-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel17
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik272
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2022-09-11
2020-06-23
„Aksamitka” to czwarty tom serii „Dwieście wiosen” Grażyny Jeromin-Gałuszka.
Opowieść równie barwna i intrygująca jak w poprzednich częściach.
Akcja toczy się w latach komunizmu. Potomkowie rodziny Odolańskich, Konarskich i Bogdanowiczów nie są już mieszkańcami folwarku, ale gospodarstwa. Klemens Bogdanowicz nie jest zaś właścicielem młyna, ale jego zarządcą.
W przeddzień upadku komunizmu córka Adeli i Kajetana Konarskich wychowująca samotnie córkę wreszcie wychodzi za mąż. Pan młody z pewnością nie jest ojcem ośmioletniej Matyldy. Kim jest nikt nie wie. Najważniejsze, że dziewczynka wreszcie będzie miała ojca.
Jeśli ślub się odbędzie. Tymczasem auto wiozące młodą parę zamiast jechać do urzędu, a później zaraz do kościoła zawraca w stronę domostwa. Tam stoły w ogrodzie już nakryte dla gości białymi obrusami. Tylko obiad jeszcze nie gotowy choć kucharka uwija się zawijając roladki ze śliwką z duszonymi kurkami.
W „Aksamitce” tak jak i w poprzednich częściach Grażyna Jeromin-Gałuszka urzeka narracją. Zachwyca dialogami. Śledzenie przez lata losów tego rodu to czytelnicza przyjemność pod każdym względem. Barwne, charakterystyczne postaci. Intrygi, tajemnice, a nawet morderstwa. Do tego klimat powieści, szczególny w swoim rodzaju. To wszystko za sprawą wybitnego pióra autorki czyni cykl „Dwieście wiosen” wyjątkowym.
„Aksamitka” Grażyny Jeromin-Gałuszka to rewelacyjna gratka dla czytelników. GORĄCO POLECAM!
„Aksamitka” to czwarty tom serii „Dwieście wiosen” Grażyny Jeromin-Gałuszka.
Opowieść równie barwna i intrygująca jak w poprzednich częściach.
Akcja toczy się w latach komunizmu. Potomkowie rodziny Odolańskich, Konarskich i Bogdanowiczów nie są już mieszkańcami folwarku, ale gospodarstwa. Klemens Bogdanowicz nie jest zaś właścicielem młyna, ale jego zarządcą.
W...
2021-10-28
„Aktor musi grać, by żyć” Artur Barciś, Kamila Drecka, Wydawnictwo Otwarte
PREMIERA 13 PAŹDZIERNIK 2021
„Aktor musi grać, by żyć” to rozmowa Kamili Dreckiej z Arturem Barcisiem.
Niesamowicie szczera, do bólu.
Artur Barciś pochodzi z prowincji, właściwie ze wsi Kokawa. Prowincja charakteryzuje się jakimś rodzajem niedokształcenia, gorszego poziomu. Dlatego chciał z niej uciec i zrobił to. Nie ukrywa, że całe życie boryka się z kompleksami.
Choć trudno w to uwierzyć. Mówi o swoim pochodzeniu szczerze i przekonująco. Również o swojej rodzinie. Zarówno o matce, jeszcze żyjącej jak i ojcu i bracie, którzy już umarli.
Trochę kokietuje, a może nie, mówiąc o swoim wyglądzie. Świadomy niedostatków urody.
Jego marzeniem było zostać aktorem. Brał pod uwagę, że może nie dostać się na studia za pierwszym podejściem. Zdawał więc jednocześnie na wydział polonistyki. Pewny, że jeśli nie przyjmą go do szkoły filmowej będzie próbował za rok kolejny raz. Miał świadomość, że może być aktorem charakterystycznym. W tym widział szansę uprawiania tego zawodu.
Po ukończeniu łódzkiej szkoły filmowej trafił do Teatru na Targówku. Zrezygnował z etatu by zagrać w filmie „Odlot” Janusza Dymka.
Jak sam mówi, Teatr na Targówku był tylko pewnym etapem. Jego celem była Warszawa. Gdy dostał propozycję od samego Hanuszkiewicza, wówczas dyrektora Teatru Narodowego, zagrania Jankiela w „Panu Tadeuszu” myślał, że złapał pana Boga za nogi. Teatr Narodowy, marzenie każdego aktora. Już na pierwszej próbie koncertu Jankiela poczuł, jakby unosił się nad ziemią.
Dzięki roli okaleczonego chłopca, Wasylka w „Znachorze” Jerzego Hoffmana stał się rozpoznawalny.
W filmie „Ostatni prom” Waldemara Krzystka, którego akcja toczy się 12 grudnia, ostatniego dnia przed stanem wojennym zagrał jedną z głównych ról.
Stan wojenny był trudnym czasem dla która. Wielu ról nie chciał przyjmować.
A przecież „aktor musi grać, by żyć”. To słowa jednej z najważniejszych piosenek aktora, które śpiewa w recitalu. Mimo to nie rozumiał kolegów, którzy mimo wszystko występowali w telewizji. Sam wówczas dopiero co został zauważony, jednak nie chciał być kolaborantem. Potrafi robić na drutach W stanie wojennym nie miał za co żyć. Dorabiał więc dziergając swetry.
Kupował na bazarze stare w różnych kolorach, prał je i wycinał z nich różne kawałki. Szył tuniki dzielone czarną tasiemką inspirując się obrazami Mondriana.
Artur Barciś uważa, że zawód aktora jest dla silnych i odpornych. Od czasów liceum marzył by zagrać Papkina w „Zemście”. Długo czekał na tę rolę. Była trudniejsza niż mu się wydawało. Przekonany jednak, że zagrał ją właściwie. Nawet Krystyna Janda, autorytet dla aktora oceniło jego grę jako rewelacyjną.
Tymczasem po premierze ukazała się recenzja jednego z dziennikarzy mówiąca, że to najgorszy Papkin, jakiego widział w życiu. Na szczęście były też pochlebne opinie.
Pod koniec pobytu w Teatrze Narodowym aktor dostał propozycję zagrania u Krzysztofa Kieślowskiego. To, że reżyser się zainteresował jego osobą to właściwie przypadek. Ciekawy zresztą, losowy.
Książka „Aktor musi grać, by żyć” jest nie dość, że szczerą i ciekawą rozmową aktora z dziennikarką to również zabawną. Choć przysłuchując się jej uświadamiamy sobie, że Artur Barciś to nie tylko Czerepach z „Rancza”. Norek z „Miodowych lat” czy pan z „Okienka Pankracego”. Te role są komediowe i tak charakterystyczne, że widzom zarówno starszym jak i młodszym Artur Barciś już zawsze będzie się z nimi kojarzył.
Jednak to aktor wielu różnych ról. O ogromnym talencie. Jedna z ważniejszych w jego życiu to rola Claire w „Pokojówkach” Geneta w Teatrze Małym Teatru Narodowego. Przeistoczył się tam w kobietę.
