Dom włóczęgi
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Cykl:
- Dziennik Północny (tom 4)
- Wydawnictwo:
- Noir sur Blanc
- Data wydania:
- 2014-02-13
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-02-13
- Liczba stron:
- 202
- Czas czytania
- 3 godz. 22 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788373924642
- Tagi:
- Rosja podróże literatura podróżnicza
Swoją opowieść-dziennik „Dom włóczęgi” Mariusz Wilk pisze tak, jak się bierze kolejny oddech. Albo tak, jak się po czasie wraca na wytyczoną niegdyś ścieżkę. To, co zdawało się odruchowe, odkryte, rozpoznane, nieoczekiwanie nabiera nowych znaczeń.
W domu nad Oniego nastąpiły zmiany. Pojawił się ktoś, kto sprawił, że Wilk na nowo czyta alfabet natury, a własną biografię tłumaczy na nieznane mu wcześniej emocje. Zmiana perspektywy spojrzenia na przyrodę, literaturę, ludzkie losy daje fascynujący efekt odkrywania tego, co bliskie, a dotąd niedostrzeżone. Książka mieni się, jak i poprzednie zmiennością planów narracyjnych i mikroopowieści. Tym razem Wilcza włóczęga wiedzie tropą wyznaczaną przez zdziwienie dostrzeżone w oczach Martuszy.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Dziennik ojca domem córki
Dobrze zacząć czytać najnowszą książkę Mariusza Wilka będąc zaopatrzonym w jedną niezwykle ważną informację – autor systematycznie zapełnia karty dziennika w nadziei na to, że kiedyś, w jakiejś mglistej odległej przyszłości, słowa te przeczyta jego kilkuletnia teraz córka. Ta perspektywa „budowania domu ze słów” doskonale oświetla poszczególne partie książki, której niejednorodność może czytelnika początkowo dezorientować.
Wilk stara się zorganizować przestrzeń „Domu włóczęgi” w jak najszlachetniejszy sposób. W największych zalanych światłem pokojach goszczą się duchowi mistrzowie autora – Gombrowicz, Miłosz, Czapski… To oni mają wdrożyć czytającego w kulturę, w duchowość, pomóc nazwać subtelne drgnięcia duszy; nauczyć kodów, za pomocą których da się nazwać i opisać rzeczywistość. Pokoje autor mebluje rozważaniami o życiu, umieraniu, fenomenie Wschodu i Północy, duchowości i uważności, w końcu przejmująco pisze o przemijaniu, którego coraz mocniej doświadcza… Czytelnik zapewne uszczknie coś dla siebie z tych powolnych i uważnych medytacji. Bowiem jest jakaś „buddyjskość” w tym pogłębionym, niespiesznym, sięgającym pod powierzchnię świata spojrzeniu Wilka. Idąc dalej, słyszymy dobiegające z pokojów gościnnych głosy tych, których losy na chwilę splotły się z losem samego autora – głosy sąsiadów, gości, spotkanych czytelników, często pogrążonych w alkoholowym stuporze znajomych z okolicznych osad…
Dodatkowym piętrem „Domu włóczęgi” okazuje się niezwykły język. Okraszony rusycyzmami, raz pełen metafor, innym razem skrupulatny i konkretny. Zawsze żywy.
Porzućmy jednak metafory i przejdźmy do konkretów – „Dom włóczęgi” Mariusza Wilka przypomina, ileż wolności twórczej oferuje pisarzom prowadzenie dziennika. To właśnie dziennik jest przestrzenią, w której panują zasady ustalane tylko i wyłącznie przez piszącego, bowiem nie ogranicza go i nie zamyka w swoich ramach żaden, nawet najbardziej liberalny gatunek literacki. Żaden inny sposób pisania o sobie, o innych i świecie nie pozwoli na tak płynne mieszanie wrażeń lekturowych, spokojnych medytacji, scenek niemal rodzajowych, głębokich portretów psychologicznych, konkretnych notatek z rzeczywistości lub graniczących z poezją opisów przyrody. Mariusz Wilk z godną pozazdroszczenia zręcznością łączy wydawać by się mogło sprzeczne ze sobą żywioły – pijaństwo i mistycyzm, rozważania o architekturze z fascynacją szamanizmem, wspomnianych Gombrowicza z Miłoszem.
