-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2024-01-11
2023-08-31
2019-07-31
2012-06-13
2016-06-23
Zawyżona 4/10 ze względu na sympatię do serii, ale głęboki zawód co do tego tomu... doszedłem do połowy tomu i dosłownie NIC sie nie wydarzyło. Martin chwilowo porzucił poprzednie wątki i skupił się na zupełnie innych mnie nie interesujących... a przynajmniej nie potrafił mnie nimi zainteresować. Wolę serial szczerze mówiąc... kiedyś może wrócę, kiedy będę wiedział, że gdzieś tam daleko jest cos dla czego warto się przemęczyć. Póki co - basta!
Zawyżona 4/10 ze względu na sympatię do serii, ale głęboki zawód co do tego tomu... doszedłem do połowy tomu i dosłownie NIC sie nie wydarzyło. Martin chwilowo porzucił poprzednie wątki i skupił się na zupełnie innych mnie nie interesujących... a przynajmniej nie potrafił mnie nimi zainteresować. Wolę serial szczerze mówiąc... kiedyś może wrócę, kiedy będę wiedział, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-23
Ta część przekonała mnie do Wiedźmina. No dobra, najpierw gra mnie przekonała a potem wróciłem do książek. Ale jest o wiele bardziej spójna, i ciekawa niż zbiory opowiadań, wbrew temu, co słyszałem od wszystkich innych fanów Geralta. Dobra pierwsza część, dobry wstęp, apetyt powstał i mam nadzieję, że kolejne części utrzymają ta tendencję.
Ta część przekonała mnie do Wiedźmina. No dobra, najpierw gra mnie przekonała a potem wróciłem do książek. Ale jest o wiele bardziej spójna, i ciekawa niż zbiory opowiadań, wbrew temu, co słyszałem od wszystkich innych fanów Geralta. Dobra pierwsza część, dobry wstęp, apetyt powstał i mam nadzieję, że kolejne części utrzymają ta tendencję.
Pokaż mimo to2016-06-23
Niestety tylko 6/10, bo obok kilku bardzo dobrych opowiadań na początku i na końcu środek jest mocno nieciekawy i zbędny z perspektywy historii o Geralcie. Być może wynika to z mojej antypatii do postaci Yennefer i tego że wystarczy mi o niej wiedzieć że ją poznał, była, a potem już nie bardzo. Ważne jest poznanie Ciri i wejście na drogę przeznaczenia. Raczej obowiązkowa lektura, ale bardzo nierówna i chaotyczna. Dodam, że kiedyś po przeczytaniu jej pierwszy raz stwierdziłem że Wiedźmina nie polubię nigdy, a wróciłem do niej, kiedy czytając Krew Elfów zorientowałem się, że jednak mam pewne braki co do poprzednich wydażeń.
Niestety tylko 6/10, bo obok kilku bardzo dobrych opowiadań na początku i na końcu środek jest mocno nieciekawy i zbędny z perspektywy historii o Geralcie. Być może wynika to z mojej antypatii do postaci Yennefer i tego że wystarczy mi o niej wiedzieć że ją poznał, była, a potem już nie bardzo. Ważne jest poznanie Ciri i wejście na drogę przeznaczenia. Raczej obowiązkowa...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-23
W skrócie: dobry zbiór opowiadań spięty w całość przez przerywniki Głosu Rozsądku. Czyta się prawie jak jedną całość. Polecam.
W skrócie: dobry zbiór opowiadań spięty w całość przez przerywniki Głosu Rozsądku. Czyta się prawie jak jedną całość. Polecam.
Pokaż mimo to2015-10
Bardzo dobry tom, trzyma poziom poprzedniej połówki. Sporo się dzieje.
Bardzo dobry tom, trzyma poziom poprzedniej połówki. Sporo się dzieje.
Pokaż mimo to2015-10
Od poprzednich części nie wiele się zmienia. Nadal jest wysoki poziom. Świetne postaci, jednak przeraża lekko ogrom opisów świata i zbędnych szczegółów.
Od poprzednich części nie wiele się zmienia. Nadal jest wysoki poziom. Świetne postaci, jednak przeraża lekko ogrom opisów świata i zbędnych szczegółów.
Pokaż mimo to2015-06-03
Nie. No po prostu nie, nie! NIE!
