Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

"Pan jest jednak panem i ma prawo zachowywać się jak cham, podczas gdy chamowi nie zawsze wypada postępować po chamsku."

Świetna książka. Chociaż kilka rzeczy nie do końca zagrało w strukturze całości. Pierwsza połowa, zapuszczająca się mocno na tereny baśni, ciągnie się i ciągnie niby opisywane w niej prawieczne żmijowe kazamaty; więcej tu barwnego przetworzenia chłopskich fantazji i słowiańskich wierzeń niż portretu epoki per se. W części drugiej to historyczne tło wiedzie prym - dziewiętnastowieczny tumult narodowy, dwór kontra wieś, rozrywki i melankolie możnych/władczych kontra wiejska dola - i ta część podobała mi się znacznie bardziej.

Znajdzie się tutaj nielitościwe okrucieństwo dworaków, i równie bezwiedne okrucieństwa ze strony chłopów, do czasu końcowej rabacji wymierzone we własne grono. Wódczane epifanie bohaterów. Jakóbowa tułaczka przechodząca w śmiercionośną fiksację. Do tego liczne mrugnięcia okiem do czytelnika, czasem nie tyle będące mrugnięciami, co głośnym "halo! tu jest nawiązanie!" - jak w przypadku Władcy Pierścieni czy Lovecrafta (ale za jazdę po Werterze bardzo szanuję ;) ).

Językowo - narracja pięknie płynie, a dialogi, często wulgarne i dosadne, (nie)ładnie kontrastują ze snutą opowieścią. Jedynym, co mnie zirytowało, była konstrukcja nagminnie występująca również u Małeckiego: "może tak, a może nie", "może był, a może go nie było", "może to czepianie się, ale może jednak nie".

"Dla człowieka ciało jest jedynie dodatkiem do tej ciemności za oczami, o której każdy mówi "ja". Człowiek bywa swoim ciałem rzadko - chyba że w tańcu, w miłości i chorobie. A i wtedy nie zawsze."

"Pan jest jednak panem i ma prawo zachowywać się jak cham, podczas gdy chamowi nie zawsze wypada postępować po chamsku."

Świetna książka. Chociaż kilka rzeczy nie do końca zagrało w strukturze całości. Pierwsza połowa, zapuszczająca się mocno na tereny baśni, ciągnie się i ciągnie niby opisywane w niej prawieczne żmijowe kazamaty; więcej tu barwnego przetworzenia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Quo vadis, panie Stephenson? Niestety, miało być zwieńczenie wątków/świata z Cryptonomiconu, Cyklu Barokowego i Reamde, a wyszło jak wyszło, to jest - nudnawo. Ta nuda nie dotyczy partii napisanych jako science/speculative fiction, tylko drugiej połowy książki, która zmienia się w kiepską i niewiarygodnie rozwleklą fantasy.

"Rozwlekanie" to w ogóle zarzut częsty przy omawianiu prozy Stephensona, choć do tej pory (poza Reamde) w ogóle mi nie przeszkadzało. Dla przykładu "Fall" zaczyna się od sceny, w której Dodge wstaje z łóżka, i to wstawanie zajmuje mu jakieś piętnaście stron; tyle że towarzyszące temu dygresje na temat sleep paralysis albo modelowania świata w umyśle to klasyczny styl Neala i te sekcje czyta się znakomicie (tym bardziej, że potem odnosi się do nich na początku części "fantasy-symulacyjnej"). Potem jest wizja świata odległego o 10 czy 20 lat, zmasowany atak fake news'ów, trochę przesadzony środkowy zachód Ameryki pod rządami religijnych neofanatyków, narodziny cyfrowych zaświatów, które do działania wymagają rewolucji energetycznej, oraz modelowanie cyfrowego świata przez zagubiony w bezzmysłowym chaosie mózg. To są najciekawsze fragmenty, chociaż tu też chciałoby się więcej - lepszego sportretowania społeczeństwa, które ma absolutną pewność co do swojego życia po życiu; pociągnięcia wątków globalnych fake newsów, edytorów czy ekonomii nastawionej na podtrzymywania Bitworlda; głębszej refleksji na temat tożsamości tych przeniesionych do symulacji - czy po amnezji i tworzeniu sobie nowej "formy" nadal można było nazywać ich kontynuacjami "ducha" żyjących? I co z napoczętym wątkiem "umierania po umieraniu"?

To wszystko jednak idzie w odstawkę, kiedy Stephenson na poważnie bierze się za spisywanie swojej mitologii. Krzyżuje się tutaj Księga Rodzaju, mamy Adama i Ewę, przejście od politeistycznego Panteonu do monoteizmu, figury Lucyfera i Boga, sprzęgnięte w wielowiekowej walce... Struktura digital afterlife przypomina grę - jakiś serwer Minecrafta - co akurat jest ciekawym punktem wyjścia (tamtejszy światostworzyciel Dodge za życia był designerem gier). Ale to wszystko jest niestety tak przewidywalne - i tak rozciągniete - i opisane przestylizowaną prozą - że zwyczajnie męczy. Co więcej, ostatnie ~150 stron tego fantasy to nieomalże nowelizacja jakiejś kampanii D&D, z dosłownym Questem i zbieraniem po drodze (nieciekawej) drużyny. NUDA. A to grzech niewybaczalny u autora klasy Stephensona. Sytuację nieco ratuje zakończenie w "prawdziwym" świecie, ale nie zreperuje to mojej oceny. 7 za sekcje w "realu", 3 za mit kreacji świata, więc uśredniając - 5. Mam nadzieję, że ten "Upadek" jest tylko jednorazową anomalią.