Zasadniczy wpływ na jego aktorską grę mieli tacy reżyserzy jak Hanuszkiewicz, Wojtyszko, Wajda, Kieślowski czy Marczewski u którego wystąpił w filmie „Ucieczka z kina Wolność”.
Ciekawie wspomina pracę w Teatrze Ateneum. Był już aktorem, który zagrał u Kieślowskiego, ale w Ateneum nie miało to znaczenia. Dawano mu wręcz do zrozumienia, że to nie ważne.
Artur Barciś to nie tylko aktor, ale i reżyser. Zawsze bardzo bliski był dla niego musical. Wyreżyserował więc spektakl „Trzy razy Piaf” zafascynowany tytułową artystką.
Aktor przyznaje, że zawsze dążył by być zauważonym, pochwalonym, skomplementowanym. Chciał być w centrum uwagi. Dlatego też wybrał taki zawód. Jako chłopiec czuł się gorszy od innych dzieci.
Najważniejsza jest dla niego publiczność. Zdarzyło się, że wyszedł na scenę z gorączką trzydziestu dziewięciu stopni. Ma ogromny szacunek do widza, który przychodzi do teatru, podczas gdy w tym czasie mógłby robić tysiąc innych rzeczy. Od widzów dostaje energię. Kiedy śpiewa w swoim recitalu piosenkę „Aktor musi grać, by żyć”, to jest jego podziękowanie widzom, którzy zechcieli przyjść, oglądać go, spotkać się z nim. Bo dzięki nim uważa, że żyje.
„Aktor musi grać, by żyć” to nie tylko ciekawa rozmowa znanego i lubianego powszechnie aktora z cenioną dziennikarką słynąca z prowadzenia ambitnych cyklów telewizyjnych, autorką rozmów z aktorami. To przyjemność obcowania z teatrem, filmem, ze sceną. Rozmowa błyskotliwa niemal w każdym zdaniu. Zabawna, pełna humoru w stylu Artura Barcisia, aktora w większości komediowego.
Stereotypem jest uważanie iż komedia to coś nie wymagającego wysiłku. To nie prawda.
„Podstawą dobrze zagranej komedii jest wiarygodność.” W tej książce Artur Barciś jest wiarygodny.
Warto przysłuchać się jego rozmowie z Kamilą Drecką. GORĄCO POLECAM!
„Aktor musi grać, by żyć” Artur Barciś, Kamila Drecka, Wydawnictwo Otwarte
PREMIERA 13 PAŹDZIERNIK 2021
„Aktor musi grać, by żyć” to rozmowa Kamili Dreckiej z Arturem Barcisiem.
Niesamowicie szczera, do bólu.
Artur Barciś pochodzi z prowincji, właściwie ze wsi Kokawa. Prowincja charakteryzuje się jakimś rodzajem niedokształcenia, gorszego poziomu. Dlatego chciał z niej...
2023-10-23
"Akuszerki” Sabiny Jakubowskiej to powieść inspirowana autentycznymi zapiskami prababki autorki. Historia trzech różnych kobiet, które swoją pracą jako akuszerki przekraczają granice społeczeństwa XIX wieku.
Autorka doskonale ukazuje trudności, z jakimi muszą się zmagać główne bohaterki czerpiące swoją moc z wiedzy medycznej i odwagi. Ich wytrwałość i determinacja, pomimo wszystkich przeciwności, są imponujące.
Sabina Jakubowska zgrabnie łączy elementy tajemnicy i historii, tworząc wciągający i emocjonujący wątek, który zawłaszcza czytelnika. Ponadto, umiejętnie przedstawia realia tamtego okresu, wprowadzając czytelnika w atmosferę XIX wiecznej wsi i pokazując, jakim wyzwaniom muszą stawić czoła główne bohaterki. Największym atutem książki jest wiarygodnie i plastycznie przedstawiony świat akuszerek. Fascynujący, pełen dramatów, emocji i trudnych decyzji. Czytając przenosimy się do zamierzchłej przeszłości i stajemy obok bohaterek w ich codziennych zmaganiach.
"Akuszerki" Sabiny Jakubowskiej to książka monumentalna.
Akcja zaczyna się w styczniu 1885 roku, a kończy w połowie XX wieku, w listopadzie roku 1950. Powieść z bogatą fabułą, ciekawymi postaciami i fascynującym tłem historycznym. Poruszająca i wciągająca.
Losy wiodącej bohaterki, Franciszki, która obcowała z życiem i śmiercią, kochała, nienawidziła i niosła pomoc o każdej porze dnia i nocy, także podczas wojennej zawieruchy, angażują czytelnika bez granic. GORĄCO POLECAM!
Sabina Jakubowska od lat jako doula towarzyszy kobietom przy porodach. Z wykształcenia archeolog. „Akuszerki” są jej pierwszą powieścią dla dorosłych czytelników. Z pewnością zasługuje na uwagę miłośników literatury historycznej.
"Akuszerki” Sabiny Jakubowskiej to powieść inspirowana autentycznymi zapiskami prababki autorki. Historia trzech różnych kobiet, które swoją pracą jako akuszerki przekraczają granice społeczeństwa XIX wieku.
Autorka doskonale ukazuje trudności, z jakimi muszą się zmagać główne bohaterki czerpiące swoją moc z wiedzy medycznej i odwagi. Ich wytrwałość i determinacja, pomimo...
2021-11-19
„Alaska. Przystanek na krańcu świata.” Damian Hadaś, Wydawnictwo Poznańskie
DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU ZA EGZEMPLARZ KSIĄŻKI DO RECENZJI.
Kopalnia wiedzy o największym i najdzikszym stanie USA. Na samo słowo Alaska dostajemy gęsiej skórki. Robi nam się zimno. Stan pięciokrotnie większy od całej Polski. W jego centralnej części mieszkańcy spodziewają się zimy już w połowie września. W ostatniej dekadzie jednak przychodzi ona nieco później.
Natomiast siarczyste mrozy występują w Fairbanks, trzecim najbardziej zaludnionym mieście stanu. Określa się go mianem najzimniejszej metropolii całej Ameryki. Nie jest tam jednak zimno cały rok. Charakterystyczne są duże wahania temperatury pomiędzy sezonami. Trzydziestostopniowe upały w lipcu nie zaskakują.
Wizytówką stanu jest Iditarod, najważniejsze wydarzenie sportowe na Alasce.
Wyścig psich zaprzęgów. Jednak zimową królową Alaski jest Aurora Borealis, zorza polarna. Nawet najlepsza fotografia nie jest w stanie oddać jej wdzięków gdy pokazuje swoje oblicze. To dla niej przylatują zimą turyści na odległą Alaskę do Fairbanks.
