-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
Zbiór bardzo nierówny. Niektóre opowiadania mroziły mi krew w żyłach, powodowały pojawienie się uczucia lęku i zaszczucia, inne nużyły przydługimi opisami. Jednak mi cały zbiór jak najbardziej się podobał, jest w nim coś magicznego, pewien rodzaj grozy, jakiego nigdy dotąd nie miałem okazji doświadczyć. Tak, ta książka jest wyjątkowa. Jeszcze jedno "ale": nie każdemu spodoba się forma, gdyż autor snuje opowieści językiem bardzo "nienowoczesnym", aczkolwiek robi to bardzo finezyjnie (co również doceniam). Jak dla mnie owy zbiór dzieli się na dwie kategorie: opowiadania przerażające, oraz nudne. Oto moja propozycja:
1. Przerażające: Portret owalny, Czarny kot, Beczka Amontillada, Zagłada domu Usherów, Serce oskarżycielem, Prawdziwy opis wypadku Waldemara, Hop Frog.
2. Nudne: Maska śmierci szkarłatnej, METZENGERSTEIN, Król dżumiec, Berenice, Diabeł na wieży (tutaj się wahałem), Rękopis znaleziony w butelce, Wiliam Wilson, Studnia i wahadło.
Zbiór bardzo nierówny. Niektóre opowiadania mroziły mi krew w żyłach, powodowały pojawienie się uczucia lęku i zaszczucia, inne nużyły przydługimi opisami. Jednak mi cały zbiór jak najbardziej się podobał, jest w nim coś magicznego, pewien rodzaj grozy, jakiego nigdy dotąd nie miałem okazji doświadczyć. Tak, ta książka jest wyjątkowa. Jeszcze jedno "ale": nie każdemu...
więcej mniej Pokaż mimo toTo co w Hemingwayu najlepsze to styl i warsztat pisarski – mimo dosyć nieudolnego tłumaczenia, doskonale czuć płynność i lekkość opowiadań. Z tą lekkością jest bardzo specyficznie: aby ją poczuć, trzeba samemu czuć się lekko, inaczej opowiadania będą dla nas tylko nic nie wnoszącymi, nudnymi tekstami. Jest to zbiór na dłużące się wieczory, dla cierpliwych czytelników. Mi się spodobał, choć jest we mnie jeszcze zbyt mało lekkości i swobody by zupełnie zrelaksować się przy Hemingwayu. Jeśli jesteś lubującym się w melancholii flegmatykiem, z pewnością ten zbiór rozłoży Cię na łopatki – tak jak w 1988, kiedy to byłeś jeszcze małym brzdącem i lubiłeś spędzać długie wieczory nad wodą, nad rzeką płynącą pomiędzy dwoma małymi miasteczkami...
To co w Hemingwayu najlepsze to styl i warsztat pisarski – mimo dosyć nieudolnego tłumaczenia, doskonale czuć płynność i lekkość opowiadań. Z tą lekkością jest bardzo specyficznie: aby ją poczuć, trzeba samemu czuć się lekko, inaczej opowiadania będą dla nas tylko nic nie wnoszącymi, nudnymi tekstami. Jest to zbiór na dłużące się wieczory, dla cierpliwych czytelników. Mi...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo złożona pozycja, ciężko określić ją jednym słowem, choć gdybym musiał to zrobić, użyłbym określenia: świetna! Każde z czterech opowiadań jest inne, mają jednak pewien wspólny element: mrok małżeńskiego życia – ta książka to świetny wybór dla każdego, kto chce poczytać o tajemnicach małżeńskich, opaść w świat Kingowej obyczajówki przyprawionej solidną dozą grozy. Powszednie życie i jego mroki – myślę, że to dobre określenie. Ponadto muszę przyznać dużego plusa za okładkę, w której się niemal zakochałem, jest idealna!
Gorąco polecam!
Bardzo złożona pozycja, ciężko określić ją jednym słowem, choć gdybym musiał to zrobić, użyłbym określenia: świetna! Każde z czterech opowiadań jest inne, mają jednak pewien wspólny element: mrok małżeńskiego życia – ta książka to świetny wybór dla każdego, kto chce poczytać o tajemnicach małżeńskich, opaść w świat Kingowej obyczajówki przyprawionej solidną dozą grozy....