Quo vadis, panie Stephenson? Niestety, miało być zwieńczenie wątków/świata z Cryptonomiconu, Cyklu Barokowego i Reamde, a wyszło jak wyszło, to jest - nudnawo. Ta nuda nie dotyczy partii napisanych jako science/speculative fiction, tylko drugiej połowy książki, która zmienia się w kiepską i niewiarygodnie rozwleklą fantasy.

"Rozwlekanie" to w ogóle zarzut częsty przy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Martin w formie. Początek, o dziwo nie porywa, mimo że przedstawia powstanie porządku świata, jaki znamy z pełnoprawnych powieści. Za to im dalej, tym lepiej, świetnie rozpisane mechanizmy feudalnego systemu, walka o sukcesję, przyziemne aspekty funkcjonowania królestwa (w zgodzie z Martinowskim podejściem do fantasy: "jakim królem byłby Aragorn, jakie nakładałby podatki?"). Przeszło 100 stron poświęcone jest wieloletnim rządom Jaehaerysa i Alysanne, i jest to zdecydowanie najlepsza część - kronika wzlotów i upadków, zakończona śmiercią... bo tutaj, siłą rzeczy, każdy w końcu umiera, i liczy się dziedzictwo, jakie pozostawił Siedmiu Królestwom. Do tego angielski hardcover robi niezłe wrażenie swoją cegłowatością - a w przeciwieństwie do polskiej wersji, nie podzielono go na dwie mniejsze części.

Martin w formie. Początek, o dziwo nie porywa, mimo że przedstawia powstanie porządku świata, jaki znamy z pełnoprawnych powieści. Za to im dalej, tym lepiej, świetnie rozpisane mechanizmy feudalnego systemu, walka o sukcesję, przyziemne aspekty funkcjonowania królestwa (w zgodzie z Martinowskim podejściem do fantasy: "jakim królem byłby Aragorn, jakie nakładałby...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"There is nothing occurring in the streets. Nothing but a dumbshow composed of the helpless and the impotent."

Syf, kiła i mogiła. Najbardziej "brudna" powieść McCarthy'ego; amerykańskie slumsy o dziwo są znacznie bardziej dołujące niż apokaliptyczny świat "The Road" albo ciągłe masakry z "Blood Meridian". Na tle rozpadających się domów, zaśmieconego przedmieścia czy wszechobecnego brudu włóczy się menażeria z marginesu społecznego. Drobni złodzieje, pijacy, szulerzy, prostytutki, rybacy, outsiderzy wszelkiej maści. Nie ma u McCarthy'ego nic z występującego chociażby u Kinga idealizowania USA z lat 50tych. Także fabuła jako taka nie istnieje - historia meandruje jak rzeka, nad którą leży powojenne Knoxville. Główny bohater, Suttree, rybak i "survivor", wybrał dobrowolną banicję poza ramy społeczeństwa. Swoje ambicje ograniczył do znalezienie sposobu na przetrwanie kolejnej zimy. Tkwi w ciągłym konflikcie ze sobą i ze światem. Odcina się od rodziny, przejada i przepija spadek po zmarłych - ale pozostaje lojalny wobec swych towarzyszy niedoli czy partnerów w skazanym na porażkę biznesie. Nikogo nie oszuka, nikogo nie zdradzi. Ale też - traci każdego, na kim mu zależy. Świat prze naprzód, a biedacy z Knoxville, nieważne jak doświadczeni w zmaganiu się z życiem, w końcu muszą ulec.

"He sat with his back to a tree and watched the storm move on over the city. Am I a monster, are there monsters in me?"

"There is nothing occurring in the streets. Nothing but a dumbshow composed of the helpless and the impotent."

Syf, kiła i mogiła. Najbardziej "brudna" powieść McCarthy'ego; amerykańskie slumsy o dziwo są znacznie bardziej dołujące niż apokaliptyczny świat "The Road" albo ciągłe masakry z "Blood Meridian". Na tle rozpadających się domów, zaśmieconego przedmieścia czy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Początek XX wieku, amerykańska prowincja. Dysfunkcyjna rodzina wyrusza w podróż, aby pochować zmarłą matkę/żonę. Strumienie świadomości kilkunastu narratorów krzyżują się w opisie serii niefortunnych, groteskowych zdarzeń. Strata wcale nie zbliża do siebie rodzeństwa, przeciwnie wręcz, ich problemy czy też rodzące się szaleństwo pozostają w obrębie wewnętrznych monologów.

"And then, life wasn't made to be easy on folks: they wouldn't ever have any reason to be good and die."