Mieszkańcom dają się we znaki trzęsienia ziemi. Jak na przykład to listopadowe w 2018-tym roku. Na szczęście nikt nie zginął. Nie tak jak w marcu 1964-go. W Chenega zginęło dwadzieścia sześć osób. Ponad jedna trzecia wszystkich mieszkańców. To tylko jeden z przykładów. W wyniku osuwisk, zawaleń, pożarów i tsunami życie straciło aż sto trzydzieści jeden osób.
Trzęsienia ziemi są i będą nieodzownym elementem życia na Alasce. Do tego dochodzą erupcje wulkanów. Na terenie Alaski znajduje się ich ponad pięćdziesiąt. Wszystkie aktywne. Do jednej z najbardziej imponujących erupcji wulkanu doszło na terenie dzisiejszego Parku Narodowego Katmai 6 czerwca 1912-go roku. Wybuch trwał nieprzerwanie przez trzy dni, a jego siła była tak potężna, że uznano go za największy w XX wieku.
Na Alasce znajduje się aż osiem parków narodowych. W całych Stanach Zjednoczonych tylko w Kalifornii jest ich więcej, bo aż dziewięć.
Największą atrakcją Alaski jest Park Denali, jedyny na terenie stanu z ponad stuletnią historią. Trzeci, największy park całej Ameryki. Melduje się tam rocznie prawie sześćset tysięcy osób. Przybywają w nadziei na możliwość bezpiecznej obserwacji zwierząt oraz by ujrzeć najwyższy szczyt kontynentu północno-amerykańskiego, słynną górę Denali. Wznosi się ona na 6190 metrów nad poziomem morza. Charakteryzuje ją jedna z największych deniwelacji na świecie, znacznie większa niż w przypadku Mount Everest. Chodzi o różnicę wysokości pomiędzy najwyższym a najniższym punktem. Uważana jest za górę niezwykle wymagającą. Wspinaczkę utrudnia ekstremalne zimno potęgowane przez wiatry o prędkości przekraczającej nawet sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę. Na Denali każdego roku wbijają flagę turyści z całego świata. W 2019 roku Polska była trzecim najczęściej reprezentowanym krajem na Denali, ustępując tylko miejsca na podium USA oraz Kanadzie. Wejście na górę Denali to bardzo wymagająca wyprawa. Trwa średnio od siedemnastu do dwudziestu jeden dni.
„Alaska. Przystanek na krańcu świata.” to kompendium wiedzy na temat tego stanu. Autorstwa człowieka, który tam mieszka. Przystępnie i ciekawie przybliżone wszystkim, którzy chcą poznać tajniki tej dzikiej krainy. To o czym ja napisałam to tylko namiastka. Warto zwiedzić Alaskę chociażby siedząc przy kominku w fotelu z tą arcyciekawą książką. GORĄCO POLECAM!
„Alaska. Przystanek na krańcu świata.” Damian Hadaś, Wydawnictwo Poznańskie
DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU ZA EGZEMPLARZ KSIĄŻKI DO RECENZJI.
Kopalnia wiedzy o największym i najdzikszym stanie USA. Na samo słowo Alaska dostajemy gęsiej skórki. Robi nam się zimno. Stan pięciokrotnie większy od całej Polski. W jego centralnej części mieszkańcy spodziewają się zimy już w połowie...
2022-10-15
"Album rodzinny. Wiersze i fotografie." Tomasz Jastrun, Wydawnictwo Czarna Owca, PREMIERA 12 PAŹDZIERNIK 2022
"Mówi się, że fotografie i wiersze uwieczniają ludzi i zdarzenia. Taka wieczność trwa jednak zwykle tylko chwilę, ta książka próbuje ją nieco wydłużyć. Moi rodzice jako poeci zostali zapomniani, czas jest bezwzględny także dla sztuki. Chciałem, żeby te wiersze i fotografie były świadectwem historii, tej dużej i małej, rodzinnej. I aby rozmawiały nie tylko ze sobą, ale też z czytelnikiem – dodaje autor Albumu Rodzinnego."
Pięknie wydany album. Składają się na niego nie tylko wiersze, ale również fotografie. Chwile zatrzymane w kadrze. Zdjęcia ojca autora, Mieczysława Jastruna. Cenionego w XX wieku pisarza, poety, eseisty, tłumacza, historyka literatury, autora biografii Adama Mickiewicza.
Fotografie Mieczysławy Buczkównej, matki Tomasza Jastruna. Poetki i autorki książek dla dzieci. Zdjęcia pierwszej i drugiej żony. Również fotografie przedstawiające samego autora ze swoimi dziećmi. Na tomik składają się wiersze zarówno rodziców Tomasza Jastruna jak i jego autorstwa, poświęcone rodzicom, swoim żonom i dzieciom.
Widać, że wybierane z czułością. Każde z nich dopasowane do fotografii. Chwytają za serce. Wzruszają. Szczególnie poruszające są strofy poświęcone matce autora.
Telefon
Nadal się boję
Że zadzwoni moja mama
I powie
Mam ważną wiadomość
Nie żyję
A przecież to stało się
Już pół roku temu
Spaliłem mamę i pochowałem
Był pogrzeb
Liście drżały w majowym słońcu
Są ludzie, którzy umierają
Raz na zawsze
Ale moja mama do nich nie należy
Zawsze miała
Sprawy
Niecierpiące zwłoki
Więc nadal nie znam dnia
Ani godziny
Dziękuję autorowi i wydawnictwu za tę duchową ucztę.
"Album rodzinny. Wiersze i fotografie." Tomasz Jastrun, Wydawnictwo Czarna Owca, PREMIERA 12 PAŹDZIERNIK 2022
"Mówi się, że fotografie i wiersze uwieczniają ludzi i zdarzenia. Taka wieczność trwa jednak zwykle tylko chwilę, ta książka próbuje ją nieco wydłużyć. Moi rodzice jako poeci zostali zapomniani, czas jest bezwzględny także dla sztuki. Chciałem, żeby te wiersze i...
2024-02-27
"Amerykanka" Wojciecha Dutki to niesamowicie poruszająca powieść. Wywołująca obrażenia. Zmuszająca do zgłębienia historii. Losy amerykańskiej studenki, Żydówki toczą się na tle wydarzeń historycznych. Tytułowa bohaterka przeżywszy piekło bałkańskiego Auschwitz jest jego świadkiem. Druga wojna światowa była piekłem to wiemy z historii. Jednak piekło Jasenovaca, straszliwego obozu prowadzonego przez chorwackich ustaszy z komendantem Miroslavem Filipoviciem- Majsteroviciem, byłym franciszkanem nie mieści się w głowie.
"Amerykanka" to wstrząsająca opowieść osadzona na tle prawdziwych wydarzeń drugiej wojny światowej. Napisana z rozmachem. Przejmująca do granic.Nie do zapomnienia. GORĄCO POLECAM!
