-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński6
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać9
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-12-09
2023-12-05
Kiedy patrzę na nową książkę Jamie Olivera, to myślę sobie, że to wcale nie magiczne duszki, olbrzymy czy śmierdzące trolle, zwane bunami, są tu czymś niezwykłym. Najbardziej magiczne stworzenia z tej historii to paczka przyjaciół. Grono dziewięciolatków, które wolny czas spędza na powietrzu, wymyśla sobie zabawy, jeździ na rowerach, a w lesie szuka przygody. Piękne jest to uniwersum, bez zombie wgapionych w telefony...
Wejdźcie proszę do świata wykreowanego przez Jamiego Olivera, bądźcie po prostu piątą postacią w paczce Billy`ego. Razem odkrywajcie niezwykłą przyrodę w Wodospadowym Lesie, razem przytulcie się do największego dębu, który w nim rośnie i zobaczcie las w zupełnie nowym świetle, bo jeśli będziecie przypatrywać się z uwagą, nie będzie dnia, w którym to miejsce będzie wyglądało tak samo. Jeśli spotkacie niezwykłe istoty, wysłuchajcie ich, bo być może właśnie teraz potrzebują Waszej pomocy, a wielkie problemy najlepiej rozwiązuje się przez wspólnie opracowany plan i działanie.
Historia Billy`ego bawi i uczy. Autor zwraca uwagę na współczesne problemy, które dotykają tak rodziców, jak i społeczeństwo. Uwrażliwia na poszanowanie odmienności, na schematyczność, która w szkole nie przyczynia się do rozwoju i kreatywności. Pod przykrywką przygody przypomina, że ekologia to taka trochę magiczna sprawa, która pomaga zrozumieć, że wszystko na tej planecie działa dobrze, jeśli działa razem, jak duży zegar, gdzie każda część ma swoją rolę. Ziemia to dom i musimy o niego dbać, bo jeśli nie zrobimy tego sami, nie zrobi tego nikt inny.
Autor nie byłby sobą, gdyby w książce nie znalazły się cudowne opisy jedzenia i kilka przepisów, w tym ten na pyszną, płynną czekoladę. Za wspaniałe ilustracje odpowiada Mónica Armiño, przekład Michał Jóźwiak.
IG @angelkubrick
Kiedy patrzę na nową książkę Jamie Olivera, to myślę sobie, że to wcale nie magiczne duszki, olbrzymy czy śmierdzące trolle, zwane bunami, są tu czymś niezwykłym. Najbardziej magiczne stworzenia z tej historii to paczka przyjaciół. Grono dziewięciolatków, które wolny czas spędza na powietrzu, wymyśla sobie zabawy, jeździ na rowerach, a w lesie szuka przygody. Piękne jest to...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-04
Nastoletnia miłość bywa przez dorosłych bagatelizowana, a to jest naprawdę silne uczucie, które zazwyczaj pamiętamy do końca życia. Bardzo ciekawie opowiada o tym Katarzyna Warnke w wywiadzie u Żurnalisty, wspominając miłość z przedszkola i ich spotkanie po latach. Równie poważnie podchodzi do tematu norweska pisarka/ilustratorka, Nora Dåsnes.
„Z ręką na sercu” to powieść graficzna o życiu dwunastoletniej Tuve i jej przyjaciół/znajomych z norweskiej szkoły. Akurat kończą się wakacje i dzieci wracają zdobywać nowe skille. Powroty bywają zaskakujące i tak też jest w tym przypadku.
Okazuje się, że jedna z przyjaciółek, Linnéa, jest zakochana, i więcej czasu spędza z telefonem w ręku niż na rozmowach z psiapsiółkami. Ta zmiana priorytetów w kontaktach z rówieśnikami bywa bolesna dla tych „odrzuconych”, dodatkowo zmienia się też ich sposób patrzenia na siebie i innych. Tuva prowadzi pamiętnik, mamy więc jedyną i niepowtarzalną okazję zajrzeć w świat, który normalnie przed dorosłymi jest ukryty.
Znajdziemy tu też świetnie nakreślone relacje z ojcem, który samotnie wychowuje córkę, a także fascynację osobą tej samej płci. Te niełatwe tematy Dåsnes otula przyjemną kreską i kolorem, które zatrzymują uwagę czytelnika bez względu na wiek. Moja serdeczna polecajka. Dla dzieci 9+
IG @angelkubrick
Nastoletnia miłość bywa przez dorosłych bagatelizowana, a to jest naprawdę silne uczucie, które zazwyczaj pamiętamy do końca życia. Bardzo ciekawie opowiada o tym Katarzyna Warnke w wywiadzie u Żurnalisty, wspominając miłość z przedszkola i ich spotkanie po latach. Równie poważnie podchodzi do tematu norweska pisarka/ilustratorka, Nora Dåsnes.
„Z ręką na sercu” to powieść...
2023-07-31
Z naszymi ciałami jest trochę tak jak z miejskimi trawnikami, ma być równo, od linijki, bez żadnych chwastów. W homogenizacji naszej przestrzeni publicznej rozmiłowali się włodarze miast, ale to wygładzanie, upiększanie i ujednolicanie poszło o wiele dalej.
My sami, chcąc nie chcąc, padliśmy ofiarą wizerunku idealnego. Wpaja nam się go od dziecka, celując głównie w płeć żeńską. W zmienianiu dziecięcych wyobrażeń o swoim ciele wyspecjalizowała się firma Mattel, produkująca jedną z najbardziej znanych lalek na świecie.
