rozwińzwiń

Opowiadania zebrane

Okładka książki Opowiadania zebrane Jan Himilsbach
Okładka książki Opowiadania zebrane
Jan Himilsbach Wydawnictwo: Estymator literatura piękna
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Estymator
Data wydania:
2023-11-15
Data 1. wyd. pol.:
2008-01-01
Język:
polski
ISBN:
9788367769976
Tagi:
literatura współczesna literatura polska Opowiadania zebrane Jan Himilsbach
Średnia ocen

7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
174 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
454
454

Na półkach:

Zbiór opowiadań o wszystkim i o niczym. Opowiadania ciekawe, również literacko, czego nie spodziewałem się po autorze. Nie doceniłem prostego kamieniarza ;). Wadą opowiadań jest często brak zakończenia, puenty. Teksty posiadają dużą wartość historyczno-obyczajową, zawieszone są w czasie od przedwojnia, poprzez wojnę i najwięcej w okresie powojennym. Większość dzieje się krótko po wojnie.
Czytane trochę z doskoku, z przerwami, warto było.

Zbiór opowiadań o wszystkim i o niczym. Opowiadania ciekawe, również literacko, czego nie spodziewałem się po autorze. Nie doceniłem prostego kamieniarza ;). Wadą opowiadań jest często brak zakończenia, puenty. Teksty posiadają dużą wartość historyczno-obyczajową, zawieszone są w czasie od przedwojnia, poprzez wojnę i najwięcej w okresie powojennym. Większość dzieje się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1109
2

Na półkach:

Czytało się przyjemnie, choć mam mieszane uczucia. Zbiór opowiadań jest bardzo zróżnicowany. Wspólnym mianownikiem jest życie prostych ludzi, nierzadko z marginesu społecznego, w różnych okresach PRL. Każde opowiadanie stanowi mniejszą lub większą fotografię, scenkę z ich życia. Większości opowiadań brak oczekiwanej puenty, co w większości przypadków nie jest mankamentem, nadaje im autentyczności. Czasami jednak za daleko to poszło i opowiadanie wydaje się urwane zanim na dobre się rozpoczęło. Niektóre z drugoplanowych osób pojawiają się kilka razy w innych opowiadaniach (np. milicjant) i to być może przez ich pryzmat należałoby dopatrywać się związków pomiędzy poszczególnymi historiami.

Czytało się przyjemnie, choć mam mieszane uczucia. Zbiór opowiadań jest bardzo zróżnicowany. Wspólnym mianownikiem jest życie prostych ludzi, nierzadko z marginesu społecznego, w różnych okresach PRL. Każde opowiadanie stanowi mniejszą lub większą fotografię, scenkę z ich życia. Większości opowiadań brak oczekiwanej puenty, co w większości przypadków nie jest mankamentem,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
107
36

Na półkach:

Charyzmatyczny i specyficzny kamieniarz.
Nie był człowiekiem znikąd.
Idealnie trafił w czas i epokę swoim charakterystycznym stylem bycia.
Mówią o nim człowiek zagadka? Zawsze był sobą.
Opowiadania polecam! Na zdrowie.

Charyzmatyczny i specyficzny kamieniarz.
Nie był człowiekiem znikąd.
Idealnie trafił w czas i epokę swoim charakterystycznym stylem bycia.
Mówią o nim człowiek zagadka? Zawsze był sobą.
Opowiadania polecam! Na zdrowie.

Pokaż mimo to

avatar
622
371

Na półkach:

Nie są to wybitne opowiadania. Stylem i treścią przypominają nieco wczesnego Marka Hłaskę, ale literacko sporo im do niego brakuje. Czyta się je natomiast wcale przyjemnie, bez nudy.

Nie są to wybitne opowiadania. Stylem i treścią przypominają nieco wczesnego Marka Hłaskę, ale literacko sporo im do niego brakuje. Czyta się je natomiast wcale przyjemnie, bez nudy.

