-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2023-09-29
2023-01-15
Książka „Krótko i szczęśliwie” Agaty Romaniuk, to zbiór 12 opowiadań o starych ludziach którzy doświadczyli zauroczenia drugą osobą w wieku balzakowskim. Tę miłość szaloną, niespodziewaną, często przed innymi ukrywaną, przeżywają bohaterowie opowiadań.
Kiedy całe dorosłe życie wiodło się samotnie, kiedy umiera jedno z małżonków i kiedy najbardziej zwraca się uwagę nie na słoneczny poranek a na szare godziny wypełnione pustką trwania, nie myśli się już o romantycznej miłości. Życie ludzi starszych to czas gdy krem nivea zastępują kremem voltaren, gdzie najczęściej odwiedzanym budynkiem jest apteka a nie ulubiona kawiarnia, a spacerom towarzyszy laseczka a nie ramię ukochanego.
Ale miłość to nie tylko uczucie dopadających młodych. To uczucie potrafią doświadczyć starsi najmniej się tego spodziewając. A ponieważ lat życia mają przed sobą niezbyt wiele, są wobec siebie bardziej tolerancyjni, wyrozumiali i bardziej cenią każdy dzień spędzony razem.
I tacy są bohaterowie opowiadań. Kochają całym sercem, doceniają każdy dzień wspólnie spędzony, są opiekunami kiedy ciało niedomaga, otwarci na uczucie które zamienia samotność w radosne poranki. Szkoda, że miłość przytrafia się tak nielicznym. Że samotność towarzyszy nam zdecydowanie najczęściej.
Książka „Krótko i szczęśliwie” Agaty Romaniuk, to zbiór 12 opowiadań o starych ludziach którzy doświadczyli zauroczenia drugą osobą w wieku balzakowskim. Tę miłość szaloną, niespodziewaną, często przed innymi ukrywaną, przeżywają bohaterowie opowiadań.
Kiedy całe dorosłe życie wiodło się samotnie, kiedy umiera jedno z małżonków i kiedy najbardziej zwraca się uwagę nie na...
2022-03-01
Książka „Rewolwer obok Biblii. W co wierzy Ameryka” Macieja Jarkowca jest nieco odmiennym pokazaniem Ameryki, ponieważ autor już jako małe dziecko poznał życie Amerykanów, jednak nie zdecydował się na pozostanie w USA i wraz z ojcem powrócił do Polski. Potem wielokrotnie przebywał u mieszkającej tam matki i sióstr. Na przestrzeni wielu lat i licznych pobytów miał możliwość obserwowania ich zachowań. Czytając ma się wrażenie, że autor cały czas żyje „w rozkroku” między Polską a Stanami.
Poznajemy historię Stanów gdzie hasła „wolność, równość, sprawiedliwość, kapitalizm”, nie za bardzo przystają do czynów z przeszłości. Zmieniają się czasy, zmieniają się ludzie ale wiele rzeczy pozostaje niezmiennie. Kraj absurdów i paradoksów które autor nam przedstawia. Kraj niby uporządkowany ale życie w Stanach często miesza się z chaosem. Tytułowy rewolwer i Biblia, to nieodłączny atrybut każdego Amerykanina i całej historii Stanów. A mimo to, kraj marzeń wielu ludzi.
Poznamy losy pierwszej kolonii na kontynencie, lidera mormońskiego, Louis Tikas działacza związków zawodowych górników z Kolorado, Eddie Ray Routh, Crispus Attucks, Donalda Trumpa oraz wielu innych ludzi związanych z historią Stanów.
Nie tylko historia Stanów ale i rodziny autora jest ciekawa. W ciężkich czasach PRL udaje im się dotrzeć do Stanów. Są razem, cała rodzina. Jednak ojca i syna Ameryka nie zauroczyła, wracają do Polski. Matka z siostrami pozostają i są osobami i miejscem do którego wielokrotnie powraca autor.
Bardzo ważną rzeczą jest to, że autor pokazuje, ujawnia, nie ocenia. Czasami tylko zdradza pytanie jakie chciałby zadać znanej postaci. Reporterskie spojrzenie, poparte własnym doświadczeniem i ogromną wiedzą o historii Stanów, pokazuje Amerykę i Amerykanów mniej lukrowaną lecz bardziej realną, widzianą oczami autora.
Bardzo dobra książka, polecam.
Książka „Rewolwer obok Biblii. W co wierzy Ameryka” Macieja Jarkowca jest nieco odmiennym pokazaniem Ameryki, ponieważ autor już jako małe dziecko poznał życie Amerykanów, jednak nie zdecydował się na pozostanie w USA i wraz z ojcem powrócił do Polski. Potem wielokrotnie przebywał u mieszkającej tam matki i sióstr. Na przestrzeni wielu lat i licznych pobytów miał możliwość...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-08
Książka „21 lekcji na XXI wiek” Yuval Noah Harari, stara się nam uświadomić, że wiele pojęć i sposobów radzenia sobie z problemami, które absorbują naszą uwagę, są pozostałością sposobu myślenia doświadczonego z przeszłości. Współczesny człowiek często czuje się zagubiony i niezbyt precyzyjnie potrafi określić swoje cele życiowe, trafne wybory, zmierzyć się z ciągle zmieniającymi się uwarunkowaniami.
Autor pokazuje nam swoje własne przewidywania, refleksje, dotyczące naszej przyszłości, poruszając temat wzniosłych określeń takich jak, mesjanizm narodu, dominującej roli wiary, czy rozwój technologii informacyjno - komunikacyjnej która może całkowicie zrewolucjonizować rynek pracy. Sporo miejsca poświęcił sztucznej inteligencji SI, oraz wielkim ideologiom, takim jak faszyzm, komunizm, liberalizm. Różnorodność poruszanych tematów jest spora, jednak uporządkowanie tematów, styl i lekkość języka pozwala uniknąć znużenia i chaosu.
Myślę, że autor zbyt daleko wybiega myślami w przyszłość. Wspominając o sytuacji w 2090 r. chyba nie wziął poważnie pod uwagę zagrożeń wynikających ze zmiany klimatu i prawdopodobną dominacją działań mających przystosowanie żywych organizmów do przeżycia.
Warto tę książkę przeczytać. Możemy się nie zgadzać z przemyśleniami autora, możemy mieć zupełnie inne zdanie na dany temat. Jednak poznanie przemyśleń innych ludzi powoduje chęć konfrontacji z własnymi poglądami i zawsze wzbudza w nas refleksję nad własnym sposobem myślenia i argumentowania poglądów.
Książka „21 lekcji na XXI wiek” Yuval Noah Harari, stara się nam uświadomić, że wiele pojęć i sposobów radzenia sobie z problemami, które absorbują naszą uwagę, są pozostałością sposobu myślenia doświadczonego z przeszłości. Współczesny człowiek często czuje się zagubiony i niezbyt precyzyjnie potrafi określić swoje cele życiowe, trafne wybory, zmierzyć się z ciągle...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-21
Książka „Pianie kogutów, płacz psów” Wojciecha Tochmana, to obraz Kambodży, mieszkańców, ich problemów jakie pozostały po latach władzy „Pol Pota”. Khmerzy mordowali Khmerów, swój swojego. Saloth Sar, bo tak brzmiało prawdziwe nazwisko Pol Pota, dokonał przewrotu, tworząc partyzanckie ugrupowanie Czerwonych Khmerów. Czteroletni okres ludobójstwa zabił prawie milion osób. W 1979 roku wojska wietnamskie uwolniły Kambodżę od Pol Pota ale pozostały pola śmierci, traumy, choroby psychiczne, ogólna bieda i wszechogarniający strach.
