-
ArtykułyCzytamy w weekend. 20 września 2024LubimyCzytać276
-
Artykuły„Niektórzy chcą postępować właściwie, a inni nie” – rozmowa z autorką powieści „Prawda czy wyzwanie”BarbaraDorosz1
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Śnieżka musi umrzeć“ Nele NeuhausLubimyCzytać15
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Rzeczy niezbędne” z Katarzyną Warnke i Dagmarą DomińczykLubimyCzytać5
Biblioteczka
2017-06-14
2017-06-12
2017-06-10
FANTASMAGORIE MROCZNEJ LIZBONY
Impulsem do napisania historii stał się sen. Tabucchi śnił zmarłego ojca i rozmowę z nim w języku portugalskim. Języku, którego ojciec nie znał. Przytacza ten sen w opowiadaniu i staje się on jedną z kilku rozmów. Ewokuje postaci z pamięci i z zaświatów, by jeszcze raz z nimi porozmawiać, bardziej ustalić pewne fakty, niż rozliczyć. Spotkania odbywają się w mrocznych miejscach Lizbony: cmentarz, walący się dom przy latarni morskiej, hotel którego dni świetności minęły. Wszystko to daje obraz miasta pozbawionego słońca. Pozostało jedzenie, tak samo pyszne, jak kiedyś i ludzie uczynni i przyjacielscy, jak zwykle.
Historia napisana żywym, ciekawym językiem wciąga od samego początku. Czyta się szybko nie wiedząc do końca, w którym kierunku pójdzie balansowanie na styku jawy, snu i fantastyki i czy granica ta nie zostanie przekroczona. Dla mnie to połączenie hołdu oddanego miastu z odwieczną potrzebą jeszcze jednego spotkania z tymi, którzy odeszli.
FANTASMAGORIE MROCZNEJ LIZBONY
Impulsem do napisania historii stał się sen. Tabucchi śnił zmarłego ojca i rozmowę z nim w języku portugalskim. Języku, którego ojciec nie znał. Przytacza ten sen w opowiadaniu i staje się on jedną z kilku rozmów. Ewokuje postaci z pamięci i z zaświatów, by jeszcze raz z nimi porozmawiać, bardziej ustalić pewne fakty, niż rozliczyć. Spotkania...
2017-06-08
2017-06-08
2017-06-02
ZMYSŁOWA DOLINA NUDY
Miłosz o Dolinie Issy mówił, że nie jest powieścią biograficzną, choć zawiera wiele wątków z jego dzieciństwa. Tomasz jest jego alter ego, choć nie wszystko, co go spotyka wydarzyło się naprawdę. Traktuję zatem książkę, jako fikcję literacką i mam zastrzeżenia do "opowieści w powieści". Historia zbudowana głównie z opisów przyrody, tchnie eterycznością i rozmarzeniem, ale trzeba się przygotować na to, że zdecydowanie dominuje nad treścią. Młody bohater żyjący w świecie zabobonów, metafor i fantazmatów jest prawie zupełnie pozbawiony emocji. Trudno mu kibicować, bo najwięcej o jego uczuciach i nim samym dowiadujemy się z relacji polowań na cietrzewie i młode jelonki. Proceder cykliczny, niestety nie mający charakteru piętnującego.
Kilka dosłownie silniejszych akcentów to m.in. rozmowa z matką i ... śmierć wiewiórki.
Powieść wyzwoliła u mnie nostalgię, ale nie poruszyła. Może Pan Czesław przesadził w dbałości o słowo i kunszt pisarski? Skupiając się na tym, by ładnie brzmiało i było mądrze, pozostawił bohaterów samym sobie? Tomasz, jest dla mnie jedną z najbardziej papierowych postaci, jakie w literaturze pięknej spotkałam. Za mało Tomasza w Tomaszu. Zatem - pięknie i nudno równocześnie.
ZMYSŁOWA DOLINA NUDY
Miłosz o Dolinie Issy mówił, że nie jest powieścią biograficzną, choć zawiera wiele wątków z jego dzieciństwa. Tomasz jest jego alter ego, choć nie wszystko, co go spotyka wydarzyło się naprawdę. Traktuję zatem książkę, jako fikcję literacką i mam zastrzeżenia do "opowieści w powieści". Historia zbudowana głównie z opisów przyrody, tchnie eterycznością...
