-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać100
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel5
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
-
Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2017-08-17
2018-12-01
Lubię podróżować, zwiedzać, odkrywać nowe miejsca. Lubię też przyrodę, miejsca zapomniane, z dala od cywilizacji. Uważam, że w Polsce jest wiele pięknych miejsc i wcale nie musimy jechać na drugi koniec świata, żeby zobaczyć coś, co nas zachwyci. Mamy morze z piaszczystymi plażami, góry – porośnięte lasami, skaliste czy z rozległymi połoninami, jeziora, lasy, łąki, a nawet swoją pustynię. Kocham polskie góry, w tym roku odkryłam piękno Suwalszczyzny, ale wiem, że jeszcze wiele przede mną. Dlatego cieszę się, że Adam Robiński pisząc „Hajstry” jeszcze szerzej otworzył mi oczy i utwierdził w przekonaniu, że warto wyruszać na szlaki poza szlakami.
Adam Robiński zabiera czytelników w piękną podróż po Polsce. Wyciąga z miasta do lasów, gór i rzek. Wsiada w kajak, aby spłynąć Wisłą, zakłada narty i śledzi tropy lisa na Pulwach na Mazowszu, Pokazuje nam kraj w zupełnie inny sposób, niż to, co znane i lubiane przez większość. Czasem wystarczy zejść tylko kilka metrów od schodzonej przez tłumy drogi, aby znaleźć coś niezwykłego. Albo po prostu lepiej się rozglądać. Wtedy może uda się zobaczyć tytułowe hajstry, czyli rzadko spotykane obecnie czarne bociany lub inne mało popularne gatunki zwierząt.
Więcej na: http://pudelka-zapalek.pl/hajstry/
Lubię podróżować, zwiedzać, odkrywać nowe miejsca. Lubię też przyrodę, miejsca zapomniane, z dala od cywilizacji. Uważam, że w Polsce jest wiele pięknych miejsc i wcale nie musimy jechać na drugi koniec świata, żeby zobaczyć coś, co nas zachwyci. Mamy morze z piaszczystymi plażami, góry – porośnięte lasami, skaliste czy z rozległymi połoninami, jeziora, lasy, łąki, a nawet...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-25
Węgry lat 40. ubiegłego wieku. Dwóch mężczyzn i wspólna kolacja. Kolacja, na którą czekali czterdzieści jeden lat. Obaj wiedzieli, że ta chwila kiedyś nastąpi. Nie można bowiem umrzeć bez wyjaśnienia pewnych spraw. Gdy w końcu dochodzi do spotkania dwóch dawnych przyjaciół – Generała Henryka i Konrada, ten pierwszy ma nadzieję uzyskać odpowiedź na dwa pytania, z zadaniem których czekał przez pół życia. „Żar” Sandora Marái to teoretycznie jedna noc, zaledwie kilka godzin. Zostajemy zamknięciu w położonym na odludziu pałacu, w ciemnej, zimnej sali, gdzie jedynym przebłyskiem jest ogień w kominku, a w tle unosi się duch młodo zmarłej żony Henryka – Krystyny. Ale w ciągu tej nocy poznany niemal całe życie bohaterów. Od poznania się w szkole wojskowej, przez wspólne obiady w domu Henryka i Krystyny, po tajemnicze polowanie, kiedy widzieli się po raz ostatni.
„Żar” to powieść gorąca od emocji. To wszystko, co przez lata siedziało w Generale i czekało na właściwy moment wreszcie na szansę zostać wypowiedziane. Początkowo prowadzona rozmowa bardzo szybko przeradza się w monolog gospodarza, który staje się coraz bardziej natarczywy. Wyrzuca z siebie kolejne oskarżenia i żale. Jego gość wycofuje się z rozmowy, jakby czuł, że tłumaczenia nie mają sensu. Że Generał przez lata analizował minione wydarzenia i ułożył sobie w głowie swoją wersję tego, co zadziało się 40 lat temu. Ile w niej prawdy? I czemu Konrad się poddaje? Tego Márai już nam nie wyjaśnia. Zresztą fakty nie są najważniejsze, najważniejsze jest to, co czujemy.
