-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński38
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant978
Biblioteczka
2023-11-26
2021-05-19
2021-04-27
Akosa i Cyrę połączyło coś więcej, niż przeznaczenie, jednak czy to wystarczy, by przetrwać w świecie, w którym rządzą ból i strach, a twój los jest z góry przesądzony?
Przyznam szczerze, że to pytanie, podobnie jak wiele innych, jest zagadką, która pozostaje nierozwiązana praktycznie do samego końca. Relacja na linii Akos-Cyra rozwija się, jednak nie zawsze w odpowiednim kierunku. Schodzi także na dalszy plan w porównaniu do pierwszej części. Akos i Cyra są bohaterami z przeszłością, co odbija się na ich wzajemnych stosunkach. Ich życiu do bajki jest wyjątkowo daleko. Nastolatkowie muszą odsunąć uczucia na bok, by poradzić sobie z presją, którą wywiera na nich otaczający ich świat.
Tak poprowadzony wątek miłosny był niczym miód dla mojej literackiej duszy. Veronica Roth nie słodziła. Pokazała relację młodych ludzi pełną niedopowiedzeń, nieśmiałych uczuć, niepewności, gdzie gorycz przepleciona była ze słodyczą; gdzie niczego nie można było być pewnym; gdzie bohaterowie nie mogli decydować o tym co chcieli, a robili to, co musieli. Nie wiem czy kiedykolwiek spotkałam się książką, w której wątek miłosny odgrywał tak dużą rolę, a jednocześnie był tak bardzo spychany przez inne wątki w cień, jednak jest to zdecydowanym plusem Spętanych.
Spętani przeznaczeniem to przez wielu długo wyczekiwany powrót do niesamowitej rzeczywistości wykreowanej przez Roth. Książka szybko porywa w wir wydarzeń i zabiera nas w pasjonującą podróż wśród planet galaktyki. Jeśli czuliście niedosyt po przeczytaniu poprzedniego tomu, jestem pewna, że ten zapewni wam to, czego pragnęliście. Wraz z bohaterami będziecie mogli odwiedzić Statek Zgromadzenia, zanurzyć się w wodach Pithy czy przebić przez mroczną atmosferę Ogry. Nie zapomnijmy także o wszechobecnym nurcie, którego wątek jest tu nieco bardziej rozwinięty. Autorka stworzyła wspaniałe uniwersum, w którym każdy najmniejszy szczególik jest istotny; wykreowała świat intrygujący i mroczny, posiadający wielki potencjał. I mimo iż Naznaczeni śmiercią i Spętani przeznaczeniem to jedynie dylogia, mam nadzieję, że Roth powróci jeszcze do tego uniwersum.
I to, co najważniejsze - fabuła! Spętani przeznaczeniem to zlepek wielu ciekawych wątków, które rozplatają się w jednym momencie, by na nowo spleść w innym. Autorka w umiejętny sposób pokierowała akcją i stworzyła historię wartą poznania. Całej powieści muszę wytknąć jednak pewną wadę - druga część cyklu, podobnie jak jej poprzedniczka, wypełniona jest opisami. Nie byłoby to złe, gdyby nie pojawiały się opisy nie mające żadnego sensu i nie zatrzymywały fabuły. Były momenty, gdy przez kilka stron autorka poruszała temat, który w żadnym stopniu nie był istotny dla całości historii. Jednak wadę tę wynagradza pozostała część fabuły, obfitująca w nagłe zwroty akcji, krwawe sceny walki czy dynamicznie rozwijającą się historię, dlatego nie ma co narzekać. Roth, mimo wszystko, spisała się wyjątkowo dobrze.
Warto poruszyć jeszcze kwestię narracji. O ile w pierwszej części rozdziały z punktu widzenia Cyry przeplatały się z tymi pisanymi w trzeciej osobie, podczas których mogliśmy towarzyszyć Akosowi, tak tutaj sprawa się komplikuje. Roth, by przybliżyć czytelnikom sytuację i móc wyjaśnić niektóre kwestie, dodała dwóch narratorów - Cisi i Eijeha. Cisi i rozdziały pisane z jej perspektywy były wyjątkowo istotne dla zrozumienia całej fabuły. Dzięki najstarszej z rodzeństwa Kereseth możemy śledzić na bieżąco ruchy kanclerz Benesit i zobaczyć sytuację z innej perspektywy. Inaczej sytuacja wygląda jeśli chodzi o Eijeha. Przyznam szczerze - to jedna z najbardziej skrajnych i wypaczonych postaci, jakie miałam okazję poznać. Najmłodszy z rodzeństwa przeżył wiele, co odbiło się także na jego psychice. Do tej pory mam ciarki, myśląc o tym chłopaku.