Początek XX wieku, amerykańska prowincja. Dysfunkcyjna rodzina wyrusza w podróż, aby pochować zmarłą matkę/żonę. Strumienie świadomości kilkunastu narratorów krzyżują się w opisie serii niefortunnych, groteskowych zdarzeń. Strata wcale nie zbliża do siebie rodzeństwa, przeciwnie wręcz, ich problemy czy też rodzące się szaleństwo pozostają w obrębie wewnętrznych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Fantastyka Wydanie Specjalne 04(61)2018 Daryl Gregory, Błażej Jaworowski, Piotr Jedliński, Adam Podlewski, Redakcja miesięcznika Fantastyka
Ocena 8,6
Fantastyka Wyd... Daryl Gregory, Błaż...

Na półkach: , ,

Mini-powieść Gregory'ego - znakomita!

Mini-powieść Gregory'ego - znakomita!

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Krótka, ale treściwa powieść (nowela?). Jak to u Wattsa - trochę powierzchownie potraktowani bohaterowie, za to rozmach rzadko spotykany w hard sf. Pionierski statek-asteroida przez miliony lat przemierza i dziurawi galaktykę kolejnymi wormhole'ami, a załoga, pochwycona w ciągu zamrożeń-i-zmartwychwstań, poczyna organizować bunt przeciw opiekuńczej Sztucznej Inteligencji. Napięcie umiejętnie dozowane; nie ma tu zbędnych scen. Świetne zakończenie można potraktować jako metaliteracką zabawę, zwrot do czytelnika. W ogóle pod względem literackim "Poklatkowa rewolucja" wydaje się być o klasę wyżej od "Ślepowidzenia" - albo też poprawiła się jakość tłumaczenia, czego do zapoznania się z oryginałem nie mogę ocenić.

Krótka, ale treściwa powieść (nowela?). Jak to u Wattsa - trochę powierzchownie potraktowani bohaterowie, za to rozmach rzadko spotykany w hard sf. Pionierski statek-asteroida przez miliony lat przemierza i dziurawi galaktykę kolejnymi wormhole'ami, a załoga, pochwycona w ciągu zamrożeń-i-zmartwychwstań, poczyna organizować bunt przeciw opiekuńczej Sztucznej Inteligencji....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Krasomówstwo (i to jakie!) inteligentnego pijaka. W retrospekcjach wódka i "czarny pot" leją się strumieniami, a czas teraźniejszy wypełnia pobyt wśród deliryków-rekonwalescentów. W meandrach opowieści to fabuła stanowi płycizny - narrator nieszczególnie interesuje się rozwijaniem wątków innych niż swój - a książkę dałoby radę czytać jako zbiór luźnych anegdot; próżno szukać tu filozofii picia, bo ta "nie istnieje - istnieje tylko technika picia".

Krasomówstwo (i to jakie!) inteligentnego pijaka. W retrospekcjach wódka i "czarny pot" leją się strumieniami, a czas teraźniejszy wypełnia pobyt wśród deliryków-rekonwalescentów. W meandrach opowieści to fabuła stanowi płycizny - narrator nieszczególnie interesuje się rozwijaniem wątków innych niż swój - a książkę dałoby radę czytać jako zbiór luźnych anegdot; próżno...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Nowa Fantastyka 433 (10/2018) Piotr Górski, Jesion Kowal, Ken Liu, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Radosław Wartacz, Caroline Mariko Yoachim, Ibrahim al-Marashi
Ocena 7,3
Nowa Fantastyk... Piotr Górski, Jesio...

Na półkach: , ,

Do gustu przypadły mi:

"Wykorzeniony" R. Wartacz - świat postapokaliptycznej bio(?)-fantasy z potencjałem.

"Siedem urodzin" K. Liu - kalejdoskop wybiegających heeen w przyszłość wizji rozwoju ludzkości; aż chciałoby się pełnoprawnej powieści.

"Lunapark dziewiąty" C. Yoachim - prosta, ale barwnie zakamuflowana historia.

Do gustu przypadły mi:

"Wykorzeniony" R. Wartacz - świat postapokaliptycznej bio(?)-fantasy z potencjałem.

"Siedem urodzin" K. Liu - kalejdoskop wybiegających heeen w przyszłość wizji rozwoju ludzkości; aż chciałoby się pełnoprawnej powieści.

"Lunapark dziewiąty" C. Yoachim - prosta, ale barwnie zakamuflowana historia.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Fantastyka Wydanie Specjalne 3 (60)/2018 Bartek Biedrzycki, Blake Charlton, Artur Laisen, Rich Larson, Naomi Novik, Redakcja miesięcznika Fantastyka, E.J. Swift
Ocena 6,0
Fantastyka Wyd... Bartek Biedrzycki, ...

Na półkach: , ,

Świetne opowiadania zagraniczne: "Pogodynka" E.J. Swift z dezinformacją jako najskuteczniejszą bronią w wojnie pogodowej; ludzie i bawiący się w ludzi post-human beings w "Niebo w kwiatku koniczyny" B. Charlton; "Siedem lat od domu" Naomi Novik - Avatar, tyle że lepszy.