Obecnie Kambodża to kraj ludzi uśmiechniętych, budujący wieżowce, kształcący dzieci. Tylko, że pod tym miłym uśmiechem kryją się ludzkie dramaty. Turyści którzy coraz częściej przyjeżdżają zwiedzać ten kraj, tych ludzkich dramatów nie zobaczą.
Wojciech Tochman tę biedę opisał. Rozmawiał z ludźmi którzy już nie potrafią płakać, którym brak empatii, którzy swoich najbliższych naznaczonych chorobą zamykają w klatkach, przykuwają łańcuchami. Oglądał miejsca zamieszkania tych najbiedniejszych, gdzie smród, brud i ludzkie nieszczęścia trudno opisać, a nam czytelnikom, trudno sobie wyobrazić. Autor tam był, wszystko co opisał widział.
Ciężko o tym czytać, trudno to pojąć. Kiedy trwał terror, TV podawała suche fakty, które nie za bardzo znajdowały nasze zrozumienie tego co faktycznie dzieje się w Kambodży. Świat w którym żyjemy jest inny, jest wolność jednostki, prawa człowieka szanowane. W tamtym kraju tego nie było, w Kambodży był tylko terror. Terror który pozostawił po sobie traumę, strach i świadomość, że ludzkie uczucia nie mają żadnej wartości. Dziś liczy się pieniądz, a tych co je mają, los biednych ludzi nie obchodzi wcale. Nie ma lekarzy, nie ma pracy, głód dotyka prawie każdego.
Po przeczytaniu książki trudno o niej zapomnieć. Opisywane problemy powracają i nie dają spokoju.
Książka „Pianie kogutów, płacz psów” Wojciecha Tochmana, to obraz Kambodży, mieszkańców, ich problemów jakie pozostały po latach władzy „Pol Pota”. Khmerzy mordowali Khmerów, swój swojego. Saloth Sar, bo tak brzmiało prawdziwe nazwisko Pol Pota, dokonał przewrotu, tworząc partyzanckie ugrupowanie Czerwonych Khmerów. Czteroletni okres ludobójstwa zabił prawie milion osób. W...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-27
Książka „Królestwo” Szczepana Twardocha jest powieścią opisującą dalsze losy Jakuba Szapiro, „króla” przedwojennej Warszawy.
W okupowanej przez Niemców Warszawie, Jakub Szapiro nadal jest „królem” ale już tylko dla Ryfki. Kobiety która zdaje sobie sprawę, że pokochała złego człowieka. Jej jedyna, największa miłość, jest teraz tym wszystkim co wyzwala w niej siłę i wolę przeżycia. Zbyt długo czekała na powrót Jakuba i teraz mając go przy sobie, postanawia ochronić siebie i jego przed kostuchą, Niemcami i Polakami. Zdaje sobie sprawę, że dla Niemca czy Polaka są tylko Żydami których należy zlikwidować.
Czy uda się Ryfce uratować siebie i Jakuba z tej wojennej pożogi?
Jakub Szapiro jest całkowicie zależny od Ryfki. Wyniszczony chorobami i głodem, załamany psychicznie, wegetuje na pograniczu życia i śmierci. „Król” już nie jest królem ale nadal jest w swoim królestwie, ukochanej Warszawie.
Kim będzie „król” jeśli uda się Ryfce ich ocalić?
Dawid Szapiro, syn Jakuba, również jest w Warszawie. Dość szybko nauczył się radzić sobie z życiem, pod okupacją niemiecką. Po odejściu ojca od rodziny, pielęgnuje w sobie do niego nienawiść, jednocześnie starając się być przeciwieństwem ojca.
Czy faktycznie będzie przeciwieństwem Jakuba?
Jest jeszcze Jorg Konopka, Ślązak wcielony do armii niemieckiej, który nie potrafi zabijać ludzi, i są jeszcze Ukraińcy którzy „odzyskują” złote zęby i plomby z ciał zabitych Żydów.
Książka zawiera ogromny ładunek emocjonalny. Monologi wewnętrzne bohaterów przesycone są nienawiścią, drastycznymi ocenami, wyrachowaniem i zimną kalkulacją. Niektórzy uznają je za zbyt emocjonalne, zbyt wulgarne, choć logiczne w swym toku myślenia. Jednak kiedy weźmie się pod uwagę miejsce i czas akcji, determinację bohaterów działających w sytuacji największego stresu, ciągłej walki o życie i przeżycie, łagodniejszy język chyba byłby zbyt sztuczny i nieadekwatny do sytuacji w jakiej bohaterowie się znajdowali.
Moim zdaniem, nie ma sensu porównywać tej książki do „Króla”. Ci sami ludzie, to samo miejsce akcji, lecz inny czas. Czas gdy życie innych dla wielu nie miało wartości. Dla tych którzy chcieli przeżyć, to piekło było nieludzką walką o, każdy kolejny dzień, okruch pożywienia, kubek wody, miejsce do ukrycia. Nie było spokojnym życiem, było walką o przetrwanie.
Książka „Królestwo” Szczepana Twardocha jest powieścią opisującą dalsze losy Jakuba Szapiro, „króla” przedwojennej Warszawy.
W okupowanej przez Niemców Warszawie, Jakub Szapiro nadal jest „królem” ale już tylko dla Ryfki. Kobiety która zdaje sobie sprawę, że pokochała złego człowieka. Jej jedyna, największa miłość, jest teraz tym wszystkim co wyzwala w niej siłę i wolę...
2018-12-30
Książka „Oddział chorych na raka” Aleksandra Sołżenicyna powstała na podstawie osobistych przeżyć pisarza. W latach pięćdziesiątych u Sołżenicyna wykryto raka żołądka. W obozie został poddany operacji wycięcia guza. Po dwóch latach nastąpiły przerzuty które udało się w szpitalu w Taszkiencie zlikwidować naświetlaniami. Pobyt na oddziale dla chorych na raka nie jest więc czystą fikcją literacką lecz powieścią opartą na własnych przeżyciach autora.
W książce ukazany jest rzeczywisty obraz kraju z lat pięćdziesiątych, pacjenci z różnych warstw społecznych i o różnych poglądach, pielęgniarki i lekarze, którzy starają się pomóc pacjentom w ramach wiedzy i środków jakimi ówczesna wiedza medyczna wtedy dysponowała.
Mimo różnorodności charakterów i statusów materialnych, pacjentów łączy diagnoza choroby na którą chorują a którą jest rak. I wtedy każdy z pacjentów zadaje sobie pytanie; jak żyć!
Pytanie to zadaje sobie ten którego rokowania na wyleczenie są dobre, jak i ten któremu lekarze dają parę miesięcy życia. Bo ta szansa na przeżycie paru miesięcy jak i wyleczenie, zupełnie zmienia rozumienie życia tu i teraz. Rozumieją, że od postawienia diagnozy, czas to ich największy dar. Dla jednych aby przed odejściem uporządkować swoje sprawy, dla innych aby nareszcie dostrzec piękno, znaleźć czas na realizację marzeń, zrozumieć, że wiele błahych czynności, takich jak spacer, czytanie książki, wylegiwanie się na szpitalnym łóżku, jest przyjemnością dopiero dostrzeżoną, docenioną w chwili zagrożenia życia. Każdy zaczyna analizować swoje dotychczasowe życie. Rak ma wpływ na wszystkich i wszystko.
Bardzo poruszająca jest scena, w której 17-letnia dziewczyna przychodzi do młodego chłopaka i prosi aby pieścił i całował jej pierś. Wie, że jutro pierś będzie amputowana, że tylko dzisiaj ta pierś może jeszcze zaznać czułości i pieszczoty bo jutro będzie tylko wspomnieniem.
