-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński10
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant30
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
Biblioteczka
2019-11-25
2019-11-25
2019-11-24
Ta książka zawiera niemal kliniczny obraz jednej z najokrutniejszych chorób jakie mogą dotknąć człowieka. A jest to obraz bardzo profesjonalny, bo przedstawiony przez panią doktor nauk medycznych w dziedzinie neurobiologi. Ta choroba to ALS. Chwała autorce za przybliżenie nam nam tej choroby, tego koszmarnego spustoszenia jakie czyni w organizmie człowieka oraz piorunującego tempa w jakim się dokonują. Jest to rzeczywiście bardzo wstrząsające.
Moim zdaniem jednak obraz choroby w książce jest niepełny. Zbyt ubogo potraktowała autorka emocjonalny stan psychiki bohatera – człowieka dotkniętego tą chorobą. Mnie jest nawet trudno wyobrazić sobie koszmar cierpień psychicznych człowieka, którego sprawny mózg jest uwięziony w całkowicie bezwładnym ciele. W książce chyba autorka liczyła na wyobraźnię czytelnika w tym względzie, a skupiła się na sprowokowaniu czytelnika do silnych wzruszeń związanych z odchodzeniem bohatera. Też się wzruszyłam.
Ta książka zawiera niemal kliniczny obraz jednej z najokrutniejszych chorób jakie mogą dotknąć człowieka. A jest to obraz bardzo profesjonalny, bo przedstawiony przez panią doktor nauk medycznych w dziedzinie neurobiologi. Ta choroba to ALS. Chwała autorce za przybliżenie nam nam tej choroby, tego koszmarnego spustoszenia jakie czyni w organizmie człowieka oraz ...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-16
Według mnie jest to książka dla pokolenia, które już odchodzi, dla których Elżbieta Czyżewska była taką ówczesną prekursorką dzisiejszej celebrytki, która rozjaśniała swoim blaskiem ponurą gomułkowską rzeczywistość. Wtedy nie było salonów, błyszczała więc na scenach teatralnych, kabaretowych, na ekranie telewizyjnym, a przede wszystkim na dużym ekranie kinowym. A pod koniec lat sześćdziesiątych w szczycie swoich aktorskich i towarzyskich sukcesów zrobiła - zdawało się tak wtedy wszystkim - bajeczną na tamte czasy karierę. Wyszła za mąż za sławnego dziennikarza i wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Wydawało się, że hollywoodzką sławę ma w kieszeni. A tu klops. W Stanach kariery nie robi się po znajomości i nawet sławny mąż nie mógł jej w tym pomóc. Nie umiała angielskiego, miała zły akcent, a według mnie też okropny tembr głosu.
Z pewną taką dozą nieufności przystąpiłam do czytania tych wspomnień znajomych o Elżbiecie Czyżewskiej. Wszak obowiązuje u nas zasada, że o zmarłych mówi się dobrze, albo nie mówi się wcale. No i większość rozmówców mówiła same dobre rzeczy o aktorce, że była piękna, zdolna, inteligentna, błyskotliwa, oczytana, życzliwa, ale też i niekiedy złośliwa. No i że piła. To był powszechnie znany fakt. Czy dlatego nie zrobiła w Stanach kariery na miarę jej talentu? Nikt z rozmówców tego wprost nie powiedział. Wyczułam za to, w niektórych rozmowach, taki rodzaj złośliwej satysfakcji z tego, że jej się tam nie udało. Paru jej znajomych pozwoliło sobie na stonowany krytycyzm jej osoby, a paru wręcz odmówiło wypowiedzi.
Książka wciąga, pochłania się ją błyskawicznie. Podejrzewam jednak, że wśród młodych nie wzbudza większego zainteresowania.