Barbie króluje obecnie na ekranach kin, i w głowie mi się nie mieści, że ludzie idą na dwugodzinną reklamę, i jeszcze za to płacą. Choćby nie wiem jakie moralitety włożyć w jej ożywione usta, nie zmieni to faktu, że przez kreowanie takiego, a nie innego wizerunku wiele dziewczynek bawiących się tworem Mattel miało, ma lub będzie miało wypaczone spojrzenie na własne ciało. A to nie idealny wygląd powinien być powodem do dumy, tylko nasza indywidualność, odmienność i wyjątkowość.
Co ważne, badania pokazały, że to dzieci do około 5. roku życia są najbardziej narażone na ekspresowe przemeblowanie w głowie, którego konsekwencje ciągną się potem latami. Dlatego też Tyler Feder stworzyła książkę, która na powrót przypomina o różnorodności ciał, bo nie piękne jest piękne, a to, co nas wyróżnia. Inność jest fajna, a nasze ciała są super takie, jakie są :) Genialna książka do oglądania i dyskutowania. Od 3+
IG @angelkubrick
Z naszymi ciałami jest trochę tak jak z miejskimi trawnikami, ma być równo, od linijki, bez żadnych chwastów. W homogenizacji naszej przestrzeni publicznej rozmiłowali się włodarze miast, ale to wygładzanie, upiększanie i ujednolicanie poszło o wiele dalej.
My sami, chcąc nie chcąc, padliśmy ofiarą wizerunku idealnego. Wpaja nam się go od dziecka, celując głównie w płeć...
2023-05-10
Moi drodzy miłośnicy książek, wielkimi krokami zbliżają się Warszawskie Targi Książki, na których mnie oczywiście znowu nie będzie, bo w tym czasie mknę w przeciwną stronę... ale Was nie zabraknie, dlatego chciałam dziś zaapelować, abyście nie przegapili stoiska @oficyna_noir_sur_blanc, a na nim „Cudownych kuracji doktora Popotama”, bo jak tylko skończy się nakład, ich cena wystrzeli w kosmos, ja Wam to mówię...
Kto to jest ten doktor Popotam, zapytacie. Najkrócej mówiąc, cudotwórca, magik od przypadków beznadziejnych, lubi wyzwania, a o tej chudej Pani z kosą mówi: „Śmierć jest tylko chorobą, tylko poważniejszą od innych”, i z tymi poważnymi sytuacjami autor, francuski lekarz, rzeźbiarz, pisarz i ilustrator (kocham to zestawienie), Leopold Chauveau, zapoznaje czytelnika. To proszę państwa jest książka dla wszystkich, i zapewniam, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, szczególnie ci, którzy ukochali sobie absurd. Nie spodziewajcie się głupiutkich, ugrzecznionych bajek. Chauveau kroi swoich bohaterów, połyka, trawi, wypluwa, układa od nowa, czasem zabija, ale jednak w większości naprawia, bo może... Na uwagę zasługuje też język, realistyczny, prosty, czasem ironiczny. Autor nie ukrywa w swoich wywodach niechęci do kolonializmu, więc mimo upływu lat, jego poglądy się nie starzeją.
Przyznam szczerze, że wracałam do tej książki nie raz, dawkując sobie te osobliwe historie, które stawały się, dzięki cudownemu wynalazkowi doktora Popotama, popoplasterkiem na chaos lub pustkę w głowie. Kuracja zawsze kończona sukcesem, bowiem ilekroć odkładałam Chauveau, z przerwanymi rzeczami szło mi jakoś bardziej...
A tak zupełnie na marginesie, mam wrażenie, że autor przemycił tu coś więcej, niż tylko nieprawdopodobną opowieść skierowaną do dziecka. Czy ludzie w depresji nie sklejają się podobnie jak krokodyl? A naiwność foczki, to wypisz wymaluj żywot Angel... Co tu dużo mówić, kupujcie, póki jest!
IG @angelkubrick
Moi drodzy miłośnicy książek, wielkimi krokami zbliżają się Warszawskie Targi Książki, na których mnie oczywiście znowu nie będzie, bo w tym czasie mknę w przeciwną stronę... ale Was nie zabraknie, dlatego chciałam dziś zaapelować, abyście nie przegapili stoiska @oficyna_noir_sur_blanc, a na nim „Cudownych kuracji doktora Popotama”, bo jak tylko skończy się nakład, ich...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-05-03
Jeśli jeszcze nie macie planów na weekend, to może warto rozważyć wycieczkę do bajkowego zamku w Mosznej :) Już w tę sobotę odbędzie się tam spotkanie autorskie z Sylwią Winnik z okazji premiery książki „Tymek, Czarny Kot i śpiące lwy hrabiego”, godzina 18:30, wstęp wolny. Pojawią się skrzaty, słowiańskie dobre i złe duchy, ożyją kamienne stwory, które od wielu dekad zdobią wieże zamku i które miały nie mały udział w fabule najnowszej historii Tymka, który znalazł się tam w ogóle z powodu zniknięcia Kota!
Tymek, wraz z rodzicami i przyjaciółmi wyrusza na wycieczkę, która ma przegonić zły nastrój, który nie opuszcza Tymka, odkąd Czarny Kot po prostu rozpłynął się w powietrzu. Tosia miała nosa, żeby poczytać o zamkach, bo tak oto wraz z bohaterami przenosimy się do zamku hrabiego Hubert von Tiele-Winckler, który, jak legenda głosi, podpisał cyrograf z samym diabłem. Nawiedzone windy, kominki pełne magii, kamienne potwory, które gadają, oto strzępki tego, co młody czytelnik odkryje w najnowszym tomie. Mam wrażenie, że tym razem opowiedziana historia jest bardziej dynamiczna, wszystko dzieje się w zawrotnym tempie i ani się człowiek obejrzy, a tu już finał! I to jaki!