2017-05-31
2014-12-08
2017-05-25
LIZBONA W RYTMIE FADO
„Portugalski blues”, czy „miejski folk”- jak, kto woli - na kartach książki jest wszechobecny. Gdyby nie Lizbona, która determinuje opowieść, mógłby to być informator o fado. Kydryński świadomie przyjmuje dygresyjny styl pisania, za co nawet w pewnym miejscu przeprasza i oddaje nam tekst pozbawiony cech tradycyjnego przewodnika. Nie uświadczymy alfabetycznego wykazu restauracji, czy zabytków, za to Pan Marcin pożegna się z nami bibliograficznym spisem książek tematycznie związanych z Lizboną. Dużo klimatycznych zdjęć, które zatrzymały w kadrze nie tylko miasto, ale i ludzi. Może przede wszystkim ich. Dzięki twarzom i postaciom miasto Pessoa żyje i nie przybiera formy architektonicznego albumu. Dużo cytowanej literatury: Barthes, Saramago, Tabucchi, Luis de Camoes, Sontag - korespondują z przemyśleniami Autora. W tle słychać kroki na bruku, jadące tramwaje, przycupniętych tu i tam grających i śpiewających. Jest graffiti z Saramago, łuszczące tynki i kolory przyprawiające o zawrót głowy. Owoce morza, dobre wino i dużo, dużo słońca. W tym miejscu ogłoszenie o rozdawaniu szczęścia, nie dziwi i brzmi, jak bajkowa normalność. Smakowita lektura dla wielbicieli „trójkowej” Sjesty, ale myślę, że również dla spragnionych duchowej i wizualnej strawy. Saudade Lizbona…
LIZBONA W RYTMIE FADO
„Portugalski blues”, czy „miejski folk”- jak, kto woli - na kartach książki jest wszechobecny. Gdyby nie Lizbona, która determinuje opowieść, mógłby to być informator o fado. Kydryński świadomie przyjmuje dygresyjny styl pisania, za co nawet w pewnym miejscu przeprasza i oddaje nam tekst pozbawiony cech tradycyjnego przewodnika. Nie uświadczymy...
2017-05-24
2017-05-19
Przedwojenny urok w krótkich formach
Dehnel zredagował teksty swojej babci - postaci, którą brawurowo wszedł do świata polskiej literatury. Tym razem w opowieściach o latach minionych i ludziach zaprzeszłych "Lala" mówi swoim głosem. Wprowadza w świat przeróżnych postaci i zdarzeń nienachalnym dydaktyzmem. Kończy opowieści niebanalną puentą. Uczucie, że słucham mojej własnej babci snującej historie, które miały mi coś wyjaśnić, tak nie wprost poprowadzić dobrą drogą, pozostało ze mną do końca książki. Gorąco polecam lubiącym przenosić się do czasów, gdy wieś była autentycznym mikrokosmosem i lubiącym posłuchać mądrości ludowych w dużej dawce.
Przedwojenny urok w krótkich formach
Dehnel zredagował teksty swojej babci - postaci, którą brawurowo wszedł do świata polskiej literatury. Tym razem w opowieściach o latach minionych i ludziach zaprzeszłych "Lala" mówi swoim głosem. Wprowadza w świat przeróżnych postaci i zdarzeń nienachalnym dydaktyzmem. Kończy opowieści niebanalną puentą. Uczucie, że słucham mojej...
2017-05-17
Filozoficzno - mityczna głębia. Nowe otwarcie na to co znamy i co jest nam bliskie. Prostota. Dużo nostalgii. Płynność słowa.
Filozoficzno - mityczna głębia. Nowe otwarcie na to co znamy i co jest nam bliskie. Prostota. Dużo nostalgii. Płynność słowa.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-05-10
Dziesięć obszernych wywiadów z osobami, które pod koniec lat sześćdziesiątych wyemigrowały z Polski do Szwecji. Otwarciem wszystkich wypowiedzi jest wyjazd i początki w nowej rzeczywistości. Naszkowska przepytała osoby znane i cenione w swojej profesji m.in. Joannę Helander, prof. Jerzego Sarneckiego, Macieja Zarembę Bielawskiego. Środek ciężkości z opisu pierwszych przeżyć i wspomnień, pytań o antysemityzm i tożsamość przenosi się w rozmowach na sprawy istotne w życiu każdego z nich i staje się nie tylko rozmową o przekraczaniu siebie, ale przede wszystkim o ich życiowych pasjach. W zależności od profesji opowiadają o architekturze, wydawaniu książek, medycynie, kryminologii, fotografii czy dziennikarstwie. Wypowiedzi są dość mocno pogłębione i w rezultacie stają się egzemplifikacją sukcesu każdego z bohaterów.