Kończąc lekturę „Domu włóczęgi”, można sobie wyobrazić, że za kilkadziesiąt lat córka autora sięgnie po tę książkę, zapewne nie pierwszy i nie ostatni raz, i być może pomyśli o niej jak o najcenniejszej części spadku, jaki otrzymała po ojcu – gospodarzu domu, z którego w końcu musiał się wyprowadzić…
Tomasz Fijałkowski
Książka na półkach
- 134
- 65
- 33
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
Cytaty
Powrót do siebie - to powrót do własnych myśli ze świata medialnego zgiełku. Do ciszy, w której Rzeczywistość nie tylko się widzi, ale i słyszy. Do milczenia. Powrót do siebie to powrót włóczęgi do swojego domu.
OPINIE i DYSKUSJE
Absolutnie zauroczony "Wilczym notesem" i co najmniej zadowolony z pozostałych tytułów "Dziennika Północnego", w końcu z niecierpliwością sięgnąłem po "Dom włóczęgi". I co? I... pstro. Autor zapętlił się w końcu na swojej tropie, i zaczął ganiać własny ogon. Udomowiony podróżnik - to nie podróżnik, szczególnie jak na stare lata zostaje ojcem, choćby deklarował nie wiadomo jakie wspaniałe podróże duchowe. Zamiast jak dotąd proponować nam książki podróżniczo literackie, wdepnął na ścieżkę okołohistorycznoliterackodomowego trucia - z małymi wstawkami podróżniczymi, jedyna zaleta, że zachęcony jego opisem sięgnąłem po tytuły Nicolasa Bouviera i to był strzał w dziesiątkę. Niestety rozważania Miłoszowe i Gombrowiczowskie mnie nie przekonały, a ciągłe odwoływanie się do córeczki mocno zmęczyło. Ogólnie słabo, bardzo słabo. Do wcześniejszych pozycji na pewno będę wracał, czego nie mogę powiedzieć o tej.
Absolutnie zauroczony "Wilczym notesem" i co najmniej zadowolony z pozostałych tytułów "Dziennika Północnego", w końcu z niecierpliwością sięgnąłem po "Dom włóczęgi". I co? I... pstro. Autor zapętlił się w końcu na swojej tropie, i zaczął ganiać własny ogon. Udomowiony podróżnik - to nie podróżnik, szczególnie jak na stare lata zostaje ojcem, choćby deklarował nie wiadomo...
więcej Pokaż mimo toWydawało mi się, że po lekturze innych książek Wilka, lektura „Domu włóczęgi” nie sprawi mi jakiś większych trudności. A tu proszę, brnę mozolnie przez treść, bo o literaturze to filozofowanie głównie, i przez język, bo ten Wilkowy jakby bardziej archaiczny niż zwykle. Lektura wymaga skupienia. Może nie wszystko do mnie przemawia, może nie wszystko rozumiem, ale co chwila natrafiam na jakąś głęboką myśl, którą zaznaczam sobie jako cytat na później.
Wydawało mi się, że po lekturze innych książek Wilka, lektura „Domu włóczęgi” nie sprawi mi jakiś większych trudności. A tu proszę, brnę mozolnie przez treść, bo o literaturze to filozofowanie głównie, i przez język, bo ten Wilkowy jakby bardziej archaiczny niż zwykle. Lektura wymaga skupienia. Może nie wszystko do mnie przemawia, może nie wszystko rozumiem, ale co chwila...
więcej Pokaż mimo toTen tom podobał mi się dużo bardziej niż 1, nie ze względu na brak tutaj komentarzy dotyczących Putina, zupełnie nie - najważniejsza jest tu perspektywa autora - ojca, którą ze względów osobistych po prostu dobrze rozumiem.