Czytając książkę, od samego początku towarzyszy pewnego rodzaju napięcie, które z czasem przeradza się w szybsze bicie serca, zaszklone oczy i chęć jak najszybszego poznania zakończenia. Autorka wyjaśnia wszystko powoli, a każda nowa informacja jest jakby kolejną igiełką wbitą w nasze serce. Spętani przeznaczeniem nie jest lekką książką na nudny, letni wieczór, lecz mroczną, brutalną historią o świecie, który w jednej chwili potrafi zniszczyć kogoś całkowicie. Myślę, że porównanie jej do Gwiezdnych wojen, Gry o tron czy Romea i Julii byłoby wielkim niedopowiedzeniem, bowiem jest ona niepodobna do żadnej z nich. To oryginalna i nieschematyczna opowieść, zaś z tymi sagami łączy ją jedynie tajemniczy klimat, ogromna brutalność i jednocześnie wartość historii, a także uniwersum o wielkim potencjale, które mogłoby zaistnieć w fantastycznym świecie na wiele, wiele lat.
Akosa i Cyrę połączyło coś więcej, niż przeznaczenie, jednak czy to wystarczy, by przetrwać w świecie, w którym rządzą ból i strach, a twój los jest z góry przesądzony?
Przyznam szczerze, że to pytanie, podobnie jak wiele innych, jest zagadką, która pozostaje nierozwiązana praktycznie do samego końca. Relacja na linii Akos-Cyra rozwija się, jednak nie zawsze w...
Jak bardzo skomplikowane potrafią być relacje rodzinne przekonaliście się zapewne niejednokrotnie. Ile razy mała sprzeczka z bratem zamieniała się w sytuację rodem z komedii Moliera? Jak często mieliście ochotę rzucić zaklęciem Avada kedavra w siostrę, która wygadała jakiś wasz sekret? A co z nadgorliwą babcią, chcącą mieć władzę nad wszystkim w waszym życiu, zaczynając od tego co jecie, na tym z kim się spotykacie po szkole kończąc? Już nawet nie wspominam o rodzicach, którzy każdemu kogo przyprowadzicie do domu opowiadają anegdotki z waszego dzieciństwa! Jednak rodziny się nie wybiera. To ludzie, którzy mimo wszystko są nam najbliżsi i w najtrudniejszych chwilach chronią nas przed podjęciem tragicznej w skutkach decyzji. Pomagają nam i nas chronią. Każda, nawet ta najdziwniejsza rodzina, w najtrudniejszych chwilach powinna się jednoczyć.
Olimpowi grozi zagłada. Kronos odrodził się w ciele Lucka. Na terenie Manhattanu rozpoczyna się wojna, z której zwycięsko może wyjść tylko jedna strona. Bogowie przeciwko tytanom, demony przeciwko driadom i satyrom, herosi przeciwko herosom. Nie liczy się nic poza zwycięstwem. Dzień z Wielkiej Przepowiedni zbliża się nieubłaganie. Jedna decyzja sprowadzi na Olimp zagładę bądź wybawienie.
