-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2019-11-25
2019-11-25
2019-11-24
Ta książka zawiera niemal kliniczny obraz jednej z najokrutniejszych chorób jakie mogą dotknąć człowieka. A jest to obraz bardzo profesjonalny, bo przedstawiony przez panią doktor nauk medycznych w dziedzinie neurobiologi. Ta choroba to ALS. Chwała autorce za przybliżenie nam nam tej choroby, tego koszmarnego spustoszenia jakie czyni w organizmie człowieka oraz piorunującego tempa w jakim się dokonują. Jest to rzeczywiście bardzo wstrząsające.
Moim zdaniem jednak obraz choroby w książce jest niepełny. Zbyt ubogo potraktowała autorka emocjonalny stan psychiki bohatera – człowieka dotkniętego tą chorobą. Mnie jest nawet trudno wyobrazić sobie koszmar cierpień psychicznych człowieka, którego sprawny mózg jest uwięziony w całkowicie bezwładnym ciele. W książce chyba autorka liczyła na wyobraźnię czytelnika w tym względzie, a skupiła się na sprowokowaniu czytelnika do silnych wzruszeń związanych z odchodzeniem bohatera. Też się wzruszyłam.
Ta książka zawiera niemal kliniczny obraz jednej z najokrutniejszych chorób jakie mogą dotknąć człowieka. A jest to obraz bardzo profesjonalny, bo przedstawiony przez panią doktor nauk medycznych w dziedzinie neurobiologi. Ta choroba to ALS. Chwała autorce za przybliżenie nam nam tej choroby, tego koszmarnego spustoszenia jakie czyni w organizmie człowieka oraz ...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-16
Według mnie jest to książka dla pokolenia, które już odchodzi, dla których Elżbieta Czyżewska była taką ówczesną prekursorką dzisiejszej celebrytki, która rozjaśniała swoim blaskiem ponurą gomułkowską rzeczywistość. Wtedy nie było salonów, błyszczała więc na scenach teatralnych, kabaretowych, na ekranie telewizyjnym, a przede wszystkim na dużym ekranie kinowym. A pod koniec lat sześćdziesiątych w szczycie swoich aktorskich i towarzyskich sukcesów zrobiła - zdawało się tak wtedy wszystkim - bajeczną na tamte czasy karierę. Wyszła za mąż za sławnego dziennikarza i wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Wydawało się, że hollywoodzką sławę ma w kieszeni. A tu klops. W Stanach kariery nie robi się po znajomości i nawet sławny mąż nie mógł jej w tym pomóc. Nie umiała angielskiego, miała zły akcent, a według mnie też okropny tembr głosu.
Z pewną taką dozą nieufności przystąpiłam do czytania tych wspomnień znajomych o Elżbiecie Czyżewskiej. Wszak obowiązuje u nas zasada, że o zmarłych mówi się dobrze, albo nie mówi się wcale. No i większość rozmówców mówiła same dobre rzeczy o aktorce, że była piękna, zdolna, inteligentna, błyskotliwa, oczytana, życzliwa, ale też i niekiedy złośliwa. No i że piła. To był powszechnie znany fakt. Czy dlatego nie zrobiła w Stanach kariery na miarę jej talentu? Nikt z rozmówców tego wprost nie powiedział. Wyczułam za to, w niektórych rozmowach, taki rodzaj złośliwej satysfakcji z tego, że jej się tam nie udało. Paru jej znajomych pozwoliło sobie na stonowany krytycyzm jej osoby, a paru wręcz odmówiło wypowiedzi.
Książka wciąga, pochłania się ją błyskawicznie. Podejrzewam jednak, że wśród młodych nie wzbudza większego zainteresowania.
Według mnie jest to książka dla pokolenia, które już odchodzi, dla których Elżbieta Czyżewska była taką ówczesną prekursorką dzisiejszej celebrytki, która rozjaśniała swoim blaskiem ponurą gomułkowską rzeczywistość. Wtedy nie było salonów, błyszczała więc na scenach teatralnych, kabaretowych, na ekranie telewizyjnym, a przede wszystkim na dużym ekranie kinowym. A pod...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-16
2019-11-12
2019-11-12
2019-11-12
2019-11-12
2019-11-11
Kapitalna książka. Nie wiem dlaczego, ale coś mnie ciągnie do czytania książek o Rosji, tą wzięłam z bibliotecznej półki zupełnie nieświadoma, że będzie tak dobra. Może to są atawistyczne ciągoty do ogromnych, bezludnych przestrzeni, dzikiej tundry ,groźnych bagien, nieujarzmionych rzek, czystych, cichych jezior po których nie pływają nocą motorówki. Uwielbiam takie klimaty, tym bardziej, kiedy siedzę sobie z książką w ciepłym mieszkaniu, w wygodnym fotelu, z filiżanką ciepłej kawy, a ktoś za mnie znosi te wszystkie niewygody jakie towarzyszą wyprawom w niecywilizowane krainy i jeszcze tak ciekawie o nich pisze.