No i wspaniale jak zwykle opisana Rosja, bardzo odpowiada mi też jego język - rosyjskie słowa faktycznie czasem celniej, precyzyjniej pozwalają coś wyrazić (i vice versa, z pewnością).
Kolejna rzecz - jak Wilk pisze o Miłoszu, Czapskim czy - zwłaszcza - Gombrowiczu; jego stosunek do Gombrowicza bardzo ciekawie ewoluował (u mnie chyba było trochę podobnie).
To teraz poszukam tomów 2 i 3.
Ten tom podobał mi się dużo bardziej niż 1, nie ze względu na brak tutaj komentarzy dotyczących Putina, zupełnie nie - najważniejsza jest tu perspektywa autora - ojca, którą ze względów osobistych po prostu dobrze rozumiem.
więcej Pokaż mimo toNo i wspaniale jak zwykle opisana Rosja, bardzo odpowiada mi też jego język - rosyjskie słowa faktycznie czasem celniej, precyzyjniej pozwalają coś...
Książkę czytałam z bardzo mieszanymi uczuciami. Raz, bo nie mogłam się opędzić od wrażenia, że Mariusz Wilk stawia się na równi z omawianymi przez siebie pisarzami, gigantami prozy polskiej i obcej, a do nich, niestety "Dom włóczęgi" ma bardzo daleko. Jest to proza nierówna: obok wspaniałych poetyckich wręcz opisów Oniego i jego ludzi, zgrzyty, podczas których szybko przesuwałam strony w czytniku, żeby jak najszybciej je pominąć. Język niespecjalnie mnie szokował. Dwadzieścia lat temu czytałam "Wilczy notes", więc byłam przygotowana, po drugie nie mam jakiegoś specjalnie negatywnego nastawienia do języka rosyjskiego i rozumiem, co to zabieg stylistyczny, nie będę więc odsądzać pisarza za jego język od czci i wiary, jak całe rzesze "patriotów", co to polskiej ortografii nie znają, ale chętnie powywieszaliby na drzewach zamiast liści rzekomych zdrajców języka ojczystego. Problem w tym, że mimo tłumaczeń autora, że po prostu starał się "odpowiednie dać rzeczy słowo" nie jest to, moim zdaniem zabieg udany i więcej zaciemnia styl, niż go rozjaśnia, czyniąc niejasnym. Choć rozumiem, iż jest to język starzejącego się szamana znad Oniego. Niemniej jednak, coś ty zgrzyta, ale nie aż tak, żeby od razu bić się o czystość polszczyzny jak o niepodległość. Z drugiej strony Mariusz Wilk, jak każdy autor nie dopuszcza do siebie innej możliwości: że to, w jaki sposób pisze, może się nie podobać, natomiast podoba się odbiorcom to, o czym pisze. Niestety "Dom włóczęgi" sprawia wrażenie wymęczonego wypracowania na temat zadany przez wydawcę, by były z tego jakieś pieniądze. Wspaniałe fragmenty będące medytacjami nad rolą pustki i przestrzeni w życiu wielkich twórców, którzy coraz bardziej stawali się przestrzenni i bezczasowi w miarę jak dopadała ich starość zostały z pełną świadomością upupione opisami zachwytu nad własnym dzieckiem. W późnym ojcostwie jest coś karykaturalnego, coś, co każe myśleć, o wykiwanych przez młodą żonę starcach z komedii dell'arte. I ten niezamierzony efekt karykaturalnego ojcostwa udało się Wilkowi w pełni osiągnąć. Miało być pięknie, wyszło jak wyszło. Może miało być w zamyśle metaforą pełni życia, ludzkiego losu - pierwszych podmuchów starości pisarza przeciwstawionych pierwszym latom życia jego córki, a wyszły zachwyty nad mówieniem gugu i robieniem