Nasz główny bohater, Oleg Kostogłotow, cieszy się każdą chwilą, tak różnie przeżywaną w porównaniu z życiem w obozie pracy, w Usz-Tereku, do którego został zesłany na wieczne czasy. Zaczyna marzyć aby zobaczyć urjuk [drzewko moreli w rozkwicie], zaznać miłości, no i wyzdrowieć, w co bardzo wierzy. Dla każdego ma dobre słowo, każdego stara się podtrzymać na duchu. Jest szczery i otwarty na innych pacjentów.
Ale są też i tacy, jak Paweł Nikołajewicz Rusanow, urzędnik wyższego szczebla. Początkowo wpada w panikę, ale kiedy guz się zmniejsza, już nie zadaje sobie pytania dotyczące życia, lecz z powrotem przyjmuje pozę wyższości, uniżonego sługi obecnej władzy. Już zapomina o własnym łajdackim życiu, już nie musi obawiać się o rodzinę. Zdrowieje i pogarda dla pozostałych pacjentów staje się codziennością. Lecz czy faktycznie został trwale wyleczony, czy rak nie pojawi się w innym czasie, o tym nawet myśleć nie ma ochoty.
Ciekawymi postaciami są też lekarze i pielęgniarki, z ich życiem prywatnym, rozterkami dotyczącymi leczenia chorych, w tym systemie nakazowym w jakim przyszło im żyć i pracować.
Ta książka to kawałek historii ZSRR po śmierci Stalina, gdzie i tych osadzonych, i tych wiernie służących władzy zrównuje „Oddział chorych na raka”, czasu gdzie wszyscy są więźniami totalitarnego państwa.
Warto powracać do książek dawno przeczytanych. Książek które się nie starzeją, a jedynie potwierdzają wielkość Aleksandra Sołżenicyna.
Książka „Oddział chorych na raka” Aleksandra Sołżenicyna powstała na podstawie osobistych przeżyć pisarza. W latach pięćdziesiątych u Sołżenicyna wykryto raka żołądka. W obozie został poddany operacji wycięcia guza. Po dwóch latach nastąpiły przerzuty które udało się w szpitalu w Taszkiencie zlikwidować naświetlaniami. Pobyt na oddziale dla chorych na raka nie jest więc...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-11
Od książki „Krąg pierwszy” A. Sołżenicyna nie można było się oderwać kiedy ukazała się po raz pierwszy w Polsce. Teraz, czytając ponownie, tak samo ściska za gardło, oburza, dołuje.
Ukazując w całej okrutnej postaci czasy stalinowskiego rygoru, A. Sołżenicyn akcję książki umiejscowił w „szaraszce”, instytucie naukowym-więzieniu, do którego trafiali uzdolnieni naukowcy z dziedziny fizycy, matematycy i z dziedzin pokrewnych. Głównym celem ich prac miało być wykonanie aparatury do podsłuchu, inwigilacji ludzi podejrzanych, czegoś co pozwoli reżimowi na szybsze wykrycie sprawcy. Ludzie tam przebywający byli skazani na długie odsiadywanie kary. Często mieli za sobą pobyt w łagrach, rozmaitych więzieniach i szaraszka była dla tych osób oddechem w odbywaniu kary.
Dostać wyrok w tamtych czasach było niezwykle łatwo. Nie godziłeś się iść na rękę władzy i być kapusiem, otrzymywałeś karę 10 lat, ale skoro uległeś i zgodziłeś się być kapusiem to również dostawało się 10 lat, bo skoro zgodziłeś się szpiegować, to znaczy, że jesteś elementem niepewnym i mogłeś wcześniej szpiegować obecną władzę. Ot, absurdy tamtego systemu.
Każdy z więźniów wiedział, że podpaść władzy się nie opłaca. A mimo to, starano się ich zastraszanie, agresje wobec skazanych, traktować z godnością na jaką jeszcze stać było człowieka w tamtych warunkach. I tylko ta niepewność co do przyszłości najbardziej dominowała myśli więźniów. Otrzymany wyrok bardzo często, pod byle pretekstem był przedłużany w nieskończoność.
Lecz czy ludzie piastujący wysokie urzędy byli pozbawieni obaw aresztowania? Czy w chwili aresztowania brano pod uwagę ich rangę?
Aresztowanie Innocentego Wołodina, rosyjskiego dyplomaty, pokazuje bezduszność urzędniczej machiny w której człowiek jest tylko numerem sprawy którą trzeba się zająć zgodnie z instrukcją postępowania.
Aresztowany nie jest już człowiekiem, teraz już podlega tylko pod rządy stalinowskiego reżimu, bezdusznej maszynie tamtych czasów.
W szaraszkach każda postać reprezentowała również postawy ludzi żyjących poza murami więzienia. Tak samo w ich zachowaniu dominował strach, niepewność o jutro, nieprzewidywalność swego losu.
Wiele osób młodego pokolenia będzie czytać tę książkę z niedowierzaniem, że coś takiego mogło mieć miejsce w czasach stalinowskich.
Wielu młodych nie przeczyta tej książki i na myśl im nie przyjdzie, że coś takiego ludzie przeżywali nie tak dawno temu….
A jednak to prawda, tak było!
Od książki „Krąg pierwszy” A. Sołżenicyna nie można było się oderwać kiedy ukazała się po raz pierwszy w Polsce. Teraz, czytając ponownie, tak samo ściska za gardło, oburza, dołuje.
Ukazując w całej okrutnej postaci czasy stalinowskiego rygoru, A. Sołżenicyn akcję książki umiejscowił w „szaraszce”, instytucie naukowym-więzieniu, do którego trafiali uzdolnieni naukowcy z...
2018-06-04
Książka „Wytępić całe to bydło” Svena Lindqvista, dostarcza wiedzy dotyczącej historii podboju kolonialnego Afryki, Australii, Ameryk, przez cywilizowane społeczeństwa Europy. Autor stara się odpowiedzieć na pytanie, czy holokaust, nazizm, pojawił się już w wiekach wcześniejszych, czy raczej dotyczy XX w. Europy. Pokazuje do czego byli zdolni cywilizowani ludzie w imię Boga, Imperium, i wyższości razy białego człowieka.
Sven Lindqvist zafascynowany książką „Jądro ciemności” J. Conrada, wyrusza w podróż do krajów w których kolonializm przybrał najokrutniejsze formy pogardy dla „gatunków pośrednich”. Terminem tym określano wszystkie inne rasy, między „białym człowiekiem” a zwierzęciem. Zgodnie z tezami Darwina i Spencera, kolonializm był czymś naturalnym, bo przetrwać mógł tylko biały człowiek, stojący na drabinie społecznej o wiele wyżej niż rasy stojące na najniższym szczeblu, które prawem naturalnej selekcji powinny wyginąć.
Kolonializm, masakry tubylców w imię naturalnej selekcji, to wstydliwe karty historii. Jaką rolę odegrała polityka kolonialna na politykę Hitlera stosowaną w okresie dojścia do władzy i II wojny światowej, to jedno z pytań stawianych w tej książce.
My, Europejczycy jesteśmy z siebie dumni. Czy jednak nie za często przymykamy oczy na przejawy dyskryminacji rasowej i odradzający się nazizm?
