Sędzia Isaac Woodward i jego sekretarz, Matthew Corbett, w drodze do Fount Royal zatrzymują się na noc w jedynym napotkanym po drodze zajeździe. Całodzienny trud podróży w dzikim gąszczu i wszechobecnym błocie sprawia, że nie zastanawiają się ani minuty. Właściciel zajazdu wydaje się mocno osobliwy, podobnież jak pozostali mieszkańcy tego przybytku. Kiedy nocą młody urzędnik wychodzi na dwór za potrzebą, jego noga grzęźnie w czymś, co przypomina fragment ludzkiego szkieletu. To dopiero początek koszmaru. Od tego momentu tylko chłodna kalkulacja i determinacja ratują tyłki obu jegomościom, i choć są gołe, to jednak wciąż żywe!
Sam Fount Royal pustoszeje. Miał być wielkim miastem portowym, tymczasem jego mieszkańców dziesiątkują zarazy, nagle wybuchające pożary i nieurodzaj. W ich mniemaniu wszystkiemu winna jest Rachel Howart, która zamknięta w więzieniu oczekuje na spalenie. Kiedy wszystkie zeznania i dowody potwierdzają "winę" młodej czarownicy, pozbawiony uprzedzeń Matthew, którego rozumowanie wolne jest od archaicznych koncepcji mających fundamenty w głębokim średniowieczu, odważnie staje w obronie prawdy, odrzucając oskarżenia niemające nic wspólnego z faktami.
McCammon wywiódł mnie w pole niejeden raz. Dałam się nabrać jak dziecko, kiedy to mimochodem "ujawnił" podejrzanych o zbrodnie przy okazji zeznań Violet Adams, dziewczynki, która na własne oczy (czy aby na pewno?) widziała samego diabła, żądającego wolności dla Rachel, co nie byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że do końca powieści zostało jeszcze 536 stron! Wspaniały zabieg Panie Autorze!
O uszy obiło mi się też niedostateczne uwypuklenie sytuacji niewolników, tymczasem zarówno teraźniejszość jak i snute wspomnienia pracujących w osadzie czarnoskórych jasno pokazują, jaki naprawdę był ich status społeczny. Praca ponad wszelką normę, kary niewspółmierne do przewinień, separacja od reszty osadników, śmierć z ręki białych oprawców, to tylko wierzchołek góry lodowej, jaki serwuje autor. Uważny czytelnik zwróci uwagę również na te fragmenty, które świadczą o niewolniczej pracy rdzennych mieszkańców Ameryki, coś, o czym się nie mówiło, a miało miejsce. Biorąc pod uwagę dewastację lokalnych struktur społeczno-ekonomicznych i bezpardonowe zawłaszczanie terenów, śmiało można zadać sobie pytanie, kto tu tak naprawdę był demonem ZŁA. Na koniec McCammon zaskakuje wątkiem z udziałem autochtonów, którzy pojawiają się w kluczowym momencie głośno i z przytupem, odsłaniając przy okazji rysy na niemal doskonałym obrazie przyszłego prawnika.
Czytając "Zew nocnego ptaka" należy pamiętać, że przedstawiona historia rozgrywa się w momencie, kiedy europejska kolonizacja Ameryki zaczyna ścierać się ze sobą, walcząc o każdą piędź ziemi. Nic więc dziwnego, że portugalska piękność, jaką bez wątpienia jest Rachel, gnije w angielskim więzieniu, pogardzana przez angielskich osadników, żądających jej śmierci. Odgórnie podsycana nienawiść do innych koloni przelewa się na poszczególne jednostki, paląc na stosie nie tylko wrogie ciało, ale też własne resentymenty.
McCammon mistrzowsko łączy wątek kryminalny z szeroko pojętą przygodówką historyczną. Bogactwo detali jest wręcz nieprawdopodobne. Czytelnika zalewa fala kształtów, kolorów, struktur, dźwięków i zapachów. Życiorysy postaci intrygują i zastanawiają, miliony nitek łączą się w zaskakującej końcówce tej powieści, która jednocześnie jest wstępem do kolejnego tomu. Wspaniała to była lektura.
Na uwagę zasługują też grafiki, którymi Vesper hojnie obdarował swoje wydanie. Brawo Panie Macieju @maciejkamuda_art na pierwszy rzut oka nie poznałam kreski, ale przy drugim rzucie z uznaniem kiwałam głową, takich drzeworytów nie powstydziłby się sam Holbein <3 Co za klimat! Czapki z głów. Z niecierpliwością czekam na kolejne przygody Corbetta!
IG @angelkubrick
Sędzia Isaac Woodward i jego sekretarz, Matthew Corbett, w drodze do Fount Royal zatrzymują się na noc w jedynym napotkanym po drodze zajeździe. Całodzienny trud podróży w dzikim gąszczu i wszechobecnym błocie sprawia, że nie zastanawiają się ani minuty. Właściciel zajazdu wydaje się mocno osobliwy, podobnież jak pozostali mieszkańcy tego przybytku. Kiedy nocą młody...
