-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać304
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2016-05-23
2016-06-23
Niestety tylko 6/10, bo obok kilku bardzo dobrych opowiadań na początku i na końcu środek jest mocno nieciekawy i zbędny z perspektywy historii o Geralcie. Być może wynika to z mojej antypatii do postaci Yennefer i tego że wystarczy mi o niej wiedzieć że ją poznał, była, a potem już nie bardzo. Ważne jest poznanie Ciri i wejście na drogę przeznaczenia. Raczej obowiązkowa lektura, ale bardzo nierówna i chaotyczna. Dodam, że kiedyś po przeczytaniu jej pierwszy raz stwierdziłem że Wiedźmina nie polubię nigdy, a wróciłem do niej, kiedy czytając Krew Elfów zorientowałem się, że jednak mam pewne braki co do poprzednich wydażeń.
Niestety tylko 6/10, bo obok kilku bardzo dobrych opowiadań na początku i na końcu środek jest mocno nieciekawy i zbędny z perspektywy historii o Geralcie. Być może wynika to z mojej antypatii do postaci Yennefer i tego że wystarczy mi o niej wiedzieć że ją poznał, była, a potem już nie bardzo. Ważne jest poznanie Ciri i wejście na drogę przeznaczenia. Raczej obowiązkowa...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-23
W skrócie: dobry zbiór opowiadań spięty w całość przez przerywniki Głosu Rozsądku. Czyta się prawie jak jedną całość. Polecam.
W skrócie: dobry zbiór opowiadań spięty w całość przez przerywniki Głosu Rozsądku. Czyta się prawie jak jedną całość. Polecam.
Pokaż mimo to2015-03-24
Martin stworzył świat, w którym łatwo można utonąć i zapomnieć że się czyta książkę, a raczej wspomnienia, tak jakby się tam było i teraz jedynie przypominało wydarzenia. Niestety jest kilka minusów.. Po pierwsze, ilość nazw własnych jest zupełnie zbędna - opisy statków, ich nazw, i który jest dowodzony przez kogo jest zupełnie zbędny i nie ma żadnego znaczenia dla fabuły czy samego opisu bitwy pod Królewską Przystanią. Po drugie, akcja wlecze się jak flaki z olejem - bywają bardzo obszerne fragmenty o niczym, by przejść płynnie do szybkiej akcji spisanej na kilku stronach, przez co książka wydaje się nierówna. No i mały mankament.. ostatni rozdział różni się od pozostałych tylko tym, że jest ostatni w książce - ne wyróżnia się jakimś zakończeniem jakiegoś etapu, niczym szczególnym, jest jak każdy inny rozdział.
Ogólnie jest to bardzo dobra książka, bo wszelkie niedostatki nadrobione są świetnie namalowanym światem, który pochłania bez reszty, nawet jeśli czasami przeba przeskoczyć fragmenty, gdzie na pół strony wypisane są nazwy statków, które i tak pare stron później zatonęły.
Martin stworzył świat, w którym łatwo można utonąć i zapomnieć że się czyta książkę, a raczej wspomnienia, tak jakby się tam było i teraz jedynie przypominało wydarzenia. Niestety jest kilka minusów.. Po pierwsze, ilość nazw własnych jest zupełnie zbędna - opisy statków, ich nazw, i który jest dowodzony przez kogo jest zupełnie zbędny i nie ma żadnego znaczenia dla fabuły...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-02-11
Jest mi na prawdę trudno uwierzyć, że ta książka osiągnęła tak wielki sukces. Są inne książki o klimatach BDSM, chociażby "Wyznania uległej", które są wiele lepsze. Jest też film o klimacie BDSM, co najmniej jeden - "Sekreterka", który w swoim czasie był dość popularny. "Fifty Shades of Grey" nie wyróżnia się absolutnie niczym, co usprawiedliwiałoby jego sukces.