Długo powstrzymywałam się przed sięgnięciem po tę książkę. I nie chodziło jedynie o to, że skończy ona moją przygodę z Percy'm, ale także o pewną myśl, która ciągle kryła się w najmroczniejszym zakątku mojego umysłu - A co jeśli Ostatni olimpijczyk nie okaże się aż tak dobry? Jeśli tym razem Rick Riordan poległ i nie przeskoczył poprzeczki, którą sam sobie ustanowił? W końcu jednak ciekawość wygrała. Mówi się, że "ciekawość to pierwszy stopień do piekła". W tym przypadku słowa te nabierają całkowicie innego znaczenia. Dzięki Rickowi Riordanowi faktycznie mogłam przenieść się do piekła - piekła znajdującego się na Ziemi. Cała akcja krąży wokół nowo odrodzonego Kronosa i ochrony Olimpu. Bohaterowie ciągle walczą, jednak siły Kronosa wydają się nieograniczone i niezwyciężone. Dodatkowo Tyfon - najstarszy i najstraszliwszy z potworów, bóg huraganów - sunie w stronę Nowego Jorku, niszcząc wszystko, co stoi mu na drodze. Swoją walkę toczy także Posejdon, którego pałac został oblężony. Wszystkie te wydarzenia składają się na to, że czytelnik nie ma chwili wytchnienia. Akcja pędzi niczym błyskawica. Nagłe zwroty akcji, przerażające tajemnice w połączeniu z sarkastycznym humorem tworzą istną mieszankę wybuchową, której nie da się oprzeć.
Autor idealnie dopracował każdy szczegół książki. Już od samego początku fabuła zmierza ku zakończeniu. Riordan po kolei naprowadza, a następnie zamyka poszczególne wątki; przygotowuje nas na wydarzenia, które ostatecznie rozwiążą całą historię i zakończą naszą przygodę z serią. Zakończenie nie pozostawia w nas niedosytu, a coś w rodzaju spełnienia. Zamykamy książkę i czujemy, że to jest właśnie to. Każda opowieść musi się kiedyś skończyć, w szczęśliwy lub niezbyt sposób. Riordan wiedział kiedy ma nastąpić koniec Percy'ego Jacksona; kiedy powiedzieć ostatnie słowo w sprawie historii tego herosa... i chwała mu za to!
Ostatni olimpijczyk jest powieścią, w której autor posługuje się ogromną ilością postaci. Wszyscy ważniejsi bohaterowie z poprzednich czterech tomów pojawiają się tutaj. Oczywiście prym wiedzie Percy. Chłopak wyjątkowo zmienił się przez ostatnie lata. Z niepewnego i zagubionego dwunastolatka stał się mężnym i walczącym o swoje przekonania młodym mężczyzną. Rozumie, o co toczy się walka i robi wszystko, by ochronić swoich bliskich. Postacie drugoplanowe także przeszły znaczą metamorfozę. Najbardziej widać to po Groverze. Przygody mocno zmieniły tego Kozłonoga. Nie wiadomo kiedy przeistoczył się on w satyra, który nie boi się wyzwań i walki w słusznej sprawie. Dawną nieroztropność zastąpiła mądrość, a tchórzostwo pewność siebie. Chociaż miłośnicy Grovera mogą być spokojni - mimo wszystko jest on dalej tym samym sympatycznym i zakochanym w burrito satyrem .
Żadne słowa nie są odpowiednie do opisania tej książki. Ostatni olimpijczyk to połączenie wybuchowej akcji, subtelnego wątku miłosnego, barwnych i przesympatycznych bohaterów oraz sarkastycznego, aczkolwiek ciągle niewinnego humoru. Autor poprzez tą opowieść pokazuje, że tak naprawdę nikt, nawet bogowie, nie jest idealny, a jeden, dla nas nic nie znaczący, gest może okazać się dla kogoś wybawieniem. Riordan znalazł przepis na idealną serię dla młodzieży, której czynie nie tylko sprawia nam przyjemność, ale i zmusza do myślenia. Mam nadzieję, że jeśli będziecie mieli okazję, nie będziecie się wahać i zechcecie poznać historię niesamowitego herosa Percy'ego Jacksona, bo, uwierzcie, naprawdę warto!
Jak bardzo skomplikowane potrafią być relacje rodzinne przekonaliście się zapewne niejednokrotnie. Ile razy mała sprzeczka z bratem zamieniała się w sytuację rodem z komedii Moliera? Jak często mieliście ochotę rzucić zaklęciem Avada kedavra w siostrę, która wygadała jakiś wasz sekret? A co z nadgorliwą babcią, chcącą mieć władzę nad wszystkim w waszym życiu, zaczynając od...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bezkresja znów jest w niebezpieczeństwie. Królowa Loranella została otruta podczas swojego przyjęcia urodzinowego. O zamach na życie monarchini zostaje oskarżona Przepowiedziana Trójka. Aldwyn, Skylar i Gilbert sprytem wydostają się z lochów i wyruszają w kolejną podróż, by dowieść swojej niewinności.