Według mnie jest to książka dla pokolenia, które już odchodzi, dla których Elżbieta Czyżewska była taką ówczesną prekursorką dzisiejszej celebrytki, która rozjaśniała swoim blaskiem ponurą gomułkowską rzeczywistość. Wtedy nie było salonów, błyszczała więc na scenach teatralnych, kabaretowych, na ekranie telewizyjnym, a przede wszystkim na dużym ekranie kinowym. A pod...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-16
2019-11-12
2019-11-12
2019-11-12
2019-11-12
2019-11-11
Kapitalna książka. Nie wiem dlaczego, ale coś mnie ciągnie do czytania książek o Rosji, tą wzięłam z bibliotecznej półki zupełnie nieświadoma, że będzie tak dobra. Może to są atawistyczne ciągoty do ogromnych, bezludnych przestrzeni, dzikiej tundry ,groźnych bagien, nieujarzmionych rzek, czystych, cichych jezior po których nie pływają nocą motorówki. Uwielbiam takie klimaty, tym bardziej, kiedy siedzę sobie z książką w ciepłym mieszkaniu, w wygodnym fotelu, z filiżanką ciepłej kawy, a ktoś za mnie znosi te wszystkie niewygody jakie towarzyszą wyprawom w niecywilizowane krainy i jeszcze tak ciekawie o nich pisze.
A tak w ogóle ta nasza cywilizacja staje się ostatnio nieznośnie męcząca.
Wracając do książki, to obraz Rosji jaki w niej ujrzałam jest dokładnie taki jak spodziewałam się zobaczyć, bo już niejedną książkę o Rosji czytałam. Obraz to ponury, bo Rosja się wyludnia, jest zbyt ogromna, nawet dla samej siebie. Chyba ten jej ogrom jest jej nieszczęściem. Rosja jest nie do ogarnięcia. Dlatego teraz Rosja to tylko Moskwa, Petersburg i parę dużych miast. Reszta to koniec świata, to postsowiecka ruina. Mentalna i gospodarcza. I właśnie takie rosyjskie miejsca na końcu świata odwiedza i opisuje autor. A ma też co opisywać,bo Rosja to też i piękny kraj. Pisze prosto, nadspodziewanie ciekawie, z takim lekko ironicznym poczuciem humoru. Widać, że pomimo panującej w prowincjonalnej Rosji postsowieckiej smuty i alkoholowej dewastacji mieszkańców darzy ten kraj dużą sympatią. Kraj, nie jego władze.
Ogromny szacunek dla autora za rozdział o KGB- owskich źródłach pierestrojki i ich związkach z naszymi służbami specjalnymi. Prostymi słowami wprost pisze, jak to nasze i radzieckie służby specjalne dogadały się i uzgodniły zagarnięcie społecznych środków produkcji i ostateczny upadek komunizmu. Oczywiście na dowód, tej spiskowej teorii dziejów, podaje i nazwiska i daty wydarzeń poprzedzających rozpad ZSRR. Podzielam ten pogląd autora o rozgrabieniu społecznych środków produkcji przez służby specjalne.
Wszystkim, którzy lubią czytać o Rosji, a jeszcze nie natknęli się na tą książkę bardzo ją polecam.
Kapitalna książka. Nie wiem dlaczego, ale coś mnie ciągnie do czytania książek o Rosji, tą wzięłam z bibliotecznej półki zupełnie nieświadoma, że będzie tak dobra. Może to są atawistyczne ciągoty do ogromnych, bezludnych przestrzeni, dzikiej tundry ,groźnych bagien, nieujarzmionych rzek, czystych, cichych jezior po których nie pływają nocą motorówki. Uwielbiam takie ...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-02
Podróżowałam z Billem Brysonem wzdłuż i wszerz Stanów Zjednoczonych, początkowo nieświadoma ,że odbywam tą podróż ponad trzydzieści lat temu. Kiedy się zorientowałam, że to, aż tak odległy czas przeszły, miałam ochotę wysiąść z jego samochodu, ale Bill rozbroił mnie swoim ironicznym, typowo angielskim jak na tego Amerykanina przystało, humorem. No i jechałam z nim przez ten ogromny, pełen kontrastów kraj. Nie było najgorzej. Raz nudno, innym razem ciekawie, a czasami nawet ekscytująco. Po drodze mijaliśmy niezliczone galerie handlowe, stacje benzynowe, motele. Ale oglądanie tych amerykańskich wynalazków, niszczących przestrzennie krajobrazy mijanych miast i miasteczek, wynagrodziło nam z kolei oglądanie wspaniałych krajobrazów gór, rzek, jezior, lasów, ogromnych niezamieszkanych przestrzeni, a przede wszystkim parków narodowych. Bill ciągał mnie też po historycznych miejscach ważnych dla pamięci narodowej Amerykanów. A to miejsc urodzin jakiś ważnych Amerykanów , a to miejsc ważnych bitew, czy też innych bardzo ważnych i mniej ważnych wydarzeń. Chyba najważniejsze w tym było, też to, że na upamiętnieniu takiego miejsca dało się zarobić.