Świetne opowiadania zagraniczne: "Pogodynka" E.J. Swift z dezinformacją jako najskuteczniejszą bronią w wojnie pogodowej; ludzie i bawiący się w ludzi post-human beings w "Niebo w kwiatku koniczyny" B. Charlton; "Siedem lat od domu" Naomi Novik - Avatar, tyle że lepszy.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cyberpunk (?) wkracza w lat 90te. Zaczyna się od bohatera udającego się po nowy wszczep, ale potem Stephenson przełamuje lekko skostniałą konwencję naciskiem na nanotechnologię i zastąpieniem wszechwładnych korporacji poprzez "fyle" - plemiona ludzi zjednoczonych wspólną kulturą. Neowiktorianie egzystujący wśród technologii jutra zahaczają wręcz o steampunk (mechamustangi!). Na tle Szanghaju przyszłości przewijają się interakty (improwizowane Virtual Reality z człowiekiem po drugiej stronie), nano-szpiegostwo, powracający po latach problem dzietności w Chinach, plemię Bębniarzy (umysł roju), rozterki współczesnych popleczników konfucjanizmu, problem zblazowanych proletariackich mas (które dzięki kompilatorom nigdy nie cierpią głodu), czy też baśniowe interludia powiązane z interaktywną książką, krwawa rewolucja albo spisek mający na celu stworzenie nowej odmiany nano.
Jak to u Stephensona bywa, pełno tu błyskotliwych uwag, często oderwanych od akcji opisów technologii, a główny wątek raz jest, raz go nie ma. Zdecydowanie brakuje zakończenia - Stephenson po prostu urywa akcję w pół zdania...

Cyberpunk (?) wkracza w lat 90te. Zaczyna się od bohatera udającego się po nowy wszczep, ale potem Stephenson przełamuje lekko skostniałą konwencję naciskiem na nanotechnologię i zastąpieniem wszechwładnych korporacji poprzez "fyle" - plemiona ludzi zjednoczonych wspólną kulturą. Neowiktorianie egzystujący wśród technologii jutra zahaczają wręcz o steampunk...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Torment: Udręka Ray Vallese, Valerie Vallese
Ocena 5,5
Torment: Udręka Ray Vallese, Valeri...

Na półkach: , , ,

Czytana wersja - nowelizacja autorstwa ShadowCatboy (do znalezienia tutaj: http://discogenie.dyndns.org/planescape/).

Czytana wersja - nowelizacja autorstwa ShadowCatboy (do znalezienia tutaj: http://discogenie.dyndns.org/planescape/).

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Plus jeden do oceny za wartość komediową.

Plus jeden do oceny za wartość komediową.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Debiut czy nie debiut, taryfy ulgowej nie będzie.

Wersja skrócona: jest całkiem nieźle, acz "bezszałowo".
Czytało się w miarę szybko. Czytało się, gdzieś tak od połowy, z zaciekawieniem. Klimaty żołnierskiej fantasy - od razu miałem przed oczyma Północ Wegnera. Mimo zastrzeżeń, po sequel pewnie sięgnę.

Wersja dłuższa:

Należy pochwalić wiedzę autora i wysiłek włożony w research. Fechtunek, koniarstwo, żegluga, wojskowość. Wszystko wydaje się być na swoim miejscu. Magia nie wydaje się przesadzona, ba! jest prawie nieobecna, manifestuje się głównie w napotykanych przez bohaterów kreaturach. Spotkania z owymi kreaturami o słowiańskiej proweniencji, same z siebie bardzo ciekawe, stanowią niestety raczej "zadania poboczne" niż "głównego questa". Dziwi też skontrastowanie elementów rodzimego folkloru z imionami rodem z anglosaskiego fantasy.

I z tymi imionami, oraz samymi postaciami, miałem problem. Otóż mamy tutaj Aragorna... tfu! Arthorna. I OK, bohater ma tajemnicę, umie sobie poradzić, ale nie jest też żadnym superbohaterem. Zaliczam go na plus. Jednak gromada pozostałych żołnierzy to taka postać zbiorowa. Wszyscy są po równo rubaszni/żołnierscy/honorowi/brawurowi. A nadawanie kilku postaciom imion rozpoczynających się od tej samej litery to średnio trafiony pomysł: Dartor i Dorsal (no, to może nie jest imię, ale służy do opisu), Arthron i Alderik. Przy takim zabiegu konfuzja jedynie rośnie!

Stylizacja języka jest OK. Bardzo konsekwentna; kiedy już wsiąknie się w lekturę, to w niczym nie przeszkadza. ALE! Nie jestem fanem tak mocnej stylizacji w dialogach. Pal sześć archaizmy - archaizmy lubię! - ale składnia i długie zdania, pełne "lecz" i "który", jakoś tam uchodzą w narracji, w dialogach jednakże tworzą wrażenie sztuczności. Za mała jest różnica między głosem narratora a głosami postaci.

Okazjonalnie autor potrafi nagle wybić się i zaserwować naprawdę plastyczny, bardzo ładnie napisany fragment; przeważnie tyczy się to opisów, zwłaszcza w drugiej połowie książki, gdy pojawiają się nowe lokacje. Przykład (str. 341):
"Czas płynął monotonnie: ten sam krajobraz, zmiany przy wiośle, zapach psującego się jedzenia. Przestali już zwracać uwagę na ruiny przybrzeżnych osad i zatopione wraki statków. Nawet snujące się wśród traw i zmurszałych domostw powrotniki, których sylwetki z rzadka dostrzegali, nie robiły na nich już wrażenia. Poranne mgły, słońce wędrujące po nieboskłonie, purpura zalewająca świat, perły gwiazd migocące w mroku nocy i znów wilgoć zwiastująca nadejście jutrzenki - przestali już liczyć dni. Mila za milą, zakole za zakolem, plusk za pluskiem."
Proszę o więcej takich słownych malunków!