w krzakach przydrożnych kupki, bądź też zachwytami nad mądrością własnego dziecka. Każdy rodzic to przeżywa, każdy się zachwyca i każdy zanudza wszystkich znajomych i nieznajomych opowieściami, jakie mądre ma dziecko, pokazywaniem jego zdjęć, a wszystko to do granic ludzkiej wytrzymałości. No i to wszystko mamy w tej książce zamiast wspaniałej metafory ludzkiego życia. Jednak jakoś to trzeba czytelnikowi wytłumaczyć, żeby było strawniejsze do przyjęcia. Temu służą wywody dotyczące swobody gatunkowej dziennika. Ach, używali tej swobody i Gombro i Grudziński, i wszyscy wielcy literatury podróżniczej. Tak, owszem. Tylko jak to podsumował wielki Stempowski: "Tylko nieliczni umieją tańczyć walca, wielu kręci się w kółko". Jako uważny czytelnik Stempowskiego Mariusz Wilk powinien tę maksymę z jego pism wyłowić i dokładnie przeanalizować, bo w jego przypadku, warto. Swoboda formy wypowiedzi jest najtrudniejszą formą wolności pisarskiej - o tym wszystkie panie polonistki wykładają w liceum. Rozumiem, że nawet najwięksi pisarze zaliczają wpadki, ale żeby Wilk, tak gardzący komercją niemal w każdym zdaniu swej twórczości popełnił taki kicz - się w głowie nie mieści. Żeby to był jakiś dystans do tego, co napisane, ale nie. Forma dziennika tę odległość jeszcze bardziej skraca, wręcz zupełnie niweluje i pozostaje pełne niesmaku wrażenie, że to wszystko jest na poważnie, tak poważnie, że aż czyni z tej prozy karykaturę samej siebie. Tu nie ma żadnej formy, żadnej maski. Jest tylko przerażająca nijakość dziennika starego ojca małej dziewczynki, który postanowił narzucić się czytelnikowi z ględzeniem o tym, jakie ma wspaniałe dziecko. Jest jeszcze starość. Otóż Aleksander Fredro miał lepszy gust i swoje starcze zapiski zatytułował po prostu: "Zapiski starucha".
Czy polecam? No cóż, niech każdy po nią sięgnie na własną odpowiedzialność. Są w "Domu włóczęgi" wspaniałe zdania, trafne rozważania i piękne opisy. Ale to za mało, aby powstała dobra książka. Za dużo formalnej wolności to chyba też niedobrze.
Książkę czytałam z bardzo mieszanymi uczuciami. Raz, bo nie mogłam się opędzić od wrażenia, że Mariusz Wilk stawia się na równi z omawianymi przez siebie pisarzami, gigantami prozy polskiej i obcej, a do nich, niestety "Dom włóczęgi" ma bardzo daleko. Jest to proza nierówna: obok wspaniałych poetyckich wręcz opisów Oniego i jego ludzi, zgrzyty, podczas których szybko...
więcej Pokaż mimo tohttp://kasiek-mysli.blogspot.com/2015/05/dom-woczegi-mariusz-wilk.html
http://kasiek-mysli.blogspot.com/2015/05/dom-woczegi-mariusz-wilk.html
Pokaż mimo toPisarz, jak pracowity pająk, tka swą sieć ze wzruszeń, wspomnień, z cytatów i odwołań. Znalazł swoje miejsce, szanuje dobrze poznany czas i robi swoje.
Może tylko inaczej rozkłada akcenty, będąc świadomym, iż splot może przetrwać dłużej, że każda nić może kogoś po latach zaciekawić, że więzy krwi każą odszukać po wielu latach nieuchwytne włókna osnowy?
Portretowanie chwil, nizanie słów, budowanie słownika, przebywanie w XIX i XXI wieku naraz - z biblioteką, ikonami, internetem współbrzmi ze szczebiotem dziecka.