Po zapowiedzi kolejnego tomu, zawartej w zakończeniu Kręgu życia, nie mogłam się go doczekać. Kilka dni przed premierą chodziłam jak na szpilkach i tylko wyczekiwałam listonosza z paczką. W końcu dostałam Pałac snów w swoje ręce, a wraz z nim możliwość przeżycia kolejnej przygody w Bezkresji w towarzystwie moich ukochanych chowańców.
Po raz kolejny Andrew Jacobson i Adam Jay Epsten zachwycają światem, który wykreowali. Mimo, że w tym tomie nie odwiedzamy zbyt wielu nowych miejsc, bowiem chowańce podróżują wśród dobrze znanych im terenów, autorzy postanowili uchylić rąbka tajemnicy, związanej z historią Bezkresji. Poznajemy kilka ciekawostek, dotyczących walki Kalstaffa, Loranelli i Górskiego Alchemika z Armią Umarłych, a także dostajemy informacje, sięgające jeszcze odleglejszych czasów, kiedy to krainą rządziły zwierzęta.
Pałac snów to także zachwycająca fabuła. Podobnie jak w pozostałych tomach, czytelnik nie ma chwili wytchnienia. Co chwilę coś się dzieje. Walka z piaskową jaszczurką, ucieczka przed Batalionem Zmroku czy podróż do Krainy Snów to tylko kropla w morzu wydarzeń, jakie mają miejsce w tej książce. Pałac snów to także powieść rozwiązująca wiele wątków i sprawiająca, że w innym świetle patrzymy na wydarzenia i bohaterów z poprzednich części.
Podoba mi się także to, że jeżeli by popatrzeć na tom pierwszy, a czwarty, wyraźnie widać zmianę w głównych postaciach. Aldwyn, Skylar i Gilbert dużo przeszli. Przygody zmieniły ich i zahartowały, sprawiły, że Przepowiedziana Trójka dorosła. Wcześniej były to nieco skryte i zagubione osóbki, które były przerażone tym, co się wokół nich dzieje. Teraz są to otwarci i mądrzy bohaterowie, niebojący się wyzwań i i odważnie walczący ze złem. Cieszę się także, że autorzy nie zapomnieli o starych postaciach i tchnęli w nie nowe życie. Gdy los wiedzie głównych bohaterów na spotkanie z dawnymi znajomymi, nie sposób się nie uśmiechnąć do samego siebie i nie wyczekiwać ponownego spotkania z nimi.
Nie muszę zbytnio rozwodzić się nad oprawą graficzną książki, prawda? Chyba każdy widzi magię zaklętą w okładce. Mogę także przysiąc, że obrazy, znajdujące się w środku, są cudowniejsze niż w poprzednich trzech tomach! Dave Phillips naprawdę postarał się, tworząc te ilustrację. Doskonale oddał klimat całej powieści i nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że jest on czarodziejem, który potrafi wyczarować swym ołówkiem coś niesamowitego! ♥
Myślicie, że w poprzednich trzech tomach wydarzyło się wiele? Nie wiecie, jak bardzo się mylicie! Pałac snów to idealna kontynuacja losów Aldwyna, Skylar i Gilberta, podczas czytania której siedzimy jak na szpilkach i oczekujemy finału całej serii. Lektura tej powieści jest jak powrót do chwili, gdy po raz pierwszy zanurzyliśmy się w świecie chowańców. Podróże bohaterów po dobrze znanych nam terenach śledzimy się z taką samą fascynacją, z jaką śledziliśmy je w Gwiazdach przeznaczenia. Nie wahajcie się, sięgnijcie po finalny tom serii, który swoją drogą może nim nie być, bowiem zakończenie sugeruje, że być może będziemy jeszcze mieli możliwość ponownego powrotu do Bezkresji! :)
Bezkresja znów jest w niebezpieczeństwie. Królowa Loranella została otruta podczas swojego przyjęcia urodzinowego. O zamach na życie monarchini zostaje oskarżona Przepowiedziana Trójka. Aldwyn, Skylar i Gilbert sprytem wydostają się z lochów i wyruszają w kolejną podróż, by dowieść swojej niewinności.