"Amerykanka" Wojciecha Dutki to niesamowicie poruszająca powieść. Wywołująca obrażenia. Zmuszająca do zgłębienia historii. Losy amerykańskiej studenki, Żydówki toczą się na tle wydarzeń historycznych. Tytułowa bohaterka przeżywszy piekło bałkańskiego Auschwitz jest jego świadkiem. Druga wojna światowa była piekłem to wiemy z historii. Jednak piekło Jasenovaca,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-03-13
To książka o niewyobrażalnym ludzkim cierpieniu.Cierpieniu najgorszym z możliwych bo dotyczącym psychiki.Niewyobrażalnym dla każdego kto nigdy go nie doświadczył.
Wrażliwy czytelnik będzie cierpiał czytając.
Najgorsza jest jednak jego bezradność.Pozostaje współczucie.
To książka o niewyobrażalnym ludzkim cierpieniu.Cierpieniu najgorszym z możliwych bo dotyczącym psychiki.Niewyobrażalnym dla każdego kto nigdy go nie doświadczył.
Wrażliwy czytelnik będzie cierpiał czytając.
Najgorsza jest jednak jego bezradność.Pozostaje współczucie.
2023-06-09
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA.
"Atlas dziur i szczelin" Michał Książek, Wydawnictwo Znak Literanova, PREMIERA 14 CZERWIEC 2023
Książka dla miłośników fauny i flory. Czyli dla wszystkich. Zwłaszcza jednak dla pasjonatów.
Michał Książek pisze o przyrodzie z ogromną z pasją. Tym samym zaraża czytelnika.
Sprawia, że świat, którego nie dostrzegamy na co dzień oczarowuje nas. Warto zatrzymać się w biegu życia choć na chwilę, żeby go odkryć.
Można zacząć od czytania "Atlasu dziur i szczelin".
W swoim reportażu Michał Książek przytacza wiele ciekawostek z życia ptaków.
"W Nowej Zelandii zbadano, który cukier wróble kradną najchętniej. Okazało się, że wolą zwykły niż słodzik. Przedkładają go także nad cukier brązowy. Co więcej nauczyły się rozpoznawać kolor opakowania ulubionego smakołyku."
Takich ciekawostek w " Atlasie dziur i szczelin" dotyczących nie tylko ptaków jest wiele.
W zasadzie autor serwuje nam ciekawostkę za ciekawostką. Przy czym pisze o życiu ukrytym wśród betonu z ogromnym poczuciem humoru.
To wszystko dzięki temu, że sam z wyczuwalnym spokojem, ale i determinacją śledzi sekretne życie miejskiej przyrody. W sposobie jakim pisze wyczuwa się niebywałą czułość w stosunku do tego o czym opowiada.
Ten reportaż to nie tylko kopalnia wiedzy. Czytanie go pozwala nam zwolnić, zatrzymać się. Otworzyć szeroko oczy by dostrzec to co zadziwiające w otaczającej nas naturze. GORĄCO POLECAM!
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA.
"Atlas dziur i szczelin" Michał Książek, Wydawnictwo Znak Literanova, PREMIERA 14 CZERWIEC 2023
Książka dla miłośników fauny i flory. Czyli dla wszystkich. Zwłaszcza jednak dla pasjonatów.
Michał Książek pisze o przyrodzie z ogromną z pasją. Tym samym zaraża czytelnika.
Sprawia, że świat, którego nie dostrzegamy na co dzień oczarowuje nas. Warto...
2021-06-01
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA.
„Bardzo długie popołudnie”- Inga Vesper, Wydawnictwo Słowne
PREMIERA 02 CZERWIEC 2021
Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz książki.
Jeśli to jest debiut autorki to klękajcie narody!
Lata 50-te XX wieku, Stany Zjednoczone, Kalifornia, przedmieścia Sunnylakes.
Pewnego bardzo długiego popołudnia znika Joyce Haney, mieszkanka osiedla należącego do „białej klasy średniej”. Tego samego dnia czarnoskóra Ruby Wright zatrudniona jako służąca w domu Haneyów znajduje dwoje zapłakanych dzieci. Odkrywa też plamę krwi na podłodze w kuchni.
Sprawą zaginięcia kobiety zajmuje się detektyw Mick Blanke. W jego przekonaniu klucz do rozwiązania zagadki tajemniczego zniknięcia Joyce jest w rękach Ruby. Któż może bowiem więcej wiedzieć niż pomoc domowa. Tylko, że czarnoskórych nie prosi się o pomoc.
„Bardzo długie popołudnie” to powieść społeczno-obyczajowa z wiodącym wątkiem kryminalnym.
Akcja toczy się leniwie. Znaczący jest klimat, w którym ta rozgrywa się. Specyficzny, tajemniczy.
Białe domki otoczone równiutko przystrzyżonymi trawnikami. To w nich zamieszkują panie domu ubierające się elegancko na co dzień. Do pomocy mają czarnoskórą pomoc domową. Ich życie wydaje się sielanką. Wydaje…Tam każdy ma coś do ukrycia.
Kalifornia pogrążona w upale. Żar leje się z nieba. Bohaterowie co i rusz ocierają pot z czoła. Koszmar nadchodzi. Wyobraźnia czytelnika króluje.
Atutem są bohaterowie. Rewelacyjnie wykreowane postaci. Detektyw Mick Blanke przede wszystkim człowiek bez uprzedzeń rasowych. To istotne. Czarnoskóra Ruby pracująca jako pomoc domowa u białych. Mająca marzenia. Wydawałoby się, że tylko to się dla niej liczy. Pomagając Mickowi tak wiele ryzykuje. Jednak Joyce była dla niej dobra. Ruby czuje, że jest jej to winna. Morderca musi ponieść karę. Ten właściwy, mimo, że…
„Najłatwiej stać z boku i nie reagować, kiedy innych spotyka niesprawiedliwość.”
Czyta się świetnie. Uwielbiam takie klimaty. GORĄCO POLECAM!
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA.
„Bardzo długie popołudnie”- Inga Vesper, Wydawnictwo Słowne
PREMIERA 02 CZERWIEC 2021
Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz książki.
Jeśli to jest debiut autorki to klękajcie narody!
Lata 50-te XX wieku, Stany Zjednoczone, Kalifornia, przedmieścia Sunnylakes.
Pewnego bardzo długiego popołudnia znika Joyce Haney, mieszkanka osiedla należącego do...
