-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-04-08
2023-04-02
Opowieść o zabójczyni inspirowana historią Kopciuszka może wzbudzać pewne obawy i wydawać się naciągana. A jednak Sarah J. Maas, nie zważając na nic, postanowiła wydać powieść, na którą pomysł przyszedł jej do głowy po obejrzeniu baśni Kopciuszek i pokazać światu historię, gdzie Kopciuszek nie jest łagodną dziewczynką, która musi służyć swej macosze i dwóm siostrom, gdzie nie pojawia się wróżka chrzestna i ratuje dziewczynę z opresji. Kopciuszek Sarah J. Maas potrafi postawić na swoim, odciąć się celną ripostą... i zabić z zimną krwią.
Po ponad rocznym niewolniczym pobycie w kopalni soli w Endovier, osiemnastoletnia Celaena ma szansę na odzyskanie wolności. Wyszkolona zabójczyni musi wziąć udział w turnieju organizowanym przez okrutnego króla Adarlanu i wygrać tytuł królewskiego zabójcy, by po czterech latach stać się wolną. Dziewczyna nie spodziewa się jednak z czym przyjdzie jej się zmierzyć. Tajemnicze zło kryje się w zamku i zabija kolejnych uczestników turnieju. Jaki ma w tym cel? Czy osiemnastolatce uda się je powstrzymać zanim to coś będzie chciało zabić i ją?
Szklany tron jest połączeniem starych, klasycznych schematów z czymś nowym i oryginalnym. Porównanie do Kopciuszka w pierwszym akapicie recenzji nie jest jedynie określeniem użytym od tak sobie przez autorkę, ponieważ schemat fabuły częściowo opiera się na tej baśni, chociaż w bardzo zmodyfikowanej wersji.
Sarah J. Maas wyraźnie ukazuje w książce swój pomysł, co jest wielkim plusem. Nie pozostawia fabuły samej sobie, a rozwija ją w niewiarygodny sposób. Wszystkie wydarzenia są połączone ze sobą siecią powiązań, które stają się coraz bardziej widoczne wraz z rozwojem akcji. Ponadto w powieści roi się od różnego rodzaju tajemnic i intryg, dodających historii smaczku. Śmiało mogę stwierdzić, że całość jest jedną wielką intrygą, na tyle skomplikowaną, by czytelnik w trakcie czytania nie domyślił się o co chodzi, a jednak tak prostą, aby na koniec wszystkie części układanki wskoczyły na swoje miejsce.
Akcja pędzi w zawrotnym tempie. Już na samym początku zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń i nie wychodzimy z niego aż do momentu kulminacji. W wielu czytanych przeze mnie powieściach brakowało tego, co znalazłam w Szklanym tronie - wyraźnego zarysowania akcji. Czytając powieść Sarah J. Maas napięcie ciągle narasta, aż w pewnej chwili wszystko kończy się, wybucha i sprawa, że nie ma mowy, byśmy oderwali się od powieści, bo wiemy, że właśnie w tej chwili wszystko się rozwiąże, wszystkie postaci odkryją swoje karty. A na sam koniec zostaje jedynie kilka stron, które są wyjaśnieniem wszystkich dotąd niezrozumiałych sytuacji.
Celaena jest bohaterką, której kreacja zachwyca od samego początku. Pewna siebie, z charakterkiem i z ciętym językiem. Odwagi, charyzmy i determinacji mógłby zazdrościć jej niejeden dorosły mężczyzna. Ale najciekawsze w postaci jest to, że pod powłoką bezwzględnej zabójczyni ukrywa się smutna i zagubiona dziewczyna, która w zbyt młodym wieku została przez los zbyt brutalnie potraktowana.
Oprócz głównej bohaterki w książce istnieje wiele postaci, na które watro zwrócić uwagę.W Szklanym tronie nie było nikogo, kto byłby papierowy czy bezbarwny. Autorka wszystkich swoich bohaterów nakreśliła w taki sposób, by wzbudzali w czytelniku jakieś emocje, czy to pozytywne, czy negatywne. Moje serce skradł Chaol - kapitan Gwardii Królewskiej. Od samego początku wzbudza w nas pozytywne uczucia, mimo że jego relacje z główną bohaterką można nazwać dość... chłodnymi. Wspomnieć muszę także o Doriane - księciu, następcy tronu Adarlany - który zapewne skradnie serca wielu czytelniczek. Dla mnie był on postacią wykreowaną ciekawie i nie mam co do niego zarzutów, choć muszę przyznać, że kreacja Chaol'a przypadła mi do gustu o wiele bardziej.
Szklany tron jest powieścią, od której nie da się oderwać, dopóki nie pozna się zakończenia. Książka Sarah J. Maas to coś, co powinien przeczytać każdy, kto szuka czegoś prostego z wartką akcją i wieloma skomplikowanymi intrygami, a także cj, którzy mają dość nudnych brunetek nieświadomych swojej urody. Bo właśnie nadszedł czas Zabójczyni - dziewczyny odważnej, brutalnej i świadomej swojej urody, a jednocześnie kruchej jak szkło, które w każdej chwili może się stłuc lub zostać stłuczone. Nie wahajcie się! Przy tej książce nie będziecie się nudzić. Mogę wam to zagwarantować!
19.03.2016
Opowieść o zabójczyni inspirowana historią Kopciuszka może wzbudzać pewne obawy i wydawać się naciągana. A jednak Sarah J. Maas, nie zważając na nic, postanowiła wydać powieść, na którą pomysł przyszedł jej do głowy po obejrzeniu baśni Kopciuszek i pokazać światu historię, gdzie Kopciuszek nie jest łagodną dziewczynką, która musi służyć swej macosze i dwóm siostrom, gdzie...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-19
Moim zdaniem jest to wyjątkowa powieść. Ukazuje ona słabości ludzi, ale także i to, że potrafimy się podnieść. Mimo bólu i cierpienia, zbieramy się i nie poddajemy. Mamy chwile słabości, ale potrafimy z nimi walczyć. To jest w niej wyjątkowe.
http://czytanie-chwile-rozkoszy.blogspot.com/2014/11/wybrani-cj-daugherty.html
Moim zdaniem jest to wyjątkowa powieść. Ukazuje ona słabości ludzi, ale także i to, że potrafimy się podnieść. Mimo bólu i cierpienia, zbieramy się i nie poddajemy. Mamy chwile słabości, ale potrafimy z nimi walczyć. To jest w niej wyjątkowe.
http://czytanie-chwile-rozkoszy.blogspot.com/2014/11/wybrani-cj-daugherty.html
Wiele wieków temu kontynent Eukidii został napadnięty przez lud okrutnych ludzi - owadów. Dzięki pomocy Szmaragdowych Rycerzy - zakonu stworzonego przez pewnego czarownika - ludzie odepchnęli najeźdźcę i zmusili do powrotu na swoje terytoria. Teraz, gdy Szmaragd I postanowił wskrzesić zakon i pierwsi ludzie o niezwykłych mocach zostali pasowani na rycerzy, nad Eukidią znów zawisło widmo zbliżającej się wojny. Tym razem jednak przeciwnik ma miażdżącą przewagę. Czy siódemce niezwykłych rycerzy uda się ponownie zjednoczyć wszystkie królestwa kontynentu i zwyciężyć przeciwnika? Czy wygrają oni walkę nie tylko z obcym ludem, ale i własnymi słabościami? Czy Eukidia przetrwa?
Do pierwszego tomu sagi o Szmaragdowych Rycerzach podchodziłam z wielką rezerwą. I po części moje obawy były słuszne. Jedną z wad książki są postacie. Autorka operuje tak ogromną ilością bohaterów, że z łatwością można się w tym wszystkim pogubić. Główną postacią jest Wellan, przywódca zakonu, składającego się z siedmiu rycerzy, jednak tak naprawdę nic nie wyróżnia go z tłumu. Wszyscy bohaterowie są bezbarwni i jednowymiarowi. Anne Robillard przypisuje postaciom cechy, które trudno jest zaobserwować w ich zachowaniu. Brakuje zagłębienia się w psychikę bohaterów, pogrzebania w ich umysłach, stworzenia bardziej skomplikowanych relacji. Jednak...
Nie wiem jak to możliwe, ale zapałałam sympatią do większości bohaterów stworzonych przez autorkę. O ile początek wydał mi się dość bezbarwny i nudny, tak już po kilkunastu stronach los Szmaragdowych Rycerzy nie był mi obojętny. Przeszkadzały mi powyżej wymienione wady, jednak istniał w mojej głowie pewien głosik, który nakazywał mi czytać dalej, bo mimo wszystko byłam ciekawa jak rozwinie się relacja na linii Wellan - Fan, kim tak naprawdę jest malutka Kira (fiołkowe dziecko, córka królowej Fan) oraz jakie sekrety skrywają serca niby niezwyciężonych rycerzy?
Zdecydowanie warto zwrócić uwagę na fabułę oraz świat przedstawiony w tej książce. Autorka od podstaw stworzyła nową rzeczywistość, gdzie świat jest podzielony na kilkanaście królestw, muszących zjednoczyć się w obliczu nieznanego zagrożenia. Mimo iż można doszukać się tutaj kilku schematów odpowiednich dla powieści fantastycznych, a niektóre tematy potraktowane są po macoszemu, to Ogień na niebie jest książką wnoszącą coś świeżego i posiadającą ogromny potencjał. Świat otaczających bohaterów intryguje i zachęca do dogłębniejszego poznania. Mam nadzieję, że kolejny tom pozwoli nam jeszcze lepiej poznać królestwa kontynentu.