Po zapowiedzi kolejnego tomu, zawartej w zakończeniu Kręgu życia, nie...
W serii Nocna szkoła [częściej znanej pod nazwą Wybrani] zakochałam się już na samym początku. Po przeczytaniu pierwszego tomu - Wybrani - wiedziałam, że to książka, o której długo nie zapomnę. Gdy wyszły kolejne tomy, kupowałam je od razu, a czytając rwałam kartki, by jak najszybciej poznać dalszy ciąg historii.W chwili, gdy w moje ręce trafił ostatni tom, poczułam pewne obawy, że zawiodę się na nim, że zakończenie historii nie będzie wystarczająco dobre. Jak się teraz okazało były one bezpodstawne. C.J.Daugherty po raz kolejny sprostała wyzwaniu i zamknęła tę historię z pełną klasą.
Nathaniel wygrał. Uczniowie i nauczyciele podupadli na duchu. Wszystko się zmieniło. Akademia nie może funkcjonować normalnie, gdy wszyscy wiedzą, że mężczyzna niedługo przejmie kontrolę nad tajną organizacją - Orionem. Allie nie może siedzieć bezczynnie i patrzeć jak wszystko, co dla niej ważne zostaje zniszczone. Namawia ona Isabelle do działania. Zaczynają się przygotowania do walki. Wszyscy wiedzą, że tym razem będzie to ostateczne starcie o wszystko albo nic.
"Nie mogła znieść myśli, że musi mu opowiedzieć o tym, co się stało. Niekiedy prawda to potężna broń. Tym razem Allie zdawało się, że trzyma w ręku nabity pistolet."
Akcja powieści rozpoczyna się w tym samym momencie, w którym skończyli się Zbuntowani. Autorka już na samym początku wrzuca nas w wir wydarzeń. Z zapartym tchem śledzimy poczynania bohaterów i kibicujemy im. Każdą kolejną stronę czytamy z rumieńcami na twarzy, szybko zmierzając ku rozwiązaniu całej historii. Motyw szkła na okładce doskonale oddaje to, co dzieje się w powieści. Wszystko wydarzenia, dziejące się wokół Allie, są kruche. Jeden fałszywy krok może spowodować przegraną, jeden krok nie w tym kierunku może zniszczyć wszystko, co jest dla nastolatki ważne.
Tajemnice, będące nieodłączną częścią Akademii Cimmera i jej uczniów pojawiają się także w tej części, lecz w nieco mniejszej ilości. C.J.Daugherty w umiejętny sposób odkrywa to, co miała w rękawie, rozwiązuje jeszcze wątki z poprzednich części, które tylko czekały, by je wyjaśnić. Dodaje także kilka nowych tajemnic, które ciągną się aż do praktycznie ostatniej karty powieści.
Tym razem także nie zawiodłam się na kreacji postaci. Z każdym kolejnym tomem dorastały, jednak w Niezłomnych widać to najwyraźniej. Z nastoletniej buntowniczki, Allie zmienia się w odważną i mądrą młodą kobietę. Rachel odnajduje siebie. Katie zaczyna rozumieć swoje błędy i postanawia ich więcej nie popełniać. Nawet młoda Zoe, choć dalej gwałtowna i porywcza, staje się poważniejsza, bardziej emocjonalna i zaczyna w inny sposób postrzegać otaczający ją świat. W piątym tomie poznajemy także kilka ciekawych i nowych postaci, które są tak wyraziste tak, jak pozostali bohaterowie. Wielką sympatią zapałałam do Owena, który, mimo że pojawia się dość późno, odgrywa bardzo istotną rolę w całej historii.
"Nie bądź cierpliwa. [...] To bzdury. Podsycaj swoją wściekłość. Niech gniew pomoże ci jasno myśleć. Właśnie teraz tego potrzebuje od ciebie Carter."