Jak można było tak to sp.. zepsuć!
Dawno żadna książka mnie tak nie zirytowała, ale to przez bardzo dobre odczucia po pierwszej części, które zawyżyły oczekiwania co do drugiej.. Książka zaczyna się tam gdzie skończyła poprzednia, nastąpiły wydarzenia, które można było opisać w 2-3 rozdziałach i ciekawie zaczyna się robić po pierwszych 70%. Dokończyłem ją jedynie z zawziętości bo jest strasznie nudna i nie wnosi praktycznie nic ciekawego do historii poza przepowiednią dotycząca losów Takeo.
Czuć na kilometr, że autorka jest kobietą i to zaciekłą feministką. Mocno uwydatnione są zagadnienia nierówności kobiet względem mężczyzn w kulturze japońskiej, co rozumiem, że jest problemem, ale żeby na tym opierać całą narrację głównej bohaterki i jej przemyślenia wewnętrzne, rozterki.. Fakt, trzeba było o tym wspomnieć, ale po co zatruwać tym każdy rozdział, szczególnie, że każde kolejne powtórzenie tematu nie przynosi nowych treści, a jedynie powtórzenia.
Główny bohater o ile był młody i zagubiony w pierwszej części i pasowało to do jego sytuacji, to w drugiej jest jeszcze bardziej nieporadny i dryfuje jak go los poniesie, dopóki się nie orientuje, że ma królestwo do odzyskania i może jednak coś z tym zrobi.
Żeby sie nie rozpisywać za bardzo:
-fatalna narracja - Takeo pierwszoosobowa, ale zupełnie nie sposób się z nim utożsamić; i Kaede trzecioosobowa, od razu widać że ulubienica autorki, bo bliżej przedstawiona sylwetka postaci
-nudne postaci, które same proszą się o uśmiercenie, ale dziwnym trafem sie nie dają uśmiercić.
-pierwsze 70% książki jest zbędne, nudne i fabuła się wlecze.
-osobiście nie potrafiłem sympatyzować z żadną postacią.
To ostatnia (na jakiś czas) książka z tej serii, jaką czytam.
Nie. No po prostu nie, nie! NIE!
Jak można było tak to sp.. zepsuć!
Dawno żadna książka mnie tak nie zirytowała, ale to przez bardzo dobre odczucia po pierwszej części, które zawyżyły oczekiwania co do drugiej.. Książka zaczyna się tam gdzie skończyła poprzednia, nastąpiły wydarzenia, które można było opisać w 2-3 rozdziałach i ciekawie zaczyna się robić po pierwszych 70%....
2015-04-01
Krótka, treściwa, bez owijania w bawełnę. Ciekaw byłem jaka książka była pierwowzorem dla "Skóry, W Której Żyję", bo pamiętałem, że film był dobry. I się nie zawiodłem. Polecam tym, którzy lubią, kiedy każde zdanie w książce ma znaczenie i tym, którzy nie lubią się zagłębiać w drobiazgowych, rozległych opisach.
Krótka, treściwa, bez owijania w bawełnę. Ciekaw byłem jaka książka była pierwowzorem dla "Skóry, W Której Żyję", bo pamiętałem, że film był dobry. I się nie zawiodłem. Polecam tym, którzy lubią, kiedy każde zdanie w książce ma znaczenie i tym, którzy nie lubią się zagłębiać w drobiazgowych, rozległych opisach.
Pokaż mimo to2015-04-20
Pięknie opowiedziana historia w klimatach Kraju Kwitnącej Wiśni. Czytając ją widziałem w głowie anime lub karty mangi. Bardzo obrazowy język w dynamicznych fragmentach opowieści to mocna strona tej książki. Słabsza jest to, że dynamicznych momentów jest ledwie kilka, a wszystkie łzawe i nostalgiczne sceny znane z romantycznych anime znalazły miejsce również w Po Słowiczej Podłodze.
Bardzo fajna alternatywa dla dosłownych i często boleśnie realistycznych opisów Gry o Tron. To nadal fantastyka ale opowiedziana w sposób, który jest lekkostrawny nawet dla dziecka z podstawówki, nie rezygnując przy tym ze spójności historii, bez popadania w banalność.