Ogień na niebie nie jest książką bez wad. Co więcej, można się w niej doszukać wielu niedociągnięć. Jednak mimo wszystko warto poznać historię Szmaragdowych rycerzy. Nie potrafię powiedzieć dlaczego, ale autorka urzekła mnie swoją opowieścią. Jej niedokładne opisy miały w sobie magię, jednowymiarowi bohaterowie byli przesympatyczni, sztucznie nakreślona miłość zafascynowała mnie. Nie wiem jak to możliwe, jednak coś w tej książce urzekło mnie tak bardzo, że nie potrafię nie myśleć o niej nawet kilka dni po skończeniu jej. Warto dodać jeszcze do tego fascynujący świat przedstawiony i dość ciekawą fabułę. Jeśli tylko będziecie mieli chwilkę, nie wahajcie się i sięgnijcie po pierwszy tom tej sagi.
PS. Mam jeszcze tylko jedną radę - jeśli macie ochotę poznać opowieść o dzielnych rycerzach, nie zaglądajcie na tylną okładkę książki, bo jedyne co tam znajdziecie, to jedno wielkie streszczenie całej historii....
Wiele wieków temu kontynent Eukidii został napadnięty przez lud okrutnych ludzi - owadów. Dzięki pomocy Szmaragdowych Rycerzy - zakonu stworzonego przez pewnego czarownika - ludzie odepchnęli najeźdźcę i zmusili do powrotu na swoje terytoria. Teraz, gdy Szmaragd I postanowił wskrzesić zakon i pierwsi ludzie o niezwykłych mocach zostali pasowani na rycerzy, nad Eukidią znów...
więcej mniej Pokaż mimo to
On - niegdyś pracujący w policji, obecnie szanowany psychoterapeuta, który za wszelką cenę chce zrozumieć problemy swoich klientów. Ona - energiczna i kontrowersyjna malarka, której wyobraźnia nie zna granic. Połączyła ich czerwień, rozdzieliły wygórowane ambicje, postawienie pracy wyżej niż tej drugiej osoby i uczucie tak mocne, że raniło ich oboje. Ponad rok po ich rozstaniu, gdy rana w sercu Wojciecha zmieniła się w bliznę, w jego biurze pojawia się nieznajomy mężczyzna, który twierdzi, że Karolina potrzebuje pomocy. Historia opowiedziana przez nieznajomego wydaje się być niemożliwa. Kobieta wydawała się być szczęśliwa, mieszkając w Toskanii, więc dlaczego miałaby potrzebować psychoterapeuty? Jednak im Wojciech bardziej zagłębia się w sprawę, tym widać coraz więcej niewiadomych. Jakie tajemnice skrywa piękna malarka? Czy ta historia może skończyć się happy endem?
Twórczość Jolanty Kosowskiej wyjątkowo wyróżnia się spośród innych powieści polskich autorów. Jest przesiąknięta ogromnymi emocjami. Budzi w czytelnikach całą gamę uczuć. Od radości, poprzez smutek, aż do czystej nienawiści. Sprawia, że serce bije jak szalone, po czym w jednej chwili zamiera w piersi. Wydarzenia zapierają dech, zmuszają nasze szare komórki do roztrząsania całej historii i przewidywania jej biegu, co i tak na koniec okazuje się niemożliwe. W Labiryncie obłędu to kolejna powieść tej autorki, która nie pozwoliła mi odejść od siebie. Przewracałam strony z coraz to większym zainteresowaniem i nie mogłam doczekać się chwili, w której poznam rozwiązanie całej historii.
Fabuła jest niebanalna i oryginalna. Autorka przedstawia zawiłą i pełną niespodziewanych zwrotów akcji historię, która wciąga już od pierwszych stron. Podczas czytania w naszych głowach powstaje wiele możliwych scenariuszy rozwoju opowieści o Wojciechu i Karolinie, jednak żadne nie okazują się być zgodne z prawdą. Wątek główny jest wyraźnie zarysowany i w wyjątkowo zręczny sposób zostały w niego wplecione wątki poboczne, które dodają historii charakteru i sprawiają, że nie sposób oderwać się od niej, nie poznając wcześniej zakończenia. Znajdziemy tu także nutkę erotyzmu, acz w najsubtelniejszej jego postaci. Ciekawym pomysłem było wplecenie w tekst fragmentów pamiętnika Karoliny (które stanowią dość dużą część książki). Dzięki temu zabiegowi możemy poznać wydarzenia z punktu widzenia byłej dziewczyny Wojtka i móc kawałeczek po kawałeczku ułożyć wszystkie puzzle na swoje miejsca. Słabym punktem całej książki jest zakończenie, które, mimo iż trudne do przewidzenia, zostało przedstawione w sposób wyjątkowo pobieżny, co nie pasuje do reszty powieści. Jakby autorka bała się, że nie zdąży oddać książki do wydawnictwa na czas...
Powieść Jolanty Kosowskiej wyróżnia nie tylko intrygująca fabuła, ale i przedstawienie bohaterów. Autorka skupia się na profilach psychologicznych postaci. Pozwala nam poznać ich najskrytsze myśli i uczucia. W umiejętny sposób pokazuje sytuację, w której nawet najnormalniejszy człowiek może uznać siebie za szaleńca; ukazuje dziwne i zwodnicze działanie ludzkiego mózgu. Jej bohaterowie żyją. Nawet najmroczniejsze postacie mają tą iskierkę, która sprawia, że wydają się wyjątkowo realne.
Warto także wspomnieć o niesamowitych opisach Toskanii, jakie możemy znaleźć w książce. Stanowią one dużą część powieści. Wielu innych przypadkach byłoby to dość nużące, jednak czytając W labiryncie obłędu fascynowały mnie one i sprawiły, że mogłam znaleźć się wśród winnic, gajów oliwnych i błękitu toskańskiego nieba oraz razem z bohaterami przeżywać wszystkie wzloty i upadki.
Nie znajdziecie w tej książce nic banalnego, ani nudnego, a raczej historię, która mogła przydarzyć się każdemu z nas. Realność bije z kart tej powieści, co jest fascynujące i przerażające jednocześnie, bowiem nikt chyba nie chciałby mieć tak bardzo zagmatwanego życia jak postacie stworzone przez autorkę. Jednocześnie jest w tej opowieści pewnego rodzaju pocieszenie i nadzieja, na lepszą przyszłość. Jeśli chcecie przeczytać powieść, która porusza nas do głębi, jest pasjonujaca i oryginalna, pobudza nasze wszystkie zmysły i przywołuje całą gamę uczuć, to koniecznie sięgnięcie po W labiryncie obłędu.
On - niegdyś pracujący w policji, obecnie szanowany psychoterapeuta, który za wszelką cenę chce zrozumieć problemy swoich klientów. Ona - energiczna i kontrowersyjna malarka, której wyobraźnia nie zna granic. Połączyła ich czerwień, rozdzieliły wygórowane ambicje, postawienie pracy wyżej niż tej drugiej osoby i uczucie tak mocne, że raniło ich oboje. Ponad rok po ich...
więcej mniej Pokaż mimo to
Macie chorobę lokomocyjną? Może powieszona na drzwiach kurtka przyprawiła was o przyspieszone bicie serca, bowiem w ciemności wydawała się być okropnym potworem? Albo macie hipopotomonstrosekwipedaliofobię (paranoicznie boicie się długich słów)? Za wszystkie z powyższych dziwactw, i nie tylko te, odpowiada wasz mózg. Dziwne? Tak, i to bardzo. Może spytacie, jak to wszystko jest możliwe? Opowiedzieć na to pytanie stara się Dean Burnett.
Gupi muzg na pierwszy rzut oka może wydawać się lekturą lekką i nic nie wnoszącą do naszego życia. Już sam tytuł, z błędami ortograficznymi, budzi kontrowersje. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom. Doktor Dean Burnett, który w wolnym czasie występuje jako komik, w przystępny i posty sposób tłumaczy dziwactwa i skomplikowane procesy, jakie zachodzą w naszym mózgu. Autor w książce obala mity dotyczące tego organu, snuje własne teorie w oparciu o wiele źródeł naukowych... oraz świetnie się bawi, mogąc podzielić się z czytelnikami tym, co sam wie.
Książka jest zdecydowanie lekturą obowiązkową dla wszystkich ciekawych swojej psychiki. Na jakiej zasadzie funkcjonujemy? Dlaczego emocje negatywne dominują nad pozytywnymi? Jaki wpływ ma otoczenie na nasz rozwój? Kim są przyjaciele? I dlaczego lubimy się bać? To tylko kilka z pytań, na które odpowiedzi możemy poznać dzięki Gupiemu muzgu.
Lektura nie byłaby tak ciekawa, gdyby nie została przedstawiona w tak oryginalny i lekki sposób. Dean Burnett pisze prosto i zwięźle. W ciekawy sposób przedstawia wszystkie procesy, stosując wiele porównań i przykładów wziętych w życia. Wpływ na odbiór książki ma także niesamowite poczucie humoru autora, który z dystansem podchodzi do siebie i wszystkiego, co go otacza.
Dzięki przeczytaniu książki Deana Burnetta przekonałam się, że moje dziwactwa to tak naprawdę dziwactwa, które przytrafiają się nie tylko mi, ale milionom ludzi na całym świecie. Teraz mogę spać spokojnie i nie bać się, że coś jest ze mną nie tak, ponieważ to nie moja wina, że nie pamiętam imion, choć kojarzę twarze czy że lubię się bać podczas oglądania horrorów. To wina mojego gupiego muzgu!