Styl autorki jest lekki, prosty oraz pozbawiony długich opisów. C.J.Daugherty dopasowuje słownictwo pod czytelników, dzięki czemu wszystko rozumiemy i możemy delektować się lekturą. Jeżeli porównać sposób napisania Niezłomnych i pierwszego tomu serii - Wybranych, widać wielkie postępy. C.J.Daugherty doskonale operuje słowem i potrafi sprawić, że stają się one prawdziwe, że z łatwością rozumiemy to,co chce nam przekazać. Tak naprawdę wszystko, co wychodzi spod jej pióra jest tak lekko napisane, że czytanie powieści jest jedynie przyjemnością.
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec mojej przygody z tą serią i nie poznam dalszych przygód Allie, Cartera, Sylvaina, Rachel, Nicole czy Zoe, jednak nie chciałabym by autorka dalej ciągnęła całą historię i tym samym zniszczyła jej piękno. Niezłomni są idealnym zakończeniem całej serii, a także pasjonującą lekturą, od której nie da się odejść nie poznając końca. Jeśli jeszcze nie jesteście pewni, czy chcecie poznać piątą część serii Nocna szkoła, to ja mogę wam jedynie powiedzieć, że warto. C.J.Daugherty doskonale rozwiązuje całą historię, a przy tym serwuje nam wiele emocji i niezapomnianych wrażeń. Bardzo podoba mi się ta część i polecam ją każdemu, komu podobały się poprzednie tomy.
A jeśli ktoś jeszcze nie czytał książek pani Daugherty, to zachęcam go z całego serca. Nocna szkoła to seria niesamowity thrillerów dla młodzieży, pełnych tajemnic i bohaterów o skrytych intencjach. Opowiada ona o Akademii Cimmera - elitarnej szkole dla dzieci bogatych oraz wysoko postawionych ludzi. I dziewczynie, buntowniczce, która trafia tam, jak sama sądzi, przez przypadek. Prawda jest jednak całkowicie inna... Seria ta na bardzo długo pozostanie w moim sercu i myślach. I mam nadzieję, że wy także pokochacie ją i zobaczycie urok Akademii i jej sekretów.
W serii Nocna szkoła [częściej znanej pod nazwą Wybrani] zakochałam się już na samym początku. Po przeczytaniu pierwszego tomu - Wybrani - wiedziałam, że to książka, o której długo nie zapomnę. Gdy wyszły kolejne tomy, kupowałam je od razu, a czytając rwałam kartki, by jak najszybciej poznać dalszy ciąg historii.W chwili, gdy w moje ręce trafił ostatni tom, poczułam pewne...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie lubię trzecich części trylogii, ponieważ czyta się je ze świadomością, że to już koniec, że to jest już nasze ostatnie spotkanie z tymi bohaterami, że ich historia powoli dobiega kresu. Z serią Antilia zżyłam się wyjątkowo. Stała się ona bliska mojemu sercu, dlatego nie tylko z ekscytacją, ale i lekkim smutkiem sięgnęłam po Ścieżkę ocalenia.
Alexus został pokonany, a w życiu księżniczki Antilii miał zagościć spokój... Jednak los postanowił inaczej. Wszystko się sypie, gdy Antilia staje przed najtrudniejszym wyborem w swoim życiu. Nie ma już miejsca na pochopne i nie przemyślane decyzje. Czy księżniczka splami swe ręce krwią niewinnej istoty, która kocha? Czy istnieje inny sposób na pozbycie się pierwotnego zła? Czy Antilia będzie wystarczająco silna, by zmienić to, co już dawno zostało postanowione?
"Życie pełne jest najróżniejszych dni. Zwyczajnych i niezwykłych, dobrych i złych, wesołych i tych kompletnie do bani. Wszystkie przeplatają się ze sobą według nieznanego nikomu schematu. Jeśli czegoś nauczyłem się w życiu, to właśnie tego, że nie warto zawsze zachowywać się tak, jak przystoi. Jeśli jesteś smutna czy zraniona, płacz, jeśli wściekła, krzycz i wal pięściami, w co popadnie, gdy zaś twoje serce wypełnia radość, śmiej się w głos, nie bacząc na to, co pomyślą inni. Rób to, co jest zgodne z twoim sumieniem."
Zaczynając Ścieżkę ocalenia byłam bardzo ciekawa dalszych losów księżniczki. Po druzgoczącym zakończeniu Ceny odwagi myślałam, że nic mnie nie zaskoczy. I wiecie co? Myliłam się.