W skrócie jest to typowe lovestory z typowymi bohaterami. Grey jest bogatym kolesiem o specyficznych upodobaniach do SadoMaso, a Anasiasia jest typową dziewicą, która na wszystko ocha i acha. Czym się wyróżnia Grey od reszty facetów? Jest bogaty i pewny siebie. Gdyby nie miał góry kasy miałby takie samo powodzenie co każdy inny atrakcyjny facet w jego wieku. Nikt mi nie powie, że na kobiecie nie zrobi wrażenia prezent, którym jest najnowszy laptop, sportowy kabriolet, czy wypasiony telefon. Nikt mi nie powie, że kobieta nie będzie marzyła o facecie, który jest dziany i dobry w łóżku. I dobry w łóżku. I dobry w łóżku. I ma kupę hajsu. Tak.. to nie pomyłka bo tu się ciągle bzykają i jej się to podoba.
E. L. James wykreowała zupełnie nierealne postacie - nadzianego amanta, marzenie każdej kobiety i niedoświadczoną dziewicę, którą wszystko dziwi i wszystko jest niespodzianką.
Język, jakim jest napisana jest prosty do bólu, przez co w miarę szybko się czyta, ale tylko do połowy, bo ze względy na ubogi język po pewnym czasie ma się wrażenie, że kolejna scena jest taka sama jak poprzednia, a kolejne sekwencje słów powtarzają się do znudzenia. Poza tym dialogi są naprawdę denne. Kto teraz mówi do kobiety "chcę Cię posiąść" ?! a to się pojawia wiele razy. Kolejna sprawa - jak autora wymyśliła na pewnym etapie, że oznaką napięcia u bohaterki będzie swędząca skóra głowy to ta swędziała ją już do końca książki. No proszę.. tragedia jakaś..
Zacząłem tą książkę jako "lekki przerywnik przed czytaniem czegoś większego" i początek potrafi wciągnąć, bo jak mówiłem jest prosty język, ale końcowe strony szły z bólem.. Ostrzegano mnie przed nią. Mówiono, że jest zła, niedobra, dno literackie. Dziewczyna mnie natomiast poprosiła, żebym przeczytał, bo warto mieć opinię na ten temat. No to mam :)
Nie polecam, strata czasu. Durne pitu pitu. Spalić wszystkie kopie.
Amen.
Jest mi na prawdę trudno uwierzyć, że ta książka osiągnęła tak wielki sukces. Są inne książki o klimatach BDSM, chociażby "Wyznania uległej", które są wiele lepsze. Jest też film o klimacie BDSM, co najmniej jeden - "Sekreterka", który w swoim czasie był dość popularny. "Fifty Shades of Grey" nie wyróżnia się absolutnie niczym, co usprawiedliwiałoby jego sukces.
W skrócie...
2014-11-30
Do Rogów podszedłem zupełnie bez oczekiwań, słyszałem jedynie, że tą książkę szybko się czyta. Historia na wstępnie rzuca nam w twarz, podobnie jak głównemu bohaterowi zagadkę, która niestety nie zostaje rozwiązana. Otóż Ig, nasz bohater budzi się pewnego dnia z nieprawdopodobnym kacem i z rogami wyrastającymi ze skroni, które jak się okazuje pozwalają mu poznawać najskrytsze pragnienia wszystkich ludzi. Teoretycznie taka zdolność powinna mu pozwolić szybko poznać mordercę swojej dziewczyny, o której śmierć jest podejrzewany. No.. nie do końca.
Książka jest napisana prostym językiem, który pozwala na szybkie przebrnięcie przez fabułę i jest okraszona całkiem niezłym poczuciem humoru. Jest to wielki plus, biorąc pod uwagę, ze Joe Hill jest synem Stephena Kinga, który potrafi opisami zanudzić, a wątkami pobocznymi odciągnąć skutecznie od fabuły, wątku głównego. Trudno mi jednak ostatecznie sklasyfikować tą powieść, bowiem jako thriller jest średnia, humor, mimo, że fajny to jakoś nie do końca pasuje do thrillerowego rdzenia powieści, a wątek romantyczny (retrospekcje Iga o rozwoju związku z Merrin) był raczej nieciekawy, pomimo dość trafnych dialogów, jakie przeprowadzała para.
Pomysł na powieść był genialny! Niestety nie do końca wykorzystany. Postać Iga wydawała mi się mocno niespójna – raz jest biernym chłoptasiem, innym razem aroganckim skurczybykiem, którego trudno lubić, a po „otrzymaniu” rogów – wiecznie zaskoczony ich działaniem, dłużej niż to było potrzebne.