Z treści wyłania się też kolejne cenne przesłanie dla rodziców, trzeba wierzyć w wartość człowieka i mówić mu o tym, bo to wiara i słowa dają kopa do działania :) Z ogromną przyjemnością polecam tę książeczkę dzieciakom i rodzicom :)
Jeśli jeszcze nie macie planów na weekend, to może warto rozważyć wycieczkę do bajkowego zamku w Mosznej :) Już w tę sobotę odbędzie się tam spotkanie autorskie z Sylwią Winnik z okazji premiery książki „Tymek, Czarny Kot i śpiące lwy hrabiego”, godzina 18:30, wstęp wolny. Pojawią się skrzaty, słowiańskie dobre i złe duchy, ożyją kamienne stwory, które od wielu dekad...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-03-01
Jeśli Wasze dzieciństwo tworzyły takie postacie jak Lucky Luke czy Asterix i Obelix to już w ten piątek musicie wybrać się do kina na sentymentalną podróż w przeszłość, kiedy to wiecznie uśmiechnięty René Goscinny spotyka wiecznie zabieganego Jean-Jacquesa Sempé, i przy lampce czerwonego wina wpadają na pomysł stworzenia wspólnego projektu pod tytułem „Mikołajek”. Przygody tego zabawnego urwisa skazane są na sukces, ponieważ autor tekstów, René, wykluczył ze świata Mikołajka ludzkie nieszczęście, rysując (dłońmi Sempé oczywiście) takie dzieciństwo, jakiego sam pragnął, i jakiego pragnie każde małe dziecko. Goscinny był świetny w rozpisywaniu scen, dialogi były lekkie i zabawne, doprawione szczyptą czarnego humory, który topił serca rodziców, wynosząc tym samym „Mikołajka” na wieloletnie podium literatury dziecięcej, przynajmniej we Francji.
Film „Szczęście Mikołajka” to coś więcej niż kolejna zabawna historia dla dzieci. To opowieść o życiu, w którym każdy poszukuje swojego właściwego miejsca. To historia sukcesu, który nie spada z nieba, trzeba go wychodzić, pokonując po drodze wiele przeszkód. To piękna opowieść o prawdziwej przyjaźni, spotkaniu właściwego człowieka we właściwym czasie. W „Szczęściu Mikołajka” nie ma zakłamania tak powszechnego w wielu współczesnych animacjach. Francja lat 50. XX wieku to muzyka Raya Ventury, to praca w oparach papierosowego dymu i przyjacielskie spotkania przy „piłkach” wypełnionych francuskim winem w kolorze czerwonym. Te detale zauważą rodzice, czy docenią realizm? Sama jestem ciekawa.
Polecam wybrać się na Mikołajka z jeszcze jednego powodu. Urzekła mnie lekkość kolorów w większości scen. Tu nie ma agresywnej kaskady barw, które wręcz wylewają się z ekranu. Jest kreska i plama, rozwodniony odcień tworzący określony kształt. Cudo.
Nakładem Wydawnictwa ZNAK ukazała się książkowa wersja filmowej opowieści „Szczęście Mikołajka” - serdecznie polecam :)
Jeśli Wasze dzieciństwo tworzyły takie postacie jak Lucky Luke czy Asterix i Obelix to już w ten piątek musicie wybrać się do kina na sentymentalną podróż w przeszłość, kiedy to wiecznie uśmiechnięty René Goscinny spotyka wiecznie zabieganego Jean-Jacquesa Sempé, i przy lampce czerwonego wina wpadają na pomysł stworzenia wspólnego projektu pod tytułem „Mikołajek”. Przygody...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-01-11
Od przyszłego poniedziałku w Przemyślu ferie zimowe. Przy tej okazji zachęcam do odwiedzenia Przemyskiej Biblioteki Publicznej na ulicy Grodzkiej i zapisanie dziecka/ci na literackie bingo, które trwa do końca stycznia. To świetna okazja do pobuszowania w dziale dziecięcym, bo ten jest tu naprawdę imponujący. Jednym z tematów jest książka, której akcja rozgrywa się w czasie II Wojny Światowej, temat trudny, ale ważny, zwłaszcza teraz, kiedy wojna jest tuż za naszą granicą. Muzeum Powstania Warszawskiego wraz z wydawnictwem Literatura wydało serię podejmującą temat wojny, na podstawie prawdziwych historii dzieci, których dzieciństwo naznaczyło zaklęcie na literę „w”.
My zaczęliśmy od „Asiuni” Joanny Papuzińskiej, autorki, ale i głównej bohaterki tej opowieści. Traumatyczne opuszczenie domu rodzinnego, utrata jednego z rodziców, przeprowadzka do zupełnie obcych ludzi, brak pożywienia, brak poczucia bezpieczeństwa, front, to wszystko widziane oczami dziecka i przekazane najwierniej, jak tylko się dało. Wzruszająca jest to historia do czytania razem z dzieckiem, by w razie pytań lub wątpliwości móc natychmiast śpieszyć z wyjaśnieniem. Wartością dodaną są tu absolutnie wspaniałe ilustracje Macieja Szymanowicza. Bardzo gorąco zachęcam do lektury wraz z dzieciakami.