Cała książka była jednym wielkim zaskoczeniem. Gdy poznawałam odpowiedzi na nurtujące mnie od dłuższego czasu pytania, w głowie rodziły się nowe niewiadome. Praktycznie do końca nie byłam pewna czego mogę spodziewać się po tej książce.
W Ścieżce ocalenia wszystko wydaje się inne. Nawet bohaterowie. Każdy tom Antilii był dla nich innym, nowym rozdziałem życia. Teraz nastał czas by dorosnąć. Najgłębszą przemianę przechodzi główna bohaterka. Nie jest Ona już zwykłą, szarą Niną, lecz silną księżniczką Mandory - Antilią. Ciąża budzi w niej nieznane uczucia i poczucie obowiązku. Wie, że żyjąc emocjami nic nie zdziała, dlatego postanawia trzymać je na wodzy. Antilia postanawia także, że nikt nie będzie decydował o jej życiu, tylko Ona sama. Wszystko to sprawia, że Niny - Anilii po prostu nie da się nie lubić. I nawet jeśli wzbudziła w nas pewną niechęć w Cenie odwagi, Ścieżka ocalenia pokazuje nam drugą stronę księżniczki.
Oczywiście pozostałe postacie także nie były obojętne. W moim sercu na zawsze będą gość Adiva z Maximusem, Christian z Kate, Conor z Kaylen i nie tylko. Książki pani Ewy są jednymi z takich pozycji w których, nie ważne ile byśmy się starali, będziemy mieć sentyment do każdego. Do każdej postaci będziemy czuć choćby malutki gram sympatii lub po prostu zrozumienia. I tak. Nawet smutno mi rozstawać się z Alexusem i pierwotnym złem.
"Życie jest cholernie pogmatwane, nigdy nie wiesz, co spotka cię za chwilę. Dlatego trzeba czerpać z niego garściami i walczyć o to, na czym mi zależy. W końcu jutro może mnie już nie być."
Nowa narracja, pozwalająca nam poznać punkt widzenia nie tylko Antilii, ale i Nicka na początku wzbudziła we mnie pewne wątpliwości. Jednak z czasem ucieszyłam się, że p. Ewa Seno postanowiła coś takiego wprowadzić. Dzięki temu zabiegowi nie tylko nie czułam się przykuta do jednej postaci, ale i mogłam bliżej poznać wiele sytuacji, które znałabym tylko z opowieści, gdyby nie możliwość poznania najskrytszych myśli Nicka.
Umiejętnie połączone wątki i dynamiczna akcja sprawiły, że od trzeciego tomu Antilii nie sposób było się oderwać. Czytając, byłam pełna sprzecznych emocji. Czasem śmiałam się sama do siebie, a kiedy indziej łzy napływały mi do oczu. Byłam marionetką w rękach autorki. Czułam to, co Ona rozkazała mi czuć, myślałam o tym, o czym Ona kazała mi myśleć.
Podczas czytania Ścieżki ocalenia zegar tykał, a ja nie mogłam go powstrzymać. Bomba emocjonalna wybuchła na sam koniec, rozrywając moje uczucia na malutkie kawałeczki, po czym autorka złożyła mnie z powrotem w jedną, spójną całość.
"- Większość czasu spędziłam w swojej pierwotnej postaci, polując, pilnując porządku i szukając partnera.
- Partnera? [...]
- A co w tym dziwnego? - [...] - Jestem kobietą, potrzebuję faceta, który stanie na czele naszego stada u mojego boku. Nasz gatunek jest raczej prosty, kierują nami pierwotne instynkty: przetrwanie, zdobywanie pożywienia, rozmnażanie się."
Cudze chwalicie, swojego nie znacie - tak mogę odnieść się do czytelnictwa w Polsce. Wszyscy zachwycają się takimi autorami jak Cassandra Clare, Kerstin Gier czy Rick Riordan, ale wielu nie wie, że w naszym rodzimym kraju są także autorzy, którzy poziomem swych książek dorównują, a czasami nawet i przewyższają światowych pisarzy. Dla mnie, kimś takim jest także pani Ewa Seno. Stworzyła Ona nowy rodzaj fantastyki i myślę, że wielu znakomitych autorów mogłoby wzorować się na jej książkach.
