-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
"Usiadłam na łóżku, tak by mieć przed sobą jego długie, wyciągnięte ciało. Drżącą dłonią odłożyłam smyczek. Sięgnęłam lewą ręką i pogładziłam Adama po głowie, jakby to była główka wiolonczeli. Uśmiechnął się znowu i zamknął oczy. Odprężyłam się odrobinę. Musnęłam jego uszy, jakby byłby kołkami, na które nawija się struny, a potem połaskotałam go żartobliwie, aż cicho zachichotał. Ułożyłam dwa palce na jego szyi. Następnie wzięłam głęboki oddech dla dodania sobie odwagi i sięgnęłam do piersi. Przesunęłam dłońmi w dół i w górę przez całą długość torsu, wyczuwając ścięgna przy zakończeniach mięśni, i przypisałam każdemu z nich jedną strunę - A, G, C, D. Końcami palców prześledziłam kolejno ich przebieg. Adam spoważniał, jakby się na czymś koncentrował.
Sięgnęłam po smyczek i przeciągnęłam nim w poprzek na wysokości bioder Adama, gdzie - jak sobie wyobraziłam - znajdowałby się podstawek wiolonczeli. Zagrałam z początku delikatnie, potem z większą siłą i energią, w miarę jak melodia rozbrzmiewająca teraz w mojej głowie nabierała mocy. Adam leżał zupełnie nieruchomo, z jego ust wydobywały się ciche westchnienia. Spojrzałam na smyczek, na swoje ręce, na twarz Adama i poczułam ogarniającą mnie falę miłości i pożądania oraz nieznanego dotąd poczucia siły. Nie miałam pojęcia, że ja mogłabym wywołać u kogoś takie uczucia."
Cytat ten jest opisem moich doznań, które poznałam, czytając książkę. Poruszenie i ogromna wiara w życie.
"Usiadłam na łóżku, tak by mieć przed sobą jego długie, wyciągnięte ciało. Drżącą dłonią odłożyłam smyczek. Sięgnęłam lewą ręką i pogładziłam Adama po głowie, jakby to była główka wiolonczeli. Uśmiechnął się znowu i zamknął oczy. Odprężyłam się odrobinę. Musnęłam jego uszy, jakby byłby kołkami, na które nawija się struny, a potem połaskotałam go żartobliwie, aż cicho...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie każda kontynuacja zasługuje na miano lepszej od swojej poprzedniczki. Chociaż miałam wielką nadzieję, co do "Zbuntowanej" delikatnie mówiąc, zawiodła mnie.
Po ucieczce, Tris i jej towarzysze, muszą znaleźć ostoję, w której nikt nie będzie ich szukał. Jedynym miejscem, gdzie mogą poczuć się bezpieczni i znaleźć oparcie jest Serdeczność i to tam właśnie się kierują. Jednak nie wszystko jest tak kolorowe jak widać to na pierwszy rzut oka. Frakcja okłamuje swoich mieszkańców, a oni ślepią wierzą w swoją ideę. Szybko okazuje się, że nie jest to bezpieczne miejsce i zmuszeni są do ucieczki. Trafiają do Prawości, byłej Frakcji Christiny. Tam również przechodzą przez koszmar i po dłuższym czasie - uciekają. Ich podróż trwa jednak krótko, ponieważ trafiają w zupełnie inne miejsce - do Bezfrakcyjnych, gdzie Tris dowiaduje się prawdy na temat matki Tobiasa. W ostateczności ona i reszta Nieustraszonych powracają do swojego domu, aby tam zacząć walkę z władzami.
W tym tomie dzieję się tak wiele, że nie w sposób tego opisać. Marcus, ojciec Tobiasa, coś ukrywa. Tylko Beatrice jest tego ciekawa i sama musi stawić temu czoło. Evelyn za wszelką cenę chce obalić rząd, pragnie aby to Bezfrakcyjni rządzili, ale jednocześnie chce zniszczyć podział na Frakcje. Jednak przede wszystkim zachodzą zmiany u głównych bohaterów i mimo wartej akcji naszpikowanej niespodziankami, właśnie to mi nie pasuje.
Przez całą książkę Tris zmaga się z poczuciem winy. W poprzedniej części zabiła swojego przyjaciela Willa, który równocześnie był chłopakiem Christiny. Dziewczyna czuje ból, jednak najbardziej boi się wyjawić prawdę. Nie jest w stanie sięgnąć po broń. Nie rozumie faktu, że zrobiła to w swojej obronie, a przy tym straciła matkę. Bawi mnie też zachowanie jej i Czwórki. Niby są ze sobą, kochają się, a nie mają do siebie zaufania. Rozumiem, że każdy chce utrzymać pewne rzeczy w sekrecie, w prywatności, jednak po to jest druga osoba, aby móc się jej zwierzyć. Sekrety potrafią tylko namieszać w życiu i tak się dzieje z bohaterami.
Mimo iż w pierwszej części znienawidziłam Erudycję, teraz poczułam do niej sympatię. Chyba przede wszystkim przez ich przywódczynię, Jeanine. W jakiś sposób chce ona chronić mieszkańców, a jej zainteresowania są najbardziej zbliżone do moich. Podoba mi się jej zaangażowanie w swoją pracę. Podoba mi się to, jak jej podwładni się jej podporządkowują, ale też w jaki sposób są jej oddani. W pewnym momencie Tris zauważa, jak Jeanine zadaje pytanie, a pracownicy jak uczniowie - podnoszą rękę w celu odpowiedzi. To świadczy o ich zamiłowaniu do wiedzy, ale także o rygorze jaki panuje w Frakcji. Do końca walczy o naukę. Jest moją ulubioną bohaterką i mimo wszystko, podziwiam ją.
Zagadką dla mnie jest Caleb, brat Tris. Niby pomocny i dobry, ale z drugiej strony oddany swojej nowej Frakcji. Jestem ciekawa jak potoczą się jego dalsze losy. Czy pogodzi się z siostrą czy będzie walczył w imię nauki?
W recenzji "Niezgodnej" opisałam chęć dążenia do ideału przez ludność w powieści. Dystopia, czy też antyutopia jest w dzisiejszych czasach popularna. Cieszę się, że książki ukazują prawdę na temat praw, które wiążą się z takim tłem politycznym. Żaden system nie jest idealny, a zaostrzony rygor powoduje tylko bunty.
Mimo kilku rzeczy, które mnie zawiodły, książka mi się podobała. Mam nadzieję, że nie zawiodę się na kolejnej części, którą zaraz zacznę czytać.
Nie każda kontynuacja zasługuje na miano lepszej od swojej poprzedniczki. Chociaż miałam wielką nadzieję, co do "Zbuntowanej" delikatnie mówiąc, zawiodła mnie.
Po ucieczce, Tris i jej towarzysze, muszą znaleźć ostoję, w której nikt nie będzie ich szukał. Jedynym miejscem, gdzie mogą poczuć się bezpieczni i znaleźć oparcie jest Serdeczność i to tam właśnie się kierują....
Święta, jest to idealny okres na odprężenie się i zatopienie myśli w nowej książce. Nie ma nic lepszego dla mola książkowego! "W śnieżną noc" przeznaczyłam na okres od Wigilii do drugiego dnia Bożego Narodzenia, bo wydawało mi się, że jedna historia ma swoje przeznaczenie w ten wyjątkowy dzień. I nie zawiodłam się!
Trzy historie, które tworzą całość, a każda ma swoich bohaterów. Wigilia, świąteczne przygotowania, nikt nie spodziewa się, że ten dzień przyniesie tak wiele niespodzianek. Gracetown zostało zasypane, śnieg otulił całe miasteczko i taka atmosfera sprzyja czytaniu książki, bo któż nie marzy o śnieżnych Świętach?
Magiczna jest nie tylko atmosfera, lecz także bohaterowie. Utożsamić się można z dosłownie każdym. Wspaniałe jest to, że autorzy połączyli różne zwyczaje świąteczne w tej książce: Chanuka, Święta w rodzinie pochodzącej z Korei, a także takie, jak u nas. Widać, że autorzy chcieli ukazać, że mimo innych wyznań, wszyscy świętujemy tak samo - rodzinnie. Bo tak powinno być zawsze, Święta zbliżają każdego!