2016-07-07
W „Bardzo długim przebudzeniu” Grażyna Jeromin-Gałuszka po raz trzeci wprowadza czytelnika do pensjonatu Magnolia położonego gdzieś w Bieszczadach. To miejsce szczególne, niezwykłe. Ludzie z różnych stron Polski trafiają tam przypadkowo. Pewni, że na jedną noc, może dwie. Zostają na dłużej. Zdarza się, że aż do śmierci. Jednak co najmniej na rok. Tym razem znów spotykamy kobiety nieodłącznie związane z pensjonatem. Wszystkie po przejściach. Tu w Magnolii udało im się wyprostować ścieżki swojego życia. Żyją w pobliżu, przyjaźnią się i spotykają. Gdy jedna z nich umiera Czesia Gawińska, która do tej pory zarządzała pensjonatem postanawia rzucić wszystko i wyjechać. Pozbywa się kłopotu w postaci Magnolii, powierzając ją Danielowi, który przyjechał do bieszczadzkiej wsi za narzeczoną. Ta jednak zniknęła, przepadła jak kamień w wodę. Wydawałoby się, że bez Czesi to już nie będzie to samo miejsce. Nie jest. Choć piętnastoletnia już Tuśka robi wszystko, żeby to miejsce żyło. Przecież Czesia wcześniej czy później wróci. Tuśka to mądra, silna i bardzo dojrzała dziewczyna. Nie ma lekkiego życia. Ma za to na głowie sześcioro młodszego rodzeństwa i matkę w depresji,która całymi dniami ogląda seriale.Postać niesamowicie wzruszająca. Pojawiając się w pensjonacie tworzy niepowtarzalną atmosferę tego miejsca. Na kartach powieści jest jakby w tle. A jednak okaże się, że to najważniejsza postać. Najbardziej wyrazista w „Magnolii”, w „Długim lecie w Magnolii” i w „Bardzo długim przebudzeniu”.
Grażyna Jeromin-Gałuszka to świetna pisarka, laureatka nagrody głównej w kategorii Pióro na Festiwalu Literatury Kobiet w 2014 roku. Napisałam kiedyś, że każda kolejna jej książka jest lepsza, ciekawsza i bardziej poruszająca. „Bardzo długie przebudzenie” utwierdza mnie w tym przekonaniu. Fabuła książki na którą składa się wiele intrygujących historii jest opowieścią nie tylko niezwykłą, ale i niezwykle napisaną. Mocną stroną powieści są bohaterowie. Nadzwyczaj oryginalni, poruszają, wzruszają i bawią. Trzeba mieć niezwykły talent, żeby stworzyć taką historię, która wywołuje uśmiech, by za chwilę poczuć łezkę w oku. Drugoplanowi bohaterowie tej powieści przebywają w luksusowym szpitalu psychiatrycznym.
Niezrównoważeni psychicznie? Wariaci? Czy na pewno drugoplanowi?
W każdym razie pensjonat Magnolia nie jest szpitalem psychiatrycznym. Jeśli już to knajpą w jednej z bieszczadzkich wiosek.
„Bardzo długie przebudzenie” Grażyny Jeromin-Gałuszka mieszkającej pod Radomiem to książka wybitna, urzekająca. GORĄCO POLECAM na długie letnie dni, na krótkie bezsenne noce…na każdą porę roku.
W „Bardzo długim przebudzeniu” Grażyna Jeromin-Gałuszka po raz trzeci wprowadza czytelnika do pensjonatu Magnolia położonego gdzieś w Bieszczadach. To miejsce szczególne, niezwykłe. Ludzie z różnych stron Polski trafiają tam przypadkowo. Pewni, że na jedną noc, może dwie. Zostają na dłużej. Zdarza się, że aż do śmierci. Jednak co najmniej na rok. Tym razem znów...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-24
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
„Bez oklasków” Jan Englert, Kamila Drecka, Wydawnictwo Otwarte
PREMIERA 10 LISTOPAD 2021
„Bez oklasków” to rozmowa Kamili Dreckiej z Janem Englertem.
Cenionej dziennikarki i pisarki, która zasłynęła prowadzeniem na antenie TVP ambitnych cyklów telewizyjnych z wybitnym polskim aktorem teatralnym i filmowym. Dyrektorem artystycznym Teatru Narodowego i wykładowcą Akademii Teatralnej w Warszawie.
Jak sam aktor mówi to ona przełamała jego niechęć do rozmawiania o sobie samym. Dzięki temu w książce „Bez oklasków” mamy ich szczerą rozmowę.
Jan Englert urodził się w czasie drugiej wojny światowej. Jego siostry bliźniaczki urodzone miesiąc przed Powstaniem Warszawskim nie przeżyły. Ma o trzy lata młodszego od siebie brata, Macieja. Aktora, reżysera i dyrektora Teatru Współczesnego w Warszawie.
Pierwszą rolą filmową Jana Englerta była rola łącznika „Zefira” w filmie Andrzeja Wajdy „Kanał”. Aktor był wówczas trzynastoletnim chłopcem. Rolę zawdzięcza dwóm reżyserom, Januszowi Morgensternowi i Kazimierzowi Kutzowi. Wojna sprawiła, że szybko dorósł. W wieku trzynastu lat rozpoczął naukę w liceum. Mówi, że „obsługiwał” jako recytator każdą akademię. Oprócz tego jako chłopak grał w piłkę nożną w Polonii Warszawa. Nie chciał być komediantem. A jednak jako siedemnastoletni chłopak został studentem wydziału aktorskiego. Po studiach trafił do Teatru Polskiego. Nie od razu jednak. Był już żonaty z koleżanką z roku, Barbarą Soltysik. Najpierw angaż dostała jego żona. On musiał poczekać.
Rzeczywista kariera filmowa Jana Englerta zaczęła się od roli w „Kolumbach”. Natomiast teatralna od zagrania w Teatrze TV w spektaklu „Notes”
Z rozmowy Jana Englerta z Kamilą Drecką dowiadujemy się, że aktor nie ma Twittera ani poczty e-mailowej. Nie ma też swojego profilu na Facebooku. Mówi, że to inni informują o nim świat.
Natomiast sam o sobie, że jest złożony z wielu Englertów. Jest romantyczny i analityczny. Niegodziwy i szlachetny. Bezwzględny i empatyczny. Do tego pozbawiony szaleństwa. Co wydaje się dziwne z uwagi wykonywanego zawodu. Nie ukrywa, że jest sentymentalny.
Po sukcesie w filmie „Kanał” czekał dziesięć lat na kolejną rolę. Wreszcie zagrał w „Kontrybucji” Jana Łomnickiego, u którego zresztą grał we wszystkich filmach z wyjątkiem jednego.
Ponad pięćdziesiąt lat na scenie i piastowanie ważnych funkcji pozwoliło mu poznać dobrze własną naturę, nabrać dystansu do rzeczywistości i z ironią spojrzeć na siebie sprzed lat.
Wrogów lekceważy. Czasami próbuje ich zrozumieć. Bardziej pamięta porażki niż sukcesy. Nauczanie uważa za swoją poważną umiejętność. Dzięki niemu ma poczucie nieśmiertelności. Bezinteresownie oddaje to czym zainspirowali go jego mistrzowie. Nie liczy na wdzięczność. Uwielbia teatr tak jak inni wybitni aktorzy filmowi za magię i bezpośredni kontakt z widownią. Wstydzi się ukłonów, bo do tego momentu jest graną przez siebie postacią. Kiedy trzeba wyjść na koniec spektaklu już jest się samym sobą. Odnosi wówczas wrażenie, że wymusza brawa. Pochlebnych recenzji raczej nie pamięta, Wciąż czuje niedosyt powszechnego uznania. Uważa, że każdy aktor tak ma.