Dziękuję za całą serię i już nie mogę doczekać się kolejnych książek, które na pewno przeczytam :)
http://czytanie-chwile-rozkoszy.blogspot.com/2015/06/ekstremalne-decyzje-wymagaja.html
Nie lubię trzecich części trylogii, ponieważ czyta się je ze świadomością, że to już koniec, że to jest już nasze ostatnie spotkanie z tymi bohaterami, że ich historia powoli dobiega kresu. Z serią Antilia zżyłam się wyjątkowo. Stała się ona bliska mojemu sercu, dlatego nie tylko z ekscytacją, ale i lekkim smutkiem sięgnęłam po Ścieżkę ocalenia.
Alexus został pokonany, a w...
Za napisanie o tej książce zabierałam się długo, bowiem to, co zafundował czytelnikom autor na długo wytrąciło mnie z równowagi. W tym momencie muszę was ostrzec - historia opowiedziana w Mrocznym talencie znacząco różni się od czterech pozostałych tomów. Uważacie opowieść o Alcatrazie za uroczą, niesamowitą historię, która musi skończyć się happy endem, a samego chłopca za głupiutkiego, miłego nastolatka, który wraz z biegiem historii na pewno wydorośleje? Bardzo się mylicie. Alcatraz to tchórz, czego zresztą można się dowiedzieć już z Przedmowy autora. Nie wierzycie? Proszę bardzo. Ja was ostrzegałam.
Piąty tom serii drastycznie różni się od swoich poprzedników. Posiada swój specyficzny tajemniczy i mroczny klimat. To wciąż powieść dla młodzieży, a jednak charakteryzuje ją nieco poważniejszy ton. Brandon Sanderson nie zrezygnował ze swojego charakterystycznego humoru, a jednak humor ten często jest odbiciem coraz to tragiczniejszej sytuacji, jaka ma miejsce zarówno w Ciszlandach, jak i Wolnych Królestwach. Mimo iż nie brakuje latających, szklanych pingwinów czy płaczących dinozaurów, gdzieś w tle wciąż przewija się niepokój związany z zakończeniem - jak finalnie potoczą się losy bohaterów?
Samo zakończenie jest do samego końca jedną wielką niewiadomą, a gdy już nadchodzi - wywołuje w czytelniku szok, niedowierzanie, frustrację, zdziwienie. Podobnie jak kilkadziesiąt stron poprzedzających finał. Autor bawi się czytelnikiem, jak marionetką. A co jest w tym najlepsze? Że narrator od pierwszych słów pierwszego tomu ani razu nie skłamał. Ostrzegał, jak wygląda sytuacja. Opowiadał jedynie prawdę... tyle że to czytelnikowi trudno jest w tę prawdę uwierzyć.
W książce najlepsze są zdecydowanie przypisy! Autor w końcu nauczył się z nich korzystać (co z zaznacza z przyjemnością w jednym z nich), więc czytelnik może spodziewać się wielu interesujących komentarzy... albo przynajmniej, jeśli książka nie będzie mu się podobała*, może się cieszyć z mniejszej ilości tekstu właściwego.
Mroczny talent to powieść specyficzna, która może jednocześnie zniesmaczyć i oczarować fanów serii. Brandon Sanderson zdecydowanie postawił na kontrowersyjne rozwiązanie, które nie wszystkim może się spodobać. Pisząc tym samym, lekkim stylem, opowiedział historię intrygującą i dziwną. Jednak to właśnie ta dziwność nadaje historii smaku. Opowieść jest oryginalna w każdym calu. Opowiada o wadach, przekłutych w talenty, lojalności, która okazuje się być ważniejsza od bliskich osób oraz wymaganiach, będących czasem zbyt przytłaczającymi, by móc je spełnić.
*co, swoją drogą, jest niemożliwe ;)
Za napisanie o tej książce zabierałam się długo, bowiem to, co zafundował czytelnikom autor na długo wytrąciło mnie z równowagi. W tym momencie muszę was ostrzec - historia opowiedziana w Mrocznym talencie znacząco różni się od czterech pozostałych tomów. Uważacie opowieść o Alcatrazie za uroczą, niesamowitą historię, która musi skończyć się happy endem, a samego chłopca za...
więcej Pokaż mimo to