IG @angelkubrick
Od przyszłego poniedziałku w Przemyślu ferie zimowe. Przy tej okazji zachęcam do odwiedzenia Przemyskiej Biblioteki Publicznej na ulicy Grodzkiej i zapisanie dziecka/ci na literackie bingo, które trwa do końca stycznia. To świetna okazja do pobuszowania w dziale dziecięcym, bo ten jest tu naprawdę imponujący. Jednym z tematów jest książka, której akcja rozgrywa się w...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-20
Anatomiczna wiedza o człowieku nie spadła z nieba. To, że dziś możemy (teoretycznie, bo w praktyce bywa różnie) pójść do lekarza i w cywilizowany sposób uleczyć to, co się w ciele popsuło, to prawdziwy luksus, za który powinniśmy być wdzięczni, ale na co dzień o tym zapominamy, traktując to jako oczywistą oczywistość. I nie ma w tym nic złego, gdyby jednak kogoś naszła ochota na lekcję historii medycyny, to nowa książka Adama Kay`a jest czystym złotem, które gorąco Wam polecam.
Dla dużych i małych gwarantuję, że będziecie się przy niej śmiać do łez i puszczać pawie dalej niż sięga Wasz wzrok. „Twoja anatomia” to było zaledwie preludium do tej wspaniałości, jaką zdecydowało się wydać Insignis. Książkę wystarczy położyć gdzieś pod ręką, dzieciaki zaglądają do niej same, bez specjalnej zachęty. Mojego bratanka mocno zainteresowała okładka, kiedy zobaczył wnętrze, przepadł, kartkując w tę i nazad ;D Swoją drogą, jest co oglądać, bo Henry Parker zrobił rysunki do niemal każdej strony, i to był strzał w dziesiątkę.
To jak zmieniała się medycyna to rzeczywiście niezwykła i ciekawa historia. Nawet te niechlubne momenty w dziejach ludzkości, takie jak wojny, przyczyniły się do jej rozwoju. Pełno w niej postaci, które uporem i ciekawością, a czasem gigantycznym kłamstwem, wniosły swój wkład w obecny kształt opieki zdrowotnej. Absolutny hicior, kupujcie dzieciakom na mikołaja, warto <3
IG @angelkubrick
Anatomiczna wiedza o człowieku nie spadła z nieba. To, że dziś możemy (teoretycznie, bo w praktyce bywa różnie) pójść do lekarza i w cywilizowany sposób uleczyć to, co się w ciele popsuło, to prawdziwy luksus, za który powinniśmy być wdzięczni, ale na co dzień o tym zapominamy, traktując to jako oczywistą oczywistość. I nie ma w tym nic złego, gdyby jednak kogoś naszła...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-19
Leonard ma jedenaście lat a świat, jaki zna, zamknięty jest w stalowych kulach, które z każdej strony otacza bezmiar wody. Ten życiodajny płyn jest dla ludzi żyjących pod wodą śmiertelną pułapką. Elek nie zna innego świata, a jednak w głębi duszy tęskni do dna nad powierzchnią, którego nie ograniczają ani ściany, ani sufity, ani śluzy, ani woda wdzierająca się do płuc. Teoretycznie jest wolnym człowiekiem, o ile nie narusza uniwersalnych zasad bezpieczeństwa. Nie tak wyobrażał sobie wolność, którą z dnia na dzień pragnie coraz bardziej.
„Uciekaj. Hydropolis” to pierwszy tom podwodnej opowieści dla młodzieży napisanej przez Zygmunta Miłoszewskiego. To miejsce, które z jednej strony jest schronieniem, z drugiej więzieniem, choć nikt nie śmie tego tak nazwać. Nagminna inwigilacja, nakazy, zakazy, kary za odstępstwa od powszechnie przyjętych norm, nieposłuszeństwo kończy się śmiercią. Monotonia jest czymś, co przygniata mieszkańców Hydropolis tak samo, jak ograniczona przestrzeń dokoła. Nie wiem jak innym dorosłym czytającym tę książkę, mnie na myśl wciąż nasuwała się Seksmisja, totalnie ten sam klimat, takie życie w bańce bez możliwości decydowania o sobie, z wizją groźnego, toksycznego świata na zewnątrz. Czy Elek, mimo młodego wieku, zdoła dociec, czy jest życie poza kolonią? Przekonajcie się, czytając pierwszy tom jego przygód :)
IG @angelkubrick
Leonard ma jedenaście lat a świat, jaki zna, zamknięty jest w stalowych kulach, które z każdej strony otacza bezmiar wody. Ten życiodajny płyn jest dla ludzi żyjących pod wodą śmiertelną pułapką. Elek nie zna innego świata, a jednak w głębi duszy tęskni do dna nad powierzchnią, którego nie ograniczają ani ściany, ani sufity, ani śluzy, ani woda wdzierająca się do płuc....
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-03
„Jeśli chcesz, żeby spotkało cię coś nowego, przestań robić ciągle to samo”. Właśnie taką myśl zobaczył pewnego razu nastoletni Niko, kiedy ledwie żywy usiłował wstać z łóżka. I wiecie co? Zrobił to! Wystarczyło zmienić drogę do szkoły i stało się! Każdy krok napawał go jakimś dziwnym entuzjazmem. Zaciekawiony rozglądał się po okolicy, ale jego uwagę skutecznie przyciągała pewna rudera. Chętnie urządziłby jakiś urbex, jednak trzy zamki stanowiły prawdziwe wyzwanie, i pierwszą zagadkę do rozwiązania, zresztą jedną z wielu, jakie przygotował dla niego Wszechświat.
