-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2024-04-18
2024-04-18
2024-02-21
"Ciekawym, kto ze współczesnych Rosjan wie, o czym mowa? A co dopiero pytać rodaków"
Wg. mnie to idealne podsumowanie książki. W kolejnych wersach autor tłumaczy, że używa tak specyficznego języka, ponieważ nie potrafi inaczej oddać sensu swoich rozmyślań. S. King mówi, że pisarz to człowiek, dla którego nie istnieje wyrażenie "nie wiem jak to powiedzieć". M. Wilk zdecydowanie nie sprostał wyzwaniu. Tekst jest nudny jak flaki z olejem, przemyślenia wtórne i banalne, a styl okropny. Czytając ową pozycję miałem wrażenie, że czytam pseudofilozoficzne wywody napisane przez niespełnionego poetę, który chciał spróbować się w prozie. Przyznam szczerze, że nie doczytałem tej książki do końca. Dla mnie zupełne dno, nie polecam!
"Ciekawym, kto ze współczesnych Rosjan wie, o czym mowa? A co dopiero pytać rodaków"
Wg. mnie to idealne podsumowanie książki. W kolejnych wersach autor tłumaczy, że używa tak specyficznego języka, ponieważ nie potrafi inaczej oddać sensu swoich rozmyślań. S. King mówi, że pisarz to człowiek, dla którego nie istnieje wyrażenie "nie wiem jak to powiedzieć". M. Wilk...
„Zew Cthulhu” to dla mnie definicja zmarnowanego potencjału i przykład na to jak nie składać zbioru opowiadań.
Pamiętam jak czytałem pierwsze (i moim zdaniem najlepsze) opowiadanie, tytułowy „Zew Cthulhu”. Przyznam, że byłem zachwycony i... przerażony. Tak, to opowiadanie mnie przeraziło – przyznaję. Zapowiada się nieźle, pomyślałem. Kolejnym tekstem było "Widmo nad Innsmouth” – nieco wtórne, ale powiedźmy, że trzymało względnie przyzwoity poziom. Czytałem dalej, ale im bardziej zagłębiałem się w zbiór, tym mniej ciekawie się robiło. I tutaj już mogę przejść do kwestii zmarnowanego potencjału. Mitologia, przeklęte księgi, mackowate bóstwa-potwory, wiedza mistyczno-naukowa, zaginione lub opanowane przez zło miasteczka – świetne pomysły! Tylko po co wykorzystywać je wszystkie w każdym opowiadaniu? Po pewnym czasie wymienione (powiedzmy genialne) elementy stają się wtórne, zostają wyprane z tajemniczości, świeżości. I tak mitologia robi się banalna, przeklęte księgi nie zachęcają do ich zbadania, mackowate bóstwa-potwory przestają straszyć, wiedza mistyczno-naukowa zostaje zignorowana, a zaginione lub opanowane przez zło miasteczka stają się groteską, którą bardziej śmieszy niż straszy. I ci naiwni główni bohaterowie, niby tacy inteligentni, a jednak wpadający w tarapaty jak ślepy w otwartą studzienkę kanalizacyjną. Antagoniści zresztą nie byli lepsi: kicz i bezmyślność. Potwory straszą dzieci, ludzi natomiast tylko ludzie. Spójrzmy na E.A. Poe, to jest dopiero mistrzostwo grozy! Popatrzmy na S. Kinga, który wydawać by się mogło, urodził się w czasie, gdy wszystkie najlepsze pomysły na horror, zostały już wykorzystane! Lovecraft jest dla mnie leniem, który wymyślił kilka ciekawych rozwiązań, po czym trzymał się ich przez całą książkę. Nie wspomnę już o ograniczonym słownictwie – nie starczyłoby mi palców u rąk i nóg, by wyliczyć wszystkie powtórzenia słowa „eony”.
Mimo tylu nieprzychylnych słów, daje zbiorowi 4/10, bo trzy razy mnie wystraszył: na początku, na końcu (ostatni tekst jest całkiem dobry), oraz na pierwszych stronach opowiadania „Szepczący w ciemności „ (później zrobiło się naiwnie i groteskowo). Podsumowując: polecam dla kilku opowiadań, ale z pewnością nie w całości. Warto zapoznać się z nimi by poznać Lovecrafta i wyrobić w sobie przekonanie, że nie chcę się dalej brnąć w jego twórczość (no dobra – i kilka razy się przestraszyć).
(Tak, to była już ostatnia kropla wylanego jadu – pozdrawiam!)
„Zew Cthulhu” to dla mnie definicja zmarnowanego potencjału i przykład na to jak nie składać zbioru opowiadań.
Pamiętam jak czytałem pierwsze (i moim zdaniem najlepsze) opowiadanie, tytułowy „Zew Cthulhu”. Przyznam, że byłem zachwycony i... przerażony. Tak, to opowiadanie mnie przeraziło – przyznaję. Zapowiada się nieźle, pomyślałem. Kolejnym tekstem było "Widmo nad...