Odbiegnę od tematu, ale ostatnio przyczepił się do mnie pewien cytat, który idealnie opisuje ten rodzinny czas: ""Meybe Christmas," he thought, "doesn't come from a store. Maybe Christmas... perhaps... means a little bit more!" ("Grinch, świąt nie będzie"). I z takim nastawieniem wszystkim Czytelnikom gorąco polecam "W śnieżną noc"!
Święta, jest to idealny okres na odprężenie się i zatopienie myśli w nowej książce. Nie ma nic lepszego dla mola książkowego! "W śnieżną noc" przeznaczyłam na okres od Wigilii do drugiego dnia Bożego Narodzenia, bo wydawało mi się, że jedna historia ma swoje przeznaczenie w ten wyjątkowy dzień. I nie zawiodłam się!
Trzy historie, które tworzą całość, a każda ma swoich...
Trzecia, a zarazem ostatnia część trylogii, wbija w fotel. "Wierna" okazała się sto razy lepsza od swojej poprzedniczki, a także moim zdaniem pobiła "Niezgodną". Może to za sprawą filmu, który zobaczyłam najpierw, ale uważam, że jest to najbardziej zaskakująca część.
Po przejęciu władzy przez Bezfrakcyjnych i Evelyn, w mieście panuje chaos. Podział na frakcje został zniesiony, jednak reżim dotyka każdego. Tris zostaje aresztowana pod zarzutem zdrady wraz z Christiną i Carą. Jedynie serum prawdy jest w stanie dziewczyny uniewinnić. Wkrótce bohaterki zostają ułaskawione i wraz z przyjaciółmi angażują się w nową organizację powstałą w mieście - Wiernych. Wierni wierzą w założenia niejakiej Edith Prior, kobiety z taśmy, która oświadcza, że kiedy Niezgodnych będzie na tyle wielu, aby się zgrupować, mają ruszyć poza mury Frakcji. I właśnie w ten sposób, Tris, Tobias, Christina, Uriah, Peter i Cara wyruszają w podróż w nieznane. Towarzyszy im również Caleb, który wysłał swoją siostrę na śmierć. Tris nie jest w wstanie mu tego wybaczyć i nienawidzi brata.
Okazuje się, że miasto nazywane jest przez obcych Chicago, a życie poza murem bardzo różni się od ich. Posiadają samochody, samoloty, żyją w dostatku i nie brak im niczego. Jednak i tam ludzie żyją przez podział - tych zdrowych genetycznie i tych upośledzonych. Rządzący ukrywają prawdę, a do tego manipulują ludźmi. Czy bohaterom uda się uwolnić raz na zawsze z podziału na podludzi i ludzi?
Bardzo podoba mi się w tej części zachowanie Tris. Mimo iż Cztery dowiedział się, że nie jest Niezgodnym, nie zmienia to niczego w zachowaniu dziewczyny. Prawo nakazuje wiązać się osobom zdrowym ze sobą, jednak oni stanowią wyjątek. Widać w ich zachowaniu, że się kochają, mimo wielu zgrzytów między nimi. Tris jest uparta i ślepo wierzy w swoje racje, tak samo jak Tobias, jednak intuicja jej nigdy nie zawodzi. Natomiast Cztery ryzykuje i tym samym zraża do siebie otoczenie. Jednak los ich łączy na nowo i wraz z nową misją - są ze sobą.
Ciekawa jest też postawa Tris względem brata, który w poprzednim tomie, wysłał ją na pewną śmierć. Chociaż on zdaje sobie sprawę z tego co zrobił, bohaterka cały czas obwinia go. Poczuła się zdradzona przez jedynego członka rodziny, który jej pozostał.
Po raz kolejny wzburza mnie polityka. Odgrywa ona w życiu bohaterów wielką rolę, bo przez nią przez setki lat zostali uwięzieni w systemie, w którym żyli. I jak można było się spodziewać, polityka wszędzie jest taka sama. Mianowicie, napychają oni kłamstwem mieszkańców i dążą do ideału. Ślepo wierzą, że ludzi należy chronić, a przecież każdy potrafi zadbać o siebie.
Autorka wspaniale stworzyła cykl o Niezgodnych. Niesamowite zwroty akcji i zakończenie - mimo wstrząsu - podobało mi się. Nie każdy byłby gotów na takie poświęcenie, jednak życie setek tysięcy ludzi, jest bardziej warte, niż jednego człowieka. Powieść napisana jest prostym językiem, który każdy powinien zrozumieć. Wszystko jest dokładnie wyjaśnione i mimo wielu wątków - wszystko zostało dociągnięte do końca.
Mimo iż pierwsze dwa tomy nie powaliły mnie, trzeci zupełnie mnie zaskoczył. Jestem zadowolona, że sięgnęłam po trylogię "Niezgodną" i nie mogę doczekać się pozostałych tomów z serii. Serdecznie polecam wszystkim przygody Tris i Tobiasa!
Trzecia, a zarazem ostatnia część trylogii, wbija w fotel. "Wierna" okazała się sto razy lepsza od swojej poprzedniczki, a także moim zdaniem pobiła "Niezgodną". Może to za sprawą filmu, który zobaczyłam najpierw, ale uważam, że jest to najbardziej zaskakująca część.
Po przejęciu władzy przez Bezfrakcyjnych i Evelyn, w mieście panuje chaos. Podział na frakcje został...
"35 dziewczyn. Jedna korona."
Świat po IV wojnie światowej zupełnie się zmienił. Tam, gdzie kiedyś na mapie znajdowała się Ameryka, teraz widnieje nazwa Illea. Państwo zostało podzielone na frakcje od Jedynki, czyli rodziny królewskiej, aż po Ósemkę, czyli najbiedniejszych. Jak można się spodziewać, warunki, w których muszą żyć ludzie niższych poziomów, są koszmarne. Wiele dzieci, a nawet dorosłych musi zmagać się z głodem i zimnem. Zupełnie inaczej niż Dwójki czy Trójki. Państwo jest zupełnie podzielone, a ludność nie ma prawa głosu.
Główna bohaterka powieści Kiery Cass "Rywalki" pochodzi z Piątki. America wraz z rodziną ledwie wiąże koniec z końcem. Wszyscy zajmują się sztuką i właśnie w ten sposób zarabiają na chleb. Dziewczyna potajemnie spotyka się z Aspenem, który żyje w Szóstce. Związki takie są praktycznie zakazane. Matka Ami pragnie, aby córka wyszła za mąż, za kogoś z wyższej sfery, tak jak jej starsza córka. Jednak bohaterka sprzeciwia się tym poglądom i od ponad dwóch lat spotyka się z chłopakiem.
Cała historia zatacza koło, kiedy do domu dziewczyny przychodzi list z Jedynki. Książę nowo powstałego państwa, Maxon, ogłasza Eliminacje, z których ma wyłonić kandydatkę na swoją przyszłą żonę. America od początku uważa ten pomysł za po prostu głupi, jednak matka przekonuje ją, że w ten sposób pomoże swojej rodzinie. Krewni kandydatek na księżniczkę mają otrzymywać wysoką wypłatę w zamian za udział w konkursie. Aspen także namawia Ami na udział w zabawie, uważa, że dziewczyna nie może ograniczać się tylko ze względu na uczucia do niego. Opuszcza ją w najważniejszym momencie w życiu. W końcu America wypełnia formularz, będąc przekonana, że i tak nie zostanie wybrana.
Jednak los chciał zupełnie inaczej i już po kilku tygodniach America znajduje się w pałacu u boku rodziny królewskiej.
Maxona uważa za strasznego sztywniaka, którego zna z programu telewizyjnego, emitowanego na cały kraj. Mimo to jako pierwsza poznaje księcia i w ten sposób ich relacje zupełnie różnią się od pozostałych. Nie chce opuścić bezpiecznej przystani, wiedząc, że w domu nie czeka już na nią ukochany. Od początku uważała, że nie może pokochać kogoś tak zadufanego w sobie. Jednak postanawia zaprzyjaźnić się z przyszłym królem i pomagać mu w ocenie uczestniczek. Po pewnym czasie dziewczyna poznaje księcia Maxona z zupełnie innej strony.
Jak America poradzi sobie pośród 34 Rywalek, które będą dążyć do celu bez względu na przeszkody? I czy da radę zakochać się w Maxonie? Tego dowiecie się czytając książkę!
Muszę przyznać, że książka zachwyciła mnie! Bo, która dziewczyna nie chciałaby nosić korony i występować przy boku księcia? No, która? W środku znajdziemy pełno bajkowych opisów pałacu, rodziny królewskiej, strojów i pięknych sukienek, które są szyte specjalnie dla dziewcząt. Każda dziewczyna chciałaby znaleźć się w takim miejscu!