Ten dziwny, niemal rozsypujący się dom, okazał się przejściem do zupełnie innego świata. Jeśli cudem przypomni Wam się teraz jakiś mugol, który kpił z przenikania Harrego przez ścianę peronu 9¾, to śmiało do niego podbijcie i głosem Bogusia Lindy zadajcie mu pytanie — co ty wiesz o tunelowaniu... bo jeśli przeczytacie „Drzwi o trzech zamkach”, to przejście układu fizycznego pomiędzy stanami oddzielonymi barierą potencjału nie będzie dla Was żadną tajemnicą. Normalna sprawa, która ułatwia przemieszczanie. Podobnie jak normalny jest kot Schrödingera, który towarzyszy Niko od drzwi tajemniczego domu, i choć często nagle znika, zawsze jest tam, gdzie dzieje się coś ważnego, żywy i martwy jednocześnie.
Moim skromnym zdaniem Sonia Fernandez-Vidal dokonała niemożliwego, łącząc naukę XXI wielu z przygodami nastolatków, jednocześnie tłumacząc fizykę kwantową i dzieciom, i dorosłym. Trzeba mieć w sobie nutkę szaleństwa, żeby pojąć wszystkie te teorie, i zdecydowanie nie kierować się zdrowym rozsądkiem, który w kwantowym świecie podpowiada zgubne rozwiązania. Kiedy jednak zdołacie uwolnić umysł i zmienić perspektywę, wiele zagadek, które pojawia się w książce, okaże się nagle bułką z masłem. Pozycja poza fantastyczną treścią ma też atrakcyjną oprawę graficzną, która przyciąga czytelnika. Nie mogę się doczekać kolejnych części, a Wam gorąco polecam, czytajcie z dzieciakami :) To idealna książka do szkolnych bibliotek, tak podpowiadam :)
IG @angelkubrick
„Jeśli chcesz, żeby spotkało cię coś nowego, przestań robić ciągle to samo”. Właśnie taką myśl zobaczył pewnego razu nastoletni Niko, kiedy ledwie żywy usiłował wstać z łóżka. I wiecie co? Zrobił to! Wystarczyło zmienić drogę do szkoły i stało się! Każdy krok napawał go jakimś dziwnym entuzjazmem. Zaciekawiony rozglądał się po okolicy, ale jego uwagę skutecznie...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-05
„Wojownicy i czarodzieje. Drugie starcie z wiedźmami” to kolejna część przygód Xara i Wish w świecie Wojowników i Czarodziei. Zanim nastąpi tytułowe starcie, Wish, wojowniczka obdarzona magiczną mocą, i młody czarodziej bez grama magii (poza tą złą, która rozrasta się na jego ręce), muszą jeszcze sporo się nauczyć. Rodzice obojga nie pomagają. Ojciec Xara nie wierzy w możliwości syna, Wish jest dla matki rozczarowaniem. W dodatki nauczycielka, madame Zgredilla zamyka magiczną wojowniczkę w szafie, za uwaga, błędy ortograficzne! Samo życie, łatwo nie jest, każdy nastolatek to potwierdzi, no może poza nielicznymi wyjątkami. Czy mimo licznych przeciwności losu uda im się pokonać Wiedźmy? Ta książka pełna przygód, magii, magicznych stworzeń i humoru bez wątpienia spodoba się nastolatkom. Oprawa graficzna PRZEŚWIETNA :) Rodzice niech odpuszczą, inaczej rozmyślanie o metodach wychowawczych tu pokazanych, przyprawi o siwy włos ;) Polecam obserwować promocje Znaku, ten tytuł można było ostatnio dorwać za 14 PLN.
„Wojownicy i czarodzieje. Drugie starcie z wiedźmami” to kolejna część przygód Xara i Wish w świecie Wojowników i Czarodziei. Zanim nastąpi tytułowe starcie, Wish, wojowniczka obdarzona magiczną mocą, i młody czarodziej bez grama magii (poza tą złą, która rozrasta się na jego ręce), muszą jeszcze sporo się nauczyć. Rodzice obojga nie pomagają. Ojciec Xara nie wierzy w...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-01
Polscy autorzy w książkach dla dzieci robią to, czego nie robi szkoła, takie moje spostrzeżenie po ostatnich lekturach, które teraz pochłania mój bratanek. Mam tu na myśli głównie czerpanie garściami z mitologii słowiańskiej, która sami przyznajcie, traktowana jest u nas po macoszemu. Dobrze, że jest przeciwwaga. Jedną z nich jest „Tymek, Czarny Kot i zagadki Pałacu Marianny” autorstwa Sylwii Winnik, która do tej pory trzymała się tematyki okołowojennej, przypomnę choćby „Dziewczęta z Auschwitz” czy „Bezmiłość. O czułych wyznaniach w listach, grypsach i wspomnieniach z Majdanka”.
Jej debiut w kategorii literatury dziecięcej to nie tylko ciekawe przygody nastolatków, czy wspomniana mitologia, ale też promocja regionu wraz z jego architektoniczną perełką. Jest więc bardzo możliwe, że po skończonej książce dzieci wraz z rodzicami będą mieli większą chęć i motywację ruszyć się z domu. Ja też zamierzam, kiedy tylko zrośnie mi się kostka :)
Pierwszy tom zapowiedzianej serii przenosi nas do Ząbkowic Śląskich i okolicznego Pałacu Marianny w Kamieńcu Ząbkowickim. Tymoteusz czuje się samotny z wielu powodów. Rodzice zajęci pracą nie poświęcają mu dostatecznej uwagi. W okolicy rodzą się same dziewczynki, a jedyny rówieśnik Tymka wiecznie się objada, trudno więc wciągnąć go w dobrą zabawę. Pewnego dnia ulice jego miasteczka zapełniają się setkami kocich istnień. To początek dziwnych wydarzeń, które teraz posypią się lawinowo. Magiczne zwierzęta, lśniące zjawy, duchy, licha i chowańce, do tego podróż w czasie i karkołomne szukanie zaginionych zagadek, to tylko część tego, na co natkniecie się w tej opowieści. Po lekturze całkiem inaczej spojrzycie na Wasze koty, jeśli takowe posiadacie :) Polecam!