Jan Englert zadziwia stwierdzeniem, że był aktorem, ale aktorstwo nigdy nie wypełniało mu życia. Spalał się jako pedagog w szkole teatralnej. Uważa, że nawet reżyseria dawała mu większe możliwości kreowania rzeczywistości niż gra aktorska. Trudno wzruszać się własną kreacją.
W 2019-tym roku otrzymał doktorat honoris causa Państwowej Akademii Sztuki Teatralnej i Filmowej w Sofii. Prezydent Bułgarii wyróżnił aktora Plakietką Honorową im. Cyryla i Metodego. Jan Englert żartuje, że jest bardziej popularny w tamtym kraju niż w Polsce. Popularność tą zawdzięcza filmowi „Dusze stracone” Wyło Radewa. Ekranizacji poświęconej wojnie domowej w Hiszpanii w latach trzydziestych XX wieku. Zagrał w niej katolickiego księdza, jezuitę. W 1975 roku otrzymał za tę rolę nagrodę dla najlepszego aktora na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Warnie. Po ponad czterdziestu latach film nadal cieszy się uznaniem.
„Bez oklasków” to rozmowa aktora z dziennikarką, której z przyjemnością czytelnik się przysłuchuje.
Jan Englert to niekwestionowanie wybitny aktor wielu ról filmowych i przede wszystkim teatralnych. Opowiada o sobie z niezwykłą skromnością. Książka wydaje się być podsumowaniem jego życia.
Aktor nie czuje lęku przed śmiercią. Nie boi się jej. Chciałby umrzeć zdrowym. Wypada mu więc modlić się o szybką i zdrową śmierć.
„Bez oklasków” to książka o Janie Englercie. Jego życiu i aktorstwie. Nie ma w niej smaczków z życia rodzinnego. Owszem, ożenił się mając osiemnaście lat z koleżanką z roku, Barbarą Sołtysik. Ma z tego związku córki bliźniaczki i syna. Para rozwiodła się, gdy dzieci były dorosłe i samodzielne.
Od ponad dwudziestu lat jest mężem aktorki, Beaty Ścibakówny. W późnym wieku został po raz kolejny ojcem. Jego córka Helena studiuje aktorstwo w Ameryce. To na tyle, jeśli chodzi o życie prywatne aktora.
Książka „Bez oklasków” jest ucztą do której warto zasiąść i przysłuchiwać się szczerej rozmowie ze stroniącym od mediów aktorem. Zapoznać się z jego ciekawymi autorskimi tekstami. Przyjrzeć niepublikowanym do tej pory zdjęciom. Zagłębić się w świat ról teatralnych i filmowych, nie tylko Jana Englerta. Także wielu znanych po fachu kolegów i koleżanek aktora. Poznać jego pracę nad rolami i współpracę z reżyserami, których nazwiska przeszły do historii. W tej rozmowie głos zabiera przede wszystkim Jan Englert. Kamila Drecka zaś słucha od czasu do czasu naprowadzając swojego rozmówcę na dany temat. Przywołuje świetne recenzje jego ról teatralnych, czym wprawia go w zakłopotanie. Kilkanaście godzin zaczytania. GORĄCO POLECAM!
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
„Bez oklasków” Jan Englert, Kamila Drecka, Wydawnictwo Otwarte
PREMIERA 10 LISTOPAD 2021
„Bez oklasków” to rozmowa Kamili Dreckiej z Janem Englertem.
Cenionej dziennikarki i pisarki, która zasłynęła prowadzeniem na antenie TVP ambitnych cyklów telewizyjnych z wybitnym polskim aktorem teatralnym i filmowym. Dyrektorem artystycznym Teatru...
2024-01-02
"Bez winy" Charlotte Link to trzeci tom z cyklu Kate Lenville na tropie.
Mroczny thriller psychologiczny niekwestionowanej mistrzyni tego gatunku.
Pierwsza książka przeczytana przeze mnie ze stosu hańby.
Charlotte Link to moja ulubiona autorka. Thriller psychologiczny to gatunek literacki po który najchętniej sięgam. Jednak ta książka musiała poczekać. Pewnie dlatego, że moja własna.
"Bez winy" to rewelacyjny thriller. Intryguje i trzyma w napięciu od samego początku. Przy czym napięcie rośnie z każdą stroną. Zwroty akcji przyprawiają o zawrót głowy.
Retrospekcja wydarzeń sprzed lat sprawia, że ciekawość czytającego nasila się. Fabuła zawłaszcza nie pozwalając odłożyć książki choć na chwilę.
"Bez winy" można śmiało czytać nie znając poprzednich tomów. Każdy zawiera inną historię kryminalną. GORĄCO POLECAM!
"Bez winy" Charlotte Link to trzeci tom z cyklu Kate Lenville na tropie.
Mroczny thriller psychologiczny niekwestionowanej mistrzyni tego gatunku.
Pierwsza książka przeczytana przeze mnie ze stosu hańby.
Charlotte Link to moja ulubiona autorka. Thriller psychologiczny to gatunek literacki po który najchętniej sięgam. Jednak ta książka musiała poczekać. Pewnie dlatego, że...
2024-04-28
"Białe noce" Urszuli Honek to debiutancki zbiór opowiadań autorki.
Poetycka opowieść złożona z krótkich historii, które łączą się w całość.
To co charakteryzuje prozę Honek to specyficzny, niepokojący klimat. Nic się nie dzieje, z pozoru. Tylko z pozoru. To historie o śmierci choć bohaterowie tęsknią i marzą, ale też tracą zmysły. Opowieść wydaje się być haotyczna. Dopiero po przeczytaniu całości czytelnik stara się ją uporządkować.
"Biale noce" urzekają narracją.To właśnie poetycki język przykuwa, porywa czytelnika.
Książka nominowana do Nagrody Bookera. Przeczytana bez odkładania. GORĄCO POLECAM!
"Białe noce" Urszuli Honek to debiutancki zbiór opowiadań autorki.
Poetycka opowieść złożona z krótkich historii, które łączą się w całość.
To co charakteryzuje prozę Honek to specyficzny, niepokojący klimat. Nic się nie dzieje, z pozoru. Tylko z pozoru. To historie o śmierci choć bohaterowie tęsknią i marzą, ale też tracą zmysły. Opowieść wydaje się być haotyczna. Dopiero...
2020-11-19
Naturalne, proste i PIĘKNE. KONIECZNIE POCZYTAJCIE!
Naturalne, proste i PIĘKNE. KONIECZNIE POCZYTAJCIE!
Pokaż mimo to2021-08-30
„Bibliotekarka z Paryża” Janet Skeslien Charles to kolejna książka jaką przeczytałam, napisana emocjami.
Powieść o miłości w szerokim tego słowa znaczeniu. Odile podejmuje pracę bibliotekarki w Amerykańskiej Bibliotece w Paryżu. Tym samym spełnia się jej największe marzenie.