Pokaż mimo to

avatar
494
493

Na półkach: ,

Ależ zaskoczenie! Zupełnie inne oblicze znanego mi Himilsbacha. Opowiadania dobre, zgrabnie napisane, choć dotykają szarego życia prostych ludzi. W głównych rolach przede wszystkim mężczyźni, prości ludzie, często po przejściach. Do tego "surowa" codzienność, która nie rozpieszcza bohaterów, bywa, że skłania do "kombinowania" jednak z różnym skutkiem.

Ależ zaskoczenie! Zupełnie inne oblicze znanego mi Himilsbacha. Opowiadania dobre, zgrabnie napisane, choć dotykają szarego życia prostych ludzi. W głównych rolach przede wszystkim mężczyźni, prości ludzie, często po przejściach. Do tego "surowa" codzienność, która nie rozpieszcza bohaterów, bywa, że skłania do "kombinowania" jednak z różnym skutkiem.

Pokaż mimo to

avatar
245
142

Na półkach: , , , , ,

Zbiór opowiadań z życia, snutego świadomie już przed II Wojną, spisany przez człowieka jak mało który w tym życiu zanurzonego, nieraz nim wręcz – nomen omen – pijanego.

Czytając, początkowo byłem pod ogromnym wrażeniem; żałowałem, że nie wcześniej, chciałem umieścić w kanonie lektur... I po zakończeniu lektury w sumie podtrzymuję, choć może do zestawu lektur obowiązkowych wybrałbym tylko skromną reprezentację tych opowiadań.

W każdym razie bez wątpienia ta proza powali każdego, kto pamiętał Autora tylko z filmu i spodziewał się garści pijackich anegdot (choć i wtedy, biorąc pod uwagę czasy, w których żył i liczne zawody, o które się otarł, oraz fakt, że mało jest szczerze piszących autentycznych robotników, byłoby ciekawie) Przejrzysta narracja, bogate słownictwo, wulgaryzmy ściśle odmierzone... Cymes! Konwicki nie przesadził gorliwie rekomendując!

Chyba to nie efekt świeżości wywołany przez nowego autora, a po prostu fakt, że najlepsze teksty umieszczono na początku. Generalnie odcisnęły mi się w umyśle wspomnienia z niezwykłego życia Autora, choć znany był z tego, że świadomie bawił się wieloma jego szczegółami, co poniekąd nawet wyjaśnia w pierwszym tekście. W każdym razie, najbardziej w początkowych tekstach czuć tę zmysłową, plastyczną wrażliwość dziecka i młodzieńca. Tak niezwykłe, a przecież nagle zrozumiałe zachowania ludzi – jak pogoń dziecka za niemieckimi samolotami, które mogą go zabić, ale są fascynujące, jak pocieszanie płaczącego pilota przez starą kobietę, jak wysyłanie koleżanki na uwiedzenie Niemca by ukraść węgiel z hałdy... Zaś krótkie opowiadanie o tym, za co można było zginąć, jak pozornie okrutni okazali się w końcu ludzcy, za to jak nieludzką bezmyślnością wykazali się wydawałoby się zwykli, dobrzy ludzie... Choć raczej twarde mam już od lat serce, ten obraz chyba zostanie we mnie na zawsze.

Parę znanych osób porównało Himilsbacha do Hłaski. Ja bym go określił jako swoistego Marka Twaina, z silną nutą Wiecha... a chwilami może nawet kropelką Pratchetta, choć zwł. tego ostatniego nie czytał na pewno. – Twaina (z tych poważniejszych książek) dlatego, że Autor ma silny zmysł obserwacji sytuacji międzyludzkich, z ukrytą, ale silną inspiracją do namysłu nad tą naturą, a zwłaszcza jej cieniami. Wiech oczywiście przez opis przedwojennego (i nie tylko) półświatka, ludzi, którzy wiedli życie w sumie podłe i monotonne, ale z jakąż fantazją! No a Pratchett dlatego, że... bardzo go lubię i wszystko mi się z nim kojarzy, a także dlatego, że widać podobne zacięcie do humoreski z nutką goryczy, zaś całość chwilami ociera się wprawdzie nie o czyste fantasy, ale o absurd jak najbardziej... Bardzo trudno taką mieszankę uwarzyć ważąc i odmierzając trafnie proporcje składników gorzkich i rześkich – a zwłaszcza na początku tomu Autorowi wyszło to wybornie!