Bo Amerykanie, jak żaden naród na świecie, potrafią oddając hołd przeszłości zarabiać duże pieniądze.
Myślę, że do przeczytania tej książki nie trzeba zachęcać wielbicieli humoru Brysona, choć to już przecież książka prawie historyczna.
Podróżowałam z Billem Brysonem wzdłuż i wszerz Stanów Zjednoczonych, początkowo nieświadoma ,że odbywam tą podróż ponad trzydzieści lat temu. Kiedy się zorientowałam, że to, aż tak odległy czas przeszły, miałam ochotę wysiąść z jego samochodu, ale Bill rozbroił mnie swoim ironicznym, typowo angielskim jak na tego Amerykanina przystało, humorem. No i jechałam z nim przez ten...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-27
Najsłabsza z całego cyklu o Tudorach. W trzeciej części to nawet tak nudna,że ledwie doczytałam do końca. Miałam wrażenie, że ciągle czytam o tym samym, że wszystko już wcześniej zostało napisane, że ta część to już tylko eksploatowanie na siłę i dla kasy tematu: historia rodu Tudorów- psychopatycznych władców Anglii i ich najbliższej rodziny.
Niemniej nieustająco zazdroszczę Brytyjczykom Philippy Gregory. Jej zbeletryzowane powieści historyczne oparte na faktach, wzbogacone literacką fikcją i napisane lekkim piórem, przyciągają licznych czytelników i pozwalają bez „bólu”poznać przeszłość, która w przekazie podręcznikowym – niestety- jest często ciężko przyswajalna. Wiem, że nie jest to literatura najwyższych lotów, ale przyjemnie się czyta, tak jak przystało na bestseler.
Czemu u nas nie ma takich pisarzy ? Takich, co by pisali o naszej historii właśnie w taki sposób bestselerowy, ku jej popularyzacji, ale nie na siłę.
A wiedza o naszej historii, niestety, jest u nas towarem deficytowym.
Pomimo lekkiego zawodu nie mogę książki, mojej uwielbianej, Philippy Gregory ocenić niżej niż 7/10
Najsłabsza z całego cyklu o Tudorach. W trzeciej części to nawet tak nudna,że ledwie doczytałam do końca. Miałam wrażenie, że ciągle czytam o tym samym, że wszystko już wcześniej zostało napisane, że ta część to już tylko eksploatowanie na siłę i dla kasy tematu: historia rodu Tudorów- psychopatycznych władców Anglii i ich najbliższej rodziny.
Niemniej nieustająco...
2019-10-20
2019-10-20
Zeruya Shalev to druga po Oates pisarka, która jest wirtuozem gry na moich emocjach. Ale aż tak skrajnych,jak ta w tej powieści, nigdy jeszcze nie wzbudzała we mnie żadna z książkowych bohaterek. Akcja książki rozpoczyna się w momencie, kiedy bohaterka postanawia rozstać się z mężem. Może dlatego, że nie czytałam poprzednich książek Shalev z jej trylogii tj „ Życie miłosne” i „ Mąż i żona ”, trudno mi było dobrze zrozumieć czemu bohaterka to robi. Czemu niszczy rodzinę, a przede wszystkim, czemu robi krzywdę swojemu dziecku, które to rozstanie bardzo przeżywa. Przecież małżonkowie tą rodzinę stworzyli świadomie, bo kochali się,chyba byli nawet szczęśliwi. Ale czy na pewno to była miłość? Chyba nie, bo co to za miłość,kiedy każde z nich pogrążało się we własnych potrzebach i nie potrafiło otworzyć się na potrzeby współmałżonka.