Piękne to życie.
Inne, a bliskie.
Niełatwo tak pisać: a może łatwo tak pisać, a niełatwo znaleźć czytelnika dla takiej Wilkowej pisaniny? Tak czy owak, dobrze że Mariusz Wilk pisze. Bo pisze dobrze.
Pisarz, jak pracowity pająk, tka swą sieć ze wzruszeń, wspomnień, z cytatów i odwołań. Znalazł swoje miejsce, szanuje dobrze poznany czas i robi swoje.
więcej Pokaż mimo toMoże tylko inaczej rozkłada akcenty, będąc świadomym, iż splot może przetrwać dłużej, że każda nić może kogoś po latach zaciekawić, że więzy krwi każą odszukać po wielu latach nieuchwytne włókna osnowy?
Portretowanie chwil,...
Oczywiście Wilk nie pisze przeciętnych książek ale daję 5* bo jest mniej niż dobra. A to dlatego, że niestety, zbyt często powtarza co już wcześniej napisał w poprzednich częściach Dziennika północnego. O wietrze na Oniego, o śniegu i lodzie, o ptakach i trawach, o mlecznym woalu nad jeziorem, itd. Druga sprawa: nieznośne i miejscami tandetne są fragmenty o córce - Martuszy (ech, to drażniące i nieustannie powtarzane imię). Trzecia: spolszczone rosyjskie wyrazy (kartoszka, nie wydierżał, etc) irytują, tym bardziej, że nawet jeśli autor używa słów rosyjskich, to często je w nawiasie tłumaczy. Po co zatem ich używa? Nie wspomnę już o niekonsekwencji w stosunku do języka naszej syfilizacji. Wilk apeluje o jego czystość używając jednocześnie knotów w stylu: niuejdż, w realu, szoping... Co dobre, to niektóre, eseistyczne rozważania o surowym klimacie Zaonieża i czasie. A to co może być, to fragmenty o Gombrowiczu, Miłoszu, Stempowskim...choć jak się ich zna to jest to zaledwie przypomnienie wiadomości o bywalcach "Kultury". Generalnie, książka rozczarowuje i zgodnie z zaleceniem samego autora, który mówi: "Jeśli komuś nie podobają się moje rusycyzmy niech dalej nie czyta", nie kupuję i nie czytam.
Oczywiście Wilk nie pisze przeciętnych książek ale daję 5* bo jest mniej niż dobra. A to dlatego, że niestety, zbyt często powtarza co już wcześniej napisał w poprzednich częściach Dziennika północnego. O wietrze na Oniego, o śniegu i lodzie, o ptakach i trawach, o mlecznym woalu nad jeziorem, itd. Druga sprawa: nieznośne i miejscami tandetne są fragmenty o córce - Martuszy...
więcej Pokaż mimo to"Ciekawym, kto ze współczesnych Rosjan wie, o czym mowa? A co dopiero pytać rodaków"
Wg. mnie to idealne podsumowanie książki. W kolejnych wersach autor tłumaczy, że używa tak specyficznego języka, ponieważ nie potrafi inaczej oddać sensu swoich rozmyślań. S. King mówi, że pisarz to człowiek, dla którego nie istnieje wyrażenie "nie wiem jak to powiedzieć". M. Wilk zdecydowanie nie sprostał wyzwaniu. Tekst jest nudny jak flaki z olejem, przemyślenia wtórne i banalne, a styl okropny. Czytając ową pozycję miałem wrażenie, że czytam pseudofilozoficzne wywody napisane przez niespełnionego poetę, który chciał spróbować się w prozie. Przyznam szczerze, że nie doczytałem tej książki do końca. Dla mnie zupełne dno, nie polecam!