Więcej na: http://pudelka-zapalek.pl/zar/
Węgry lat 40. ubiegłego wieku. Dwóch mężczyzn i wspólna kolacja. Kolacja, na którą czekali czterdzieści jeden lat. Obaj wiedzieli, że ta chwila kiedyś nastąpi. Nie można bowiem umrzeć bez wyjaśnienia pewnych spraw. Gdy w końcu dochodzi do spotkania dwóch dawnych przyjaciół – Generała Henryka i Konrada, ten pierwszy ma nadzieję uzyskać odpowiedź na dwa pytania, z zadaniem...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-12
Finnamark to najbardziej wysunięty na północ region Norwegii. To koniec świata – w sensie geograficznym i metafizycznym. Dalej nie ma już nic. I niedługo w samym Finnamarku również nie będzie już nic. Ilona Wiśniewska jedzie tam, aby porozmawiać z tymi, którzy zostali i tymi, którzy wyjechali. Kiedyś region słynął z rybołówstwa i hodowli reniferów, ale to już przeszłość. Dziś jest to świat, z którego się ucieka.
>> Finnamark to kraniec. Nie ma znaczenia, skąd się patrzy, bo to nadal będzie albo daleko, albo hen daleko. Słowo hen w języku norweskim odnosi się do odległości, tyle że równie dobrze może znaczyć po drugiej stronie globu, jak i tuż za rogiem <<
„Hen. Na północy Norwegii” to zbiór indywidualnych ludzkich opowieści uzupełnionych o historyczny komentarz. Ilona Wiśniewska wprasza się na herbatę, ogląda rodzinne zdjęcia, słucha wspomnień i marzeń. Robi to subtelnie i z wyczuciem. Północ nie jest jednak dla autorki obcym światem, do którego wpadła tylko na chwilę. Jakiś czas temu przeniosła tam na trochę swoje życie, stamtąd pochodzi jej mąż. Mimo wszystko jednak pisanie książki było dla Wiśniewskiej odkrywaniem nowego i próbą wejścia w świat mieszkańców północy jeszcze głębiej.
Więcej na: http://pudelka-zapalek.pl/hen-na-polnocy-norwegii/
Finnamark to najbardziej wysunięty na północ region Norwegii. To koniec świata – w sensie geograficznym i metafizycznym. Dalej nie ma już nic. I niedługo w samym Finnamarku również nie będzie już nic. Ilona Wiśniewska jedzie tam, aby porozmawiać z tymi, którzy zostali i tymi, którzy wyjechali. Kiedyś region słynął z rybołówstwa i hodowli reniferów, ale to już przeszłość....
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-10
Wydaje nam się, że jest tu i teraz. Że czas biegnie tylko do przodu a człowiek jest tylko sobą. A co jeśli to nie prawda? Bohater „Fizyki smutku” posiada wyjątkową umiejętność – potrafi wejść w wspomnienia innych. Dzięki temu można poznać przeszłość najbliższych. Chociaż może tylko wizje przeszłości, jaką została w ludzkich głowach? W końcu ludzka pamięć też bywa subiektywna i nie można jej ufać do końca. Zaczynamy od roku 1925 i wizyty dziadka w wesołym miasteczku, gdzie wystraszył się on wejścia do namiotu z Minotaurem, jesteśmy małym chłopcem zapomnianym przez matkę podczas wizyty w młynie, aby zaraz potem być przetrzymywanym w piwnicy przez młodą Rumunkę. A zaraz potem już nie dziadek, a dawny przyjaciel Gaustyn… i tak powstają kolejne historie, które tworzą świat naszego bohatera.
Więcej na: http://pudelka-zapalek.pl/fizyka-smutku/
Wydaje nam się, że jest tu i teraz. Że czas biegnie tylko do przodu a człowiek jest tylko sobą. A co jeśli to nie prawda? Bohater „Fizyki smutku” posiada wyjątkową umiejętność – potrafi wejść w wspomnienia innych. Dzięki temu można poznać przeszłość najbliższych. Chociaż może tylko wizje przeszłości, jaką została w ludzkich głowach? W końcu ludzka pamięć też bywa...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-07
Karolina, lat około 40. Profesor historii sztuki, szanowany wykładowca. Osiągnęła zawodowy sukces. Właśnie rozstała się ze swoim długoletnim partnerem – można by jednak powiedzieć, że uwolniła się ze związku, w którym i tak nie było miłości. Nie było też przyjaźni czy udanego seksu. Właściwie ciężko powiedzieć, czy cokolwiek było. Teraz Karolina czuję się wolna – może pozwolić sobie na co chce, robić co ‚spotykać się z kim chce. Pić wino do rana, umawiać się na przygodny seks, flirtować, bawić się i korzystać z życia. Może bardzo wiele, a jednocześnie czuje się bardzo ograniczona. Czuje, że są rzeczy, które chciałaby ale nie może. Bo świat nie jest skonstruowany tak, że wszystko zależy tylko od nas, zwłaszcza jeśli mówimy o relacjach z drugim człowiekiem. Bohaterka „O zmierzchu” Therese Bohman musi więc radzić sobie z tym, co ma.