Książka „Wytępić całe to bydło” Svena Lindqvista, dostarcza wiedzy dotyczącej historii podboju kolonialnego Afryki, Australii, Ameryk, przez cywilizowane społeczeństwa Europy. Autor stara się odpowiedzieć na pytanie, czy holokaust, nazizm, pojawił się już w wiekach wcześniejszych, czy raczej dotyczy XX w. Europy. Pokazuje do czego byli zdolni cywilizowani ludzie w imię...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-27
Książka „Czerwony głód” Anne Applebaum opisuje historię "wielkiego głodu" w latach 1931-1933 jaki doświadczyła najbardziej Ukraina, do niedawna zwana „spichlerzem Europy”. Autorka pokazuje historię ZSRR od czasów rewolucji w 1917 r. i jej wpływ na przymusową kolektywizację. W wyniku kolektywizacji rolnictwa chłopi mieli oddać swoją ziemię i zwierzęta hodowlane do powstających kołchozów i sowchozów. Władze radzieckie napotkały silny opór ze strony chłopów którzy nie byli chętni do pozbywania się swojej ziemi czy krowy. Zarządzono przymusowe rekwirowanie wszystkiego co chłop posiadał. Uważano, że „kułaków”, wrogów nowego ładu i porządku, trzeba zniszczyć bądź unicestwić, a cały ich majątek przymusowo odebrać. Narzucano olbrzymie kontyngenty dostaw produktów rolnych, jakie chłopi musieli oddać nieodpłatnie nowej władzy. Nie było możliwe sprostać tak zawyżonym żądaniom. Nastąpiły procesy i wywózki do innych regionów, zakaz swobodnego przesiedlania się chłopów do innych miejsc, paczki z żywnością były rekwirowane, brakowało rąk do pracy bo ludzie umierali lub byli wykończeni silnym niedożywieniem.
W końcowym okresie Hołodomoru, bo tak nazywano ten czas, żywiono się trawą, korą z drzew, bo psy, koty, szczury a nawet ptaki zostały już zjedzone. Kiedy i to nie wystarczało ludzie zaczęli jeść martwe zwierzęta. Było również wiele przypadków zabijania dorosłych i dzieci których mięso zjadano. Powstał niedobór rąk do pracy na polach który starano się likwidować dowożonymi z miast studentami i pracownikami zakładów. Mieli oni zakaz rozmów o tym co zobaczyli na ukraińskich wsiach. Wymarłe domostwa starano się ponownie zasiedlać ludźmi z innych rejonów ZSRR.
Książka opowiada o zbrodni popełnionej przez Stalina na ludności Ukrainy. Pokazuje przebieg celowej i zaplanowanej zemście Stalina na Ukraińcach w wyniku której ponad 3 mln ludzi straciło życie. I choć w planach było wyniszczenie prawie wszystkich mieszkańców Ukrainy, spora liczba ludzi przeżyła. W Rosji rozmowy na temat wielkiego głodu są zakazane, na Ukrainie wiecznie żywe. Starania o uznanie Hołodomoru za ludobójstwo nie powiodły się.
Słowa uznania należą się dodatkowo autorce za dotarcie do licznych dokumentów w archiwach rosyjskich, ukraińskich czy kanadyjskich, potwierdzających ustne przekazy Ukraińców.
Aby zrozumieć Sąsiada warto poznać jego historię.
Książka „Czerwony głód” Anne Applebaum opisuje historię "wielkiego głodu" w latach 1931-1933 jaki doświadczyła najbardziej Ukraina, do niedawna zwana „spichlerzem Europy”. Autorka pokazuje historię ZSRR od czasów rewolucji w 1917 r. i jej wpływ na przymusową kolektywizację. W wyniku kolektywizacji rolnictwa chłopi mieli oddać swoją ziemię i zwierzęta hodowlane do...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01-08
Książka „Los utracony” Imre Kertesza, to książka o holokauście. Długo odkładałam tę książkę w kolejce do przeczytania bo wiedziałam o czym będę czytać. Tym bardziej, że bohaterem jest dziecko które ten obozowy koszmar przeżyło.
Wspaniale pokazany jest tok rozumowania nastoletniego chłopca w momencie przybycia do obozu. Kiedy chłopiec widzi doskonale utrzymany porządek, rabaty kwiatowe, przystrzyżone trawniki, boisko piłkarskie, dochodzi do wniosku, że w tym miejscu nie może być nic strasznego jeśli tylko podporządkuje się przyjętym zasadom dotyczących pracy i życia w obozie. A on przecież bardzo chce pracować. Nie widząc więźniów na terenie Oświęcimia do którego przybył, nie jest w stanie dostrzec grozy miejsca pobytu. Jest wręcz zachwycony miejscem tak wspaniale zagospodarowanym przez Niemców. Po wstępnej selekcji zostaje zakwalifikowany do grupy więźniów którzy mają wyjechać do obozu pracy. W obozie stara się dobrze pracować uważając, że wszystko będzie dobrze jeśli tylko będzie wykonywać to czego od niego oczekują. Jednak zbyt młody organizm po pewnym czasie nie jest już w stanie znosić wszelkie trudy pracy. Kiedy po raz pierwszy dostaje baty od kapo zmienia się jego sposób myślenia. Dociera do świadomości młodego chłopaka, że bicie, głód, wszelkie niewygody będą codziennością mimo jego dobrych chęci. Wpada w apatię, traci nawet chęć przeżycia tego koszmaru. Trafia do szpitala gdzie znajduje o wiele lepsze warunki, życzliwych ludzi i gdzie doczeka się wyzwolenia obozu.
Wraca do Budapesztu już nie jako dziecko a starzec w ciele młodzieńca. Wraca on ale już nie ten sam. Wraca by zacząć od nowa życie. Niestety, piętna obozowego życia nie da się usunąć.
Książka uzyskała Literacką Nagrodę Nobla.
Książka „Los utracony” Imre Kertesza, to książka o holokauście. Długo odkładałam tę książkę w kolejce do przeczytania bo wiedziałam o czym będę czytać. Tym bardziej, że bohaterem jest dziecko które ten obozowy koszmar przeżyło.
Wspaniale pokazany jest tok rozumowania nastoletniego chłopca w momencie przybycia do obozu. Kiedy chłopiec widzi doskonale utrzymany porządek,...
2017-10-23
„Dziennik pisany później” Andrzeja Stasiuka, to esej podróżny. Swoją podróż do krajów bałkańskich relacjonuje w swoim reporterskim stylu. Dokładne opisy miejsc, napotkanych ludzi, śladów niedawnej wojny, nie za bardzo zadowalają samego pisarza. Jedzie do tego kraju aby zobaczyć i poczuć zapach wojny, tego o czym często w kraju opowiadali członkowie rodziny, którzy wojnę przeżyli.
Czuje, że nie jest tutejszy, że nic z tego co widzi, nie rozumie. Może jedynie ponownie zobaczyć znajome miasta, drogi, ludzkie twarze, tylko bardziej zamarłe po przejściach wojennych i otoczone śmiertelnym zapachem. A jednak ta podróż ma sens bo w tej monotonii może pomyśleć z oddalenia o ukochanym kraju skąd pochodzi.
Innymi oczyma spogląda na Polskę, tę odległą, modlącą się, religijną. Polskę, której cierpienie jest wpisane w ciągłą historię. Będąc w bazylice w Licheniu wspomina swojego dziadka. Tego twardego mężczyznę którego wszyscy się bali i którego w majowe modlitwy przy ołtarzu Maryjnym zapomnieć nie potrafi.
Wchodząc do bazyliki „wielkiej i pięknej jak nierządnica babilońska”, miał ochotę drwić z tej całej bałwochwalczej wiary i chłopskiej dumy.