Może i bluźnię, ale bluźnię zupełnie szczerze i uważam, że mam ku temu solidne powody – z góry więc proszę, wybaczcie mi – ale według mnie, jest to książka przegadana, i to przegadana w sposób nadzwyczaj irytujący. Tysiące – zazwyczaj zbędnych – słów zupełnie przykrywają treść przekazu. Czytam i zastanawiam się: ale o co Ci chodzi, no dalej, wykrztuś to z siebie, no proszę Cię, Bruno, postaraj się! I wkurzam się niemiłosiernie, bo chcąc poznać sedno rzeczy, zostaje zarzucony bezlikiem przymiotników, niczego nie wnoszących do opowiadań. I żeby chociaż były one jakieś piękne, jakieś finezyjne i wytworne, ale nie... przyglądam się słowom i widzę tylko pozór wyrafinowania. Zresztą, nawet gdyby opisy były celne i napisane w niepowtarzalnym stylu – i tak byłoby ich za wiele. Czytając "Sklepy cynamonowe" miałem wrażenie, że mierzę się z dziełem, którego autor miał jakąś nerwicę opisową: tak bardzo chciał coś przekazać, ale te natrętne myśli, wlekące za sobą przytłaczającą ilość zbędnych słów, tak bardzo mu w tym przeszkadzały. Może się mylę, a ta książka to kunsztowne dzieło sztuki – może. Przyznaję to i proszę: nie oceniajcie mnie tak surowo, jak ja jego autora :D
Może i bluźnię, ale bluźnię zupełnie szczerze i uważam, że mam ku temu solidne powody – z góry więc proszę, wybaczcie mi – ale według mnie, jest to książka przegadana, i to przegadana w sposób nadzwyczaj irytujący. Tysiące – zazwyczaj zbędnych – słów zupełnie przykrywają treść przekazu. Czytam i zastanawiam się: ale o co Ci chodzi, no dalej, wykrztuś to z siebie, no proszę...
więcej mniej Pokaż mimo toWiele słów o niczym. Nie znalazłem ani jednego opowiadania,które jakkolwiek by mnie wciągnęło, zainteresowało, w ogóle obchodziło. Jak bardzo lubię Pilcha, tak bardzo nie polecam tej pozycji.
Wiele słów o niczym. Nie znalazłem ani jednego opowiadania,które jakkolwiek by mnie wciągnęło, zainteresowało, w ogóle obchodziło. Jak bardzo lubię Pilcha, tak bardzo nie polecam tej pozycji.
Pokaż mimo to2022-11-26
2023-08-05
2023-11-15
2023-05-03
J. Carroll niewątpliwie ma talent pisarski, ale bywają pozycje, takie jak ta, które są w stanie poddawać to w wątpliwość. Dałem radę przebrnąć przez 60 stron. Poirytowany tym, że akcja nie idzie do przodu, a ja tonę w opisach, postanowiłem zajrzeć na tył posiadanego przez siebie wydania. Okazało się, że nie dotrwałem nawet do połowy notki wydawniczej. Mam wrażenie, że książka została sztucznie przedłużona opisami mało istotnych szczegółów. Tu trzeba ciąć, i to ciąć maczetą. Udałoby mi się dotrwać do końca, może gdybym zdecydował się na audiobooka włączonego np. podczas podróży czy ćwiczeń. Jeśli lubisz twórczość tego autora, warto spróbować. Tak czy inaczej, mnie białe jabłko uśpiło, jak królewnę śnieżkę.
J. Carroll niewątpliwie ma talent pisarski, ale bywają pozycje, takie jak ta, które są w stanie poddawać to w wątpliwość. Dałem radę przebrnąć przez 60 stron. Poirytowany tym, że akcja nie idzie do przodu, a ja tonę w opisach, postanowiłem zajrzeć na tył posiadanego przez siebie wydania. Okazało się, że nie dotrwałem nawet do połowy notki wydawniczej. Mam wrażenie, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-04-05
2023-03-20
Mało finezyjnie i satyrycznie jak na Ch. Moore'a. Po kim, jak po kim, ale po tym autorze nie spodziewałem się takich dłużyzn . Fabularnie nie wiele się dzieje. Wiele postaci jest mało wiarygodnych – jak np. Ekipa Zwierzaków ;) Od biedy można przeczytać, ale nie liczyłbym na farerwerki.
Mało finezyjnie i satyrycznie jak na Ch. Moore'a. Po kim, jak po kim, ale po tym autorze nie spodziewałem się takich dłużyzn . Fabularnie nie wiele się dzieje. Wiele postaci jest mało wiarygodnych – jak np. Ekipa Zwierzaków ;) Od biedy można przeczytać, ale nie liczyłbym na farerwerki.
Pokaż mimo to2022-12-02
2022-10-27
Banał za banałem. Nudy.
Banał za banałem. Nudy.
Pokaż mimo to