więcej mniej Pokaż mimo toBardzo nierówny zbiór. Były w nim teksty tak nudne i nieprawdopodobne, że niemal nie dało się ich czytać, ale znalazłem też kilka perełek, które moim skromnym zdaniem zasłużyły na miano znakomitych, a nawet genialnych! Styl i warsztat pisarski oczywiście godny pochwalenia, jak to zazwyczaj bywa u Mistrza. Dodatkowym plusem są Noty na temat opowiadań (niestety nie wszystkich) – dla mnie to wielka przyjemność czytać o powstawaniu dzieł Kinga (nawet tych kiepskich). Podsumowując: czy polecam? Tak, jeśli nie masz pod ręką innego zbioru opowiadań Stephena :)
Bardzo nierówny zbiór. Były w nim teksty tak nudne i nieprawdopodobne, że niemal nie dało się ich czytać, ale znalazłem też kilka perełek, które moim skromnym zdaniem zasłużyły na miano znakomitych, a nawet genialnych! Styl i warsztat pisarski oczywiście godny pochwalenia, jak to zazwyczaj bywa u Mistrza. Dodatkowym plusem są Noty na temat opowiadań (niestety nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Ciekawym, kto ze współczesnych Rosjan wie, o czym mowa? A co dopiero pytać rodaków"
Wg. mnie to idealne podsumowanie książki. W kolejnych wersach autor tłumaczy, że używa tak specyficznego języka, ponieważ nie potrafi inaczej oddać sensu swoich rozmyślań. S. King mówi, że pisarz to człowiek, dla którego nie istnieje wyrażenie "nie wiem jak to powiedzieć". M. Wilk zdecydowanie nie sprostał wyzwaniu. Tekst jest nudny jak flaki z olejem, przemyślenia wtórne i banalne, a styl okropny. Czytając ową pozycję miałem wrażenie, że czytam pseudofilozoficzne wywody napisane przez niespełnionego poetę, który chciał spróbować się w prozie. Przyznam szczerze, że nie doczytałem tej książki do końca. Dla mnie zupełne dno, nie polecam!
"Ciekawym, kto ze współczesnych Rosjan wie, o czym mowa? A co dopiero pytać rodaków"
Wg. mnie to idealne podsumowanie książki. W kolejnych wersach autor tłumaczy, że używa tak specyficznego języka, ponieważ nie potrafi inaczej oddać sensu swoich rozmyślań. S. King mówi, że pisarz to człowiek, dla którego nie istnieje wyrażenie "nie wiem jak to powiedzieć". M. Wilk...
Książka napisana w sennym, amerykańskim stylu. I właśnie ten "amerykański" klimat nieco przeszkadza czytać ją obcokrajowcom. Natrafiamy na mnóstwo odniesień do ich popkultury, historii, muzyki, seriali telewizyjnych – stąd trudno jest wyłapać i docenić wszystkie smaczki.
Miałem ocenić tę książkę na 5/10, bo o ile sama fabuła mnie nie porwała (zbyt leniwa), to urzekła mnie spójność opowiadań, ich wzajemne przeplatanie się: postaciami, wątkami itd.
Daje jednak 7/10, gdyż mam świadomość, że dla kogoś obeznanego w "amerykańskich klimatach" może bardziej się spodobać – a mi po prostu brak wiedzy, dlatego słabiej się przy niej bawiłem (ale jednak!).
Raczej polecam.
Książka napisana w sennym, amerykańskim stylu. I właśnie ten "amerykański" klimat nieco przeszkadza czytać ją obcokrajowcom. Natrafiamy na mnóstwo odniesień do ich popkultury, historii, muzyki, seriali telewizyjnych – stąd trudno jest wyłapać i docenić wszystkie smaczki.
Miałem ocenić tę książkę na 5/10, bo o ile sama fabuła mnie nie porwała (zbyt leniwa), to urzekła mnie...
Zbiór opowiadań dla każdego. Kilka z nich sprawiło, że poczułem strach – to chyba dobrze świadczy o formie mistrza grozy, prawda? Mam na myśli opowiadania takie jak Willa czy N. (choć to nie wszystkie, które mnie przeraziły). Oczywiście natrafiłem także na teksty nieco słabsze, lecz czy to tak niewybaczalny błąd? Nie sądzę. Gdy za jakiś czas popatrzę na tę pozycję spoczywającą w mojej biblioteczce, zapewne pomyśle: "O tak, ta książka mnie przeraziła" – myślę, że właśnie to jest wykładnikiem jakości zbioru. Lektura ta ma jeszcze jeden wyjątkowo ważny plus (szczególnie dla Stałego Czytelnika) są to notki z (między innymi) genezą każdego opowiadania – dla mnie czytanie ich to niemała frajda! Podsumowując: polecam fanom konkretnej grozy!