Macie chorobę lokomocyjną? Może powieszona na drzwiach kurtka przyprawiła was o przyspieszone bicie serca, bowiem w ciemności wydawała się być okropnym potworem? Albo macie hipopotomonstrosekwipedaliofobię (paranoicznie boicie się długich słów)? Za wszystkie z powyższych dziwactw, i nie tylko te, odpowiada wasz mózg. Dziwne? Tak, i to bardzo. Może spytacie, jak to wszystko...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kim są dla nas anioły? Często uważamy ich za niewidocznych stróży, istoty, które odwodzą nas od złego. Czy jednak mamy rację? Czy anioły faktycznie opiekują się nami i nas strzegą? Co jeśli postrzegamy ich w zbyt pozytywnym świetle? A jeśli są to istoty, które nas kuszą i zwodzą? Może aniołom w ogóle nie zależy na ludzkim losie, a nasza wiara w nie jest jedynie naiwnym złudzeniem przekazywanym z pokolenia na pokolenie?
Od pierwszego ataku minęło zaledwie kilka tygodni, a życie mieszkańców Ziemi zmieniło się w koszmar. Każdy dzień jest walką o przetrwanie, którą wygrają jedynie najsilniejsi. Coraz trudniej o jedzenie i bieżącą wodę. W ciągu dnia na ulicach grasują gangi, mordując i niszcząc wszystko, co im stanie na drodze. Jednak najgorsza jest noc. To właśnie wtedy nawet najbrutalniejsi ludzie wolą zaszyć się w bezpiecznym miejscu. Każdy się ich obawia i tego, co za sobą niosą - śmierć i zniszczenie. Nikt już się nie łudzi, że anioły zwiastują bożą nowinę. Ich przybycie zwiastuje coś innego - apokalipsę.
Gdzieś pomiędzy tym wszystkim żyje Penryn wraz ze swoją nieco szurniętą matką i niepełnosprawną siostrą. Dziewczyna radzi sobie dobrze do czasu, gdy podczas ucieczki spotyka czworo aniołów walczących pomiędzy sobą. Penryn wtrąca się w walkę, co kończy się porwaniem jej siostry. Zdesperowana, postanawia zabrać ranną istotę z miejsca walki i wyciągnąć z niej informacje. Wie, że odzyskanie siostry nie będzie prostym zadaniem, jednak całkowicie nie spodziewa się takiego obrotu spraw.
Muszę przyznać, że sam pomysł na fabułę wyjątkowo mi się spodobał. Mimo iż ostatnimi czasy na rynku wydawniczym można znaleźć wiele powieści traktujących o aniołach, to Anegelfall ma w sobie coś oryginalnego, taką nutkę, która sprawia, że podczas czytania temat nie wydaje się nudny i oklepany. W książce znajdziemy wiele zapierających dech w piersiach zwrotów akcji i wydarzeń sprawiających, że serce zatrzymuje się. Autorka nie stawia na banały, a tworzy coś nietuzinkowego, choć nie obeszło się bez kilku potknięć. Najgorszym punktem całej fabuły jest do bólu przewidywalny wątek miłosny. Bardzo lubię główne postacie, jednak myślę, że Susan Ee mogła postarać się bardziej i w mniej przewidywalny sposób rozwinąć znajomość pomiędzy nimi.
A skoro już mowa o postaciach... Penryn to typ osoby, która dąży do celu za wszelką cenę, jednocześnie starając się ochronić swoich bliskich. Podobnie jest z naszym aniołem - Raffe. Posiada on mocny charakter i nigdy się nie wycofuje. Cieszę się, że autorka w taki sposób przedstawiła swoich bohaterów. Każda postać wyraźnie odcina się od drugiej, różnią się one cechami, ale wszystkie są wyraziste. Odnosi się to zarówno do postaci głównych, jak i drugoplanowych i epizodycznych.
Czy warto sięgnąć po tę książkę? Jestem pewna, że spodoba się ona osobom lubiącym nieco mroczne i apokaliptyczne rzeczywistości, a także tym, którzy lubią motyw aniołów pojawiający się w powieściach. Na korzyść książki przemawia na pewno ciekawa i pełna zwrotów akcji fabuła oraz dobrze wykreowani bohaterowie. Nie bez znaczenia jest także niesamowita okładka, obok której nie można przejść obojętnie. Moim zdaniem warto się skusić i zagłębić w tajemniczą rzeczywistość ludzi i aniołów.
Kim są dla nas anioły? Często uważamy ich za niewidocznych stróży, istoty, które odwodzą nas od złego. Czy jednak mamy rację? Czy anioły faktycznie opiekują się nami i nas strzegą? Co jeśli postrzegamy ich w zbyt pozytywnym świetle? A jeśli są to istoty, które nas kuszą i zwodzą? Może aniołom w ogóle nie zależy na ludzkim losie, a nasza wiara w nie jest jedynie naiwnym...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wyobraźcie sobie, że budzicie się w obcym miejscu, wśród obcych ludzi. Nie pamiętacie nic, nie kojarzycie twarzy, nie wiecie nawet jak się nazywacie. Zaczynacie wszystko od zera. W przeszłości sami do siebie napisaliście list, w którym nakazaliście sobie zacząć wszystko od nowa i nie zastanawiać się na tym, co było kiedyś. Nagle pojawia się ktoś, kto niszczy cały spokój i zaczyna opowiadać niestworzone historie o Tobie i tym, kim jesteś. Wydaje wam się to niemożliwe, jednak sprawy komplikują się coraz bardziej. Okazuje się, że byłeś zamieszany w intrygi, które wydają się nie mieć końca. Nie masz pojęcia, kto jest kłamcą i komu możesz zaufać. Czy zdecydujesz się ponownie zagłębić w świat, o którym chciałeś tak bardzo zapomnieć?
Tosca Lee stworzyła niebanalną i intrygującą historię, pełną gwałtownych zwrotów akcji, intryg i wielu tajemnic. Połączenie historii Elżbiety Batory, nazywanej również Krwawą Hrabiną, z opowieścią o dziewczynie, która z niewiadomych nikomu przyczyn usunęła sobie pamięć już samo w sobie jest bardzo oryginalne i ciekawe. Czytelnik od samego początku bazuje na domysłach i tym, co wie główna bohaterka, a, uwierzcie, są to jedynie okruszki informacji. Niczego nie dostaje na tacy, a dopiero wraz z biegiem wydarzeń odkrywa całą prawdę, która jest bardziej zagmatwana niż mogłoby się zdawać.
Główna bohaterka jest postacią o mocnym charakterze. Mimo beznadziejnego położenia radzi sobie w sytuacji, w której się znalazła. Nie załamuje się i nie obwinia innych za to, co się stało. Jest świadoma tego, że usunięcie pamięci to była jej własna decyzja, której skutki teraz odczuwa. Gdy do gry wkraczają uczucia, nie traci głowy, a ciągle myśli o ludziach wokół i tym, co mogłoby się stać, gdyby zaufała niewłaściwym osobom. Jest to typ postaci, jakich jest tak mało w literaturze młodzieżowej - silna i niezależna, ale też mająca swoje cele i ideały.
Mimo pędzącej w zawrotnym tempie akcji, autorka skupiła się na zarysach charakterów wszystkich swoich postaci postaci. Bohaterowie żyją własnym życiem. Możemy poczuć do nich sympatię i niechęć, możemy im współczuć i życzyć wszystkiego co najgorsze. Każdy z nich wzbudza w nas jakieś emocje, potrafi zaciekawić swoim charakterem i zachęcić do dalszego poznawania swojej historii.
W całej opowieści brakowało mi jedynie czegoś brutalniejszego; większej ilości ciekawostek z życia Krwawej Hrabiny; czegoś, co by mnie zaskoczyło i wbiło w fotel. Jestem osobą, która lubi czytać różnego rodzaju ciekawostki historyczne. Z postacią Elżbiety Batory miałam styczność już kilkukrotnie i żadną nowością dla mnie nie są plotki, które o niej krążyły. Co prawda znalazłam w powieści kilka rzeczy będących dla mnie nowością, jednak mam nadzieję, że w kolejnym tomie będzie ich jeszcze więcej.
Błyskawicznie tocząca się akcja, intrygująca i wielowątkowa fabuła pełna intryg i sekretów, silna i niezależna główna bohaterka oraz wyjątkowo dobrze nakreśleni bohaterowie... Czego chcieć więcej? Potomkowie to powieść idealna dla miłośników niebanalnych thrillerów młodzieżowych. Znajdziecie w tej książce wszystko, co najlepsze i mogę wam zagwarantować, że nie będziecie się przy niej nudzić!
Wyobraźcie sobie, że budzicie się w obcym miejscu, wśród obcych ludzi. Nie pamiętacie nic, nie kojarzycie twarzy, nie wiecie nawet jak się nazywacie. Zaczynacie wszystko od zera. W przeszłości sami do siebie napisaliście list, w którym nakazaliście sobie zacząć wszystko od nowa i nie zastanawiać się na tym, co było kiedyś. Nagle pojawia się ktoś, kto niszczy cały spokój i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ludzie to wyjątkowo niesforny gatunek. Każde stworzenie o tym wie. Jednak Panna Drake ma sposób na swoich oswojonych. Bo najważniejsza jest dyscyplina. Oswojony powinien wiedzieć, kto tutaj rządzi. Sprawdziło się to w przypadku Kudłatej (dla innych ludzi znanej pod imieniem Amelia), jednak wychowanie Winnie staje się dość sporym wyzwaniem dla mądrej smoczycy. Ta wygadana i ciągle wpychająca nos w nie swoje sprawy dziewczynka nie stosuje się do żadnych zasad. Co więcej, twierdzi, że Panna Drake była własnością Kudłatej! Czyż to nie jest oburzające? Smoczyca stara się pokazać Winnie, jak jest naprawdę, jednak przynosi to więcej problemów, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Dodatkowo Winnie przez przypadek wypuszcza na ulice magiczne istoty, które w porę nieschwytane mogą zachwiać równowagę w magicznej rzeczywistości.