„Pradawna Magia wypływa ze wspólnej troski o siebie i z przyjaźni”.
IG @angelkubrick
Polscy autorzy w książkach dla dzieci robią to, czego nie robi szkoła, takie moje spostrzeżenie po ostatnich lekturach, które teraz pochłania mój bratanek. Mam tu na myśli głównie czerpanie garściami z mitologii słowiańskiej, która sami przyznajcie, traktowana jest u nas po macoszemu. Dobrze, że jest przeciwwaga. Jedną z nich jest „Tymek, Czarny Kot i zagadki Pałacu...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-07-08
Nie da się ukryć, że czytając „Pawełka i całą resztę” Jacka Galińskiego, gdzieś z tyłu głowy błąkał mi się Mikołajek, ale nie ma się czemu dziwić, ten ma już dobre pięćdziesiąt lat i stale poszerzające się grono fanów. Z Mikołajka się nie wyrasta, a kto ma inne zdanie, ten trąba. Jakby nie patrzeć, zacny to pierwowzór.
Tytułowy Pawełek to zwyczajny dzieciak, który nie różni się niczym od obecnych nastolatków. Ma swoje grono kolegów, swoje ulubione gry na PC, ulubione jedzenie, które dzielnie broni oraz psa, choć nie tego konkretnego, o którym marzył. Ma też całkiem spoko rodzinę, choć rodzice czasem przesadzają a z siostrą nieustająco drze koty. Pewnego dnia w szkole pojawia się nowy kolega, do którego NOWY przylgnie już jako ksywka. Z początku nie będzie miał łatwego życia, ale kiedy stopnieją pierwsze lody nieufności, zacznie się prawdziwa zabawa. Przygodna goni przygodę, nudy brak a humor autora poruszy nawet największego ponuraka w mieście. Historia z żukami gnojarzami — mocarna :) Pomiędzy lekkością tych opowieści skrywają się elementy edukacyjne i bardzo na czasie (moment z nieznajomym, pouczający). Na uwagę zasługuje też wydanie, kremowy papier (którego mi ostatnimi czasy brakuje w zawiązku z kryzysem papierniczym), rysunki i twarda oprawa zasługują na solidną piątkę z plusem. Brawo!
Nie da się ukryć, że czytając „Pawełka i całą resztę” Jacka Galińskiego, gdzieś z tyłu głowy błąkał mi się Mikołajek, ale nie ma się czemu dziwić, ten ma już dobre pięćdziesiąt lat i stale poszerzające się grono fanów. Z Mikołajka się nie wyrasta, a kto ma inne zdanie, ten trąba. Jakby nie patrzeć, zacny to pierwowzór.
Tytułowy Pawełek to zwyczajny dzieciak, który nie...
2022-07-07
Zasmucające są najnowsze wyniki badania LEGO Play Well 2022, które jasno pokazuje, że dzieci (uwzględniając w to nawet te w wieku przedszkolnym) spędzają ponad jedenaście godzin w sieci tygodniowo (średnio!), podczas gdy korzystniej dla zdrowia byłoby oddać te godziny zabawie lub innej czynności, dajmy na to czytaniu, albo co lepsza, czytaniu razem z rodzicem, co nie tylko rozwija emocjonalnie, ale również uściśla więź rodzicielską. Na ratunek przychodzi najnowsze dzieło Marty Kisiel i Marcina Minora.
„Bazyl i Licho” to już piąta część przygód niezwykle uroczego czorta i równie słodkiego anioła, z wiecznie zawalonym nosem, bo biedak ma alergię na własne pierze. To jest idealna książka do czytania dziecku na głos i zapewniam, że jeśli uda Wam się poprawnie przeczytać wszystkie teksty Bazyla, to Wasze dziecko padnie na łóżko, trzęsąc się ze śmiechu :) Autorka z niezwykłą starannością ujarzmiła codzienność, wplatając w nią nieco magii i słowiańskiej kultury, która wciąż jeszcze ma mnóstwo do zaoferowania.
Jak każda baśń, tak i „Bazyl i Licho” niesie ze sobą treści edukacyjne, o których można dyskutować po każdym przeczytanym rozdziale. Swoją drogą muszę uważać na łąkowe zające ;) a skoro już o tym mowa, na końcu książki przedstawione są wszystkie niesamowite stworzenia, jakie spotykamy podczas lektury, z objaśnieniem i wizualizacją. Nie ma co ukrywać, że charakterystyczna kreska Marcina Minora nadaje temu wszystkiego dodatkowego glow, przez co ta niepozorna książeczka powinna lśnić jak diament i migać do Was z księgarskich półek. Gorąca polecajka, bo duet i treść na sześć!