Powieść napisana jest prostym językiem, który powinien dotrzeć do każdego czytelnika. Jedyne co przykuło mój wzrok to brak przecinków, ale przecież przecinki nie są najważniejsze. Czasami zastanawiałam się, czy całość nie jest za dziecinna, jednak jest to taka bajka dla dorosłych, dlatego wybaczam tą infantylność autorce.
Co do okładki - nie znam osoby, która nie zwróciłaby uwagi na tą piękność. Tak jak już wspomniałam, w książce znajdzie się wiele opisów sukien, właśnie takich, jak na okładce.
Co do bohaterów, to jestem trochę nieprzekonana do Ami. Dziewczyna nie może zdecydować się, kogo jest w stanie pokochać. Dla jednych może się to wydawać dziwne, przecież niedawno straciła swoją wielką miłość, a tutaj już ma się tulić do drugiego. Jednak czy 16latka powinna tak bardzo kochać jedną osobę, nie znając normalnego życia, które może okazać się lepsze z Maxonem? To już zależy od poglądów. Mimo to, dziewczyna bardzo podoba mi się przez swoją filantropijność. Jest skłonna pomagać biedniejszym, a nawet jest w stanie zawszeć przyjaźń z konkurentkami. Aspen - typ macho, "ja jestem mężczyznom, a ty masz być uległa". Jemu mówię nie. A na deser Maxon - delikatny, przyjazny, przystojny, wyrozumiały i zupełnie różni się stereotypowi władcy. Na plus.
"Rywalki" jest sympatyczną lekturą dla każdej dziewczyny, nie tylko dla małych dziewczynek, ale przede wszystkim dla osób spragnionych bajkowości. Polecam!
"35 dziewczyn. Jedna korona."
Świat po IV wojnie światowej zupełnie się zmienił. Tam, gdzie kiedyś na mapie znajdowała się Ameryka, teraz widnieje nazwa Illea. Państwo zostało podzielone na frakcje od Jedynki, czyli rodziny królewskiej, aż po Ósemkę, czyli najbiedniejszych. Jak można się spodziewać, warunki, w których muszą żyć ludzie niższych poziomów, są koszmarne....
Od kiedy przeczytałam pierwszą część trylogii "Rywalki", nie mogłam doczekać się, aż sięgnę po następne tomy. Zakończenie tej serii zachwyciło mnie, wszystko skończyło się tak, jak tego oczekiwałam. Bardzo zżyłam się z bohaterami powieści, a przede wszystkim z uroczym księciem Maxonem. Dlatego, kiedy dowiedziałam się, że pojawia się krótka książka z nowelkami, od razu wiedziałam, że muszę ją mieć!
"Książę i gwardzista" jak sama nazwa wskazuje, jest historią opowiedzianą z zupełnie innej perspektywy. Z okładki można się dowiedzieć, że w życiu Maxona była inna dziewczyna - Daphne, która w dziwnych okolicznościach znika ze sceny. Natomiast Aspen, pierwsza miłość Mer, zmaga się z trudnościami nowej pracy w zamku. Jednym słowem, okładka nas zachęca, jednak czy środek książki zaspokaja naszą ciekawość?
Muszę niestety stwierdzić, iż NIE! Wprowadzone wątki nie są do końca zrealizowane. Myślałam, że w tej pozycji będzie można dowiedzieć się, jak wyglądało życie obu panów przed tym, jak Ami wkroczyła w świat Eliminacji. Jednak treść książki powiela się z tym, co było w poprzednich tomach.
Jestem bardzo zawiedziona tym dodatkiem, muszę chyba całkowicie zapomnieć, że jest to ta sama autorka i ta sama historia. Niemniej jednak, jak sama nazwa wskazuje jest to dodatek do trylogii, a więc ma ona tylko umilić treść poprzednich tomów. Dla każdego miłośnika serii pani Cass - polecam, jednak nie nastawiajcie się na taki sam poziom, jak w trylogii. Zawiedziecie się.
Od kiedy przeczytałam pierwszą część trylogii "Rywalki", nie mogłam doczekać się, aż sięgnę po następne tomy. Zakończenie tej serii zachwyciło mnie, wszystko skończyło się tak, jak tego oczekiwałam. Bardzo zżyłam się z bohaterami powieści, a przede wszystkim z uroczym księciem Maxonem. Dlatego, kiedy dowiedziałam się, że pojawia się krótka książka z nowelkami, od razu...
więcej mniej Pokaż mimo to
Niedawno obejrzałam film, który jest ekranizacją "Niezgodnej". Byłam pod ogromnym wrażeniem, tak ogromnym, że musiałam sięgnąć po powieść. Moja ciekawość nie pozwoliłaby zasnąć. Musiałam wiedzieć, czy książka, jak w innych przypadkach, jest lepsza od filmu.
Oczywiście, historia Beatrice jest wszystkim doskonale znana. Dziewczyna żyje w świecie, który podzielony jest na pięć frakcji: Prawość, Erudycja, Nieustraszoność, Serdeczność i Altruizm, gdzie właśnie żyje bohaterka. Jej życie przyporządkowane jest pewnym zasadom, jednak przede wszystkim jej obowiązkiem jest pomagać innym, w tym Bezfrakcyjnym (osobom, które z różnych przyczyn nie mają swojego domu). W wieku szesnastu lat, każdy nastolatek przystępuje do testu, aby dowiedzieć się, do jakiej grupy ludzi należy. I właśnie w czasie takiego testu, życie Beatrice zmienia się diametralnie. Okazuje się, że dziewczyna dopasowała się nie do jednej, nie do dwóch, ale do trzech frakcji! Jest Niezgodną, czyli zagrożeniem dla polityki rządów.
Jednak nastolatkowie mają wolny wybór i mimo przypisanej im frakcji, mogą w Dniu Wyboru wybrać dowolny nowy dom. W ten sposób Beatrice zostaje nowym członkiem Nieustraszonych, opuszczając w ten sposób swoją rodzinę. Nie jest przygotowana na los, jaki czeka ją w nowej grupie: brutalność, niebezpieczeństwo, lęki. Jest to jednak nowa szansa dla dziewczyny, a postanawia zacząć go z nowym imieniem Tris.
Z nowym życiem poznaje nowych rzeczy: po raz pierwszy smakuje hamburgera (Altruiści odmawiają sobie przyjemności), bez ograniczeń spogląda w lustro (wcześniej było to zabronione, ponieważ jej stara frakcja odrzucała próżność), widzi pary, które okazują sobie uczucia, a także musi przyzwyczaić się do walki o przetrwanie. Wraz z poznanymi nowicjuszami zaczyna trening, a jej trener - Cztery, zachowuje się dziwnie.
Jak można się spodziewać, między bohaterami iskrzy. I chociaż na początku nikt nie spodziewa się, że dziewczyna zauroczy się w oziębłym trenerze, wkrótce ich stosunki pogłębiają się. Tris odkrywa w Czwórce, coś co przyćmiewa jego los. Niestety, szybko będą wystawieni na próbę, ponieważ między frakcjami dochodzi do walki.
"Niezgodna" porównywana jest do "Igrzysk śmierci". Owszem, podobny jest podział na ludzi i podludzi, a także dążenie do stworzenia idealnego świata. Bohaterowie walczą, aby odzyskać wolność, aby uratować swoją rodzinę. Główną bohaterką jest dziewczyna, która szybko zakochuje się. Podobieństwem jest też to, że bohaterowie są sierotami lub półsierotami. Moim zdaniem w dzisiejszych powieściach, jest to wspólną cechą, nie tylko dla tych dwóch dzieł. Nie wiem jeszcze jak skończy się trylogia "Niezgodna", jednak podejrzewam, że takim samym happyendem, jak skończyły się "Igrzyska". Jednak mimo wielu podobieństw, historia różni się do tego stopnia, że nie mogę doczekać się, kiedy sięgnę po następne tomy.
Jeśli chodzi o dążenie do idealnego świata... Świat od dawna dąży do uporządkowania, do tego, aby funkcjonować według sprawiedliwości i solidarności. Jednak ludzi nie da się uporządkować. Każdy z nas jest inny i nie da się tego w żaden sposób zatuszować. W powieściach tego typu, autorzy chcą podkreślić, że podział na klasy, cechy i inne nie ma sensu. Ludność to jedność, a podzieleni nie damy rady zwalczać zła. W dzisiejszych czasach jest to ważne, ponieważ polityka odgrywa w codziennym życiu ważną rolę i to właśnie ona miesza i dzieli. Dlatego ważne jest, aby młodzi ludzie, Czytelnicy, wiedzieli, że w nas jest siła.