W miarę lektury trafiałem jednak na opowiadania, w których proporcje bywały jakby gorzej dobrane, ew. puenta nasuwała się ciut może nachalnie. Humor chwilami, choć pyszny, zbierał się w grudki, było zbyt wyraźnie odczuwalne, w którym momencie Autor postanowił domieszać go całą przygarść. – Opowiadanie o tym, jak Himilsbach z kamieniarza został pisarzem, utrzymane jest w duchu użalania się nad sobą! Na zasadzie, że po co mu to było itd. Są też szczególnie smakowite momenty, gdy przebierano go niemal na siłę (choć przebierający dyskutowali nad jego godnością osobistą),a potem zapraszano na długie zebrania o niczym, tak iż „miał się bardzo dobrze”...

Uwaga – w tym akapicie refleksja na marginesie, tylko inspirowana książką: po serii obrazów pokazujących ubóstwo przedwojenne i zwłaszcza koszmar wojny jakby trochę łatwiej mi zrozumieć, dlaczego wielu ludzi mogło tak bezrefleksyjnie iść na służbę komuny... Cóż, kiedy życie całych pokoleń jest walką o przeżycie, trudno o refleksje nad wartościami innymi, niż wierność wobec ludzi osobiście najbliższych... Dlatego np. chłopiec z ubogiej dzielnicy może zostać żołnierzem mafii, być jej wdzięcznym za opiekę i wyrwanie z biedy, nie myśląc wcale, że to właśnie ta mafia, której służy, sprowadza na tę dzielnicę biedę i niebezpieczeństwo... Autor oczywiście nie był żadnym gorliwym komunistą, raczej cieszył się ze wszystkiego, co mu życie dawało.

Poza tym, jakby nierówno Autor traktował swe postacie. - Mi podobało się, gdy podobnie do Twaina czy Pratchetta, ukazywał ich śmieszne miotanie się w życiu bez osądzania, z nutką sympatii, aż chciałoby się westchnąć „w życiu bywa różnie, kwadratowo i podłużnie”. Takie wrażenie miałem zwłaszcza przy opowiadaniu o człowieku, który karierę wiecznego studenta (owszem, świadomie zaplanowaną karierę) spróbował zamienić na tę handlarza ciuchami... piękny fresk obyczajowy zakrętów życiowych, bez taniego moralizowania. Ale niekiedy z Autora wylewała się jakby żółć... Tak sobie myślę ogólnie, że w Polsce bardzo jest dużo specyficznego zacięcia do naigrawania się z innych jakby po to, by odreagować własne kompleksy. Nieco na zasadzie „piję, bo jest bida, a bida jest, bo piję”.

Z jednej strony, taki jak ja inteligencik z Warszawy czyta te opowiadania trochę jak opowieści o Indianach – o ludziach honornych, ale bezrefleksyjnych, kierujących się doraźnymi impulsami. Nieskrępowanych nadmiernie rozterkami, żyjących pełną piersią – acz w zamian gnębionych bytem.