Laurence Yep oraz Joanne Ryder stworzyli ciekawą, niebanalną i pełną zabawnych sytuacji historię, skierowaną głównie do młodszych czytelników, choć jestem pewna, że starsi miłośnicy baśniowych opowieści znajdą tutaj także coś dla siebie. Przy Poradniku dla smoków nie sposób się nudzić! Mała Winnie cały czas serwuje zarówno nam, jaki i Pannie Darke jakieś niespodzianki. A smoczyca nie pozostaje jej dłużna. Podniebne loty wśród chmur, zakupy w magicznym sklepie, zaczarowany dziennik czy łzy zamieniające się w perły - to i wiele więcej znajdziecie w tej książce.
Watro zwrócić uwagę na sposób narracji. Całość przedstawiona jest z punktu widzenia dorosłego smoka - Panny Drake. Jest to niezwykle ciekawy i udany zabieg. Rzadko kiedy zdarza się, by narratorem nie był człowiek, a nigdy nie spotkałam się z historią opowiadaną przez smoka. Panna Drake to wyjątkowa postać, która ma swoje własne przekonania i ideały. Historia przez nią opowiadana jest więc oryginalna i zaskakująca. Nie ma tu miejsca na banały. Smoki myślą w inny sposób niż ludzie, choć mają z nami także wiele wspólnych cech - w Poradniku dla smoków jest to wyjątkowo dobrze pokazane.
Główne bohaterki także zostały ciekawie nakreślone. Panna Drake i Winnie to duet idealny, choć na początku można mieć co do tego pewne wątpliwości. Smoczyca jest postacią spokojną i wybredną, nieprzepadającą za niespodziankami. Za to Winnie to pełna energii, odważna i niespotykanie ciekawska dziewczynka, która lubi mieć nad wszystkim kontrolę. Początkowo ich osobowości gryzą się, jednak już po jakimś czasie pomiędzy obiema bohaterkami wiąże się nić sympatii, która z czasem coraz bardziej się zacieśnia.
Mam nadzieję, że Poradnik dla smoków to pierwsza, ale nie ostatnia książka tego duetu pisarskiego. Laurence Yep oraz Joanne Rydner spisali się doskonale. Ich powieść jest ciekawą i wartościową opowieścią, którą z czystym sercem można oddać w ręce najmłodszych!
Ludzie to wyjątkowo niesforny gatunek. Każde stworzenie o tym wie. Jednak Panna Drake ma sposób na swoich oswojonych. Bo najważniejsza jest dyscyplina. Oswojony powinien wiedzieć, kto tutaj rządzi. Sprawdziło się to w przypadku Kudłatej (dla innych ludzi znanej pod imieniem Amelia), jednak wychowanie Winnie staje się dość sporym wyzwaniem dla mądrej smoczycy. Ta wygadana i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Harry Potter to postać, która towarzyszy mi od najmłodszych lat. Już jako mała dziewczynka zakochałam się w przygodach młodego czarodzieja i jego przyjaciół. Gdy miałam siedem lat, po raz pierwszy przeczytałam Komnatę tajemnic. Zapoczątkowała ona nie tylko moją miłość do tej serii, ale sprawiła, że zakochałam się w książkach. Kiedy usłyszałam o Harry'm Potterze i Przeklętym dziecku, miałam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłam się, że to nie jest koniec, z drugiej - czułam niesmak, bałam się, że dalsza część tej historii będzie pisana na siłę. Mimo wszystko postanowiłam sięgnąć po kontynuację Harry'ego Pottera, wydaną w formie scenariusza przedstawienia teatralnego. Zobaczcie co z tego wynikło...
Minęło kilkanaście lat odkąd Harry stoczył ostateczną walkę z Voldemortem. Dziś trzydziestosiedmioletni czarodziej jest mężem i ojcem trójki dzieci, a także pracownikiem Ministerstwa Magii. Mimo iż mężczyzna stara się toczyć normalne życie, ciągle jest Tym, Który Przeżył i pokonał Czarnego Pana. Piętno wydarzeń z przeszłości odciska się nie tylko na nim, lecz także na najbliższych mu osobach. Najbardziej odczuwa to jego syn, Albus, który trafił do Slytherinu i zaprzyjaźnił z synem Draco Malfoya - Scorpiusem. Wydarzenia te częściowo poróżniają Potterów, co okazuje się niebezpieczne, gdy mrok znów zaczyna ogarniać świat czarodziejów.
Zacznijmy może od samej formy książki, która jest wyjątkowo niecodzienna. Harry Potter i przeklęte dziecko to historia, która została wydana w formie scenariusza teatralnego. Mam mieszane uczucia co do tego typu książek. Z jednej strony nienawidzę Romea i Julii Szekspira, z drugiej Zemsta Aleksandra Fredro mnie zauroczyła. Scenariusz napisany przez Tiffany'ego i Thorne'a spodobał mi się. Dialogi były ciekawe, przepełnione humorem i oddające charaktery postaci, didaskalia nie wytrącały z rytmu czytania, a były ciekawym uzupełnieniem całości. Nie mogę się przyczepić do niczego, co związane z formą, bo autorzy naprawdę się postarali. Warto także wspomnieć o fantastycznej oprawie graficznej. Okładka jest intrygująca i tajemnicza, a błyszczące elementy przyciągają wzrok. Jest to pozycja, którą typowe sroki okładkowe muszą mieć w swojej kolekcji.
Co do fabuły... Nie mogę jednoznacznie stwierdzić czy mi się podobała czy wręcz przeciwnie. Harry Potter i przeklęte dziecko potraktowałam jako pewnego rodzaju dodatek do serii, który jednakże nie jest częścią historii Harry'ego. Wydarzenia z tej książki wydają mi się tak bardzo nie pasujące do całości, że mój mózg sam uznał je za odmienną historię, a ja nie mam zamiaru wyprowadzać go z błędu. Owszem, fabuła jest interesująca i znajdziemy w niej wiele zaskakujących zwrotów akcji, jednak to nie jest to samo, co poprzednie siedem części. Brakuje tutaj tego klimatu charakterystycznego dla książek J.K. Rowling. Czasami czułam jakbym czytała jakieś fan fiction. Niby są ci sami bohaterowie, jest ten sam świat i autor nawiązuje do wydarzeń z przeszłości, których przebieg znam, jednak brakowało jakiegoś kluczowego elementu, który pozwoliłby mi uznać wydarzenia mające miejsce w Przeklętym dziecku za prawdę.
Myślę, że każdy prawdziwy miłośnik Harry'ego Pottera powinien sięgnąć po tę publikację, choć nie liczyć na pełną gwałtownych zwrotów akcji książkę, ponieważ już sama forma, pozbawiona opisów, to wyklucza. Mimo wszystko podczas czytania czuć napięcie i dreszczyk ekscytacji, a od samej książki nie można się oderwać, nie poznawszy wcześniej zakończenia historii. Jest to zdecydowanie pozycja, która jednym przypadnie do gustu, innym wyda się czymś napisanym jedynie dla zysku. Mi samej opowieść o Albusie wyjątkowo spodobała się i cieszę się z tych kilku godzin, które dzięki tej książce mogłam ponownie spędzić w świecie wykreowanym przez J. K. Rowling.
Harry Potter to postać, która towarzyszy mi od najmłodszych lat. Już jako mała dziewczynka zakochałam się w przygodach młodego czarodzieja i jego przyjaciół. Gdy miałam siedem lat, po raz pierwszy przeczytałam Komnatę tajemnic. Zapoczątkowała ona nie tylko moją miłość do tej serii, ale sprawiła, że zakochałam się w książkach. Kiedy usłyszałam o Harry'm Potterze i Przeklętym...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jest wiele rodzai zbrodni i przemocy. Jedne, takie jak kradzież zegarka czy nabicie komuś siniaka, nie są wydarzeniami, które w jakimś znaczącym stopniu wpływają na nasze życie. Owszem, mógł być to zegarek, który otrzymaliśmy w spadku po przodku czy kupiliśmy za dużą sumę pieniędzy, jednak tak naprawdę nie był na tyle ważny, by wywrócić wszystko do góry nogami. Jednakże istnieją zbrodnie, które są niewybaczalne i odciskają trwałe piętno na naszej psychice. Takim czymś jest gwałt. Coś obrzydliwego i nieludzkiego, a jednocześnie ciągle występującego w naszym społeczeństwie. A co jest najgorsze w tej zbrodni? Że często dopuszczają się jej osoby, które znamy i którym ufaliśmy bezgranicznie; które miały być naszymi wybawicielami, a okazują się okrutnymi prześladowcami.
Kiedyś był obiektem jej westchnień, osobą, której bezgranicznie ufała. Dziś nienawidzi go z całego serca i życzy mu wszystkiego, co najgorsze. On sprawił, że jej życie zmieniło się w piekło. Kim teraz jest Eden? Bo już na pewno nie tą niewinną nastolatką, którą była przed TYM wydarzeniem. Jej życie stało się pasmem bólu, smutku i życiowych porażek. Nie tak łatwo poradzić sobie z myślą, że zostało się zgwałconym i nikt ci w to nie uwierzy.