"Ciekawym, kto ze współczesnych Rosjan wie, o czym mowa? A co dopiero pytać rodaków"
więcej Pokaż mimo toWg. mnie to idealne podsumowanie książki. W kolejnych wersach autor tłumaczy, że używa tak specyficznego języka, ponieważ nie potrafi inaczej oddać sensu swoich rozmyślań. S. King mówi, że pisarz to człowiek, dla którego nie istnieje wyrażenie "nie wiem jak to powiedzieć". M. Wilk...
Po pewnym rozczarowaniu "Lotem gęsi" sięgałam po "Dom włóczęgi" z odrobiną niepewności - jednak kolejna część "Dziennika północnego" okazała się zdecydowanie bardziej spójna od poprzedniej, jakby Autor po chwilowym zawahaniu na powrót odnalazł swoją tropę. Zastanawiałam się też, jak zmieni się - bo przecież musi - pisanie nomady, któremu urodziło się dziecko, przybywa mu lat i ubywa sił. Okazuje się, że sam wędrowiec zmienił chyba najmniej - odmienne są tylko krainy, przez które prowadzi czytelnika. Teraz to bardziej pejzaże wewnętrzne i podążanie szlakiem lektur.
Nie do końca jestem zresztą pewna, czy mi to odpowiada - im mniej świata wokół, a więcej samego Wilka, tym częściej zdarzała mi się reakcja żywiołowej niezgody na to, co czytam. Chwilami graniczącej z antypatią. Ta dziwna dwoistość odbioru towarzyszy mi zresztą (choć początkowo w mniejszym natężeniu) od pierwszej jego książki - co jednak w żaden sposób nie umniejsza mojej fascynacji jego pisarstwem i zachwytu dla języka. Być może te małe gejzery irytacji są ceną za wrażenia z drogi, w której pozwala sobie towarzyszyć...
Po pewnym rozczarowaniu "Lotem gęsi" sięgałam po "Dom włóczęgi" z odrobiną niepewności - jednak kolejna część "Dziennika północnego" okazała się zdecydowanie bardziej spójna od poprzedniej, jakby Autor po chwilowym zawahaniu na powrót odnalazł swoją tropę. Zastanawiałam się też, jak zmieni się - bo przecież musi - pisanie nomady, któremu urodziło się dziecko, przybywa mu...
więcej Pokaż mimo toCzytanie Wilka jest niełatwe ale nie chcę powiedzieć że jest trudne. Niełatwe ponieważ robić to należy w spokoju z namysłem. W trakcie lektury często cofałem się o stronę bądź nawet o kilka. Nie chciałem wypaść z drogi. Przyznaję, czytanie Wilka jest na dodatek denerwujące, przynajmniej dla mnie, bo musiałem powrócić do fragmentów "Domu nad Oniego" i do "Wilczego notesu". To burzy mój plan czytelniczy na najbliższe tygodnie. W trakcie "włóczęgi" musiałem sięgnąć jeszcze do Stempowskiego i Miłosza. Po prostu musiałem. Ale jednocześnie ta"włóczęga" jest dla mnie fascynująca. Wyrywa z codzienności. Z korzeniami. Dom włóczęgi, przyznaję czytało mi się inaczej niż poprzednie dzienniki trochę jak przewodnik po wnętrzu Mariusza...wchodzimy tu do Jego świata, prowadzi czytelnika po swojej ścieżce, chociaż pisze że nie troszczy się o czytelników. Jestem po lekturze więc w to zdanie nie wierzę. A poza tym czytałbym, czytałbym dalej... Jestem pod dużym wrażeniem "domu włóczęgi"
Czytanie Wilka jest niełatwe ale nie chcę powiedzieć że jest trudne. Niełatwe ponieważ robić to należy w spokoju z namysłem. W trakcie lektury często cofałem się o stronę bądź nawet o kilka. Nie chciałem wypaść z drogi. Przyznaję, czytanie Wilka jest na dodatek denerwujące, przynajmniej dla mnie, bo musiałem powrócić do fragmentów "Domu nad Oniego" i do "Wilczego notesu"....
więcej Pokaż mimo to