Świetne są końcowe sceny. W zasadzie w całej ostatniej 1/3 powieść nabiera barw. Dzieje się sporo, bohaterowie odwiedzają ciekawsze miejsca, ich ścieżki przecinają się z bardziej prominentnymi antagonistami. Sama końcówka i finałowe zestawienie scen w stylu filmowego Ojca Chrzestnego to bardzo fajny fragment (brakuje tylko przygotowania podeń gruntu, autor spędził za mało czasu na zamkowych intrygach).

Są cliffhangery i cliffhangery; W "Krwi i stali" występuje ten drugi. Znaczy, ten dobry. Mimo mojego marudzenia na pewno kupię następną część, podkreślam zresztą, że Jacek Łukawski z pewnością ma spory potencjał. Fundamenty pod trylogię zostały położone - czas na część drugą, i kto wie, może będzie to rzecz na miarę Imperium Kontratakuje...?


Kilka krytycznych uwag:
- korekta śpiąca bądź automatyczna: str. 49: "kontem oka" (Oko to mnie zabolało.)
- używany tu i ówdzie system metryczny - przy całej tej stylizacji można było pokusić się o brytyjski system miar, mile, jardy, cale
- ulubione zwroty autora: "przedwieczny" (zwłaszcza przedwiecznych drzew było tam pełno, cóż, ekolodzy na pewno się cieszą); "purpura" zestawiana po wielokroć z zachodami słońca - co zachód, to purpura wybucha na nieboskłonie (nie można mówić o braku konsekwencji); "chędożony" - nie trzeba mówić, z jakim autorem samo narzuca się skojarzenie... :)

Debiut czy nie debiut, taryfy ulgowej nie będzie.

Wersja skrócona: jest całkiem nieźle, acz "bezszałowo".
Czytało się w miarę szybko. Czytało się, gdzieś tak od połowy, z zaciekawieniem. Klimaty żołnierskiej fantasy - od razu miałem przed oczyma Północ Wegnera. Mimo zastrzeżeń, po sequel pewnie sięgnę.

Wersja dłuższa:

Należy pochwalić wiedzę autora i wysiłek włożony w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Echo zgasłego świata Dagmara Adwentowska, Maciej Głowacki, Dawid Jaworski, Piotr Jedliński, Magdalena Kucenty, Paweł Majka, Maciej Marchewka "Komodo", Justyna Micota, Aneta Pazdan, Ilona Podgajna, Tomasz Przyłucki, Anna Wołosiak-Tomaszewska, Simon Zack, Marek Zychla
Ocena 6,1
Echo zgasłego ... Dagmara Adwentowska...

Na półkach: , ,

Ok, przeczytane.
Całość ma ode mnie 8/10, może odrobinę naciągane, ale w żadnym wypadku nie jest to ocena wystawiona z myślą "fanowskie pisanie, więc dajemy taryfę ulgową".
Moje trzy grosze:

Halny - ani ziębi, ani grzeje. Trochę ostrzej i surowiej niż w Dzielnicy obiecanej, jest stalkerski klimat, jest misja, niby przepis na udane standardowe opowiadanie ze świata Metra... ale całość nigdy nie wychodzi poza "standard". Co dziwi tym bardziej, że komisja (pod wodzą pana Majki) za naczelne kryterium zdawała się mieć wyłamywanie się ze schematu. Temat rośliny i tajemniczego miejsca, w którym znikają podróżni, użyty był chociażby w poprzednim zbiorze (w Pielgrzymie :P). Rzekłbym i rzeknę - szału nie ma, jakościowej przepaści od opowiadań "amatorów" - również nie. 6/10

Upadek stacji Eden - Szwecja, fajnie (chociaż uwidacznia się to tylko w imionach). Wstęp - ale o co chodzi? Potem czyta się dobrze, jest zaraza, jest bohater z rozterkami, jest jego mały światek ogarniany entropią i apokalipsa post-apokalipsy. Ale miałem wrażenie, że późniejsza rewelacja z genezą choroby to takie deus ex machina. Potencjał był, ale się (ro)zmył. 6/10

Otwórz oczy - Otchłani jeszcze nie czytałem, ale w komentarzach Zrywosława aka Strażnika Lore wyczytałem, że tekst nie za bardzo wpisuje się w kanon. Jak widać, komisja ma bardzo liberalne podejście do wydawanego przez siebie uniwersum. Narracja i styl przynajmniej na czwórkę, niby nic odkrywczego, ale takie małe retrospekcje-migawki z życia/organizacji enklawy dodają całości klimatu. Piżmoludy odrobinę naciągane (choć nie aż tak, jak Demiurg :P), obowiązkowy zwrot akcji nie bardzo "zwrotny", bo w Metrowych opowiadaniach ktoś zdradzić musi, a tutaj solidny kandydat był tylko jeden ;) Podobało się. 8/10