Co do bohaterów powieści. Jak można się było spodziewać, zakochałam się w Cztery. Chłopak tajemniczy, ale tak uroczy, że nie można od niego odejść. Podoba mi się jego siła i wola walki. Chociaż koszmar jakie przeżył w dzieciństwie pocharatał jego wnętrze, nie zniszczył go. Walczy z najgorszymi lękami, ale nie spocznie, dopóki ich nie pokona. A żeby do tego doszło, potrzebna jest mu Tris. Jest jego lekarstwem na wszelkie rany. Stanowią oni jedność i bardzo miło mi się czytało fragmenty, w których byli tylko oni. Tris zmaga się również ze swoimi problemami. Opuściła dom, czuje się obco w nowym miejscu i jak się okazuje - jest najsłabszym ogniwem. Niesamowita jest jej przemiana. Za wszelką cenę chce się wybić i zniszczyć przeciwników. W trakcie treningów obserwujemy jej przemianę z cichej Sztywniaczki w waleczną Tris. Podziwiam ją też w dalszych momentach książki i chociaż nie chcę spojlerować, podziwiam ją za to, jak radzi sobie ze śmiercią. W ciągu tygodni zmienia się diametralnie, jest dziewczyną niezależną.
Muszę przyznać, że książka bardzo mi się podobała i cieszę się, że zdążę przeczytać pozostałe tomy, zanim wyprodukują film. Jest to pozycja na mojej półce, która zostanie w pamięci na długo i mimo podobieństw do "Igrzysk", "Niezgodna" jest jedyna w swoim rodzaju. Serdecznie polecam!
Niedawno obejrzałam film, który jest ekranizacją "Niezgodnej". Byłam pod ogromnym wrażeniem, tak ogromnym, że musiałam sięgnąć po powieść. Moja ciekawość nie pozwoliłaby zasnąć. Musiałam wiedzieć, czy książka, jak w innych przypadkach, jest lepsza od filmu.
Oczywiście, historia Beatrice jest wszystkim doskonale znana. Dziewczyna żyje w świecie, który podzielony jest na...
Jaki normalny chłopak podpala dom swojej ukochanej, tylko dlatego, aby ją potem z tego płonącego domu uratować i stać się bohaterem?
David - główny bohater powieści, nie jest w pełni normalnym nastolatkiem. Zakochany na zabój w Jade (wręcz obsesyjnie), nie może wyobrazić sobie życia bez niej. Ich związek przypomina związek dojrzałych ludzi, którzy wiążą się z sobą na całe życie. Zastanawia mnie jednak fakt, czy uczucie między nimi było uczuciem zdrowym? Na to czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam, gdyż dla każdego pojęcie to, oznacza co innego.
Nie mogę pominąć faktu, że rodzice Jade zachowują się bardziej jak rówieśnicy swoich dzieci, a nie mama i tata. Anna i Hugh pozwalali dzieciakom na tak wiele, m.in. sypianie w jednym łóżku, narkotyki, itp. Szczerze? Dla mnie jest to patologia i nie rozumiem ich zachowania. Rodzic powinien zapewniać dziecku bezpieczeństwo, chronić je przed złem i darzyć bezwarunkową miłością.
Książka, mimo iż posiada ciekawą fabułę nie przekonała mnie. Sięgnęłam po nią po zobaczeniu filmu, co może źle podziałało na moje wyobrażenia. Nie spodziewałam się tak irracjonalnego zachowania młodych ludzi, a co dopiero dorosłych, którzy w filmie wydawali się na po prostu szaleńczo zakochanych, albo tak jak Hugh i Anna - małżeństwem z wieloletnim stażem i problemami.
Długie rozważania Davida nad sensem jego życia - nuda. Monotonność jego wypowiedzi, powodowała szybsze przewracanie stron i tyle.
Historia tej pary jest porywająca, ale zastanawiam się czy taka miłość w wieku młodzieńczym jest bezpiecznym uczuciem? Książka nie zła, ale jak dla mnie kontrowersyjna.
Jaki normalny chłopak podpala dom swojej ukochanej, tylko dlatego, aby ją potem z tego płonącego domu uratować i stać się bohaterem?
David - główny bohater powieści, nie jest w pełni normalnym nastolatkiem. Zakochany na zabój w Jade (wręcz obsesyjnie), nie może wyobrazić sobie życia bez niej. Ich związek przypomina związek dojrzałych ludzi, którzy wiążą się z sobą na całe...
Co byś zrobiła, gdybyś dowiedziała się, że gdzieś tam w świecie, czeka na ciebie twój Przeznaczony?
Mam dwadzieścia lat, a na okładce książki "Kim jesteś, Sky?" znajduje się informacja, iż jest to "bestseller nastolatek". "No dobra, kilka osób polecało, nie może być takie infantylne i dziecinne" -myślałam i co się okazało? Jestem jeszcze nastolatką! A przynajmniej częściowo.
Główną bohaterkę, czyli Sky, poznajemy jako małą dziewczynkę. Cała sytuacja wydaje się zagadkowa, ponieważ dziecko bez opieki dorosłych siedzi przed stacją i liczy stokrotki. Dziewczynka jest przestraszona, nie zdaje sobie sprawy, że na świecie są ludzie, którzy mogą ją pokochać.
Po kilku latach zostaje adoptowana przez małżeństwo artystów. Sally i Simon kochają swoją podopieczną, starają się, aby dziewczynka miała wszystko to, co jej rówieśnicy. Sky - bo takie imię nadali jej nowi rodzice, nie wie o sobie nic. Nie pamięta swojego dzieciństwa, a cały okres w domu dziecka spędziła "w zamknięciu". Dopiero u boku swoich nowych rodziców otworzyła się na świat.
Wraz z dniem przeprowadzki, zmienia się całe życie Sky. Pierwszy dzień w nowej szkole w Kolorado, któż by się nie bał? Jednak dziewczyna od razu poznała Tinę, z którą siedziała w jednej ławce, a wkrótce zostały przyjaciółkami. Na horyzoncie pojawił się również pewien chłopak, łobuz Zed. Przystojny, popularny, ale jednak unika dziewczyn, całkowicie pochłonięty swoim motorem. Czytelnik od razu może domyśleć się, że między tą dwójką zaiskrzy.
Okazuje się, że Sky i Zeda coś łączy. Jednak, czy dziewczyna będzie w stanie znieść towarzystwo niegrzecznego Zeda? I czy odkryje, kim tak naprawdę jest? No cóż, to już pozostawiam Czytelnikom do oceny.
Jeśli chodzi o sformułowanie "bestseller nastolatek". Oczywiście, że przeczytać książkę może każdy, bez względu na wiek. Jest to typowe romansidło, ale z dodatkiem fantastyki. Czytelnik nie będzie się nudził, ponieważ, książkę czyta się błyskawicznie. Co prawda, czasami miałam wrażenie, że język jakim jest napisana powieść, jest aż za banalna, ale potem na nowo "wciągnęłam się" w treść. Książka jest napisana prosto, dlatego nie ma znaczenia, czy czyta ją 10latka czy 20latka.
Na plus jest także okładka, która jest bardzo skromna, ale zachwyca. Również podoba mi się to, w jaki sposób zaznaczony jest każdy nowy rozdział. Niby rzecz błaha, a cieszy oko.
Bohaterowie powieści są dzieciakami, które chodzą do liceum, jednak muszą zmagać się z ciężkimi sprawami dorosłych. Bardzo polubiłam Zeda, a także całą jego rodzinę. Czasami przypominali mi rodzinę Edwarda ze "Zmierzchu", jednak potrafiłam znaleźć różnice. Przedstawieni są jako bardzo zżyta, dbająca o siebie familia. Sky natomiast, czasami denerwowała mnie swoją walką z miłością. Nie jedna dziewczyna marzyłaby o chłopaku, który dbałby o nią i troszczył się, a ona każdą sytuację musiała rozebrać na części pierwsze. Cieszę się, że po całych tragediach, które przeszła w dzieciństwie, odnalazła ludzi, którzy byli w stanie ją pokochać.