„Wszedłem z zamysłem, żeby drwić, ale szybko mi przeszło (...). Trochę wstydliwie przemykałem między ludem, który to wzniósł. Z tym lekkim poczuciem zdrady patrzyłem na stare kobiety, które oglądały najpiękniejszą rzecz w życiu (...) dwadzieścia kilometrów od Konina Sagrada Familia Wschodu. Tadż Mahal mojej ojczyzny”
Bo czyż można kpić z wiary przodków, tych umęczonych, starych ludzi, tej rodzinnej ziemi tak drogiej autorowi, choć coraz mniej rozumianej?
Refleksja jaka pojawia się pisarzowi wracającemu do domu i widzącemu gdzieś pod Jasłem ogromne krzyże świecące fioletowym światłem, zawarta została w ostatnim zdaniu; "Nic więcej nie mogłem zrobić. Nic".
„Dziennik pisany później” Andrzeja Stasiuka, to esej podróżny. Swoją podróż do krajów bałkańskich relacjonuje w swoim reporterskim stylu. Dokładne opisy miejsc, napotkanych ludzi, śladów niedawnej wojny, nie za bardzo zadowalają samego pisarza. Jedzie do tego kraju aby zobaczyć i poczuć zapach wojny, tego o czym często w kraju opowiadali członkowie rodziny, którzy wojnę...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-04
Książka „Biały szlak. Podróże przez świat porcelany” Edmunda de Waala, to wspólna wędrówka przez wieki i historię wytwarzania porcelany w różnych zakątkach świata. Autor wyrusza szlakiem białych wzgórz, z których wydobywana biała ziemia przemieniała się w białą porcelanę. De Waal, brytyjski artysta ceramik, chce odwiedzić te najważniejsze wzgórza i we własnych rękach poczuć konsystencję i biel tej ziemi. W przedmiotach z białej porcelany ukryta jest magia, szaleństwo, niepowtarzalna historia. I o tym Edmund de Waal nam w tej książce opowiada.
Pierwszym wzgórzem które odwiedza jest Gaoling w Chinach, drugim – Florencja nad Łabą, czyli Drezno, trzecim – korwalijskie Tregonning Hill, czwartym – Ayoree w Appalachach. Ostatnim jest obóz koncentracyjny w Dachau. W stosunku do tego ostatniego miejsca autor nie używa określenia „wzgórze” ale dokładnie opisuje produkcję porcelany dla III Rzeszy produkowaną przez „darmową siłę roboczą”.
W czasie swojej wędrówki odwiedza muzea, stare fabryczne hale, groby ceramików, targi staroci czy bazary w poszukiwaniu tej najstarszej porcelany.
W każdym odwiedzanym miejscu zapoznaje nas z procesem powstawania porcelany, w zależności od możliwości zdobycia surowca, trendów mody czy przemian kulturalno-społecznych. Poznajemy nazwiska ludzi dla których porcelana była sensem całego życia.
De Waal chce zobaczyć „czapkę mnicha”, czyli dzban wykonany dla cesarza Yongle; prosty kubek z Drezna zrobiony dla Ehrenfrieda Walthera von Tschirnhausa, matematyka z Łużyc, bez którego uporu w Miśni nie wynaleziono by porcelany, kanciasty kufel do cydru Williama Cookworthy’ego z Plymouth. Magia białej porcelany, białej i jeszcze bielszej której autor już dawno uległ.
Biorąc do ręki porcelanową filiżankę i patrząc na odcień bieli, namalowany wzór, dźwięk i prześwit, teraz pewnie będziemy się zastanawiać, czy bardziej przypomina porcelanę tę z Jingdezhen czy raczej miśnieński świat porcelany.
Książka „Biały szlak. Podróże przez świat porcelany” Edmunda de Waala, to wspólna wędrówka przez wieki i historię wytwarzania porcelany w różnych zakątkach świata. Autor wyrusza szlakiem białych wzgórz, z których wydobywana biała ziemia przemieniała się w białą porcelanę. De Waal, brytyjski artysta ceramik, chce odwiedzić te najważniejsze wzgórza i we własnych rękach poczuć...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-03
Książka „Szóste wymieranie, historia nienaturalna” Elizabeth Kolbert stara się nam uświadomić, że po pięciu zaczyna następować proces szóstego wymierania, w którym właśnie uczestniczymy.
„Największe z pięciu wymierań miało miejsce 252 mln lat temu: w ciągu 60 tys. lat z powierzchni planety zniknęło przeszło 90 proc. gatunków morskich i dwie trzecie lądowych. Ten scenariusz niepokojąco przypomina obecne czasy.”
Elizabeth Kolbert opisuje w książce swoje doświadczenia które zebrała w trakcie kolejnych podróży, do baz badawczych, instytucji naukowych zajmujących się problemami wymierania poszczególnych gatunków gadów, płazów, ptaków, zwierząt i roślin, a także badających wpływ globalnego ocieplenia i zwiększonej ilości składników którą pochłania woda.
Przybliżając nam wyniki badań zgromadzone przez badaczy, autorka w prosty sposób opisuje skutki związane z ingerencją człowieka w świat biosfery, z której wiele osób nie zdaje sobie sprawy. Bardzo szybkie przemieszczanie się z kontynentu na kontynent powoduje przenoszenie różnego rodzaju „najeźdźców” którzy potrafią zdominować miejscowe środowisko, spowodować wymarcie gatunku zaatakowanego nieznanym pasożytem, czy zakłócić działanie miejscowego ekosystemu. Zagrożenie jakie stwarza sam człowiek ze swoją pasją łowiecką również pokazane są na podstawie naukowych statystyk i analiz badawczych. Jak doszło do wyniszczenia niektórych gatunku w wyniku działań człowieka pokazane jest na przykładzie alki olbrzymiej i nosorożca sumatrzańskiego. Złote żaby i nietoperze zaatakowała choroba przywieziona z innego kontynentu przed którymi ich system immunologiczny nie był nauczony się obronić. Z rafami koralowymi również zaczyna sytuacja wyglądać bardzo źle. Być może następne pokolenia będą ją podziwiać tylko na kolorowych rycinach.
Te liczne, konkretne przykłady wymierania stanowią doskonałą lekcję uświadomienia nam w jakim procesie historii Ziemi uczestniczymy, jaką winę za tę sytuację ponosimy. Szóste wymieranie jest faktem rozgrywającym się na naszych oczach.
Czytając książkę zdajemy sobie sprawę, że to dopiero początek ery wymierania i jeszcze nie dotyka człowieka. Na razie. Bo na końcu tego procesu musi pojawić się człowiek.
Autorka oparła swoją wiedzę na sporej bibliografii. Wykaz tych pozycji zajmuje 11 stron. Pomimo przytaczania wielu oryginalnych nazw nieznanych przeciętnemu człowiekowi, nie zakłóca to procesu przyswajania wiedzy. Przeciwnie, uświadamia, że ich nie znamy bo tego świata już nie ma.
Książka „Szóste wymieranie, historia nienaturalna” Elizabeth Kolbert stara się nam uświadomić, że po pięciu zaczyna następować proces szóstego wymierania, w którym właśnie uczestniczymy.
„Największe z pięciu wymierań miało miejsce 252 mln lat temu: w ciągu 60 tys. lat z powierzchni planety zniknęło przeszło 90 proc. gatunków morskich i dwie trzecie lądowych. Ten scenariusz...
2017-02-08
Książka „Król” Szczepana Twardocha, to opowieść o warszawskim Nalewkach, Woli i eleganckim Śródmieściu. O Żydach i Polakach tuż przed II wojną. Warszawie, gdzie różne religijne i polityczne konflikty coraz bardziej narastały. Gdzie szemrane interesy wspólnie zawierali Polacy z Żydami. Pokazany świat w którym liczy się tylko siła pięści i rewolweru. Liczne zwroty akcji dodają kolorytu tej książce.