Z drugiej strony, fałszywie dźwięczy mi nuta goryczy, by nie rzec pogardy, wobec innych, którzy „wkopują się” przez swe beztroskie zachowania. - Ja piję, bo człowiek napić się musi, no ale ten drugi, to już urżnął się jak świnia... Najbardziej ten dysonans uderzał mnie w odniesieniu do opisów związanych z urodą, seksem itp. (Zaznaczam, że choć Autor jest konkretny, to do nie posuwa się do intymnych szczegółów, która to moda rozwinęła się ostatnio.) Podobało mi się, że jakiś chłop nareszcie nie omieszkał, przy opisie niemal każdej niewiasty, wspomnieć o jej biuście – który to szczegół niepomiernie bardziej przykuwa uwagę, niż choćby fatałaszki. Że do zbliżeń, a za tym i do związków często dochodziło ot tak, bo tak wyszło pod wpływem chwili, zauroczenia, zwykłej potrzeby ciepła... Tym bardziej w innych momentach zgrzytała mi czasem błyskająca niechęć Autora do kobiet, które nie poskąpiły komuś swych wdzięków. – Nie chodzi mi o seksizm itp. nowoczesne bzdury, tylko o to januszowe podejście, że jak ja coś robię, to widocznie tak trzeba, a jak ktoś inny, to już ojejku. Jak mi panna „dała” po godzinie znajomości, to musi prawdziwa miłość i mój czar, a jak innemu, to dziwka... To znowu trochę refleksja na bazie; sam Autor nie lży swych bohaterów, co najwyżej wkłada niechętne teksty w usta innych postaci, ale... Zadedykowałbym mu sceny, które na własne oczy widziałem w reportażu z życia pań lekkich obyczajów (u Pratchetta „damy negocjowalnego afektu”!). Kamera towarzyszyła paniom kategorii leśno-przydrożnej. Machały one do samotnych kierowców, którzy czasem zjeżdżali na pobocze... inni zaś dodawali gazu. Otóż kiedy zjeżdżali, pani przed udaniem się „na robotę” rzucała jeszcze pospiesznie do kamery „o, zboczek, ma pewnie rodzinę, żona czeka w domu, ale woli się zabawić w lesie!” I spluwała, przynajmniej mentalnie. Kiedy natomiast kierowca dodawał gazu i odjeżdżał, ta sama pani mówiła: „widzisz, jaki zbok? Nie umie docenić, na pewno pedał!” I oczywiście również spluwała... Wciórności...

Kiedy czytałem ostatnie, króciuśkie opowiadanko – może i realne, ale groteskowo okrutne, wyraźnie zamierzone jako pewna figura literacka – byłem już zmęczony. – Ogólnie przeżycia własne (choćby koloryzowane) wyszły Autorowi wręcz genialnie; te, co do których wyczuwamy, że „był obok”, również bardzo dobrze, natomiast już tylko „zwyczajnie ciekawie” wyszły te, w których jakby inspirował się jakimiś formami literackimi. Poza tym większość najlepszych opowiadań jest krótka. Dłuższe też z reguły smaczne, choć wtedy chwilami łatwo zsunąć się z narracji budującej klimat, mimo pozornego braku ważnych zdarzeń, do... ot, żmudnego opisu imienin u cioci. Może chwilami było blisko takiej obsuwy, ale ewidentnego zakalca nigdzie nie napotkałem. I generalnie bardzo się cieszę, że przeczytałem!

Na zakończenie polecam sobie odszukać wywiad nt p. Jana Himilsbacha z jego przyjacielem, Bene Rychterem – obecnym przy śmierci Autora. Odczuwam też kategoryczny imperatyw moralny przytoczenia jednej sytuacji tam opisanej. Otóż Rychter pomagał ubierać pana Jana do trumny – prosił jednak pracownika zakładu pogrzebowego, by ten nie próbował zakładać zmarłemu krawata, bo Himilsbach nigdy nie chciał ich nosić. Pracownik to zlekceważył, zaczął wiązać krawat... I wtedy ręka zmarłego wyprostowała się i uderzyła go w twarz! Pracownik długo nie mógł wyjść z szoku...

Niech Pan spoczywa w pokoju, Panie Janie.

Zbiór opowiadań z życia, snutego świadomie już przed II Wojną, spisany przez człowieka jak mało który w tym życiu zanurzonego, nieraz nim wręcz – nomen omen – pijanego.

Czytając, początkowo byłem pod ogromnym wrażeniem; żałowałem, że nie wcześniej, chciałem umieścić w kanonie lektur... I po zakończeniu lektury w sumie podtrzymuję, choć może do zestawu lektur obowiązkowych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
709
182

Na półkach: ,

W sumie smutne te opowiadania.
Bo prawdziwe. Opisujące takich ludzi, których los zepchnął gdzieś na pobocze.
No i te realia - wszyscy kopcą jak lokomotywy, o wódce nie wspominając.
Nie przypuszczałem, że z Himilsbacha taki obserwator, z darem przelewania wrażeń na papier.

