się wydanie drugie zmienione, a cały nakład pierwszego powinien iść na przemiał.
Żadna z tych opcji niespecjalnie mi się podoba. A wystarczyłoby pisać uniwersalnymi "W 2022 roku..." itd..
Super! Sama dużo się dowiedziałam.
więcej Pokaż mimo toMinus - o wojnie pisze się w trybie bieżąco-teraźniejszym. "Dziś, gdy trwa wojna...", "Teraz, podczas wojny...". Tak, jakby intencją było czytanie jej wyłącznie w roku 2022/2023.
Tymczasem jeśli przykładowo Aurelia miałaby czytać tę książkę, to zapewne najwcześniej za jakieś 5 lat, w perspektywie wycieczki do Ukrainy lub znajdując się w...