Mam mieszane uczucia co do tej książki. Nie wszystkie wątki zamknięte, nie wszystko wytłumaczone. To co nie zostało wytłumaczone wprost nawet nie ma głębszego sensu metaforycznego. Ale szybko się czyta. Ogólnie polecam, bo to mało wymagająca intelektualnie książka z prostą fabułą, małą ilością bohaterów, która można przerwać w każdym momencie jazdy autobusem. Takie czytadło do podróży.
Do Rogów podszedłem zupełnie bez oczekiwań, słyszałem jedynie, że tą książkę szybko się czyta. Historia na wstępnie rzuca nam w twarz, podobnie jak głównemu bohaterowi zagadkę, która niestety nie zostaje rozwiązana. Otóż Ig, nasz bohater budzi się pewnego dnia z nieprawdopodobnym kacem i z rogami wyrastającymi ze skroni, które jak się okazuje pozwalają mu poznawać...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-11-15
W tej książce jest więcej homoseksualnego seksu niż akcji, a seksu jest tu nie wiele. Główni bohaterowie, moherowa baba i gej, którzy początkowo prowadza wojnę godzą się w trakcie kilku scen, co więcej na koniec książki są bliscy sobie niczym rodzina, co jest mocno nienaturalne. No i jeszcze ten wątek paranormalny z anoreksją.. Fakt, uśmiałem się przy tej książce co nie miara, ale początkowo szła jak krew z nosa. Po połowie zaczęło się już coś dziać, wiec dokończyłem. Ewidentnie książka nie dla mnie, skierowana raczej do środowisk homoseksualnych, albo zaciekawionych hetero. Ja niestety nie jestem ani homo ani zaciekawiony.
W tej książce jest więcej homoseksualnego seksu niż akcji, a seksu jest tu nie wiele. Główni bohaterowie, moherowa baba i gej, którzy początkowo prowadza wojnę godzą się w trakcie kilku scen, co więcej na koniec książki są bliscy sobie niczym rodzina, co jest mocno nienaturalne. No i jeszcze ten wątek paranormalny z anoreksją.. Fakt, uśmiałem się przy tej książce co nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-09-27
Bunkier jest nieco dziwną książką i niestety się na niej zawiodłem. Narracja jest prowadzona chyba na wszystkie możliwe sposoby - trzecia osoba, pierwsza osoba, strumień myślowy, przez co historia opowiedziana jest chyba ze wszystkich możliwych perspektyw. Ale historia o czym? No, tego to właściwie nie wiadomo.
Przez większość książki wiemy, że jest to historia pewnego eksperymentu z rzeczywistością, z tym, że nie bardzo wiadomo na czym miałby on polegać i czego dowieść. Grupka znajomych zostaje zamknięta w tytułowym bunkrze na trzy dni. Z tym, że po trzech dniach nikt się nie pojawia, żeby ich wydostać.
Spodziewałem się jakiegoś starcia charakterów, transformacji bohaterów przez nową ekstremalną sytuację i na końcu jakiegoś zamknięcia fabuły z przynajmniej częściowym wytłumaczeniem po co to wszystko było. Pierwsze dwa elementy dostałem w stopniu cząstkowym, bo mało było tych starć charakterów, a bohaterowie transformowali się jakoś niemrawo. Ostatni rozdział urywa fabułę i pozostaje jedynie epilog, który przeramowuje całą powieść.
Generalnie zbudowanie w ten sposób fabuły uważam za fajny pomysł, bo potrafi mocno zaskoczyć czytelnika, ale tylko wtedy, kiedy ma to jakieś ręce i nogi. Bunkier nie ma. Epilog w Bunkrze jest jak dla mnie na szybko napisanym rozdziałem, w którym autor zdał sobie sprawę z niespójności popełnionych wcześniej, a które jakoś trzeba było usprawiedliwić. Zostało też sporo niedopowiedzeń, które nawet nie tyle pozostawiają przestrzeń do wielu interpretacji, co zwyczajnie wkurzają i sprawiają wrażenie niedopracowania.
Są książki słabe, które zostały uratowane przez zakończenie. Niestety są też książki dobre, które zakończenie zgubiło i Bunkier należy do tych drugich.