Czyściciel - nieźle, bez ceregieli, Metrowo, jedno z tych klasycznych opowiadań. Niestety, problem jest z rozwiązaniem zagadki (nie spoiluję). W Metrze brakuje zwykłych kryminałów (w zeszłym roku była jaskółka pod postacią Siergieja Hardego; wielka szkoda, że nie dostał się do antologii). Paradoksalnie, "oryginalny" twist dotyczący tożsamości zabójcy jest zdecydowanie nadużywany. W "Echu" pojawia się w jeszcze jednym opowiadaniu, w "Szeptach" też się znalazł. A nie wzgardziłbym zwykłym śledztwem, podrzucanymi tropami i zmyłkami oraz zwykłym ujęciem sprawcy. 7/10

Awers i rewers - komentowałem na stronie, powtórzę się: stylizacja odrobinę niekonsekwetna, potrafi wybić z rytmu, "twist" fabularny, który w gruncie rzeczy nie jest twistem (vide naprowadzający na trop tytuł). Pomimo tego roi się tutaj od zdań-perełek, tekstowi patronuje Dostojewski, a całość czyta się znakomicie i kończy przewrotnie. 9/10

Pariasa przemilczę, bom sam go spłodził.

Hexengrund - jest dziwnie. Bałtyk, las, wiedźmy. Jakaś malutka enklawa. Bohaterowie biegają wte i we wte, miałem problemy z wizualizacją sobie przeprawy przez płyciznę (?) Bałtyku, umknęło mi gdzieś zrozumienie przestrzeni zaprezentowanej w opowiadaniu. Napisane sprawnie (w sumie jak wszystkie teksty w zbiorze), jest element paranormalny (radiacyjny?), ale szkoda, że temat owego elementu nie został bardziej rozwinięty (IMO legendy post-apokaliptycznych niedobitków to najlepsza część Uniwersum Metra). 5/10

W ludzkiej skórze - chwila, chwila, skąd się tutaj zaplątał fragment powieści? Bo opowiadanie to nie jest. Raczej pierwszy rozdział czegoś (dużo) dłuższego. Wprowadzane są postaci, każda z nich ma tajemnicę i przeszłość, ma cel w przyszłości, i nie przychodzi im z tego nic. Strzelaniny "takie se", poza nimi opowiadanie napisane bardzo dobrze. Znakomicie wręcz. Gdyby to była zajawka powieści, to zakupiłbym bez deliberacji.
Przy okazji: czy w uniwersum Metra są zwyczajni kapłani/księża? W "Czyścicielu" był zbereźnik i manipulator, tutaj mamy mordolubca i manipulatora, w "Szeptach" też był księżulko o podobnej charakterystyce. Podaję przepis na wyjście ze schematu (a i przy okazji wyzwanie pisarskie): tekst post-apo z "dobrym" księdzem :)
Przy okazji nr 2: tutaj pierwszy raz zauważyłem efekty przyśnięcia korekty.
8/10

320 - kopiuję i modyfikuję własny komentarz ze stronki: Mi też z miejsca skojarzyła się loteria z Hunger Games, tyle że na opak :) . Na dobrą sprawę trzeba też dużo przyjąć "na wiarę", bo miejsca na opisy społeczeństwa, organizacji itp. nie ma (limit albo pośpiech?). Miałem też wrażenie, że bohaterowie wyskakują nagle i znikąd. Zwrot fabularny bardzo "Metrowy", czyli w świat się wpasowuje, ale zaskoczenia nie ma. Sama końcówka (ostatnie akapity) na duży plus.
7/10

Niemy - styl mocno chropawy z okazjonalnymi przebłyskami (ale ja, będąc w wieku autorki, uskuteczniałem wyłącznie stuprocentową grafomanię, więc jest potencjał). Czemu tak dużo króciutkich akapitów? Podczas późnonocnego/przedjutrzenkowego czytania odrobinę się wyłączyłem i skonfundowały mnie narracyjne skoki między postaciami. Sam motyw staczania się w otchłanie szaleństwa wypada całkiem OK, ale ode mnie tylko...
5/10

Miasto'33 - opiniowałem opowiadanie już kilkukrotnie, więc telegraficzny skrót: KLIMATYCZNE STOP SCHEMAT ZE STALKEREM MISJĄ I POTWOREM, ALE NIESCHEMATYCZNIE WYKONANY STOP PARAFRAZY WARSZAWSKICH HYMNÓW NA PLUS STOP PŁOMYK KANDYDATEM NA METROWEGO WIEDŹMINA STOP
9/10

Pinokio - zapowiadanej tragedii i rynsztokowego chłamu nie było. Przyobiecanej komedii absurdu również nie :( Opowiadanie te należy rozptrywać na poziomie meta-literackim z uwzględnieniem czynników zewnętrznych, id est samej idei konkursu i rządzących nim praw.
Mamy tutaj dekoracje "przypadkiem" pożyczone z Kompleksu 7215 i najwyraźniej przegapione przez komisję (nawet jeśli nie, to trzeba było poczynić zmiany w trakcie redakcji). Bajkowy motyw Pinokia zderzony ze stalkerską wyprawą, której koniec przypomina teatralne przedstawienie (poziom: szkoła podstawowa). W to wmieszany jest rodzące monstrum-wielonóg i krwawiąca macica... OK, po namyśle cofam zarzut braku absurdu.
Styl pijany, waha się między całkiem plastycznymi obrazami, a szkolnym wypracowaniem ("który" to słowo klucz).
Ogółem 5/10