Całą powieść oceniam wysoko, bo pochłonęła mnie zupełnie. Uwielbiam takie książki, od których nie mogę się oderwać, a przy tym świetnie się bawię. Polecam serdecznie!
Co byś zrobiła, gdybyś dowiedziała się, że gdzieś tam w świecie, czeka na ciebie twój Przeznaczony?
Mam dwadzieścia lat, a na okładce książki "Kim jesteś, Sky?" znajduje się informacja, iż jest to "bestseller nastolatek". "No dobra, kilka osób polecało, nie może być takie infantylne i dziecinne" -myślałam i co się okazało? Jestem jeszcze nastolatką! A przynajmniej...
Po przeczytaniu dwóch pierwszych tomów trylogii Kiery Cass, nie mogłam się doczekać, aż na nasze sklepowe półki, trafi ostatnia część „Jedyna”. Kiedy wreszcie dorwałam ją w swoje ręce, porzuciłam wszystkie lektury, aby dowiedzieć się, jak skończy się historia Ami. Mimo iż po Internecie kręciło się pełno zwiastunów, do końca żyłam w niepewności.
America znajduje się pod ścisłą obserwacją Króla, który nie wierzy, że dziewczyna byłaby doskonałą Królową. Jednak po incydencie, który był nadawany na cały kraj przez telewizyjny Biuletyn, bohaterka stała się ulubienicą ludności. Ami pewnie stwierdziła, że podział na klasy powinien być zlikwidowany, przez co straciła w oczach korony. Mimo to, cały czas jest ulubienicą Maxona, który wraz z dziewczyną sprzymierza się z Rebeliantami z Północy. Okazuje się, że są oni po tej samej stronie i wspólnie planują walczyć. Główną zmianą w powieści jest przyjaźń Ami z pozostałymi dziewczynami z Elity. Królowa dała im jasno do zrozumienia, że po Eliminacjach, będą miały siebie nawzajem i każda będzie służyć pomocą dla przyszłej Królowej. Jednak mimo wszystkich tych dobrych zwrotów akcji, America będzie musiała powrócić do swojej rodziny i stawić czoło tragedii, która przydarzyła się podczas jej nieobecności. Czy bohaterka będzie w stanie zostać Księżniczką, a w przyszłości żoną Króla Illei – Maxona? I co będzie z Aspenem, jej byłą miłością, która cały czas kręci się przy jej boku?
Poprzednia część, czyli „Elita” popsuła trochę moją opinię, na temat tej serii. Teraz jednak śmiało mogę stwierdzić, że jest to moja ulubiona saga młodzieżowa! Denerwowały mnie ciągłe rozterki Ami, czy powinna być z Aspenem czy z Maxonem. Było to tak uciążliwe, że nie wiedziałam, czy kolejna część podoła. Jakże się myliłam! America praktycznie od początku stwierdziła, z kim chce być i chociaż co pewien czas czytelnik może pomyśleć, że dziewczyna znowu zmieni zdanie – skądże.
Ciekawy jest też wątek Augusta i Georgii, którzy przez pierwsze dwa tomy włamywali się do pałacu. Pochodzą oni z Północy, walczą przeciwko rządom, jednak zgadzają się z tym, że Maxon byłby wspaniałomyślnym władcom. Nie podoba im się to, jak traktowani są ludzie, jak podział na klasy zmienia zachowania. Doprowadza to do kradzieży, które są surowo karane, a także do innych zbrodni. Przymierze z Maxonem ma odmienić losy ludzi na lepsze.
Jak w każdej książce dystopijnej, pojawia się wizja idealnego świata. Jednak taki porządek nigdy nie zazna miejsca w świecie. Ludzie nie są w stanie żyć jak nakaże im siła wyższa i za każdym razem świat taki upada. Przynosi to same szkody, młodzi ludzie skazani są na głód, brak stabilności, poczucia bezpieczeństwa. Uważam, że nawiązanie do tego systemu w dzisiejszych czasach, ma za zadanie uświadomienie nas, że nie powinno dążyć się do ideału. Żaden system nie jest idealny i potwierdza to właśnie seria Kiery Cass i jej bohaterowie.
Język książki jest prosty, autorka postarała się, aby czytelnik w każdym wieku znalazł coś dla siebie. Oczywiście książka skierowana jest dla dziewczyn, nastolatek, a także dla starszych, które pragną na chwilę oderwać się od rzeczywistości i stać się okładkową księżniczką. Niestety, zawiodłam się na wydawnictwie, które jest ze mną właśnie od czasów podstawówki za sprawą innych książek. Błędy, literówki, interpunkcja – to wszystko leży. Na plus jest okładka, a raczej to, że wydawnictwo nie zmieniło oryginalnej wizji.
Jestem bardzo zadowolona z zakończenia serii, a przede wszystkim, że na ostatniej stronie książki jest informacja, że to jeszcze nie koniec! Nie mogę się doczekać pozostałych książek i będę polecać powieści Kiery Cass każdej dziewczynie!
Po przeczytaniu dwóch pierwszych tomów trylogii Kiery Cass, nie mogłam się doczekać, aż na nasze sklepowe półki, trafi ostatnia część „Jedyna”. Kiedy wreszcie dorwałam ją w swoje ręce, porzuciłam wszystkie lektury, aby dowiedzieć się, jak skończy się historia Ami. Mimo iż po Internecie kręciło się pełno zwiastunów, do końca żyłam w niepewności.
America znajduje się pod...
Jak często zdarzyło się Wam, że kontynuacja jakiejś książki była straszną pomyłką? Mi chyba z milion razy i właśnie o to się bałam, kiedy sięgałam po "Jedno małe kłamstwo", czyli drugi tom serii "Dziesięć płytkich oddechów". Pierwsza część pochłonęła mnie, nie mogłam się od niej oderwać, a po ukończeniu, miałam tak zwanego kaca książkowego. Dlatego szybko pośpieszyłam po kontynuację i od razu zabrałam się za czytanie.
"Jedno małe kłamstwo" jest skierowana na losy Livie, młodszej z sióstr Cleary. Opuszcza ona ciepłe Miami i zaczyna nowe życie w Princeton. Zgodnie z ostatnimi słowami ojca, chce zrobić wszystko, aby mógł być z niej dumny. Pragnie iść na medycynę, ukończyć pediatrię i onkologię, a do tego znaleźć chłopaka, który spodobałby się rodzicom. Czy marzenia o idealnym życiu spełnią się, kiedy u boku dziewczyny pojawiają się młodzi, przystojni i ubiegający o jej względy studenci?
Livie w pierwszym tomie była cichą i spokojną dziewczynką. Trudno jest sobie wyobrazić ją pijącą litry whisky, tańczącą do białego rana i zatracającą się w oczach szkolnego przystojniaka. Jednak właśnie tak rozpoczyna ona swoje pierwsze dni w Princeton. Muszę przyznać, że książka ta, świetnie ukazuje jej wewnętrzną przemianę. Poznaje ona dwóch chłopaków Connora i Ashtona. Connor - grzeczny, dżentelmen, wie jak postępować z kobietami. Idealnie spełnia wymogi dziewczyny. Natomiast Ashton to jego przeciwieństwo. Flirtuje, ciągle się bawi, wykorzystuje naiwne dziewczyny. Jest arogancki i całkowicie zawrócił w głowie Livie. I sam skrywa sekret na temat swojej rodziny.
Livie ma problem i nie wie co ma robić. W decyzjach pomaga jej niezastąpiony doktor Stayner. Właśnie ich dialogi sprawiają, że książka tak pochłania czytelnika. Są pełne ironii, a przy tym tak świetnie bawią. Lekarz wie więcej niż sama bohaterka i niesamowicie nią kieruje. Stawia diagnozę, z którą bohaterka nie jest się w stanie zgodzić. Uważa, że podąża właściwą drogą, a Stayner ma zupełnie inne zdanie.
Uwielbiam też chłopaków, którzy stanowią część tej historii, a mianowicie Connora i Ashtona. Wiadomo jak to jest, kiedy dziewczyna ma do wybory pana idealnego i pana uwodziciela. Jednak Livie za wszelką cenę chce spełnić życzenie ojca. Dobrze bawi się w towarzystwie Connora, jednak jego przyjaciel - Ashton - cały czas plącze się u ich boku.