Język jak wspomniałem jest piękny, ale momentami aż zbyt piekny i nie tyle bogaty i różnorodny, co wysublimowany. Jest to ok, nie przeszkadza w odbiorze, ale też nie pomaga. Po prostu jest.
Ogólnie Po Słowiczej Podłodze wciągnęła mnie, a że czyta się szybko to praktycznie od razu sięgam po kolejną książkę z serii.
Przyznam że bardzo miłe wytchnienie od prozy życia.
Pięknie opowiedziana historia w klimatach Kraju Kwitnącej Wiśni. Czytając ją widziałem w głowie anime lub karty mangi. Bardzo obrazowy język w dynamicznych fragmentach opowieści to mocna strona tej książki. Słabsza jest to, że dynamicznych momentów jest ledwie kilka, a wszystkie łzawe i nostalgiczne sceny znane z romantycznych anime znalazły miejsce również w Po Słowiczej...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-24
Martin stworzył świat, w którym łatwo można utonąć i zapomnieć że się czyta książkę, a raczej wspomnienia, tak jakby się tam było i teraz jedynie przypominało wydarzenia. Niestety jest kilka minusów.. Po pierwsze, ilość nazw własnych jest zupełnie zbędna - opisy statków, ich nazw, i który jest dowodzony przez kogo jest zupełnie zbędny i nie ma żadnego znaczenia dla fabuły czy samego opisu bitwy pod Królewską Przystanią. Po drugie, akcja wlecze się jak flaki z olejem - bywają bardzo obszerne fragmenty o niczym, by przejść płynnie do szybkiej akcji spisanej na kilku stronach, przez co książka wydaje się nierówna. No i mały mankament.. ostatni rozdział różni się od pozostałych tylko tym, że jest ostatni w książce - ne wyróżnia się jakimś zakończeniem jakiegoś etapu, niczym szczególnym, jest jak każdy inny rozdział.
Ogólnie jest to bardzo dobra książka, bo wszelkie niedostatki nadrobione są świetnie namalowanym światem, który pochłania bez reszty, nawet jeśli czasami przeba przeskoczyć fragmenty, gdzie na pół strony wypisane są nazwy statków, które i tak pare stron później zatonęły.
Martin stworzył świat, w którym łatwo można utonąć i zapomnieć że się czyta książkę, a raczej wspomnienia, tak jakby się tam było i teraz jedynie przypominało wydarzenia. Niestety jest kilka minusów.. Po pierwsze, ilość nazw własnych jest zupełnie zbędna - opisy statków, ich nazw, i który jest dowodzony przez kogo jest zupełnie zbędny i nie ma żadnego znaczenia dla fabuły...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-02-11
Jest mi na prawdę trudno uwierzyć, że ta książka osiągnęła tak wielki sukces. Są inne książki o klimatach BDSM, chociażby "Wyznania uległej", które są wiele lepsze. Jest też film o klimacie BDSM, co najmniej jeden - "Sekreterka", który w swoim czasie był dość popularny. "Fifty Shades of Grey" nie wyróżnia się absolutnie niczym, co usprawiedliwiałoby jego sukces.
W skrócie jest to typowe lovestory z typowymi bohaterami. Grey jest bogatym kolesiem o specyficznych upodobaniach do SadoMaso, a Anasiasia jest typową dziewicą, która na wszystko ocha i acha. Czym się wyróżnia Grey od reszty facetów? Jest bogaty i pewny siebie. Gdyby nie miał góry kasy miałby takie samo powodzenie co każdy inny atrakcyjny facet w jego wieku. Nikt mi nie powie, że na kobiecie nie zrobi wrażenia prezent, którym jest najnowszy laptop, sportowy kabriolet, czy wypasiony telefon. Nikt mi nie powie, że kobieta nie będzie marzyła o facecie, który jest dziany i dobry w łóżku. I dobry w łóżku. I dobry w łóżku. I ma kupę hajsu. Tak.. to nie pomyłka bo tu się ciągle bzykają i jej się to podoba.
E. L. James wykreowała zupełnie nierealne postacie - nadzianego amanta, marzenie każdej kobiety i niedoświadczoną dziewicę, którą wszystko dziwi i wszystko jest niespodzianką.