Sędzia Isaac Woodward i jego sekretarz, Matthew Corbett, w drodze do Fount Royal zatrzymują się na noc w jedynym napotkanym po drodze zajeździe. Całodzienny trud podróży w dzikim gąszczu i wszechobecnym błocie sprawia, że nie zastanawiają się ani minuty. Właściciel zajazdu wydaje się mocno osobliwy, podobnież jak pozostali mieszkańcy tego przybytku. Kiedy nocą młody urzędnik wychodzi na dwór za potrzebą, jego noga grzęźnie w czymś, co przypomina fragment ludzkiego szkieletu. To dopiero początek koszmaru. Od tego momentu tylko chłodna kalkulacja i determinacja ratują tyłki obu jegomościom, i choć są gołe, to jednak wciąż żywe!
Sam Fount Royal pustoszeje. Miał być wielkim miastem portowym, tymczasem jego mieszkańców dziesiątkują zarazy, nagle wybuchające pożary i nieurodzaj. W ich mniemaniu wszystkiemu winna jest Rachel Howart, która zamknięta w więzieniu oczekuje na spalenie. Kiedy wszystkie zeznania i dowody potwierdzają "winę" młodej czarownicy, pozbawiony uprzedzeń Matthew, którego rozumowanie wolne jest od archaicznych koncepcji mających fundamenty w głębokim średniowieczu, odważnie staje w obronie prawdy, odrzucając oskarżenia niemające nic wspólnego z faktami.
McCammon wywiódł mnie w pole niejeden raz. Dałam się nabrać jak dziecko, kiedy to mimochodem "ujawnił" podejrzanych o zbrodnie przy okazji zeznań Violet Adams, dziewczynki, która na własne oczy (czy aby na pewno?) widziała samego diabła, żądającego wolności dla Rachel, co nie byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że do końca powieści zostało jeszcze 536 stron! Wspaniały zabieg Panie Autorze!
O uszy obiło mi się też niedostateczne uwypuklenie sytuacji niewolników, tymczasem zarówno teraźniejszość jak i snute wspomnienia pracujących w osadzie czarnoskórych jasno pokazują, jaki naprawdę był ich status społeczny. Praca ponad wszelką normę, kary niewspółmierne do przewinień, separacja od reszty osadników, śmierć z ręki białych oprawców, to tylko wierzchołek góry lodowej, jaki serwuje autor. Uważny czytelnik zwróci uwagę również na te fragmenty, które świadczą o niewolniczej pracy rdzennych mieszkańców Ameryki, coś, o czym się nie mówiło, a miało miejsce. Biorąc pod uwagę dewastację lokalnych struktur społeczno-ekonomicznych i bezpardonowe zawłaszczanie terenów, śmiało można zadać sobie pytanie, kto tu tak naprawdę był demonem ZŁA. Na koniec McCammon zaskakuje wątkiem z udziałem autochtonów, którzy pojawiają się w kluczowym momencie głośno i z przytupem, odsłaniając przy okazji rysy na niemal doskonałym obrazie przyszłego prawnika.
Czytając "Zew nocnego ptaka" należy pamiętać, że przedstawiona historia rozgrywa się w momencie, kiedy europejska kolonizacja Ameryki zaczyna ścierać się ze sobą, walcząc o każdą piędź ziemi. Nic więc dziwnego, że portugalska piękność, jaką bez wątpienia jest Rachel, gnije w angielskim więzieniu, pogardzana przez angielskich osadników, żądających jej śmierci. Odgórnie podsycana nienawiść do innych koloni przelewa się na poszczególne jednostki, paląc na stosie nie tylko wrogie ciało, ale też własne resentymenty.
McCammon mistrzowsko łączy wątek kryminalny z szeroko pojętą przygodówką historyczną. Bogactwo detali jest wręcz nieprawdopodobne. Czytelnika zalewa fala kształtów, kolorów, struktur, dźwięków i zapachów. Życiorysy postaci intrygują i zastanawiają, miliony nitek łączą się w zaskakującej końcówce tej powieści, która jednocześnie jest wstępem do kolejnego tomu. Wspaniała to była lektura.
Na uwagę zasługują też grafiki, którymi Vesper hojnie obdarował swoje wydanie. Brawo Panie Macieju @maciejkamuda_art na pierwszy rzut oka nie poznałam kreski, ale przy drugim rzucie z uznaniem kiwałam głową, takich drzeworytów nie powstydziłby się sam Holbein <3 Co za klimat! Czapki z głów. Z niecierpliwością czekam na kolejne przygody Corbetta!
IG @angelkubrick
Sędzia Isaac Woodward i jego sekretarz, Matthew Corbett, w drodze do Fount Royal zatrzymują się na noc w jedynym napotkanym po drodze zajeździe. Całodzienny trud podróży w dzikim gąszczu i wszechobecnym błocie sprawia, że nie zastanawiają się ani minuty. Właściciel zajazdu wydaje się mocno osobliwy, podobnież jak pozostali mieszkańcy tego przybytku. Kiedy nocą młody...
więcej Pokaż mimo to