Protokooperacja - to jest świetny tekst! Świetnie napisany, ze świetnym klimatem, z nietypowymi realiami, ze świetną końcówką! Tylko "świetność" przychodzi mi do głowy, chociaz czepić się mogę nie-Metrowości (toż to czyta się jak stare dobre sci-fi, a nie post-apo) oraz samego Pająka (toż to nieźle przesadzona mutacja). Co nie zmienia faktu, że opowiadanie jest świet... wspaniałe.
10-/10

Obietnice - Metrowo, chociaż nie w metrze. Motyw "biegu" ma w sobie symboliczny aspekt. Krótkie, ale treściwe opisy, niezłe zakończenie, no mercy i kill'em all. Tylko limit znaków nie pozwolił bohaterom rozwinąć skrzydeł.
8/10

Ok, przeczytane.
Całość ma ode mnie 8/10, może odrobinę naciągane, ale w żadnym wypadku nie jest to ocena wystawiona z myślą "fanowskie pisanie, więc dajemy taryfę ulgową".
Moje trzy grosze:

Halny - ani ziębi, ani grzeje. Trochę ostrzej i surowiej niż w Dzielnicy obiecanej, jest stalkerski klimat, jest misja, niby przepis na udane standardowe opowiadanie ze świata Metra......

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"- Nie będzie już pani mogła mieć dzieci.
- I to ma być zła wiadomość? Kto by chciał rodzić dzieci, żeby żyły na tym parszywym świecie!"

John Brunner ewidentnie był to człowiek pełen gniewu. Napisane na początku lat 70. "Ślepe stado" kontynuuje styl znany z "Wszyscy na Zanzibarze" czy "The Jagged Orbit": pofragmentowany, pokazujący świat (bo świat jest tutaj głównym bohaterem) przez pryzmat mediów i z oczu zwykłych ludzi. Postaci jest multum, pierwsze 100 stron to ciężki do spamiętania kalejdoskop bohaterów. Potem idzie już łatwiej, zawiązuje się akcja - żywność, wysłana w celach charytatywnych, okazuje się być zatruta, a na konającą we własnych zanieczyszczeniach Amerykę spadają kolejne razy. Incydent sprawia, że rośnie popularność "trainistów", ludzi podążających za niejakim Austinem Trainem, który to swego czasu opublikował zdroworozsądkową analizę przyczyn i skutków globalnej zapaści ekologicznej. Jak pokazuje Brunner, "trainiści" mają wiele racji - wywodzą się z niższych warstw społeczeństwa, gdzie nikogo nie stać na maski filtracyjne, zdrowie to stan nieosiągalny, bo jeśli ktoś nie choruje, to znaczy, że już jest martwy. Z drugiej strony, radykalizm zmienia pacyfistycznych działaczy w rewolucjonistów, Ameryka zaś staje się areną istnej wojny domowej. Skokowa, rwana narracja i wielość perspektyw znakomicie zagęszcza atmosferę powszechnego zepsucia (fizycznego, mentalnego, moralnego), a zaprezentowana wizja przestaje zdawać się potężną hiperbolą, ale oddziałuje naprawdę sugestywnie. Brunner popisuje się zdolnością do rzucania błyskotliwymi czy uszczypliwymi one-linerami, świetne ma również pomysły na kompozycję całych rozdziałów ("Przegląd", składająca się z kilkuzdaniowych scenek panorama świata czy też opis zatrucia Ziemi od atmosfery po głębokie podziemia).
Jedynym mankamentem, poza wprowadzaniem obszernego dramatis personae bez oglądania się na czytelnika, jest tłumaczenie - czytając, czasami "potykałem" się wzrokiem na udziwnionym szyku zdania; niestety, przez tekst nie płynie się tak, jak powinno. Mimo to - pozycja obowiązkowa.

"- Nie będzie już pani mogła mieć dzieci.
- I to ma być zła wiadomość? Kto by chciał rodzić dzieci, żeby żyły na tym parszywym świecie!"

John Brunner ewidentnie był to człowiek pełen gniewu. Napisane na początku lat 70. "Ślepe stado" kontynuuje styl znany z "Wszyscy na Zanzibarze" czy "The Jagged Orbit": pofragmentowany, pokazujący świat (bo świat jest tutaj głównym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Świat na krawędzi. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Tomasz Fiałkowski Tomasz Fiałkowski, Stanisław Lem
Ocena 7,1
Świat na krawę... Tomasz Fiałkowski,&...

Na półkach: , ,

Nie do końca udany następca wspaniałego Tako rzecze Lem. Lem był już tutaj w trybie stuprocentowego niemalże czarnowidza, chociaż to akurat nie przeszkadza, bo i popiera swoje kasandryczne wizje wieloma przykładami (głównie tematy popularne w roku ~2000, tnz. pierwsze próby klonowania, transhumanistyczne wizje odmładzania człowieka). Całość krótka i przez to mocno pobieżna. Najlepiej wypadają rozdziały autobiograficzne, tzn. rozwinięcie "Wysokiego Zamku" (historie z dzieciństwa) plus anegdoty o popularności i jej skutkach (wizyty w ZSRR). Przeczytać, rzecz jasna, warto.