Język, jakim jest napisana jest prosty do bólu, przez co w miarę szybko się czyta, ale tylko do połowy, bo ze względy na ubogi język po pewnym czasie ma się wrażenie, że kolejna scena jest taka sama jak poprzednia, a kolejne sekwencje słów powtarzają się do znudzenia. Poza tym dialogi są naprawdę denne. Kto teraz mówi do kobiety "chcę Cię posiąść" ?! a to się pojawia wiele razy. Kolejna sprawa - jak autora wymyśliła na pewnym etapie, że oznaką napięcia u bohaterki będzie swędząca skóra głowy to ta swędziała ją już do końca książki. No proszę.. tragedia jakaś..
Zacząłem tą książkę jako "lekki przerywnik przed czytaniem czegoś większego" i początek potrafi wciągnąć, bo jak mówiłem jest prosty język, ale końcowe strony szły z bólem.. Ostrzegano mnie przed nią. Mówiono, że jest zła, niedobra, dno literackie. Dziewczyna mnie natomiast poprosiła, żebym przeczytał, bo warto mieć opinię na ten temat. No to mam :)
Nie polecam, strata czasu. Durne pitu pitu. Spalić wszystkie kopie.
Amen.
Jest mi na prawdę trudno uwierzyć, że ta książka osiągnęła tak wielki sukces. Są inne książki o klimatach BDSM, chociażby "Wyznania uległej", które są wiele lepsze. Jest też film o klimacie BDSM, co najmniej jeden - "Sekreterka", który w swoim czasie był dość popularny. "Fifty Shades of Grey" nie wyróżnia się absolutnie niczym, co usprawiedliwiałoby jego sukces.
W skrócie...
2015-01-12
Mroczny Zakątek zacząłem czytać od razu po Zaginionej Dziewczynie, kiedy dowiedziałem się, zę też doczeka się swojej ekranizacji. Byłem dość pozytywnie nastawiony po fenomenalnej Zaginionej i oczekiwałem… na pewno sporo. I sporo dostałem, bo tym, co wyróżnia Zakątek spośród innych książek jest bardzo ciekawy sposób prowadzenia narracji. W szczególności chodzi o narrację ze strony głównej bohaterki – Libby Day, którą prawie do ostatnich stron trudno jest polubić, co może być dla niektórych czytelników sporą przeszkodą. Na pewno jest do ciekawe doświadczenie. Libby straciła swoją matkę i dwie siostry w wyniku zabójstwa, o które oskarżony jest jej brat Ben, najstarszy z rodzeństwa i posądzany o dokonanie morderstwa w ofierze Szatanowi. Po 24 latach Libby już jako dorosła kobieta wznawia śledztwo wspierana przez grono zwolenników Bena, które wierzy w jego niewinność. Powody ponownego zainteresowania sprawą przez Libby, to jaka się stała po przeżyciu tak wielkiej traumy i sposób prowadzenia narracji w dwóch liniach czasu (współcześnie i dokładny przebieg dnia zbrodni) czyni z tej pozycji naprawdę dobrą książkę.
Mroczny Zakątek poza ciekawą fabułą porusza też dość istotne kwestie - opisuje w jakiej ciemnocie żyli mieszkańcy stanu Kansas w latach 80-tych, którzy na podstawie najmniejszych poszlak potrafili przypisać komuś łatkę Satanisty i na tej podstawie skazać na dożywotnią kare więzienia. Poruszane są tu problemy ówczesnych farmerów i jak bieda potrafi wpłynąć nie tylko na skład menu danego domu, ale też na rozpad więzi rodzinnych, kiedy desperacja w utrzymaniu rodziny potrafi wyrządzić jej jeszcze większą krzywdę.
Książka jest niestety nierówna. Przez pierwsze 80% książki akcja niby posuwa się do przodu, ale nie zbliża nas to do poznania prawdy o morderstwie rodziny Day’ów, co nie znaczy, że nie czyta się jej przyjemnie. Kiedy autorka zdecydowała się przestać trzymać czytelnika w napięciu i zbliżyć się do finału, trudno jest mi przyznać że był on jakiś mocno nieprzewidywalny, bo pod koniec wszyscy są podejrzani.
