The Cheat Sheet Sarah Adams 6,8
ocenił(a) na 73 tyg. temu Pod wieloma względami, i to pozytywnymi, ta książka była dla mnie zaskoczeniem.
Zacznę może od tego, że przez wzgląd na okładkę i tytuł, założyłam, że będzie to historia o licealistach, baletnica pomagająca jakiemuś mięśniakowi ściągać... I ogromnie się pomyliłam pod tym względem - choć ich mentalność trafiłam w punkt, ponieważ zachowują się trochę nadal jak małolaty, mimo tego, że bliżej im do trzydziestki, niż dwudziestki. Tak więc myślę, że jest to coś, co warto z góry tutaj podkreślić, ponieważ nie każdy lubi, kiedy dorośli ludzie zachowują się jak nastolatki. Ja sama nie jestem tego fanem, ale...
Początkowo nie mogłam wczuć się nieco w bohaterów. Wydawali się przesadnie dziecinni, z tekstami i myślami, które sprawiały, że moje brwi równały się z linią moich włosów, ale... Nie wiem, czy po prostu się wciągnęłam, czy może tekst był lepszy, czy może mieszanka tych obydwu, ale coraz przyjemniej spędzało mi się czas z Nathanem i Bree.
Dla mnie było to niesamowite, ponieważ preferuję fantasy, mam wysokie wymagania co do romansów, zazwyczaj nie kibicuję bohaterom, a tutaj? Nie licząc krindżowego zakończenia, które nieco zepsuło mi książkę, naprawdę przebierałam nogami kiedy nasze gołąbeczki zbliżały się do siebie.
I tak, zaadresuję słonia, który siedzi ze mną w pokoju - było to momentami już męczące, słuchać po raz n'ty o tym, że OOO POWIEDZIAŁ_A COŚ CO BRZMI JAKBY MNIE KOCHAŁ_A ALE NA PEWNO TEGO NIE MYŚLI, A JA TAK ZA NIM/NIĄ SZALEJĘ OD LAT! ALE NIE POWIEM BO TO ZNISZCZY NASZĄ PRZYJAŹŃ!! Gdyby to się działo nastolatkom to okej, ale dorośli ludzie tak tańczący wokół tematu? A zwłaszcza, że sami przed sobą zapewniali się momentami, że w końcu zrobią krok ku temu, żeby coś wyznać?
Było też kilka słabych time skip'ów, na które marszczyłam brwi, ponieważ brakowało mi rozmowy bohaterów po tym, jak dana rzecz, istotna, się zadziała... Ale w ogólnym rozliczeniu nie było to na tyle straszne, żeby przeszkodzić mi w dobrej zabawie z książką.
Jak wspominałam również - humor. Nastąpił w pewnym momencie taki przełom, że naprawdę się śmiałam i to nie z krindżu; naprawdę nieironicznie miałam ubaw - kolejna rzecz, której wcześniej nie doświadczałam w romansach, które czytałam.
Szanuję też mocno za TW oraz generalne potraktowanie tematu, ponieważ okej, został rozwiązany stosunkowo szybko na kartkach książki, ALE: 1 bohaterowie podeszli do tego poważnie (w sensie jeden, drugiego trzeba było przekonać, żeby zrozumiał, że to poważna sprawa; 2 moim zdaniem dobrze zostało wyjaśnione, że to się może przytrafić każdemu i czemu; 3 jako osoba przeżywająca TO nie całkowicie, ale częściowo odnalazłam się w tym, jak było to opisane; i 4, co najważniejsze, została wdrążona terapia w związku ze stanem, który doprowadził do pojawienia się TEGO.
Tak więc możnaby krótko powiedzieć, że początek zniechęcił mnie do książki, środek zaskoczył, a końcówka nieco zasmuciła (w tym sensie, że była, w moim mniemaniu, słaba). Mimo to zabawa, której doświadczyłam podczas czytania sprawia, że uważam tę pozycję za wartą polecenia.