Amber Smith podjęła się zadania, które nie było wcale takie proste. Postanowiła stworzyć historię dziewczyny będącej na skraju samozniszczenia; dziewczyny, która po tym jak brutalnie potraktował ją przyjaciel jej brata zamknęła się na pomoc innych i zaczęła tłamsić w sobie wszystkie uczucia. Opowieść ta mogła stać się nierealna przez choćby jeden pominięty szczegół. A jednak autorce udało się przedstawić czytelnikom coś dopieszczonego i swoją realnością poruszającego serca i umysły. Historia Eden to opowieść pełna bólu i cierpienia, która zmusza nas do głębszej refleksji i wywołuje wiele sprzecznych uczuć. Z jednej strony współczujemy głównej bohaterce i mamy nadzieję, że jej oprawcy przytrafi się wszystko co najgorsze, z drugiej - mamy ochotę wejść do książki i nawrzeszczeć na nią za to, co zrobiła ze swoim życiem. Bo tak naprawdę każdy ma wybór, ona jednak tego nie dostrzegała, myślała, że istnieje tylko jedna opcja i przez to z każdym dniem pogrążała się coraz bardziej.
Wydarzenia powieści rozgrywają się w liceum. Smith doskonale oddała prawdziwą rzeczywistość i idealnie przedstawiła kontrasty w niej istniejące. Z jednej strony mamy prymusów i sportowców, których kocha cała szkoła, z drugiej szare myszki, istniejące tylko po to by się na nich wyżywać. A przepaść pomiędzy tymi dwoma światami jest ogromna. W każdej szkole istnieją etykietki, jednak to od ciebie zależy, która z nich zostanie ci nadana - to między innymi pragnie przekazać autorka, gdy opowiada nam historię Eden. Bo oprócz głównego poruszanego problemu (gwałtu) Amber Smith próbuje przekazać nam wiadomość i pokazać, że tak naprawdę to od nas zależy, co zrobimy z naszym życiem. Powinniśmy o tym pamiętać i nie słuchać ludzi pragnących wmówić nam coś innego.
W książce znajdziemy także wyjątkowo dobrze nakreślone profile psychologiczne postaci. Autorka skupia się na uczuciach towarzyszących poszczególnym wydarzeniom oraz pokazuje nam przemiany zachodzące w bohaterach pod wpływem różnych sytuacji i czasu. Eden to początkowo zwykła, może nieco dziecinna czternastolatka naiwnie zauroczona starszym chłopakiem. Po tragicznym wydarzeniu zaczyna widzieć świat w mniej wesołych barwach. Zamyka się w sobie, zmienia się, bo nie chce, by strach przejął kontrolę nad jej życiem. Na naszych oczach upada. I nie pozwala nikomu, by pomógł jej się podnieść.
Co mnie zmieniło na zawsze jest książką napisaną lekko, a jednak poruszającą wyjątkowo drażliwe tematy. Niezrozumienie przez rodziców, poniżanie, pierwsze zauroczenie i gwałt - między innymi te problemy porusza autorka. Jest to książka, którą zdecydowanie warto poznać. Pokazuje ona nie tylko sposób myślenia ofiar gwałtów, ale także to, że te osoby często wołają o pomoc, lecz mimo wszystko nie są słyszane...
Jest wiele rodzai zbrodni i przemocy. Jedne, takie jak kradzież zegarka czy nabicie komuś siniaka, nie są wydarzeniami, które w jakimś znaczącym stopniu wpływają na nasze życie. Owszem, mógł być to zegarek, który otrzymaliśmy w spadku po przodku czy kupiliśmy za dużą sumę pieniędzy, jednak tak naprawdę nie był na tyle ważny, by wywrócić wszystko do góry nogami. Jednakże...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wielu uczniów stresują początki bądź zakończenia roku szkolnego. Często są to uroczystości, które rozpoczynają lub kończą jakiś etap w naszym życiu. Percy Jackson zazwyczaj stresuje się podwójnie (a nawet potrójnie czy poczwórnie). Dlaczego? To proste - jest herosem, a oni nigdy nie mają w życiu łatwo.
Chłopak chciał rozpocząć dziewiątą klasę w spokoju, jednak nie spodziewał się, że już w dniu otwartym zostanie oskarżony o podpalenie nowej szkoły. Percy po raz kolejny musi zmienić plany i jak najszybciej jedzie do obozu. Tam panuje ponury nastrój. Starzy bogowie budzą się i buntują, pradawne potwory powracają na Ziemię, a Luck jest coraz bliższy obudzenia Kronosa. Jedynym tymczasowym ratunkiem jest Labirynt, który może okazać się zarówno wybawieniem, jak i sprowadzić na Obóz Herosów, a także sam Olimp całkowitą zagładę.
Bitwa w Labiryncie to kolejna świetnie napisana, pełna wartkiej akcji i barwnych bohaterów książka z serii Percy Jackson i bogowie olimpijscy. Rick Riordan po raz kolejny postarał się, by nie znudzić czytelników, a przysporzyć im wiele rozrywki. Tym razem fabuła opiera się głównie na micie o Dedalu, jego mitycznym labiryncie i nitce Adradny. Jest to opowieść dobrze znana nam wszystkim, jednak autor tak zręcznie przeplótł naszą codzienność ze starożytnymi realiami, że nawet zagorzały fan mitologii greckiej znajdzie w tej książce coś dla siebie.
Seria o Percy'm Jacksonie dorasta wraz ze swoimi czytelnikami. W każdym kolejnym tomie główny bohater boryka się z coraz to nowszymi i poważniejszymi problemami. W czwartej części pojawia się wątek miłosny. Riordan w prosty sposób pokazuje rodzące się uczucie pomiędzy dwójką nastolatków i problemy, jakie niesie to za sobą. Oczywiście po raz kolejny pojawiają się także momenty, w których czytelnik musi skupić uwagę na nieprostych relacjach pomiędzy herosem, a jego boskim rodzicem.
Pojawia się także kilku nowych, ciekawych bohaterów całkowicie odwracających bieg historii. Poznajemy między innymi sympatyczną nimfę Kalinę, mrocznego instruktora Kwintusa czy okrutnego ducha (którego imienia lepiej nie przytoczę).Oczywiście spotykamy także stare postacie, takie jak Clarisse, Luck czy Chejron, choć w tym tomie schodzą oni na jeszcze dalszy plan niż zazwyczaj. Prym w całej opowieści wiodą mistrzowsko wykreowani Precy, Anabeth, Grover oraz Tyson. Ważną postacią staje się także Nico, który jest zagubiony, samotny i szuka siebie w tym okrutnym świecie.
Bitwa w Labiryncie, nie licząc tytułu będącego ogromnym spoilerem, jest książką praktycznie bez wad. Swoim poziomem dorównuje trzem poprzednim tomom. Jest klimatyczna, pełna zapierającej dech w piersiach akcji oraz przesympatycznych bohaterów, których nie da się nie polubić. Ponadto powieść ta pokazuje wiele wartości, takich jak przyjaźń czy pierwsza szczera miłość, a młodszym może przybliżyć najważniejsze informacje dotyczące mitologii greckiej. Rick Riordan po raz kolejny zabiera nas do świata mistycznego i intrygującego, w którym chciałby żyć nie jeden nastolatek. Polecam wszystkim lubującym się w klimatycznych i wartościowych powieściach skierowanych do młodszych odbiorców.
Wielu uczniów stresują początki bądź zakończenia roku szkolnego. Często są to uroczystości, które rozpoczynają lub kończą jakiś etap w naszym życiu. Percy Jackson zazwyczaj stresuje się podwójnie (a nawet potrójnie czy poczwórnie). Dlaczego? To proste - jest herosem, a oni nigdy nie mają w życiu łatwo.
Chłopak chciał rozpocząć dziewiątą klasę w spokoju, jednak nie...
Męczą was już wszystkie panny doskonałe? Chciałybyście w końcu poczuć się lepiej w swojej skórze? Chcecie wiedzieć, jak to możliwe, że niektóre kobiety zawsze są pewne siebie, w perfekcyjnym makijażu, bez żadnych kompleksów? Ogarnij się i zacznij żyć to książka idealna dla was! Ona nie uczy, jak być perfekcyjną, ale pokazuje świat z całkowicie innej perspektywy, gdzie liczą się nie tylko biel i czerń, ale także wszystkie odcienie szarości.
Lucia Taboada we współpracy z niesamowitą ilustratorką Raquel Corcoles stworzyła coś niesamowitego. Publikacja ta jest idealna dla kobiet myślących, że ich życie jest pasmem błędów i porażek. Autorka w prosty i humorystyczny sposób, stosując dużo ciekawych porównań, przedstawia nam inne punkty widzenia na przykre sytuacje, które każda z nas w życiu przeżywa. Ważne jest to, by nie zamykać się w pokoju z górą lodów czekoladowych (truskawkowe i waniliowe też dopuszczalne), ale pokazać, że jesteśmy silne i damy radę przeciwstawić się Diablicy, siedzącej w nas.
Z radą przychodzą nam trzy postacie - Neurobiolog, Psycholożka oraz Trener osobisty. Jest to naprawdę bardzo ciekawe i niekonwencjonalne rozwiązanie. W każdym rozdziale możemy przeczytać o innych problemach, z którymi codziennie muszą mierzyć się kobiety. Wymienione wyżej postacie przedstawiają nam różne możliwości rozwiązania nich i odnalezienia pozytywów w nieprzyjemnych sytuacjach. Oczywiście w centrum całego zamieszania jest Diablica, przychodząca z negatywnymi myślami. Jednak szybko można się przekonać, że nie jest ona tak silna, jak mogłoby się wydawać. Wystarczy odrobina pozytywnej energii!