Mroczny Zakątek jest zdecydowanie warty przeczytania, ale nie umieszczę go wśród moich ulubionych książek. Jest dobry, ale nie genialny. Myślę, że w swoim czasie przeczytam też trzecią książkę Gilian Flynn – Ostre Przedmioty, ale odłożę to na później. Dlaczego? Ponieważ jest wiele podobieństw między Zaginioną Dziewczyną a Mrocznym Zakątkiem i do Ostrych Przedmiotów wolę podejść „na świeżo”.
Fajerwerków nie ma, ale polecam.
Mroczny Zakątek zacząłem czytać od razu po Zaginionej Dziewczynie, kiedy dowiedziałem się, zę też doczeka się swojej ekranizacji. Byłem dość pozytywnie nastawiony po fenomenalnej Zaginionej i oczekiwałem… na pewno sporo. I sporo dostałem, bo tym, co wyróżnia Zakątek spośród innych książek jest bardzo ciekawy sposób prowadzenia narracji. W szczególności chodzi o narrację ze...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-12-16
O tym, że jeden z lepszych filmów jakie oglądałem czerpał z literackiego pierwowzoru dowiedziałem się niedawno i nieco mnie to zaskoczyło. Kiedy się dowiedziałem, że książka jest jeszcze w dodatku krótka moje zdziwienie było jeszcze większe.
Podstawową zaletą i powodem dla którego sięgnąłem po ta pozycję jest jej długość. Historia jest skompresowana do granic możliwości w dosłownie kilkudziesięciu stronach, a opowiada o okresie około dwudziestu lat romansu dwóch facetów. Przyznam, że sięgnąłem po Brokeback Mountain też poniekąd jako wyzwanie, ponieważ zarzucono mi homofobię w odpowiedzi na reakcję na „Berka” Szczygielskiego. Otóż książka Annie Proulx jest dla mnie dowodem, że można opowiadać o związkach gejowskich bez obscenicznych szczegółów, przedstawić głębię uczucia między dwoma mężczyznami posługując się tak minimalistycznym stylem jak ta właśnie autorka. Szczygielski tego nie potrafił, Proulx – tak. Za to brawa!
Dlaczego zaletą jest jej długość, a właściwie krótkość? Bo historia jest średnio ciekawa, zupełnie nie zaskakująca i nie ma tego czegoś, co każe przewrócić na kolejną stronę. Gdyby była dłuższa pewnie bym ją sobie odpuścił. Poza tym przy filmie książka wypada naprawdę blado, bo jest skupiona głównie na związku głównych bohaterów, a prawie pomija relacje z innymi – rodzinami, rodzicami, żoną, pracodawcą, dla których homoseksualizm tych bohaterów jest karygodną dewiacją. Reakcje bliskiego otoczenia są zamknięte czasami w kilku niezbyt porywających zdaniach, co szczególnie razi przy reakcji żony jednego z bohaterów, która powinna wręcz wybuchnąć! Poza tym ich związek jest przedstawiony tak, aby czytelnik kibicował ich uczuciu, jako czemuś, co jest zupełnie w porządku, pomijając krzywdzone w ten sposób rodziny.
Podsumowując – Brokeback Mountain to średnia książka, a w porównaniu do filmowej, rozbudowanej ponaddwugodzinnej adaptacji – kiepścizna. Zadziwiające jak z przeciętnej książki można nakręcić taki dobry film.
O tym, że jeden z lepszych filmów jakie oglądałem czerpał z literackiego pierwowzoru dowiedziałem się niedawno i nieco mnie to zaskoczyło. Kiedy się dowiedziałem, że książka jest jeszcze w dodatku krótka moje zdziwienie było jeszcze większe.
Podstawową zaletą i powodem dla którego sięgnąłem po ta pozycję jest jej długość. Historia jest skompresowana do granic możliwości w...
2014-12-16
Książka, która już od pierwszych stron wciąga i do samego końca trzyma w napięciu. Jest wiele książek, którym trzeba dać szansę się rozwinąć, spróbować przebrnąć przed pierwsze kilkadziesiąt, czasami sto-parę stron, a potem się już rozkręca, ale Zaginiona Dziewczyna chwyta czytelnika i nie wypuszcza aż do końca. Mnie osobiście uchwyciła tak mocno, że zakończenie pozostawiło pewien niedosyt, że coś tam jeszcze powinno się wydarzyć. No cóż.. nie ma książek idealnych dla każdego, ale Zaginionej nie brakuje wiele.