Ważnym aspektem całej powieści jest choroba i tak jak w poprzedniej części, stanowi ona nieodłączną część. Bohaterka chce pomagać małym dzieciom, jednak kiedy zaczyna wolontariat w szpitalu, nie może znieść widoku umierających dzieci. Będąc lekarzem z czasem przyzwyczajasz się na ten widok, jednak dziewczyna nie może przestać myśleć o tym, że nie jest to jej pisane.
Autorka świetnie się spisała pisząc ten tom. Język prosty, idealnie sprawia, że nie można się oderwać od książki. Muszę przyznać, że sceny intymne są zachwycające, nie są sztucznym dodatkiem, jak często się zdarza, ale nie są też przedobrzone. Ukazują prawdziwe uczucie, które goszczą w sercu bohaterów.
Jestem oczarowana tym tomem i całą tą serią! Nie mogę się doczekać, kiedy na półkach w sklepach pojawi się kolejna część, bo z pewnością mogę stwierdzić, że koniecznie chcę ją przeczytać!
Jak często zdarzyło się Wam, że kontynuacja jakiejś książki była straszną pomyłką? Mi chyba z milion razy i właśnie o to się bałam, kiedy sięgałam po "Jedno małe kłamstwo", czyli drugi tom serii "Dziesięć płytkich oddechów". Pierwsza część pochłonęła mnie, nie mogłam się od niej oderwać, a po ukończeniu, miałam tak zwanego kaca książkowego. Dlatego szybko pośpieszyłam po...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Zostałam zaprogramowana, żeby skrzywdzić twoją rodzinę i wrócić - jestem bronią, której używają przeciw tobie."
Druga część z cyklu o braciach Benedictach, pt. "Jak cię wykraść, Phoenix?", ale czy równie ciekawa jak jej poprzedniczka?
Phoenix, czyli po prostu Phee, ma ciekawe zajęcie w swoim życiu. Razem ze swoimi znajomymi z gangu okrada bogatych zwiedzających Londyn. Dziewczyna jest sierotą, a za swoją rodzinę uznaje współtowarzyszy, którzy wraz z nią mieszkają we Wspólnocie. Jednak są oni tylko pionkami, ponieważ rozkazy wychodzą od Widzącego, który terroryzuje wszystkich wokół. Dlatego, kiedy Phee dostaje rozkaz obrabowania turysty z Ameryki, przyjmuje zadanie i obserwuje swój cel. Niestety, kiedy ucieka z łupami, torba wybucha i dziewczyna wraca z niczym.
Jak się później okazuje, celem Phee był nie kto inny, jak poznany w pierwszej części, czyli "Kim jesteś, Sky?" Yves Benedict. Jest on sawantem, tak samo jak Phee, więc oboje posiadają niezwykłe moce, a przy tym są sobie Przeznaczeni.
Czy Phee uda się pokonać przeciwności i pozostać przy Yvesie? I czy Yves da radę przekonać Phee, że jest z nim bezpieczna? Tego musie dowiedzieć się sami, sięgając po powieść.
Uwielbiam cykl o braciach i ich Przeznaczonych. Świetnie się bawię czytając historię, bo mimo iż zawiera fantastykę, nie jest ona nią tak zawalona. Pierwszą część pokochałam niezmiernie, jednak uważam, że w drugiej jest o wiele mniej akcji i zaskoczenia. Może jest to spowodowane tym, że Yves jest mniej szalony niż Zed, przecież jest typem kujona. Jednak podtrzymuję zdanie, że historia jest ciekawa. Kto by nie chciał odnaleźć swoją drugą połówkę?
Phoenix, mimo iż została wychowana w trudnych warunkach, a po śmierci matki nie miała nikogo, w kim mogłaby mieć oparcie, wie, że to co robi jest złe. Jednak jest to jedyny sposób, aby przeżyć tą gehennę. Jest silną postacią, potrafi walczyć o swoje. Ujęła mnie swoją lojalnością. Z początku nie chciała zdradzić Ivesowi swojego pochodzenia, ani tego kim jest. Od początku była oddana swojej Wspólnocie, jednak po czasie uwolniła się od tego poczucia.
Ivesa poznajemy już w pierwszej części, jako kujonka, który cały czas szuka swojej Przeznaczonej. Podczas podróży do Londynu ukazuje swoje całkiem inne oblicze, a mianowicie, okrywa w sobie wolę walki. Nie chce pozwolić, aby Phee stała się jakakolwiek krzywda. W pewnym momencie wystawia swoją rodzinę, aby móc w spokoju żyć ze swoją ukochaną. Chociaż jest najbardziej okiełznany ze swojej rodziny, potrafi rozniecić ogień.
"Jak cię wykraść, Phoenix" jest dobrą kontynuacją. Może nie porywa tak jak pierwsza, jednak cały czas jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy braci Benedict.
"Zostałam zaprogramowana, żeby skrzywdzić twoją rodzinę i wrócić - jestem bronią, której używają przeciw tobie."
Druga część z cyklu o braciach Benedictach, pt. "Jak cię wykraść, Phoenix?", ale czy równie ciekawa jak jej poprzedniczka?
Phoenix, czyli po prostu Phee, ma ciekawe zajęcie w swoim życiu. Razem ze swoimi znajomymi z gangu okrada bogatych zwiedzających Londyn....
Jak tylko usłyszałam o książce "Gwiazd naszych wina", wiedziałam, że muszę ją przeczytać! Dopiero potem przeczytałam o czym ona jest. Dziewczyna chora na raka, zakochuje się, przeżywa niesamowite chwile z chłopakiem, a na samym końcu, kiedy wszystko zaczyna nabierać kolorowych barw w jej życiu - umiera. Myślałam, że to będzie następna ckliwa historia, która skierowana jest dla romantyczek. Jakże ja się myliłam!
To prawda, Hazel cierpi na raka, a do tego jej płuca odmawiają posłuszeństwa. Dziewczyna mimo tego, nie jest osobą, która zamartwiałaby się nad swoim losem. Bardziej martwi się o swoich rodziców. Jej mama jest opoką, ostoją. Bohaterkę wścieka to, że matka poświęca się specjalnie dla niej, nie ma przyjaciół, nie pracuje, a także cały czas chodzi za dzieckiem. A tato? Ojciec pracuje, aby jego dziewczynom niczego nie brakowało, stara się być silny. Hazel jest kochana przez swoich rodziców, co widać już od pierwszych stron powieści.
Jednak to nie rodzice odkrywają w życiu Hazel najważniejszą rolę. Dziewczyna spotyka na swojej ścieżce (a raczej w Sercu Jezusa) kogoś, kto doskonale ją rozumie, a mianowicie Augustusa.
Chłopak, tak jak ona, jest ofiarą złoczyńcy - raka, ale już od dłuższego czasu jest w fazie remisji. Nie przeszkadza mu myśl, że musi żyć z protezą, gdyż choroba zabrała mu nogę. Doskonale więc rozumie Hazel, której oznaką raka jest butla z tlenem, którą musi codziennie dźwigać ze sobą. I właśnie tych dwoje zaczyna łączyć coś więcej niż wspólne spotkania w grupie wsparcia.
I teraz Czytelnik może sobie pomyśleć: "ale co w tej całej historii jest takie niesamowite?". Ha! Niesamowite jest to, że chłopak spełnia marzenie dziewczyny i zabiera ją w wyjątkową podróż do Amsterdamu! Właśnie tam mieszka pisarz, który jest autorem ulubionego dzieła dziewczyny. Jednak jego historia nie ma końca i to właśnie po to zakończenie bohaterowie jadą do tego zupełnie innego kraju.
Śmierć jest trudnym tematem dla każdego. Wielu autorów podejmuje się tego, jednak nie każdemu się udaje. John Green stworzył niezwykłą historię, od której czytelnik nie jest w stanie się oderwać. Książka, mimo iż głównie jest o chorobie, ukrywa wiele innych wątków. Dojrzewanie, bo przecież bohaterowie są jeszcze nastolatkami. Otwarcie mówią o seksie, co dla Hazel i Gusa jest nowym tematem, bo po raz pierwszy w życiu czują coś do drugiej osoby. Autor także wykreował swoich bohaterów na nieco bardziej "poważnych" od reszty dzieciaków. Przez chorobę są w stanie rozmawiać o śmierci, co za tym idzie, Hazel twierdzi, że jest jak granat, w każdej chwili może wybuchnąć. Uważam, że pod względem technicznym, autor spisał się na medal.