Zdecydowanie to jest obecnie najczęstszą przyczyną rozpadów małżeństw. Do naszych czasów, kobiety w związkach małżeńskich najczęściej były tą stroną, która poświęcała swoje potrzeby i ambicje na ołtarzu rodziny. Mężczyzna mentalnie tego od niej oczekiwał i sam realizował swoje potrzeby. To się już skończyło i partnerzy w związkach muszą otworzyć się na potrzeby drugiej strony związku.Inaczej nie ma on szans na przetrwanie. To takie oczywiste. Burza rozmaitych myśli towarzyszyła mi w trakcie czytania książki. A bohaterka czasami budziła taką irytację swoimi decyzjami,zachowaniem i myślami,że dopiero zakończenie mnie usatysfakcjonowało.
Oczywiście, że go nie zdradzę. A jest ono symboliczne. Napiszę zatem, tak dla zmylenia przyszłych czytelników ,że możemy się nienawidzić, walczyć ze sobą, ale w obliczu śmierci jednoczymy się, bo jesteśmy wobec niej bezradni.
Zeruya Shalev to druga po Oates pisarka, która jest wirtuozem gry na moich emocjach. Ale aż tak skrajnych,jak ta w tej powieści, nigdy jeszcze nie wzbudzała we mnie żadna z książkowych bohaterek. Akcja książki rozpoczyna się w momencie, kiedy bohaterka postanawia rozstać się z mężem. Może dlatego, że nie czytałam poprzednich książek Shalev z jej trylogii tj „ Życie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-05
2019-10-05
2019-10-05
2019-10-05
2019-10-05
Chciałam pojechać z autorem do Indii, ale dojechałam tylko do 100 strony, bo ciągle w paradę wchodziła mi Dorota i motocykl. Najważniejsze w tej książce wydawały się być problemy z motocyklem i nawierzchnia drogi po której motocykl się poruszał. W tle, mało obrazowo opisane, pojawiały się jakieś krajobrazy i warunki pogodowe, a dopiero w następnej kolejności ludzie. Poddałam się. Przejrzałam tylko zdjęcia,te akurat były ciekawe. Nie oceniam książki bo nawet nie potrafię takiej suchej bezemocjonalnej relacji ocenić.
Chciałam pojechać z autorem do Indii, ale dojechałam tylko do 100 strony, bo ciągle w paradę wchodziła mi Dorota i motocykl. Najważniejsze w tej książce wydawały się być problemy z motocyklem i nawierzchnia drogi po której motocykl się poruszał. W tle, mało obrazowo opisane, pojawiały się jakieś krajobrazy i warunki pogodowe, a dopiero w następnej kolejności ludzie....
więcej mniej Pokaż mimo to
Zawsze nieźle się bawię w towarzystwie Billa Brysona. Ma on ten rodzaj ironicznego poczucia humoru który mi odpowiada. Tym razem obśmiewywał absurdy amerykańskiego życia. Wprawdzie opisane 20 lat temu, myślę jednak, że w dużej części bardzo aktualne, bo Stany Zjednoczone to stan umysłu , to mentalność przenoszona z pokolenia na pokolenie, teraz to już nawet chyba w genach. Jako rodowity Amerykanin Bryson również zachwyca się swoim krajem. Gdyby tak nie było,to nie wracałby do niego przecież po 20 latach mieszkania w GB.
Uwielbiam Brysona też za to, że zaraża mnie tym swoim poczuciem humoru i po skończeniu czytania jego książek zawsze jakiś czas mówię „ Brysonem”. Szkoda, że mi to z czasem przechodzi.
Zawsze nieźle się bawię w towarzystwie Billa Brysona. Ma on ten rodzaj ironicznego poczucia humoru który mi odpowiada. Tym razem obśmiewywał absurdy amerykańskiego życia. Wprawdzie opisane 20 lat temu, myślę jednak, że w dużej części bardzo aktualne, bo Stany Zjednoczone to stan umysłu , to mentalność przenoszona z pokolenia na pokolenie, teraz to już nawet chyba w...
więcej Pokaż mimo to