Podstawowe zalety tej książki to wciągająca fabuła, akcja od pierwszych stron i liczne zwroty akcji bez niepotrzebnych wątków pobocznych, usilnie wciskanych filozofii autorki. Autorka idzie za przykładem głównej bohaterki: jest coś do zrobienia, więc wystarczy to zrobić. Jest pewna fabuła, rozbudowana, zawiła i ciekawa, więc pozwól mi się przez nią poprowadzić. Z kursu nie zbaczamy. Prosto do celu, ale najbardziej fascynująca drogą jaką się da. Bardzo lubię takich autorów i na pewno nie będzie to ostatnia książka Gillian Flynn, jaką przeczytam.
Pomimo, zakończenia, które moim zdaniem mogło być mocniejsze, daję najwyższą ocenę, bo jednak mnie zaskoczyło i nie spodziewałem się takiego finału.
Książka, która już od pierwszych stron wciąga i do samego końca trzyma w napięciu. Jest wiele książek, którym trzeba dać szansę się rozwinąć, spróbować przebrnąć przed pierwsze kilkadziesiąt, czasami sto-parę stron, a potem się już rozkręca, ale Zaginiona Dziewczyna chwyta czytelnika i nie wypuszcza aż do końca. Mnie osobiście uchwyciła tak mocno, że zakończenie pozostawiło...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-11-30
Do Rogów podszedłem zupełnie bez oczekiwań, słyszałem jedynie, że tą książkę szybko się czyta. Historia na wstępnie rzuca nam w twarz, podobnie jak głównemu bohaterowi zagadkę, która niestety nie zostaje rozwiązana. Otóż Ig, nasz bohater budzi się pewnego dnia z nieprawdopodobnym kacem i z rogami wyrastającymi ze skroni, które jak się okazuje pozwalają mu poznawać najskrytsze pragnienia wszystkich ludzi. Teoretycznie taka zdolność powinna mu pozwolić szybko poznać mordercę swojej dziewczyny, o której śmierć jest podejrzewany. No.. nie do końca.
Książka jest napisana prostym językiem, który pozwala na szybkie przebrnięcie przez fabułę i jest okraszona całkiem niezłym poczuciem humoru. Jest to wielki plus, biorąc pod uwagę, ze Joe Hill jest synem Stephena Kinga, który potrafi opisami zanudzić, a wątkami pobocznymi odciągnąć skutecznie od fabuły, wątku głównego. Trudno mi jednak ostatecznie sklasyfikować tą powieść, bowiem jako thriller jest średnia, humor, mimo, że fajny to jakoś nie do końca pasuje do thrillerowego rdzenia powieści, a wątek romantyczny (retrospekcje Iga o rozwoju związku z Merrin) był raczej nieciekawy, pomimo dość trafnych dialogów, jakie przeprowadzała para.
Pomysł na powieść był genialny! Niestety nie do końca wykorzystany. Postać Iga wydawała mi się mocno niespójna – raz jest biernym chłoptasiem, innym razem aroganckim skurczybykiem, którego trudno lubić, a po „otrzymaniu” rogów – wiecznie zaskoczony ich działaniem, dłużej niż to było potrzebne.
Mam mieszane uczucia co do tej książki. Nie wszystkie wątki zamknięte, nie wszystko wytłumaczone. To co nie zostało wytłumaczone wprost nawet nie ma głębszego sensu metaforycznego. Ale szybko się czyta. Ogólnie polecam, bo to mało wymagająca intelektualnie książka z prostą fabułą, małą ilością bohaterów, która można przerwać w każdym momencie jazdy autobusem. Takie czytadło do podróży.
Do Rogów podszedłem zupełnie bez oczekiwań, słyszałem jedynie, że tą książkę szybko się czyta. Historia na wstępnie rzuca nam w twarz, podobnie jak głównemu bohaterowi zagadkę, która niestety nie zostaje rozwiązana. Otóż Ig, nasz bohater budzi się pewnego dnia z nieprawdopodobnym kacem i z rogami wyrastającymi ze skroni, które jak się okazuje pozwalają mu poznawać...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kilka różnych historii, jedne dobre a inne nie. Dla zainteresowanych rynkiem gier.
Kilka różnych historii, jedne dobre a inne nie. Dla zainteresowanych rynkiem gier.
Pokaż mimo to