Nie będę zdradzać więcej szczegółów. Jak potoczą się losy Hazel i jej wielkiej miłości? Tego musicie dowiedzieć się sami, sięgając po powieść. Muszę Wam powiedzieć tylko jedno. Po tej historii spodziewałam się nudnej opowieści, a na pewno przewidującej. Jednak autor zaskoczył mnie tak, że książka ta ląduje na półce "Ulubione".
Jak tylko usłyszałam o książce "Gwiazd naszych wina", wiedziałam, że muszę ją przeczytać! Dopiero potem przeczytałam o czym ona jest. Dziewczyna chora na raka, zakochuje się, przeżywa niesamowite chwile z chłopakiem, a na samym końcu, kiedy wszystko zaczyna nabierać kolorowych barw w jej życiu - umiera. Myślałam, że to będzie następna ckliwa historia, która skierowana jest...
więcej mniej Pokaż mimo to
Coraz częściej zauważam, że książki młodzieżowe, które czytam są albo przewidywalne lub też napisane w banalny sposób. Nie wiem czy to za sprawą tego, że już nastolatką nie jestem, czy po prostu pisarze nie potrafią napisać książki.
Kończąc czytać trzecią część "Gone. Zniknęli" Michaela Granta nie byłam w jakiś szczególny sposób zachwycona, ale nie było też źle. Chociaż mam mieszane odczucia, książkę oceniam pozytywnie.
W Perdido Beach cały czas panuje głód i strach, jednak za sprawą Rady wszelkie problemy są rozwiązywane. Sam został odsunięty od sprawowania rządów, a przez to nie może decydować o wymierzaniu kary złym dzieciakom. Władzę przejęła Astrid, która swą mądrością przyćmiewa większość mieszkańców. Chce wprowadzić prawa, jednak dziewczyna dopuszcza się kłamstw, które ranią wiele osób. W miasteczku wybucha pożar za sprawą Ekipy Ludzi, a mieszkańcy nie są w stanie sobie z nimi poradzić. Wraca także Drake ze swoją przerażającą macką, a także Brittney, którą niedawno pogrzebali. A do tego wszystkiego Prorokini przepowiada dzieciom, że po drugiej stronie ETAPu wciąż czekają na nie matki. Mają tylko podążać za Mateczką Mery.
Caine wraz z Dianą i resztą ocalałych ma plan. Chce dostać się na tajemniczą wyspę, własność sławnych aktorów. Ponoć tam zapasy jedzenia wystarczą dla tak małej grupki, a spokój i bezpieczeństwo są kuszące. Jednak nie wiedzą o tym, że na wyspie mieszkają dzieciaki, które chcą się z niej za wszelką cenę wydostać.
Tak jak w poprzednich częściach, autor posłużył się prostym językiem, ale czasami mam wrażenie, że aż za bardzo go uprościł. Bo chociaż jest to książka skierowana do młodszych czytelników, to nie zaszkodzi użyć czegoś bardziej wymyślnego.
Co do bohaterów, nie podoba mi się to, jaki wpływ ma na nich ETAP. Dzieci chodzące z bronią, bijące się, mordujące,... Każdy musi bronić swoich racji, jednak do czego to doprowadza. Tak samo Rada. Ma ona za zadanie obronę mieszkańców, jednak są to tylko dzieci i nie ma sensu obwiniać ich za całe zło.
Cały czas uważam, że najciekawszą postacią tego cyklu jest mały Pete. Jest on ciekawostką i mam nadzieję, że z każdym tomem będzie go co raz więcej. Jednak na razie robię sobie przerwę od "Gone".
Książka nie jest zła, jednak nie ma w niej niczego, co by mnie zaskoczyło.
Coraz częściej zauważam, że książki młodzieżowe, które czytam są albo przewidywalne lub też napisane w banalny sposób. Nie wiem czy to za sprawą tego, że już nastolatką nie jestem, czy po prostu pisarze nie potrafią napisać książki.
Kończąc czytać trzecią część "Gone. Zniknęli" Michaela Granta nie byłam w jakiś szczególny sposób zachwycona, ale nie było też źle. Chociaż...
Kiedy miałam 15 lat, przeczytałam tę książkę po raz pierwszy. Po 5 kolejnych latach wróciłam ponownie do tej serii, aby na nowo poznać małych bohaterów z Perdido Beach w Kalifornii.
Głównym bohaterem powieści jest Sam, czternastolatek, który wychowywany jest przez matkę. Rodzina ledwo wiąże koniec z końcem, a do tego chłopak posiada pewną moc, o której wie tylko jego matka. Powieść zaczyna się w momencie, gdy na lekcji historii nauczyciel nagle znika. Okazuje się też, że znikają wszyscy dorośli i dzieci powyżej 15 roku życia. Sam, jako iż uważany jest za bohatera, szybko zyskuje miano przywódcy. Wraz ze swoimi przyjaciółmi odkrywa, że miasteczko, w którym żyją, otacza bariera, która przy dotknięciu - razi. Tak zwany ETAP, ogranicza ich od świata poza murem. Dzieci są uwięzione i muszą radzić sobie same.
W Perdido znajduje się jeszcze jedna szkoła, do której uczęszczają "złe dzieci", takie, które sprawiają problemy wychowawcze. Przeważnie są z bogatych domów i nie znają słowa "nie". Szybko chcą przejąć władzę w mieście. Szefem całej ekipy jest Caine, chłopak, który tak samo jak Sam posiada moc. Jednak różni się on od swojego rywala. Wraz ze swoimi pobratymcami, wprowadza surowe rządy i terroryzuje całą okolicę.
Chciałam w tym momencie pokreślić, że w miasteczku pozostały same dzieci, dosłownie. Trudno jest sobie wyobrazić, że podczas karmienia niemowlaka, matka znika, a maleństwo zostaje samo, na pastwę losu. Ile niewinnych istot musiało zginąć, chociaż nie zasłużyły na to. To właśnie Samowi przyszło sprzątać zwłoki po takim małym człowieczku. Wstrząsające są także sceny, Mary, która wraz z bratem opiekuje się najmłodszymi mieszkańcami. Dziewczynka sama ma problemy, jest bulimiczką, a teraz zamiast dbać o siebie, musi troszczyć się o przedszkolaków. Albert, najmłodszy z rodzeństwa, który nawet w domu, musiał wykonywać kawał ciężkiej pracy, teraz jest kierownikiem McDonalda. Serwuje swoim kolegom gofrowe hamburgery. Jest takim symbolem domowej ostoi, ponieważ jako jedyny postanawia wyprawić w ETAPie Święto Dziękczynienia. Odwaga i dojrzałość tych dzieciaków powinna zostać w jakiś sposób nagrodzona. Myślę, że niejeden czternastolatek nie odważyłby się strzelać z broni do swoich rówieśników, a niestety, taki los spotkał bohaterów "Gone".
Skoro powieść mnie tak urzekła, to czemu tylko sześć gwiazdek? Może dlatego, że nie mam już 15 lat, tak jak wtedy, kiedy czytałam lekturę po raz pierwszy. Teraz "Gone" wydało mi się bardziej "dziecinne". W świecie dorosłych zakończenie byłoby prostsze, kulka w łeb i tyle. Sam jednak nie jest bohaterem, który zdolny jest do zabójstwa, on postępuje z szacunkiem. Tak samo, trudno jest mi sobie wyobrazić jak czternastolatkowie wyznają sobie miłość po dwóch tygodniach znajomości. Wiem, że to jest tylko fikcja literacka, jednak śmieszy mnie to i tyle. Co do bohaterów, tak jak wspomniałam, podoba mi się ich odwaga, co bardzo plusuje. Uwielbiam Peta, bo przybliża nam on trudną chorobę, jaką jest autyzm. Nie wiele osób kiedykolwiek miało do czynienia z takimi osobami, jednak wbrew pozorom, okazują się one geniuszami. I właśnie wierzę w tego malucha, że w dalszych częściach, otworzy się bardziej na rzeczywistość.
Serdecznie polecam pierwszą część "Gone", a sama zabieram się za czytanie kolejnych tomów.
Kiedy miałam 15 lat, przeczytałam tę książkę po raz pierwszy. Po 5 kolejnych latach wróciłam ponownie do tej serii, aby na nowo poznać małych bohaterów z Perdido Beach w Kalifornii.
Głównym bohaterem powieści jest Sam, czternastolatek, który wychowywany jest przez matkę. Rodzina ledwo wiąże koniec z końcem, a do tego chłopak posiada pewną moc, o której wie tylko jego...