Zbiór opowiadań dla każdego. Kilka z nich sprawiło, że poczułem strach – to chyba dobrze świadczy o formie mistrza grozy, prawda? Mam na myśli opowiadania takie jak Willa czy N. (choć to nie wszystkie, które mnie przeraziły). Oczywiście natrafiłem także na teksty nieco słabsze, lecz czy to tak niewybaczalny błąd? Nie sądzę. Gdy za jakiś czas popatrzę na tę pozycję...
więcej mniej Pokaż mimo toI ślepy by dostrzegł, że książka ta jest rewelacyjna – a może nawet rewolucyjna. Orwell często dotykał w niej delikatnych spraw w dosyć niedelikatny sposób. Z drugiej strony, tam gdzie trzeba było, wykazywał się mistrzowskim obiektywizmem (jeśli coś takiego w ogóle istnieje) i potrafił spojrzeć na dany problem chłodnym, analitycznym okiem, trafiając puentą w samą dziesiątkę. I jeszcze ten język! Orwell jak zawsze w formie! Gorąco polecam!
I ślepy by dostrzegł, że książka ta jest rewelacyjna – a może nawet rewolucyjna. Orwell często dotykał w niej delikatnych spraw w dosyć niedelikatny sposób. Z drugiej strony, tam gdzie trzeba było, wykazywał się mistrzowskim obiektywizmem (jeśli coś takiego w ogóle istnieje) i potrafił spojrzeć na dany problem chłodnym, analitycznym okiem, trafiając puentą w samą...
więcej mniej Pokaż mimo toZawsze uwielbiałem zbiory opowiadań, w których każde opowiadanie opatrzone jest choćby krótkim komentarzem. Może dlatego tak bardzo lubię zbiory Kinga. Zresztą King także pojawił się w "W cieniu mistrza". Nie wiem, może to wrodzoną wścibskość i przymus nosa tam gdzie nie powinienem, albo chęć odkrycia inspiracji autora, poznania jego warsztatu, a nawet jego samego. Komentarze do boskich opowiadań Poego mnie zupełnie zadowoliły. No, bo o samych opowiadaniach chyba nawet nie ma po co się wypowiadać, prawda? Jak skomentować coś co jest idealne i w ogóle po co miałbym to robić? Także komentarze pierwsza klasa.
Zawsze uwielbiałem zbiory opowiadań, w których każde opowiadanie opatrzone jest choćby krótkim komentarzem. Może dlatego tak bardzo lubię zbiory Kinga. Zresztą King także pojawił się w "W cieniu mistrza". Nie wiem, może to wrodzoną wścibskość i przymus nosa tam gdzie nie powinienem, albo chęć odkrycia inspiracji autora, poznania jego warsztatu, a nawet jego samego....
więcej mniej Pokaż mimo to
„Zew Cthulhu” to dla mnie definicja zmarnowanego potencjału i przykład na to jak nie składać zbioru opowiadań.
Pamiętam jak czytałem pierwsze (i moim zdaniem najlepsze) opowiadanie, tytułowy „Zew Cthulhu”. Przyznam, że byłem zachwycony i... przerażony. Tak, to opowiadanie mnie przeraziło – przyznaję. Zapowiada się nieźle, pomyślałem. Kolejnym tekstem było "Widmo nad Innsmouth” – nieco wtórne, ale powiedźmy, że trzymało względnie przyzwoity poziom. Czytałem dalej, ale im bardziej zagłębiałem się w zbiór, tym mniej ciekawie się robiło. I tutaj już mogę przejść do kwestii zmarnowanego potencjału. Mitologia, przeklęte księgi, mackowate bóstwa-potwory, wiedza mistyczno-naukowa, zaginione lub opanowane przez zło miasteczka – świetne pomysły! Tylko po co wykorzystywać je wszystkie w każdym opowiadaniu? Po pewnym czasie wymienione (powiedzmy genialne) elementy stają się wtórne, zostają wyprane z tajemniczości, świeżości. I tak mitologia robi się banalna, przeklęte księgi nie zachęcają do ich zbadania, mackowate bóstwa-potwory przestają straszyć, wiedza mistyczno-naukowa zostaje zignorowana, a zaginione lub opanowane przez zło miasteczka stają się groteską, którą bardziej śmieszy niż straszy. I ci naiwni główni bohaterowie, niby tacy inteligentni, a jednak wpadający w tarapaty jak ślepy w otwartą studzienkę kanalizacyjną. Antagoniści zresztą nie byli lepsi: kicz i bezmyślność. Potwory straszą dzieci, ludzi natomiast tylko ludzie. Spójrzmy na E.A. Poe, to jest dopiero mistrzostwo grozy! Popatrzmy na S. Kinga, który wydawać by się mogło, urodził się w czasie, gdy wszystkie najlepsze pomysły na horror, zostały już wykorzystane! Lovecraft jest dla mnie leniem, który wymyślił kilka ciekawych rozwiązań, po czym trzymał się ich przez całą książkę. Nie wspomnę już o ograniczonym słownictwie – nie starczyłoby mi palców u rąk i nóg, by wyliczyć wszystkie powtórzenia słowa „eony”.