Szczerze, gdyby książka nie miała epilogu dostałaby mocne 7, bo czytało się szybko i miło, a akcja wciąga dzięki sprawnej narracji. Epilog wiele popsuł i dlatego ocena to tylko 5.
Mimo wszystko raczej warta polecenia książka.
Bunkier jest nieco dziwną książką i niestety się na niej zawiodłem. Narracja jest prowadzona chyba na wszystkie możliwe sposoby - trzecia osoba, pierwsza osoba, strumień myślowy, przez co historia opowiedziana jest chyba ze wszystkich możliwych perspektyw. Ale historia o czym? No, tego to właściwie nie wiadomo.
Przez większość książki wiemy, że jest to historia pewnego...
2014-08-21
Ubik to pierwsza książka, P. K. Dick’a jaką przeczytałem. Podczas wyboru kierowałem się ocenami na tym portalu i kilkoma opiniami. Przyznam, że nie znalazłem żadnej niepochlebnej, a większość wyrażała niemal ekstatyczną gloryfikację tej powieści. Stworzyło to u mnie dość wysokie oczekiwania, które niestety nie w pełni zostały zaspokojone.
Zgodzę sie z tym, że Ubik jest książką zupełnie niestandardową, nieco nawet zaskakującą, ale po pewnym czasie nabierałem przekonania, że jest to zapis narkotycznych halucynacji autora, które nie miały większego porządku. Bez zdradzania szczegółów fabuły Ubik ma mniej więcej następującą konstrukcję: 1. Wprowadzenie i przedstawienie postaci, 2. rozwinięcie akcji, 3. narkotyczne majaki, 4. zakończenie. Fabularnie Ubik nie wciąga i nie zachwyca, akcja nie porywa. Zupełnie inaczej jednak sprawa się przedstawia jeśli chodzi o oryginalność i ciekawe wizje przyszłości, jakie snuł Dick. W przyszłości, czyli w roku 1992 mamy w pełni zautomatyzowane sklepy, sprzęty AGD robią wszystko samodzielnie, jednak za drobną opłatą, zywi mogą się komunikować ze zmarłymi w specjalnych moratoriach, a firmy chronią się przed osobami posiadającymi zdolności psioniczne wynajmując ekipy inercjałów neutralizujących działanie tych pierwszych. Trudno nie dostrzec tu metafory hakerów i organizacji walczących z nimi.
Ubik jest ciekawą książką, ale nie ze względu na fabułę. Często brak w nim logiki i spójności. Warto jednak się z nim zaznajomić dla samej wizji przyszłości w oczach człowieka żyjącego w 1969 roku (data pierwszego wydania oryginalnego), zażywającego niemałe ilości środków halucynogennych, by porównać ile z jego wizji się sprawdziło w czasach obecnych.
Ubik to pierwsza książka, P. K. Dick’a jaką przeczytałem. Podczas wyboru kierowałem się ocenami na tym portalu i kilkoma opiniami. Przyznam, że nie znalazłem żadnej niepochlebnej, a większość wyrażała niemal ekstatyczną gloryfikację tej powieści. Stworzyło to u mnie dość wysokie oczekiwania, które niestety nie w pełni zostały zaspokojone.
Zgodzę sie z tym, że Ubik jest...
2014-08-09
Najlepszą rzeczą jaka można zrobić to najpierw przeczytać książkę, a potem obejrzeć film. Są to dwa zupełnie różne twory. Książka jest utworem przyrodniczym, filozoficznym, traktuje o religii, etyce i człowieczeństwie, a także powieścią przygodową z motywami tak nieprawdopodobnymi, że aż fantastycznymi.
Podchodziłem sceptycznie do tej książki, ale szybko się do niej przekonałem. Język w jakim jest napisana jest bardzo przystępny i całkiem dowcipnie opisuje paradoksy kilku wiodących religii, a także niektóre bardziej dramatyczne momenty.
Co do zawartości merytorycznej - Życie Pi oferuje kilka pytań natury filozoficznej, nad którymi warto się czasami zatrzymać, daje kilka cennych informacji dotyczących natury zwierząt, ich zachowań i sposobu tresury, a co więcej jest pełna wciągającej fabuły, która bez mrugnięcia okiem przyćmiewa historię Cast Away, czy Robinsona Crusoe.