W sumie smutne te opowiadania.
Bo prawdziwe. Opisujące takich ludzi, których los zepchnął gdzieś na pobocze.
No i te realia - wszyscy kopcą jak lokomotywy, o wódce nie wspominając.
Nie przypuszczałem, że z Himilsbacha taki obserwator, z darem przelewania wrażeń na papier.

Pokaż mimo to

avatar
70
46

Na półkach:

Filmowa postać ukazała mi się z tak subtelnym sercem. Dziesiątki powieści, czasem na dwie, czasami na 20 stron. Bardziej kardy, jakieś urywki żyć. Forma bardzo awangardowa w swoim czasie. Forma która u nas jakoś przeminęła, a szkoda. Czuć fascunację Hłaską (czego autor nigdy nie ukrywał) ale w takim dobrym sensie, nie stylu a metody. Myślę, że tak jak Kino Moralnego Niepokoju, tak samo Himilsbach i Hłaska, czyli czołowi literaci swojego okresu powinni być bardziej docenieni.

Filmowa postać ukazała mi się z tak subtelnym sercem. Dziesiątki powieści, czasem na dwie, czasami na 20 stron. Bardziej kardy, jakieś urywki żyć. Forma bardzo awangardowa w swoim czasie. Forma która u nas jakoś przeminęła, a szkoda. Czuć fascunację Hłaską (czego autor nigdy nie ukrywał) ale w takim dobrym sensie, nie stylu a metody. Myślę, że tak jak Kino Moralnego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
174
12

Na półkach:

Pan Jasiu niewątpliwie umiał opowiadać, nawet historie, w których - na pierwszy rzut oka - niewiele było do opowiadania. Z jednym, ale za to zasadniczym, "ale": kompletnie nie umiał kończyć swoich opowieści, które najczęściej urywają się ni w pięć, ni w dziewięć. No, chyba że jest to świadoma maniera czy zabieg artystyczny, a ja głupi nic o tym nie wiem...

Czyta się to dobrze, autor jak ryba w wodzie porusza się w świecie ludzi prostych, cwaniaków, spryciarzy, pijaczków, tyle, że jak już, szanowny czytelniku, wciągniesz się w lekturę, możesz być pewny, że na końcu nie będzie efektownej puenty. Efektownej ani żadnej innej.
Z drugiej strony: daj Boże, każdemu kamieniarzowi takiego "nieopanowania" pióra...

Pan Jasiu niewątpliwie umiał opowiadać, nawet historie, w których - na pierwszy rzut oka - niewiele było do opowiadania. Z jednym, ale za to zasadniczym, "ale": kompletnie nie umiał kończyć swoich opowieści, które najczęściej urywają się ni w pięć, ni w dziewięć. No, chyba że jest to świadoma maniera czy zabieg artystyczny, a ja głupi nic o tym nie wiem...

Czyta się to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2
1

Na półkach:

Był zdecydowanie lepszym pisarzem niż aktorem.:⁠-⁠) Wspaniałe opowiadania, choć nierówne. Coś z Hłaski, coś z Brychta. Naprawdę warto przeczytać.

Był zdecydowanie lepszym pisarzem niż aktorem.:⁠-⁠) Wspaniałe opowiadania, choć nierówne. Coś z Hłaski, coś z Brychta. Naprawdę warto przeczytać.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    222
  • Chcę przeczytać
    166
  • Posiadam
    106
  • Teraz czytam
    26
  • Ulubione
    6
  • Literatura polska
    5
  • Polska
    4
  • 2024
    3
  • Opowiadania
    3
  • Literatura polska
    3

Cytaty

Więcej
Jan Himilsbach Opowiadania zebrane Zobacz więcej
Jan Himilsbach Opowiadania zebrane Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także