Kocha książki. Była czytelniczką tej biblioteki. Teraz przebywa wśród jej księgozbioru całe dnie. Pracuje z ogromnym zaangażowaniem. Praca w bibliotece staje się jej pasją.
Gdy wybucha II wojna światowa drży nie tylko o bliskich, ale także o ukochaną bibliotekę. Nie dopuszcza do siebie myśli, że Niemcy mogliby ją zamknąć. Z niebywałą determinacją przyłącza się do Ruchu Oporu. Walczy nie z karabinem, ale książkami.
„Biblioteki są jak płuca”
„Książki są świeżym powietrzem, dzięki któremu serce nadal bije, umysłowi nie brakuje wyobraźni, a nadzieja utrzymuje się przy życiu. Czytelnicy szukają u nas informacji, społeczności. Żołnierze potrzebują książek, muszą wiedzieć, że ich los obchodzi bibliotekarzy. Nasza praca jest zbyt ważna, by ją teraz przerwać.”
Odile kocha i jest kochana. Uczucie łączące ją z Paulem jest niezwykle romantyczne. Wojna jednak nie sprzyja miłości. Zmienia ludzi.
Człowiek nie doświadczywszy jej nie ma pojęcia do jakiego stopnia.
Odile przyjaźni się z Margaret, Angielką. Żoną dyplomaty. Przyjaźń ogromna choć nie raz wystawiona na próbę. Czy przetrwa?
„Bibliotekarka z Paryża” to książka o życiu z pają, o miłości do książek, o odwadze w obliczu zagrożenia. Wreszcie o miłości czysto ludzkiej i przyjaźni. Zastanawiam się co w fabule tej książki jest najważniejsze? Myślę, że przyjaźń, która…
Nie zdradzę. Przeczytajcie sami.
Akcja powieści toczy się w dwóch przestrzeniach czasowych. W czasie II wojny światowej w Paryżu i w latach osiemdziesiątych XX wieku we Froid, w stanie Montana.
Jedna książka, dwie nadzwyczaj wciągające i poruszające historie, których łącznikiem jest Odile, bibliotekarka z Paryża.
[…]biblioteka bez czytelników jest cmentarzyskiem książek […]
[…Książki są jak ludzie; bez kontaktu przestają istnieć.”
Porywająca i pełna emocji powieść.
„Ta książka jest mapą, a każdy rozdział podróżą.”
GORĄCO POLECAM!
„Bibliotekarka z Paryża” Janet Skeslien Charles to kolejna książka jaką przeczytałam, napisana emocjami.
Powieść o miłości w szerokim tego słowa znaczeniu. Odile podejmuje pracę bibliotekarki w Amerykańskiej Bibliotece w Paryżu. Tym samym spełnia się jej największe marzenie.
Kocha książki. Była czytelniczką tej biblioteki. Teraz przebywa wśród jej księgozbioru całe dnie....
Dawno przeczytana.Nie do zapomnienia. Najlepsza, najlepsza książka Janusza Leona Wiśniewskiego. Ktoś jeszcze nie czytał? Koniecznie, warto. GORĄCO POLECAM!
Dawno przeczytana.Nie do zapomnienia. Najlepsza, najlepsza książka Janusza Leona Wiśniewskiego. Ktoś jeszcze nie czytał? Koniecznie, warto. GORĄCO POLECAM!
Pokaż mimo to2023-01-01
"Bliscy" Annie Ernaux to książka noblistki 2022.
Trzy autobiograficzne opowieści. W pierwszej autorka wspomina ojca. Opowiada o jego dzieciństwie. Zamiast chodzić do szkoły, musiał pomagać w żniwach. Będąc dorosłym był człowiekiem prostym i milczącym.
"Wobec osób, które miał za ważne, zachowywał onieśmieloną sztywność, nigdy nie zadawał żadnych pytań. Krótko mówiąc, postępował inteligentnie. Jego inteligencja polegała na dostrzeganiu swojej niższości i odrzuceniu jej za pomocą dobrego kamuflażu."
Matka dla Annie Ernaux była osobą bez historii. Po prostu zawsze była, pisze wspominając ją. Porywcza. "Ta kobieta to był żywioł." Marzyła o dorobieniu się. Pragnieniem jej było osiągnąć pozycję i szacunek otoczenia. Lepszego życia dla jedynego dziecka, córki.
Annie miała siostrę, Ginette. Zmarła na dyfteryt w wieku sześciu lat. W domu nie mówiło się o niej. Annie po raz pierwszy usłyszała o istnieniu Ginette w podsłuchanej przypadkiem rozmowie. "Umarła jak mała święta" zapadło jej na zawsze w pamięci. Do tego słowa matki "Była grzeczniejsza niż ta tutaj. Ta tutaj to ja."
Annie nigdy nie zapytała o siostrę, której też nigdy nie poznała. Urodziła się dwa i pół roku po jej śmierci.
Opowieść poświęcona Ginette, siostrze, o której nikt nie opowiadał Annie jest szczególnie poruszająca. Ernaux nigdy nie wspomniała matce, o tej zasłyszanej przypadkiem historii krótkiego życia i śmierci dziecka, które miało być jedynym.
"Twoim i moim przeznaczeniem było pozostać jedynaczkami. Ich wola posiadania tylko jednego dziecka, przejawiająca się w słowach: Nie moglibyśmy zrobić dla dwójki tego, co robimy dla jednego, oznaczało twoje lub moje, nie jedno i drugie."
"Nie chciałam, żeby mi o tobie mówili. Być może miałam nadzieję, że dzięki milczeniu w końcu o tobie zapomną. [...]pamiętam głęboki i niewytłumaczalny dyskomfort odczuwany za każdym razem, gdy już jako dorosła musiałam dopuścić do siebie oczywistość: byłaś w nich niezniszczalna."
"Zachowując milczenie, chronili też siebie. Chronili ciebie. Trzymali cię poza zasięgiem mojej ciekawości, która by ich raniła."
"Niczego im nie zarzucam. Rodzice zmarłego dziecka nie wiedzą, jak ich cierpienie wpływa na to, które żyje."
"Przyszłam na świat, ponieważ ty umarłaś, a ja cię zastąpiłam."
Trzecia część prozy "Bliscy" Annie Ernaux to słowa skierowane do siostry, której autorka jak sama sądzi, zawdzięcza życie. List, który nie ma szans by dotarł do adresatki.
"Być może chciałam spłacić wyimaginowany dług, dając ci istnienie, które mnie dała twoja śmierć....[..]Stoczyć walkę z długim życiem umarłych."
"Bliscy" Annie Ernaux to powieść wybitna. Pozostawia po sobie ślad. Warto poświęcić jej swój czas. GORĄCO POLECAM!
"Bliscy" Annie Ernaux to książka noblistki 2022.