Ogarnij się i zacznij żyć to nie tylko puste informacje (wiedzieliście, że kiedyś każdy człowiek posiadał kobiecy mózg?!), ale także trochę praktyki. Druga połowa książki jest pewnego rodzaju treningiem. Mamy trzy tygodnie na opanowanie emocji i zobaczenie promyka wśród chmurnych myśli. Podczas tych dwudziestu jeden dni autorka zmusza nas do konfrontacji z wewnętrzną Diablicą i mrocznymi myślami, plączącymi się w naszych głowach.
Jeśli czujecie, że z waszym życie jest coś nie tak, chcecie poznać kilka ciekawostek na temat własnego ciała czy po głowie ciągle plączą wam się negatywne myśli, koniecznie sięgnijcie po Ogarnij się i zacznij żyć. Porady dla nie całkiem doskonałych. Być może wtedy zauważycie, że Diablica przejęła nad wami kontrolę i nie dajecie Neurologowi, Psycholożce i Trenerowi osobistemu dojść do głosu, a może to być bardzo negatywne w skutkach.
Męczą was już wszystkie panny doskonałe? Chciałybyście w końcu poczuć się lepiej w swojej skórze? Chcecie wiedzieć, jak to możliwe, że niektóre kobiety zawsze są pewne siebie, w perfekcyjnym makijażu, bez żadnych kompleksów? Ogarnij się i zacznij żyć to książka idealna dla was! Ona nie uczy, jak być perfekcyjną, ale pokazuje świat z całkowicie innej perspektywy, gdzie liczą...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jak bardzo skomplikowane potrafią być relacje rodzinne przekonaliście się zapewne niejednokrotnie. Ile razy mała sprzeczka z bratem zamieniała się w sytuację rodem z komedii Moliera? Jak często mieliście ochotę rzucić zaklęciem Avada kedavra w siostrę, która wygadała jakiś wasz sekret? A co z nadgorliwą babcią, chcącą mieć władzę nad wszystkim w waszym życiu, zaczynając od tego co jecie, na tym z kim się spotykacie po szkole kończąc? Już nawet nie wspominam o rodzicach, którzy każdemu kogo przyprowadzicie do domu opowiadają anegdotki z waszego dzieciństwa! Jednak rodziny się nie wybiera. To ludzie, którzy mimo wszystko są nam najbliżsi i w najtrudniejszych chwilach chronią nas przed podjęciem tragicznej w skutkach decyzji. Pomagają nam i nas chronią. Każda, nawet ta najdziwniejsza rodzina, w najtrudniejszych chwilach powinna się jednoczyć.
Olimpowi grozi zagłada. Kronos odrodził się w ciele Lucka. Na terenie Manhattanu rozpoczyna się wojna, z której zwycięsko może wyjść tylko jedna strona. Bogowie przeciwko tytanom, demony przeciwko driadom i satyrom, herosi przeciwko herosom. Nie liczy się nic poza zwycięstwem. Dzień z Wielkiej Przepowiedni zbliża się nieubłaganie. Jedna decyzja sprowadzi na Olimp zagładę bądź wybawienie.
Długo powstrzymywałam się przed sięgnięciem po tę książkę. I nie chodziło jedynie o to, że skończy ona moją przygodę z Percy'm, ale także o pewną myśl, która ciągle kryła się w najmroczniejszym zakątku mojego umysłu - A co jeśli Ostatni olimpijczyk nie okaże się aż tak dobry? Jeśli tym razem Rick Riordan poległ i nie przeskoczył poprzeczki, którą sam sobie ustanowił? W końcu jednak ciekawość wygrała. Mówi się, że "ciekawość to pierwszy stopień do piekła". W tym przypadku słowa te nabierają całkowicie innego znaczenia. Dzięki Rickowi Riordanowi faktycznie mogłam przenieść się do piekła - piekła znajdującego się na Ziemi. Cała akcja krąży wokół nowo odrodzonego Kronosa i ochrony Olimpu. Bohaterowie ciągle walczą, jednak siły Kronosa wydają się nieograniczone i niezwyciężone. Dodatkowo Tyfon - najstarszy i najstraszliwszy z potworów, bóg huraganów - sunie w stronę Nowego Jorku, niszcząc wszystko, co stoi mu na drodze. Swoją walkę toczy także Posejdon, którego pałac został oblężony. Wszystkie te wydarzenia składają się na to, że czytelnik nie ma chwili wytchnienia. Akcja pędzi niczym błyskawica. Nagłe zwroty akcji, przerażające tajemnice w połączeniu z sarkastycznym humorem tworzą istną mieszankę wybuchową, której nie da się oprzeć.
Autor idealnie dopracował każdy szczegół książki. Już od samego początku fabuła zmierza ku zakończeniu. Riordan po kolei naprowadza, a następnie zamyka poszczególne wątki; przygotowuje nas na wydarzenia, które ostatecznie rozwiążą całą historię i zakończą naszą przygodę z serią. Zakończenie nie pozostawia w nas niedosytu, a coś w rodzaju spełnienia. Zamykamy książkę i czujemy, że to jest właśnie to. Każda opowieść musi się kiedyś skończyć, w szczęśliwy lub niezbyt sposób. Riordan wiedział kiedy ma nastąpić koniec Percy'ego Jacksona; kiedy powiedzieć ostatnie słowo w sprawie historii tego herosa... i chwała mu za to!
Ostatni olimpijczyk jest powieścią, w której autor posługuje się ogromną ilością postaci. Wszyscy ważniejsi bohaterowie z poprzednich czterech tomów pojawiają się tutaj. Oczywiście prym wiedzie Percy. Chłopak wyjątkowo zmienił się przez ostatnie lata. Z niepewnego i zagubionego dwunastolatka stał się mężnym i walczącym o swoje przekonania młodym mężczyzną. Rozumie, o co toczy się walka i robi wszystko, by ochronić swoich bliskich. Postacie drugoplanowe także przeszły znaczą metamorfozę. Najbardziej widać to po Groverze. Przygody mocno zmieniły tego Kozłonoga. Nie wiadomo kiedy przeistoczył się on w satyra, który nie boi się wyzwań i walki w słusznej sprawie. Dawną nieroztropność zastąpiła mądrość, a tchórzostwo pewność siebie. Chociaż miłośnicy Grovera mogą być spokojni - mimo wszystko jest on dalej tym samym sympatycznym i zakochanym w burrito satyrem .
Żadne słowa nie są odpowiednie do opisania tej książki. Ostatni olimpijczyk to połączenie wybuchowej akcji, subtelnego wątku miłosnego, barwnych i przesympatycznych bohaterów oraz sarkastycznego, aczkolwiek ciągle niewinnego humoru. Autor poprzez tą opowieść pokazuje, że tak naprawdę nikt, nawet bogowie, nie jest idealny, a jeden, dla nas nic nie znaczący, gest może okazać się dla kogoś wybawieniem. Riordan znalazł przepis na idealną serię dla młodzieży, której czynie nie tylko sprawia nam przyjemność, ale i zmusza do myślenia. Mam nadzieję, że jeśli będziecie mieli okazję, nie będziecie się wahać i zechcecie poznać historię niesamowitego herosa Percy'ego Jacksona, bo, uwierzcie, naprawdę warto!
Jak bardzo skomplikowane potrafią być relacje rodzinne przekonaliście się zapewne niejednokrotnie. Ile razy mała sprzeczka z bratem zamieniała się w sytuację rodem z komedii Moliera? Jak często mieliście ochotę rzucić zaklęciem Avada kedavra w siostrę, która wygadała jakiś wasz sekret? A co z nadgorliwą babcią, chcącą mieć władzę nad wszystkim w waszym życiu, zaczynając od...
więcej mniej Pokaż mimo to
Chyba każdy z was słyszał o Colleen Hoover - autorce, która zawładnęła sercami wielu kobiet na całym świecie powieściami takimi jak: Pułapka uczuć, Maybe someday, Hopeless czy Ugly love. A słyszeliście może o Tarryn Fisher? O niej także jest od jakiegoś czasu dość głośno, dzięki książkom z serii Mimo moich win. Jakiś czas temu panie te postanowiły połączyć siły i wspólnie stworzyć nową historię. Zobaczcie, jak im się to udało!
Wyobraź sobie, że nie wiesz kim jesteś. Znajdujesz się w obcym miejscu, wśród obcych ci osób, które, o dziwo, znają cię. Gdy początkowe oszołomienie mija, próbujesz wtopić się w otoczenie i dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi, jednak nie jest to wcale takie łatwe. Jedynym pocieszeniem jest to, że nie siedzisz w tym sama, że jest także ktoś, kto przeżywa to samo, osoba, którą powinieneś kochać, a jest ona ci jedynie obojętna. Wyobrażasz sobie to? Nie? To nie musisz. Wystarczy, że przeczytać powieść Never Never, która opowiada losy Silasa i Charlie - dwóch osób bliskich sobie, a jednocześnie nie znających się w ogóle.
Podczas czytania czułam wiele emocji. Jedne były bardziej pozytywne, inne mniej. Nie mogę powiedzieć, że książka Hoover i Fisher nie jest dobra, bo jest. Never, never podobało mi się i wywarło na mnie ogromne wrażenie, jednak spodziewałam się czegoś lepszego.