IG @angelkubrick
Zasmucające są najnowsze wyniki badania LEGO Play Well 2022, które jasno pokazuje, że dzieci (uwzględniając w to nawet te w wieku przedszkolnym) spędzają ponad jedenaście godzin w sieci tygodniowo (średnio!), podczas gdy korzystniej dla zdrowia byłoby oddać te godziny zabawie lub innej czynności, dajmy na to czytaniu, albo co lepsza, czytaniu razem z rodzicem, co nie tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-07-05
Nie jest łatwo być dzieckiem Wielkiego Maga, zwłaszcza wtedy, kiedy upragniona magia pozostaje uśpiona gdzieś głęboko, wewnątrz i nie chce się obudzić. Zadania nie ułatwia też Księga Zaklęć, która liczy sobie ledwie 6 604 560 stron. Sami więc rozumiecie, z czym zmaga się trzynastoletni chłopiec o imieniu Xar.
Na domiar złego jest też celem na liście Wojowników, dla których wszystko, co inne, jest złe i do likwidacji. Los bywa jednak przewrotny i na jego drodze staje młoda wojowniczka o pięknym imieniu Wish. Teoretycznie powinni się zwalczać, jednak czy dzieci koniecznie muszą postępować według reguł narzucanych przez dorosłych? Czy wzajemna nienawiść jest czymś wartym przenoszenia jej na kolejne pokolenia? Xar i Wish udowadniają, że opłaca się przełamywać schematy.
Książka „Wojowniczy i Czarodzieje” ukazała dwa lata temu, i tyle czasu mali czytelnicy czekali na kolejną część, która wyszła w czerwcu tego roku, i nosi tytuł „Drugie starcie z Wiedźmami”. Obie książki mają ujednoliconą szatę graficzną, a wnętrza wypełniają dziesiątki klimatycznych rysunków, popełnionych przez samą autorkę, którą dorośli mogą kojarzyć z kina, albowiem to właśnie na podstawie jej książek powstała seria „Jak wytresować smoka”. Nie wiem, jak Wasi znajomi, ale moi oszaleli na punkcie Czkawki i Szczerbatka, dając na Filmwebie niemal same dziewiątki :D Dajcie mi teraz wiarę, że opowieść o Wojownikach, Czarodziejach i Wiedźmach jest równie zabawna i mądra, i może stanowić wspaniałą lekturę dla Waszych dzieciaków (wiek 8-13), a dla dorosłych pretekst do zastanowienia się nad rodzicielstwem, bo choć trudno być idealnym rodzicem, można się przynajmniej postarać, nie powielając błędów książkowych bohaterów. Dobry zestaw na wakacje, polecam!
IG @angelkubrick
Nie jest łatwo być dzieckiem Wielkiego Maga, zwłaszcza wtedy, kiedy upragniona magia pozostaje uśpiona gdzieś głęboko, wewnątrz i nie chce się obudzić. Zadania nie ułatwia też Księga Zaklęć, która liczy sobie ledwie 6 604 560 stron. Sami więc rozumiecie, z czym zmaga się trzynastoletni chłopiec o imieniu Xar.
Na domiar złego jest też celem na liście Wojowników, dla których...
2022-07-05
Nie jest łatwo być dzieckiem Wielkiego Maga, zwłaszcza wtedy, kiedy upragniona magia pozostaje uśpiona gdzieś głęboko, wewnątrz i nie chce się obudzić. Zadania nie ułatwia też Księga Zaklęć, która liczy sobie ledwie 6 604 560 stron. Sami więc rozumiecie, z czym zmaga się trzynastoletni chłopiec o imieniu Xar.
Na domiar złego jest też celem na liście Wojowników, dla których wszystko, co inne, jest złe i do likwidacji. Los bywa jednak przewrotny i na jego drodze staje młoda wojowniczka o pięknym imieniu Wish. Teoretycznie powinni się zwalczać, jednak czy dzieci koniecznie muszą postępować według reguł narzucanych przez dorosłych? Czy wzajemna nienawiść jest czymś wartym przenoszenia jej na kolejne pokolenia? Xar i Wish udowadniają, że opłaca się przełamywać schematy.
Książka „Wojowniczy i Czarodzieje” ukazała dwa lata temu, i tyle czasu mali czytelnicy czekali na kolejną część, która wyszła w czerwcu tego roku, i nosi tytuł „Drugie starcie z Wiedźmami”. Obie książki mają ujednoliconą szatę graficzną, a wnętrza wypełniają dziesiątki klimatycznych rysunków, popełnionych przez samą autorkę, którą dorośli mogą kojarzyć z kina, albowiem to właśnie na podstawie jej książek powstała seria „Jak wytresować smoka”. Nie wiem, jak Wasi znajomi, ale moi oszaleli na punkcie Czkawki i Szczerbatka, dając na Filmwebie niemal same dziewiątki :D Dajcie mi teraz wiarę, że opowieść o Wojownikach, Czarodziejach i Wiedźmach jest równie zabawna i mądra, i może stanowić wspaniałą lekturę dla Waszych dzieciaków (wiek 8-13), a dla dorosłych pretekst do zastanowienia się nad rodzicielstwem, bo choć trudno być idealnym rodzicem, można się przynajmniej postarać, nie powielając błędów książkowych bohaterów. Dobry zestaw na wakacje, polecam!
IG @angelkubrick
Nie jest łatwo być dzieckiem Wielkiego Maga, zwłaszcza wtedy, kiedy upragniona magia pozostaje uśpiona gdzieś głęboko, wewnątrz i nie chce się obudzić. Zadania nie ułatwia też Księga Zaklęć, która liczy sobie ledwie 6 604 560 stron. Sami więc rozumiecie, z czym zmaga się trzynastoletni chłopiec o imieniu Xar.
Na domiar złego jest też celem na liście Wojowników, dla których...