Mojżesz Bernstajn, siedemnastoletni chłopiec żydowski przychodzi na mecz bokserski aby podziwiać Jakuba Szapiro. Ten mecz obserwuje również Kum Kaplica, król warszawskiego półświatka. Dowiadujemy się o tych przeszłych latach od Mosze Ingbara, który na stare lata spisuje w Tel Awiwie swoje wspomnienia. Spisuje to wszystko co przeżył w Warszawie, w świecie gangsterów, przy boku Jakuba Szapiro i Kuma Kaplicy. Wspomina biedne żydowskie mieszkania, eleganckie burdele do których Polacy często wstępowali, lokale w których rządzili Żydzi. Swoje ofiary którym z taką łatwością odbierał życie pamięta prawie wszystkie. Pamięta kobiety które kochał, nienawidził, poniżał i pożądał. Myślami wraca do ojca zabitego przez Szapiro, matki którą zostawił i brata któremu do końca życia pomagał. Żona i synowie też już są tylko we wspomnieniach. I rozumie, że świat pięknych samochodów, fortun żydowskich pochodzących z rozbojów, zamieszek na ulicach Warszawy na tle rasistowskim, już nie ma, Ten świat już odszedł w niepamięć. Teraz już inna Warszawa i inne jego życie. Jego codzienność, to stuk maszyny do pisania która na kartkach papieru ma ocalić od zapomnienia świat w którym przyszło mu żyć. Na tych kartka słowa żydowskie i polskie mieszają się tak jak wspomnienia, emocje raz wybuchają innym razem bledną.
Po przeczytaniu książki emocje również opadają, następuje chwila oddechu, by po jakimś czasie znowu powrócić myślami do tej powieści.
Maciej Stuhr czyta wspaniale, doskonale oddaje klimat tej książki. Słowa w języku jidysz wypowiadane tak swobodnie, to dodatkowy plus dla Macieja Stuhra.
Książka „Król” Szczepana Twardocha, to opowieść o warszawskim Nalewkach, Woli i eleganckim Śródmieściu. O Żydach i Polakach tuż przed II wojną. Warszawie, gdzie różne religijne i polityczne konflikty coraz bardziej narastały. Gdzie szemrane interesy wspólnie zawierali Polacy z Żydami. Pokazany świat w którym liczy się tylko siła pięści i rewolweru. Liczne zwroty akcji...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01-11
Książka „Wilki” Adama Wajraka nie jest książką którą czyta się do poduszki. To książka poruszająca temat naturalnego środowiska w którym żyją wspólnie ludzie i zwierzęta. Trzeba jednak powiedzieć, że tym naturalnym środowiskiem jest część Puszczy Białowieskiej podlegający szczególnej ochronie. Rozciąga się na terenie Polski i Białorusi. Jest ostoją żubrów.
Adam Wajrak jest autorem wielu artykułów i książek o tematyce przyrodniczej. Mieszka w Teremiskach, w wiosce położonej na terenie Puszczy Białowieskiej. Ale urodził się i lata młodości spędził w Warszawie. I tak jak mieszkańcy miast zapewne miał często błędne pojęcie lub nie miał wcale, jak w naturalnym środowisku zachowują się zwierzęta i ptaki.
Kiedy podjął decyzję o zamieszkaniu w Teremiskach, przywiózł ze sobą swój dziecięcy strach przed wilkami. Nowo poznani tutejsi mieszkańcy, leśnicy, naukowcy i pracownicy Białowieskiego Parku Narodowego, pomogli autorowi poznać tajniki panujące w Puszczy.
Wilk nadal był postrachem Adama Wajraka, do czasu kiedy doszło, za sprawą znajomego, do bezpośredniego kontaktu z wilkiem przebywającym w zakładzie PAN na terenie Puszczy Białowieskiej. Bał się okropnie, bo jak można się nie bać wilka „który pożarł babcię i Czerwonego Kapturka”? To pierwsze spotkanie, zdobycie roli przywódcy, podporządkowanie sobie wilka, sprawiło, że respekt przed wilkami pozostał, jednak strach zaczynał być oswajany. Ogromnym zaskoczeniem była wiadomość, że mieszkańcy wilków się nie boją, są po prostu dla nich normalnymi zwierzętami wśród których żyją. Zainteresowanie wilkami wzrastało w miarę zdobywania informacji o nich, przebywania na terenach gdzie powinien ich spotkać. Do spotkania jednak nie dochodziło. Wiedział już, że to człowieka najbardziej się boją wilki a nie odwrotnie. Przemierzał kilometry dziennie po puszczy, szukał śladów wilków i z aparatem fotograficznym czekał na spotkanie bezpośrednie z wilkami w naturalnym środowisku.
Ale to nie jedyny cel jego pasji. Aby doszło do spotkania z wilkami bez obaw i strachu, musiał sporo dowiedzieć się i zrozumieć współistnienie różnych zwierząt na terenie puszczy. Bo wszystko tu ma swój sens i kolejność.
To co zakłócało tę harmonię również przyszło mu poznać. To człowiek. Który bezmyślnie zabija, rabuje, niszczy naturalne środowisko. Dla zwierząt zabijanie ma podstawowy cel, muszą zabić aby przeżyć, zwierzę nie zabija bezmyślnie, dla samego zabijania. A człowiek?
Puszcza Białowieska jest pod ochroną. I wstyd się przyznać, że ta ochrona jest przed człowiekiem!
Bo to człowiek stanowi w czasach dzisiejszych największe zagrożenie dla środowiska naturalnego.
Pod ostatnim apelem ekologów z 2016 r. i ja się podpisuję.
„RATUJMY PUSZCZĘ!
Puszcza Białowieska to ostatnia pozostałość lasów, które przed tysiącami lat porastały Europę od Uralu po Atlantyk. Niestety puszczy grozi dziś wielkie niebezpieczeństwo. Zagrożeniem dla niej nie są jednak ani kornik, ani pożary, ale ludzka pycha, która doprowadziła do decyzji o zwiększeniu wyrębu w tym unikatowym lesie.
Mamy tylko jedną Puszczę Białowieską i musimy zrobić wszystko, żeby ją chronić.”
Adam Wajrak nie raz spotkał na swojej drodze wilki. Już bez strachu, zafascynowany ich pięknem, mądrością i zaradnością w radzeniu sobie w Puszczy Białowieskiej. Strach minął, szacunek pozostał.
Zdjęcie z okładki jest tego dowodem.
Książka „Wilki” Adama Wajraka nie jest książką którą czyta się do poduszki. To książka poruszająca temat naturalnego środowiska w którym żyją wspólnie ludzie i zwierzęta. Trzeba jednak powiedzieć, że tym naturalnym środowiskiem jest część Puszczy Białowieskiej podlegający szczególnej ochronie. Rozciąga się na terenie Polski i Białorusi. Jest ostoją żubrów.
Adam Wajrak jest...
2016-08-21
„Różowe tabletki na uspokojenie” Krystyny Jandy to zebrane w książce niektóre felietony znane nam wcześniej z prasy kobiecej. Inteligencja, bystre spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, zdziwienie i zaskoczenie, wszystko to pojawia się w tych felietonach. Krystyna Janda to człowiek czynu, niespokojny duch więc i z nami chce się podzielić swoimi spostrzeżeniami. Swoje problemy życiowe przedstawia z takim humorem, że i nasze problemy stają się mniej straszne. Sporo możemy dowiedzieć się o zawodzie aktora, teatrze, przedstawieniach bo ten świat Krystyna Janda zna od podszewki. Nie ma w tej książce autoreklamy, jest normalne życie, zwykłe problemy i zdziwienie które ciągle towarzyszy w życiu prywatnym aktorce.