Powieść podzielona jest na trzy części i kilkanaście rozdziałów - na zmianę pisanych z punktu widzenia Charlie oraz Silasa. Dwie pierwsze części są intrygujące i jednocześnie urocze. Nie jeden raz na moich ustach pojawiał się cień uśmiechu, gdy jednocześnie w oku kręciła się łza. Fabuła tych części opiera się głównie na próbie poznania samego siebie oraz przeszłości, która jest jedną wielką niewiadomą. Autorki w zręczny sposób skonstruowały historię i stworzył coś, co zakorzenia się głęboko w sercach czytelników. Były momenty, gdy zapierało mi oddech w piersi, a w gardle czułam ogromną gulę. Nie mogłam się doczekać zakończenia. Zapowiadało się tak magicznie... kiedy się wszystko zepsuło? Na początku trzeciej części. W tym momencie historia stała się nudna i zaczęłam gubić się w narracjach. Chwilami nie byłam pewna, czy poznaję teraz myśli Charlie czy może Silasa. Ale czytałam dalej, chciałam poznać zakończenie... zakończenie, które okazało się totalną porażką. Autorki tak bardzo skupiły się na głównym wątku, że zapomniały o zamknięciu kilku innych. Nie poznajemy odpowiedzi na wiele pytań, które rodziły się w naszych głowach podczas czytania. Ponadto sam wątek główny został potraktowany po macoszemu. Przyczyna amnezji głównych bohaterów została słabo wyjaśniona. Rozumiem, miał to być wątek fantastyczny, jednak nawet w fantastyce musi istnieć jakaś logika.
Ale dość narzekania! Czas przejść do postaci, które zostały przedstawione w bardzo prosty, ale i realistyczny sposób. Dwoje głównych bohaterów to postacie z krwi i kości. Kiedy poznajemy Charlie, jest ona wyjątkowo sympatyczną i pewną siebie dziewczyną, jednak z czasem, gdy kawałek po kawałeczku odkrywamy jej przeszłość, okazuje się, że dziewczyna nie zawsze była taka milutka. Silas także w przeszłości nie był typowym chłopakiem. To typ, którego się albo uwielbia, albo nienawidzi. Czytelnicy poznają za to całkowicie innego osiemnastolatka - pełnego empatii i z niesamowitym poczuciem humoru, który nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji potrafi być optymistą. Postacie drugoplanowe nie są aż tak barwne. Ich charaktery są mniej nieprzewidywalne i tajemnicze, jednak przy tak bardzo zagmatwanej i rozbudowanej fabule nie jest to wcale minusem książki.
Niezaprzeczalnie wzrok przyciąga niesamowita okładka zachowana w różnych odcieniach błękitu. Bije od niej jakaś siła, jest intrygująca i tajemnicza. Na pierwszy rzut oka może wydawać się nie pasować do treści, jednak po przeczytaniu całej powieści mogę stwierdzić, że grafik idealnie oddał jej charakter. Okładka posiada w sobie coś smutnego, pokazuje, że często, mimo iż coś jest na wyciągnięcie ręki, jest dla nas nieosiągalne.
Opowieść Charlie i Silasa porusza i daje do myślenia. Nie jest to kolejna banalna, pełna schematów i przewidywalna książka z gatunku New Adult, a coś nieco nietypowego. Romans z wątkiem fantastycznym w tle, historia burzliwej miłości, pełna zdrad i tajemnic. Nie ma w niej czerni i bieli, znajdziemy za to napaloną panią pedagog, fałszywych przyjaciół oraz osobę pełną goryczy i rządną zemsty. Never never pokazuje, by nigdy nie wierzyć zmysłom, bo potrafią one zmylić. Najlepiej jest zaufać sercu. Nie warto także być bezmyślnie wpatrzonym w kogoś z rodziny, czy to tatę, mamę, brata czy babcię, bo kiedyś może wydarzyć się coś, co przez nich zmiecie nas na samo dno otchłani.
Chyba każdy z was słyszał o Colleen Hoover - autorce, która zawładnęła sercami wielu kobiet na całym świecie powieściami takimi jak: Pułapka uczuć, Maybe someday, Hopeless czy Ugly love. A słyszeliście może o Tarryn Fisher? O niej także jest od jakiegoś czasu dość głośno, dzięki książkom z serii Mimo moich win. Jakiś czas temu panie te postanowiły połączyć siły i wspólnie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wierzycie w legendy i postacie w nich występujące? Nie? To chyba czas uwierzyć. Na świecie nie istnieje jedynie rasa ludzka, ale także inne, charakteryzujące się wyjątkowymi cechami. Dalej nie wierzycie? No cóż, wasza sprawa. Może Wodospady cienia otworzą wam oczy i tak jak w przypadku Kylie przekonajcie się, że inny nie zawsze oznacza gorszy.
Życie Kylie legło w gruzach. Chłopak ją zostawił, ukochana babcia umarła, a rodzice się rozwodzą. Czy może być gorszej? Odpowiedź brzmi: Tak. Matka wysyła dziewczynę na letni obóz dla trudniej młodzieży, odbywający się w miejscu zwanym Wodospady Cienia. Dziewczyna jest tym oburzona, jednak gdy poznaje prawdę, wszystko staje się jeszcze dziwniejsze. Postanawia wyrwać się z tego miejsca dla dziwolągów, jednak nie jest to takie łatwe. Wszyscy wokół upierają się, że jest jedną z nich. Sprawy nie ułatwiają także dwaj chłopcy - Derek i Lucas, którzy, mimo iż całkowicie różni, obaj przyciągają ją do siebie niczym magnez.
Opowieść Kylie zaczyna się dość lekko, mimo że od samego początku autorka porusza trudne tematy, takie jak ból po stracie ukochanej osoby czy trudne stosunki pomiędzy matką i córką. Z czasem napięcie rośnie, atmosfera gęstnieje i zanim się obejrzymy, porywa nas wir mrocznych i ekscytujących wydarzeń, które nie dają nam odejść od książki. Bo jak się okazuje, historia dziewczyny jest bardziej zagmatwana niż mogłoby się początkowo zdawać. Jestem zachwycona przebiegiem wydarzeń, chociaż nie wiem czy w tym przypadku to odpowiednie słowo, patrząc na to, co się dzieje. Autorka na początku w subtelny wprowadza nas w świat istot nadprzyrodzonych, po czym sami już płyniemy z nurtem, aż w końcu znajdujemy się na głębokiej wodzie i nie możemy się wyrwać z objęć tej historii. Czytając tę książkę, na początku miałam wrażenie, że wszystko jest zlepkiem niezwiązanych ze sobą wydarzeń, jednak w pewnym czasie elementy układani zaczęły wskakiwać na swoje miejsca i w tym właśnie momencie doszłam do wniosku, że to jedna z najlepszych książek z pogranicza young adult i fantastyki, jakie czytałam w całym życiu!
Kylie to postać jakiej że świecą szukać w książkach młodzieżowych. Posiada swoje wady, których jest świadoma. Nie użala się nad sobą i nawet w trudnych chwilach myśli o innych, chociaż potrafi także pokazać pazur. Jest odważna i jednocześnie w jakiś sposób niewinna. Uczucia - odgrywające ważną rolę w tej historii - nie przejmują nad nią kontroli. Nie poddaje się im i nie pozwala sobie na zbytnią naiwność. Nie wiem dlaczego, ale z łatwością się z nią zidentyfikowałam. Kylie przez te nieco ponad trzysta stron stała mi się wyjątkowo bliska, a jej historia nieobojętna.
Mamy także cudownych dwóch bohaterów płci męskiej, o których wspomniałam w opisie - Dereka i Lucasa. Odgrywają oni w tej opowieści dość znaczącą rolę. Obaj wzbudzają w głównej bohaterce intensywne uczucia, chociaż nie w każdym przypadku są one pozytywne. Nie wierzę, że to mówię, ale nie wyobrażam sobie, żeby w tej książce nie pojawił się trójką miłosny. Nie wiem jakim cudem, ale do opowieści pasuje idealnie. Każdy z chłopaków posiada cechy, które odróżniają go od drugiego i to jest naprawdę ciekawe. Przy kreowaniu tych postaci autorka nie poszła na łatwiznę.
Zresztą każda z pojawiających się w powieści postaci jest umiejętnie nakreślona, każda wydaje się realna. I mówimy tu o wampirach, wilkołakach, elfach, czarownicach, zmiennokształtnych i innych postaciach nadprzyrodzonych. Tchnięcie w nich tej iskierki nie jest aż takie proste, jak się może wydawać. Jednak C.C.Hunter udało się to znakomicie!
W Urodzonej o północy podoba mi się to, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Mamy zgrabnie skonstruowaną, ciekawą, pełną mroku i niespodziewanych zwrotów akcji oraz oryginalną fabułę. Do tego wyjątkową główną bohaterkę i barwnie nakreślone postacie drugoplanowe. Wszystko przedstawione jest w lekki i przystępny sposób. Nie można także zapomnieć o intrygującym wątku nadprzyrodzonym, który jest bardzo ważny w tej powieści oraz trudnych tematach poruszanych w Urodzonej.... No i humor, często ironiczny, który sprawiał, że przy co drugiej stronie uśmiech pojawiał się na mojej twarzy.
Wodospady cienia dołączają do listy moich ukochanych literackich miejsc, w których chciałabym być lub do których chciałabym dostać zaproszenie (dyrektorze Hogwartu, ciągle nie mam listu!). A tymczasem polecam wam z całego serca pierwszy tom i nie mogę się doczekać, aż dopadnę kolejne!