2022-03-05
Absolutnie genialna, opisująca życie w lesie według pór roku, gdzie rysunki wykonał sam pan profesor, zoolog, Gieorgij Nikolski. Poetyckość języka i rzetelna wiedza (dowiedziałam się na przykład kto i po co wiesza grzyby na drzewach :) Na Allegro można kupić za grosze, polecam.
Absolutnie genialna, opisująca życie w lesie według pór roku, gdzie rysunki wykonał sam pan profesor, zoolog, Gieorgij Nikolski. Poetyckość języka i rzetelna wiedza (dowiedziałam się na przykład kto i po co wiesza grzyby na drzewach :) Na Allegro można kupić za grosze, polecam.
Pokaż mimo to2021-11-30
Teraz wszystkie mamy, które nałogowo pochłaniały serię "Kwiat Paproci" Katarzyny Bereniki Miszczuk, kupują swoim pociechom "Tajemnicę domu w Bielinach", która tworzy nowy cykl, jakim jest "Klub Kwiatu Paproci", pięknie wydaną przez Wydawnictwo WILGA (szacun za twardą oprawę) :)
Bohaterami tej opowieści jest czwórka dzieciaków, Dąbrówka, Tosia, Leszek i Bogusia, ich mama Kasia, tata Sławek, pies Wafel i ciocia Mirka. Niestety w życiu nie wszystko układa się jak w bajkach. Rodzice rozstają się i cała ferajna, oprócz taty, wyjeżdża na wieś. W Bielinach mieszka stara ciotka, cierpiąca na pewną przypadłość. Ma duży dom, w którym zamieszkuje ktoś jeszcze... Autorka już na samym wstępie zaznacza, że jej współczesność jest nieco inna niż za oknem. Polska to nie Polska, a mieszkańcy kraju wciąż wierzą w starosłowiańskich bogów, co za tym idzie, wierzą też we wszystkie stworzenia, które dzieci znajdują później w tajemniczej księdze, zwanej Bestiariuszem. Jedno z tych magicznych stworów będzie srogo mieszało w życiu całej rodziny.
Autorka przemyca w treści dwa trudne tematy, trwałe rozstanie rodziców oraz chorobę Alzheimera, z którą muszą zmierzyć się mieszkańcy domu. Cierpliwość i zrozumienie staje się kluczowe w obu przypadkach. "Tajemnica domu w Bielinach" to świetnie napisana książka, którą młodszym dzieciom można czytać na głos a starszym podrzucić jako prezent. Wydawca zapowiedział już tom drugi :)
IG @angelkubrick
Teraz wszystkie mamy, które nałogowo pochłaniały serię "Kwiat Paproci" Katarzyny Bereniki Miszczuk, kupują swoim pociechom "Tajemnicę domu w Bielinach", która tworzy nowy cykl, jakim jest "Klub Kwiatu Paproci", pięknie wydaną przez Wydawnictwo WILGA (szacun za twardą oprawę) :)
Bohaterami tej opowieści jest czwórka dzieciaków, Dąbrówka, Tosia, Leszek i Bogusia, ich mama...
To jest wprost nie do uwierzenia! Przez weekend czytałam „Ścianę” Marlen Haushofer, gdzie to kobietę pozostawioną w lesie rozbolał ząb (i przez co ona tam przeszła, pomyślałam sobie, że kurde ja bym nie dała rady). Natomiast w niedzielę wieczorem, z całym nobliwym rechotem, wertowałam „Muzeum dziwacznych pozostałości w ciele” Rachel Pollquin, czytając na głos o zębach mądrości i o tym jak ważne jest przeżuwanie. I nie zgadniecie, co się stało! Nawet jakbym chciała, to bym na to nie wpadła. Przez noc rozbolała mnie ósemka, która do tej pory nie wykazywała żadnych objawów. I boli! Dajcie spokój, nie mogę sama ze sobą, przecież to się w głowie nie mieści. Za tydzień mam wyjazd!
Póki co, na razie działa tabletka, mogę więc na spokojnie zwrócić Waszą uwagę na „Muzeum dziwacznych pozostałości w ciele”, ale uważajcie, bo to magiczna książka jest, i jeśli za mocno się wczytacie, może Wam odrosnąć futro, albo ogonek :)
Niezwykle interesująca opowieść o ewolucyjnych zmianach, które powinny zainteresować każdego czytelnika, od lat sześciu do stu sześciu. O zębach mądrości nawet nie wspomnę, ale dlaczego czasem mamy gęsią skórę, albo gdzie w naszym ciele są małpie mięśnie, albo gdzie schowała się trzecia powieka i co po niej zostało, o tym wszystkim dowiecie się czytając razem z dzieckiem książkę Rachel Pollquin zilustrowaną przez Claytona Hanmera. Przewodnikami po tym niezwykłym Muzeum są Znikająca Nerka i Ząb Mądrości. Auć! Razem z nimi udamy się do przeszłości, żeby lepiej zrozumieć ciało, jakim obecnie dysponuje ludzkość. Momentami będzie dziwnie, momentami zabawnie, w żadnym wypadku nudno! Wiedza sekretna poleca się serdecznie :)
IG @angelkubrick
To jest wprost nie do uwierzenia! Przez weekend czytałam „Ścianę” Marlen Haushofer, gdzie to kobietę pozostawioną w lesie rozbolał ząb (i przez co ona tam przeszła, pomyślałam sobie, że kurde ja bym nie dała rady). Natomiast w niedzielę wieczorem, z całym nobliwym rechotem, wertowałam „Muzeum dziwacznych pozostałości w ciele” Rachel Pollquin, czytając na głos o zębach...
więcej Pokaż mimo to