Mimo tylu nieprzychylnych słów, daje zbiorowi 4/10, bo trzy razy mnie wystraszył: na początku, na końcu (ostatni tekst jest całkiem dobry), oraz na pierwszych stronach opowiadania „Szepczący w ciemności „ (później zrobiło się naiwnie i groteskowo). Podsumowując: polecam dla kilku opowiadań, ale z pewnością nie w całości. Warto zapoznać się z nimi by poznać Lovecrafta i wyrobić w sobie przekonanie, że nie chcę się dalej brnąć w jego twórczość (no dobra – i kilka razy się przestraszyć).
(Tak, to była już ostatnia kropla wylanego jadu – pozdrawiam!)
„Zew Cthulhu” to dla mnie definicja zmarnowanego potencjału i przykład na to jak nie składać zbioru opowiadań.
Pamiętam jak czytałem pierwsze (i moim zdaniem najlepsze) opowiadanie, tytułowy „Zew Cthulhu”. Przyznam, że byłem zachwycony i... przerażony. Tak, to opowiadanie mnie przeraziło – przyznaję. Zapowiada się nieźle, pomyślałem. Kolejnym tekstem było "Widmo nad...
Bazar Złych Snów mnie nie zawiódł. Znalazłem w nim sporo naprawdę ciekawych tekstów, takich jak: Premium Harmony, Wydma, Śmierć, Kościół z kości, Ur, Moralność, Tommy (gdy tylko zobaczyłem tytuł, w myślach dośpiewałem sobie: "can you hear me?"), Nekrologi czy Pijackie fajerwerki. Oczywiście trafiłem także na kilka, które niezbyt mnie porwały: Batman i Robin wdają się w scysję, Pan Ciacho, Ten autobus to inny świat. Reszta to dobre opowiadania, lecz poniżej przeciętnej jak na Stephena Kinga – wybaczcie, lecz nie mogę oceniać tego autora, tą samą miarką, jaką oceniałbym mniej utalentowanych pisarzy. Tak, to pewnego rodzaju komplement ;)
Chciałbym zwrócić uwagę na pewną ironię, wkradającą się między tytuł zbioru, a jego zawartość. Zwróciliście uwagę, że na tym mrocznym bazarze, można nabyć sporo mało-mrocznych produktów? Nie pamiętam, by w żadnym innym zbiorze, King umieścił tyle wątków/scen humorystycznych. To nieco koliduję z nazwą książki, lecz zupełnie mi nie przeszkadza. Pisarze lubujący się w horrorach, często skrywają w sobie genialne poczucie humoru – najlepszym przykładem na to jest Poe.
Bazar Złych Snów to bardzo dobry – i mam szczerą nadzieję, że nie ostatni – zbiór opowiadań Stephena Kinga, mogę go więc z czystym sumieniem polecić każdemu kto preferuje takie formy, lubi specyficzny styl pisarski Kinga i dawno już nie miał koszmarów.
Karaluchy pod poduchy i samych złych snów ;)
Bazar Złych Snów mnie nie zawiódł. Znalazłem w nim sporo naprawdę ciekawych tekstów, takich jak: Premium Harmony, Wydma, Śmierć, Kościół z kości, Ur, Moralność, Tommy (gdy tylko zobaczyłem tytuł, w myślach dośpiewałem sobie: "can you hear me?"), Nekrologi czy Pijackie fajerwerki. Oczywiście trafiłem także na kilka, które niezbyt mnie porwały: Batman i Robin wdają się w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie był to pierwszy zbiór opowiadań Kinga, który przeczytałem, był to natomiast pierwszy audiobook autorstwa Mistrza Grozy, który mogłem wysłuchać. Ciężko określić czy książka mi się bardzo podobała, czy (tylko) podobała. W pierwszej kolejności postanowiłem wyciągnąć średnią arytmetyczną z ocen wszystkich opowiadań: wyszło mi w zaokrągleniu 6. Dodajmy do tego jedną gwiazdkę za autorskie komentarze (genezy, objaśnienia) do tekstów, co przynajmniej dla mnie jest świetną sprawą – no i mamy 7/10. Myślę, że to zasłużona ocena, S. King napisał kilka ciekawszych zbiorów, jednak tego nie zaliczyłbym do "nieudanych", tak więc polecam :)
Nie był to pierwszy zbiór opowiadań Kinga, który przeczytałem, był to natomiast pierwszy audiobook autorstwa Mistrza Grozy, który mogłem wysłuchać. Ciężko określić czy książka mi się bardzo podobała, czy (tylko) podobała. W pierwszej kolejności postanowiłem wyciągnąć średnią arytmetyczną z ocen wszystkich opowiadań: wyszło mi w zaokrągleniu 6. Dodajmy do tego jedną gwiazdkę...
więcej Pokaż mimo to