Książka jest głosem przeciwko dyskryminacji rasowej i głosem w sprawie geopolityki emigracyjnej. Dzięki wypowiedziom ludzi, których los uchodźcy dotyczy bezpośrednio, przyglądamy się asymilacji od środka, czyli kosztom emocjonalnym i ekonomicznym, jakie muszą ponieść obie strony. Przedstawione w książce historie nie są receptą na obecną sytuację. Są przykładem rozwiązań i poszerzają spektrum patrzenia na jeden z większych problemów współczesnego świata.
Dziesięć obszernych wywiadów z osobami, które pod koniec lat sześćdziesiątych wyemigrowały z Polski do Szwecji. Otwarciem wszystkich wypowiedzi jest wyjazd i początki w nowej rzeczywistości. Naszkowska przepytała osoby znane i cenione w swojej profesji m.in. Joannę Helander, prof. Jerzego Sarneckiego, Macieja Zarembę Bielawskiego. Środek ciężkości z opisu pierwszych przeżyć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-05-09
„Dół” to antyutopijny „Wykop” Płatonowa w nowym tłumaczeniu Adama Pomorskiego. Powieść antysowiecka i antytotalitarna. Uwspółcześniony język moim zdaniem zdecydowanie dodaje jej polotu. Miałam wrażenie, że czyta się płynniej od przekładu Andrzeja Drawicza, który nie dysponował zwartym tekstem, będącym podstawą tego tłumaczenia, tylko kompilacją kilku różnych wydań. Zastanawia mnie natomiast idea tłumaczenia samego tytułu książki, która jako "Wykop" stała się powieścią kultową i pod tym tytułem jest znana. No i bardziej podobał mi się dwuznaczny, a może nawet wieloznaczny – wykop, od raczej jednoznacznego - dołu. Jest on może bardziej adekwatny do treści, ale czy o to chodzi w tytule książki? Tłumacz wyłuszcza argumenty, które dla mnie są mało przekonywujące: zamysł autora, błędy translatoryki, a już najmniej ten z wywołującym "niepożądane skojarzenia z dzisiejszym użyciem wyrazu "wykop" w internecie". Idąc tą drogą, należałoby w takim razie zastanawiać się nad wszystkimi tytułami podczas kolejnych wznowień. Przychodzi mi na myśl "Lalka" (1890), bo być może skojarzy się komuś z pewnymi serwisami. A "W pustyni i w puszczy" (1911)? Przecież już małe dziecko wie, że mówi się "na pustyni". No, ale skoro zamieniono "Lamparta" (1958) Lampedusy na "Geparda" (2009), to może przesuńmy także datę w "Roku 1984", Orwell'a, bo tytuł się zestarzał i jest nieadekwatny do intencji autora, czyli wizji futurystycznej świata ... Tyle dygresji na temat tytułu, bo pewnie się czepiam.
Powieść wciąga nawet na poziomie zwykłym poznawczym, jeśli nastawimy się na groteskę i będziemy świadomi tego, co bierzemy do ręki. By w pełni docenić wybitność dzieła warto wcześniej dowiedzieć się więcej, przynajmniej ze wstępu Andrzeja Stasiuka. Poszukujący czytelnik wczyta się w podteksty, zauważy niuanse, a przede wszystkim doceni ekwilibrystykę słowno-logiczną Płatonowa. Więcej o treści napisałam w opinii pod tytułem "Wykop".
Daję dziewięć gwiazdek za stworzenia świata, który stawiając na głowie zasady prawomyślności i praworządności zmusza do myślenia, za odwagę i za „szaleństwo” tego przekazu.
„Dół” to antyutopijny „Wykop” Płatonowa w nowym tłumaczeniu Adama Pomorskiego. Powieść antysowiecka i antytotalitarna. Uwspółcześniony język moim zdaniem zdecydowanie dodaje jej polotu. Miałam wrażenie, że czyta się płynniej od przekładu Andrzeja Drawicza, który nie dysponował zwartym tekstem, będącym podstawą tego tłumaczenia, tylko kompilacją kilku różnych wydań....
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to