„- Niech pani spojrzy na mnie zalotnie - mówi do mnie fotograf. Jakby pani chciała mnie uwieść.
Oszalał? Myślę. Jego uwieść. A spadaj! Jak coś takiego mogło mu przyjść do głowy?”
Ot, cała Janda, szczera do bólu….
„Różowe tabletki na uspokojenie” Krystyny Jandy to zebrane w książce niektóre felietony znane nam wcześniej z prasy kobiecej. Inteligencja, bystre spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, zdziwienie i zaskoczenie, wszystko to pojawia się w tych felietonach. Krystyna Janda to człowiek czynu, niespokojny duch więc i z nami chce się podzielić swoimi spostrzeżeniami. Swoje...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-04
„Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” Swietłany Aleksijewicz to zbiór wspomnień rosyjskich kobiet które przeżyły II wojnę światową. Idąc na wojnę nie były jeszcze kobietami, to były dziewczynki które prosto ze szkolnych ław stawały przed komisją wojskową. Dziewczęta w wieku 16-17 lat, w modnych tenisówkach, w odświętnych sukienkach, często w kiepskim stanie zdrowia, które po raz pierwszy miały spędzić noc poza domem, na froncie. W ogóle nie były przygotowane do działań wojennych. Wszystkie chciały bronić ojczyzny, być na pierwszej linii frontu. W każdej rodzinie ktoś został zabity przez Niemców i to wywoływało w dziewczętach uczucie chęci zemsty, zabić Niemca. Nie wyobrażały sobie co to wojna. I kiedy dostawały męskie mundury, męską bieliznę i buty o kilka numerów za duże, a piękne warkocze ścinano, kiedy karabin był czasami większy od wzrostu dziewczyny, a wokół pełno zabitych, zaczęły rozumieć i się bać. Strach towarzyszył im do końca wojny. Kobiety wspominały, że na wojnie mężczyźni starali się uszanować kobiety, traktowali je jak „siostry”, nie były obiektem męskich pożądań. Mieli wspólny cel, pokonać wroga i ratować swoich. Huki armatnie, bombardujące samoloty, śnieg, błoto, brak jedzenia i pełno zabitych, stały się codziennością tych dziewczyn. Musiały „zabić” w sobie kobiecość marzeniami, że dopiero po wojnie znowu będą się stroić, wyjdą za mąż, urodzą dzieci i zapomną o tym wojennym koszmarze. Te które pokochały na wojnie cierpiały jeszcze bardziej. Bo kiedy trzeba było dla obrony życia innych żołnierzy poświęcić własne nowo narodzone dziecko, lub patrzeć na śmierć ukochanego, nie było największą dla tych kobiet tragedią? A wiele z nich to przeszło. Wojna się skończyła, przeżyły. I nagle wszyscy zapomnieli o kobietach na wojnie. Zostały wręcz wyrzucane z domów aby nie psuć reputacji rodzinie. Bo jeśli była na wojnie to musi być k….. bo po co tam poszła. A mężczyźni nabrali wody w usta, nie stanęli po stronie kobiet choć dobrze wiedzieli jak było. Wielu z nich tym dziewczynom życie zawdzięczali. Mężczyźni nie chcieli też się z nimi żenić mówiąc, że jeśli była na wojnie to z kobiecego charakteru już nic nie zostało po tym koszmarze wojennym. Kobiety przestały mówić o wojnie, zaczęły ukrywać swój żołnierski los. To nie znaczy, że wyparły z pamięci. Do dzisiaj wojna stale jest w ich życiu, koszmar o którym się nie zapomina.
Swietłanę Aleksijewicz interesowały tylko przeżycia kobiet i dlatego nie ma w tej książce opisu walk, szlaków bojowych czy danych technicznych uzbrojenia. Napisała książkę o kobietach o których się nie mówi. Wszystkie te kobiety są wdzięczne autorce, że pozwoliła im wreszcie opowiedzieć o swoich wojennych przeżyciach, że wreszcie ktoś chce je wysłuchać.
W wojnie wg Daviesa zostało zabitych 27 mln Rosjan, w tym 8 mln 868 tys. żołnierzy. Najnowsze badania wskazują o wiele wyższe liczby. Rosja nie chce ujawnić prawdy, że straty były dużo wyższe. Bo musiała by wyjaśnić, jak to możliwe, że aż tylu żołnierzy poległo. Nie spotkałam się z podaniem ilości zabitych żołnierzy, osobno kobiet i mężczyzn. A jak z tych opowiadań wynika, „kobiece pociągi” ciągle jechały na front. Jakie szanse przeżycia na froncie miały te dziewczęta, co przeżywały, jak organizmy reagowały na ten olbrzymi stres?
Trzeba przeczytać tę książkę aby patrząc na defiladę 9 maja, na Placu Czerwonym, inaczej spojrzeć na kobiety maszerujące z dumnie wypiętą piersią obwieszoną medalami.
„Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” Swietłany Aleksijewicz to zbiór wspomnień rosyjskich kobiet które przeżyły II wojnę światową. Idąc na wojnę nie były jeszcze kobietami, to były dziewczynki które prosto ze szkolnych ław stawały przed komisją wojskową. Dziewczęta w wieku 16-17 lat, w modnych tenisówkach, w odświętnych sukienkach, często w kiepskim stanie zdrowia, które po...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-10
„Wieże z kamienia” Wojciecha Jagielskiego, to historia Czeczeni, historia konfliktu rosyjsko-czeczeńskiego, konfliktu między dwoma czeczeńskimi przywódcami, dżygitą Szamilem Basajewem i prezydentem Asłanem Maschadowem. Każdy z nich chciał zgodnie ze swoją koncepcją pertraktować z potężną Rosją. W. Jagielski stara się opisać początek wojny w Czeczeni, sylwetki jej przywódców i reakcje prostych Czeczenów na te konflikty.
„Ktoś kto nie ma domu, rodowej wieży z kamienia, uważano na Kaukazie za najnędzniejsze ze stworzeń”. A taniec Zakir, to mistyczna skarga do Boga. Mimo tych wszystkich zawirowań Czeczeńcy starali się zachować własną tożsamość, poczucie obowiązku wobec ojczyzny i żyć w zgodzie z nakazami głoszonymi przez przywódców. Jednym wojna przyniosła korzyści w postaci wyzwolenia od zasad społeczeństwa kastowego, drugim zabrała zasady hierarchii w rodzinie, kult przodków bo miejsca ich pochówków były nieznane.