Wierzycie w legendy i postacie w nich występujące? Nie? To chyba czas uwierzyć. Na świecie nie istnieje jedynie rasa ludzka, ale także inne, charakteryzujące się wyjątkowymi cechami. Dalej nie wierzycie? No cóż, wasza sprawa. Może Wodospady cienia otworzą wam oczy i tak jak w przypadku Kylie przekonajcie się, że inny nie zawsze oznacza gorszy.
Życie Kylie legło w gruzach....
Ludzkość od dawna intrygują niezbadane przestrzenie kosmiczne. A wszystko, co jest intrygujące, przyciąga jak magnes. Nie dziwne jest więc, że powstaje wiele powieści o ludziach podróżujących przez galaktyki. Podobnie jak wiele innych postaci tego typu książek, także i bohaterowie recenzowanej powieści żyją wśród gwiazd. Jednak w przypadku Blasku nie jest to zwykłe życie, a raczej część misji mająca na celu uratowanie całego gatunku ludzkiego.
Czterdzieści lat temu dwa bliźniacze statki kosmiczne wyruszyły w podróż ku Nowej Ziemi. Misja wydawała się przebiegać idealnie do czasu, gdy jeden z nich - Nowy Horyzont - nie zwrócił się przeciw drugiemu. Mieszkańcy Empireum nie mieli czasu na reakcję. Prawie wszyscy dorośli zginęli, dziewczęta zostały porwane, a chłopcy zdani na siebie. Co kierowało kapitanem i mieszkańcami Nowego Horyzontu? Dlaczego posunęli się do tak okrutnych czynów? Czy Empireum przetrwa, a misja zakończy się sukcesem?
Waverly i Kieran, dwoje głównych bohaterów, w przyszłości mieli objąć przywództwo nad Empireum. Kieran miał stać się kapitanem, a Waverly, jako najstarsza dziewczyna na statku, jego małżonką. Los ich jednak nie oszczędził. Zarówno na barkach Kierana, jak i Waverly spoczęła ogromna odpowiedzialność, która ich nie tylko przytłoczyła, ale i zmusiła do okrutnych czynów.
Muszę przyznać, że kreacja jednej z głównych postaci - Waverly - jest dość ciekawa. Autorka, na jej przykładzie, powoli, acz zdecydowanie pokazuje, jak pod napływem zdarzeń i emocji można złamać człowieka i zmienić go w całkowicie inną osobę. Śmierć i cierpienie bliskich, porwanie oraz wielka odpowiedzialność sprawiły, że na duszy bohaterki pojawił się cień, którego się nigdy nie pozbędzie. Z Kieranem to już całkiem inna historia. Nienawidzę chłopaków, którzy myślą, że wszyscy spiskują przeciwko nim, a jedyne czego chcą to władza. Kieran jest właśnie takim bohaterem. Jego zachowanie irytuje i najzwyczajniej w świecie nie da się go polubić.
Podobnie jak w przypadku Czerwonej królowej, tak i w tej książce moje serce skradł czarny charakter, który, zaraz po Waverly, jest najlepiej wykreowaną postacią w całym Blasku. Mroczny i brutalny, a jednocześnie zraniony i zagubiony. Mimo iż autorka poświęca mu mało czasu, zakorzenia się on w naszych sercach na stałe. Co do reszty bohaterów - nikt więcej nie jest godny uwagi. Wszyscy są bezbarwni i mało znaczący. Amy Kathleen Ryan tak bardzo skupiła się na kreacji wcześniej wspomnianych postaci, że całkowicie zaniedbała inne.
Fabuła jest dość intrygująca. Co prawda znajdzie się w niej trochę schematów i przewidywalności, dodatkowo kilka rzeczy przeczy samym sobie, lecz autorka potrafi także zaskoczyć i wciągnąć czytelnika. Początek książki jest nieprzekonujący, jednak z czasem robi się coraz ciekawiej. Akcja rozwija się i nabiera tempa, pojawia się więcej mroku, intryg i brutalności. Wszystko dąży do momentu kulminacyjnego, który następuje w mało oczekiwanym momencie. Zakończenie, mimo iż przewidywalne, pozostawia pewnego rodzaju niedosyt i chęć na poznanie dalszych przygód bohaterów.
Blask to książka z pogranicza young adult i science fiction. Znajdziemy tu także coś z dystopii i tak bardzo popularny ostatnimi czasy motyw, jakim jest trójkąt miłosny, a raczej jego lekki zarys. Powieść nie jest lekturą wymagającą, a porównywanie jej do Igrzysk śmierci jest całkowicie nietrafione, jednak ma w sobie coś co przyciąga uwagę i porusza nasze serca. Polecam ją każdemu, kto chce przeczytać coś lekkiego i ciekawego, acz nie do końca oryginalnego, a chwilami nieco nudnego.
https://czytanie-chwile-rozkoszy.blogspot.com/2016/08/zmusia-sie-do-zachowania-nadziei-blask.html
Ludzkość od dawna intrygują niezbadane przestrzenie kosmiczne. A wszystko, co jest intrygujące, przyciąga jak magnes. Nie dziwne jest więc, że powstaje wiele powieści o ludziach podróżujących przez galaktyki. Podobnie jak wiele innych postaci tego typu książek, także i bohaterowie recenzowanej powieści żyją wśród gwiazd. Jednak w przypadku Blasku nie jest to zwykłe życie, a...
więcej mniej Pokaż mimo to
Celaena wywalczyła tytuł Królewskiej Obrończyni, jednak mimo wszystko w zamku dalej nie jest bezpieczna. Każde źle wykonane zadanie może skończyć się karą śmierci nie tylko dla niej, lecz także bliskich jej osób. Tymczasem otrzymuje od króla nowe zadanie - ma zniszczyć buntowników działających w mieście. Na samym początku listy podejrzanych znajduje się Archer - dawny przyjaciel Zabójczyni, który swoim urokiem potrafi oczarować każdą kobietę. Czy to możliwe, że z pozoru nieszkodliwy mężczyzna współpracuje z grupą osób chcących obalić króla? Celaena próbuje się tego dowiedzieć, jednak w trakcie własnego śledztwa odkrywa rzeczy, które mogą zmienić wszystko...
Po Kornie w mroku nie spodziewałam się niczego niesamowitego, patrząc na opinie, jakie pojawiły się w internecie, jednak okazało się, że książka ta nawet nie próbuje dorównać poziomem Szklanemu tronowi. Czytanie jej było jak wyjątkowe bolesne zderzenie ze ścianą, zwłaszcza że pierwszy tom był bardzo dobry. Mam wiele zastrzeżeń co do samej fabuły, która chwilami pozbawiona była logiki, ponadto można powiedzieć, że akcja toczy się falami. Wydarzenia pełne napięcia i brutalnej walki są przeplatane przez zwykłe przyjacielskie rozmowy czy dworskie bale. Wątek Celaeny i zadania, które musi wypełnić przeplata się z wątkiem miłosnym. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby wszystko zostało poprowadzone w umiejętny sposób. Tymczasem częste zmiany tempa akcji wytrącają z rytmu czytania i lekko irytują.
Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszej z nich główna bohaterka jest wyjątkowo irytująca. Ludzie nazywają ją Zabójczynią Adarlanu, ma ona opinię bezdusznego kata, w przeszłości zabiła wiele osób... a jej zachowanie często przeczy temu, na jaką autorka ją kreuje. Jest słaba i sentymentalna, boi się tak wielu rzeczy i ciągle ma wyrzuty sumienia. To nie pasuje do bezwzględnej Zabójczyni, której celem powinno być zabijanie. W części tej było jedynie kilka momentów, kiedy to Celaena zmieniała się, jakby miała rozdwojenie jaźni. Opanowywała ją rządza mordu. I właśnie te chwile podobały mi się najbardziej.
Druga część była o wiele lepsza pod względem kreacji. Sarah J. Maas skupiła się na rysie psychologicznym postaci i jej emocjach. Pokazała nam bardziej mroczną stronę Celaeny, z którą, mam nadzieję, zetknę się częściej w kolejnych tomach.
Nie mogę nie wspomnieć o samym stylu, jakim pisana jest książka. Nie wiem, czy to wina tłumacza, czy samej autorki, jednak w tekście bardzo często pojawiają się słowa w ogóle nie pasujące do całości. Powieść pisana jest raczej stylem potocznym, pojawia się także kilka wulgaryzmów. Po co więc ni z tego, ni z owego wprowadzać słownictwo archaiczne? Nie doda to książce klimatu!
I teraz wielkim zaskoczeniem może być dla was to, że mimo wszystko Korona w mroku podobała mi się. To prawda, pojawiło się w niej kilka sprzeczności i błędów logicznych, a główna bohaterka potrafiła naprawdę podnieść ciśnienie, jednak wszechobecna magia dodawała książce uroku, a intrygi, zaplątane niczym sieć pająka, intrygowały do samego końca.
22.01.2017
PS. Po latach mam całkowicie odmienne wrażenie co do książki!! 8/10
Celaena wywalczyła tytuł Królewskiej Obrończyni, jednak mimo wszystko w zamku dalej nie jest bezpieczna. Każde źle wykonane zadanie może skończyć się karą śmierci nie tylko dla niej, lecz także bliskich jej osób. Tymczasem otrzymuje od króla nowe zadanie - ma zniszczyć buntowników działających w mieście. Na samym początku listy podejrzanych znajduje się Archer - dawny...
więcej Pokaż mimo to