Nie do końca udany następca wspaniałego Tako rzecze Lem. Lem był już tutaj w trybie stuprocentowego niemalże czarnowidza, chociaż to akurat nie przeszkadza, bo i popiera swoje kasandryczne wizje wieloma przykładami (głównie tematy popularne w roku ~2000, tnz. pierwsze próby klonowania, transhumanistyczne wizje odmładzania człowieka). Całość krótka i przez to mocno pobieżna....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rozczarowanie. Pierwsza część była cudowna, chociaż fakt – miała o tyle łatwiej, że uniwersum wydawało się świeże, a całość służyła za wprowadzenie, zawiązanie akcji. Kiedy przyszło Simmonsowi dawać tym postaciom coś do roboty, zmuszać je do interakcji, to posypało się wszystko. Straszny chaos, plot holes wielkie jak czarne dziury, Dzierzba zredukowany z tajemniczego nemezis do komiksowego złoczyńcy. Pielgrzymi wypadali przekonująco, gdy spowiadali się z historii swojego życia – gdy przyszło im działać tu i teraz, to całe to działanie Simmons sprowadził do biegania wte i we wte, bez ładu i składu. Gdybym spoilerował, wylałbym wiele więcej żali.

Mimo to czytało się szybko, styl pozostał bardziej niż dobry, ale po następne części raczej nie sięgnę.

Rozczarowanie. Pierwsza część była cudowna, chociaż fakt – miała o tyle łatwiej, że uniwersum wydawało się świeże, a całość służyła za wprowadzenie, zawiązanie akcji. Kiedy przyszło Simmonsowi dawać tym postaciom coś do roboty, zmuszać je do interakcji, to posypało się wszystko. Straszny chaos, plot holes wielkie jak czarne dziury, Dzierzba zredukowany z tajemniczego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mało powieściowa jest to powieść. Punkt wyjścia dla historii stanowią prawdziwe wydarzenia i bardzo przekonująco pokazany został sam świat amerykańskiego frontieru na początku 19 wieku. Gorzej już z postaciami i interakcjami między nimi. Każdy ma bogaty życiorys, nad przeszłością każdego ważniejszego bohatera autor zatrzymuje się na dłuższą chwilę. Te retrospekcje i historie o powodach przybycia na pogranicze przedstawiają szeroką panoramę Ameryki jeszcze nie w pełni skolonizowanej i w nich nie przeszkadza kronikarsko-dziennikarska maniera. Ale blado wypadają owe postaci, gdy poznamy już ich wcześniejsze losy i czas przejść do działania. Brakuje emocji, brakuje wyrazistych charakterów uwidaczniających się w czynach czy choćby słowach. Sama główna oś fabuły - pościg za człowiekiem, który zostawił protagonistę na śmierć - oraz konfrontacja na końcu nijak nie angażują, może poza początkowymi scenami z Hughem Glassem pełzającym, powstającym nadludzką wolą, polującym na pierwszą zwierzynę. A brak czytelniczej satysfakcji zwiększa posłowie, w którym autor wprost wykłada co było "prawdziwe", a czego się domyślił bądź co zmyślił. Filmu jeszcze nie widziałem, ale wydaje się koncentrować znacznie mocniej na przetrwaniu w niegościnnych Górach Skalistych i dodaniu charakteru dosyć papierowemu antagoniście, co może wyjść tylko na dobre.

Mało powieściowa jest to powieść. Punkt wyjścia dla historii stanowią prawdziwe wydarzenia i bardzo przekonująco pokazany został sam świat amerykańskiego frontieru na początku 19 wieku. Gorzej już z postaciami i interakcjami między nimi. Każdy ma bogaty życiorys, nad przeszłością każdego ważniejszego bohatera autor zatrzymuje się na dłuższą chwilę. Te retrospekcje i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lektura ciekawa, ale sprawa sztuki transmediów potraktowana bardzo pobieżnie. Na dobrą sprawę jeśli nigdy nie brało się udziału w tego typu interaktywnej, wielomediowej opowieści, to i po poradniku pani Phillips nie zrozumie się zalet i niezwykłości nowego sposobu storytellingu. Porady dotyczące konkretnych kwestii prawniczych czy ekonomicznych bardzo podstawowe. Najlepszą częścią są wywiady z innymi twórcami z pola transmediality oraz przywoływanie konkretnych przykładów (chociaż tych, jak wspomniałem, jest o wiele za mało).

Lektura ciekawa, ale sprawa sztuki transmediów potraktowana bardzo pobieżnie. Na dobrą sprawę jeśli nigdy nie brało się udziału w tego typu interaktywnej, wielomediowej opowieści, to i po poradniku pani Phillips nie zrozumie się zalet i niezwykłości nowego sposobu storytellingu. Porady dotyczące konkretnych kwestii prawniczych czy ekonomicznych bardzo podstawowe. Najlepszą...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to