Trzy autobiograficzne opowieści. W pierwszej autorka wspomina ojca. Opowiada o jego dzieciństwie. Zamiast chodzić do szkoły, musiał pomagać w żniwach. Będąc dorosłym był człowiekiem prostym i milczącym.
"Wobec osób, które miał za ważne, zachowywał onieśmieloną sztywność, nigdy nie zadawał żadnych pytań. Krótko mówiąc,...
2023-10-03
"Brama do nieba" Eric - Emmanuel Schmitt, Wydawnictwo Znak Literanova, PREMIERA 11 PAŹDZIERNIK 2023
"Brama do nieba" Erica - Emmanuela Schmitta to drugi tom cyklu "Raje utracone".
Prawie pięćset stron wielowątkowej, wciągającej powieści.
Tom pierwszy "Podróż przez czas" miał swoją premierę w ubiegłym roku.
"Raje utracone" to losy nieśmiertelnego Noama i jego ukochanej Nury splatające się z życiem biblijnych, historycznych i mitologicznych postaci.
"Brama do nieba" tak jak i "Podróż przez czas" to pełne namiętności, burzliwe losy kochanków. Noam i Nura popadają w konflikty. Rozstają się i powracają do siebie.
Ich historia przypomina losy świata, w którym żyją.
Wiodącym wątkiem powieści jest miłość.
Eric -Emmanuel Schmitt nie szczędzi w niej również rozważań o otaczającej nas rzeczywistości. Pokazuje historię świata odwołując się do biblii, mitów, baśni i legend.
Noam to człowiek nieśmiertelny tak jaki Nura.
Dla mnie to fantastyka. Najmniej pociągający mnie gatunek literacki.
Jednak Eric - Emmanuel Schmitt ma lekkie pióro. Potrafi stworzyć urzekający klimat. Narracja sprawia, że zapominamy o tym co nas otacza i wraz z bohaterami przenosimy się w miejsca odległe by podążać ich śladem. GORĄCO POLECAM zwłaszcza miłośnikom fantastyki!
Jednak za najlepszą książkę autora w pierwszej kolejności nadal uważam niezwykle intymną opowieść „Dziennik utraconej miłości", a następnie zbiór niesamowitych opowiadań "Zemsta i przebaczenie".
"Brama do nieba" Eric - Emmanuel Schmitt, Wydawnictwo Znak Literanova, PREMIERA 11 PAŹDZIERNIK 2023
"Brama do nieba" Erica - Emmanuela Schmitta to drugi tom cyklu "Raje utracone".
Prawie pięćset stron wielowątkowej, wciągającej powieści.
Tom pierwszy "Podróż przez czas" miał swoją premierę w ubiegłym roku.
"Raje utracone" to losy nieśmiertelnego Noama i jego ukochanej...
2019-03-09
„Błoto” Hillary Jordan to proza wybitna. Pełna dramatu opowieść o rasizmie i uprzedzeniach. To także historia trudnej przyjaźni. Przyjaźni niemożliwej. Od początku skazanej na porażkę. W konsekwencji prowadzącej do tragedii.
Henry i Laura McAllan wraz z dwiema córeczkami przeprowadzają się z miasta na fermę. Nie ma tam bieżącej wody, ani prądu. Zaniedbany dom otacza wszędobylskie błoto. Nic więc dziwnego, że Laura nie przyzwyczajona do życia w takich warunkach nie wykazuje entuzjazmu. Przeciwnie do Henry’go, który zajmuje się uprawą bawełny. Kobieta nie mając wyjścia wiernie stoi u boku męża. W pracach domowych pomaga jej Murzynka, której czarnoskóry mąż dzierżawi ziemię na farmie McAllanów. Laura coraz częściej jednak ma dosyć wszystkiego. Zwłaszcza kłótliwego, bezdusznego teścia. Rasisty w każdym calu.
Jest rok 1946. Pewnego dnia z frontu wraca młodszy brat Henry’ego, Jamie. Walczył w Korpusie Lotniczym. Zbyt doświadczony emocjonalnie znajduje wspólny język z najstarszym synem czarnoskórych dzierżawców farmy, Ronselem. On też właśnie wrócił z wojny w stopniu sierżanta. Był dowódcą czołgu. Pomimo różnicy w kolorze skóry młodzi mężczyźni zaprzyjaźniają się. Jednak ta przyjaźń w Delcie Missisipi okazuje się być czymś niewłaściwym, wręcz karygodnym dla mieszkańców Południa.
„Błoto” Hillary Jordan to przejmująca opowieść o braku tolerancji i nienawiści. To również historia przyjaźni pomimo różnic rasowych, wbrew opinii publicznej. To wreszcie książka o miłości pomimo wszystko. Powieść niezwykła, na miarę mistrzów pióra.GORĄCO POLECAM!
„Błoto” Hillary Jordan to proza wybitna. Pełna dramatu opowieść o rasizmie i uprzedzeniach. To także historia trudnej przyjaźni. Przyjaźni niemożliwej. Od początku skazanej na porażkę. W konsekwencji prowadzącej do tragedii.
Henry i Laura McAllan wraz z dwiema córeczkami przeprowadzają się z miasta na fermę. Nie ma tam bieżącej wody, ani prądu. Zaniedbany dom otacza...
"10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie" Elif Shafak to urzekająca powieść. Zarówno pod względem zdumiewająco odmiennej konstrukcji jak i poruszającej, życiowej fabuły.
"Naukowcy z różnych uznanych na świecie instytucji zaobserwowali ciągłą aktywność umysłu u ludzi, którzy dopiero co umarli; w niektórych przypadkach trwało to ledwie kilka minut. U innych jednak nawet dziesięć minut i trzydzieści sekund."
Leila nie żyje, ale jej mózg jeszcze pracuje. W każdej kolejnej minucie wspomina swoje życie i przyjaciół, którzy byli jej kołem ratunkowym. Zawsze mogła na nich liczyć. Służyli jej wsparciem. Pomagali pozbierać się wtedy, kiedy los najbardziej ją doświadczał. Przy nich ponownie nabierała chęci do życia.
Powieść brytyjsko-tureckiej powieściopisarki to historia Leili i jej pięciorga przyjaciół. To również opowieść o przyjaźni na śmierć i życie. Przepełniona czułością i ciepłem. Przyjaźni, która była tym co najlepsze dla tych ludzi boleśnie naznaczonych przez życie.
"10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie" Elif Shafak czyta się jak baśń. Przeżywa jak najprawdziwszą prozę życia. GORĄCO POLECAM!
"10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie" Elif Shafak to urzekająca powieść. Zarówno pod względem zdumiewająco odmiennej konstrukcji jak i poruszającej, życiowej fabuły.
więcej Pokaż mimo to"Naukowcy z różnych uznanych na świecie instytucji zaobserwowali ciągłą aktywność umysłu u ludzi, którzy dopiero co umarli; w niektórych przypadkach trwało to ledwie kilka minut. U innych jednak nawet...