Pi przetrwał 227 dni poza stałym lądem! Jest to historia co najmniej warta uwagi a nawet bardzo łatwo ja polubić.
Polecam, ale najpierw przeczytać książkę, bo jeśli obejrzysz najpierw film możesz stracić efekt zaskoczenia podczas czytania, który czeka na końcu.
Najlepszą rzeczą jaka można zrobić to najpierw przeczytać książkę, a potem obejrzeć film. Są to dwa zupełnie różne twory. Książka jest utworem przyrodniczym, filozoficznym, traktuje o religii, etyce i człowieczeństwie, a także powieścią przygodową z motywami tak nieprawdopodobnymi, że aż fantastycznymi.
Podchodziłem sceptycznie do tej książki, ale szybko się do niej...
2014-06-26
"Wyznania Uległej" zasługują na uwagę i wyróżnienie ze względu na sam fakt, że ją przeczytałem. Jest to ewidentnie literatura skierowana do kobiet i przez kobietę została mi polecona jako wyróżniająca się i traktująca o tematyce BDSM w sposób wystarczająco realistyczny by mnie zaciekawić. I udało się - czytałem dalej z coraz większym zaciekawieniem, do czego posuną się dalej bohaterowie.
Książka pisana jest w pierwszej osobie rodzaju żeńskiego, więc mężczyźni mogą mieć trudność ze zidentyfikowaniem się z bohaterką. Ja tego problemu nie miałem, a nawet ciekawe doświadczenie.
Czy ciekawa? Tak, ze względu na mocno sugestywne opisy i bardzo przystępny język, w jakim jest napisana, chociaż fabuła nie zaskakuje ani trochę. Książkę w ryzach trzyma klimat i napięcie - ewidentnie seksualne.
Czy poleciłbym? Jeśli podoba Ci się opis książki (od wydawcy) to tak - zdecydowanie. W innym przypadku nie radzę, bo się zmęczysz nim dotrzesz do połowy.
"Wyznania Uległej" zasługują na uwagę i wyróżnienie ze względu na sam fakt, że ją przeczytałem. Jest to ewidentnie literatura skierowana do kobiet i przez kobietę została mi polecona jako wyróżniająca się i traktująca o tematyce BDSM w sposób wystarczająco realistyczny by mnie zaciekawić. I udało się - czytałem dalej z coraz większym zaciekawieniem, do czego posuną się...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-04
Sława filmu skłoniła mnie do przeczytania książki, ale raczej się zawiodłem. Książka jest ciekawa jedynie z początku, a zakończenie nie tyle nie zaskakuje co jest zwyczajnie... nijakie.
Nie jest to najgorsza książka, jaką czytałem, ale zdecydowanie nie najlepsza. Niemniej jednak warto się zaznajomić i zdecydować, czy brać się za kolejne tomy. Ja kończę na pierwszym.
Sława filmu skłoniła mnie do przeczytania książki, ale raczej się zawiodłem. Książka jest ciekawa jedynie z początku, a zakończenie nie tyle nie zaskakuje co jest zwyczajnie... nijakie.
Nie jest to najgorsza książka, jaką czytałem, ale zdecydowanie nie najlepsza. Niemniej jednak warto się zaznajomić i zdecydować, czy brać się za kolejne tomy. Ja kończę na pierwszym.
Ta część przekonała mnie do Wiedźmina. No dobra, najpierw gra mnie przekonała a potem wróciłem do książek. Ale jest o wiele bardziej spójna, i ciekawa niż zbiory opowiadań, wbrew temu, co słyszałem od wszystkich innych fanów Geralta. Dobra pierwsza część, dobry wstęp, apetyt powstał i mam nadzieję, że kolejne części utrzymają ta tendencję.
Ta część przekonała mnie do Wiedźmina. No dobra, najpierw gra mnie przekonała a potem wróciłem do książek. Ale jest o wiele bardziej spójna, i ciekawa niż zbiory opowiadań, wbrew temu, co słyszałem od wszystkich innych fanów Geralta. Dobra pierwsza część, dobry wstęp, apetyt powstał i mam nadzieję, że kolejne części utrzymają ta tendencję.
Pokaż mimo to