A tak w ogóle ta nasza cywilizacja staje się ostatnio nieznośnie męcząca.
Wracając do książki, to obraz Rosji jaki w niej ujrzałam jest dokładnie taki jak spodziewałam się zobaczyć, bo już niejedną książkę o Rosji czytałam. Obraz to ponury, bo Rosja się wyludnia, jest zbyt ogromna, nawet dla samej siebie. Chyba ten jej ogrom jest jej nieszczęściem. Rosja jest nie do ogarnięcia. Dlatego teraz Rosja to tylko Moskwa, Petersburg i parę dużych miast. Reszta to koniec świata, to postsowiecka ruina. Mentalna i gospodarcza. I właśnie takie rosyjskie miejsca na końcu świata odwiedza i opisuje autor. A ma też co opisywać,bo Rosja to też i piękny kraj. Pisze prosto, nadspodziewanie ciekawie, z takim lekko ironicznym poczuciem humoru. Widać, że pomimo panującej w prowincjonalnej Rosji postsowieckiej smuty i alkoholowej dewastacji mieszkańców darzy ten kraj dużą sympatią. Kraj, nie jego władze.
Ogromny szacunek dla autora za rozdział o KGB- owskich źródłach pierestrojki i ich związkach z naszymi służbami specjalnymi. Prostymi słowami wprost pisze, jak to nasze i radzieckie służby specjalne dogadały się i uzgodniły zagarnięcie społecznych środków produkcji i ostateczny upadek komunizmu. Oczywiście na dowód, tej spiskowej teorii dziejów, podaje i nazwiska i daty wydarzeń poprzedzających rozpad ZSRR. Podzielam ten pogląd autora o rozgrabieniu społecznych środków produkcji przez służby specjalne.
Wszystkim, którzy lubią czytać o Rosji, a jeszcze nie natknęli się na tą książkę bardzo ją polecam.
Kapitalna książka. Nie wiem dlaczego, ale coś mnie ciągnie do czytania książek o Rosji, tą wzięłam z bibliotecznej półki zupełnie nieświadoma, że będzie tak dobra. Może to są atawistyczne ciągoty do ogromnych, bezludnych przestrzeni, dzikiej tundry ,groźnych bagien, nieujarzmionych rzek, czystych, cichych jezior po których nie pływają nocą motorówki. Uwielbiam takie ...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zawsze nieźle się bawię w towarzystwie Billa Brysona. Ma on ten rodzaj ironicznego poczucia humoru który mi odpowiada. Tym razem obśmiewywał absurdy amerykańskiego życia. Wprawdzie opisane 20 lat temu, myślę jednak, że w dużej części bardzo aktualne, bo Stany Zjednoczone to stan umysłu , to mentalność przenoszona z pokolenia na pokolenie, teraz to już nawet chyba w genach. Jako rodowity Amerykanin Bryson również zachwyca się swoim krajem. Gdyby tak nie było,to nie wracałby do niego przecież po 20 latach mieszkania w GB.
Uwielbiam Brysona też za to, że zaraża mnie tym swoim poczuciem humoru i po skończeniu czytania jego książek zawsze jakiś czas mówię „ Brysonem”. Szkoda, że mi to z czasem przechodzi.
Zawsze nieźle się bawię w towarzystwie Billa Brysona. Ma on ten rodzaj ironicznego poczucia humoru który mi odpowiada. Tym razem obśmiewywał absurdy amerykańskiego życia. Wprawdzie opisane 20 lat temu, myślę jednak, że w dużej części bardzo aktualne, bo Stany Zjednoczone to stan umysłu , to mentalność przenoszona z pokolenia na pokolenie, teraz to już nawet chyba w...
więcej Pokaż mimo to