Od razu po przeczytaniu pierwszej części, czyli "GONE Zniknęli. Faza pierwsza: Niepokój", zabrałam się za fazę drugą "Głód". Tak jak pierwszy tom wydał mi się trochę dziecinny, tak teraz mogę śmiało rzec, że bohaterowie dojrzeli. Co jest totalnym przeciwieństwem, bo czy piętnastolatkowie mogą być dojrzali?
W ETAPie zaczyna brakować jedzenia. W kilka dni po zniknięciu dorosłych, dzieciaki dorwały się do zabranianych im słodkości, więc teraz zmuszone są do jedzenia samych konserw. No cóż, nikt nie był w stanie zapanować nad pokusą zjedzenia czekoladki, dlatego teraz każde dziecko dostaje swoją dzienną rację. Sam stara zapanować nad mieszkańcami Perdido Beach, jednak jak sam stwierdza, też jest jeszcze dzieckiem. Do jego codziennych obowiązków należy wyznaczanie obowiązków dzieciom, jednak nie idzie mu dobrze. Trudno jest zmotywować dzieciaki do pracy, skoro mają pracować o pustym żołądku. Do tego dochodzą ataki dżdżownic mutantów na polach z jedzeniem, a przecież cały czas, zagraża im atak ze strony bogatych dzieciaków z Coast Academy.
A jeśli chodzi o Coast, to tam również zajrzał głód. Caine zapadł w sen po spotkaniu z Ciemnością i w każdej chwili może stracić swoją pozycję. Diana ze wszystkich sił stara się opiekować chłopakiem, jednak Drake cały czas siedzi jej na ogonie. Kiedy Caine odzyskuje siły, wie tylko jedno: Ciemność jest głodna, a on jest jedyną osobą, która może ją nakarmić.
Wielu bohaterów podejmuje walkę z Ciemnością: Lana, Sam, Caine, Dekka, Duck, jednak uważam, że przeciwstawić się złemu może najmniejszy bohater powieści, czyli Pete. Jest on moją ulubioną postacią, może za sprawą swojego własnego świata, a może za sprawą swojej mocy. Myślę, że to on właśnie będzie kluczem do wyjścia z ETAPu.
W całej tej historii smuci mnie fakt, że tak wiele grobów powstało w ciągu tych trzech miesięcy, w których dzieje się akcja. Ile dzieciaków musi zginąć, aby pozostali poczuli, że powinni trzymać się razem. To przerażające, że krzywdę wykonują dziesięciolatki. Wiem, że to tylko wymyślona historia, jednak wzbudza we mnie uczucie smutku i tragedii.
Autor zaskakuje mnie, bo pierwszy tom, nie przypadł mi do gustu, a drugi tom przeczytałam w oka mgnieniu! Nie mogłam oderwać się od tej części, a to za sprawą tych ciągłych tajemnic. Moja wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach i wytwarza coraz to nowsze zakończenia sagi. Przez prosty język książki, nie ma obawy przed nudą.
Bohaterowie dojrzali. Sam jest odpowiedzialny nie tylko za utrzymanie porządku, jednak przede wszystkim za życie ponad trzystu dzieciaków. Ważny jest też fakt, że mieszkańcy Perdido buntują się właśnie przez sprawowanie rządów Sama. Uważam jednak, że nikt nie będzie w stanie dorównać chłopakowi, bo tylko on jest na tyle silny, aby unieść to brzemię. Jednak dojrzałość można zauważyć też w postępowaniu Caina. Jestem ciekawa jak potoczą się losy bliźniaków.
Zaciekawiona sagą GONE muszę szybko zabrać się za trzeci tom! Serdecznie polecam kontynuację tej serii!
Od razu po przeczytaniu pierwszej części, czyli "GONE Zniknęli. Faza pierwsza: Niepokój", zabrałam się za fazę drugą "Głód". Tak jak pierwszy tom wydał mi się trochę dziecinny, tak teraz mogę śmiało rzec, że bohaterowie dojrzeli. Co jest totalnym przeciwieństwem, bo czy piętnastolatkowie mogą być dojrzali?
W ETAPie zaczyna brakować jedzenia. W kilka dni po zniknięciu...
Kolejna po "Gwiazd naszych wina" pozycja John'a Green'a. Powieść o przyjaźni, dojrzewaniu, przepełniona humorem, ale jednocześnie mająca w sobie coś z tragedii. Książka skierowana do młodzieży, jednak z przesłaniem do ludzi w każdym wieku. Wątek kryminalny sprawi, że nie oderwiesz się od tej lektury.
Bohaterem powieści jest nastoletni Quentin, nazywany przez przyjaciół po prostu „Q”. Nie wyróżnia się niczym z tłumu. Dobry uczeń, jednak mało pewny siebie. Wierny przyjaciel, mimo to nie jest popularny w szkole. Dlatego zastanawia mnie fakt, że od dzieciństwa kocha się w Margo, która jest jego zupełnym przeciwieństwem. Dziewczyna zdobywa przyjaciół, ot tak, ma chłopaka, jest typem popularnej dziewczyny. Co połączyło tą dwójkę? Otóż, pewien trup.
Q i Margo są sąsiadami, od dziecka się przyjaźnili i razem spędzali czas. Aż pewnego dnia, w czasie zabawy, w pobliskim parku, pod grubym dębem dzieci znalazły zwłoki. Jaki to musiał być szok, dla dziesięciolatków, znaleźć ciało mężczyzny, który mieszkał w tym samym miasteczku. Tego samego dnia Margo przeprowadza śledztwo i właśnie w tym momencie, ujawnia się jej zamiłowanie do zagadek i tajemnic. Dziewczyna pojawia się w oknie swojego przyjaciela i zdała relację ze swoich obserwacji. I właśnie to była ich ostatnia przyjacielska rozmowa. To był koniec ich przyjaźni, która miała powrócić po ośmiu latach, aby na nowo ich złączyć. Jednak, czy na długo?
Powieść ta, przepełniona jest mnóstwem odniesień literackich. Pojawia się to również w innych dziełach John'a Green'a. Uważam, że autor chce w ten sposób zwrócić uwagę czytelnika na uniwersalność poezji, która w dzisiejszych czasach, kojarzy się z nudnymi limerykami. W ten sposób czytelnik może skosztować czegoś nowego, może w ten sposób czytanie poezji wzbudzi w nas jakieś nowe uczucie?
Język, którym posługuje się Green jest językiem prostym. Jednak mam wrażenie, że przez to, że narratorem jest dosyć mądry nastolatek, całość plusuje. Pełno zwrotów akcji, powoduje, iż nie można się oderwać od lektury. Do końca nie wiadomo, jak zakończy się przygoda Quentina.
Pokochałam przyjaciół Q - Bena i Radara. To właśnie oni stanowią tło powieści i to właśnie oni sprawiają, że Q nie pozostaje w pamięci czytelnika po prostu nudnym nastolatkiem. Chłopcy chcą odciągnąć Q od codzienności i zmuszają go do imprez. W ten sposób bohater poznaje świat, który na ogół był dla niego czymś niedostępnym.
Co do Margo... Dziewczyna jest po prostu dziwna i nie jestem do niej przekonana. Jakby chciała przez całą powieść zwrócić na siebie uwagę. A przecież, cała akcja tej książki, dotyczy właśnie jej. W pewnym momencie rozumiem postępowanie jej rodziców. Nie chciałabym, nigdy, aby moja córka uciekała z domu, bawiąc się w ten sposób. Ile nerwów to musiało kosztować rodziców, czy ktoś w ogóle o tym pomyślał?
Jest to bardzo ciekawa pozycja na półce mojej biblioteczki. Uczy nas jak należy dbać o przyjaźń, o drugiego człowieka, a także otwiera nasze umysły. Ukazuje, że nie wiele potrzeba, aby zmienić pogląd na otaczający nas świat. Przeczytaj, może znajdziesz swoje "Papierowe miasto"?
Kolejna po "Gwiazd naszych wina" pozycja John'a Green'a. Powieść o przyjaźni, dojrzewaniu, przepełniona humorem, ale jednocześnie mająca w sobie coś z tragedii. Książka skierowana do młodzieży, jednak z przesłaniem do ludzi w każdym wieku. Wątek kryminalny sprawi, że nie oderwiesz się od tej lektury.
więcej Pokaż mimo toBohaterem powieści jest nastoletni Quentin, nazywany przez przyjaciół po...