Niestety to radzenie sobie wychodzi Karolinie średnio. Na zewnątrz stara się zachować pozory silnej kobiety sukcesu, w rzeczywistości jest ona na etapie życiowego marazmu, kolejne dni przelatują jej przez palce. Czuje się nieszczęśliwa i niespełniona życiowo. W jej życiu pojawiają się refleksje nad trafnością dokonanych wyborów, myśl o tym, że w życiu, zwłaszcza kobiety, na pewne rzeczy może być już za późno.
Więcej na: http://pudelka-zapalek.pl/o-zmierzchu/
Karolina, lat około 40. Profesor historii sztuki, szanowany wykładowca. Osiągnęła zawodowy sukces. Właśnie rozstała się ze swoim długoletnim partnerem – można by jednak powiedzieć, że uwolniła się ze związku, w którym i tak nie było miłości. Nie było też przyjaźni czy udanego seksu. Właściwie ciężko powiedzieć, czy cokolwiek było. Teraz Karolina czuję się wolna – może...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-16
Żyje w Polsce XXI wieku. Mogę bardzo dużo. Skończyłam studia taki jaki chciałam, mogłam wybrać swój zawód, mieszkać sama, podejmować samodzielnie prawie wszystkie decyzje. Tak naprawdę mogę być, kim chcę. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze niedawno zupełnie tak nie było, że kobiety żyjące dwa-trzy pokolenia przede mną musiały walczyć o to, żeby w ogóle móc podjąć jakąkolwiek decyzję dotyczącą swojego życia. Mimo tych ograniczeń bardzo wiele kobiet, bardzo wiele Polek zapisało się w historii jako osoby, które dokonały ważnych zmian, które osiągnęły coś wielkiego, które były ważną częścią naszej historii i naszej tożsamości. „Brakująca połowa dziejów” postanowiła przypomnieć te wszystkie kobiety o których nie piszą podręczniki historii, bo nie toczyły bezpośrednio walk, nie stawały na czele państwa, ale często były cichym doradcą i odgrywały w tych wojnach bardzo ważną rolę. Bo oprócz tego, że ktoś włada mieczem, ktoś inny musi uszyć strój, nakarmić żołnierzy, przygotować ich wyposażenie do walki, a przede wszystkim ktoś musi ich wychować.
Więcej na stronie: http://pudelka-zapalek.pl/brakujaca-polowa-dziejow/
Żyje w Polsce XXI wieku. Mogę bardzo dużo. Skończyłam studia taki jaki chciałam, mogłam wybrać swój zawód, mieszkać sama, podejmować samodzielnie prawie wszystkie decyzje. Tak naprawdę mogę być, kim chcę. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze niedawno zupełnie tak nie było, że kobiety żyjące dwa-trzy pokolenia przede mną musiały walczyć o to, żeby w ogóle móc podjąć...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-04
Mikołaj Grynberg wydał cztery lata temu książkę „Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne”. Był to zbiór wywiadów z dziećmi i wnukami Żydów, którzy przetrwali Holokaust. „Rejwach” jest kontynuacją tego tematu. Do autora zgłaszały się kolejne osoby, które miały podobne historie i chciały się nimi podzielić. Często był on pierwszą i jedyną osobą, której opowiadały one o swoich przeżyciach, emocjach i tajemnicach – Komuś musiałam opowiedzieć, że jest rok 2016, a ja dalej się ukrywam. Już mocno ponad siedemdziesiąt lat. Sama nie mogę w to uwierzyć.
Grynberg wybrał kilkadziesiąt świadectw, które postanowił spisać i pokazać światu. Ułożył je w ponad 30 rozdziałów, które czasami są połączeniem kilku osób, zostały przetworzone przez pisarza, ale nie zostały wymyślone.
Temat niby ten sam, co w „Oskarżam Auschwitz”, ale forma zupełnie inna. „Rejwach” to zbiór naprawdę krótkich, zajmujących 2–3 strony opowiastek. Każda z nich mieści jednak bardzo dużo treści. Przekonujemy się, że dla Żydów problemy nie zniknęły wraz z końcem II wojny światowej. Przez wiele lat potem ocaleni, ich dzieci oraz wnuki, musieli mierzyć się z dyskryminacją, strachem, zagubieniem czy powojenną traumą. Często ukrywali swoje korzenie nawet przed najbliższymi. Bohaterka jednej z opowieści zdradza tajemnicę na łożu śmierci i zostawia wnuki z zupełnie nową rzeczywistością. Inny bohater opowiada, że do Izraela lata z pielgrzymkami z kościoła, żeby sąsiedzi niczego nie podejrzewali. Bo lepiej nie być Żydem, bo sam pan widzi, że amatorzy nie ustawiają się do tego w dzikich kolejkach.