Książka podzielona jest na trzy części zatytułowane; lato, jesień, wiosna. W pierwszej części opisuje rozpoczęcie II wojny najazdem na Dagestan i cały Kaukaz. Basajew zaczyna przywracać islam który Rosja tak pracowicie tępiła poprzez laicyzację życia. Islam, wiara przodków, jest już zapomniany przez starych ludzi, przez młodych nie znany. Trudno dostosować się im do nowej wiary ale innego wyjścia nie ma. Przestrzeganie i życie w wierze umożliwiło Czeczenom zapanowanie nad korupcją, przekupstwem, bezkarnością milicji. Pokazuje również rosyjskich żołnierz. Jedni doświadczeni w poprzednich bojach w jakich uczestniczyła Rosja są bezwzględni i okrutni. Stosują zasadę, że jeśli ja nie zabiję Czeczena, on zabije mnie. Inni są pełni obaw bo zostają wysłani na Kaukaz jako młodzi poborowi, bez żadnego doświadczenia. Widzimy też wielu samozwańczych watażków, mułłów, emirów. W drugiej części, Jagielski jedzie do Groznego w 1999 r. Położenie miasta i jego klimat doskonale pasuje do nazwy jaką mu nadano. Asłan Maschadow stara się nie dopuścić do wojny z Rosją, ma pokojowe usposobienie, chętny do negocjacji. Rosja nie uznawała Maschadowa za prezydenta Czeczeni i nie chciała z nim negocjować. Nie miał innego wyjścia, stanął na czele walczącej Czeczeni. Część ostatnia, to przyjazd Jagielskiego do kontrolowanej przez Rosjan Czeczeni. Korupcja, jawne przekupstwo, brak przestrzegania prawa, chciwość i bezkarność rosyjskich żołnierzy. Jagielski spędził tam przeszło miesiąc, nie mając legalnego pozwolenia, a jedynie pieniądze którymi „kupował” sobie bezpieczeństwo i możliwość kontaktu z Maschadowem ukrywającym się w górach. W domu u rodziny która wyraziła zgodę na jego pobyt przesiedział miesiąc, nie wychodząc nigdzie poza obręb pokoju, a nawet nie mógł podchodzić do okna aby konspiracja się nie wydała. Do spotkania z Maschadowem jednak nie doszło i kiedy zaczęło się robić zbyt niebezpiecznie poprosił o „przeprowadzenie go na drugą stronę”.
Książka napisana została w 2004 r. i dlatego nie ma w niej omawianych zamachów w teatrze na Dubrowce, zamachów w metrze czy zamachu w Biesłanie. Aby bardziej zrozumieć Czeczenów, zasady jakimi się przede wszystkim kierują, warto tę książkę przeczytać.
„Wieże z kamienia” Wojciecha Jagielskiego, to historia Czeczeni, historia konfliktu rosyjsko-czeczeńskiego, konfliktu między dwoma czeczeńskimi przywódcami, dżygitą Szamilem Basajewem i prezydentem Asłanem Maschadowem. Każdy z nich chciał zgodnie ze swoją koncepcją pertraktować z potężną Rosją. W. Jagielski stara się opisać początek wojny w Czeczeni, sylwetki jej przywódców...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-06
Książka „100 najbiedniejszych Polaków” Wojciecha Markiewicza to zbiór 25 reportaży ukazujących życie tych najbiedniejszych. I nie chodzi tu o to aby pokazać tylko tych finansowo najbiedniejszych, ale też tych, którym przysłowie „czemuś biedny, boś głupi” sprawdza się w 100%. Wojciech Markiewicz pokazuje nam ludzi „biednych” w różnym tego słowa znaczeniu.
Bieda w postaci braku środków do życia, to coś co najlepiej nam się kojarzy z tytułem książki. A czy biednymi ludźmi nie są osoby wykorzystywane przez innych, czy brak wzorców i zachowań moralnych nie prowadzi do biedy w środowisku w którym te osoby żyją? A jak żyją ludzie którym brak wyobraźni niczego dobrego nie przysporzy, tylko przysłowiową biedę. W. Markiewicz nie oszczędza też polityków czy ludzi posiadających władzę których decyzje, właśnie nam wszystkim przysparzać mogą najwięcej biedy. Ukazywanie marzeń biednych ludzi, biedy wynikłej z patologii, zwykłej głupoty czy cwaniactwa, okraszona też humorem autora, to wspaniały sposób na pokazanie tej biedy z różnych punktów widzenia.
Opisując np. stosunki panujące między studentami a znanymi wykładowcami wojskowymi na uczelni warszawskiej, można się uśmiać do łez. Ale jest to śmiech przez łzy….
oto przykład;
„W 1966 r., gdy niemal we wszystkich kinach w Polsce grany był „Faraon”, student PWST Jerzy Zelnik, odtwórca głównej roli, stawił się na porannym apelu. Legendarny mjr Kuźma przechadzał się dobrą chwilę przed frontem kompanii, wreszcie wyryczał: „Szeregowy Zelnik! Wyystąp!”. Krążył wokół umierającego ze strachu Zelnika, starając się znaleźć jakieś niedoskonałości w jego umundurowaniu. Zadumał się, po czym zaryczał: „Wy tu, Zelnik, niby wielki faraon jesteście. Ale ja mogę wam w dupę dać!”.
Wojciech Markiewicz od dawna uznany jest za mistrza reportażu. Przez wiele lat, swoje prace publikował w „Polityce”. Warto zapoznać się z jego stylem, humorem i celnością obserwacji.
Książka „100 najbiedniejszych Polaków” Wojciecha Markiewicza to zbiór 25 reportaży ukazujących życie tych najbiedniejszych. I nie chodzi tu o to aby pokazać tylko tych finansowo najbiedniejszych, ale też tych, którym przysłowie „czemuś biedny, boś głupi” sprawdza się w 100%. Wojciech Markiewicz pokazuje nam ludzi „biednych” w różnym tego słowa znaczeniu.
Bieda w postaci...
„Chłopki. Opowieść o naszych babkach”, Joanny Kuciel-Frydryszak, to książka która pokazuje pozycję kobiet w czasach silnego patriarchatu. Nasze babcie i prababcie żyjące na wsi, od urodzenia traktowane były jako osoby sprawiające kłopot, w przeciwieństwie do mężczyzn, dumy każdego ojca.
Wraz z wiekiem zajęć w gospodarce im przybywało. Pasienie gęsi zamieniane było na pasienie krów, na pomoc matce w gospodarskim obejściu aż do momentu ślubu który również nie przynosił ulgi w pracy i innego spojrzenia na rolę kobiety. Zła opieka medyczna bardzo często przyczyniała się do zgonu matki i dzieci tuż po urodzeniu. Przeciętnie kobiety rodziły 7-10 dzieci z których 1-3 dzieci dożywało wieku dorosłego. W przekazach rodzinnych słyszy się, bądź pamięta tylko te osoby które przeżyły, nie zdając sobie sprawy ile razy i w jak krótkich odstępach nasze babcie i prababcie były w ciąży które wyniszczały organizm kobiety. Wiele przywilejów w rodzinie dotyczyło mężczyzn, a kobieta zawsze zależna była od ich decyzji. Kiedy mąż umierał kobieta nie mogła sama podjąć decyzji dotyczącej jej dzieci lecz decyzje te podejmował męski potomek tej rodziny [dziadek, wujek, stryjek]. Czas pracy kobiety nie był określony, co oznacza, że pracowały od rana do nocy. Nie miały czasu na własną edukację, na wyjazdy z gospodarstwa ani czasu na chorowanie. Czasy się zmieniały i kobiety zyskały więcej praw, dopuszczono ich do edukacji i otrzymały lepszą opiekę medyczną. Na wsiach kobiety z początku XX wieku były już dostrzegane, znajdowały chwile radości z życia a ich pozycja uległa znacznej modyfikacji.
Autorka przywołuje wspomnienia kobiet które chętnie dzieliły się wspomnieniami z życia swoich żeńskich przodków. Jest pewien niedosyt dotyczący pogłębionej analizy życia kobiet w tamtych czasach ale nie jest to przecież pozycja naukowa a jedynie przedstawione są relacje osób które podzieliły się wspomnieniami o swoich babciach i prababciach.
„Chłopki. Opowieść o naszych babkach”, Joanny Kuciel-Frydryszak, to książka która pokazuje pozycję kobiet w czasach silnego patriarchatu. Nasze babcie i prababcie żyjące na wsi, od urodzenia traktowane były jako osoby sprawiające kłopot, w przeciwieństwie do mężczyzn, dumy każdego ojca.
więcej Pokaż mimo toWraz z wiekiem zajęć w gospodarce im przybywało. Pasienie gęsi zamieniane było na...