Mikołaj Grynberg sam pochodzi z rodziny o żydowskich korzeniach. Jego rodzice uciekali z getta warszawskiego i ukrywali się na wsi podczas wojny. W jego domu tematy poruszone w książce były również obecne. Dwa z rozdziałów książki, między innymi o chłopcu, który na koloniach wolał być uważany za Niemca niż Żyda, jest zresztą autobiograficzne. Pozostałe również najprawdopodobniej noszą w sobie wiele odautorskich emocji.
„Rejwach” jest książką, która uświadamia, jak wiele jest spraw, z których nie zdawałam sobie sprawy. To książka, w której głos dostają ci, którzy na co dzień boją się o sobie mówić. Bardzo wiele napisano o tym, co działo się z ludnością żydowską w czasie wojny zapominając, że po niej też toczy się życie. Bohaterowie Grynberga nie mają specjalnych pretensji do świata. Chcieliby po prostu być sobą albo przynajmniej znaleźć kogoś, kto ich wysłucha i zrozumie.
Chciałoby się, żeby to wszystko było fikcją. Ale niestety nie jest. I to jest chyba najmocniejsze w tej książce – że jest samą prawdą.
Więcej na: http://pudelka-zapalek.pl/rejwach/
Mikołaj Grynberg wydał cztery lata temu książkę „Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne”. Był to zbiór wywiadów z dziećmi i wnukami Żydów, którzy przetrwali Holokaust. „Rejwach” jest kontynuacją tego tematu. Do autora zgłaszały się kolejne osoby, które miały podobne historie i chciały się nimi podzielić. Często był on pierwszą i jedyną osobą, której opowiadały one o swoich...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-02
Czasami wspaniałe książki powstają trochę przez przypadek. Nie są planowane pod czytelnika, nie pisze się ich na sprzedaż, nie zakłada się życia z publikowania. Tak właśnie powstały opowiadania ze zbioru „Śmierć pięknych saren”, które były ucieczką od teraźniejszości w świat dzieciństwa.
Książka piękna, wzruszająca, urokliwa.
Więcej na: http://pudelka-zapalek.pl/smierc-pieknych-saren/
Czasami wspaniałe książki powstają trochę przez przypadek. Nie są planowane pod czytelnika, nie pisze się ich na sprzedaż, nie zakłada się życia z publikowania. Tak właśnie powstały opowiadania ze zbioru „Śmierć pięknych saren”, które były ucieczką od teraźniejszości w świat dzieciństwa.
Książka piękna, wzruszająca, urokliwa.
Więcej na:...
2017-05-01
2016-02-28
2016-03-26
2017-01-20
2017-01-23
2017-02-06
2017-02-28
Moja mama opowiadał mi kiedyś historię o swojej koleżance, która za cel w życiu postanowiła bogato wyjść za mąż i nigdy nie pracować. Konsekwentnie do tego dążyła ucząc się języków i znajdująć pracę na lotnisku, obsługując pasażerów business class. W końcu jeden z nich zwrócił na nią uwagę i marzenie udało się zrealizować. Podobno żyją długo i szczęśliwie do tej pory.
Barbara Piasecka, prosta dziewczyna ze wschodu Polski miała podobny cel. „Milionerka” to historia o tym, jak z pokojówki stać się żoną milionera i jakie są konsekwencje takiego życia.
Urodziła się przed wojną w Staniewiczach, niewielkiej miejscowości położonej na obecnej Białorusi. Ukończyła historię sztuki i zaraz po skończeniu studiów wyjechała do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu nowego życia. Tam dostaje pracę w rezydencji Sewarda Johnsona, współwłaściela firmy Johnson&Johnson. Bardzo szybko z pokojówki staje się jego kochanką, a potem żoną.
Więcej na: http://pudelka-zapalek.pl/milionerka-barbara-piasecka-johnson/
Moja mama opowiadał mi kiedyś historię o swojej koleżance, która za cel w życiu postanowiła bogato wyjść za mąż i nigdy nie pracować. Konsekwentnie do tego dążyła ucząc się języków i znajdująć pracę na lotnisku, obsługując pasażerów business class. W końcu jeden z nich zwrócił na nią uwagę i marzenie udało się zrealizować. Podobno żyją długo i szczęśliwie do tej...
więcej Pokaż mimo to